Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Isia mi najbardziej pomogło pierwsze spotkanie z psychologiem, dowiedziałam się co mi dolega, i że z tego wyjdę. A tak na co dzień to właśnie te książki, mam te rady zawsze z sobą, i w chwili słabości mogę się nimi wspomóc, ale też bez potrzeby dzień w dzień po nie sięgam. Najważniejsze było jednak zaakceptowanie tego co się ze mną dzieje, przyzwolenie na gorszy czas. To jest najtrudniejsze, ale najwięcej daje-daje spokój, idę do sklepu, i mogę się źle czuć, mogę zawrócić, zostawić koszyk, czy w ogóle nie muszę iść. To jest największy krok do przody-uświadomienie sobie z czym walczymy i akceptacja tego stanu. Agata każdy ma prawo do takiego gorszego dnia, tym bardziej,że po prostu gorzej czułaś się fizycznie. Jutro pewnie będzie lepiej;) Marta cieszę się,że masz tyle energii i tak świetnie sobie radzisz;) Przykro mi Madziu z tą pracą, ale wierzę,że jeszcze nie raz los Ciebie pozytywnie zaskoczy ! Julka mi ostatnio też czas przyśpieszył, nie wiem czemu? Zaraz koniec roku szkolnego, jak się cieszę,że nie trzeba będzie wstawać tak rano ;) Cieszę się,że ta praca tyle Ci kochana daje ;) Ania pomysł na wakacje brzmi wprost cudownie! Michalinka bardzo Ci gratuluję tego wyjazdu, idziesz ostatnio jak burza-tylko tak dalej:) A u mnie z mężem lepiej, wybrał wannę, ja umywalkę, wszystko z innej parafii, ale mamy kompromis ;) Byłam dziś u rodziców, sama pojechałam w pierwszą stronę, potem tata mnie odwiózł, ale i tak czuję sukces :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam;) U nas trochę chorobowo,synek ma kaszel i gorączkę, muszę go zabrać do lekarza,bo od wczoraj ma ponad 38 stopni... przedwczoraj był z dziadkiem na spacerze i obydwaj przemokli do suchej nitki, także teraz obaj przeziębieni... Zostałam w domu, ale powiem Wam, nawet mnie to cieszy,bo już wczoraj siedziałam w pracy do 16.30 i ledwo żywa wróciłam... Isia musisz znaleźć swój sposób na relaks, jedni tańczą, inni śpiewają, inni gotują, ważne by w tej czynności móc wyrzucić z siebie wszystkie złe emocje, to ma być Twój czas. Na bieżąco rozpracowuj swoje emocje, nie tłum,bo one wracają właśnie jako lęk. Jesteś zła? Włącz muzykę i tańcz by wyrzucić nadmiar złej energii. Agata ja Ciebie doskonale rozumiem, cóż take dni niby są normalne, ale trudno wtedy normalnie funkcjonować. Mam nadzieję,że dziś poczujesz się już lepiej:) Asia gratuluję tego wyjazdu samodzielnego-brawo;) Musisz Marta teraz wzmacniać swoją postawę, dobrze by było jakbyś poczytała te książki i codziennie pracowała nad sobą, wtedy odstawienie leków pójdzie gładko;) pozdrawiam Was serdecznie

Odnośnik do komentarza

Isia dobór leków to sprawa indywidualna, nikt Ci niestety nie doradzi najlepszego, to musi zrobić lekarz. Słusznie Ci dziewczyny radzą, żebyś znalazła swój sposób na odprężenie i uwolnienie złych emocji - najgorsze co może się zdarzyć to ich kumulacja w organizmie, bo niestety zawsze się potem odzywają jako lęki. Co jeszcze mi pomogło? Ja akurat nie musiałam brać leków (mam Afobam w torebce, ale użyłam tylko raz połówki tabletki i wtedy mam wrażenie, że w ogóle nie pomogło), ale zawsze noszę przy sobie wodę, gumę miętową i Validol, no i oczywiście telefon, żeby w razie potrzeby zadzwonić po taksówkę. To są jednak tylko doraźne pomoce, a długoterminowo najbardziej pomogło mi po prostu zaakceptowanie choroby (to jest przy okazji najtrudniejsze), zrezygnowanie z alkoholu (nie piję w ogóle) i ruch - spacery na świeżym powietrzu, takie oczyszczanie głowy. Ja normalnie pracuję, od poniedziałku do piątku po 8 h plus po 1 h na dojazd w jedną stronę (od wyjścia z domu do wejścia do firmy), więc u mnie bardzo ważne jest, żeby umieć się odciąć od tego, co się dzieje w pracy, bo to są często rzeczy, które bardzo mnie stresują, mam na sobie często sporą presję czasu, a to jednak wpływa na odporność na stres. No i czas - niestety nie da się wyjść z agorafobii ot tak, w ciągu tygodnia. To codzienna, systematyczna, ciężka praca, ale się opłaca - naprawdę można dzięki temu znów żyć normalnie. Polecam Ci też te książki, o których pisały dziewczyny, znajdziesz tam sporo praktycznych porad, jak sobie radzić, kiedy jesteś np. w autobusie i łapie Cię lęk. Agata takie gorsze dni, zwłaszcza w czasie okresu zdarzają się każdej z nas, ale doskonale wiedziałaś co zrobić i sobie poradziłaś :) Asiu bardzo się cieszę, że doszliście z mężem do porozumienia :) Gratuluję też udanego wyjścia. Julka to mam nadzieję, że synek szybko się wykuruje, te deszcze ostatnie do najzdrowszych nie należały. Ja wczoraj znów miałam dobry dzień, po pracy byłam na małych zakupach drogeryjno - spożywczych i potem jeszcze jechałam do chłopaka i cały czas czułam się normalnie. Dzisiaj od rana *atrakcja* w postaci tira, który zablokował na całej szerokości trzypasmową ulicę (!), którą dojeżdżam do pracy, zrobiły się gigantyczne korki, kierowca autobusu wypuścił nas, bo nie było sensu czekać i musiałam iść pieszo prawie półgodziny, ale też poza stresem związanym ze spóźnieniem nie miałam lęku, wszystko było ok. Dziś po pracy jadę do ginekologa na kontrolę, zmieniam lekarza, bo mój poprzedni ostatnio strasznie działał mi na nerwy, lekarzem może i jest dobrym, ale bardzo gburowatym i ostatnio wręcz niemiłym (nakrzyczał na mnie, że nie słyszałam w zatłoczonej poczekalni, gdzie ludzie czekali też do kilku innych lekarzy, jak mnie woła do gabinetu i musiał wstać i mnie zawołać), tak więc miałam już tego dość i chcę wypróbować kogoś innego. Mam nadzieję, że będzie lepszy. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny ja pracowałam zawodowo 11 lat na etacie,niestety teraz pomagam tylko męzowi w prowadzeniu działalnosci,prowadzę księgowosc i prace biurowe w domu.Praca ,wychodzenie do ludzi bardzo mi pomagała a siedzenie w domu wręcz przeciwnie.Chciałabym poszukac sobie pracy ale się boję,druga sprawa że bardzo trudno ją znalesc..Dziewczyny mnie jak złapie lęk to trzyma bardzo długo dlatego jest to takie trudne dla mnie.Jadę np.nad wodę gdzie jest dużo ludzi,hałas.Czuję lęk,odrealnienie,nogi jak z waty.Potrzebuję ponad godzinę zeby to przeszło.Po takiej męce mimo ze nie uciekłam ,dałam radę nie chce mi się kolejny raz jechac nad wodę i znowu to samo przechodzic.Podałam Wam jeden przykład.A jak jest u Was?

Odnośnik do komentarza

Właśnie Isia, każdy inaczej reaguje na taki rodzaj leków, to nie pastylki na gardło, na jednego zadziała ta sama substancja super, drugi będzie musiał dalej szukać. Także najlepiej doradzi Ci lekarz, i on będzie kontrolował jak działa na Ciebie. Na mnie np Validol w ogóle nie działa, a widzisz Ania poleca, więc to zależy od organizmu. Wiesz jak ja nie ucieknę z jakiegoś miejsca czuję się silniejsza i mam ochotę na kolejne próby. Ale to dlatego,że ja już przestałam walczyć. Walka tylko podtrzymuje panikę, ona sama się wyciszy, najlepsze co można zrobić to powoli godzić się na nią. Jesteś np w sklepie, możesz poprosić o szklankę wody, usiąść, powiedzieć,że kręci ci się głowie, masz wahania cukru, albo spadło ci ciśnienie, w czasie ataku trzeba trochę zwolnić swój organizm i choć to trudne zachować spokój, no bo ile już takich ataków przeszłyśmy? i co? dalej żyjemy. Aniu mam nadzieję,że znajdziesz lepszego, sympatyczniejszego lekarza. Agata to każdą z nas może spotkać, jak Ciebie boli to po prostu trzeba zwolnić obroty, w końcu to sama natura ;) Ostatnio mnie tak bolało,że dwie noce nie mogłam spać, ciepła kąpiel, rumianek i odpoczynek pomagają. Julka zdrówka dla synka. Takie wahania pogody są najgorsze niestety... Świetnie Asiu,że z mężem już w porządku, i cieszę się,że tak dobrze zniosłaś podróż do rodziców;) Wczoraj załatwiłam parę spraw w urzędzie-zupełnie na luzie,a dziś mam zupełny dzień lenia, nic, zupełnie nic mi się nie chce. Byłam co prawda na sporych zakupach,ale marzyłam o tym by wrócić do domu szybko i odpocząć. Jakoś tak zmęczona jestem ostatnimi dniami ;)

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Witajcie dziewczyny Agata dzięki za lekarza na księżycu w napadzie dialog ze sobą tojest b.ważne.Juliasuper że idziesz na koncert po pierwsze że z mężem a po drugie że do takiego tłumu ja z moim to co najwyżemogę iść do biedronki Joasiu kłótnie też są dobre byle robić to z kulturą.super że mąż poszedł z tobą do psychologa zależy mu na tobie ja swojego już sobie odpuściłam Magda życzę ci cierpliwości w poszukiwaniu pracy Isiu 10lat to strasznie dużo jesteś b.dzielns że tyle wytrwałaś jeśli chodzi o obiawy somatyczne to trzeba je ignorować jadojeżdżam do pracy 1h w jedną stronę tłok duszno codziennie mam napady w komunikacji odwracam swoją uwagę albo pisząc co się ze mną dzieje w tym momencie albo gram na tel Marta jestem pełna podziwu żemożesz wychodzić z dzieckiem mi na samą myśl robi się gorąco.super rada nakolejki na pewno skorzystam. aniu życzę udanego wyjazdu Michalinka super że zakupy się udały tyle godzin jest naprawdę godne podziwu U mnie nie ciekawie we środę byłam z synkiem u kardiologa bo ma szmery ekg nie wyszło zbyt dobrze ma zlecone echo i holtera mój mąż zachowuje się coraz gorzej pije codzień a we mnie zaczął rzucać mięsem ale pozytywne jest to że mimo że przychodzi pijany nie wpływa to na moje samopoczucie choć do niedawna bardzo mocno to odczuwałam.

Odnośnik do komentarza

Zbieram się zaraz na koniec roku córki, potem obiecałam jej wizytę w kawiarni ;) Wczoraj też sporo byłam poza domem, dentysta małej, zakupy, spacer. Na szczęście jakoś tak siły mi wracają, i mniej mam zawrotów głowy, przyzwyczajam się do leków, i znów bardziej cieszę się na wyjście z domu;) Bogusia ważne,że masz pracę, że musisz wyjść, to naprawdę ważne,że nie siedzisz zamknięta w domu. A może męża też by trzeba było zaprowadzić do psychologa, skoro ma problem z alkoholem? Michalinka w końcu każdemu relaks się przydaje, i tak dzień spędzony na luzie. Tym bardziej,że tak ostatnio wybywasz często z domu;) Ja Isia po takim incydencie najpierw jestem zła,że znów mi to się przytrafiło,ale szybko uświadamiam sobie,jaki postęp zrobiłam, nie uciekłam, zachowałam kontrolę itp.i mam ochotę na więcej. I jak Aniu zmiana lekarza? No i zobacz jak sobie dobrze poradziłaś w takiej nerwowej sytuacji-przymusowy spacer,spóźnienie itp;) Julka i jak synek, lepiej? Też dobrze,że możesz sobie wziąć wolne i odpocząć, każdy tego potrzebuje;) pozdrawiam Was

Odnośnik do komentarza

Asiu bardzo miło czytać, że czujesz się lepiej i odzyskujesz siły :) Jestem pewna, że teraz będzie już tylko lepiej. Bogusiu trzymam kciuki za synka, mam nadzieję że wyniki serduszka będą w porządku. A co do męża, to po pierwsze bardzo współczuję, jestem uczulona na ludzi nadużywających alkoholu, a po drugie - ja bym chyba nawet nie proponowała psychologa, bo to osoba uzależniona musi chcieć pomocy, ale poważnie bym się zastanowiła nad odejściem - bo cierpisz na tym zarówno Ty, jak i dziecko. Michalinko taki dzień odpoczynku zawsze dobrze robi :) Gratuluję tez swobodnego załatwiania spraw w urzędzie - dla osoby z naszą chorobą to nie jest łatwe. Isiu ja zazwyczaj mam tak, że po pierwszej nieudanej wizycie w jakimś miejscu czuję się okropnie i strasznie mnie to przygnębia, ale z każdą kolejną wizytą zaczynam czuć się normalnie, często już za drugim razem jest zupełnie ok. Najgorsze jest nakręcanie się przed, że na pewno będzie źle - wtedy na 99% sprowokujesz atak. Tutaj pomocny jest ten dialog, o którym tyle pisały dziewczyny - naprawdę można sobie *wmówić*, że jesteś bezpieczna i nie dzieje się nic złego. Ja wczoraj poszłam po pracy do tego lekarza, akurat chłopak był w centrum, więc zaoferował, że podjedzie ze mną, lekarz sympatyczny, wypisał mi receptę po którą tak naprawdę przyszłam, badana byłam w lutym, więc teraz dopiero pod koniec roku mam przyjść. Ogólne wrażenie jednak dużo bardziej pozytywne niż ten mój poprzedni doktor. Potem uznaliśmy z chłopakiem, że skoro udało nam się spotkać w mieście, to pójdziemy na jakiś obiad i zaszliśmy do jednej z naszych ulubionych knajpek. Ogólnie przed wizytą u lekarza czułam się zestresowana, ale ja tak mam od zawsze, więc nie obwiniam za to choroby, ale po wizycie już było zupełnie w porządku, obiad w restauracji też bez problemu, bardzo miło było. Dzisiaj oczywiście jestem w pracy i jak wrócę do domu też już się nigdzie nie wybieram, trzeba troszkę poleniuchować :) A jutro może, jak pogoda dopisze, pojedziemy na jakąś wycieczkę za miasto. Julka, Agata, Magda, a co u Was?

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Asiu cieszę sie że jest ci lepiej Aniu jesteś pierwszą osobą która tak otwarcie skomentowała co się robi z os.uzależnioną do tej pory każdy tylko kiwał głową ze zrozumieniem aon mnie niszczy jakieś kroki muszę podjąć także ze względu na dzieci.dziś echo serca.pani powiedziała że w porządku. w poniedziałek holter miałam iść od poniedziałku na oddział dzienny ale przełożyłsm dziecko jest ważniejsze.

Odnośnik do komentarza

Bogusia ja bym była stanowcza i postawiła ultimatum-albo się leczy,albo odchodzisz. Dla dobra dzieci i swojego komfortu. Fajnie,że znalazłaś dobrego lekarza i jeszcze poszliście do centrum na obiad ;) To świetnie Asiu,że przyzwyczajasz się do leków i znów czujesz się lepiej, no i masz większą ochotę na wyjścia;) Dziewczyny, Julka, Agata,Madzia, Marta, Isia co i Was? Ja dziś cały dzień na zewnątrz, nadrabiamy parę chłodniejszych dni. Był park, były zakupy, spotkałam się z bratową i poszliśmy do kawiarni. Teraz jadę odwieźć siostrę na miejsce zbiórki, o 21.00 wyjeżdża na 10 dni. Trochę jej zazdroszczę, taka młoda, zero lęków, a wyjeżdża tak daleko! pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Michalinka fajnie że aktywnie spędzasz czas i chyba bez lęku bo nic nie wspomniałaś o jakimśdyskomforcie.jeśli chodzi o wykopanie męża to nie jest taka prosta sprawa tak naprawdę to on nas utrzymuje ja zarsbiam jedną trzecią tego co on a i mama nie jest całkiem zdrowa ale pomaga mi ile może on to chyba wyczuwa i dlatego robi co chce.ja się czuję zaszczuta jestem jednocześnie wściekła na siebie że na to pozwalam.mam obawu czy sama dam radę czy mi ktoś pomoże.wiem że jest opieka społeczna ale boję się że jak im powiem o lęku to może będą chcieli mi zabrać dzieci a tsk poza tym to ostatnie dwa dni miałam super zero lęków w komunikacji tylko lekki dyskomfort.

Odnośnik do komentarza

Zdaję sobie sprawę Bogusia,że ciężko jest odejść-są dzieci,są rachunki do zapłacenia i lodówka, którą trzeba zapełnić. Mąż z jednej strony daje Ci poczucie bezpieczeństwa(finansowe), a z drugiej Ci je po prostu odbiera. Ja bym wysłała go na terapię. Alkoholizm jest po prostu chorobą, jeżeli będzie leczony na pewno Wasza rodzina wróci do normy. Tylko teraz Ty musisz być silną i po prostu za męża zrobić pierwszy krok. Zobacz czy nie ma w okolicy grupy AA,-często są przy kościołach, popytaj w Mopsie, zapytaj psychologa co robić. Po prostu musisz działać, dla dobra dzieci. One na pewno nie zasługują by dorastać w towarzystwie alkoholu. Jak w domu sytuacja się poprawi, Ty też poczujesz się lepiej. Michalina świetnie Ci idzie, na pewno też jeszcze nie raz pojedziesz na super wakacje, na zupełnym luzie;) Aniu do lekarzy trzeba mieć zaufanie, dobrze,że znalazłaś dobrego ;) I ta spontaniczna wizyta w knajpce-gratuluję;) Cieszę się Asiu,że lepiej się czujesz;) I jak minął koniec roku Zosi? Isia każde wyjście traktuję jako okazję by wykorzystać dane mi strategię. Nie nastawiam się ani super pozytywnie, i nawet w dobry dzień nie nastawiam się na nie wiadomo co-tak naprawdę każda drobna rzecz może negatywnie na nas wpłynąć. Nie nastawiam się też źle. Po prostu wiem,że zawsze mogę wrócić do domu,że znam techniki radzenia sobie z lękiem i, że co ma być to będzie. Kiedy tak idę, to czuję się lepiej. I wtedy nawet złe samopoczucie nie odgania mnie od sprawy, którą chcę załatwić, nie uciekam,nie walczę. A ja wczoraj musiałam na chwilę iść z rana do pracy, potem podeszłam na Mszę-bo była rocznica śmierci mojej babci, poszłam na Mszę, potem zaszłam do biblioteki i na zakupy. Także aktywnie. A synek jak to dziecko, już szaleje, już zdrowie wraca ;)

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Julia twoje metody radzenia sobie z lękiem są b.skuteczne też tak robię a do tego jak mnie coś zaczyna brać to wręcz kłócę się z nim na zasadzie czego znowu chcesz ja i tak tam dojdę. ajeśli chodzi o męża to zaczęłam mu po mału wspominać oterapii.AA jest u nas przy kościele każda próba jest dobra może tylko powinnam być bardzej konsekwentna ale nabieram sił choć brak mi pewności siebie na ten moment najważniejszy jest mój powrót do normalności

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich, również cierpię na agorafobię z napadami lękowymi/lub podwyższonym poziomem lęku ale do tego efektem moich lęków jest DEREALIZACJA (czyli brak odczucia rzeczywistości na dworze). Nie czytałam całego wątku, czy ktoś też ma derealizację przy nerwicy/agorafobii? U mnie zaczęło się w szkole średniej, trwało ok. 7/8 lat, przez ładnych parę lat nie wiedziałam nawet co mi dolega (sic!). Natomiast zawsze efektem lęków była derealizacja. Miałam polepszenie póltoraroczne (mogłam jeździć po mieście, pracować, jeździć metrem kilkanaście przystanków, itp., ogólnie super; wyszłam z tego przez wielomiesięczne *ćwiczenie* chodzenia po dworze). Od 2 miesięcy niestety stan mi się pogarsza, derealka i lęki wracają. Wystarczy dłuższa stresująca sytuacja, nękający długo stresor i wszystko wraca. Myślałam, że to minęło, teraz widzę, że można mieć remisje. Nie mam pieniędzy na prywatną psychoterapię a do zakładu NFZ-owskiego nie wiem czy dojdę. Wychodzę z domu ale na bardzo bliskie odległości. Mam do Was parę pytań: 1. Czy można się z tego całkowicie wyleczyć/nauczyć to kontrolować tak aby nie mieć remisji? 2. Jeśli tak to czy można tego dokonać bez leków (mi się udało polepszyć stan na te półtora roku bez leków, same zioła). 3. Jak osoba z agorafobią/derealizacją może zarabiać na życie? (muszę się sama utrzymać, pieniędzy z poprzedniej pracy mam uzbierane na 2 miesiące w przód i na tym koniec). Dziękuję z góry za każdą odpowiedź. Jeśli ktoś chciałby napisać na priva, podaję maila: t3459876@gmail.com Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Anuszka, powiem Ci, że mi bardzo doskwiera właśnie takie odrealnienie jak opisujesz...jest to strasznie uciążliwe.. wychodzę codziennie i może kiedyś uda mi się to pokonać...co do pracy ja pracuję w firmie w której praktycznie nie mam żadnych stresów, odpisuje ludziom na smsy, na komputerze...mała kasa z tego, bardzo mało jeżdżę komunikacją tzn do pracy zawsze ale z pracy różnie bywa wole wrócić sobie pieszo te 40 minut, czasem wsiadam od połowy drogi kiedy minę już tę najruchliwszą ulicę... trzeba jakoś sobie radzić.. ale to odrealnienie strasznie dokucza niestety... Ja w Kozienicach, dziś dzień spędzony na dworze, najpierw zakupy potem mecz na stadionie, za chwilę wybieramy się na pół finał miss Polski nastolatek, a jutro finał i koncert... będzie trochę ludzi ale myślę, że dam radę... buziaki

Odnośnik do komentarza

Annuszka z tego co obserwuję na forum to oczywiście jest to możliwe, dziewczyny radzą sobie naprawdę wyśmienicie-ale włożyły w to ciężką pracę. No i nie biorą leków, pomogła psychoterapia, moim zdaniem samemu nie da się sobie na tyle pomóc by wrócić do całkowitej normalności. Zawsze trzeba poradzić się specjalisty, choćby dlatego,że to on decyduje czy potrzebne nam są leki. A dziewczyny i owszem pracują, odnoszą sukcesy. Ja jestem na wychowawczym aktualnie. Madziu cieszę się,że dzień mija Ci udanie;) Bogusia bardzo dobrze,że wiesz,że trzeba zacząć zmieniać męża i jego zachowanie jak występuje pod wpływem alkoholu, trzymam mocno kciuki by zgodził się na terapię! Julka u Ciebie jak zwykle aktywnie;) No i cóż znów powiem Ci,że masz 100 % racji-z tym nastawieniem wobec wyjść. My dziś jechaliśmy do Radomia, i wiecie byłam cała w skowronkach po ostatnim wyjeździe, chciałam pokazać mężowi jak świetnie sobie radzę i tak się nakręciłam,że zaczęłam czuć presję sukcesu. Wsiadłam do auta, tylko co ruszyłam zaczęły mi się myśli rozbiegać, ręce drżały,a głowa mówiła- nie dasz rady, nie dasz rady. W pewnym momencie zatrzymałam auto i mówię,że muszę się przesiąść, bo nie dam rady. Mąż zrozumiał, choć był zły,że nie powiedziałam mu wcześniej o swoim samopoczuciu. W każdym razie kolejny raz okazało się,że to naprawdę świetny facet i bardzo mnie wspiera. Jak siadłam obok niego wszystko zniknęło, czułam się naprawdę w porządku. Więc to po prostu to moje nakręcanie się i wyczekiwanie sukcesu, a tak naprawdę wyczekiwanie porażki, bo obawa przed nią jest silniejszą....

Odnośnik do komentarza

Michalinka całkowicie się zgadzam z tym, co napisałaś, dobre nastawienie to jakieś 80% sukcesu - i dobre nastawienie to chyba nastawienie neutralne, bo źle jest się nakręcić negatywnie, ale tak samo niedobrze jest podejść do tego na zasadzie *musi być dobrze, będzie super*. Będzie jak będzie, zdrowy człowiek nigdy nie zastanawia się nad takimi rzeczami, w ogóle o nich nie myśli. Super, że mąż Cię wspiera, a Ty na pewno zaliczysz kolejne dobre dni :) Madziu widzę że jesteś bardzo aktywna, życzę Ci żeby wszystkie wyjścia przebiegły bez lęku. Annuszka ja choruję od połowy stycznia bieżącego roku, miałam kilka wizyt u psychologa, ale akurat dla mnie nie były one pomocne (co nie znaczy, że odradzam - uważam, że każdy powinien spróbować), poza tym zdarza mi się korzystać z ziołowych leków (Validol, Neospasmina) i popijać melisę. Przez te 6 miesięcy zrobiłam bardzo duży postęp - wychodzę praktycznie codziennie, normalnie pracuję (8 h dziennie plus dojazd autobusem w zupełnie inną część miasta), moja praca to nie tylko siedzenie w biurze, ale i spotkania z klientami w ich miejscu pracy oraz organizacja szkoleń i konferencji, na które czasami muszę pojechać pociągiem do innego miasta, poza tym coraz swobodniej czuję się w miejscach typu centrum miasta czy galeria handlowa. Uważam zatem, że można nauczyć się kontrolować chorobę i radzić sobie z lękiem (bo wyeliminować stresujących sytuacji się nie da, niestety) i jestem przekonana, że Tobie też się uda. Demotywujące bywa to, że zdrowienie trwa długo i wymaga mozolnych ćwiczeń, ale to już wiesz - po prostu nie można się poddawać, aż do całkowitego wyzdrowienia. A czy masz jakieś wsparcie otoczenia? Bliscy wiedzą o Twojej chorobie? Bogusiu walcz o normalność dla siebie i swojego dziecka, ojciec alkoholik potrafi zniszczyć życie, więc bądź stanowcza - albo się leczy, albo naprawdę spróbuj zorganizować sobie życie bez niego, to naprawdę jest możliwe. Moja sąsiadka była w podobnej sytuacji jak Ty, tyle że ona nie pracowała, też z dzieckiem (chyba 8-latkiem) i pijącym, wulgarnym wobec niej mężem. Kiedy pierwszy raz ją uderzył, spakowała manatki i się wyniosła, przez chwilę mieszkała u jakiejś rodziny, a potem rozwiodła się z mężem i wyjechała do Irlandii do pracy (dziecko pojechało z nią, chodzi tam do szkoły). Z tego co wiem wiedzie im się bardzo dobrze. To oczywiście tylko przykład, ale chcę Ci pokazać, że takie rzeczy faktycznie się zdarzają. Julka jak zawsze aktywnie - idziesz jak burza, podziwiam Cię :) Ja wczoraj miałam świetny dzień - po pracy miałam jechać prosto do domu, ale koleżanka opowiedziała mi, że podobno w centrum handlowym obok mnie są wielkie przeceny i jest mnóstwo fajnych ciuchów za nieduże pieniądze, więc uznałam, że tam zajrzę i prawie 2 godziny chodziłam sama po sklepach, od jednego do drugiego, przymierzałam, krążyłam między wieszakami i czułam się jak całkiem zdrowa osoba :) Kupiłam też sweterek i spodnie, więc pozytywnie. Dzisiaj z kolei pojechaliśmy na wycieczkę do Lichenia, może kojarzycie, takie wielkie sanktuarium z gigantycznym parkiem, dużą liczbą kościołów i kapliczek, Golgotą i ogromną bazyliką. To około 120 km od Poznania, droga minęła mi bez problemu (jechaliśmy samochodem z dwójką znajomych), ale na miejscu bywało różnie - zwłaszcza w jednym miejscu trzeba było wejść na dzwonnicę po metalowych schodkach z odsłoniętymi poręczami, na górze było wąsko i widać było wszystko co poniżej, a że mam też niestety lęk wysokości to weszłam co prawda do góry, ale nie ruszyłam się dalej ani na krok, tylko czekałam sparaliżowana strachem aż chłopak i znajomi zrobią zdjęcia i zejdziemy, bo sama się bałam nawet schodzić. Po tym incydencie już się niepewnie czułam, taki niepokój mi ciągle towarzyszył, ale np. w samej bazylice, która jest gigantyczna, czułam się ok, chodziłam swobodnie po całej, zeszłam do podziemi itd. Podejrzewam jednak, że to wszystko kwestia tej sytuacji na dzwonnicy, po prostu sparaliżowało mnie i lęk był na tyle silny, że pozostał we mnie w postaci niepokoju. Cieszę się jednak, że pojechaliśmy, zawsze kolejne ciekawe miejsce odwiedzone, no i słoneczny dzień wykorzystany w pełni. Mieliśmy jeszcze iść na koncert, ale ja już nie mam siły, więc chłopak poszedł, a ja odpoczywam w domu. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Magda1991 - podziwiam, że pracujesz przy derealizacji. Dla mnie to raczej nierealne bo nie wiedziałabym czy jednego dnia dam radę dojechać czy nie. Nie byłoby problemu już z samą pracą choć jestem świadoma, że stres zżera dużo energii i 8 h byłoby i tak męczące. Pół etatu jak najbardziej ale gdzieś blisko, w tej chwili szukam czegoś takiego. Kiedy jestem zrelaksowana to mogę pójść na spacer i czuję się w miarę ok. Ale i tak największa odległość od domu to ok 2 km pieszo. Gdyby to były same lęki to naprawdę nie byłoby tak źle. Niestety derealizacja to coś o wiele bardziej uciążliwego i trudnego do konktrolowania. Niby mam jakieś tam swoje metody ale nie są one w 100% skuteczne. Michalinka - no ja mam nadzieję zabrać się za siebie, wychodzenie z domu, spacery, rower. Tyle ile mogę. Ale po tych 8 latach derealki i potem po 1,5 roku normalności po prostu czasem nie mam już siły zaczynać od nowa. I dopada mnie zniechęcenie. Anna1987 - ja nie byłabym w stanie wsiąść w autobus, nie mówiąc o dojechaniu w inne miejsce w mieście. Derealizacja jest tak koszmarnym przeżyciem, że nie mam siły się z nią konfrontować. Jedynym sposobem jest brzydko mówiąc jej olanie ale jeśli nie masz żadnego punktu zaczepienia w realnej rzeczywistości to jest to trudne do zignorowania. Włącza Ci się escape i szybko zasuwasz do domu. Moi najbliżsi wiedzą o tym i mnie wspierają ale przecież muszę zarobić na siebie i się utrzymać bo nikt mi tego nie zapewni. I dlatego tak się martwię.

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Elfik jeżelimasz wsparcie w rodzinie to poproś kogoś żeby z tobą poszedł do lekarza ważne jest żeby szybko reagować bo to paskudztwo się utrwala a ty wiesz co ci jest więc łaywiej o pomoc możesz też się zorientować czy może są wizyty domowe.jeśli chodzi o całkowite wyleczenie to nie wiem bo ja jestem cały czas w drodze chyba dobrej bocałkiem poprawnie funkcjonuję.ja jestem na lekach i po terapii beh.poznawczej jeżdżę sama napady w dalszym ciągu mam ale ich się już nie boję jestem 6mieś po terapii do pracy dojeżdzamy1h i jeszcze mi się nie zdarzyło nie pójść z powodu lęku albo wysiąść z autobusa bądź tramwaju ja 2lata temu najdalej mogłam dojść 40metrów t j do furtki za furtkę też wyszłam ale z jaką prędkością wracałamdo domu a co do odrealnienia to też miałam ale przed terapie i odpowiednimi lekami dla mnie to uczucie to jakbym miała wyjść z siebie i stanąć obok może trochę głupie określenie ale tak to czuję Magda jesteś b.aktywna wypady zapowiadają się b.ciekawie a przedewszystkim będą terapeutyczne Michalinka czasem coś nam się uda czasem nie najważniejsze że próbowałaś sama jechaći masz męża który cię wspiera i rozumie Ania jestem pod wrażeniem jak sobie świetnie radzisz przecież masz stresującą pracę a to idealna pożywka dla lęku .świetna sprawa wypad do Lichenia ja swojego czasu jeździłam co roku dobrze że weszłaś na dzwonnicę pomimo lęku to kolejny sukces. ja niestety żadnych wypadów nie mam w planach jestem poprostu pracującą kurą domową.ale luzik totalny dzieci śpią ja odpoczywam mąż pewnie nie wróci na noc bo ma imieniny i pewnie już tam leży pod stołem ale to jego problem .na niego mam tylko jedno określenie. żonaty kawaler

Odnośnik do komentarza

Witam ;) Wczoraj byłam na działce u teściów, najpierw zakupy, wszystko w porządku,ale na samej działce czułam się jakoś tak dziwnie, niby nie było lęku,ale taki dyskomfort,że trzeba wracać,że droga przede mną. To niby tylko 30 minut jazdy,ale jakoś dziwnie się czułam. W każdym razi wróciłam na spokojnie,ale jakieś take złe emocje we mnie były. Dziś moi rodzice na obiad wpadają, cieszę się,że nie muszę nigdzie jechać, bo mam kiepski humor-piesek nam choruje i zaczynam się martwić o finanse, ostatnio na weterynarza i zastrzyki poszło 500 zł! A chcemy trochę łazienkę odświeżyć, bo jako jedyna nie miała generalnego remontu tylko drobne poprawki, a teraz kolejny wydatek. W takich chwilach zawsze mi smutno,że nie pracuję,że choć mąż nieźle zarabia, to jak jest taka niespodzianka,to nie wiadomo skąd brać:( Michalina właśnie oczekiwanie na sukces jest najgorsze,też to przerabiałam tysiąc razy. Dobrze,że powiedziałaś-pas, uspokoiłaś się i poczułaś się lepiej;) Aniu ja mam blisko do Lichenia, chyba z 10 razy tam byłam,rzeczywiście rozmach robi wrażenie i może przerazić. Świetnie,że pojechałaś, a ten lęk? Cóż, zdarza się. Dałaś sobie bardzo ładnie radę. Julka jak zwykle nam szalejesz-pozytywnie;) Bogusia koniecznie musisz zawalczyć o rodzinę. Nie wiadomo co z tym mężem będzie,ale musisz zaprowadzić go na leczenie. Nie warto męczyć i siebie i dzieci. Tym bardziej,że masz już problem, i potrzebujesz spokoju. Elfik pracować można, zobacz jak dziewczyny pracują, i nawet mówią,że odkąd mają po co wychodzić z domu, i mają taką konieczność-musisz iść żyje im się lepiej. Ja żałuję,że już 4 lata nie mam pracy. Ale od września chcę iść na pół etatu do szkoły językowej gdzie pracowałam przed wyjazdem, wstępnie jestem umówiona, choć wiadomo na 100 % to pewne nie jest. Brakuje mi właśnie tego,że muszę wyjść,że muszę spotkać się z ludźmi.Ja za często odpuszczam, więc mi to się przyda. Mi pomógł psycholog, z takiej zalęknionej kobiety, co bała się własnych drzwi zmieniłam się w taką bardziej normalną-wychodzę, robię zakupy, jeżdżę autobusem. Choć dalsze samotne wyjścia jeszcze przede mną. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość bogumila239

Joasiu masz rację że praca pomagakontakt z ludźmi n odwróci uwagę od lęków a i dojazdy to codzienny trening dlatego b.dobry pomysł abyś poszła do pracy Ja ns początku zeszłego roku nie pracowałam dwa miesiące porostu nie byłam w stanie byłam w ciągłym lęku i panice myślałam że upadnę zemdleję i umrę.Po trzech tygodniach brania odpowiedniego leku wróciłam do pracy ii tak do dziś. B Mąż nie wrócił na noc taka była impreza jego zeszłoroczne imieniny skończyły się pogotowiem na ulicy i wizytą w hotelu za 250zł za dobę tottalna patologia szkoda że. nie wiedziałam o tym przed ślubem

Odnośnik do komentarza

Jest źle. za tydzień lece, bardzo zaczęłam świrować. Nikt mnie nie umie uspokić nawet chłopak. Tylko płacze i nie śpie . Zaczynam się wszystkiego bać łacznie z wyjściem z domu. Boję się że tam też bd w takim stanie i sobie nie poradzę a sama nie wrócę. Boje się że tam będę mieć depresji i ataki paniki i wszyscy będą mieli mnie dosyć i zostanę z tym sama bo jestem daleko od domu. Boje się wszystkiego, już nie tylko samolotu...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×