Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie moi drodzy widze że z naszego grona zostało nas niewiele mam na mysli kilka dobrych srton wstecz ale za to są nowi sama niewiem czy to dobrze czy zle ??. Jeżeli chodzi o mnie dawno mnie tu nie było poniewaz u mnie nic ciekawego sie nie dzieje oprócz totalnego marazmu i niechciejstwa do wszystkiego ,po wyjezdzie zofii dopadła mnie jakaś niemoc i trwa nadal . Własciwie to niezabadzo wiem co sie dzieje dokoła mnie i wszystko mi lata wiec chyba zalicza jakąs depresje bo tak sobie to tłumacze nieznajduje wytłumaczenia . Wybrałam sie nawet dzisiaj do mojej lekarki ale niebedzie jej cały tydzien i to też mnie wybiło z rytmu bo zaostałam sama z problemem mojego samopoczucia. Niemge sie zebrac do zycia w realnosci tylko zatrzymałam sie na poniedziałku po wyjezdzie zofii koszmar jakiś albo opetanie jak to mawia moja kolezanka . Bardzo bym chciała wrócic do popzedniego stanu a tu nic mam luki w pamięci i działam jak manekin . No cóz tyle u mnie nic optymistycznego sama klapa ale mam nadzieje ze u was znacznie lepiej bo cisza na forum dzidzia misia zuza i reszta aliska jest wytrwała i dobrze tak tzymaj kochana do przodu bo ja właczyłam wsteczny i jade na nim 2 tydzien. 999 twoje opowiesci sa rewelacyjne i pieknie napisane nazwałabym ze smakiem po mimo tego do czego zmierzasz i co nam chcesz opisac czyli siostre nerwice z przyjemnoscia czekam na ciąg dalszy jak zofiia. Betunia twoja gwiazdka wygladała slicznie a reszta to wiesz co !!! i nigdy ale przenigdy niepisz że jestes złą matką bo wiekszych bzdur w życiu nie słyszałam i nieobwiniaj sie za reszte Mój ojciec był na mojej komuni w kosciele w dupe pijany ale ja jakos o tym zapomniałam a twoj maz napił sie po fakcie no cóz bywa dobrze ze sie nie musiałas wtydzic za niego w kosciele jak moja mam kiedyś . pozdrowienia dla wszystkich odezwe sie znowu jak dojde do siebie albo i nie ??? zmęczyły mnie juz te hustawki i moze poległam .
Odnośnik do komentarza
999 po przeczytaniu twojej chistori widzę że potrafisz opisywac to dosyc dobrze mam tak samo ale niepotrafię tego tak opisać ja mam tak od momentu gdy miałem wstrząś mózgu ale teraz jest jeszcze gorzej od 3 lat wydawało mi się że to minie ale niestety jest coraz gorzej te porypane myśli i problemy ze snem chociasz ostatni czuję się lepiej bo tak około 3 miechów to była tragedia ale tak mi się to wtedy nasiliło żemiałem ochotę powioedzeć rodzinie zawieście mnie do ośrodka dla psycholi a ten lenk był jeszcze gorszy pozdrawiam wszystkich na forum
Odnośnik do komentarza
Gość teresa27
witam-wczoraj przez przypadek znalazlam to forum-szok-nie wiedzialam ze tylu nas jest.tylu chorych.kiedy bylam chora myslalam ze jestem sama,mowiac komus ze chodze do psychologa-czulam sie wariatka w jego oczach.od grudnia jestem zdrowa-mam czyste mysli,usmiech na twarzy czego zycze calej reszcie
Odnośnik do komentarza
Do g999 - chciałbym zapytać Ciebie w jaki sposób wszedłeś na drogę poprawy, oczywiście wsparcie ze strony rodziny, ale chodzi mi czy np. byłeś u psychiatry, czy brałeś jakieś leki, bo czytając ten post to tak jakbym to ja pisał ponieważ u mnie też to samo się dzieje, ale w mniejszym stopniu mam nerwicę lekową spowodowaną skurczami dodatkowymi komorowymi serca i przy każdym skurczu to żegnam się praktycznie ze światem, ale w rzeczywistości nigdy nie zemdlałem i nigdy nie potrzebowałem pomocy nagłej lekarskiej, biorę leki na wyrównanie rytmu serca i to mi trochę pomaga natomiast nerwica jakiej się nabawiłem przy tych skurczach doprowadza mnie do szału, boję się spać, wyjeżdzać służbowo zawsze tego unikam, bo nie wiem czy coś mi się nie stanie, czasami zdarza się że żona wyjeżdza z synem na wycieczki szkolne, a ja zostaję sam i wtedy potęguje mi się nerwica przychodzą dziwne myśli, że zaraz umrę i serce mi stanie lub coś w tym rodzaju, zdarza mi się że potrafię zasypiać tylko nad ranem i to na 2 godziny, a póżniej muszę iśc do pracy i tam czasami kładę się na chwilę spać mam taką możliwość, myślę wybrać się do psychiatry bo czuję że tracę nad sobą kontrolę i czasami jest strasznie, ale nie daję po sobie tego w domu poznać, żona wie że ja nie bardzo lubię zostawać sam, ale twierdzi że się powinienem do tego na chwilę przygotować, to łatwo mówić komuś kto tego nie czuł i nie czuje. Widzę że sam sobie z tym nie poradzę i muszę iść do lekarza najgorzej ta bezsenność i myślenie i zaraz arytmia się następuje i tak sam siebie potrafię nakręcić, a na następny dzień jest ok tylko noce są straszne . Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Gość teresa27
Wojtku musisz iść do psychologa i pamietaj jak nie ten to inny.ja chodzilam 4 miesiace dwa razy w tyg.poprawa byla juz po1.5 miesiaca.jestem bardzo zadowolona i szczesliwa ze trafilam odrazu do konkretnego specjalisty-wygrana z tą chorobą trwa od grudnia.usmiech na twarzy nonstop i pozytywne myśli bez lęków
Odnośnik do komentarza
Gość Anastazja
witam was ja też mam nerwicę lękowa i powiem wam że daje mi m kość jestem młodą osoą mam 23 lata , nie wim czasem co mam z sobą zrobić przychodzą chwile takie że jak udaje mi się usnąć to jak obudzi mnie napad czyli lęk i ogromna panika przez kilka minut to poprostu nie jestem sobą i powiem wam że ogromnie boję się że to znów mie spotka . jak się poczuję lepiej to tak mam dzień niespokojny jestem znerwicowana i rosypana .nie biorę żadnych leków tylko w razie zdenerwowania . kochani piszę na tę strone z nadzieją że ktoś doradzi lub porozmawia co mam robić aby sobie z nią poradzić.. i podzielić się swoimi doświadczeniami . Może to mnie uzbroi że nie jestem sama ,jak czytałam widać że różne są nerwice .a ja mam nerwicę lękową od siedmiu miesięcy i nie wiem jak bęnde z nią żyła może macie jakieś sposoby aby było mi lepiej..?????? czekam na odpowieć bęnde bardzo wdzięczna ,
Odnośnik do komentarza
witam serdecznie. od jakiegoś czasu mam skurcze serca dodatkowe.czasem napady lęku. robiłam ekg - w normie ale raz zawieźli mnie na pogotowie bo myślałam że odjadę - nie mogłam skupić myśli w pracy i ogólnie czułam się źle. wyszło na ekg że skurczy serca więcej ale w sumie nic poważnego. magnez,potas w normie. lęki przed wyjściem na ulicę minęły ale lęk że stanie mi się coś złego.., ze zemdleję. drętwienie kończyn. zwłaszcza lewej str ciała. poczucie cieplejszych kończyn.potem ob,morfologia - w normie. hormony tarczycy tsh,ft3,ft4 w normie. przeciwciała niskie.jeszcze usg mi zostało i ponowni endokrynolog. byłam u kardiologa ale nic nie dał bo szłam nast dnia do endokryn.na echo serca - wg tamtego lekarza to nerwicowe. żeby było weselej potrąciło mnie auto w zeszłym tyg - a wtedy robiłam te badania. mam obojczyk w gipsie.. ale do tego wszystkiego doszło to że nie wiem czy mam zawroty bo mi słabo czy dlatego że to lęk..od wypadku budzę się czasem w nocy bojąc się że się duszę chociaż serce bije mi równomiernie wtedy. boję się zasnąć że się nie obudzę.. tłumaczę sobie co i jak ale niezawsze skutkuje. jestem też alergikiem wię do tego dochodzi nieraz poczucie że się duszę. biorę jakieś tablety ziołowe ale część też mnie uczula. piję melisę i.. nie wiem co robić. odstawiłam kawę.nie piję. najgorsze jeszcze jest to że mam okropne kurcze mięśni. biorę magnez i potas ale boję się też przedawkować.a wyniki z krwi miałam w normie. jak dojdę do siebie to idę do laryngologa (miałam też zawroty równowagi), neurolog, kardiolog. czasem jest ok, czasem mam takie skurcze że hej. chodzę do psychologa ale rozważam też psychotropy. czy ktoś może leczył się na to homeopatią? czekam aż będę mniej osłabiona żeby zacząć znowu chodzić na taichi czy jogę. moja rodzina bierze mnie za hipochondryka i wariata.. ale ja czasem naprawdę myślę że zwariuję. czy po lekach na arytmię można normalnie funkcjonować ? najgorsze jest to że nie wiem czy skupiać się na duszy czy na fizykalności.. pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
witam.Ja również zmagam się z tym okropnym lękiem.wszyscy piszemy o jednym i tym samym.Ale zadam pytanie *czy jest wśród nas chociaż jedna osoba która pokonała te lęki i w jaki sposób* proszę napiszcie.Ja zmagam się z chorobą od roku-zaczeło się od szybkiego bicia serca,drżenia rąk i zawrotów głowy.Tak się wystraszyłam że zaczęłam bać się sama zostawać w domu,wychodzić na dwór wogóle gdziekolwiek sama chodzić*bezpiecznie czułam się z kimś*.I przeistoczyło się to w nerwicę lękową.Przez rok byłam na tabletkach i wszystko było super-w końcu sama zaczęłam wychodzić,nie bałam się że coś mi się stanie,że zakręci mi się w głowie serce mocniej zabije.Dwa miesiące po odstawieniu tabletek lęk powoli sam powraca.Znowu czuje niepokój,strach przed wyjściem do koleżanki czy do sklepu,bycia samej.Jak mam zwalczyć lęk bez tabletek,czy to wogóle kiedyś minie.Czy będę mogła jeszcze kiedyś wyjść sama i nie myśleć o tym że coś mi się stanie.Kto zmaga się z lękiem takim jak ja niech napisze,podzieli się tym jak zwalczyć ten okropny lęk.
Odnośnik do komentarza
do Nicola W żadnym wypadku nie należy odstawiac leków na wlasną rękę, to lekarz psychiatra (nie psycholog) decyduje o tym czy jesteś na to gotowa. Nerwicę można ujarzmic ; jestem tego dowodem ! moje rada : -najskuteczniejsza w walce z nerwicą jest jednoczesna terapia psychiatryczna + farmaceutyczna przy czym leki należy brac przez kilkanaście miesięcy co najmniej., a jeżeli istnieje taka potrzeba to nawet kilka lat! Pozdrawiam i życzę sukcesów w zwalczaniu tej paskudy:)
Odnośnik do komentarza
Wiadomość do Asharii i nie tylko Moi drodzy, postanowiłam napisać wreszcie na tym forum, bo jestem przerażona Waszą bezsilnością a zwłaszcza nieświadomością polskich lekarzy. U mnie też stwierdzono nerwice lekową nawet się na nią bezskutecznie leczyłam a okazało się, że to była ( i jest ) borelioza. Takie objawy jak drętwienia kończyn, bloki serca ( nie można złapac powietrza ), duszenie się w nocy, wrażenie jakbym miała kulę na piersi, budzenie się zlana potem, słabość uczucie jakbym miała zemdleć taka jestem słaba, wrażenie miękkich nóg, jakby łaskotanie pod lewą łopatką i łaskotanie nerwu twarzy. Horror, na szczęście wiedziałam, że 2 lata temu ugryzł mnie kleszcz i 3 tyg kuracja antybiotykowa w 2 mies po ugryzieniu okazała się nieskuteczna. Teraz leczę się juz drugi mies antybiotykami i czuję sie jak nowo narodzona. Dlatego dla Was wszystkich mających podobne objawy: ZRÓBCIE SOBIE TEST WESTERN -BLOTEM w klasie IGm i IGG na boreliozę, trochę Was to będzie kosztować ok 130 zł 1 klasa. Ale będziecie wiedzieć na czym stoicie. ŻYCZĘ zdrowia i w razie pytań proszę o maila.
Odnośnik do komentarza
Po pierwsze mimo, że kilka razy „umierałem” to nigdy nie umarłem. Trochę to ironiczne z perspektywy czasu. Wtedy zupełnie tak tego nie odbierałem, ale to ziarno prawdy zostało we mnie zasiane. Po drugie fakt, że byliśmy na obczyźnie, a moja żona nie pracowała. Nie mogłem zamknąć się przed światem. Na szczęście moja praca była dość elastyczna. Mogłem pracować z domu, jednocześnie musiałem jeździć na wizyty do klientów. Pod tym względem mężczyznom jest łatwiej. Kobieta ma większą możliwość ustąpienia pola i zamknięcia się w domu. Dla mężczyzny jest to w zasadzie społecznie nieakceptowalne. To mi pomogło choć bardzo bolało. Wreszcie może najważniejsze ustawiczne wsparcie ze strony żony, o którym już pisałem i jeszcze pewnie będę pisał, jak również innych ludzi dobrej woli. Przez kilka dni leżałem w łóżku, bałem się wyjść z domu. Agorafobia w pełnej postaci. Byłem tylko u lekarzy i na badaniach, a i to tylko dzięki samochodowi w którym czułem się bezpieczniej – pewnie dzięki tej dwudniowej podróży powrotnej na początku choroby. Miałem zwolnienie lekarskie, potem jeszcze kilka dni urlopu. W sumie nie byłem w pracy około dwóch tygodni. Ciągle podejrzewałem, że to może rodzaj choroby zakaźnej, zapalenia opon mózgowych etc. Wszystkie te hipotezy odpadły w badaniach i ze wszystkich wychodziło, że jestem ogólnie fizycznie zdrowy. Żona zaczęła mnie „wyciągać” na powietrze, na spacer, na pobliski basen. Trudno mi było nawet przed sobą przyznać, że się boję, więc z oporami, ale się godziłem na krótkie wyjścia. Na basen pojechaliśmy te kilkaset metrów samochodem. Stałem w wodzie i myślałem tylko o tym, kiedy wrócimy. Kluczem, było przyznanie przed sobą, że tak naprawdę chodzi o lęk. Że po prostu boję się wyjść z domu ( z obawy przed kolejnym atakiem paniki) i nie jestem w stanie tego strachu przezwyciężyć. Że jestem w destrukcyjnej pętli strachu przed strachem. Zacząłem szukać informacji. W (bardzo) pobliskiej bibliotece do której oczywiście pojechałem samochodem (ten samochód był moją ostoją, aż się dziwię jak to piszę, że teraz wolę jechać gdzieś dalej pociągiem niż samochodem) znalazłem książkę o terapii antylękowej przy pomocy witamin i dodatków żywieniowych. To było pierwsze miejsce, gdzie znalazłem opisane moje objawy. Przeczytałem i zacząłem żreć te witaminy, GABA itp. garściami, co oczywiście niewiele pomogło, jedynie rujnowało mój budżet, ale naprowadziło mnie na trop wiedzy o atakach paniki i nerwicy lękowej. Moja żona do tej pory śmieje się z mojego okresu witaminowego. Swoją drogą gości, którzy wykorzystują bezradność i tę niesamowitą wolę powrotu do zdrowia za wszelką cenę, do marketingowych celów koncernów farmaceutycznych powinno się wysyłać na krótkie wakacje do Abu Ghraib albo Guantanamo. Doktor medycyny z dobrą praktyką podobno, jak pisało na okładce! Może trochę przesadzam ostatecznie ta książka była pierwszym krokiem na drodze zrozumienia tej choroby. Kolejne informacje znalazłem w internecie. Tu nie ma trudności, po wpisaniu „panic attack” lub „panic disorder” wyskakują tysiące stron. Wahałem się, ale ostatecznie z tą wiedzą udałem się do lekarza rodzinnego, u którego byłem wcześniej i który zrobił na mnie wrażenie człowieka kompetentnego i zdolnego do empatii. Zaproponował mi zrobienie szerszych badań: EKG inne dla pewności i jednocześnie wizytę u psychiatry. jeszcze napiszę
Odnośnik do komentarza
Witam, Dawno nie pisałam. Zmieniłąm ostatnio psycholofga a dokłądnie to pani psycholog coś wypadło i na 6 miesięcy zrezygnowała z prowadzenia trepi indywidualnych , troche mnie to zabolało gdyż naprawdę świetny fachowiec i już miałam nadzieję ze mi pomoże. Teraz uczęszczam do psychologa z wieloletnim doświadczeniem jeżeli chodzi o nerwice lękowe. Po pierwszej wizycie nie byłąm zadowolona poi drugiej też ale teraz małymi kroczkami ale przekonuję się do niej, chodź czasem mam wrażenie że nikt mnie nie rozumie. Najgorsze jest to że często nie potrafię odróznić lęku, paniki o prawdziwych bóli. Jak mnie coś zaboli to zaraz nagorszy scenariusz opracowuję i tak w kółko. Jeżeli chodzi o leczenie farmakologiczne to uwierzcie że bopję się brać leków bo *może mi zaszkodzą*, jakikolwiek lek mam wziąźć to najpierw czytam skutki uboczne i czy czasem nie jestm na niego uczulona. Lęki męczą mnie od kilku lat. Były okresy że czułąm sie świetnie ale panika i lęk powracały. Źle mi z tymi lękami, są tak męczące, przewróciły mi życie do góry nogami. Często wracam myslami do czasów jak byłam *zdrowa*, niczegop się nie bałam , zawsze uśmiechnięta i żyjąca broblemami dnia codiennego. Brakuje mi tego....Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich, jestem nowa na forum i piszę pierwszy raz:) Moja *przygoda* z nerwicą lękową zaczęła się parę miesięcy temu, ale pracowałam na nią (jak się okazało) bardzo, bardzo długo. Od dziecka miałam problemy z radzeniem sobie ze stresem. Niestety moja pierwsza praca przyczyniła się do tego, że zaczęłam chorować na grypy jelitowe - to był koszmar. Najprawdopodobniej obniżona silnym stresem odporność oraz wieczne problemy jelitowe spowodowały, że wirus ten jakoś wyjątkowo sobie mnie upodobał. Chorowałam co trzy miesiące albo częściej, choroba popsuła mi wyjazd majowy i wakacje. Zaczęłam mieć poważne schizy na punkcie tej choroby, po prostu zaczęłam się jej panicznie bać. Nie mogłam myśleć o niczym innym, najgorsze były wyjścia lub wyjazdy, tak się denerwowałam, że zaczynałam odczuwać objawy zbliżone do grypy - ból brzucha, mdłości, biegunka itd. Powiem wam szczerze, że mam poważne podejrzenia, że w wakacje to sama sobie wymyśliłam chorobę bo obsesyjnie o niej myślałam i organizm zareagował, czytałam, że jest to możliwe. Grypa jelitowa jest bardzo zaraźliwa a ja nikogo nie zaraziłam choć towarzyszyło mi sporo osób...Gruntownie się przebadałam, przeżyłam koszmar gastrskopii i kolonoskopii, stwierdzono *NIC*.Jelito drażliwe - tak brzmiała diagnoza, dostałam leki. Niestety do moich codziennych dolegliwości związanych z tym cholernym jelitem doszły nowe, dziwne objawy - kołatanie serca, uczucie odrealnienia, lęki, złe samopoczucie, uczucie zapadania się, smutek (znacie to, prawda:). Objawy te nasilały się w weekendy i np. w marketach. Zdecydowałam się na psychiatrę bo nie miałam już siły, nie umiałam sobie poradzić. Stwierdziła nerwicę lękową. Dostałąm sulpiryd i pernazyne. Po kilku tygodniach zaczęłam czuć się bardzo dobrze, niestety okazało się, że chociaż mam malutkie dawki sulpiryd podniósł mi poziom prolaktyny co skutkowało zatrzymaniem miesiączki, musiałam odstawić. Teraz biorę rexetin, ale nie czuję się dobrze. Objawy wróciły, podobno może tak się dziać przy zmianie leku, a biorę dopiero drugi tydzień. Czekam z utęsknieniem na poprawę:) Och, aż mi lepiej jak się wygadałam:) Bardzo mi przykro, że tyle osób cierpi na to parszystwo, no ale może jak będziemy się wspierać to będzie nam lepiej! Pozdrawiam wszystkich:)
Odnośnik do komentarza
Edzia mam tro co TY :P tez czytam zawsze skutki uboczne i balam sie brac leków.. jednak minelo..to. prosze podaj mi namiary do Pani ktora ma tak dlugoletnia praktyke jesli chodzi o nerwicę.. ja tez sie z tymmiotam.. juz jakis dobry czas..ale jestem blizej niz dalej.. jednak potrzebuje zmienic psychologa.. wydaje mi sie ze ten nie do konca mi pomaga.. jak macie namiary jakies dobre opinie ... to dawajcie..jestem z Warszawy :) pozdrawiam Ania
Odnośnik do komentarza
ashantus, Pani psycholog jest z Kielc, więc trochę daleko. Ja mam koleżankę psychologa jest świetna ale specjalizuje się tylko w psychologii dziecięcej i ona powiedziała mi jak sprawdzić psychologa , a więc: na pierwszej wizycie niech to psycholog powie coś o sobie tzn. studia, gdzie pracuje, ile lat praktyki i czym sie konkretnie zajmuje bo jest takie poiwiedzenie* jak ktoś jest od wszystkiego to jest do niczego*, potem należy sprawdzić podane info przez psychologa ja tak zrobiłam i wszystko się zgadza, a i najważniejsze nie być naiwnym ja taka byłam przy pierwszej terapi i co ? wywaliłam kupę kasy a na 100% to pomogło 20%. Ashantus, psycholog do której chodziłam wczesniej czyli ta o której pisałam że musioała z przyczyn osobistych przerwać terapie indywidualne powiedziała mi taką rzecz która utkwiła mi w głwoie* że jak ktoś się boi brać jakichkolwiek leków to jest zdrowy*naprawdę świetnie to wytłumaczyła mi , bardzo fachowo- ale to za krótko i za mało wizyt aby tak od razu pomogło. Bardzo żałuję że nie mogę dalej uczęszczać do niej na terapię no ale cóż mam nadzieję że obecny fachowiec mi pomoże. dzisiaj np mam schizy że coś mi siedzi w gardle i mnie zadusza masakra!!! nie npotrafię sobie racjonalnie tego tłumaczyć. codzień rano wstaję i moje mylsi krążą wokół chorób, i zapytań do samej siebie czy mnie coś boli? i doszukuję się różnych bóli i nie tylko a potem to już się tak nakręcam że hej, a jak np odrzucam te mysli od siebie to uwierzcie że przychodzi taka myśl która mnie paralizuje: coś mnie dusi! i wtedy koniec racjonalnego myslenia. ps. Ashantus, pani psycholog do któej teraz chodzę pracuje w szpitalu z nerwicowcami i ludzmi bojącymi się lęków.
Odnośnik do komentarza
Gość paulka123
witam! dawno nie pisałamale ale zaglądam tu często i widze ze jest duzo nowych osób u mnie w sumie bez zmian, choć postanowiłam mieć to wszystko gdzieś i zyć normalnie, choć dalej jeszcze boje się naprzykład jechać w długie trasy samochodem, ale ogólnie to asentra juz chyba zaczyna na mnie działać. postanowiłam zacząć wychodzić do ludzi i zacząć się ruszać. EDZIA gdzie chodzisz do tej psycholog do kielc, jak się nazywa? bo ja tez jestem z kielc pozdrawiam wszystkich
Odnośnik do komentarza
Pamiętam, że gdy zrobiłem EKG, pielęgniarka, gdy zaraz dopytałem się o wynik powiedziała ironicznie: „you won’t die yet”. To było całkiem grubiańskie z jej strony, ale dotarło do mnie, że jest jakaś fundamentalna rozbieżność między moimi uczuciami, a stanem postrzeganym przez otoczenie. Fizycznie choć znacznie schudłem, to jednak byłem w dość dobrej formie. To był chyba moment, kiedy ostatecznie zdecydowałem się walczyć. Nie wiem jak to napisać, ale zaakceptowałem własną śmierć. Gdzieś w warstwie rozumowej było to ziarno prawdy, że nie umrę bo obiektywnie fizycznie jestem zdrowy co potwierdziły wszystkie badania. To w niczym nie zmieniało faktu stanu uczuciowego i dramatyczności tego postanowienia. To zupełnie nie da się opisać bo to nie rozgrywało się w warstwie logicznej, ale racjonalizowałem sobie to mniej więcej tak: Wszyscy muszą umrzeć. Śmierć jest nieodłącznym elementem życia. Tylu ludzi umarło przede mną i ja też umrę i to bez względu na to czy wyzdrowieje czy nie. Kwestia tylko kiedy. Wierzę w Boga więc jest on moją nadzieją. Może w ogóle nie ma czego się bać. Może to tylko brama do lepszego życia (o religii w mojej terapii będę się starał jeszcze napisać). Jeśli jednak Boga nie ma (jak widać zabezpieczałem się na wszystkie okazje) to niech będzie mi bliską myśl Epikura: „Póki żyjemy śmierci nie ma. Gdyśmy umarli nas nie ma” – śmierć jest więc iluzją, naszym wyobrażeniem. Bez względu na religijność ta myśl była niezwykle ważna w mojej terapii bo uświadomiła mi, że moja choroba rozgrywa się tylko w sferze uczuć. Że strach, oszołomienie, nierealność, mroczność, wrażenie przebudzenia i cała gama innych to moje uczucia, które sam produkuję. Nie jakiś stan zewnętrzny, obiektywny. Te uczucia dopiero wtórnie produkują zmiany somatyczne: bicie serca, pot, rozszerzenie źrenic, odpływ krwi z kończyn (wszystkie te akurat typowe dla działania adrenaliny, którą nasz autonomiczny układ nerwowy uwalnia z nadnerczy). Jakkolwiek to teraz brzmi to zaakceptowałem swoją śmierć. W tym sensie umarłem i urodziłem się na nowo. Z panią psychiatrą niestety nie nawiązałem dobrego kontaktu. Zapisała mi oxazepam na wypadek ataku paniki i zaproponowała jakąś formę psychoterapii, ale tak jak wspomniałem nie czułem nici zrozumienia więc nie kontynuowałem spotkań z nią. Niemniej oxazepam okazał się bardzo przydatny. Nie dlatego, że zacząłem go regularnie jeść (wierzyłem jeszcze w witaminy - jakieś placebo tu działało, a poza tym wyczytałem, że psychotropy uzależniają co oczywiście mnie poraziło), ale dlatego że uzyskałem jakieś zabezpieczenie na wypadek ataku. Tym bardziej, że przy pierwszej próbie coś musiałem źle odczytać i zamiast pół tabletki zjadłem całą (15mg). Wyczekiwałem, oczywiście nieufnie, czy aby nie będzie gorzej. Prawie miałem z tego powodu atak paniki, ale oxazepam zadziałał na mnie bardzo dobrze, pewnie też dzięki powiększonej dawce. Poczułem się prawie normalnie. Pamiętam ten moment jakiś kwadrans po wzięciu tabletki, gdy nagle lekko rozluźniły mi się mięśnie twarzy i karku. Nie zdawałem sobie sprawy, że były cały czas napięte! Działało całe popołudnie, udało nam się pójść na dłuższy spacer, nawet przejechać kawałek kolejką (właśnie tak) o ile dobrze pamiętam. Spokojnie zasnąłem. Jeszcze z samego rana było nie najgorzej, potem choroba wróciła. To był duży krok naprzód. Miałem zabezpieczenie! Potem dość regularnie co jakieś dwa tygodnie robiłem sobie „wakacje od nerwicy”. Zacząłem powolutku znajdować chwilę radości z życia. Postęp o którym pisze wyżej nie zmieniał faktu, że żyło mi się fatalnie. Cały czas w ekstremalnym napięciu, jakby poza sobą – zresztą już starałem się opisać stan moich uczuć. Mogłem sporo pracować z domu, ale musiałem regularnie jeździć na wizyty do klientów lub do biura. Z początku żona jeździła ze mną i czekała w aucie! Ja byłem tylko tak długo jak absolutnie musiałem, z palącą potrzebą wyjścia. Miałem na prawdę wyrozumiałego szefa. Widział, że coś jest źle, proponował pomoc, ale nie nachalnie. Dał mi szansę. Stopniowo zacząłem jeździć sam coraz dalej. Dopiero po jakimś miesiącu od powrotu do pracy zacząłem jeździć samochodem w zasadzie wszędzie sam w ramach miasta z paczką tabletek zawsze przy sobie. jeszcze napiszę
Odnośnik do komentarza
Gość darek32l
Miałem tak samo zrobilem gastroskopie i kolanoskopie i wszystko OK, kucie pod zebrami pozostało, chudne 3-4kg w 2tygodnie a pozniej jem jak wilk i odrabiam straty, napady duszności (spirometrire mam ponad normę), napady lęku, osłabnięcia, zawroty głowy w czasie ataków które trwają kilka dni (tak do 10max) sikam co 30 minut i pije po 5litrów wody dziennie. na koniec kazdego ataku musze sobie popłakać puzniej jest lepiej biegam rano 6km- POMAGA!!! chodze do AA w sumie jeszcze chyba nie muszę (2 lekarzy mówi ze nie jestem Alkoholikiem 2 ze już trochę sie uzależniłem- piłem 1-2 piwa dziennie przez kilka lat wieczorem dla uspokojenia nerwów) ale nerwica czesto prowadzi do alkoholizmu - ja nie pije kawy itd i alkoholu juz 1,5 roku. SPort Sport i jeszcze raz Sport i lekko strawne jedzenie przy nerwicy wysiadło mi trawienie. zero kawy koli czarnej i zielonej herbaty redbuli itp wszystko co pobudza rozwala mi układ nerwowy. Psycholg tez jest dobry można sie wygadac ... zasypywanie problemami rodziny to nienalepszypomysł. brałem tez deprim - jest OK ale teraz odstawilem bo idzie lato wiec nie wolno na słonce po tym ale samo slonce tez daje ekstra efekty - trzeba sie naswietlać. I jak najmniej gier MMORPG FPS itd komputer tez limitowany. to takie moje przemyslenia i obserwacje jak mam atak to najchetniej bym latał tylko po lekarzach i robil badania ale dzisiaj moge obiektywnie cos napisac ;-) słońce świeci!!! dla porównania może napisze coś w czasie ataku - niezła bedzie jazda. hehehe ;-)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich :-). Nie było mnie też troszeczkę i widze ze poznikały wszystkie Dzidzie, Madziowe, Kitty, Nowe, Ilony czasem zajrzy Zofia, Kika, czy Aliska, i Betunia. To chyba dobry znak? Natomiast niestety pojawiło się dużo nowych osób (piszę niestety ponieważ nie ma się z czeg cieszyc ze narwica gości w wielu z nas ale t chyba ten rodzaj zycia to tempo to powdują. U mnie w miare dobrze, zapomniałam na razie co to stany lękowe, nie przerażaja mnie sklepy, miejsca publiczne i jazda samochodem. Z rana tylko dopada mnie ta cholerna telepawka w sensie taiego ciągłego niepokoju i bicia serca zbyt szybkieg, które odczuwam. a w sumie ni jest takie szybkie bo w granicach 80-95 wtedy, więc w zasadzie nie powinnam teg czuć przcież sprtowcy czy ludzie robiący nawet jakiś krótszy wysiłek też mają przyspieszone tętno no ale ja tego nie lubię i w zasadzie mnie to męczy. No ale znalazlam na to sposób. Jak wiecie nie biorę leków antydepresyjneych ani psychotropów. Ale dostałam też hydroksyzynę, która stała u mnie w szawce już 3 miesiące w syropku. No i odważyłam się któregoś dnia no i bardzo pomaga na dodatek pisze na butelce ze noworodki biorą dawkę 5 ml kilka razy dziennie chyba do 3 a ja sobie serwuję daweczkę 2ml raz dziennie i jest super odbój. Na prawdę włąsnie tak postanowaiłam się troszeczkę wyciszyć, Zofiu widzisz Twoja hydroksyzynka działa nie wiem tylko dlaczego tak bałam się jej brać. Na razie tyle, bo siada mi bateria, pozdrawiam wszystkich, a no i chyba nie bedzie mnie znowu bo na pewin czas będę miała wyłaćzon a neostradę Do G999999 czytam Twoje posty z wielkim zaciekawieniem a to ostatnio napisałeś na pewno da mi wiele do myslenia i myslę że bedzie to nastepny krok do wyjscia z bagna. Wspaniale umiesz okreslać swoje emocje, w sposón bardzo literacki, czekam na dalsze częsci. :-)
Odnośnik do komentarza
no niestety ta choroba naprawde istnieje !!! ;) powiem wam tak, to co sie dzialo kiedys ze mna jest nie do zazdroszczenia, dostałam spazmów było mi niedobrze wmiejscach publicznych gzie ludzie moglioby mnie obserwować.. to bylo w listopadzie przeszlego roku, denerwiowałam sie i spieszylam by wyjsc szybko bałam sie ze zasłabne..trzeslomi sie wszystko w srodku :( do tego.. pozniej mialam problem z wieczornymi wyjsciami lęk sparalizował mnie wlasciwie doszczętnie.. wizyty u pani psycholog baaaardzo mi pomogły.. nie potrafiłam sie skupic na niczym innym wsłuchiwalam sie w swoje serce choroby wyszukiwalam sie ze cos mi jest.. i powiem WAM da sie!! wyszłam z tego..pozostałe nieliczne objawy jeszcze tej cholernej nerwicy !! ale naprawde juz tak niewiele potrzebva bym byla całkowicie zdrowa ... wierze ze nam wszystkim sie to uda.. !!! mi przeszkadza obecnie jedynie tłok korki, nerwy szybko sie daje sprowokować, i ludzie opinia innych liczysie dla mnie az za bardzzo..ale wychodze juz sama, staram sie bcy silna nie przejmuje i nie mam dołów, wychodze z łózka pracuje spotykam z ludzmi nikt nie widzi ze mam problem, pije alkohol choc bałam sie ze ponim mi przyspieszy serce..rzuciłam herbatki ziolowe i wszystko zamulało mnie.. wyleczyły mnie jedynie melissa i krople na nerwice ojca Grzegorza polecam w aptece..zadnych leków mi nie przepisano ..dlatego lepszy psycholof niz psychiatra..moim zdaniem..z wszystkiego da sie wyjsc! tylko musmy w touwiezyc..czytam ksiaki o pozytywnym mysleniu duzo czytam..o stresie i polowa ludziw duzym miescie ma problemy takie jak my..gdy mam atak mysle o ludizach w busie ze byc moze tez sa tak jak ja chorzy * :) i mi lepiej..ze nie jestem z tym sama..a to forum pomaga mi uwierzyc ze to nie ja jestrem samotna..to swiat nas po prostu zgnębil dajemy sie poniesc złym emocjom :* pozdrawiam wszystkich zyczac miłego weekendyu..ps ja mam takie szczescie ze mam wokol siebie osoby zdfrowe i pelne zycia dzieki nim odzyłam :)))
Odnośnik do komentarza
Gość przerażona :-(
witam dawno nic nie pisalam na forum ale w miare regularnie czytam:)) posłuchalam waszych rad i poszlam na terapie do psychologa juz mialam 9 spotkań, ale nie widac duzych zmian:( nadal boje sie wychodzic sama itp. pani psycholog zasugerowala abym poszla do psychitary po leki w zwiazku z tym mam pytanie czy znacie jakiegos godnego polecania psychiatre w warszawie?? Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Po pewnym czasie miałem kryzys gdy mimo, że jakoś funkcjonowałem to wydawało mi się, że nie dam rady, że muszę gdzieś uciec od tego. Zażądałem od żony żebyśmy wrócili do domu do Polski. To był ten moment gdy zdałem sobie sprawę w jakim napięciu ona żyła. Powiedziała, że nie mogę tak miotać jej życiem, że ona stara się to jakoś ułożyć. Ugruntować nowe znajomości. Dokończyć studia. Że muszę brać ją pod uwagę. Że ona nie może żyć tylko moją chorobą. Rozpłakała się. Czułem się jak w matni. Nie miałem wyboru musiałem walczyć dalej. Zostaliśmy i to była dobra decyzja W internecie wyszukałem kilka książek i zamówiłem je z amazona. Pamiętam, że jedną napisała dziewczyna, która przekonywała, że odzyskała zdrowie dzięki nawróceniu w ramach jakiejś nowej sekty. Dopiera na końcu książeczki wspomniała, że ciągle bierze xanax. Szkoda mi jej. Niestety w stanie nerwicy ludzie są podatni na sugestie i inni to wykorzystują. Szczęściem wśród zamówionych książek było „Peace from nervous suffering” napisane przez Claire Weekes - lekarkę, która sama pokonała nerwicę. Zdroworozsądkowa psychoterapia – mieszanka zrozumienia istoty nerwicy, zajęć zmierzających do zmniejszenia napięcia i terapii behawioralnej. Tej książce wiele zawdzięczam. Nie tyle poprawę bo to już i tak następowało, ile późniejsze całkowite wyzdrowienia. Gdy piszę całkowite to nie mam na myśli tylko braku objawów. Raczej to, że nie muszę się bać, że choroba kiedyś wróci, bo wiem, że w istocie nie jest to w ogóle choroba (w sensie biologicznym), tylko stan w którym się znalazłem z powodu pewnych okoliczności (oraz wrodzonych skłonności) i który sam podsycałem. Później kupiłem jeszcze jedną książkę tej samej autorki: „Hope and help for your nerves”. Te książki niestety nie są dostępne po polsku. Chciałem jedną kiedyś nawet przetłumaczyć, ale wrócił wir codziennych zajęć i zabrakło czasu. Trochę żałuję. Może jeszcze kiedyś to zrobię. Postaram się opisać w skrócie terapię, którą na podstawie książeczek dr Weekes zastosowałem sam do siebie i jak mi ona pomogła. W zasadzie to ciągle pomaga bo przecież moja osobowość i konstrukcja emocjonalna się nie zmieniła. Napiszę jeszcze za parę dni. Wyjeżdżam na weekend i chyba nie będę miał przez chwilę czasu na pisanie nawet off-line.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×