Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Operacja założenia bypassów w Ochojcu


Gość Roksa17

Rekomendowane odpowiedzi

Długo zastanawiałam się gdzie i komu powierzyć serce mojego ojca. Operacja niby prosta, jak to mówili zabieg typu wycięcie wyrostka robaczkowego... Skierowanie mieliśmy do Krakowa. Siadłam przy komputerze i zaczęłam szukać kliniki najlepszej w Polsce, najlepszej dla mojego ojca. Wszyscy na forum jak jeden mąż opowiadali o samych plusach I Kliniki Kardiochirurgii na Ochojcu w Katowicach. Jaka wspaniała, najlepsza, opieka super, sama Ameryka. Uwierzyła, Zabrałam płytkę z koronografii i badania i pojechałam na konsultację kardiochirurgiczną do Katowic. Zakwalifikowano mojego ojca do zabiegu baypassow za miesiąc. Termin szybki, więc nieprawdą jest, ze trzeba chodzić prywatnie do lekarza aby szybko mieć zabieg. W wyznaczonym dniu pojawiliśmy się pod wskazanym pokojem. Na dzień dobry pielęgniarka nas opieprzyła, ze za wcześnie przyjechaliśmy bo przyjęcia są od 9, na kartce wręczonej podczas kwalifikacji do zabiegu podane jest do 9. Różnica zasadnicza szczególnie dla osób z daleka. Dobra, spokojnie przełknęliśmy ślinę... Przyjęto nas do oddziału. Zostawiając ojca czułam się spokojna, ze zostawiam go w dobrych rękach. Na następny dzień miał być zabieg. Po południu wiadomo już było kto będzie operował i mniej więcej o której. Ojciec przyjechał przygotowany do operacji zgodnie z wytycznymi przedstawionymi przez klinikę, więc depilowane całe ciało kremem, nie żyletką, wszystkie badania i wymazy. Wieczorem pielęgniarka, która pewnie miała przygotować lub sprawdzić przygotowanie do zabiegu przyszła z żyletką (na wytycznych było zabronione z wykrzyknikiem) i wygoliła jeszcze raz dokładnie ojca ucinając mu nawet brodawki i wypustki skórne. Polała się krew. Ale cóż tam. To się wygoi. W dzień zabiegu wszystkie swoje rzeczy pacjent ma schować do szafki na korytarzu i zamknąć na klucz. I tutaj zaczyna się problem. Tylko dwie szafki są zamykane a pielęgniarek nie interesuje co zrobi pacjent z rzeczami. Na OIOM można wziąć tylko reklamówkę z ręcznikiem, mydłem i papierem. Telefonów nie wolno. Zastanawia mnie fakt, ze taka sławna klinika nie ma pieniędzy na zamknięcia do szafek? czy to naprawdę taki wielki koszt? Dla człowieka przed operacją każdy błahy problem urasta do gigantycznych rozmiarów i powoduje stres. Ojciec pojechał na zabieg. Myślałam ze pojechał zgodnie z rozpisem o 13. Obliczyłam 5 godzin, czas na operację i zadzwoniłam kilka minut po 17. Sądziłam, ze mi powiedzą, że operacja rwa jeszcze a tutaj słyszę od Pani anestezjolog, że pacjent wybudzony stabilny, oddycha samodzielnie. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, ze już jest po. Następnego dnia w południe zadzwoniłam na OIOM. Od pielęgniarek, bardzo miłych zresztą, dowiedziałam się, że owszem taki pacjent przebywa na oddziale ale nic nie mogą powiedzieć i proszę do lekarza. I zaczęło się dzwonienie. Lekarz raz był zajęty, raz go nie było. W końcu zadzwoniłam do pielęgniarek i w nerwach zażądałam tylko informacji czy na ich oko jest ok skoro nie ma mi kto udzielić informacji. Tak naprawdę to nie wiedziałam w końcu co się dzieje, czy jest źle i nie chcą mi powiedzieć, czy go boli. Numer na który dzwoniłam dostaliśmy przy przyjęciu jako informacyjny. Skoro nikt pod tym numerem nie może udzielić informacji to po co dają ten numer. Wieczorem dodzwoniłam się do lekarza. Uzyskałam informację, uspokoiłam się, za co jestem mu szalenie wdzięczna. Na następny dzień pojechaliśmy do ojca. Wtedy dowiedziałam się, że... informacja jakiej mi udzieliła Pani anestezjolog nie mogła dotyczyć ojca ponieważ wzięty był na zabieg o 14 i parę minut po 17 zabieg jeszcze rwał a on spał pod respiratorem, na bloku jest pełne luz-bluz jak to powiedział tato. On ledwo żywy, po zabiegu, usiłujący zasnąć z tym co go boli, dookoła hałas i wrzeszczące pielęgniarki opowiadające sobie własne sprawy rodzinne. Przy łóżku nie ma dzwonka. Nie ma komu powiedzieć, ze cie boli, ze to co dostajesz p/bólowego nie działa. Pielęgniarka przechodzi, rzadko kiedy zagląda na chorego. Ojciec nawet ściągnął czujnik z palca żeby włączyć alarm i nikt nie przyszedł. Ogólnie jest niezadowolony z opieki pooperacyjnej, bolało go bardzo, ogólny hałas który rozdrażniał go jeszcze, brak zainteresowania ze strony personelu. Na następny dzień zwieziono go na OIOM. Ten oddział wspomina dobrze. Opieka fachowa, lekarz sam proponował p/bólowe, sprawdzał czy działają. Brak jest jednak kontaktu rodziny a chorym. Chcieliśmy z nim porozmawiać, ale komórki nie miał, słuchawki pielęgniarki też nie chciały dać pacjentowi. Jest to trochę jak dla mnie drastyczne dla rodziny, która nie zawsze może przyjechać i sprawdzić co się dzieje. Następnym odziałem są już sale ogólne. Tam jest typowa samoopieka. Pielęgniarka nawet nie pyta ile pacjent ma temperatury tylko staje przy karcie i przeciąga kreskę. Ojciec pod gorączkował trochę a na kracie ma wpisane 36,4. Zgłoszona była temperatura, ale zapis jest inny. Czy nie jest to fałszowanie dokumentacji? W sobotę i w niedzielę nie ma wizyty. Lekarz się w ogóle nie pokazał. Rehabilitant w niedzielę przyszedł powiedzieć, ze nie przyjdzie i pacjenci maja sami ćwiczyć. To jest oszustwo z tą opieką. Może lepiej by było żeby rodziny się same opiekowały i dostosować pokoje do tego. Po pobycie ojca na tej klinice zastanowiłam się nad tym jak muszą wyglądać inne kliniki skoro ta ma certyfikat czy dyplom najlepszej, sama wdziałam bo wisi na korytarzu. Czy kliniki to piękne sofy i telewizory na ścianach? Owszem, co do lekarskiej strony nie ma co zarzucić. Fachowcy, grzeczni, cierpliwi, informacja o pacjencie z ich strony jest. Co do strony pielęgniarskiej jest sporo zastrzeżeń. Nie podoba mi się brak zainteresowania z ich strony pacjentem. To po operacji jest bardzo ważne. Są różni ludzie, różny ból, rożne sposoby reakcji. I wydaje mi się, ze tej klinice jeszcze dużo brakuje do miana najlepszej. Bo być najlepszą to nie tylko zoperowanie serca przez kardiochirurga ale również i potem, czyli dalsza specjalistyczna opieka... Wydaje mi się, że klinika jest mocno przereklamowana i nam będzie się kojarzyła zawsze z kliniką bólu i braku opieki.
Odnośnik do komentarza
Tak ,to jest pełna prawda.Sam byłem operowany (bajpasy) w 2007 roku i podzielam tą opinię.Gdy nie było prof.Bochenka albo innych zastępców (dr.Krejcy )pielęgniarek nie było w ogóle widać.A gdy ,kiedyś w niedziele, przyszedł do pacjentów prof.Bochenek,wtedy pielęgniarki wyskakiwały ze swoich pomieszczeń i udawały ,że pracują i opiekują się pacjentami.W trzy dni po operacji dostałem arytmii(ponoć to się często zdarza po operacji serca),żona zgłosiła to pielęgniarce o godz.18.00 a lekarz dyż.przyszedł do mnie dopiero o 23.55.Zgadza się ,że są tam lekarze ,prof.idoktorzy znakomitymi specjalistami ale reszta odstaje od nich dość daleko.
Odnośnik do komentarza
Gość jaaaaaaaaaa
Czytając te wypowiedzi dostałam gęsiej skórki ;/.. Do niedawna zastanawialiśmy się z rodziną czy nie lepiej aby ojciec miała operację na Ochojcu niż w Zabrzu. Jednak dobrze wybraliśmy:).. Zabrze to klinika na wysokim poziomie. nie tylko lekarze mili,ale i pielęgniarki.
Odnośnik do komentarza
Gość malgorzata
owszem,opieka pielegniarek zostawia wiele do zyczenia,ale jak to mowia,,jak kota nie ma to myszy harcuja**,i tak tez jest w naszym prozaicznym zyciu,jak brak dobrego gospodarza to bieda. ostatnio trafilam zupelnie nie spodziewanie na wydawaloby sie najzwyklejszy szpital w moim okregu,i bylam mile zaskoczona,bo opieka i dozor pielegniarski nad podziw. okazalo sie w krotce,ze to ordynator jest rzetelny wobec swojej osoby,ale i bardzo wymagajacy w stosunku do kadry pomocniczej. pielegniarki bardzo na niego narzekaly,no bo nie mialy tzw,,forow** i musialy zapieprzac(za przeproszeniem) przy pacjentach,i nie bardzo im sie to podobalo,a i starzysci nie pozostawali bez op...papier ,jezeli nie byli solidnie przygotowani do codziennych wizyt na oddziale. uwazam,ze wszedzie znajdzie sie jakas ,,czarna owca**,ktora psuje reputacje. ja nic zlego nie moge powiedziec na ochojec,bo wlasnie tam uratowano moja mame,byla pod opieka dc,jasinskiego,i nie dawalismy zadnych lapowek bron boze. lekarze wspaniali,lecz pielegniarki sa tak rozpuszczone,iz uwazaja sie za siodmy cud swiata,ale dodam ze wystarczy zglosic jajakolwiek nieprawidlowosc do lekarza prowadzacego i sytuacja ulega zmianie diametralnie. doszlam do jeszcze jednego wniosku ,popelniamy kolosalny blad w obawie ze kadra medyczna bedzie sie ,,odgrywala**,ale powiem z wlasnego doswiadczenia ,ze to nieprawda ,wlasnie im wiecej skarg i uwag w stosunku do niepoprawnej opieki,tym lepiej bedziemy traktowani przez tzw.nfz.bo to w koncu oni zyja z nas ,to my pacjenci ich utrzymujemy a co niektorzy i tak ogladaja sie na niewiadomo co,i nawet nie sa sklonni do zadania sobie tak prozaicznego pytania ,,skad ci nieszczesnicy maja brac na te ,,fanaberie**,lub czy oni w ogole maja na chleb,nie ,na takie pytania ,moga odpowiedziec ludzie majacy proste ludzkie odruchy. pewnie zadalam troche filozofii,ale to przeciez oczywiste,ze kazdy normalny czlowiek wczesniej czy pozniej zada sobie takie pytanie,bo jak dalej bedziemy im ulegac jak przyslowiowym wrzoddo na du..e,to tym bardziej bedziemy krzywdzic siebie i na przyszlosc swoich bliskich,ktorych czeka kontakt z choroba. przepraszam ze sie tak rozmachnelam ,mialo byc krotko,ale krew mnie zalewa jak slysze cos na temat niekompetentnej sluzby zdrowia,lub tez ogladajaca sie z pelnym wyrachowaniem na ,,cos** pozdrawiam i zycze dobrej nocki
Odnośnik do komentarza
Gość malgorzata
zapomnialam z tego wszystkiego dodac ,ze ja i moje najblizsze otoczenie ,ktorzy mieli kontakt z pobytem w ochojcu ,nie mieli nic do zarzucenia,natomiast z braku miejsca w ochojcu,moj wujek wyladowal w zabrzu i tam..zmarl. tak wiec ,tyle opini ,ile osob .
Odnośnik do komentarza
Niestety ryzyko śmierci jest wpisane w tego rodzaju zabiegi i czy to sę zdarzy w Katowicach czy w Zabrzu to na to wpływu nie mamy. Jednak opieka pielęgniarska jest zła. Na OIOMie przyszedł monter i nawiercał wiertarką otwory pod telewizory które zafundował Pan Bochenek pacjentom. Pewnie to podstawa w dzisiejszych czasach... Niestety ani na OIOMie ani na pooperacyjnej nie ma dzwonków. Pacjent jest zdany sam na siebie. Na ogólnych salach wcale nie jest lepiej. Nie działały na sali gdzie przebywał mój ojciec. Jak człowiek wychodzi do domu to wtedy nie ma juz nikomu nic do zarzucenia tylko cieszy się ze żyje, ale ja byłam tam i widziałam. Wiem co przeżyłam jak nikt nie umiał mi udzielić informacji. Pacjenci niestety sa zaniedbani pielęgniarsko. Lekarze wykonują swoja pracę, tzn. operują fachowo. tego nie można nikomu zarzucić. Natomiast potem jest koszmar. Ojciec mówił, ze opatrunki np. zmienia się zrywając plaster normalnie na chama. Dziwi mnie to, bo od tego jest benzyna aby rozpuścić klej i oderwać bezboleśnie plaster. Wenflon usuwa się dopiero kiedy pacjent się upomni. Nie sprawdza się kiedy był założony i cy jest potrzebny. A to jest dopiero ognisko zakażenia. Nie wiem, długo szukałam odpowiedniej kliniki dla ojca więc wybór był przemyślany, ale radzę dobrze się dowiedzieć przed umieszczeniem kogoś bliskiego w tej klinice, czy nie będzie cierpiał. Mój ojciec powiedział, ze to przeokropny ból, jakby spadł z 10 pietra. Błagał o p/bólowe i słyszał słowa *zaraz*. czekał, a ból był nie do zniesienia. Kiedy pielęgniarka wstrzykiwała lek do kroplówki zapytał kiedy zacznie działać, usłyszał słowa: jak ja mam okres to mi Ibuprom działa po pól godzinie. Tak niestety nie zachowuje się fachowy personel.
Odnośnik do komentarza
Jeszce jedno, tutaj nie chodzi o to żeby pielęgniarka była miła, naprawdę. Nikogo nie można zmusić do uśmiechu. Chodzi tylko o to co nazywamy empatią. Sa programy zwalczania bólu, nie ma boleć po zabiegu. Nie ma boleć makabrycznie, nie do wytrzymania... To nie te czasy. Przecież wiadomo jest ze ból powoduje inne powikłania. Przy bólu człowiek wtedy nie oddycha bo się boi. Dlaczego więc na pooperacyjnym oddziale Pani Anestezjolog nie rozumiała tego? Dlaczego pielęgniarka Marzena (chyba) opowiadała o starszym synu który ma problemy z przedmiotów ścisłych drąc sie o trzecej w nocy na cały oddział? Człowiek cierpiący jest rozdrażniony. Przecież to spokój i cisz jest lekarstwem prawda?
Odnośnik do komentarza
Ochojec to przereklamowana umieralnia. Na OIOMie leżał mój wujek ( zawał ), mówił, że w nocy gdy jeden z pacjentów, który leżał obok niego umierał, to pielęgniarki spały sobie w najlepsze w dyżurce. Nie usłyszały sygnału. Cóż nie ma to jak nocna drzemka, w końcu taki odział, co tam ludzie walczący o życie, trzeba się wyspać. Lekarze i pielęgniarki.... jestem studentką rehabilitacji, spędziłam dużo czasu na różnych oddziałach i w przeróżnych szpitalach, ale tak chamskiego i wrednego personelu jak w Ochojcu jeszcze nie spotkałam. Poza tym... niedawno, tak bardzo skupili się na ratowaniu życia mojego taty, że nie udało im się go uratować. Zdecydowane NIE dla tego marnego szpitala.
Odnośnik do komentarza
Zgadzam się w zupełności. Pacjent dla nich to przedmiot. Nie traktuje się go jak człowieka. Przez cały okres pobytu tylko jeden lekarz zapytał się jak się czuje mój ojciec, był lekarz z Nepalu. To przykre. Podczas wizyty kontrolnej w poradni, która powinna się nazywać minutówką nie było słowa o tym jak się czuje. Cały czas tylko ze jest zdrowy i ma się cieszyć życiem. A gdzie jest stan psychiczny pacjenta który tak ulega zachwianiu po tym zabiegu? Nie wiem jak jest gdzie indziej ale aż strach myśleć co właśnie jest gdzie indziej..... Szkoda tylko, ze w dobie rozwoju techniki tego typu klinika spadła aż tak bardzo na psy.
Odnośnik do komentarza
Zgadzam się w 100% na lekarzy nie mogę złego słowa powiedzieć bo operacje zrobili dobrze mojej mamie ale opieka pielęgniarek to jest po prostu dno przyjechałam do mamy i chciałam dowiedzieć się jak się mogę dostać na OIOM bo na dzwonek 15 minut nikt nie reaguje a przecież panny siedzą i widzą mnie przez szybę jak stoję spytałam w dyżurce jak tam wejść i trafiłam na jakąś starą motykę która wylała na mnie wszystkie żale swojego nieudanego życia łącznie z tym że ma stresującą prace a ja jej dupę zawracam powiedziałam jej że ma na mnie nie krzyczeć a ona powiedziała że mamusie mogłam se operować w Krakowie albo w Warszawie i poleciała po lekarza mówiąc mu że to ja się awanturuje.Moja wina polegała tylko na tym że spytałam jak wejść na OIOM bo myślałam że ten domofon tam nie działa Oczywiście złośliwie nie wpuścili mnie do mamy twierdząc że odwiedziny są wieczorem.Przed przyjazdem dzwoniłam i pytałam mieli mnie wpuścić Mam duży żal bo oprócz informacji typu stan stabilny mamy po operacji nie widziałam cztery doby mam nadzieję dziś że jak pojadę wieczorem to może się z nią zobaczę.
Odnośnik do komentarza
Gość stracatella
To bardzo przykre co piszecie. Sama byłam w Ochojcu operowana, na szczęście nie tak bardzo powiażnie więc nie mam tyle żalu - cieszę się że jestem po i dziękuję że wszystko jest ok. Zgadzam się jednak, że tak być nie powinno jak pisze autorka postu. Sama z racji bycia kilkukrotnie pacjentką w Ochojcu wiele się nasłuchałam. Ostatnio lekarz robił mi echo, kiedy wszedł inny, wyraźnie podenerwowany. Prosił tego co robił mi echo aby pilnie przyszedł na oddział do pacjenta którego przywieźli z jakimś powaznym zaburzeniem rytmu, na co tamten ku**a przecież się nie rozdwoje. Na co ten co wszedł, że pacjent jest niestabilny i w każdej chwili może stanąć. Pan doktor od echa usmiechem jak banan odburknął *no to co, jak mu stanie to mnie zawołajcie...* no coments...
Odnośnik do komentarza
Najgorsze w tym wszystkim jest to że to jedna albo dwie pielęgniarki są niemiłe a reszta jest w porządku a zła opinia o pielęgniarkach w Ochojcu pada na cały personel medyczny i choćby reszta na głowie stawała z uśmiechem na twarzy to złe wrażenie ciężko naprawić według mnie ordynator lub dyrektor szpitala powinien zająć się sprawą złych pielęgniarek i pracować z najlepszymi przecież wiedzą doskonale kto i jak a najgorsza to tam jest chyba sama przełożona dawno powinni ją wylać dziewięć lat temu były na nią skargi teraz są a dyrekcja chyba czeka aż wreszcie odejdzie na emeryturę szkoda tylko reszty tych młodych które naprawdę mają jeszcze zapał do pracy.
Odnośnik do komentarza
Ze zdumieniem czytam powyższe teksty, zwłaszcza że prawie 14 lat temu w tej właśnie klinice wszczepiono mi sztuczną zastawkę aortalną. Już wówczas nie miało tam miejsca zjawisko nadopiekuńczości ze strony średniego personelu medycznego. Klinika przypominała fabrykę, gdzie taśmowo przeprowadzano operacje i w możliwie najkrótszym czasie przekazywano pacjentów na oddziały kardiologiczne. Dziś jednak, kiedy obserwuje się powszechnie niemały postęp w opiece szpitalnej, o takich zjawiskach czyta się z niedowierzaniem.
Odnośnik do komentarza
Gość wdzięczna pacjentka
Czytam i nie dowierzam tym bredniom odnośnie personelu w Ochojcu. To jakiś dramat-trzeba mieć nie po kolei, żeby wypisywać tego typu herezje na temat personelu medycznego. Drogie społeczeństwo ! proszę sobie uzmysłowić, że w obecnych czasach mamy do czynienia z wykształconą wszechstronnie kadrą pracowniczą zarówno pielęgniarska jak i lekarską. Autorzy żali i zastrzeżeń mijają się z prawdą- raz piszą , że nie mogli uzyskać informacji , innym razem , że miłe pielęgniarki pokierowały rodzinę od kogo można uzyskać wiedzę na temat stanu zdrowia pacjenta. Troszkę więcej konsekwencji , albo wyobraźni w konfabulacji.Byłam pacjentką i jestem zauroczona pielęgniarkami z Oddziału od prof.Bochenka. -Jedna z pań pisze o telewizorach i internecie dla pacjenta, niech mi pani powie w którym innym szpitalu można za darmo korzystać z internetu i telewizji?? -gdzie w każdej sali są lodówki? -wspomniane szafki na rzeczy są używane przez pacjentów - nie personel, kto je więc psuje? odpowiedź jest logiczna -pani Marzena mówi , że dziecko jej syn ma problemy z nauką, do cholery przecież ona jest zwykłym człowiekiem, takim samym jak my , jest matką, żoną i pielęgniarką. Pielęgniarki to nie cyborgi - to ludzie. Pracują 12 godzin za nędzne wypłaty, każdy weekend i każde święta.Autorce obelg radzę troszkę dystansu, widać że to młoda osoba , a życie jeszcze nie nauczyło jej pokory.
Odnośnik do komentarza
Gość Kiepska sprawa
*Drogie społeczeństwo ! proszę sobie uzmysłowić, że w obecnych czasach mamy do czynienia z wykształconą wszechstronnie kadrą pracowniczą zarówno pielęgniarska jak i lekarską.* Oczywiście twierdzisz że kadra medyczna zna profesjonalnie fizykę jądrową oraz informatykę.Niestety ale zauważyłem u nich nawet istotne braki w wiedzy medycznej.Nie mają zielonego pojęcia np. o medodzie gersona.
Odnośnik do komentarza
Byłam operowana w Ochojcu półtora roku temu. Opieka w sali pooperacyjnej b yła bardzo dobra,prawie wogóle nie czułam bólu pooperacyjnego. Na OIOMI-e też nie miałam żadnych zastrzeżeń do pracy piekęgniareki do ich opieki nad chorymi. Gorzej jest już na oddziele, tam każdy jest zdany na siebie,chyba że ma jakieś powikłania. Ale ogólnie jestem zadowolona i dziwię się,że ktoś może mieć zastrzeżenia do szpitala w óchojcu.
Odnośnik do komentarza
Gość stracatella
Nie dziw się, ludzie to tylko ludzie zarówno po jednej jak i po drugie stronie. Ja też trafiłam na złotego lekarza który mnie operował i miłe pielęgniarki. Mam też panią doktor z Ochojca którą bardzo szanuję, ale ludzie są różni i maja też różne dni więc pewnie jak wszędzie - bywa różnie. Weź też pod uwagę że oni (lekarze) często pracują ponad siły... i sa czasami podenerwowani. pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Co do pielęgniarek (ogólnie), to niestety przez 3 tygodnie byłam świadkiem ich pracy w chyba największym i najlepszym szpitalu w Warszawie. Na 10-12 kobiet słownie 2 nadawały się do pracy. Reszta totalna zlewa. Totalna. Niedezynfekowane miejsca wkłuć i na moją uwagę oburzenie, że kłamię, bo przecież pielęgniarce za to grozi paragraf. Nieodczepianie kroplówek, zwlecz się pani z łóżka, sama se odczep i odstaw - ta szczególnie jak się nie ma po zabiegach siły okiem mrugnąć. Po rozdaniu leków, porannym mierzeniu temp i rozdaniu kroplówek w większości luz blues przez całą zmianę, więc nie piszcie o cięzkiej harówie. Kobieta w stanie prawie agonalnym cięzko chora na nowotwór miała zarzucony dzwoneczek tak wysoko, żeby nie dzwoniła po pielęgniarki, a dzwoniła bo chciała wody. Gdyby nie pacjentki w sali kobieta ostatnie dni przeżyłaby w dodatkowych męczarniach. Zmarła zresztą podczas mojego pobytu na tym oddziale. Pisze odnośnie wypowiedzi na górze tej strony. Ja po tym czego sama doświadczyłam i czego byłam świadkiem przy różnych sytuacjach rodzinnych=szpitalnych nie poprę żadnych protestów pielęgniarek. Tracą na tym najlepsze ale to są perełki wśród reszty pielęgniarskiej patologii.
Odnośnik do komentarza
Witam czytalam wczoraj przypadkiem post pierwszej Pani i krew we mnie zawrzala!! Ciekawi mnie tylko co bylo dla pani wazniejsze w tym dniu od operacji ukochanego taty.Ja na pani miejscu czekalabym nerwowo w szpitalu na wiadomosci o przebiegu operacji i czekalabym na lekarza operujacego a nie obwiniala pielegniarki o zlosliwosc ktore nie chca udzielic informacji .nie w ich kompetencji to czynic a na oko to wie pani....i znowu by pani pretensje miala..Nic pani nie wie o procedurach pooperacyjnych a ojciec i pani chcieli byc poprostu traktowani jak rodzynki i jedyni operowani chyba w tym dniu.A jak niby ma byc na oddziale pooperacyjnym i ojomie -cisza i moze muzykoterapia???Oprocz pani ojca operacje ma w tym dniu 5 innych osob i w ciagu dnia i nocy toczy sie tam intensywna opieka poperacyjna.No tak pielegniarki rozmawiaja i np.dla pielegniarki Marzeny jej dzicko i jego problemy sa dla niej nie mniej wazne niz dla pani ojciec.Co pani wie o tej pracy jezeli plastry odklejalaby pani za pomoca benzyny???!!Prosze pani odklejanie plastrow i plasterkow po tego typu zabiegach to najmniejszy problem.Normalni pacjenci ciesza sie ze przezyli operacje i ida do domu.Rozsmieszylo mnie jak pani i inni pisza ze lekarze ok operacja udana pacjent zyje.a potem nawet nie pytaja jak sie czuje!!!To po co operowal nie???A pytam czy pani byla non stop z ojcem i oby wszystko widziala i slyszala???z pewnoscia nie!!Jest wiele rzeczy ktore sie robi dla pacjentow ktorych rodziny nie widza lub jak pani nie chce widziec.CZy zdaje pani sobie sprawe z tego ze personel w tym rowniez pielegniarki nie moga skupiac sie tylko na jednym pacjencie bo np. na ojomie jest ich 6 w tym rowniez z psychozami pooperacyjnymi i powiklaniami.Jest pani jedna z tych rodzin pacjenta ktora ubzdurala sobie ze jest pepkiem swiata.Wsrod pacjentow sa tacy ktorzy pytani o srodki p/bolowe mowia nie siostrzyczko nie trzeba a jak przychodzi rodzina zaczyna sie lista skarg.Zycze duzo zdrowia zeby pani nie musiala lezec w szpitalu albo nie trafila do gorszego . pozdrowienia
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×