Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady lęku, strach przed śmiercią i drżenie mięśni przy nerwicy


kasiafurgon1

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich postanowiłam napisać do was po po przeczytaniu niektórych artykułów, wiem ze nie jestem sama, są ludzie którzy maja takie dolegliwości jak ja. Zaczęło się wszystko po śmierci ojca który zmarł na nowotwór. Było to straszne przezycie jednak nie okazywałam żalu, bólu, byłam twarda przynajmiej tak mi sie wydawało do czasu kiedy ............................. Pewnego dnia dostałam napadu nerwicy, leku, sama nie wiem jak to nazwać:( duszność w klatce piersiowej, panika, lęk przed śmiercią . Nie mogłam sobie z tym poradzić zawieźli mnie na pogotowie, dostałam coś na uspokojenie i mineło, jednak teraz przeżywam coś gorszego!. od pewnego czasu mam jakiś dziwny ucisk, promieniowanie głowy, jak bym coś na niej miałaTo nie ból. Kiedy idę ulicą myślę o tym żeby się nie przewrócić. szybko się denerwuje, jest dzień kiedy serce bije jak oszalałe a czasem czuję jakbym go w ogóle nie miała. Mam zawroty głowy i żadnych chęci do życia. cały czas jestem zmęczona najchętniej siedziałabym cały czas w domu i nigdzie nie wychodziła bo wydaje mi sie że tutaj jestem bezpieczna. Cały czas wymyślam sobie jakieś choroby, a boję się pójść do lekarza. Dlaczego nic mi sie nie chcę nie jestem już tą osobą co kiedyś wesołą, zabawną, chętną do działania.Kiedy jestem z chłopakiem nie rozumie moich lęków, twierdzi że wymyślam, ale ja naprawdę się tak czuje. Swiat wiruje mi pod nogami. Mam dośc takiego życia. Proszę wszystkie osoby z podobnymi objawami o pomoc, będę bardo wdzięczna POZDRAWIAM:))))))))))))))))))))))))))))))))
Odnośnik do komentarza
Chetnie bym ci pomagla-tylko ze ja sama takie objawy mam -napady -strach przed smiercia,drzenie miesni ,serce bije jak szalone,caly czas natretne mysli itp.tez mam tego dosyc..Tylko ja juz mam to bardzo dlugo,pare lat temu sie wszystko zaczelo tylko w innej postaciNawet dokladnie nie chce mi sie tego opisywac ,chce kogos poznac ,pogadac na gg,Juz sama nie wiem jak sobie radzic:( Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
ja mogę pocieszyć cię tylko tyle,że też miałam zawroty,dwa razy w ciągu dwóch lat,to były okresy 2-3 tygodni -potem wszystko w miarę wracało do normy, teraz zaś mam ten dziwny ucisk na czubku głowy,strasznie mnie to niepokoi!Kasiu opisz swój rodzaj ucisku, mnie jeszcze czasem jakby piecze głowa.
Odnośnik do komentarza
Sevilla!!!!!!!!!!!! Jak wygląda mój rodzaj ucisku ????????? hm nawet trudno to opisać po prostu czuję się jak bym miała na głowie jakiś kask:) ja prócz tego mam zawroty głowy Kiedy kolejny raz poszłam do lekarza rodzinnego popatrzył na mnie jak na idiotkę ale jakoś dałam rade poprosić o skierowania do różnych specjalistów. I poszłam miedzy innymi na prześwietlenie kręgosłupa szyjnego okazało sie ze mam jakieś skrzywienie , nie byłam jeszcze u lekarza ale podpowiedzono mi ze najwięcej bólów jakiś dziwnych objawów co do głowy jest główna przyczyną kręgosłupa trochę sie uspokoiłam bo tego bólu można sie nauczyć i jakoś z nim żyć . Prawdopodobnie uciska mnie na jakiś nerw i stąd te dziwne objawy, ale to tylko przypuszczenie czekam na wizytę do neurologa niestety dopiero 6 stycznia . Może powinnaś też popróbować poszukać jakiejś przyczyny pozdrawiam ciepło
Odnośnik do komentarza
Mam ostatnio cos takiego ze caly czas mowie ze za chwile umre ze juz niewiele zycia mi zostalo bo tak czuje. jakieś dziwne mysli kaza mi sie zegnac ze znajomymi bo np sie juz z nimi nie zobacze i takie tam . jednak nigdy tego nie robie bo boje sie ze wtedy cos sie stanie... mam takie cos od świąt. na poczatku balam sie chodzic spac bo balam sie ze sie nie obudze. teraz caly czas mam wrazenie ze kazdy dzien jest moim ostatnim i ze np za jakis czas juz mnie moze nie byc to w sumie jest mi niewiadome bo takie jest zycie ludzkie.... lekarz powiedzial mi ze mam nerwice natrectw, i to moze sie wiazac tez z smiercia ale ja juz sama nie wiem. tak bardzo chce zyc bo tyle rzeczy chcialabym jeszcze zrobic i nawet teraz jak to pisze to mam wrazenie z4e to moja ostatnia notka boje sie starsznie i nie wiem co robic:( doszlo do tego ze nawet mowilam ze nie chce po smierci byc pochowana bo boje sie trumny i lezenia w ziemi. nie wiem moze to sie bierze z tego ze mam swiadomosc ze kazdy kiedys umrze i naokolo tyle sie mowi o smierci nie wiem...
Odnośnik do komentarza
Witaj Kasiu!mam 32 lata i od dwóch lat męczę się z tą cholerną chorobą.zaczęło sie od małych niczym nie spowodowanych lęków,potem rozhuśtało mi się na dobre.walenie serca do 130 na minutę,skoki ciśnienia,zawroty głowy,drżenia,paniczny lęk przed śmiercią,duszności i ciągłe wizyty na pogotowiu ,gdzie po ekg okazywało się,że to nie zawał,nie udar tylko napad panicznego lęku ,czyli nerwica.powiem Ci ,że od sierpnia zeszłego roku chodzę na terapię do psychologa i jest lepiej.były momenty ,że nerwica znikała na miesiąc dwa ,aby niestety znów powrócić.nie biorę leków,poza magnezem i potasem oraz hydroxzyzyną w czasie ataków.mój terapeuta powiedział,że nerwica wyłazi jak ma obserwatora,możesz nimj być TY.niestety to prawda.zauważ ,że jak coś złego dzieje się Twoim bliskim to zapominasz o swoich dolegliwościach.niestety tylko terapia i farmakologia potrafią pomóc człowiekowi w tej diabelnej chorobie.
Odnośnik do komentarza
Witajcie, pisze na tym forum po raz pierwszy. Jestem teraz w bardzo ciezkim stadium choroby lekowo-depresyjnej i znalazlem post osoby k, ktora pisze o tym, ze mysli, ze to juz ostatnim dzien i wyobraza sobie, ze zaraz umrze. Ja mam dokladnie takie same mysli od kilku tygodni. Ale napisze o historii mojej choroby troche wiecej. Jako mlody chlopak bylem zawsze zdrowy i pelny energii. Pierwszy raz w wieku 18 lat zdarzylo mi sie, ze ktos dal mi do zapalenia marihuane i w domu zaciagalem sie tak mocno dotad az prawie stracilem przytomnosc i moje serce walilo 200, karetka odwiezli mnie do szpitala. Tam dostalem Lexotanil. Od tego dnia mialem stany lekowe i zaczelo sie szybkie bicie serca w sytuacjach stresu. Np. jak musialem wystapic przed publicznoiscia, czy cos przeczytac. Po paru tygodniach uspokoilo sie troche, zaczalem normalnie spac. Nigdy wiecej w zyciu nuie sprobowalem juz marihauny. Ale te objawy szybkiego bicia serca w sytuacjach stresowych zostaly. Nauczylem sie z tym zyc, przestalo mi to przeszkadzac. Zalozylem rodzine, mam dwojke dzieci i wszystko bylo super do rokuu 2000, kiedy to stracilem prace i zaczelo sie zejscie do piekla. Najpierw mialem takie lekkie scisniecia z tylu glowy, zamraczajace mnie na pol sekundy, tak jak bym mial upasc. To sie zdarzala na poczatku nieregularnie raz dwa razy w miesiacu. Ktoregos dnia zdarzylo sie w restauracji kiedy jedlismy z zona i moim synem. Zrobilo mi sie na chwile niedobrze i od tego momentu za kazdym razem jak mialem jesc nie moglem nic przelknac. Jednoczesnie zaczalem slabnac i nic nie jesc, Pojechalem jeszcze na wakacje ale nogi mialem coraz bardziej jak z waty. Potem wrocilem do domu wychodzilem jeszcze troche na dwor ale juz prawie nie jadlem, az zaczalem lezec tylko w lozku i chodzic do toalety. Przestalem tez KOMPLETNIE SPAC Lezac w lozku mileme napady superszybkiego bicia serca wydawalo mi sie, ze umieram. Sciskalo mnie w lewj nodze i w podbrzuszu tak, ze az musielem sie caly czas szczypac, to bylo straszne uczucie. To trwalo dwa trzy tygodnie. Rodzicie wreszcze zawiezli mnie doi szpitala na oddzial psychiatryczny gdie zostalem hospitalizowany. Na poczatku lezalem w lozku i pomimo grozb pielegniarek, ze musze chociaz sie troche ruszac lezalem, dostawalem jakies leki majac wrazenie co pare godzin, ze umieram. Pare razy zwlekalem sie z lozka iszukalem otwartego okna zeby wyskoczyc bo to bylo na 5 pietrze ale to na szczescie byl zamnkniety oddzial. Nic praktycznie nie jadlem. Ktorejs nocy mialem tak silny napad bicia serca i leku, ze zaczalem krzyczec, ze umieram i pielegniarka wpadla i zeby mi ulzyc podala mi 1mg Temesty leku antylekowego. To bylo jak cud. Od tego dnia zaczalem wstawac i troszke jesc i uwierzylem, ze bede zyc. Dawali mi w miedzyczasie antydepresanty Romeron, potem Deroxat i Celeste. Po dwoch tygodniach moglem juz sam normalnie chodzic i w ypisali mnie na oddzial dzienny, gdzie dochodzilem codziennie. Mialem dalej napady szybkiego bicia serca, ale tak sie cieszylem, ze moge zyc, ze jakos je opanowywalem. Po paru tygodniach odstawili mi ostatni antydepresant, a potem wraz z lekarzem w ciagu paru tygodni odstawilem Temeste, ktora jest benzodiazepina i trudno od niej sie odstawic. Ale wszystko poszlo jak z platka. Przez prawie 9 lat zylem bez zadnego nawrotu choroby jak w raju. To byly najpiekniejsze lata mojego zycia z zona i dziecmi. W 2008 stracilem prace za granica gdzie zylem i wrocielm z cala rodzina do siebie. To byl straszny stres. Przenoszenie sie i dziecie oraz zony, ktorzy nie chcieli wrcaca, spanie po 2 godziny dziennie etc...I brak pracy tutaj. Na poczatku wszystko bylo OK. Ale po paru tygodniach zaczely sie pierwsze sygnaly. Raz czy drugi scisniecie z tylu glowy. Raz czy drugi zrobilo mi sie goraco w sklepie czy w kosciele i serce znowu zaczelo szybko bic. Myslalem sobie, to normalne, po calym tym stresie musze troche odreagowac, zaczalem robic wiecej sportu, ale bylo coraz gorzej. Znowu zaczalem slabnac, nogi jak z waty, z dnia na dzien mniej sil. Porobilem wszystkie badania, oczywiscie wszystko OK. Wreszccie nadszedl ten dzien kiedy ZNOWU PRZESTALEM SPAC. Zupelna insomnia. I znowu sciski w nodze i w podbrzuszu. Znalazlem sie w szpitalu, ale nie chcieli mnie wziac na leczenie. Dostalem Temeste i zalecenie leczenia psychoterapia. Przez 4 tygodnie bralem Temeste 3 razy po 1mg dziennie, ale nic nie pomoglo. Znalazlem sie na pogotowiu, ze strasznymi lekami i sciskaniem w nodze i podbrzuszu. Zaczalem terapie w przychdnim psychiatrycznej. Dostalem najpierw Deroxat, ale efekt uboczny byl taki, ze nie zmruzylem oka i trzeslo mnie cala noc. Nastepnego dnia dali mi Remeron (antydepresant) ale po 10 dniach i podniesieniu dawki dostalem jakichs psychotycznych mysli o smobojstwie, i patrzylem tylko jak ze soba skonczyc. Na szczescie caly czas myslalem o mojej coreczce synu i zonie. Oni trzymali mnie przy zyciu. Potem jeszcze probowali Buspirone, ale mialem skoki cisnienia i nieregularne bicie serca wiec odstawilem to. Mialem tez leki na sen, ale odstawielm je po paru dniach bo nie robia roznicy, a rozwalaly mi zoladek. Czy bralem Stilnox albo Dalmadorm to i tak spie od polnocy do 3. Potem sie budze, zasypiam drugi raz i o 5.30 jest koniec spania. Teraz od 2 tygodni jestem tylko na Temescie, ktora przestaje dzialac i mecze sie doczekujac do nastepnej tabletki. Oslablem tak, ze ledwo moge wyjsc zrobic kilkaset krokow a jeszcze pare tygodnin temu robilem 1.5 godz. sportu dziennie. I caly czac te straszne mysli. Na cokolwiek spojrze, mam mysli, ze tam juz nie pojade, tego czy tamtego nie zrobie, ze z moimi dziecmi juz nie bede sie widzial za pare dni bo umre. Teraz staram sie stawiac sobie codziennie jeden maly cel i go realizowac. Wg lekarza ma to pomoc mi wyjsc z tego zamknietego kola. Wczoraj zrobilem 20 minut lekiiej gimnastyki w domu, ale potem bylem tak zmeczony, ze myslalem, zen padne. Teraz wiekszosc czasu spedzam albo w lozku lezac albo siedzac. To straszne starac sie nie pokazywac pèrzed dziecmi, ze jest az tak zle. To na dzisiaj tyle. Przyrzeklem sobie, ze musze z tego wyjsc. Jesli udalo mi sie w 2000 roku, musi udac sie i teraz. Ale cierpienie jest to okropne. Szczegolnie ta slabosc. Gdybym jeszcze mial wiecej sil to jezdzilbym na rowerze albo chodzil na spacery ale ta niemoc mnie zabija i powoduje mysli o smierci. Jesli macie podobne objawy, nie jestescie sami. Trzymajmy sie razem aby wyjsc z tego. M.
Odnośnik do komentarza
ja strasznie boje sie smierci ... nie ma dnia zebym o niej nie myslala, wydaje mi sie ze urme co chwila wymyslam sobie inne daty np jedna jest jutro ... :( boje sie bo nie wiem juz co o tym myslec ... a na dodatek ta nerwica natrectw... codziennie mysle o tym ze kiedys umre i kidy i jak to bedzie, co bedzie potem. Boje sie jak widze cmentarz to mam ochote uciec jak najdalej. Dzis znowu mam uczucie ze niedlugo umre. A przez kilka dni bylo spokojnie. Chodze na terapie, ale to mi wogole nie pomaga. Mam koszmary, w ktorych co chwila ktos umiera. Wczesniej żyłam normalnie, to zaczelo sie tak nagle. Nie wiem jak dalej żyć Miałam nawet mysli samobojcze, ale z drugiej strony nie chce sie przeciez zabijac bo chce zyc !!!!!! To jest okropne. Jedyne co teraz moge to wierzyc ze z tego wyjde ... Pozdrawiam trzymajcie sie :0
Odnośnik do komentarza
Gość anulka ???
moja walka z nerwica trwa od 3 miesiecy jem pramolan 2 razy dziennie na poczatkiu pomagal ale strach przed zarzyciem tego leku byl paralizujacy moj psychiatra kazal brac mi jeszcze jedna tabletke ale jak skoro mam leki aby brac kolejna dawke leku po prostu sie boje . moja nerwica objawia sie ciagla obawa przed czyms sama niewiem przed czym po prostu czuje wewnetrzny strach ciagla obawe !! boje sie !!! czyje wewnetrzne rozdraznienie!! prosze pomozcie chociaz mile slowo
Odnośnik do komentarza
a ja wkręciłam sobie 3 lata temu że umieram. Brałam antydepresanty. Po roku zapytałam psychiatry czy moge pić procenty A ona do mnie max 3 piwa. I tak na lekach imprezowałam. Zaczynało się od 3-ch piw kończyło na 6-ściu w tygodniu jakieś winko. paliłam na lekach tez trawe. Dziwnie się czułam .. . miałam strach w oczach .. ale ja naprawde chciałam żyć jak inni normalni ludźie w moim wieku. Po pół roku wielkiej szalonej zabawy zaczęła boleć mnie głowa. Wystraszyłam się jak miałam dziwny zjazd .. utrate świadomości nie wiedziałam gdzie jestem .. (nie byłam wtedy pijana). zdarzało mi sie chwilowo *stracić pamięć*. Wtedy dopiero się ocknęłam i przestałam palic i pic. Czuje sie ogólnie mówiąc dobrze oprócz bólu głowy który towarzyszy mi dzien w dzien od roku. Nie mam lęków jak napoczątku nie trzesą mi sie dłonie itd .. tylko boli mnie głowa. Ból bardzo mocny .. ale każdy sobie zgotował swój Los. Pozdrawiam. mam nadzieje ze ktos wyciągnie z tego jakiś wniosek i nigdy nie sięgnie po piwo i trawe na antydepresantach. Pozdro
Odnośnik do komentarza
Ja z nerwicą męczę się od stycznia *08 . PO tym jak moje przyjaciółka zginęła w wypadku . Ja panicznie boję się zamkniętych pomieszczeń i smierci . Jak co niektórzy z was też mam takie myśli ze za chwila umrę . To jest straszne . Byłam już nawet na hipnozie , trochę pomogło , ale męczę się z tym dalej . Wgl nie wiem jak mam sobie w przyszłości z tym dawać radę . ;( . No niby można z tym życ i takie tam , ale ja nie mam już na to siły . Pierwszy atak miałam w szkole na lekcji , nie wiedziałam co się midzieje , serce kołatało , w brzuchu wszystko się obracało , słabo mi było . Musiałam wyjść , a gdy wyszłam wszystko było w normie . Co prawda , teraz już potrafię te 45 min wytrzymać na lekcji , ale do autobusu za żadne skarby nie wejdę . Boję się . Nie dość co mało miejsca to tyle ludzi . To jest dla mnie koszmar ,m najlepsze to jednak to , że wiem , że nic mi sie tam nie stanie , ale lęk ciągle jest . Od sierpnia ubiegłego roku mam cały czas taki niepokój we mnie , patrzącna zegar widzę tylko , ze znów o sekunde mniej życia mi zostało . Nie potrafię jakoś coś mówić przed ludzmi , to wszystko jest takie chore . :( Chodzę na psychoterapie , biore jakieś zasrane psychotropy ;/ No nigdy nie myślałam , że życie jest aż takie ciężkie dopóki nie miałam pierwszego ataku paniki . Pozdrawiam wszystkich znerwicowanych ;)
Odnośnik do komentarza
Gość ivjang
Kochani, przeszłam traumatyczne dzieciństwo (matka schizofreniczka, ojciec alkoholik, bezlitosna rodzina) czułam się nie potrzeba oni dawali mi do zrozumienia że jestem balastem. W życiu dorosłym nieudany związek --zostałam z dzieckiem i długami. Potem 5 lat męki w pojedynkę spłacanie długów i walka o każdy dzień... Pewnego dnia udało się zostałam kierownikiem z lepszą kasą myślałam, że teraz już będę mogła choć trochę pocieszyć się życiem i dać trochę atrakcji też mojej córce. Ale gdzie tam po pół roku zostałam zwolniona po tym jak sprzeciwiłam się szefowej i to w tak brutalny sposób że się załamałam. Tydzień po tym dostałam lęki...pół roku chorobowego, terapia itd... Później znalazłam pracę, miałam zastąpić odchodzącą na macierzyński kierowniczke. 10 osobowy zespół i 10 wrogów jak oni byli nie pogodzeni ze zmianą... to było nie do wytrzymania rozmowy nic nie dawały wszyscy chcieli rządzić... odpuściłam ...znowu zwolnienie ale już bez lęków....teraz chciałam otworzyć swój niewielki biznes...ale coraz trudniej poradzić mi sobie ze stresem, czuje się jakbym miała grypę bóle mięśni, potworne zmęczenie, nie mam siły. Zaczynam się bać co ze mną będzie jak sobie nie poradzę.... . Współczuje wam wszystkim którzy jesteście dotknięci nerwicą... Nie mam na nią rady ale chyba jest trochę łatwiej jak już sobie człowiek uświadomi, że ona znikąd się nie wzięła jest jakaś przyczyna tego. Jak sami uświadomimy sobie czemu i kiedy nas to dopada może być łatwiej. Myślę, tak bo wiem, że najlepiej *olać* te symptomy i dalej robić swoje - mam na myśli przełamanie lęku wtedy jest trochę lepiej. Postarajcie się znaleźć coś co was relaksuje i pozwala zapomnieć o wszystkim. Ja słucham głośno muzyki, uwielbiam jeździć autkiem i ćwiczę jogę mi to pomaga ale nie oznacza to, że całkiem poradziłam sobie z nerwicą. 3majcie się ciepło. iv.
Odnośnik do komentarza
Gość 4... jak...
Każdy skutek ma swoją przyczynę, ale co gdy ta przyczyna jest skutkiem innej przyczyny? Jeśli nie można w sposób namacalny wyjaśnić dlaczego popadacie w takie stany lęku, obawy i ich objawy to może należałoby szukać przyczyn na podłożu paranormalnym. Zastanówcie się czy macie wokół siebie jakieś osoby, które mogą dla jakiegoś powodu złowrogo wam życzyć... Na prawdę, podejdźcie do tego poważnie - czy nie ma wokół was kogoś komu zależałoby abyście pobadali w takie stany, osoby której zależy abyście czuły niepewną przyszłość, uwierzyły w swoją dziwną chorobę (wiara w tą chorobę powoduje że w nią rzeczywiście zapadacie - myślicie cały czas o tej chorobie, o bólach, zawrotach i dusznościach) Zastanówcie się czy nie ma wokół Was kogoś takiego. Jeśli macie choć cień wątpliwości pomogę Wam odgadnąć kim jest ten ktoś.
Odnośnik do komentarza
Kasiufurgon1===Czasem gdy np.jakis członek rodziny umiera czuje sie zagubiony po tamtej stronie wtedy wnika w ciało zyjącej osoby.w tym przypadku mógł być to twój ojciec ,który wniknął w twoje ciałko.Duchy czasem boja sie smierci tego co ich moze czekac dalej.Kiedy on jest w tobie to ty mozesz odczuwac np.jego strach,depresje.przedziwne stany uwazane w psychatrii za chorobe.Twój ojciec mógł nawet kochac cie a mimo to mógł wniknąć.Warto jest tu podkreslic ze to co ci pisze jest mozliwe ale nie musi być.Ale naprawde warto jest to rozwazyc i siegnąć po lekture pod tytułem*egzorcyzmy* autora Eugene Maurey lub książke Wandy Prątnickiej *Egzorcyzmy w 21 wieku*
Odnośnik do komentarza
witam...ja rowniez mam ogromne napady leku przed smiercia!wszystkiego sie boje(pajakow,ciemnosci,bycia sama),mam zawroty glowy,trace rownowage-mam dwojke dzieci i jestem przerazona ta choroba(schizofrenia)..jedyna nadzieja mojego zycia sa wlasnie one bo maz nierozumie tej choroby!codziennie na nowo musze sie z nia zmagac...slysze jakies dziwne glosy,nieraz mam wrazenie jakby moja dusza gdzies uleciala i patrze na wszystko gdzies z oddali!bardzo czesto miewam napady agresji w stosunku do meza,,,niewiem co robic jestem zalamana tym ze moj maz przezemnie cierpi i wszyscy ktorzy ze mna mieszkaja!! nieraz musze sobie pokrzyczec powyzywac o byle co -to mi pomaga...wpadl w jakis szal i niemoge sie opanowac najchetniej powyrzucalabym cos z szaf itp.niemam z kim pogadac bo maz absolutnie mnie nierozumie....moglabym tak pisac i pisac wtedy czuje ulge!
Odnośnik do komentarza
witam wszystkich! kiedys na pewnej 18tce przesadzielm z alkiem(alkoholem) i na drugi dzien dostalem szybki oddech,lek przed tymze umieram ,salbo mi sie zrobilo i pojechalem na pogotowie.tam stwierdzili ze to od alkoholu ale wiem ze nie.ustalo najakis czas,pozeniej zaczalem malo jesc ,zaczalem sie bac ,serce mnie kulo choc ekg mialem ok.od tamtego momenu nie pije,nie pale jednego dnia zucilem nalogi,malme straszne leki balem sie nie wiadomo czego,chcialempo pogotowie dzownic,mialem wrazenie ze to co jest to nie istnieje tzw.Matrix,strach prze dsmiercia,pozniej depresja,nie chcec do zycia,szarosc swiata,pytania dlaczego jest tak,dlaczego koty mialcza a psy szczekaja itd.bzdurne rzeczy nie wiem z kad to sie wzielo choc jestem kompozytoremi muzykiem i przemyslenia itd byly dla mnie na porzadku dziennym czy texty o smierci.od tamtego momentu juz 6 miesiecy mam ale juz jest dobrze choc traoi mnie lek prze przyszloscia i smiercia,i uczucie nie bycia soba,ze obcy sam dla sebie,rozkojarzenie.nie wiem co jest.... a mam dopiero 18 no prawie 19 lat,czytalem tez ze to moze byc tzw.kryzyz tozsamosci czyli wkraczanie w doroslosc .... pomocy!
Odnośnik do komentarza
Witam was !ja od dawna mecze sie ze strachem przed smiercia,mimo ze wiem ze wczesniej lub pozniej mnie to spotka.Ciagłe mysli mnie przesladuja ,bicie serca mam tak mocne ze cwydaje mi sie ze wszyscy widza, brakuje mi powietrza ,i kreci mi sie w głowie .Ja jeszczee za bardzonie moge okazywac swoich słabosci bo mam meza ktory cierpi na ataki panicznego leku.Staram sie usmiechac ale czasami jest tom smiech przez łzy.Mam nadzieje ze ktos ze mna popisze aby potrzymac mnie na duchu chociaz my wszyscy tego potrzebujemy.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Hej Ronin a jak Ty sobie radzisz z tymi okropnymi napadami .Ja staram sie zajac czyms wiadomo sprzatanie,zkupy czasami zakupy dla siebie aby poprawic sobie humor,ale jak przychodzi wieczor to masakra noc ,ciemnosc mnie przeraza odrazu włacza mi sie mozg i mysle jak to bedzie ..................itp .Nie nawidze tego,ale trzeba do przodu trzeba myslec pozytywnie bo człowiek zwarjuje. Pozdrawiam Aga
Odnośnik do komentarza
Witajcie, u mnie zaczęło się od nagłego zawrotu głowy z mdłościami, drętwienie rąk; po jakimś czasie zaczęłam kojarzyć po czym mogło mi sie to stać; w tym właśnie dniu pływałam pierwszy raz od bardzo dłuższego czasu; lekarz, który wtedy badał mnie na pogotowiu, stwierdził, że może to byc nerwica lub coś z kręgosłupem szyjnym, polecił zrobić w tym kierunku badania. Na nerwicę mi to nie pasowało, gdyż po podaniu nerwosalu objawy drętwienia rąk nie ustępowały ,poza tym nie mam lęków ani innych objawów nerwicowych. Takie sytuacje zdarzyły mi sie w przeciągu czterech miesięcy jeszcze kilkakrotnie, aż w końcu udałam się do neurologa. Zrobiłam czynnościowe RTG kręgosłupa szyjnego i usg tętnic szyjnych. Stwierdził po badaniach niewydolność kręgosłupa szyjnego ze zniesieniem lordozy oraz z usg niewydolność kręgowo podstawną (ucisk kręgosupa na jedną większą tętnicę szyjną, druga jest węższa stąd to niedotlenienie); dość często się zdarza, że czuję ucisk na szyję, szczękę, zawroty głowy, drętwienie rąk i nóg lub wiotczenie,drżenie ciała,ostatnio brak czucia w koniuszkach palców u rąk; zdarza sie to podczas prasowania (zgięcie głowy do przodu), przy odchylaniu głowy w tył i podczas nagłych skretów na boki. Uciska na jakies nerwy. Także nie zawsze są to objawy nerwicy. Na razie czeka mnie rehabilitacja; druga opcja to operacja ale jak na razie sie na to nie piszę. pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
witam, mam 30 lat i jestem tegoroczna męzatka z wawy. moze ktoras z Was chcialaby ze mna popisac na ten temat. razem zawsze razniej. mam nerwice lękową i lęk przed smiercia.. ciagle wymyslam sobie jakies choroby i panicznie sie boje.. zaczelo sie jakies 3-4 lata temu.. moj adres mail: filemon@windowslive.com pozdr. gabi
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×