Skocz do zawartości
kardiolo.pl

juuulia

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez juuulia

  1. Hej bezsilny, wydaje mi się, że jesteśmy chyba w podobnym wieku? Ja pewien dyskompfort w niektórych sytuacjach, zaczęłam odczuwać w 5 klasie szkoły podstawowej. Było wtedy różnie, raz mogłam np. wystąpić na apelu, raz nie dawałam rady. Pamiętam, że najbardziej bałam się recytowania wierszy przed cała klasą, a w podstawówce i potem w szkole gimnazjalnej było tego typu lekcji bardzo dużo. Pamiętam jak zawsze próbowałam się od tego wykręcić, ale w końcu robiłam to, wychodziłam na środek, potem siadałam z piątką. Ale nogi miałam jak z waty i często zarwany głos, który próbowałam ukryć, żeby nikt nie zauważył. Do tej pory nie wiem, czy nauczyciele tego nie widzieli, czy może nie chcieli widzieć, albo po prostu byłam tak idealną aktorką, że wszystko idealnie kamuflowałam. Tak sobie teraz siedzę i przypominam tamten czas i powiem szczerze, że nie wiem, nie mam pojęcia dlaczego akurat od tamtego czasu tak się ze mną jakoś dziwnie porobiło. Miałam fajne dzieciństwo, mam fajną rodzinę, wszyscy mnie zawsze rozpieszczali i kochali:) I teraz nie wiem, dlaczego tak bardzo moje życie się zmieniło, dlaczego mam od tamtego czasu w głowie ten beznadziejny lęk... teraz jestem w liceum, kończę niedługo drugą klasę, a ten lęk w ostatnich tygodniach nasilił się jak nigdy. Nigdy nie miałam z tym aż takiego problemu jak teraz, kiedyś po prostu unikałam pewnych sytuacji, np. nie dałabym rady wystąpić na apelu. I było ok. Po prostu nie wychylałam się zbytnio ponad ludzi. Jestem spokojną osobą i nie przeszkadzało mi to zbytnio. Teraz coś we mnie nagle zgasło, trudno jest mi się rano zebrać i iść do szkoły. Świat jest jakiś taki szary, bez kolorów. Kurcze, a jednak chce się uczyć, zawsze chciałam, strasznie się boję, że ten lęk nie pozwoli mi dalej iść. Gdybym miała zrezygnować ze szkoły to załamałabym się, nie wytrzymałabym tego, wtedy na pewno bym nie stanęłabym na nogi, bo nigdy bym sobie tego nie darowała. Ostatnio bardzo dużo myślę, nie mam pojęcia co będzie dalej...
  2. Tak, to bardzo możliwe, że boisz się tych zmian, chociaż prawdopodobnie sama jest postanowiłaś. Bo widzisz, to jest tak, że ludzie w takim stanie dopowiadają, układają przeróżne scenariusze przyszłości, tego co ma nastąpić i wydarzyć się za pewien okres czasu. Ale popatrz też na to z innej perspektywy, niezależnie co zrobisz to tak czy siak ZROBISZ TO. Uwierz, lepiej żałować czegoś co się zrobiło aniżeli tego co się nie zrobiło bądź po prostu zaprzepaściło się. Niezależnie czy się teraz boisz czy nie, stanie się to co ma się stać. Musisz sobie wytłumaczyć czym jest życie, musisz usiąść i pomyśleć sobie, śmiało pomyśleć, na poważnie i szczerze co tak naprawdę jest w życiu dla Ciebie ważne. Jesteś, żyjesz, więc ktoś tam na górze chciał żebyś żyła. Więc teraz twoja kolej, żeby coś z tym życiem zrobić. Jeżeli brakuje Ci nadziei to pomyśl sobie, ilu ludziom (gdyby nie strach) mogłabyś pomóc, ilu ludziom najprawdopodobniej w przyszłości pomożesz. Jeżeli boisz się, czujesz jakiekolwiek lęki przed światem, przed wyjściem z domu, myśl sobie, jakby to było gdybyś żyła sama na świecie, gdyby nikogo nie było, nie zrealizowałabyś nigdy swoich planów i marzeń. Inni ludzie żyją również dla Ciebie, otwierają Ci drzwi do sukcesów, nie trzeba się ich bać. Ludzie spokojni osiągają więcej, a dlaczego Ty też nie możesz zaczerpnąć takiego życia? Możesz, bo na pewno jesteś wartościowa. Możesz sięgać po to co chcesz, możesz zmieniać swoje życie, najważniejsze jest to, żebyś nie rezygnowała z tego na samym starcie. Nie uda się...trudno, masz miliony szans żeby sięgnąć po to drugi raz. Rób to dla siebie, sama możesz budować swoje życie, i jeżeli się potkniesz to będzie to twój błąd na którym możesz się wiele nauczyć i zaczerpnąć z tego lekcje, która posłuży Ci w dalszym życiu. I nie myśl o tym co ludzie będą mówić, nie myśl o ludziach, którzy tylko patrzą jak powinie Ci się noga, tacy ludzie nie są warci twojej uwagi. Będą gadać, będą mówić, w końcu o czymś muszą...niech gadają, niech po Tobie wszystko spływa. Miej za to na uwadze ludzi, którzy podają Ci pomocną dłoń i chcą naprawdę żebyś była szczęśliwa. Jesteś w trudnym okresie swojego życia, ale możesz z niego wyjść, nie ma rzeczy niemożliwych. Zrób badania, nie bój się, że coś Ci się stanie, na to się nie umiera, to tylko twoje wyobrażenie. Moje motto,piękne: Bać się, a zrobić to, co trzeba. Przypominaj sobie te słowa. Będzie dobrze!:)
  3. Dasz rade, wszyscy mają szanse wyjść z tego, wszystko jest w życiu możliwe, póki się żyje zrobić można wszystko!!! To tylko iluzja strachu, ciągłego zagrożenia, ale można z niej wyjść.
  4. Ja biorę jedynie syrop Hydroxyzinum. Nie jestem w stanie powiedzieć czy mi pomaga, może dlatego, że nigdy w życiu nie brałam żadnych leków, nawet od bólu głowy. Planuję wizytę u psychologa, mam nadzieję, że on mi pomoże. Dziewczyny, a macie jakieś poważne problemy w codziennym życiu? Gdyby nie nerwica byłybyście w pełni szczęśliwe? Jak byście uzasadniły swój lęk? Boicie się tego co ludzie o was pomyślą? Boicie się być w centrum uwagi? Może chodzi tu o poczucie własnej wartości? Szukam odpowiedzi na te pytania, napiszcie jak to odczuwacie Wy.
  5. Dobrze, ze udaje nam sie mowic o tym czesto z humorem, to byc moze jest najskuteczniejsza terapia, tak jak mowisz Ty Klaudia, ze to twoja przyjaciolka. Nerwica zaczela atakowac mnie na powaznie od niedawna, sa to dopiero poczatki, dlatego nie moge dopuscic zeby przejela kontrole nad moim zyciem. Wszyscy musimy walczyc. Od dwoch tygodni siedze w domu i zastanawiam sie nad tym, zastanawiam sie jak mam dalej postepowac. Wiem jedno, nie moge (cokolwiek by sie dzialo) zamknac sie w domu i przestac wychodzic do ludzi, bo wtedy ona staje sie silniejsza, a ja slabne, z dnia na dzien. Tylko ze tak bardzo sie boje. Czesto probuje sie uspokajac, wyobrazam sobie wtedy, ze sposob mojego myslenia przeciez nie musi byc zalezny od niczego, przeciez nikt nie zna moich mysli, nikt nie wie co czuje, ludzie patrza na mnie, jestem jak kazdy czlowiek, mam takie same potrzeby, wiec dlaczego mam wariowac we własnym wnętrzu, dlaczego mam sie zadreczac, dlaczego mam cierpiec. Mijaja godziny, minuty, sekundy, zycie płynie, a ja sobie po prostu zyje, swiat jest ogromny, a w nim jestem ja, lekka, swobodna, wszystko po mnie splywa- tak sobie czesto mysle i to mi pomaga. Patrze przez okno, patrze na drzewa, na ulice, i mysle czego ty sie boisz, ludzi? Chyba tak, ludzi, tego co sie stanie, przeciez to co ma sie stac to i tak sie stanie, niezaleznie od tego czy ja sie bede denerwowac czy nie. Nic sie nie dzieje przeciez, nic strasznego, trzeba robic swoje, spokojnie, spokojnie, spokojnie...
  6. Witam wszystkich! Od dwoch tygodni zaczęlo dziac sie ze mna cos dziwnego, od dwoch tygodni jezdze rowniez na przerozne badania, morfologia, tarczyca, elektrolity, miliony ekg serca, echo serca, pokluli mnie niesamowicie, wszystkie badania mam dobre, wprost idealne jak to mowia lekarze. Leżałam nawet 3 dni w szpitalu, nie moglam nic przełknąć, tak jakby caly przelyk mi sie scisnął. Lekarze w koncu stwierdzili, ze moge miec nerwice. Maja racje, tylko nigdy nie chcialam sie do tego przyznac. Od kilkunastu dni boje sie czynnosci ktore calkiem niedawno sprawialy mi przyjemnosc i z ktorych bardzo sie cieszylam. Mam dopiero 18 lat, moje zycie teraz przewrocilo sie do gory nogami. Boje sie ze zemdleje, boje sie gdziekolwiek teraz pojechac autobusem, a przeciez nigdy w zyciu nie zemdlalam. Nie wiem co robic, gubie sie, nie chce takiego zycia. Chce z tym walczyc, takie zycie to nie zycie, caly czas powtarzam sobie, ze mam byc silna, ze mam sie nie dac, ze to tylko chore mysli, ale po kilkunastu minutach znowu mam pesymistyczne mysli, ze zemdleje, ze zaczne sie dusic, ze wystrasze wokol siebie ludzi, ktorzy nie bedą wiedzieli co sie ze mna dzieje. Od dwoch tygodni jest strasznie, nigdy tak sie nie czulam, przeszla mi ochota na zycie. Bałam sie oczywiscie pewnych sytuacji, ale radzilam sobie z tym, po prostu ich unikalam, np. zeby nie wystepowac na apelach. A teraz nawet nie chodze od tych paru tygodni do szkoly, po prostu caly czas sie czegos boje, nie wiem co sie dzieje. Brat zalatwia mi psychologa. Tylko czy to cos pomoze? Biore narazie tylko syrop Hydroxyzinum. Pomózcie, napiszcie cos, jestem zalamana:(
×