Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Upał nie odpuszcza, czuję się jak kurczak na rożnie. Byłam z córą cały dzień nad jeziorem, ale jakoś chłodu to nie przyniosło. Pewnie przez ten upał czuję się dość średnio, niby nic nie zrobiłam,a zmęczona jestem jak nigdy. Julka masz świętą rację:) A teraz wypoczywaj, należy Ci się:) Madziu cieszę się,że wakacje się udały. Cieszę się,że tak świetnie mija czas:) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Madziu ogromnie się cieszę, że wyjazd się udał i że nie czułaś lęku, widać czasami takie zupełne oderwanie od codziennego, znajomego, wydawałoby się bezpiecznego środowiska dobrze nam robi - w moim przypadku też tak zadziałało. Bardzo fajnie, że czujesz się taka pełna energii, mam nadzieję, że wystarczy Ci jej na jak najdłużej. Julka zgadzam się z wszystkim, co napisałaś, wkładamy w nasze zdrowienie ogromną pracę, ale efekty są warte tego wysiłku. Odpoczywaj i baw się dobrze, mam nadzieję, że pogoda też dopisze :) Michalinko nie przejmuj się tak tym wyjazdem, Ty też wykonałaś ogromną pracę i jestem przekonana, że będziesz się dobrze bawić. Sandomierz jest uroczy, a w dodatku będziesz u rodziny - postaraj się nie rozmyślać za dużo o samym wyjeździe zanim nadejdzie, takie nakręcanie się jest dla nas zwykle dużo gorsze niż sama podróż. Asiu w taki skwar nic nie przynosi ulgi, więc nic dziwnego, że czujesz się zmęczona, chyba każdy tak ma teraz. Na szczęście ma się troszkę ochłodzić, u mnie już dzisiaj cały dzień były burze, jutro ma być podobnie, może wreszcie da się oddychać. A jak remont? Ja wczoraj byłam u chłopaka oglądać zdjęcia z wyjazdu, a wracając zrobiliśmy sobie spacer do mnie do domu, wszystko było ok. Dzisiaj źle mi się spało bardzo, taki upał że ciągle się budziłam, ale mimo to rano podjechałam na dworzec autobusowy wykupić bilet miesięczny, a potem weszłam do galerii handlowej rozejrzeć się, czy są jeszcze jakieś przeceny i upolowałam kilka letnich ciuszków :) Wszystko zupełnie na spokojnie. Potem wróciłam do domu, a po południu standardowo spotkanie z chłopakiem, jak tak gorąco to nie bardzo jest siła na cokolwiek innego niż siedzenie w domu. No ale takie lenistwo, czytanie zaległych książek itd. też jest miłe :)

Odnośnik do komentarza

Też wczoraj Aniu wybrałam się na zakupy, a raczej polowanie na okazje, spokojnie przymierzałam ciuchy, a wieczorem poszłam na swoje zajęcia, chciałam iść na basen,ale zapomniałam gdzie mam kostium i wylądowałam znów na ćwiczeniach,dziś chyba się przejdę znów na zakupy, tym bardziej,że pogoda już dużo przyjemniejsza. Macie rację z tym wyjazdem dziewczyny, w końcu w domu też może mi sufit na głowę spaść, i co wtedy? Przeniosę się do ogrodu? Asiu już mam nadzieję remont na ukończeniu? Wczoraj chyba w całej Polsce była taka upalna pogoda, chodziłam jak pijana, nie lubię aż takich upałów. Madziu wspaniale,że wróciłaś pełna pozytywnej energii :) Julka wspaniałej pogody i lenistwa, przyda Ci się:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Julia życzę miłych wakacji Agata ja muszę mieć indywidualną po zakończeniu tej pewnie znowu wrócę do współuzależnionych Nie wiem czy w wawie sątakie zbiorowe terapie. muszę się podpytać dużo zdrówka dla męża Aniu czy masz jeszcze jakieś plany wakacyjne czy już do pracy? Michalinka ja mam parkę synek 4,5 a córcia 2lata i 7mieś fajnie że potrafisz wypoczywać ja mam z tym problem ale to też mam przez męża bo on twierdzi że ja nic nie robię nie martw się wyjazdem przecież nie jedziesz sama a teraz czas tak szybko ucieka że się nie obejrzysz jak te trzy dni miną Magda cieszę się że urlop się udał supet że masz dobre samopoczucie oby tak dalej u mnie średnio jakoś dziwnie dziś się czuję gorzej niż pi wczorajszym upale

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam :) Madziu bardzo się cieszę, że sobie wypoczełaś i wróciłaś z tak dużą energią super. Próbowałaś wielu nowych rzeczy, dobrze się czułaś to bardzo ważne. To Ci doda teraz siły w Warszawie :) Bogusiu takie huśtawki w trakcie leczenia się zdarzają i są czymś zupełnie normalny. Wiele z nas tu albo zakończyło terapię (ja, Jula) albo wciąż uczęszcza ale od dłuższego czasu (Joasia,Michalinka) więc czasem może się wydawać, że lepiej sobie radzimy ale to jest kwestia czasu i powiem Ci że ja mimo tego że już zyskałam dużą samodzielność i dobrze sobie radzę w obcym kraju i kulturze to czasem gdzieś jakiś lęk o sobie przypomni, są gorsze dni i pewnie jeszcze będą się zdarzać ale trzeba robić swoje. A jeszcze rok temu miałam dużo lęku, objawów somatycznych, duże huśtawki w samopoczuciu także to wszystko powolutku się wycisza. Nie przejmuj się tymi huśtawkami dziś gorzej a jutro może być dużo lepiej. Michalinko dołączam się do dziewczyn nie rozmyślaj zbyt dużo. Będziesz z rodziną, bliskimi Ci osobami a przecież wszędzie są szpitale, pogotowia, apteki no i wszędzie można paść czy to w Sandomierzu czy we własnej kuchni dlatego warto zaryzykować bo jak Jula mówi ryzykujemy tylko polepszeniem samopoczucia. A poza tym świetnie sobie radzisz- samodzielne zakupy potem sport świetnie. Joasiu ja was rozumiem z tymi temperaturami i powiem Ci ja też się nie raz gorzej od tego słońca czuję. Serce wali, człowiek się poci, męczy się byle czym. Ale zobaczysz u was za kilka dni pewnie temperatura opadnie i da wam wytchnienie. Ja dziękuje za zainteresowanie moim mężem :), na szczęście dziewczyny zabieg nie był jakiś poważny tylko teraz mąż na słońce musi uważać i na razie taki trochę niepełnosprawny jest. Dziś pojechaliśmy na zdjęcie opatrunków, to wszystko trzeba odpowiednio myć itd. do tego leki, specjalne jedzenie więc trochę zabawy z tym jest ale najważniejsze, że się lepiej czuje :). Mąż siedzi w domu a ja robię zakupy sama więc to też dla mnie jakiś plus bo i samotne wychodzenie ćwiczę i język od razu :). A dziś nawet wybrałam się na ten nasz wielki, gwarny bazar. Pierwszy raz sama. Troszkę się zastanawiałam jak to będzie ale postanowiłam przyjąć wszystko jak jest. I powiem wam dość na luzie. Spokojnie się przechadzałam, porównywałam ceny, wygląd itd. Kupiłam owoce, warzywa. Poradzilam sobie i z dogadaniem się i też czułam się dość dobrze, całkiem przyjemnie mi się kupowało na tym bazarze mimo tłumu wąskich alejek, gwaru. :) Pozdrawiam dziewczyny miłego dnia i oby upały wam zelżały ;)

Odnośnik do komentarza

Upał nie opuszcza... Byłam na basenie, chodzę na takie zabiegi spa, relaks. Ale ogólnie jestem przed okresem, już naprawdę kiepsko się czuję, ale skoro jestem na wakacjach to jakoś chcę skorzystać. Chociaż wiadomo, denerwuje mnie już wszystko... Michalina spokojnie, na pewno wyjazd się uda. Asiu te zmiany są najgorsze, wczoraj burze, dziś znów upały jak w Afryce:( Agata jeszcze raz zdrówka dla męża, zazdroszczę Ci takich bazarków:) Bogusia mój synek jest w takim samym wieku, a córcia trochę młodsza, Lilka ma 2 lata i 2 miesiące. Ciężko teraz nadążyć za nimi:)

Odnośnik do komentarza

Bogusiu ja już takich konkretnych planów na wakacje nie mam, może najwyżej jakieś jedno, maksymalnie dwudniowe wypady w weekendy. Teraz to raczej o remoncie i urządzaniu mieszkania myślimy i na to idzie najwięcej czasu i energii. Staram się cieszyć tym, że jeszcze ten tydzień mam wolny i mogę pospać dłużej niż do 6 ;) Mam nadzieję, że Twoje samopoczucie jest już lepsze? Te zmiany pogody naprawdę potrafią dać w kość. Julka a u mnie od wczoraj chłodniej, 23-25 stopni i pochmurno na zmianę ze słońcem, ale oddycha się zdecydowanie łatwiej, a jak zawieje to nawet chłodno jest. Mam nadzieję, że u Ciebie też upały odpuszczą. Zazdroszczę zabiegów spa, ja jakoś zawsze mam te wakacje takie intensywne, że praktycznie nie zdarza mi się tak sobie po babsku poleniuchować, muszę kiedyś spróbować :) Agata to faktycznie niezłą szkołę samodzielności masz teraz, ale radzisz sobie świetnie, oby tak dalej :) Niedługo będziesz płynnie mówić, w takim bezpośrednim kontakcie z językiem najszybciej przyswaja się wiedzę. Michalinko i jak drugi dzień zakupów? Asiu co u Ciebie? Ja wczoraj miałam spokojny, leniwy dzień z chłopakiem, za to dziś od rana aktywnie, byliśmy w tym nowym mieszkaniu dogadać z majstrami parę rzeczy, a potem w sklepie budowlanym po panele - pierwszy poważny zakup zrobiony. Wieczorem jadę z koleżankami z pracy do naszej szefowej, która niecały miesiąc temu urodziła córeczkę na krótkie spotkanie i zobaczyć małą, więc zapowiada się sympatycznie. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Czytam Was dziewczyny ciągle, ale ostatnio nie mam jakiejś ochoty na pisanie, nie wiem dlaczego :( Julka udanych wakacji życzę, Ty to już całkiem zdrowa kobietka jesteś... kiedy wracasz?:) Aniu ciesz się wolnym ja od wczoraj znów w pracy po tygodniowym urlopie nie chciało mi się bardzo, znów problem ze wstawaniem, ale weekend na szczęście całkiem mam wolny.Ps. Chyba troszkę się pogubiłam odnośnie mieszkania. Będziecie mieszkać z chłopakiem razem, ale to wynajmujecie? chyba nie bo remont... kupiliście ? hmm :) cieszę się że będziecie mogli razem spędzać więcej chwil, powiem szczerze że ja gdy zamieszkałam z chłopakiem dowiedziałam się o nim sporo więcej.. ehh :D Michalinka na wakacjach... Agatka jak zwykle do przodu;) Bogusiu jak Twój dzisiejszy dzień minął? u mnie raczej leniwie.. z pracy i do pracy oczywiście rowerkiem miejskim, po drodze zakupy w Rossmannie. Pełny luz. Lekkie odrealnienie mi dokucza, no ale staram się to zlewać. Chłopak wybył z kolegą na mecz, a ja sobie sama siedzę i leniuchuję :D We wrześniu czeka mnie obrona licencjatu, już się stresuję powoli... Buziaki

Odnośnik do komentarza

Magda nie wynajmujemy, to jest mieszkanie mojego chłopaka, które odziedziczył po babci, od paru lat było wynajmowane studentom, tak więc teraz żebyśmy mogli tam zamieszkać trzeba zrobić generalny remont :) Dlatego wprowadzimy się dopiero we wrześniu. A obroną licencjatu się nie denerwuj, ja pamiętam swoje nerwy i dramatyczne kucie przed obroną magisterki, a było naprawdę przyjemnie (i to nie tylko u mnie, praktycznie wszyscy z mojego roku tak to wspominają). Na pewno będzie ok. Ciesz się wolnym wieczorem ;)

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny trzymajcie za mnie kciuki, ja wiem,że to może mały dystans i krótki termin,ale to pierwszy większy wyjazd poza dom odkąd zachorowałam,więc trochę to przeżywam. Z jednej strony cieszy myśl,że to rodzina,a z drugiej boję się,że coś zobaczą... Madziu obroną się nie martw, to naprawdę sympatyczne zakończenie studiów, choć wiadomo na początku człowiek się stresuje:) Aniu świetnie,że macie możliwość wspólnego zamieszkania i to we własnym mieszkaniu:) Tym bardziej,że mówiłaś,że w domu nie masz wystarczającego wsparcia. Agata ćwicz samodzielność, pewnie już świetnie mówisz po turecku:) Julka taki pełen relaks widzę u Ciebie? Super:) Asiu a u Ciebie koniec remontu już? Bogusia to ja mam córeczkę w takim samym wieku, tą starszą:) No dziewczyny, czas się zbierać:)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam :) Michalinko w takim razie mocno trzymam kciuki. To na ile jedziesz? Sandomierz jest niedaleko mojego rodzinnego miasteczka gdzie mam rodziców i też mam w Sandomierzu wujka ciocie i kuzynostwo także znam dobrze te tereny :). Będę o Tobie myśleć jak tam spacerujesz i jestem przekonana że nawet jak nie będzie super wszystko świetnie to i ta sobie poradzisz :) i gratuluje Ci tego że podnosisz poprzeczkę i robisz kolejne rzeczy to będzie Twój kolejny krok do zdrowia :). A rodzina wiesz ja też zawsze myślałam że ludzie coś zobaczą, że mnie skrytykują ale prawda jest taka że my na prawdę potrafimy się świetnie maskować a w razie czego można przecież powiedzieć że mi słabo, przed okresem jestem czy coś w tym stylu każdy ma gorsze dni, gorzej się czuje tylko nam się wydaje że to zrobi na innych wrażenie. Aniu super, że zdecydowaliście się i podjęliście kroki do wspólnego zamieszkania i mieszkanie po babci więc będziecie na swoim :) urządzicie się tak jak chcecie i nikt wam nic nie będzie mówił. Oj a urządzanie mieszkanka to na prawdę super rzecz zwłaszcza swojego pierwszego :). Jestem też przekonana podobnie jak Michalinka że to będzie dla Ciebie z korzyścią bo niestety ale w miejscu, w którym nie jest nam dobrze nie czujemy się kochana i bezpieczne nie dochodzimy też sprawnie do zdrowia. Otoczenie koło nas jest bardzo, bardzo ważne :). Fajnie że dążysz do swoich marzeń planów brawo :). Asiu co tam u Ciebie? Jula ja to od czasu do czasu uwielbiam takie oderwanie się i totalny relaks pakiet spa baseny musi być Ci tam bardzo dobrze :) tylko tego napięcia przed okresem nie zazdroszczę, oby szybko minęło.. Mój mąż czuje się coraz lepiej, coraz lepiej sobie też radzi i powolutku więcej normalniej może jeść. Ja codziennie robię zakupy w jednym markecie to już mnie rozpoznają zawsze zagadają coś miłego powiedzą :). A zdecydowaliśmy dziewczyny że już na prawdę powyżej uszu mamy tych upałów (wczoraj było 37 w cieniu :/) i jutro wieczorem mąż szwagierki zawiezie nas za miasto do letniego domku i tam będziemy siedzieć do końca sierpnia. Mieliśmy jechać do rodziny w przyszłym tygodniu na końcówkę Ramadanu ale w tym rejonie dziewczyny jest jeszcze cieplej a nie ma tam dostępu do morza i jest tak okropnie gorące powietrze że swierdziliśmy że odpuszczamy. Trochę mam małego stresa bo to taka mniejsza typowo wypoczynkowa miejscowość i nie będziemy mieć auta Wszędzie komunikacją lub na piechotę. To mi nawet tak nie przeszkadza tylko martwię się że wiecie jakby coś się stało to jak na pogotowie dojechać czy coś ale staram się odpędzać jakieś takie dziwne myśli...Będę mieć am internet trochę wolny ale co jakiś czas na pewno będę pisać :). Przede wszystkim ten nasz domek jest zacieniony i w ciągu dnia jest przyjemny chłodek, do morza 15 minut piechotką a wieczorami jest tam taki klimat że wieje i nawet czasem coś na ramiona trzeba zarzucić a ja tak się stęskniłam za tym żeby choć troszkę było mi chłodno że chyba nawet ten brak auta jestem w stanie przeboleć :D Pozdrawiam was serdecznie :)

Odnośnik do komentarza

Michalinka trzymamy kciuki :) Agata widać,że w Turcji czujesz się jak w domu:) Julka to brzmi super, takie spa:) Aniu współczuję tego remontu, my robiliśmy tylko łazienkę i mówiąc szczerze zupełnie nas to wypompowało, niby mała rzecz, a 10 dni wyjęte z życia. Jutro wielkie sprzątanie nas czeka, już się cieszę.... Madziu świetnie,że masz tyle energii po powrocie:) Bogusia co u Ciebie? A u mnie? Ogólnie żyliśmy remontem, już porządki i weekend - mam nadzieję już spokojnie, bez tego bałaganu. Tylko w zasadzie cały czas byłam w domu, i mnie to martwi, Wy tak szalejecie z wyjściami a ja gotowałam mężowi i robotnikowi... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalinko to trzymam mocno kciuki, ale jestem przekonana że będzie dobrze i że będziesz miło wspominać ten wyjazd :) Agata Twój wyjazd zapowiada się cudownie, ten brak samochodu na pewno Ci nie przeszkodzi ;) Asiu no niestety taki urok remontów, zostaje po nich masa sprzątania, ale za to macie piękną łazienkę. My akurat łazienki aż tak bardzo ruszac nie będziemy, bo to dość drogi interes, a do kupienia mamy wszystko: od farb, przez meble, po rzeczy typu garnki, żelazko, pościele itd. Ja dziś cały dzień spędziłam z chłopakiem, najpierw u niego w domu, a potem na długim spacerze. Jutro po poludniu przywiozą nam te panele, znajomi pomogą nam je wnieść na górę. Ale wiecie, piszecie że fajnie się samodzielnie urządzać, tylko tu jest problem - ojciec mojego chłopaka strasznie się zaangażował w pomoc nam, i z jednej strony to jest super, bo wziął na siebie np. Sprawdzenie instalacji wodnej, wymianę rury w łazience itd., ale z drugiej do wszystkiego się wtrąca, zawsze jak jedziemy Do marketu budowlanego to koniecznie chce jechać z nami, ciągle nas pogania, czemu jeszcze nie kupiliśmy farb (a malarz wchodzi w ostatnim tygodniu sierpnia), każdy nasz pomysł ocenia, jeździ nawet bez nas po sklepach i np wysyla MMS-y z drzwiami albo jakimiś innymi elementami wyposażenia… poza tym jest w tym mieszkaniu codziennie, ciagle coś tam kombinuje. Nie chcę, żebyście myślały że jestem niewdzieczna albo coś, ale po prostu uważam, że tak nie powinno być, w końcu to my mamy tam mieszkać! Nie wiem, co zrobić, póki co kompletnie straciłam ochotę do urządzania czegokolwiek :/ Może Wy macie jakiś pomysł?

Odnośnik do komentarza

Aniu to zależy kto za to płaci-jeżeli jego rodzice Wam pomagają, to raczej ich wtrącania nie da się uniknąć, a jak nie, to wtedy trzeba delikatnie im powiedzieć,że cenicie ich pomoc, że jesteście wdzięczni,i na pewno jak pojawi się problem to się do nich zwrócicie o pomoc,ale na razie chcielibyście sami urządzić mieszkanie, pierwsze mieszkanie. To jak z weselem, my płaciliśmy sami, więc rodzice nie wtrącali się w nasze sprawy, ale już jak brat męża się żenił, to organizowali mu teściowie, i niestety nie obyło się bez wtrącania i robienia pod siebie, a nie tak jak chcieliby młodzi. Asiu niestety remont łazienki i kuchni jest najbardziej uciążliwy, ale już koniec. teraz możesz zrobić sobie prawdziwe spa w nowym wnętrzu:) Agata opis tej miejscowości brzmi cudownie :) Mam nadzieję,że wyjazd przyniesie same pozytywne wspomnienia:) Michalina mam nadzieję,że dojechałaś szczęśliwie i świetnie się bawisz:) Madziu nie stresuj się obroną, to naprawdę fajna uroczystość, skończysz studia:) Na pewno świetnie dasz sobie radę. Ja wiadomo lekko się stresowałam,ale byłam dumna i wiedziałam,że pracę napisałam sama i wiem co w niej jest i nikt mnie nie zaskoczy:) Bogusia co u Ciebie? U mnie pogoda taka sobie, miały być upały, a tu takie chmury, deszcze itp. Ale wychodzimy, dużo czasu spędzamy na spacerach itp. Niestety przez te podróże i emocje coś mi się z cyklem poprzestawiało i okres się spóźnia, już mnie to męczy, nie znoszę tego czasu przed.... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam :) No my już jesteśmy od kilku godzin. Fajnie słoneczko i cieplutko ale w domku przyjemny chłodek wiatr delikatnie wieje, świerszcze cykają, wszędzie dookoła ogródki i takie domeczki jak nasz do drogi głównej dość daleko więc odpoczynek też od smrodu spalin. W ogródku na drzewku nam wyrosły 3 gruszki :). Przyjemnie...autem staram się nie martwić myślę o tym że gdyby coś to zadzwonimy po taksówkę i pojedziemy na pogotowie. Ja wiem dziewczyny że to jest dziwne i w zasadzie nie czuje jakiegoś lęku ale wciąż czasem muszę się tak myślowo *zabezpieczyć*. Wieczorkiem jak już zajdzie słonko wybierzemy się na spacer i na małe zakupy. Asiu remont wiadomo jak trwa i jak się mieszka w mieszkaniu podczas remontu to jest ciężko ale pewnie teraz łazienkę macie pierwsza klasa :). Jula mi się też tak czasem okres rezregulowuję to się spóżnia, to za długo trwa też tego nie lubię ale chyba nic na to nie poradzimy :(. Madziu wiadomo stresu przed magisterką, czy jakimiś innymi ważnymi wydarzeniami nie da się uniknąć ale ja też mam takie doświadczenie jak dziewczyny. Jak pracę sama napisałaś i trochę się pouczysz to nie ma żadnej opcji żeby tego nie zaliczyć. Spokojnie będzie dobrze i póżniej z usmiechem będziesz wspominać :). Aniu tu w pełni zgadzam się z Julą wszystko zależy kto płaci no bo skoro oni wykładają kasę to nie możecie wyjść na zasadzie: kasa na stół a póżniej Państwu już dziękujemy. Niestety niektórzy mają takie charaktery że myslą, iż wiedzą najlepiej i dla waszego dobra wam wspaniale pomagają :) a wyprowadzenie ich z blędu skutkuję śmiertelnym obrażeniem się...Tu raczej trzeba zacisnąć zęby i jedynie Twój chłopak może z nimi pogadać ale tak żeby to wyszło tylko z jego strony coś na zasadzie właśnie że jesteśmy wdzięczni za pomoc i doceniamy to co dla nas robicie ale w związku z tym że wy będziecie tam mieszkacie to chcecie mieć większy wplyw i ostateczną decyzję na to co tam będzie się znajdować...a jeśli oni nie wypłacają pieniędzy to możecie już mocniej zwrócić uwagę że bardzo doceniacie pomoc ale to wasze mieszkanie chcecie sami zdecydować ale w razie czego będziecie pytać o rady i pomoc. I faktycznie możecie zadzwonić z 2 razy zapytać o radę w jakiejś mniej istotnej sprawie tak żeby ten jego ojciec nie poczuł się olany :). Mam też dziewczyny takie pytanie do was, chciałabym abyście to obiektywnie oceniły bo jeśli pogadam ze znajomymi to oni zawsze bedą z góry po jakiejś stronie...a chodzi mi o mnie i mojego męża. Przenieśliśmy się tu no prawie już 4 miesiące temu i mam takie wrażenie, że jakoś się od siebie oddalamy. W Polsce zawsze wydawało mi się że nie mamy jakoś dużo czasu dla siebie ale to przez pracę męża no ale jak był czas to robiliśmy dużo rzeczy wspólnie, były jakieś romantyczne kolacje spacery, podróże wiecie o co chodzi.Myślałam że jak się tu przeniesiemy to dopóki mąż nie znajdzie pracy to właśnie będziemy mieć czas na to żeby więcej ze sobą pobyć itd...a jakoś tak dziwnie to wygląda. Jeszcze jakiś pierwszy drugi miesiąc było dośc fajnie a ostatnio to mam wrażenie jakby mąż traktował mnie jako żonę z którą jest co najmniej 20 lat. Ja już z 2-3 razy rozmawiałam na ten temat z moim mężem ale on się z jednej strony zasłania tym że tu jest taka kultura że się ludzie jakoś szczególnie nie obściskują i drugie że on jest zestresowany tymi porażkami w związku z szukaniem pracy i tym że kasa się kończy. To może i jest wiarygodne ale wciąż czuje się jakoą tak nieprzekonana. Odkąd tu przyjechaliśmy to mąż kupił mi jednego kwiatka (na rocznice ślubu) praktycznie nigdzie nie wychodzimy- kilka razy jak była u mnie koleżanka i to tyle. Z jednej strony ok musimy oszczędzać i ja to rozumiem ale mieszkamy w pięknym mieście wystarczy zaprosić ukochaną osobę na spacer brzegiem morza i już jest przyjemnie bez wydawania jakichkolwiek pieniędzy. Tylko wiecie ja bym chciała żeby to on mnie zaprosił, żeby on wyszedł z jakąkolwiek inicjatywą. A tu jeśli coś robimy to z mojej inicjatywy np. długo go musiałam namawiać zeby przyjechac tu gdzie od dziś jesteśmy. Kilka razy męża o różne rzeczy prosiłam- np. żeby zawiózł rowery do naprawy żebyśmy zaczęli jeżdzić, żeby pojechać w jedno z miejsc które chciałam zwiedzić...oczywiście nic...Do tego jeszcze ten zabieg mógł zrobić go chociażby we wrześniu (to nie jest kwestia zdrowotna tylko estetyczna) w ogóle uważam że to nie czas na wydawanie kasy na takie rzeczy ale ok pomińmy ale zrobił to akurat teraz gdzie wiedział jak już czekam na przyjazd tutaj a on nie może teraz cały miesiąc wychodzić na słońce dlatego wyjście na plaże tu dla mnie też odpada bo sama nie pójdę (nie chodzi o lęk tylko o to że tu sama blondyna na plaży raczej nie bardzo :/). Wiecie dziewczyny zaczynam ostatnio tak sobie mysleć że dużo dla męża zrobiłam i poświęciłam, najpierw przeniosłam się do miasta w którym on pracował zostawiając swoje plany, a teraz zostawiłam wszystko i przeniosłam się do innego kraju. Zawsze wydawało mi się że mąż też dużo dla mnie robi i mógłby zrobić ale teraz zaczynam mieć pewne wątpliwości. Bo skoro ja poświęciłam tak dużo a jemu ciężko jest sprawić mi przyjemność jakaś drobną rzeczą to chyba mam powody do niepokoju. Nie wiem dziewczyny w ogóle przepraszam że tak piszę ale na ten temat nie mam za bardzo z kim pogadać obiektywnym. Nie wiem dziewczyny czy przesadzam czy też się bardzo pomyliłam względem mojego męża...

Odnośnik do komentarza

Cieszę się Agata,że tak fajnie u Was w tym domku :) Co do męża, wiele po ślubie się zmienia. Ja mam prawie 10 letnie doświadczenie i moja jedyna rada- o każdej sprawie trzeba rozmawiać. Musisz mu często, nawet do znudzenia mówić czego oczekujesz, i słuchać czego on oczekuje od Ciebie, w ten sposób dowiecie się jak widzicie Waszą przyszłość i czy te wyobrażenia się pokrywają. Ja za moim mężem też wyjechałam z kraju, przepłaciłam to nerwicą, ale wiem,że wynikło to z tego,że zabrakło mi odwagi by powiedzieć-nie chcę jechać-mam dobrą pracę, małe dziecko, rodzinę. Zamiast tego był ślepy entuzjazm i przekonanie,że razem będzie super. Także Agata, rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, nawet gdy on nie chce już słuchać. Julka znam taki ból,mam nadzieję,że to spa dostarcza Ci dużo radości :) Michalina mam nadzieję,że wszystko w porządku i odpoczywasz? Aniu popieram w pełni to co napisały dziewczyny-nawet jeżeli rodzice Was nie wspierają, poproście o radę, choćbyście i tak mieli zrobić inaczej, ważne by poczuli się potrzebni. A u mnie sprzątanie, ale już na półmetku. Byłam dziś u kosmetyczki, musiałam się odprężyć. Potem zakupy, zaszłam do sklepu z bielizną, chciałam jakiś kostium nowy zabrać na Mazury, spędziłam takie fajne popołudnie:)

Odnośnik do komentarza

Dzięki dziewczyny za odpowiedzi, rzeczywiście nie wyjaśniłam: za wszystko poza wymianą rury w łazience i przerobieniem przez stolarza jednej z szaf płacimy sami, gdybyśmy mieli się przeprowadzać na koszt rodziców to pewnie już dawno mieszkalibyśmy razem. Właśnie dlatego tak mi przeszkadza to wtrącanie się, bo w końcu to my wykładamy nasze oszczędności i mamy jakąś wizję tego jak to wszystko ma wyglądać, a ojciec mojego chłopaka tak się wtrąca... Tutaj chodzi też o to, że on pracował w firmie budowlanej długie lata i ma bardzo duże doświadczenie, co oczywiście bardzo doceniamy oboje, ale to naprawdę nie znaczy, że musi decydować czy taki kolor ścian będzie ok, czy nie i gdzie postawimy łóżko (i że mamy kupić tapczan, a nie łóżko, bo łóżko zajmie za dużo miejsca w pokoju). Ale już dzisiaj chłopak miał małą pogadankę ze swoim ojcem na ten temat, zobaczymy co to będzie dalej. Póki co dzisiaj sam pojechał kupić drzwi, bez ojca, więc może będą jakieś skutki tej rozmowy. Julka mam nadzieję, że okres wkrótce nadejdzie i się uspokoisz, te dni przed potrafią nieźle dać w kość. Ale staraj się możliwie jak najbardziej skorzystać z wolnego, odprężyć się - od tego są wakacje :) Agata doskonale rozumiem to myślowe zabezpieczanie się, też tak ciągle mam, choć w coraz mniejszym stopniu. Na pewno będzie wspaniale, Twój opis miejsca, gdzie jesteście brzmi jak opis jakiejś rajskiej wyspy :) A co do męża, to zgadzam się całkowicie z Asią, rozmowa to podstawa, do znudzenia, nawet kiedy już i Tobie, i jemu nie chce się gadać - facet nie domyśli się, o co chodzi kobiecie, jeśli ona mu tego nie wytłumaczy i nie ma innego sposobu, żeby do niego dotrzeć niż szczera (ale spokojna, bez zbędnych emocji czy wyrzutów) rozmowa. Może on faktycznie jest spięty i czuje się niedowartościowany przez ten brak pracy, a może to też trochę wpływ kraju, w jakim jesteście i tamtejszej kultury - to naprawdę może mieć znaczenie. Koniecznie porozmawiajcie, trzymam kciuki, żeby było ok. Asiu gratuluję fajnego, relaksującego dnia, należał Ci się ten wypoczynek :) Ja dzisiaj z rana wybrałam się do centrum handlowego na zakupy, ale powiem Wam, że o ile samo dotarcie tam odbyło się bez problemu, to w środku średnio się czułam, tzn nie pojawił się lęk, ale jakaś taka byłam jak pijana, czułam dyskomfort. Może to dlatego, że po paru chłodniejszych dniach dzisiaj wrócił upał, w cieniu było 32 stopnie i powietrze tak ciężkie, że nożem można by je kroić, ale rzeczywiście było mi jakoś tak dziwnie. Mimo to prawie godzinkę chodziłam po tamtejszych sklepach (w sumie mimo że galeria duża, to tylko z 3-4 sklepy tam są godne uwagi jak dla mnie) i kupiłam parę mocno przecenionych ciuszków. Co ciekawe, w samych sklepach i przymierzalniach było ok, tylko jak szłam tą galerią to tak jakoś dziwnie. No ale starałam się nie zwracać na to nadmiernej uwagi. Potem wróciłam do domu na obiad, a po południu pojechaliśmy do nowego mieszkania czekać aż przywiozą panele. Było z nami 3 kolegów jako pomoc i o dziwo, mimo że upał wcale nie zelżał, a na miejsce jechaliśmy normalnie komunikacją miejską czułam się normalnie. Załatwiliśmy wszystko sprawnie, potem posiedzieliśmy jeszcze chwilkę w tym mieszkaniu na plotkach, a że było gorąco to spontanicznie zdecydowaliśmy że idziemy do centrum na piwko. Po drodze zatrzymaliśmy się w knajpce coś zjeść i mimo tłumu ludzi i baaardzo dusznego pomieszczenia też czułam się dobrze, podobnie później, nad rzeką na piwku (ja co prawda piłam wodę na wszelki wypadek, ale w sumie chyba niepotrzebnie, bo było zupełnie ok). Ogólnie więc dzień udany, mimo średniego początku. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu w takim razie mam nadzieję,że rozmowa chłopaka z jego tatą podziała. Choć pewnie fakt,że jest on budowlańcem ma tutaj wielkie znaczenie, i pewnie myśli-oni są młodzi, a ja na tym zjadłem zęby to im pomogę, a raczej wyręczę. Ja bym z ojcem poszła na zakupy od czasu do czasu, posłuchała rad, a potem swoje racje powiedziała i może tak źle nie będzie:) A upały rzeczywiście męczą.... Agata ja Ci powiem tyle-nie wierzę,że są pary rozumiejące się bez słów, w te dwie połówki pomarańczy idealnie dobrane, czy jedna dusza w dwóch ciałach... Wszystko trzeba wypracować rozmową i to jedyna metoda. U Was jest trudniej, bo dzielą Was różnice kulturowe, religijne itp. Choć może wydawać się to głupie trzeba dopomnieć się o tego kwiatka, czułość itp. Zapewne Twój mąż miał inne doświadczenia, inaczej był wychowany i widział inne zachowanie wobec kobiet, więc nie ma innego sposobu jak rozmawiać, przypominać i jeszcze raz rozmawiać. Asiu na pewno taki dzień był bardzo udany:) Bogusia, Madzia co u Was? Michalina i jak wypad się udał? Wczoraj cały dzień byliśmy poza *domem*, coś mnie tam zaboli od czasu do czasu, ale cóż taki urok bycia kobietą. Choć już mnie męczy to czekanie:( Ale wychodzę, latam po mieście, a wczoraj to nawet sama szalałam na mieście, bo mężowi już się nie chciało iść na spacer, to poszłam sama. miłego dnia:)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Przede wszystkim dziękuje wam dziewczyny za zrozumienie i fajne rady. Napisałam to wszystko tak spontanicznie, potem nawet myślałam że może nie potrzebnie ale czytając dziś wasze odpowiedzi czuje się na prawdę dobrze, bardzo wam DZIĘKUJE. Przede wszystkim chciałam się z wami podzielić bo już trochę znam to forum i wiem że potraficie pisać bez zbędnych emocji obiektywnie. Gdybym wyżaliła się koleżanką najprawdopodobniej usłyszałabym: o widzisz no tak myślałyśmy, wracaj do Polski itd...Mama to z koleji wszystkim się przejmuje więc też ciężko jej się zwierzyć dlatego jeszcze raz dziękuje. Macie rację dziewczyny rozmowa, pogodzenie różnic między nami i nawet upominanie się o swoje. Wczoraj porozmawiałam z mężem trochę nas oboje emocje poniosły i na początku się gorąco poklóciliśmy (ja to też czasem jestem taki choleryk) ale potem uspokoiliśmy się oboje poszliśmy na długi spacer i spokojnie rzeczowo pogadaliśmy. On też powiedział mi o tym co czuję i dzięki temu lepiej się zrozumieliśmy. U nas co jakiś czas przez te właśnie różnicę o których pisałą Jula jest *gorąco* dlatego czasem dochodzi do takich kumulacji i potem musimy sobie wiele rzeczy znów poukładać i przypomnieć sobie pewne rzeczy. Ja wiem że czasem mam wciąż takie myślenie a powinnien się domyślić, gdyby mnie kochał zrobiłby to i tamto itd. nie mówię a oczekuję i potem emocje mnie zalewają..wiem że trzeba nad tym pracować i macie rację facet się nie domyśli zwłaszcza u nas gdzie inna kultura inne wychowanie, trzeba po prostu komunikować swoje oczekiwania i już. Po wczorajszej rozmowie jest na pewno lepiej ale wiem, że dużo pracy i pewnie nie jedne takie emocje jeszcze przed nami...Mój mąż też dawno temu wyjechał za granicę najpierw 8 lat uczył się i mieszkał w Japonii a potem 5 lat był w Polsce i tak jakby są w nim dwie osoby. Z jednej strony jest otwarty na inność, tolerancyjny, ciekawy ale gdzieś w środku tkwią w nim takie dziwne zakorzenione głęboko poglądy które się czasem manifestują i głównie te utkwione gdzieś głęboko schematy są problemem, ja też mam pewne naleciałości kulturowe tu nie akceptowane więc bywa ciężko ale tak jak mówicie rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Asiu po tym remoncie i sprzątaniu należał Ci się relaks. A kiedy się na Mazury wybieracie? Aniu bardzo dobrze że Twój chłopak porozmawiał, co jakiś czas poproście go o jakąś radę ale wiadomo to do was należą ostateczne decyzję. A co do takich zmiennych emocji to nie należy zwracać uwagi. Czasem nie jesteśmy w stane zrozumieć dlaczego akurat teraz i tu pojawił się lęk, może o czymś pomyślałyśmy nawet nie świadomie i lęk pojawił się właśnie nie wiadomo z jakiego powodu. Najważniejsze że wychodzisz, radzisz sobie te lęki mogą się jeszcze pojawiać ale przy takiej Twojej postawie będą coraz rzadsze. A co do upałów to my nie jesteśmy przyzwyczajeni i przy takich temperaturach wiele osób czuje się żle-skacze ciśnienie, robi nam się słabo itd. także jak dla mnie to zupełnie normalne. Jula brawo że w zasadzie nic Cię już nie ogranicza. Mąż nie ma ochoty na wyjście to idziesz sama dobrze sobie radzisz i dobrze się czujesz, nawet mimo tego oczekiwania na okres którego chyba żadna z nas nie znosi.. Pozdrawiam was i dziękuje jeszcze raz za wsparcie :)

Odnośnik do komentarza

Witam:) Ja już z powrotem,mieliśmy wyjechać szybciej, ale upał był taki,że dopiero o 21 zebraliśmy się do domu. Ogólnie wyjazd na plus, tylko czwartek był mocno nerwowy, i droga, i sam pobyt, w piątek 9 godzin byliśmy poza *rodziną* i było super, wczoraj trochę zwiedzania, trochę grillowania. Nie było tak źle:) Agata w zasadzie małżeństwo to zbiór dwóch osób wychowanych nawet czasem w jednym kraju, ale zupełnie inaczej. Czasem i życia nie starczy żeby się dotrzeć, dlatego jedynie rozmową można coś osiągnąć. Cieszę się,że u Was podziałało:) Julka sama w obcym miejscu? Brawo:) Asiu pewnie wypoczywasz po remoncie?:) Aniu mam nadzieję,że *teść* nie będzie już taki nachalny, ale od czasu do czasu w imię dobrych relacji warto popytać go o jakiś drobiazg, ale tak by czuł się doceniony:) Madziu, Bogusiu co u Was, upał dalej męczy? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Julka szalejesz, sama biegasz po mieście - po raz kolejny widać, że funkcjonujesz już zupełnie jak zdrowa osoba. Agata cieszę się, że porozmawialiście, mam nadzieję, że dojdziecie do porozumienia. Kultura to jedno, ale tak jak napisała Michalinka, można się wychować bardzo blisko siebie, ale w innej rodzinie, z innymi tradycjami i już bywa, że trudno się dogadać, więc to po prostu kwestia dotarcia się. Trzymam za Was kciuki :) ze swojego doświadczenia mogę tylko podpowiedzieć, żeby unikać sytuacji, w których z takiej rozmowy wyjdzie kłótnia i wyrzucanie sobie nawzajem różnych rzeczy, które do tej pory w sobie tłumiliście - to jest przepis na katastrofę ;) Czasami lepiej poczekać jeden dzień i pogadać na spokojnie. Mam nadzieję, że mimo tych początkowych trudności Twój pobyt w tym domku upłynie miło i spokojnie. Michalinko cieszę się, że nie było tak źle jak się obawiałaś, kolejne pozytywne doświadczenie na Twoim koncie. Ja wczoraj spędziłam znowu spokojny dzień u chłopaka w domu, bo się biedak trochę przeziębił i nie bardzo mógł gdzieś wyjść. Dzisiaj po południu planujemy spotkanie ze znajomymi, no a jutro już do pracy... Powiem Wam, że chyba mam w sobie coś z pracoholika, bo od środy, odkąd zobaczyłam się z dziewczynami z którymi pracuję ciągle myślę o zadaniach, które czekają na mnie po powrocie. Nie umiem tak całkowicie tego wyłączyć, od czwartku mam przez to problemy ze snem, bo kiedy kładę się do łózka wyświetla mi się dłuuga lista rzeczy do zrobienia i nie potrafię sobie przetłumaczyć, że to dopiero w poniedziałek... Przez to trochę zepsutą miałam tę drugą, powyjazdową część urlopu i teraz też jestem spięta, mimo że cały dzień wolnego mam jeszcze przed sobą. Muszę się nauczyć bardziej wyluzowywać :/

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Aniu, to zrozumiałe, że myślisz o tym co w pracy, pewnie nie chce Ci się jak to po urlopie? :) Julka gratuluję, Ty chyba jak i Agata nie macie z niczym już problemu :) Michalinka gratuluję, wyjazd się udał, kolejny krok do przodu :) U mnie po staremu. Teraz jestem w Kozienicach, w piątek byliśmy ze znajomymi z klubie, prawie cała noc poza domem, daleko a ja czułam się super, czy to alkohol tak mnie rozluźnił? Bo czasem jak idę ruchliwą ulicą przy domu mam problem. Nie rozumiem swojego organizmu. Dzisiaj byłam na targu dużo ludzi, wąskie alejki i upał a ja super się czułam, kupiłam kilka ciuchów. Wieczorem widzę się z koleżankami :) Miłego!

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich :) Na początku chciałam życzyć wszystkim powrotu do zdrowia, do poprawienia swojej kondycji, spełnienia swoich marzeń i funkcjonowania w pełni sprawie :) Jesli chodzi o mnie, nie wiem czy na pewno moje lęki są związane z agorafobią. Wszystko zaczęło się, gdy pisałam maturę (2010r): pojedyncze ławki, mega stres, a ja siedziałam na środku auli i trzymałam się ławki, bo miałam wrażenie, że zaraz się osunę i będzie obciach na całą szkołę... Na szczęście wytrzymałam, nie tylko pierwszy dzień matur, ale i kolejne. Później nie było takich sytuacji, wszystko funkcjonowało po staremu. Następnym momentem, w którym zaczęły pojawiać się dziwne objawy były święta Bożego Narodzenia 2012. Kilka dni pod rząd w kościele, szpilkach, nie dałam rady stać/siedzieć w normalnej ławce tylko w takiej z oparciem i z przodu z możliwością podparcia. Lekarka rodzinna zbadała mnie tak ogólnie, wszystko było ok, tylko pikawka skakała bardzo szybko, gdy zakładała ciśnieniomierz. Wysłała mnie do kardiologa, ale po ponad roku umawiania się na wizyty i robienia specjalistycznych badań wszystko wyszło OK oprócz tego, że mam tendencję do tachykardii. W zeszłe wakacje było najgorzej, z chłopakiem i ze znajomymi nigdzie nei wyjechałam, tylko w Polskę z rodzicami i z tatą na dużo wcześniej zaplanowany wyjazd do Hiszpanii... Co ja tam przeżywałam... Aż wolę nie wspominać.. Upały, zwiedzanie muzeów, kościołów, łażenie po miastach... Cały czas trzymałam się blisko taty zamiast nawiązać jakiś kontakt z rówieśnikami. W hotelach, w wielkich lobby czy jadalniach modliłam się tylko by cało dojść od windy do drzwi i od drzwi do jakiegoś krzesła itp.. Raz myślałam, że już zemdlałam, ale na szczęście nie.. Na lotnisku też się koszmarnie czułam. Najlepiej było na plaży, gdzie był lekki wiaterek, otwarta przestrzeń, mogłam pójść w dowolnym kierunku bez przeciskania się miedzy ludźmi i czucia ich wzroku na mnie. Po powrocie czułam niesamowitą ulgę, jesień i zimę jakoś przebidowałam z lekkimi objawami. Niestety znów się nasiliły od marca/kwietnia tego roku. Byłam u okulisty, bo myślałam, że coś może ze wzrokiem jest nie tak, ale wszystko w porządku. Od tego czasu też raz jest lepiej, raz gorzej, ale ciągle jest. Chyba, że czymś się bardzo zajmę, spędzam milo czas to wtedy zapominam. Moje objawy na dzień dzisiejszy wyglądają tak: - gdy idę ulicą i widzę, że zaraz będę mijać drugą osobę, zaczynam mieć wrażenie utraty równowagi, pocę się, tętno podskakuje - w kościele nie jestem w stanie siedzieć *na środku*, tylko boczne kaplice, tył kościoła i tylko w ławce, gdzie mam przed sobą barierę - w sklepach, galeriach, muzeach zaczyna mi się kręcić w głowie, w ogóle ograniczam odwiedzanie takich miejsc. Raczej wolę wejść do małego sklepiku i tam zrobić zakupy - gdy stoję na ulicy i z kimś rozmawiam, zaraz sobie przypominam, że stoję! i już mam uczucie utraty równowagi - nie chodzę w ogóle na obcasach, bo się boję - nie prowadzę samochodu, bo się boję - jak idę obok drugiej osoby (koleżanki/kolegi) też zaczynam się denerwować, pocić, tętno podskakuje (tylko przy chłopaku czuję się dobrze). Mam 22,5 lata, nie mam żadnych poważnych chorób przebytych, mieszkam z rodziną, bo na razie nie ma warunków na nowe mieszkanie, wszyscy w domu są dosyć nerwowi, nie ma większych problemów, ale często jakieś konfikty, które bardzo przeżywam. Skończyłam licencjat, teraz pracuję, chcę się dalej uczyć. Iść do psychoterapeuty, psychologa czy psychiatry czy neurologa? Bo gdzieś muszę.. Najbardziej się obawiam ślubu (bo pewnie w końcu kiedyś nastąpi), że nie będę dała rady wystać przed ołtarzem... Panicznie się tego obawiam i ciągle myślę jak to będzie... Kończę moją historię i będę bardzo wdzięczna za każdą wskazówkę ;) Pozdrawiam Was serdecznie !!!!

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Witaj Marto! Powiem szczerze jak czytałam Twój post to jakbym czytała o sobie, mamy wiele wspólnego i podobne objawy. A czy dokucza CI poczucie derealizacji? Bo prócz wrażenia, że tracę równowagę mam też czasem uczucie odrealnienia. Kiedyś się bałam, że zemdleję, teraz to już wiem, że na pewno się nie stanie, ale derealizacja dokucza mi najbardziej. Brak równowagi tylko przy bardzo ruchliwych ulicach... Proponuję na początek wizytę u psychologa, terapia jest chyba najlepsza, chociaż ja nie korzystam z usług psychologa. U psychiatry to tylko bardzo zaawansowane lęki, gdzie bez leków się nie obejdzie. One zabijają objawy, ale nie wyleczą przyczyny. Mówisz, że pracujesz. Nie masz problemu z dojazdem do niej? A może mieszkasz w małym mieście i chodzisz pieszo? Mnie jutro czeka podróż 1,5h busem. W zimę, jesień, wiosnę jeździ mi się ok, ale w te upały jest beznadziejnie, oczywiście jak nie działa klima. Już się boję. Wezmę sobie ze dwa uspokajacze i jakoś przeboleję tą podróż...

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Madziu za odpowiedź, widzę, że jesteśmy z tego samego rocznika ;) Hmm, jeśli chodzi o derealizację to jakbyś mogła opisać towarzyszące temu u Ciebie uczucie? Właśnie to jest dziwne, że wydaje mi się, że zemdleję, ale tak się nie dzieje. Mimo tego bardzo nie lubię tego uczucia... Mieszkam w jednym z największych polskich miast, także tramwajem czy autobusem jeżdzę codziennie i.... bardzo to lubię. Nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że wtedy czuję się całkiem dobrze. Gorzej jest jak jadę długo, tzn sama podróż jest ok, ale jak właśnie w tamtym roku jeździliśmy tyle po hiszpanii, po 5-8 godz w upale to jak z niego wychodziłam to czułam się jak po karuzeli... A te uspokajacze to masz zapisane od lekarza czy jakoś sama kupiłaś? I gdzie Ty się leczysz?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×