Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Dodatkowe skurcze


Gość elżbieta

Rekomendowane odpowiedzi

Swoją przygodę z tą zołzą zaczęłam zimą tamtego roku. Na samym początku epizody częstoskurczu, złe samopoczucie ,niepokój itp, Zrobiłam badania Echo i Ekg oka. Wizyty u kardiologa, który stwierdził, że to na tle nerwowym, dał do zrozumienia , iż nie wie jakie mam problemu w życiu ale może powinnam skorzystać z pomocy specjalisty (oebrałam to jako skierowanie mnie do psychologa lub psychaitry)badania oka więc ja sobie to wszystko wymyśliłam. Przepisał mi jedynie concor. Skierowanie mnie na badanie holterowskie jego zdaniem już nie miało sensu. Zaczełam brac con cor i powiem ,ze lepiej się po nich czułam mniejsze ataki uczucia niepokoju itp , po paru miesiacach wszystko wróciło ze zdwojoną siłą zrobiłam holter na własną rekę , który wykazał 33 985 obudzeń komorowych , zmieniłam kardiologa , dostałam skierowanie do szpitala i też wtedy okazało się ze jestem w ciaży !!!!!!!!! moje szczęście przeplatało się z wielim niepokojem o maleństwo:( Pobyt w Aninie ,oddział zaburzeń rytmu serca .Badania wykazały - pobudzen komorowych 25 359 w tym liczne wstawki bigemii, pobudzenia z 2 ośrodków , prawa i lewa komora.Echo lewa komora nieznacznie powiększona 6 cm , Ef 65 % Tachykardia , Sladowa niedomykalnośc militarna, Powiększony nieznacznie lewy przedsionek, Graniczna wielkość prawego przedsionka . Zmiana leków z con cor na metocard ;/ nie działa 24 h jak metocard, pobyt w szpitalu tydzień. Teraz jestem w 35 tygodniu ciązy , arytmia nie dawała tak o sobie znać przez wiekszość czasu ciązy ,ostatnio zaczeło się dziać zle , uczucie niepokoju powrócilo , uczucie stawania serca , drżenie miesni połączone z zawrotami głowy, masakra! i to najgorzej na noc , boje się nawet spac w nocy :(

Odnośnik do komentarza

Ja również zauważyłem, że dolegliwości nasilają sie na 100% wraz ze stresem. Prosty przykład: W październiku tego roku brałem ślub. Ponieważ przeczuwałem w jakim stanie będe w tym dniu, zorganizowaliśmy na szybko jedynie małe przyjęcie na 30 osób - w kościele było niewiele może koło 40 osób (im mniej dla mnie tym lepiej) No i niespodzianki nie było. Ten dzień i następny były najgorszymi dniami w całej tej mojej chorobie. Nie przesazde jak powiem, że miałem wtedy gdzieś 70 razy skurczy więcej niż w zwykłym dniu. W kościele podpierałem się o klęcznik, aby tylko nie upaść - taką arytmię miałem, blady jak ściana, modliłem się tlyko żeby było już po wszystkim. Na szczęscie zauważyła to tylko moja siostra - czyli udało się to jakoś ukryć. Na drugi dzień, jak było spotkanie rodzinne w domu - chyba jeszcze trzymały mnie nerwy z tego poprzedniego dnia, bo dostalem takiej arytmi , że już miałem mówić żonie aby mnie zawiezła do szpitala, bo zaraz zemdleje. Z kolejnymi dniami już się to uspokajało.

Odnośnik do komentarza

Jesli mamy arytmie, przyczynami być może są np. dodatkowe drogi przewodzenia w sercu, jednak czynnikiem (zapalnikiem) dla dodatkowych skurczy jest nerwica. Jedni wolą iść na ablację, czyli wypalić te dodatkowe drogi przewodzenia - ja wolę leczyć tą drugą przyczynę czyli leczyć głowę.

Odnośnik do komentarza

Aha, i żeby mi nie miał nikt za złe : piszę te swoje wywody tylko w swoim imieniu, jak to odczuwam, i jakie są wedlug mnie przycyzny mojej i podobnych do mnie osób arytmi. Jesli ktoś jest zupełnie wyluzowanym człowiekiem np. rastamanem :), i nie wie co to stres, a mimo to ma dodatkowe skurcze serca, to już zupełnie inna bajka...

Odnośnik do komentarza

Żyję Miron ;) Staram się normalnie funkcjonować, póki skurczy jest tyle, że można wytrzymać i przygotowuję się do sesji. Widzę, że podobnie jak ja każde kilka skurczy więcej niż zazwyczaj odchorowujesz. Ja też mam swoją normę, którą znoszę, chociaż przyznam, że jest ona dość płynna i często się zmienia. Lukjez ja jestem pełna podziwu, że w ogóle wziąłeś ślub. I jakby to nie zabrzmiało, to mam oczywiście na myśli cyrki z arytmią. Ja w sierpniu byłam świadkiem na ślubie i mało nie uciekłam sprzed ołtarza tak serce mi dało popalić. Oczywiście nie opuściło mnie całe wesele i poprawin już nie wytrzymałam do końca. Wtedy tak myślałam jakby to było, gdybym to ja brała ślub. Muszę przyznać, że wolę nawet już sobie tego nie wyobrażać. W tej chwili maksimum dla mnie to byłoby 10 gości i ksiądz. No i jak widać nie jesteś jedyny, bo znajoma, której to był ślub, to właśnie ta, która tak odchorowała całą tą szopkę kołataniami i kardiologiem ;) Abstracion, mogę tylko powiedzieć, że podziwiam Cię, że dajesz sobie radę w ciąży. Osobiście jestem przerażona samą myślą, że kiedyś miałabym być w ciąży. Serce wtedy inaczej pracuje, bo to naturalne. Do tego doszłyby moje skurcze dodatkowe i chore obawy o zdrowie własne i dziecka.... Masakra, wolę nie myśleć. To też moje zmartwienie, bo nie ukrywam, że kiedyś chciałabym dziecko mieć. Tylko nie wiem czy te skurcze i cały ten cyrk skończy się zanim już nie będę w stanie zajść w ciążę :/

Odnośnik do komentarza

Sylwia: Przyznam, że ten ślub był jakby wynikiem mojej choroby (wszystko zaczeło się w kwietniu 2011 - wtedy dostałem pierwszy raz ataku nerwicy czy arytmi czy cokolwiek to było i wyladowalme w szpitalu na badaniach. Wtedy to po miesiacu, postanowiłem zmienić swoje życie, postaraliśmy się z dziewczyną (teraz już żoną) o dziecko (juz 8 miesiąc ciązy) no i postanowiliśmy się pobrać. Myślałem że może po takiej odmianie życia o 180 stopni coś sie zmieni w mojej psychice. Jednak nie do końca sie udało :(. No i zaczęło się planowanie ślubu - juz do początki mówiłęm, , ze małe przyjecie dla najblizszej rodziny i nic wiecej. Napięcie narastało wraz ze zblizajacym się terminem ślubu, no i niestety w tym dniu wszystko pękło, i tak jak pisałem nie chciałbym tego drugi raz przeżywać... poprostu masakra!. Teraz znowu mam stresujacy moment, bo koncem miesiaca wprowadzamy sie niestety do tesciow, na czas budowy domu (a bedzie to dlugo trwalo bo nie bierzemy kredytu) no i znowu mnie zaczyna brać ,bo nie wyobrazam sobie jak tam z nimi wytrzymam. Trzy lata mieszkałem samemu z zoną, a tu taka degradacja...

Odnośnik do komentarza

Lukjez i tu mam do ciebie pytanie masz przed soba duza inwestycje i obowiazek dom i dziecko czy i w jaki sposób walczysz z myslami ze nie ma sensu tworzenie bo byc moze za chwile ta choroba zakonczy moje zycie a juz nie wspomne ze nie umiem sie z niczego cieszyc.

Odnośnik do komentarza

Miron: Przyznam, że posłuchałem wtedy rad innych , którzy po tych moich kwietniowych ekscesach stwierdzilil, że dlatego mi sie to stało, bo moje życie było bez jakiś większych celów, bez dziecka, bez planów, żyłem z dnia na dzień, przejmowałem się pierdołami a nie konktretnymi rzeczami, a latka uciekały i mi coś odbiło. No więc posłuchałem ich i postanowiłem w końcu coś zmienić : dziecko, ślub no i roczpoczecie budowy domu. Czy to był dobry ruch dla człowieka o takiej psychice? W tej chwili moze jeszcze za szybko by to oceniać: nie czuję się dobrze, ale może gdybym nie poczynił tych kroków, to mogło by być o wiele gorzej. Sam wtedy czułem, że czas na zmianę, bo poprostu wykituje..

Odnośnik do komentarza

Najważniejsze to zajrzeć w głąb siebie i ocenić czego naprawdę się potrzebuje. Nigdy tak do końca nie da się powiedzieć, że dla nerwicowców dobre jest to czy to, bo każdy z nas jest inny. Jeżeli to była Twoja samodzielna decyzja, to wszystko jest w porządku. Niemniej Miron ma rację, że syty głodnego nie zrozumie. Dlatego zawsze bądźmy egoistami i myślmy o sobie. Oczywiście nie krzywdząc tym innych :)

Odnośnik do komentarza

To była samodzielna decyzja na zmianę, ale rady najbliższych na pewno miały jakiś wpływ na kierunek tej zmiany. Czasem bardzo trudno jest samodzielnie podjąć jakieś decyzję - samemu nie wiadomo co się chcę od życia. To czy kierunek zmian był dobry to się dopiero okaże w dłuższej przyszłości. Ale zgadzam się z wami - trzeba się wsłuchać w samego siebie, i odnaleźć to, czego tak naprawdę samemu się oczekuje, i o ile to możliwe bez rad i pomocy innych, bo wtedy to fałszuje wynik poszukiwań. Sądzę, że jeśli się wam to uda, to będziecie zdrowi i zaczniecie żyć pełnią życia, czego wam życzę :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej Już troszkę was wszystkich tutaj poznałem więc odważniej coś napisze. Z czestoskurczem wspólnie przeżyłem co najmniej 20 lat przerobiłem leczenie nerwicy był tez wątek gastryczny ze to żoładek pobudza serce, wątek krzywy kręgosłup itd. chwytałem sie wszystkiego, faszerowałem sie Mg i K ale ciagle czestoskurcz niestety nie chciał mnie opuścić. I teraz sedno sprawy jak łapie was te cholerstwo nagrajcie go na ekg bo to jest podstawa i ABLACJA, bo te leczenia nerwicy itd to sorry ale niestety pudrowanie pryszcza. hej

Odnośnik do komentarza

Hej Iwona ja cieszę się każdym dniem wolnym od czestoskurczu. Też obawiam sie czy to kiedys nie wróci, już przetestowałem moją ablację dwoma imprezami z alkoholem i odpukać nic cisza, serce w trakcie spożywania czy dzien dwa po bije ok. O stresie nie wspomnę w dzien powrotu ze szpitala po ablacji mój pies wpadł pod samochód, zdenerwowałem sie okrutnie nawet pożałowałem ze nie zostałem dłuzej w szpitali ale serce nic biło równo. hej

Odnośnik do komentarza

Witajcie, niestety jak czytam wypowiedź Iwony to nie jest ona pocieszająca, ta cała ablacja widocznie moze jeszcze zaszkodzic... pomogła na chwile a po niej z nadkomorowych komorówki... ehhh... dlatego uwazam, że ten zabieg to ostatecznośc, ja chyba poddałabym sie mu jedynie w sytuacji kiedy nie mogłabym juz ustać na nogach o własnych siłach,,, margolia, co oznaczaja te monomorficzne vex w twoim holterze, bo chyba nikt tego nie wie :) miron, bigeminie i trigeminie to skurczaki łączące się w pary i trójki, bardziej złożona forma arytmii pozdrawiam Was mocno, co u Was? KAJTKA, RUI odezwijcie sie , jak się czujecie?

Odnośnik do komentarza

Margolia!!! wnioskuję z opisu holtera, ze te monomorficzne ves to pojedyncze skurcze komorowe... bo w tym jest iles tam par i trójek :) no powiem Ci kobieto ze ja mam połowe tego i to same nadkomorowe bez złożonych form i czuje sie fatalnie... a to co Ty piszesz, ze to był twój dobry dzień i normalnie masz tego pewnie więcej to mnie przeraza podobnie jak mirona... współczuje kobieto, jak Ty to wytrzymujesz??? :(

Odnośnik do komentarza

Po ablacji mam komorowe skurcze ale nie ma ich tak dużo, ok 300 na dobę, pojedyńcze. Przed ablacją było ich dużo więcej, no i był jeden zarejestrowany częstoskurcz napadowy. Ablacja to nic strasznego, naprawdę :) Ja byłam bardzo mile zaskoczona, bo bałam się bardzo.

Odnośnik do komentarza

Sylwia02 Dziekuje za miłe słowa , chyba własnie ciąza dała mi siłe do walki z ta chorobą , której diagnoza pokryła się praktycznei z dzidzusiem:) nie mogę się tak denerować itp :) jest cieżko ale daje rade :) Co do ablacji , jestem na nią ,, zaproszona,, kiedy już będę mogła zostawić maleństwo na 2-3 dni ,do Anina , myśle ze się zdecyduje na nią bo leki są mało skuteczne , ilość moich pobudzen jest ogromna 1 holter 34 tys drugi w ,,lepszym,, dniu ponad 25 tyś , utrudnia mi to życie , będac w Aninie poznałam wiele osób przed ablacją i po ablacji , mogłam się dowiedzieć jak to wygląda , z relacji dowiedzialam się ,że w wielu przypadkach nie konczy sie na 1 ablacji, ale trzeba cierpliowsci do walki z ta choroba:) wszystkim życze wielu sukcesów

Odnośnik do komentarza

Do kejthi i niezdecydowanych do ABLACJI Na forach czy motoryzacyjnym czy zdrowtnym piszą ci którym coś dolega z ablacją jest podbnie. Ci którym zabieg sie udał zapominają o problemie i zajmują sie czymś innym. Dlatego taka pojedyncza wypowiedz Iwony to jest kropla w morzu udanych ablacji. Czy zdajecie Sobie sprawe ile tych zabiegów wykonuje sie dziennie? W samej wawie jest conajmniej kilka jak nie kilkanascie miejsc gdzie wykonuja ablację i to nie jedną dziennie. Jak zobaczyłem grafik na Spartanskiej to jada tam na dwie trzy sale zabiegowe na raz, zaczynaja od 8 rano i po koleji ile zdąża, to jest olbrzymi przerób miesięczny. Jakby ci nie zadowoleni ludzie zaczeli pisac w necie to nie dałoby sie przebic na tym forum w gąszczu niezadowolonych po ablacji. Niestety przypadek Iwony chcociaz nie jakis dramatyczny jest własnie tym 1% ze po ablacji może coś zostac ale Iwona nie pisze ile ma lat i jaki czas jest po i jak sie czuła przed i teraz itd itd. Pamietajcie ryzyko jakis powikłan po ablacji jest równe ryzyku powikłan w czasie kazdego naszego napadu czestoskurczu. Zaglądam na te forum poniewaz pamietam jak mi było cięzko przed zabiegiem ale czytałem ludzi którzy to przeszli pisali ze nie jest tak strasznie i sam zabieg nie jest taki straszny i są zadowoleni ze pomogło. to mi naprawde pomogło w decyzji i kilka dni przed samym zabiegiem. Dlatego teraz tez pisze dla tych co sie łamią zastanawiają czy mają smutne chwile idzcie na ABLACJĘ naprawdę warto. Powie wam to kazdy kardiolog. hej

Odnośnik do komentarza

Świetnie artur, ciesze się, ze jestes zadowolony że dokonałes dobrego wyboru i ablacja ci pomogła :) ale ja jak narazie nie mam wskazań do ablacji, jak juz pisałam nieraz wczesniej lekarze z Anina oglądający moje wyniki nie zakwalifikowali mnie na badanie elektrokardiograficzne podczas którego wykonuje sie ewentualnie ablację, ja nie miałam nigdy w żadnym holterze czstoskurczu, nie mam nawet złożonych form typu bigeminie czy trigeminie ani tez nie mam arytmii nawet komorowej tylko nadkomorową i to około 2-3 tyś a nie jak tu piszecie ponad 30tyś na dobę. dlatego ja nie należę do tych niezdecydowanych tylko po prostu nawet się do tego nie kwalifikuję... inna sprawa jest, że nawet te minimalne jak widzę na tle innych ilości skurczaków powodują u mnie strasznie kiepskie samopoczucie ale widocznie ja tak to odczuwam, poniewaz moje serce bije wolno aloe dzięki za pocieszenie, jakby kiedys było u mnie tego cholerstwa więcej i jakiś lekarz zasugerowałby mi wskazania do ablacji to napewno bedzie mi łatwiej podjąc decyzje po takim twoim wpisie Artur...

Odnośnik do komentarza

Ablacja moim zdaniem jest ostatecznościa , którą dokładnie trzeba przemyśleć jest wiele Za jak i Przeciw. Zgadzam się z Arturem , że to jest przemiał , leżac w Anienie przeprowadzali po kilka dziennnie ludziom z mojego oddzialu. Jednym pomoże 1 zabieg innym nie , ale to też wszystko zalezne jest jest od tego jaka macie postać arytmii!! czy jest złożona, prosta, komorowa ,nadkomorowa itp ilości osrodków z których odchodza pobudzenia a także ich umiejscowienia !!! wszystko składa się albo na sukces albo na porażkę, ja np mam 2 takie ośrodki w prawej i lewej komorze , większość pobudzen mam z prawej komory z której ,,podobnież,, łatwiej jest usunąć ognisko arytmii.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×