Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję Dziewczyny, wiele dla mnie znaczą Wasze rady, bo jeżeli Wam się udało przez to przejść i wyjść z podniesioną głową to może i mnie się uda. Bardzo boję się wychodzić gdziekolwiek, ciągle siedzę w domu. Planuję już od jakiegoś czasu wybrać się na psychoterapię, podobno pomaga. *Kasiaaaa*, czy po tych lekach i wizycie u psychiatry nudności całkiem ustąpiły? Czy możesz już normalnie wychodzić z domu bez żadnych lęków? No i jak możesz to powiedz gdzie się leczyłaś i ile czasu zajęło Ci wyjście z tych nudności. A czy Wy też macie duszności? Ja mam tak gdy się zmienia pogoda, czyli bardzo często, ale występują samoistnie. Kiedyś myślałam że te wszystkie moje dolegliwości, skoro same przyszły to same przejdą, ale jednak tak się nie dzieje :( Dziękuję również *baskabaska* za odpowiedź oraz Magdzik23.

Odnośnik do komentarza

Futerko, to ja pierwsza taka zamulona byłam i dla Magdzik życzenia złozyłam, a Ty pewnie się mną zasugerowałaś hahaha!! Po co te powiadomienia wogóle są? Moje oko takie jakies dziwne jest , czuje tak jakby wrazliwe było czy coś, normalnie nie umiem opisać tego uczucia ale nic mnie nie boli - są momenty, że się nakręcam, ze to może do mózgu dojść, czasem tak w skroni mnie zakłuje od strony oka...

Odnośnik do komentarza

Oh dziewczyny wróciłam ,wiecie moj filtr nerwowy nie działa( tak zacznę na nerwicę mówić!!, filtr na uczucia) wiecie 8 razy sikałam w hotelu obok domu dziadków zanim byłam wstanie dojść tam, byłam pewna że bedzie jazda, bo mój były maz nie chcial by mnie jego rodzina ogladala, wiecie jak mi przykro bylo z tego powodu:( moi rodzice tak mu pomogli a ten mowi *zebym ja tylko twojej mamy nie widział* (wstyd mu bo okradl moich rodzicow) ale tak sie zezloscilam ze mysli o sobie ze powiedzialam NIE!! idze do gory i wyjde gdy maly sie oswoi!! (ci dziadkowie sa cudowni i wiem ze maly ma tam duzo bezpieczenstwa i o wszystkim mysla) weszlam i ci dziadkowie tacy mili dla mnie, kuba sie zawstydzil jak ojca zobaczyl, potem sie chowal jak wujka zobaczyl a jak wszedl do mieszknia i babcia i dziadek jeden i drugi obskoczyli go to podniosl glowe, usmiechna sie zawstydzony dalej a ja za nimi cichutko wyszłam. po ponad 2 godzinach przyszlam po niego a on zadowolony, po obiadku, szczesliwy, babcia z dziadkiem zaprosili mnie na herbate i tak o kubusia dbali, a to to, a to tamto a moj byly maz tyylko robil miny ze sie mnie brzydzi i jest zly jak nikt nie patrzyl:(( chce by mial kontakty z inna rodzina i nawet sama bym go wozila do dziadkow ale tu chodzi o jego ojca, on nas tam nie chce, a wlasciwie mnie, ale dalej syna mu samego nie dam bo cpa i jest zły!! oh dziewczyny milo mi ze pamiętacie:* heyla psychoterapia wskazana rzecz

Odnośnik do komentarza

Magdzik. ciekawa jestem gdzie te 2 godzinki spędziłaś jak synka zostawiłaś?...do domku wróciłaś? To sikanie to 100% nerwowe jest.. Mówię Ci, zawsze idź z synkiem, nie daj byłemu bez Ciebie, bądź czujna, a jak zauważysz coś kiedyś, że może źle mówią synkowi o Tobie jako matce to wogóle go im nie zostawiaj, nie wiadomo co oni mu do głowy *włożą*...

Odnośnik do komentarza

Baskabaska masz rację, dlatego poszłam tam z nim ale wiedziałam że już wszystko ok więc poszłam, na kompromis poszliśmy bo bardzo mi zależy na szczęściu syna, bardzo:( ci dziadkowie to jak matka i ojciec całej rodziny! cudowni ludzie, mili, szczerzy, interweniowali gdy nam sie rodzina rozwalala, naprawdę w życiu by zlego slowa nie powiedzieli na mnie przy dziecku, tego jestem pewna, oni sa bardzo rodzinni ,bardzo szanuja ludzi itd itd, bardziej mnie martwi moj maż i teść, to oni mogą zrobić, a nawet robili tak gdy jeszcze mogl byly moj go brac jak chciał, się nasłuchałam jak do mnie od kurw gadali, i nie chcieli powiedziec gdzie moj syn, koszmar!! A przy dziadkach, pradziadkach kuby, to świętych udawali, a moja mama spotkala brata byłego i pyta się czy wie czemu nie daje syna sam na sam pawłowi to powiedział że, wie, bo z dziewczyna sie byly moj spotykał i kube wziol wiec magda zazdosna przestala mu dawac. to moja mama mowie, nie ,nie dlatego, i mu powiedziala dlaczego to byl w szoku!! bardzo dobrze, nie beda robic ze mnie jakiejsc walnietej:( oh dziewczyny tak sie poplakalam jak go zostawilam, tak bardzo plakalam, te nerwy byly jakby ktos mnie lał

Odnośnik do komentarza

A tak poza tym to z mama bylam w arkadach, na obiadku i malych zakupach, szaliczek synkowi kupilam, i tak zlecialo 2 godziny, ale zmeczona jestem, teraz ze mnie schodzi, i wiem co to bhedzie teraz, tezyczka powie mi dzien dobry, wroooociiiłłłaaaammmm:D eh kolejny etap za sobą mam jak to mama powiedziala ,moja. a dzis scielilam lozko, niedawno nawet do spanka i pomyslalam a co oni wiedzią, jestem inteligentną matką!! kobietą sukcesu, mądrą i dobrą wiec nie sie bujają, bede konkretna,

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny zaraz idę spać odpoczywac i synka usypiac, mialam dzisiaj dzien pelen wrazen, wiecie, dzisiejszy wyjazd pokazal mi to ile jeszcze pracy nademna jeszcze czeka. poki co rozciagnelam poczucie bezpieczenstwa dalej troche ale jeszcze duzo pracy mnie czeka, z ta konkretnoscia chodzilo mi o to ze bede pewniejsza siebie a nie z opuszczonymi uszami do bicia. a ta nerwica to taka, nie wiem czy tez to czujecie, jakbyscie byli nieoslonieci, jakby kazde uczucie negtywne bylo jak dostanie z piesci w cialo, miesnie sie napinaja ze az boli, ataku paniki dostalam jak wysiadlam z auta, szlam i gadalam jakbym byla pijana, trzese sie od srodka, sikac mi sie chce, mdlec, umierac, plakac, uciekac, oh co ja przeszlam, juz wiem jaka granice sobie wyznaczylam i ile musze poswiecic czasu jeszcze, psychoterapia pomaga, trwa to dlugo ale pomaga, widze po sobie, przekroczylam moj prog bezpieczenstwa, ale wylaczylam moj atak kiedy juz musialam to zrobic by nie wsiasc w auto i uciec do domu

Odnośnik do komentarza

Siemka!!! kurcze po nieprzespanej nocy, czulam sie z rana taka slaba, ale wypilam kawke cos tam zjadlam i pojechalam z mezem na wies rzezcy poprzewozic i wogole wrocilam o 17.00 do domu, zrobilam porzadek papudze wogole chodze jak nakrecona mam tyle energii... a pamietacie ze jeszcze nie dawno nie potrafilam z lozka wstac a co dopiero wyjsc gdzies...... haley, nudnosci ustepuja, zdecydowanie, poprostu te leki dzialaja tak, ze sie nie mysli o tym.Dzisiaj bylam w biedronce, zrobilam zakupy, Boze to jest cudowne!!!!Zrobic zakupy, niczego sie nie bac, a jeszcze nie dawno to bym pod sklepem stala i mdlala i wymiotowala i wogole........panika. Teraz moge powiedziec ze naprawde robie postepy. Leki napewno pomagaja, tylko ze na terapie musze za niedlugo pojsc, by calkowiecie potem funkcjonowac bez lekow. Jednak by se do konca wyleczyc , potrzeba czasu. Zachecam wszystkich do leczenia, czuje poprawe, przede wszystkim u mnie zmienilo sie to ze : mam checi do dzialania, nie mam lękow w sklepie, moge juz sama wyjsc, pomalutku ale do przodu!!!!!!

Odnośnik do komentarza

Idę zaraz polozyc sie spac, moze dzis zasne?:) co do dusznosci, to mialam nieraz wrazenie ze sie dusze, ze oddychac nie moge, musialam okna miec pootwierane, w nocy tez potrafilam budzic sie z lękiem i otwierac okna... masakra. w aucie jak jechalam to tez szyby otwarte nawet w zime uchylalam, a teraz? nic mnie nie rusza:) wietrze mieszkanie, ale nie nalogowo, nie wmawiam sobie ze sie dusze:)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Dawno mnie tu nie było, choć niektórzy powinni mnie pamiętać o ile się jeszcze tu udzielają. Pani Jadwiga jest jedną z tych osób. Dla tych, którzy mnie nie pamiętają przybliżę moją historię, a dla tych którzy mnie kojarzą postaram się ją uzupełnić. Więc tak. Mam 19 lat pochodzę z tak zwanej *dobrej rodziny* choć mającej problemy jak wszyscy. Nerwica u mnie zaczynała się ujawniać dosyć wcześnie, bo w wieku ok 11-12 lat,( a może i wcześniej) miewałem problemy z własną psychiką i zachowaniem jak i reakcją organizmu. Na początku objawiało się to dużą podatnością na stres. Głupi występ w scence szkolnej był dla mnie nie lada problemem, podczas wyjazdów na wycieczki szkolne nie czułem się zbyt pewnie, czy zawody sportowe. Objawy pewnie znane wszystkim, wymioty, biegunka, ból brzucha. Nie byłem ani trochę świadomy powagi sytuacji w końcu byłem w podstawówce. W gimnazjum wszystko zaczęło się nasilać, opuszczanie szkoły wieczne zwalnianie się z lekcji itp. o wyjeździe na wycieczkę nie było mowy, zawsze coś wymyślałem, żeby nie jechać. *Moja kariera sportowa* legła w gruzach, przestałem ćwiczyć na wf więc i przestałem się wyróżniać. Wieczne wizyty u lekarza z tymi samymi objawami dały do myślenia lekarce, która stwierdziła fobie szkolną i zaleciła wizytę u psychologa. Wtedy nie dopuszczałem nawet do siebie takiej myśli, jak to do psychologa? Nie chce być świrem! i to był mój największy błąd. Mówcie co chcecie ale przepaść jaka dzieli wiek 16-17 z prawie dwudziestką na karku jest ogromna pod względem postrzegania świata i samego siebie( przynajmniej tak jest ze mną). Idąc dalej. Przebolałem jakoś to gimnazjum i jako następną szkołę wybrałem technikum informatyczne, wydawało się być to strzałem w dziesiątkę patrząc na moje zainteresowania światek elektroniki i IT. Przyszedł pierwszy września i przyszedł pierwszy zimny prysznic. Masa nowych twarzy, nowe otoczenie sprowadziło mnie na dechy. Każdy dzień to była męczarnia, wieczne oczekiwanie na ostatni dzwonek i powrót do domu. Jak w gimnazjum nie odstępowałem zbytnio życiem towarzyskim od swoich rówieśników( no bo wiadomo jak ono wygląda w tym wieku. Panny chłopakom nie w głowie, tylko hobby i boisko) tak w szkole średniej widziałem różnicę. Chłopaki jeździli po dyskotekach (inną sprawą jest, że w ogóle nie miałem na to ochoty nie mój styl) tak na wyjazd do kina miałem ochotę, ale to wiązało się z wyjazdem ok 60 km przez to, że mieszkam w małej miejscowości. Było to dla mnie nie do pokonania. Ze wszystkiego rezygnowałem. Szkoła (obecność fatalna) dom, czasami jakiś kumpel wpadł lub ja gdzieś wyszedłem na boisko czy do kogoś, ale tylko i wyłącznie świat się kręcił na szkole i mojej miejscowości. Zdałem pierwszą klasę, z ocenami nie miałem problemu oczywiście nie byłem jakimś prymusem, ale komisów nie musiałem się obawiać. Ot taki średniak ze mnie był. wakacje jak to wakacje przeleciały szybko. Przyszedł następny rok szkolny. No i się zaczęło. Najgorszy okres w moim życiu. W listopadzie miałem tyle nieobecności,że kwalifikowałem się do odstrzału.wieczne ciągania do pedagog, dyrekcji itp. Jednak rodzice przedstawili sytuację w szkołe. Jakimś cudem ubłagali, abym dostał jeszcze jedną szansę, ale pod jednym warunkiem- zacznę coś z tym robić, co równało się z wizytą u psychiatry/psychologa. Nie miałem wyjścia musiałem się zgodzić, w końcu nie chciałem zostać bez szkoły. Pierwsza wizyta u psychiatry jakieś tabletki i jak ręką odjął. Wszystko mija. Cały grudzień przechodziłem, do przerwy świątecznej. Później nastąpiło całkowite załamanie. trzeba było wracać do szkoły po świętach, a ja leżałem przybity do ziemi. Nie byłem w stanie się nigdzie ruszyć, straciłem sens życia, myślałem wtedy skoro specjalista mi nie pomógł, skoro tabletki mi nie pomogły to nic mi nie pomoże. Podejmowałem próbę powrotu do szkoły, ale pojawiałem się na chwilę i od razu ucieczka. Zrezygnowałem z psychiatry, sytuacja w domu tragiczna, wszyscy zdenerwowani, zmartwieni i nie wiem co jeszcze. Niestety szkoła nie mogła trzymać ucznia widmo. Zostałem wydalony ze szkoły. Świat mi się załamał. mijały tygodnie które praktycznie całe przesypiałem i przesiadywałem w domu. Miałem myśli samobójcze, nie widziałem sensu po co dalej to wszystko ciągnąć. Przyszedł czerwiec, ładna pogoda u mnie trochę się polepszyło, pod naporem rodziców pozstanowiłem spróbować jeszcze raz z psychiatrą, tym razem nie prywatnie, a w szpitalu specjalistycznym. Pani doktor zaleciła terapię z psychologiem, oczywiście cały czas leciałem na tabletkach. Minęły kolejne dwa miesiące przyszedł czas na terapię. Pani psycholog okazała się idealna, pod każdym względem :) Ideał. Terapia trwała czułem się coraz lepiej, zapisałem się do szkoły zaocznej. Oczywiście nie było tak super do końca, bo o jakichkolwiek wyjazdach choćby do kina mogłem zapomnieć, ale mogłem funkcjonować normalnie i co najważniejsze kształcić się! Terapia brnęła do przodu, wraz z nią mój nastrój. Zaczęły się wyjazdy do kina, galeri, czy na głupie zakupy z mamą. Nie miałem już żadnego problemu z wychodzeniem z domu, czy pójściem do szkoły. W z początkiem maja na jednym z ognisk, odnowiłem kontakt z dziewczyną z którą chodziłem do gimnazjum. Ona wpadła mi w oko i jaj jej też. Parę spotkań i byliśmy parą. Czułem się przy niej pewnie, oczywiście wcześniej opowiedziałem jej wszystko o moich problemach, nie zraziła się tym chciała mi pomóc chciała być ze mną. Szkołę zaliczyłem z satysfakcjonującym mnie wynikiem. Przyszły wakacje. Nasz związek kwitł. Nagle pojawiła się oferta wyjazdu do pracy za granice. Bardzo głęboko się zastanowiłem, za namowami dziewczyny jak i rodziców zdecydowałem się. Kierunek Niemcy!!Niestety musiałem zrezygnować tym samym z terapii. Jednak pani psycholog też była za wyjazdem i sprawdzeniem czy dam radę. Jako wsparcie dostałem kolegę z miejscowości lecz starszego o 8 lat i tatę. wiedziałem, ze w razie czego będę miał wsparcie. 14 godzinna mordęgę w busie przetrwałem bez jakich kolwiek oznak nerwicy. dojechaliśmy na miejsce wszystko było ok. Minął miesiąc tato wrócił do domu(koniec urlopu), zostałem sam. Miałem okazję się sprawdzić. Mijał kolejny miesiąc wszystko było ok, wróciłem do domu z ciężko zarobionymi euro :) Mój związek z dziewczyną trwał nadal, wszystko było ok. Kochaliśmy się wzajemnie. Za zarobione pieniądze mogłem spełnic swoje marzenie. Kupiłem motocykl! Rodzice nie byli zbytnio zadowoleni jak i dziewczyna, ale było to moje marzenie i w końcu zrozumieli. Mijał wrzesień, mam motor więc i wypadałoby mieć prawo jazdy. Za resztę kasy zapisałem się na kurs motocykl i samochód za jednym zamachem. W między czasie szkoła wszystko było ok. Jeździliśmy do kina, na pizze. Dużo czasu spędzałem razem z dziewczyną. Kurs na motocykl pełną parą, instruktor od samochodu coś zwlekał z jazdami. Miałem kilka ataków, więc postanowiłem powrócić do terapii, aby skończyć z nerwica raz na zawsze. Więc szybciutko do psychiatry dostałem skierowanie i czekam.Mijały kolejne tygodnie, czułem się ok, mogłem liczyć na wsparcie rodziców jak i dziewczyny. Wydawało mi się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. wszystko układało się po najlepszej myśli. Szkoła, matura w kwietniu, miałem świetną i kochającą dziewczynę, spełniłem swoje marzenie, kolorowy świat! Jedyny problem był z pracą/stażem nie mogłem nic znaleźć, ale pocieszałem się tym, że może to i lepiej będę mógł się lepiej przygotować do matury.Mamy 24 października. Półtora/dwa tygodnie temu zaczął się jakiś pechowy okres, nagle wszytko się posypało. Sprzeczki z dziewczyną, rozwaliłem swoje ciężko zapracowane marzenie, na szczęście mi nic się nie stało, ale motocykl ucierpiał. Sytuacja w domu, uległa pogorszeniu, pretensje do mnie po co mi był motor, wszyscy się o mnie martwią itp.Trochę mnie to zdołowało, bo przecież było to moje marzenie! Od września dziewczyna zaczęła staż, od października studia zaoczne, więc nasz spędzany razem czas zmniejszył się diametralnie, ale ja to wszystko akceptowałem i rozumiałem, nie miałem ani trochę pretensji. Starałem się ją wspierać choć sam potrzebowałem tego wsparcia, które ona również mi dawała i okazać jak bardzo ją kocham. Dzisiaj, a w zasadzie wczoraj oznajmiła mi, że nie możemy być razem. Głównym powodem rozstania jest to, że nie chce mnie skrzywdzić i nie chce mnie stracić, bo jestem dla niej najważniejszy,a ona jest jaka jest. Kompletnie mnie to z nóg zwaliło, nie rozumiałem tego i dalej tego nie rozumie. Zaproponowała mi przyjaźń, co argumentowała tym, że teraz nie jest wstanie dać mi tego co by chciała, przez brak czasu i w tym momencie nie widzi przyszłości naszego związku. Ale ja ją kocham i nie chce być tylko jej przyjacielem, tłumaczyłem jej to sto razy, lecz ciągle leciały odpowiedzi typu, miłość nie oznacza partnerstwa lub przecież nic się nie zmieni między nami po prostu nie będę twoją dziewczyną. Nic z tego nie rozumie i niestety nie potrafię być tylko jej przyjacielem. Nie zniósłbym, jakbym się dowiedział, że spotyka się z kim innym, bo przecież może, przecież nie jest moją dziewczyną, a tylko przyjaciółką,( którą kocham i z która chciałbym spędzić resztę życia) :(.Nigdy jej niczego nie zabraniałem, wyjście z koleżankami do pubu, nie widziałem sprzeciwu, ufałem jej, nawet jeśli miał ją odwiedzić były chłopak nie miałem pretensji,tylko wierzyłem i ufałem. Co dostałem w zamian? Zakończenie związku kompletnie z absurdalnego powodu, którego nie mogę pojąć. W dodatku dzisiaj miałem pierwsze poważniejsze jazdy samochodem, mieszkam w odległości ok 60 km od miasta w którym będzie egzamin. O 8 rano wyjazd. Byłem na miejscu zgodnie z planem lecz gdy przyjechał instruktor miałem taki napad lęku, że wymiotowałem :( wykręciłem się tym, że wczoraj pobalowałem i żołądek odmawia posłuszeństwa. Jazda przeniesiona, na kolejny dzień czyli dzisiaj na 9. Boję się, że będzie tak samo, albo i gorzej w dodatku ciągle mam w myślach to co dzisiaj usłyszałem od swojej ukochanej. Nie wiem co mam zrobić, nie wieżę, że kiedyś będziemy razem jeśli teraz rozejdziemy się i zostaniemy tylko przyjaciółmi. Jest zbyt wartościowa, aby się nikt nią nie zainteresował. Boję się, że stracę ją na zawsze. Gdybym tylko miał gwarancje, że kiedyś będziemy razem....

Odnośnik do komentarza

Chyba mnie tu wczoraj nikt nie zauważył ale witam wszystkich gorąco.mnie nerwica dopadła w wieku 13 lat i to na dodatek pierwszy atak w szkole,byłam w takim szoku że myślałam że umieram-nikt ze szkoły nie wyciągnął ręki żeby mi pomóc tylko odwiezli mnie do pustego domu i zostawili.potam tylko lekarze i przez 3 miesiące nie wychodziłam z domu.potem jakoś skonczyłam szkole średnią do której mnie mama odwoziła pociągiem to było straszne ale dzieki uporowi i cierpliwości mamy skończyłam tą szkołe,tylko 3 klase miałam indywidualne nauczanie.potem jakoś leciało wyszłam za mąż ,urodziłam syna i tak kilka lat dawałam rady.teraz w domu wszystko zrobie nawet gdy jestem słaba i otempiała ale prawie nigdzie nie chodze,no czasem z mężem.wszystkie sprawy załatwia mąż.dziiecko do szkoły odprowadza mama a ja mam wyżuty sumienia .ze to nie ja jestem np.na wywiadówce czy do szczepienia z dzieckiem.jest mi przykro z tego powodu chociaż mój synek to rozumie i nie robi problemów.na razie to tyle

Odnośnik do komentarza

Oh jak mi przykro, okropne sa historie nerwicy, jak one zycie moga utrudnic. bezsilny problemy sercowe sa najgorsze, mog z czlowieka wyssac tyle energi ze nie starczy na wstawanie z lozka, ja jako kobieta powiem ci tak, albo to twoja dziewczyna cos przeskrobala ze tak ci powiedziała! i lepiej jej sie dopytaj czemu wolna reke sobie robi albo poprostu chlopie musisz zaczac spontanicznie dzialac i zrobic dla niej mile i zaskakujace rzeczy bo moze potrzebuje odmiany. bedzie dobrze, gracja okropna jest twoja historia ale kazda z nas ma taka sama jak nie gorsza, psychoterapia i jedziemy z tym koksem:))

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich serdecznie!!!!U mnie weekend przeleciał spokojnie bez stresów chociaż wczoraj znowu do głowy przyszła mi natrętna myśl ale teraz już tak bardzo mnie nie straszy...już widać efekt leczenia!!!! Kurcze co ta nerwica potrafi zrobić z człowiekiem.....przerażające to jest ... A najgorsze jest to ze nieleczona pogłebia sie jeszcze bardziej i atakuje coraz mocniej z każdej strony...potrafimy sie tak nakręcać ,ja to juz nie ogladam programów o tematyce medycznej,jakis horrorów ani morderstw bo potem sie tak nakręcam ze szok....i pomyśleć ze klika lat temu nie miałam z tym problemów.... Kasia te andydepresany tak maja ze na jednych wpływaja napedzajaco i ma sie problemy ze snem a na drugich działaja nasennie ja tak miałam spałam jak małe dziecko:-)jedni po antydepresantach tyją a drudzy chudna -na szczescie jestem w tej drugiej grupie hehehe chociaz lekarz przestrzegał i mówił ze co tydzień trzeba sie ważyć bo prawie każdy tyje:-) na poczatku miałam biegunki problemy żoładkowe ,bóle głowy aha jeszcze jednym skutkiem ubocznym mogą byc na poczatku nasilone myśli samobójcze(KTÓRYCH JA NIE MIAŁAM )mąż za mną chodził krok w krok i nie wiedziałam dlaczego i dopiero po miesiacu mi powiedział ze tak w ulotce pisalo i sie bał o mnie,a ja nie byłam tego świadoma bo mąż zaraz ulotkę przedemna schował zebym czasem nie przeczytała tego.....bo my nerwicowcy jesteśmy strasznie sugestywni i pewno odrazu mialabym wszystkie skutki uboczne.....

Odnośnik do komentarza

Ja chodzilam po lekarzach i psychologach a teraz nie wsiąde do autobusu więc nie chodze a mieszkam na wsi , smochodu nie mamy i nie mam kogo prosić eby mi pomógł bo rodzina wie jaki mam problem ale twierdzą że skoro mam posprzatane ,poprane i ugotowane to nie ma problemu.i twierdzą że sama sobie robie problemy to cale szczęście że jest mąż i mama i mam w nich wsparcie.

Odnośnik do komentarza

Gracja i chcesz tak dalej zyc? ze wszystko za ciebie robia? czemu nie pojdziesz na leczenie? nie rozumiem. tez bylam w fatalnym stanie ale tzreba z tym zyc, leczyc sie a nie czekac na co? na to az dojda mysli samobojcze... slaby a Ty nadal bierzesz jakies leki, czy bez lekow dajesz rade? nie poddawaj sie i tak duzo zrobiles, a tym ze wymiotowales sie nie przejmuj, to tylko objaw stresu , za drugim razem bedzie ok i bedziesz jezdzil.:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Bezsilny, przeczytaj sobie moją historię, pisałam kilka postów przed Tobą, też się rozpisałam, i jak czytała początek u Ciebie, to widziałam dużo podobieństwa do mojej choroby. Wiem jak się czujesz, ja też mam chłopaka, i gdyby on mnie zostawił, to nie dałabym sobie rady sama, uwierz... U mnie też zaczynało się od tego że bałam się występować w przedstawieniach szkolnych, np. jasełkach, bo tak bardzo się stresowałam. Co prawda nigdy jeszcze (odpukać) nie zwymiotowałam, ale odczuwam wieczne i ciągłe nudności, co przenosi się na moją psychikę. Również tak jak Ty nie jeździłam na żadne wycieczki szkolne o d4 klasy podstawówki, bo męczyły mnie duszności, i mama bała się mnie puszczać. Również miałam wielu znajomych, ale kiedy pogorszyło mi się i 2 miesiące nie chodziłam do szkoły, ani nie wychodziłam na dwór to prawie wszyscy odsunęli się ode mnie, zerwali kontakt, nie rozumieli że choruję. Nie wiedzieli na co, na szczęście. Tak samo jak Ty bałam się, i do tej pory boję się określeń typu *świr*, *wariatka*, *psychiczna*, gdy usłyszę takie słowo od brata na swój temat, od razu robię się agresywna, nie panuję nad sobą. Ja na szczęście skończyłam LO, ale tylko dzięki nauczaniu indywidualnemu. Też miałam chwile lepsze, ale to było wtedy kiedy zaczęłam brać tabletki, z czasem efekt się osłabił, ale mogłam normalnie funkcjonować, czego nie mogę o sobie powiedzieć teraz. Odstawiam leki na własną rękę, co oczywiście jest złe. Dzięki komentarzom dziewczyn i ich wsparciu tu na forum zapisałam się dzisiaj do psychiatry, wizytę mam 4 listopada, dziewczyny trzymajcie kciuki, mam nadzieję że to będzie ten właściwy lekarz. Wiem, że znów będę musiała brać leki, ale tylko na jakiś czas, jak mi się organizm wyciszy, ustaną mdłości, wtedy pójdę na psychoterapię żeby je całkowicie odstawić, bo nie chcę być od niczego zależna, a jeżeli zajdę w ciążę kiedykolwiek to wolałabym być czysta;) Mam nadzieję również że uda mi się znaleźć dobra pracę i że będę się z niej wywiązywać. Życzę Ci Bezsilny siły, odwagi i wytrwałości, ja w Ciebie wierzę! ;) A jeżeli będziesz chciał kiedykolwiek pogadać o wszystkim i o niczym to po prostu napisz, jakoś się spiszemy wtedy ;)

Odnośnik do komentarza

Bezsilny, a to ci historię opisałeś....musisz zawalczyć o dziewczynę ale nie za wszelką cenę, bo jeżeli ona tak Ci powiedziała to pewnie przemyślała sprawę, a być może nawet ma kogoś innego na oku, nie widzicie się teraz za często to nie wiesz wszystkiego.. np.jak i z kim spędza wolny czas, nic na siłę nie zdziałasz, a nerwica się napewno będzie pogłębiać bez leczenia. Wiem, że przeżywasz to mocno (chłopaki często bardziej przeżywają rozstanie), bo zaangażowałeś się emocjonalnie, samo życie daje nam nerwusom popalić, w miarę upływu czasu nawarstwiają się różnego rodzaju problemy i my ich już nie jesteśmy w stanie przeskoczyć, dlatego bez leków ciężko jest z tego wyjść, a wręcz niemożliwe. Gracja, tak jak napisała Kasia, musisz się uwziąć i za wszelką cenę załatwiać sprawy sama, , no i jednocześnie się leczyć, uważam że dopóki ma Cię kto wyręczać to tak dalej będzie i nigdy nie będziesz samodzielna, ja w Twoim wieku też już miałam nerwicę i dwoje dzieci ale nie miałam nikogo kto by mnie wyręczał w codziennych sprawach i było różnie... nieraz ostatkiem sił ale sama musialam dawać radę, często byłam jakby nieobecna...ale jakoś było (teraz dopiero to mogę ocenić).

Odnośnik do komentarza

Haley gratuluje i ciesze sie ze zapisalas sie do psychiatry. napewno dobierze ci leki i bedziesz mogla zyc normalnie, niestety wiem ze nerwica wraca, i wlasnie dlatego musisz teraz walczyc, nie poddawac sie. Oczywiscie badz z nami ii pisz jakie ci dali leki itp, opowiedz wszystko lekarzowi jakie masz objawy itp, ze szczegolami::) bedzie dobrze! ja w to wierze! tylko nie wolno zwlekac, czekac.......z nerwica. dziewczyny ja bylam dzisiaj sama w sklepie!!!!!!!!!!!!!!!!! w dwoch sklepach nawet i tak bardzo sie ciesze, tyeraz moge sie skoncentrowac na zakupach, usmiecham sie do sprzedawcy, spokojnie moge wszystko spakowac, nie mam mdlosci, nie drza mi nogi i dlonie, to jest wspaniale, chociaz nie powiem ...sama mysl ze mam isc na zakupy tak nie dobrze mi zrobila ze zaczelo serce walic jak schodzilam na zewnatrz ale opanowalam to i szlam dalej a potem to juz poszlo:) i jak wracalam to bylam szczesliwa, wolna..... nie macie pojecia jak sie ciesze!, pozniej jak wrocilam , wzielam Wike na spcer, zrobilismy zdejcie kotkowi na podworku,naprawde nie mam mysli zeby uciec..... a wrecz chce cos robic, przelamywac sie. Umylam dzis wlosy, normalnie bez trzesących nog(tak jak wczesniej), jestem z siebie dumna. jak ja moglam kiedys myslec ze dam rade bez lekow, wmawialam sobie ze niemam nerwicy, ze to przejdzie! NIGDY BY MI NIE PRZESZLO SAMO!Leki duzo pomagaja.......nie otepiaja, nie mozna myslec typu: Boze biore leki psychotropy to jestem jakas psychiczna czy co? bo ja tak myslalam wczesniej, ze leki zmienia moja osobowosc, ze bede jakas nacpana czy cos!!!Absolutnie NIE!!!!!!!!trzymajcie sie laski, ide cos porobic, robie kluski slaskie, maz pije piwko , pozniej zobacze na wspolnej i m jak m. Acha jeszcze jedno haley....jak zaczniesz sie leczyc i poczujesz sie lepiej, musiasz isc do pracy, musisz, to ci pomoze i szybciej wyzdrowiejesz. Ja mam male dziecko, ale juz mysle ze jak dalej sie bede lepiej czula to musze isc do pracy, bo u mnie nerwica zaczzela sie w sumie jak musialam zrezygnowac z pracy, siedzialam w domu i zle sie czulam, potem zdziczalam, wkrecalam sobie cos ze zdrowiem, itp itd..... i wiem ze na lepsze samopoczucie dobra jest praca, jakies zajecie, byc wsrod ludzi, czlowiek odrazu czuje sie lepiej, oczywiscie w takiej pracy ktora nie stresuje, ktora sie jakos lubi:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×