
juuulia
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez juuulia
-
Hej:) Paolo jones- leki ssri dobiera się indywidualnie dla każdego? Pewnie przepisuje je lekarz/psychiatra? Czytałam, że mogą być one niebezpieczne. Proszę napisz mi coś więcej na ten temat. Brałeś/bierzesz je? Pomagały? e dytko- te objawy nie są niestety naturalne, to jest zbyt wysoki stres:/ Jak na co dzień obserwuję ludzi, czy to w szkole czy na ulicy jak np.czekam na autobus to widzę, że nikt się tak nie denerwuje jak ja. Będzie tam jego cała rodzina, nie znam NIKOGO, tylko jego. Ale mniejsza o to, ja po prostu tak to przeżywam, że aż serce mi zaczyna walić i cała chodzę. To jak podadzą rosół to jak ja mam go niby zjeść jak ręce będę miała jak z galarety? Bo potem po jedzeniu to się już nie martwię, pewnie się jakoś oswoję, najgorszy będzie początek, czyli usiąść przy tym stole, być duszą towarzystwa i zjeść, i zrobić to tak żeby nie wyjść na jakiegoś dziwoląga żeby nie pomyślał: kurcze, z kim ja się umawiam. OlaG- fajnie Olu napisałaś, że będę mogła wyjść nikomu się nie tłumacząc. Ja często staram się tak myśleć, tyle że jeszcze NIGDY nie wyszłam. Często czuję, że zaraz ucieknę, wyjdę np. z lekcji jak się beznadziejnie czuję, ale jeszcze nie zdarzyło się naprawdę nigdy żebym wyszła. Jestem z tego zadowolona, bo skoro nie wyszłam to nie mogło być tak aż bardzo ze mną źle. Chyba stwarzam sobie jakieś fałszywe wizje. Olu, często bywasz na takich uroczystościach? Powiedz, jak sobie wtedy radzisz? Bierzesz jakieś leki? Napisz mi coś co może mogłoby mnie uspokoić pod tym względem. Dzięki wielkie wszystkim za te słowa. Dzięki wam czuję się pewniej.
-
Hej, nie pisałam dawno więc w końcu napisze i powiem co u mnie:) Dziś w szkole czułam się całkiem nieźle, jakoś nie byłam tak bardzo poddenerwowana. Myślę, że dlatego że nie było dziś w szkole mojego chłopaka i nie czułam się taka spięta, wiem, śmieszne to jest. Hmm, od czego by tu zacząć wam opowiadać... Może od tego że w zasadzie to u mnie nic się nie zmieniło, chodzę do szkoły, nie opuszczam dużo godzin, nadal jesteśmy razem, nadal chyba nic nie zauważył, nadal nic mu nie powiedziałam i jakoś to wszystko ciągnę. Jak mamy wspólne zajęcia we wtorki i środy to strasznie się przed nimi denerwuję, serce mi wali i czuję że cała chodzę. Ostatnio pani prowadząca zajęcia kazała mi przeczytać pewien tekst na głos, jak byłam gdzieś w połowie to czułam jak załamuje mi się głos i zaczynam się trząść, potem tylko myślałam czy to było widać. Ale jak wyszliśmy z zajęć to wszystko było normalnie, i chyba nic nie było widać, bo zupełnie normalnie się zachowywał w stosunku do mnie. Tak poza tym to chyba Wam nie mówiłam, ale zaprosił mnie na wesele, 2o listopada. To już niedługo. Też strasznie się tym stresuje, najbardziej tym, że tam nic nie przełknę i będą mi się trząść ręce. Jakaś masakra. Zastanawiam się jak sobie z tym poradzić. Nafaszerować się jakimiś ziołami na uspokojenie? Ale znowu w połączeniu z alkoholem to będzie chyba mieszanka wybuchowa. Alkohol też może mnie uratować i rozluźnić, ale on będzie pewnie dopiero po jedzeniu. To głupie, ale cały czas o tym myślę. Właśnie z takimi sytuacjami najbardziej nie mogę sobie poradzić. Bo ogólnie na co dzień jestem chyba normalnym człowiekiem, tylko jak nadchodzi jakaś taka uroczystość, wystąpienie przed większą grupą to wtedy stres wygrywa. Jak myślicie co powinnam zrobić w związku z tym weselem?
-
Hej wszystkim. Linnka21- może nie to że wszyscy się uwzięli, tylko jakby nikt nas nie rozumiał. Tylko wtedy zastanawiam się czy aby nic nie wyolbrzymiam i nie przesadzam z czymś. Bo boje się tego, że skoro jestem tak bardzo wrażliwa to pewnych spraw może nie widzę w takim świetle jak inni. Dziś mam doła:/ O wszystko się czepiam, wszystko wyprowadza mnie z równowagi, czy to też wina nerwicy...:/?
-
ciężko jakoś.
-
Zuzia masz rację, że jestem jakoś wewnętrznie rozerwana na pół, muszę w końcu jakoś się posklejać. Kiniak Ty również masz rację, bo z nim jest mi o wiele lżej, tylko te głupie wyrzuty sumienia i ciągły strach że to wszystko się wyda w niemiły sposób i wtedy się z tego nie pozbieram. Ale wiecie co dziewczyny? Spróbuje przestać o tym myśleć. Zajmę się zupełnie czymś innym, jutro mam ciężki dzień bo aż trzy poważne testy w szkole, po prostu za chwilę wezmę książki i skupie się na nich. Tak jak zrobiłam to wczoraj, siedziałam cały wieczór przed książkami. W ogóle wczoraj miałam wieczorem bardzo dobry humor, chodziłam i cały czas coś śpiewałam:) Dzwonił do mnie ten mój misiek i mówił jak się stęsknił:) Dzisiaj w szkole było nie najgorzej, ale już nie miałam takiego humoru jak wczoraj. Strasznie dużo się dziś nasłuchałam o studniówce i się tak zestresowałam w końcu, że czułam się jak trzęsąca się galaretka. Przez to nie pogadałam sobie z chłopakiem, bo udawałam że jestem zajęta rozmową ze znajomymi, po prostu czuję że do tego wszystkiego zaczynam zachowywać się jak dziecko w przedszkolu, ale uwierzcie że naprawdę nie miałam siły, serce, drżenie rąk... zwyczajnie uciekłam, a teraz jestem na siebie wściekła. Kurde, koniec z tym, nie myślę już o tym, są ważniejsze sprawy jak nauka. Biorę do ręki książki i mam nadzieję że tak w nie odpłynę, że to wszystko także gdzieś odpłynie daleko daleko. I wam również tego życzę. Kiniak nie wsłuchuj się w siebie, rozluźnij się i będzie dobrze. Zajrzę wieczorkiem, całuję.
-
Hej wszystkim! Ojej, ile nowych ludzi tutaj na forum:) Ja dawno się nie odzywałam, chyba już parę tygodni, to wszystko przez brak czasu, ale również chciałam spróbować odciąć się od tego wszystkiego co z tym związane i spróbować od początku. Napiszę co u mnie, bo trochę się pozmieniało. Przez te parę tygodni normalnie chodziłam do szkoły, może nie było aż tak bardzo fantastycznie no ale było całkiem nieźle. Na lekcjach nie czułam się aż tak bardzo źle, daję radę. Teraz coś innego zatruwa mi myśli. Boję się, żebym czasami z tego powodu znowu nie straciła nad sobą kontroli. Opowiadałam wam o chłopaku z którym często się spotykałam w wakacje, Karolcia, Zuzia i bezsilny pewnie pamiętają. Sprawy tak się potoczyły, że jesteśmy razem. Wiem, miałam w to nie brnąć dalej, ale zupełnie inaczej się stało. Dziś mam natręctwo myśli czy naprawdę dobrze się stało:/ Mam wyrzuty sumienia, że on przecież nie zna o mnie całej prawdy, nie wie że mam nerwicę:/ Naprawdę chyba muszę dobrze się maskować. Już chodzimy miesiąc na te same zajęcia i nie zauważył? A wiecie na czym polega moja paranoja? Że ja codziennie, zamiast się cieszyć z tego co mam, to myślę o tym, że może on to zauważył, że może mu ktoś powiedział jaka jestem i on teraz żałuje i nie wie jak mi powiedzieć że jednak z tego nic nie wyniknie i on już nie chce być ze mną. Idziemy razem na studniówkę, tak strasznie boję się, że mogę mu przynieść wstyd, nie znoszę kamer, będę się tam trząść jak galareta. Poza tym dziewczyny z jego klasy mnie nie lubią, odkąd dowiedziały się o nas ciągle robią mi na złość i próbują wzbudzić we mnie zazdrość o niego. Jestem zwykłą, skromną, wrażliwą dziewczyną, pewnie myślą jak taka dziewczyna mogła *wyrwać* takiego chłopaka. Nie jestem przecież taką damą jak one. Nie wiem, Powoli zaczynam żałować, że się w to wszystko wpakowałam...:/ Wiem, że nie powinnam się o to aż tak martwić, ale na dzień dzisiejszy są to dla mnie bardzo ważne sprawy.
-
Niusi 31, zobaczymy co będziesz mówić jak wszystko wyjdzie na jaw i nie będzie przy Tobie nikogo. Myślę, że czuję się dobrze:) pozdrawiam:)
-
Bigsmith21, Linnka21, ja też Wam mówię, że nie umrzecie. Te lęki nie zabijają, to nawet nie byłoby możliwe, no bo niby jak? U mnie w porządku, radzę sobie, chodzę do szkoły, nie opuszczam lekcji i jestem wytrwała:) Wszystko idzie jak na razie gładko. Czyżby miało być lepiej? liczę na to:) główki do góry, świat jest dla ludzi, całuję:*
-
Pójdę jutro, wiem że na pewno nie na wszystkie lekcje, ale chociaż na część. Nie lubię siedzieć w domu, i to mnie w jakimś tam stopniu motywuje. Wy też wychodźcie, próbujcie, proszę Was, najwyżej uciekniecie, wrócicie. Próbujcie bo tak bardzo chce, żeby ktoś w końcu napisał tutaj, że z tego wyszedł, że pokonał JĄ. Hiszpanka, takie rozmowy także bardzo mi pomagają, czuję się wtedy lepiej, prawie tak jakbym była po piwie, na wszystko patrzę tak jakby w innym świetle, tak jak powinnam patrzeć zawsze. Że ludzie to po prostu ludzie, że świat to świat a ja jestem w nim sobą, że każdy jest sobą. Jejku, czego się bać? Jak tu ludzie się na nas rzucą, jak nas wyzwą, to najwyżej zostawię to wszystko i pojadę gdzie indziej. Oczywiście to wyolbrzymiłam, ale musimy też zrozumieć, że nie jesteśmy przywiązani do jednego miejsca, musimy mieć w głowie również taką świadomość że jesteśmy wolni, wtedy może poczujemy się bardziej na luzie. Ja to sobie tak właśnie jakoś pokracznie tłumaczę, żeby *jakoś* to sobie wytłumaczyć, żeby poczuć się swobodnie. Nie można całe życie się przecież bać, machnijmy ręką na otoczenie.
-
Marciocha, myślę, że twoja bezsenność jest przejściowa. Ja gdy byłam w totalnym dołku też nie mogłam spać, trwało to może ponad tydzień, teraz czasami też nie mogę zasnąć, ale to z tego całego przejęcia tym wszystkim. Ale gdy w dzień dużo się uczę bądź naprawdę się zmęczę to padam bardzo szybko. Myślę, że nie trzeba na tym aż tak bardzo się skupiać. Słuchajcie, dziś wstaję rano i patrze, a tu puste pudełko po persenie. Poszłam bez proszków, na początku nie było źle, ale ostatnią lekcję miałam tak bardzo stresującą, jak nigdy, nie czułam się kompletnie sobą, tak jakbym miała jakąś karuzelę w głowie. Jakoś wysiedziałam, ale facetka cały czas skakała po liście i zadawała każdemu jakieś pytania. Miałam takie szczęście że mnie ominęła! Na dodatek byłam głodna i przez to jeszcze bardziej słaba, nic nie mogłam przełknąć przed tą lekcją.Ale po dzwonku poczułam się bosko dobrze, wszystko ze mnie spłynęło, ulga, nawet zjadłam snickersa. Jutro mam bardzo ciężki dzień, chodzi mi po głowie, żeby jakoś jutro nie iść. Bo znowu ta sama koszmarna lekcja co dzisiaj, i lekcja języka z moim kolegą, i jeszcze inne trudne lekcje...:/ nie wiem co robić.
-
Nareszcie weekend:) Tydzień w szkole jak widać przeżyłam, czasem było lżej, a czasem bywało trochę gorzej. Najbardziej bałam się iść na lekcje języka na których miał być również, że tak powiem :*obiekt moich westchnień*. Bałam się, że jak pani prowadząca zajęcia się coś mnie zapyta to tak mnie zatka, że nie będę mogła wydusić z siebie ani jednego słowa, że zrobi mi się ciemno przed oczami i zemdleje. Mówiłam sobie w myślach, że jak poczuje się źle, to mogę poprosić o zgodę i przecież wyjść i że nic złego się nie stanie. W końcu nadeszła pierwsza lekcja organizacyjna. W parach kazała ułożyć dialog na podany przez nią temat i potem go zaprezentować. Jak usłyszałam co mamy zrobić to serce zaczęło mi bić jak zwariowane. Mój stan próbowałam rozładować poprzez śmiech i żarty i rozmowę z koleżanką z ławki. Miałam ochotę stamtąd uciec. Czułam, że się zbłaźnie. W końcu nadeszła nasza kolej i JAKOŚ to zrobiłam, sama nie wiem jak, naprawdę, nie mam pojęcia jak mi się to udało zrobić. Nikt nic chyba nie zauważył. I lekcja się skończyła, a on nadal się do mnie odzywał. Po tej lekcji byłam przeszczęśliwa. Ale następnego dnia nadeszła kolejna lekcja. W sumie mogłam się zwolnić, jednak postanowiłam na nią iść, bo jak zacznę uciekać to dopiero się zacznie i potem już zupełnie nie dam sobie rady. Na lekcji każdy po kolei robił jakieś zadanie, ja nawet czytałam tekst z książki. Serce znowu biło strasznie, ale znowu JAKOŚ dałam radę, a on nic takiego nie zauważył. I wiecie co? Idzie kolejny problem... wiecie, że jestem już w klasie maturalnej więc zbliża się również studniówka. Parę dni temu zapytał się mnie, czy nie zatańczę z nim poloneza. Uwierzcie, że nie mogłam odmówić. Teraz panikuję, bo nie wiem jak to będzie, próby, przygotowania, w końcu kiedyś WYSTĘP przed wszystkimi. Paraliżuje mnie coś jak o tym myślę. Najbardziej boli mnie to, że mogę mu przynieść wstyd, że coś nie wypali, nie wyjdzie. Ludzie ze szkoły chyba zaczęli zauważać, że często ze sobą rozmawiamy i spotykamy się, niedługo pewnie pojawią się plotki o ile już się nie pojawiły. Ludzie z mojej klasy znają mnie bardziej niż on, widzą jaka jestem na lekcjach, a jeśli ktoś mu powie jaka jestem? Będzie ciężko.
-
Hej. Jestem już po chrzcinach, wszystko się udało, jestem z siebie dumna:D POZDRAWIAM
-
Zuziu, Małgosiu, Karolcia, bardzo mnie wspieracie, dziękuje z całych sił. Chodzę do psychologa, byłam ostatnio i też usłyszałam parę ważnych słów, bardzo pomocnych. Napiszę je Wam, abyście Wy również mogły z nich skorzystać. A więc moja pani psycholog powiedziała, że tacy ludzie jak my są wyjątkowymi ludźmi, bardzo wrażliwymi i na tym polega nasza wyjątkowość. Jesteśmy jedyni w swoim rodzaju i bardzo inteligentni bo widzimy wiele więcej od zwykłych ludzi. Pani wytłumaczyła mi również dlaczego tak się dzieje jak się dzieje. W moim przypadku to jest tak, że ja za bardzo się przejmuje co pomyślą o mnie inni, i wtedy tak bardzo skupiam się na sobie, na swoich myślach, na swoim ciele, na swoich ruchach, że to mnie zaczyna paraliżować i nie mogę wydusić np. z siebie żadnego słowa. Przy innych ludziach trudno mi jest być autentyczną osobą, a w życiu trzeba być autentyczną osobą, gdyż wtedy nie wejdzie się nigdy w prawdziwą relację z drugim człowiekiem. Poradziła mi, żebym w takich stresowych sytuacjach przypominała sobie sytuacje w których czułam się pewnie i coś mi się udało. Powiedziała, że MOŻNA wtedy przenieść pozytywne emocje do tych negatywnych i można wtedy poczuć się lepiej. Spróbujmy, ja w to wierze, że to na prawdę da się zrobić. Co do mojej przyjaciółki, to wątpie czy to jest zazdrość, gdyż jest naprawdę szczęsliwa. Ale dzięki niej dowiedziałam się że ludzie widzą to co się ze mną dzieje, a ja nie chcę żeby widzieli. Z całych sił dążę aby tak nie było jak jest. pozdrawiam wszystkich
-
Hej Wam. Małgosiu, Zuziu, dziękuje za Wasze ciepłe słowa. Powoli próbuje oswajać się z tym co się wydarzyło i co się niebawem wydarzy. Myślę dlaczego przez te wszystkie lata wywarłam na mojej przyjaciółce jedynie takie wrażenie. Nie czuje się niedojdą, to jedynie nerwica mnie tak zniszczyła i ucięła mi drogę przed pewnymi sytuacjami w moim życiu. Na okres dzisiejszy, biorąc pod uwagę moje osiągnięcia na drodze zawodowej a nie prywatnej osiągnęłam wiele. Przeszłam przez podstawówkę, gimnazjum i znalazłam się w najlepszym liceum w okolicy. Jestem zadowolona, że nie złamałam się do tej pory i nie zrezygnowałam chociaż z tej drogi. Teraz boję się jedynie o przyszłość, bo nadal mogę zrezygnować, i chociaż tego nie chcę, obawiam się że wkrótce mogę nie mieć innego wyjścia. Strasznie boli mnie to, że moja przyjaciółka oceniła mnie w ten sposób, przez to nie wiem co mam dalej robić, jak postępować i jak to zmienić, o ile da się to zmienić. Wiem, że zawsze będzie tak o mnie myśleć. Ona wybrała inną drogę niż ja, dostała się do technikum, ktore nie cieszy się zbyt dobrą renomą, ale mimo tego jest szczęśliwa, ma przy sobie chłopaka, czeroie z życia ile tylko się da i jest człowiekiem którego nie można w żaden sposób złamać. Zawsze byłyśmy inne, ja trzymałam się na uboczu, a ona zawsze wiedziała co powiedzieć. Bardzo jej tego zazdroszczę. Uczyłam i uczę się lepiej od niej, ale co z tego, jak wiem że ona zda maturę a ja nie, bo sparaliżuje mnie lęk. Czy mam jakiekolwiek szansę, żeby chociaż w minimalnym stopniu pokonać nerwicę i zdać dzięki temu maturę? Tak bardzo o tym marzę. Jeżeli nie zdam matury całe moje życie zostanie przekreślone. To będzie moja największa próba życiowa. Fajnie że jesteśmy tutaj wszyscy razem i możemy siebie wspierać i wymieniać się doświadczeniami. Bardzo mi pomagają Wasze słowa otuchy.
-
Hej. Zuza, a widzisz ja mam na odwrót, ja bardziej się stresuje jak wychodzę z kimś na miasto bądź gdziekolwiek indziej. Jak wychodzę sama, to wiem że jestem zdana sama na siebie i jakby *coś* się działo to nie przyniosę sobie wstydu i nie zrobie kłopotu innym tylko sama sobie *jakoś* poradzę. Widzisz, i to jest przykład że nerwice są różne i każdy boi się inaczej. Mam pytanie dotyczące jedzenia. Czy przełyk jest rzeczywiście tak ściśnięty, że utrudnia przełykanie? Ja jak jem muszę dużo popijać, ale nie mogę za nic przełknąć np. upieczonego mięsa nawet popijając. Czuję, że kęs stanąłby mi w gardle. Dzisiaj jadłam płatki z mlekiem, wszystko starannie przeżuwałam i połykałam, ale przez przypadek wpadł mi do gardła większy kawałek płatka, nagle to poczułam i zaczęło walić mi serce, czułam jak przechodzi mi przez przełyk i myślałam że zaraz zabraknie mi oddechu. Powiedzcie mi, czy gardło naprawdę jest ściśnięte? Wydaje mi się że tak. Czytam wszystkie wasze wypowiedzi tutaj, Isabel powiedz, Ty masz naprawdę takie duże trudności z wychodzeniem z domu? Zastanawiam się w jakim duzym stopniu rozwinięta jest moja nerwica. Bo ja np. mogę wychodzić z domu gdzie chcę, prawie codziennie chodzę do galerii handlowych, do sklepów, na miasto, jeżdżę autobusami, metrem, tramwajami, oczywiście czuje stres, lęk, ale wiem że mogę to zrobić i to robię. Ale mam duże problemy z jedzeniem, nie mogę jeść w miejscach publicznych, trzęsą mi się ręce, boje się że nie przełknę. Zastanawiam się czy w moim przypadku to nie jest bardziej jakaś fobia. Poza tym wydaje mi się, że mam bardzo słabe poczucie włąsnej wartości. Jestem ciągle z siebie niezadowolona, bywają dni że nawet ze swojego wyglądu. Czuje się często źle we własnym ciele, wychodzę z domu i widząc swoje odbicie od szyby w sklepie myślę sobie o sobie okropne rzeczy. Rozglądam się naokoło siebie i wszyscy wydają mi się fajni, tylko ja jestem taka inna, dziwna. Nie wiem, nie wiem co z tym zrobić.
-
Hej wszystkim. Zuzia to wszystko prawda co napisałaś, żeby nie skupiać się na własnym organizmie i żeby siebie nie napędzać. Całymi dniami sobie to powtarzam. Ta dziewczyna o której pisałam to ja. Zaczęłam ostatnio bardziej kolegować się z moim kolegą którego znam już 2 lata, ale dopiero od początku wakacji zaczął często kontaktować się ze mną. Chodzimy do jednej szkoły, i tylko mamy jedną wspólną lekcje: język rosyjski. W poprzedni weekend umówiliśmy się w końcu na spotkanie. Pare chwil przed czułam nieuzasadniony niepokój, ale pomyślałam sobie, że muszę dać rade. Bardzo też się cieszyłam. No i cóż, spotkaliśmy się, a on zaproponował, że chce zaprosić mnie na pizze. I co zrobiłam? Oczywiście odmówiłam, wciskając mu bajkę, że właśnie jestem po obiedzie i nie dam rady zjeść jeszcze pizzy. Super prawda? Powiedział. no dobrze, to może pójdziemy na lody. Kurcze, zwykłe lody, a ja znowu zaczęłam marudzić, że nawet na lody nie mam ochoty. Czułam po prostu że nawet loda nie dam rady zjeść. W końcu zaproponowałam zwykły spacer. No i tak zrobiliśmy, poszliśmy na dwugodzinny spacer, bo brat miał po dwóch godzinach po mnie przyjechać. Gdy wracaliśmy ze spaceru znowu zaproponował lody, powiedział, że minęło troche czasu i pewnie już mi się zmieszczą. Postawiłam przestraszone oczy, ale nie umiałam przebić jego argumentu. Zgodziłam się, ale przez całą drogę błagałam i modliłam się, żeby brat już zadzwonił mówiąc że już po mnie przyjechał. I chociaż było bardzo miło, i chociaż mogłam jeszcze dłużej zostać, nie mogłam, nerwica mnie zablokowała, zablokował mnie strach pójścia na zwykłą pizze. Śmieszne i żałosne. Gdy się żegnaliśmy, powiedział żebym nastepnym razem nic nie jadła. Ja tylko się uśmiechnęłam. Nie wiem co mam robić. Bez nerwicy miałabym takie fajne życie. Mam wokoło tylu fajnych ludzi. Aro, myślę, że my wszyscy mamy bardziej wybujałą wyobraźnie i widzimy o wiele więcej od zwykłych ludzi. Jesteśmy bardziej wrażliwy i wszystko bierzemy do siebie. Mamy również słabe poczucie własnej wartości i często nie wierzymy we własne możliwości. Po innych wszystko spływa a po nas nie. Bezsilny, ja też mieszkam na wsi, ale przez wakacje jestem w mieście. Tutaj czuje się lepiej, jedynie mogłabym jeździć od czasu do czasu na wieś odetchnąć świeżym powietrzem. Po prostu tutaj czuję się lepiej gdy patrzę na ludzi chociażby przez okno i myślę sobie wtedy, że może życie nie jest takie złe. Staram się brać przykład z takich ludzi.
-
Cześć wszystkim. Postanowiłam, że dziś napiszę i podzielę się z wami moimi przemysleniami na pewne tematy, poza tym mam pewien problem. Siedząc czasami wieczorami, myślę i porównuje nas oraz ludzi, którzy nigdy z nerwicą nie mieli nic wspolnego. Zastanawiam sie czym oni wypelniaja te *luki*, ktore my wypelniamy strachem i przygnebiamy sie z tego powodu. O czym tacy zdrowi ludzie mysla? Załózmy jakas pewna konkretna sytuacje: chłopak zaprasza dziewczyne na spotkanie. Dziewczyna ma nerwice, chlopak nic o tym nie wie. Są tu dwa rozne procesy: dziewczyna przezywa sam aspekt ze chloapk ja zaprosil, przezywa wszystko, ze jak sie spotkaja to on na nia spojrzy, ze akurat w tym czasie cos zacznie sie z nia dziać, ze zaprosi ja na pizze, a ona nic nie przelknie a zaczna jej sie na dodatek trzasc rece. Takie mysli siedza w jej glowie, a co w tym samym czasie siedzi w glowie chlopaka? nie mam pojęcia. nie mam pojęcia jak można w sposób normalny i zdrowy postrzegać świat. o czym mysla ludzie, ktorzy nie znaja nerwicy? o czym mysla gdy siedza i nic nie robia? o czym mysla gdy siedza przed komputerem? Tak bardzo bym chciała byc takim czlowiekiem. nie znac tego wszystkiego, byc spokojna i opanowana, cieszyc sie z takich fajnych codziennych sytuacji. Boże, dlaczego taka nie jestem. Poproszono mnie dzisiaj abym zostala chrzestna mojej siostrzenicy. Przypuszczalam, ze tak moze sie stac. Zgodzilam sie. Zgodzilam sie, mimo tego ze bardzo sie boje. Nie wiem czy ustoje w kosciele, nie wiem czy dam rade. Tak bardzo chce byc jej matka chrzestna, ale lek mnie paralizuje. Teraz ciesze sie, ale i tak bardzo sie boje. Nie wiem jak to bedzie, zemdleje, bedzie mi sie krecic w glowie, oszaleje.
-
Witam. Tez uwazam, ze posty pani Jadwigi sa niesamowite i bardzo optymistyczne. Widac, jak duzo czasu i energii wlozyla pani aby uporac sie z sama soba, jest pani nasza nadzieja, ze wszystkim nam rowniez sie uda. Ja czuje sie roznie, zalezy czy stoje czy siedze, czy jestem w domu, czy na miescie, czy z kims czy sama. Np. o godzinie 13 potrafie czuc sie dobrze, a o 13.20 juz nie. Zauwazylam, ze mimo tego, potrafie sobie z tym poradzic. Nie potrafie sobie jedynie poradzic z odpowiedzia na pytanie, co wlasciwie mi jest, o co wlasciwie mi chodzi. Szukam w myslach odpowiedzi, jakiegos punktu zaczepienia. Tu mam pytanie do pani Jadwigi, jak pani uwaza? czy ciagla dlugotrwala tesknota za wazna osoba w moim zyciu, moze poglebiac moj stan psychiczny jezeli chodzi o nerwice? Jest pewna sytuacja z ktora trudno mi sie uporac juz ponad 2 lata. Czesto siedze i mysle czy to ma rowniez na mnie wplyw pod tym wzgledem. prosze o pomoc
-
hej wszystkim. Dawno sie tu nie odzywalam, to przez wakacje i mniejszy stres zwiazany ze szkola. Przez ostatni miesiac czulam sie lepiej, bez zadnych lekow, taki moj maly sukces. Do czasu, ostatnio bylam z siostra w kinie w ktorym zle sie czulam, czulam w sobie znowu nieuzasadniony lek, nie wiem dlaczego:/ gdy juz usiadlysmy przed ekranem nachodzily mnie okropne czarne mysli, tego typu ze zaraz zemdleje, ze jak film sie skonczy to sie nie bede mogla ruszyc z miejsca, ze przestrasze siostre. Oczywiscie nic takiego sie nie wydarzylo, wrocilysmy do domu i bylo wszystko ok. Przed kinem juz czulam ze bedzie zle, lyknelam dwa proszki uspokajajace ktore dostalam bez recepty w aptece. Pozniej siedzialam i myslalam o tym znowu, ze mam juz dosc takich sytuacji i ze to nigdy sie nie zmieni. To byl moj gorszy dzien w ktorym na wszystko patrzylam obojetnie. Ten dzien minal i przyszedl nastepny i jeszcze nastepny... dzisiaj siedze tu i pisze do Was, chce powiedziec ze znow czuje sie dobrze i jestem pelna optymizmu na kolejne dni. I chociaz czesto przy jedzeniu czuje ze zaraz sie udusze i chociaz wiem ze nie bedzie latwo, to SPRÓBUJE. pozdrawiam.
-
Aga, to wszystko racja co piszesz. Byłam już u psychologa. Pierwsza wizyta jest wizytą zapoznawczą więc ja cały czas o sobie mówiłam. Pierwszy raz w życiu powiedziałam o tym wszystkim otwarcie i bez kłamstw w realu. Ta godzina zleciała baaardzo szybko. Zamierzam chodzić tam regularnie i zobaczymy czy coś wyniosę z tego. A tak poza tym to... od paru dni czuję się bardzo dobrze. Jechałam na spotkanie, sama, nie miałam z tym żadnych problemów. Podróż przepłynęła bardzo dobrze, nie miałam żadnych myśli, wprost mam dobry humor, jakby coś się nagle zmieniło. Tak dużą mam teraz nadzieję, że tak już pozostanie. Jak dobrze jest tak żyć! To da się opanować, na pewno na pewno na pewno! I jeszcze można przez to się dużo nauczyć. Kochać siebie, wierzyć w siebie to jest podstawowy krok ku sukcesowi! Pod nogami mamy ziemię! Nie zostawajcie w domu, wychodźcie na zewnątrz, cokolwiek by się nie działo, mówcie sobie:trudno, najwyżej zemdleję, najwyżej zacznę się dusić, a co mi tam, niech sobie zobaczą i pomyślą że jestem wariatem, trudno, niech się dzieje co chce! Mam to gdzieś! I teraz mogę Wam zagwarantować, że nie zemdlejecie! Bo ona nas tylko straszy, jakbyśmy zemdleli albo umarli to nie mogłaby się już dłużej nami bawić!
-
A już piszę:D Trochę jestem ostatnio bardzo zabiegana, mam tyle spraw na głowie, szkoła, poprawy, brakuje mi czasu na relaks:/ Dziś był w porządku dzień, dobrze się czułam, tylko że jestem strrrrasznie zmęczona, oj bardzo, za niedługo wskakuje do łóżka, tylko że mam jeszcze do dokończenia pewną prezentację na jutro. tzn. już na dzisiaj bo już po północy. Masz rację, było okropnie duszno na dworze, przyjechałam do domu i po prostu byłam cała czerwona! Tak się zastanawiam co Jadwigo napisałaś, i to naprawdę może być racja, a Ty jak myślisz bezsilny? Teraz ja sobie tak myślę nad tym, że ja ciągle chciałam i chce być jak najlepszą córką. I to we mnie tkwi tak głęboko, że w pewnym sensie mnie to ogranicza. Mam charakter po mamie, ona jest osobą bardzo wrażliwą, skrytą w sobie, i ja również. Zawsze spokojna, ułożona, grzeczna Julia. Kurcze, i teraz nie wiem, bo z jednej strony to mi odpowiada, a z drugiej strony to czuje sie troche pod taka jakby presja, ze musze sie dobrze uczyc, bo nazwisko, bo inteligentne rodzenstwo z nagrodami... juz sama nie wiem:/ Bezsilny, jeszcze sobie nadgarstek dolozyles do tego wszystkiego?:) komary tez mnie zjadaja...
-
Hej, a więc jak widać znowu przetrwałam. Dzień był w porządku, gdyby wszystkie inne takie były to nie byłoby tak tragicznie. No, może momentami nachodziły mnie jakieś gorsze myśli, ale potem jakoś wszystko przechodziło. Mimo tego zrobiłam dziś wszystko co miałam wcześniej zaplanowane i co do mnie należało. Tylko na polskim na początku było trochę nerwowo, jak to na lekcjach często bywa, ale na szczęście nie zostałam dzisiaj ofiarą przepytywania. Wróciłam do domu i odetchnęłam z ulgą...aaa i rzuciłam się na jedzenie. bo od śniadania nic potem nie tknęłam. Kurcze, to COŚ trwa już prawie miesiąc, nigdy wcześniej aż tak fatalnie się nie czułam:/ Walczyć z samym sobą, ciągle przekonywać siebie, że wszystko jest w porządku, to staje się męczące. Niedługo już idę do psychologa, nie mogę się doczekać, ale jestem pewna że też porządnie będę się stresować. A wam jak minął dzień? Bezsilny, jak tam żyjesz?
-
Oczywiście, jutro wszystko opowiem jak było. Bezsilny, Ty też tak trzymaj!:D
-
Hej wszystkim. Właśnie wróciłam ze szkoły. Jestem trochę na siebie zła, bo nie poszłam na pierwsze lekcje, dzisiaj rano przezwyciężył mnie lęk, ale później zebrałam się i to ja go pokonałam. Rano jest najgorzej, zawsze układam najczarniejsze scenariusze na resztę dnia. No ale cóż, jak widać siedzę znowu tutaj przed komputerem i do Was piszę. Czyli jak widać nic mi się nie stało, ale niestety to nie zmienia faktu, że dzisiaj czułam się nie najlepiej. Od samego rana, a wstałam o 8.45, jestem strasznie śpiąca i mam taki jakiś niewyraźny obraz. Jest dziś bardzo ciepło i przez to duszno, tym gorzej było w autobusach. No, ale jestem z powrotem w domu. Zapomniałam wcześniej napisać, ale mnie też poruszył bardzo opis tego mężczyzny. Opisał wszystkie objawy i własne emocje. To niebywałe, że miał w sobie tyle siły. Ale tak jak napisał bezsilny, miał bardzo duże wsparcie ze strony żony i ogromne zaufanie do niej, że nie bał się powiedzieć jej o swoich dolegliwościach. Stała za nim murem mimo własnego zmęczenia ową sytuacją. Jutro mam kolejny ciężki dzień:/ ...
-
Bezsilny, tak, jestem już umówiona na przyszły tydzień na wizytę. Dużo o tym czytam i stwierdziłam, że nie ma na co dłużej czekać. U Ciebie zaczęło się w dużo wcześniejszym wieku, u mnie później, ale to niczego nie przesądza, masz bardzo duże szansę, żeby wyjść z tego, pamiętaj. Byłeś w młodszym wieku kiedy na poważnie zaczęło Cię to atakować, więc może nie mogłeś tego zbytnio zrozumieć, dlatego nie zareagowałeś. Teraz widzę, że patrzysz na to zupełnie inaczej, i masz rację, że to nie jest żaden wstyd, bo trzeba się z tego jakoś wygrzebać. Musisz wziąć się za siebie, ja też muszę. Chciałabym zdać maturę i pójść na studia, to jest moje ogromne marzenie. I Ty też musisz opierać się na swoich marzeniach, żeby wybudować sobie jakiś cel.