Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

Gość MOZEzdrowy

Nie czytalem wszystkich postów ale powiem tak: ostatnią 6-tą ablacje miałem ponad rok temu,po zabiegu napady arytmii pojawiały sie kilka razy w miesiącu przez okres około 6 m-cy , następnie arytmia *chyba* wyniosła sie z mojego serduszka,/badania holterowskie i zwykłe ekg są ok/ czuję się zdrowy i tyle. Całe leczenie zawdzięczam zespołowi ablacyjnemu akademii medycznej w Warszawie ul.Banacha gdzie przypalał mnie wspaniały dr Edward Koźluk, niezły z niego kozak choc musiał mnie kilka razy ablować.Namiary na dr Koźluka otzymałem z akademii w Gdańsku. Dr Koźluk ma naprawdę wspanialą opinię,polecam tego Pana, jednakże jedno jest bardzo proste: KAŻDY PACJENT MA OSOBNY TEMAT DO ROZWIĄZANIA i nie należy od lekarza cudów wymagac choć dr Koźluk chyba *cuda* czyni, więc drodzy *arytmicy* proponuję zarejestrować sie do dr Koźluka a On napewno wszystkiemu podoła

Odnośnik do komentarza

Witajcie, Czytam Wasze wpisy i mam coraz więcej wątpliwości, czy poddać się reablacji. Pierwszą ablację AVNRT miałam zrobioną w 2005r. i przez te 7 lat było OK - raz na rok,czy na pół roku zdarzał się nocy epizod częstoskurczu,ale generalnie było w porządku. Przyjmuję leki, w bardzo małej dawce i potas i magnez. W tym roku, na kontrolnym holterze zapisał się epizod szybkiego bicia serca,ale moja pani doktor nie przywiązała większej wagi do tego,bo zdarzyło się to po raz pierwszy od roku, czy nawet dwóch. Ale później już było tylko gorzej. Napady częstoskurczu bardzo często - co prawda krótkie i samo przechodzące, jednak zdecydowałam się na drugi zabieg. Moja decyzja podyktowana jest chęcia zajścia w ciążę w niedługim czasie i faktem, że mam napady, gdy nie biorę Lokrenu 20 mg (biore 1/4 tabletki), a podobno Lokren nie jest przebadany pod względem działania na dziecko. A oczywistym jest, że nie chcę truć dziecka. Oczywistym jest też, że nie dam rady być bez leków, bo oszaleję ze strachu i niepewności, czy mnie łapnie atak, czy nie. Jestem w kropce. Na 8 lipca mam termin przyjęcia do szpitala do Ochojca (tam też miałam robiony pierwszy zabieg) i kurczę, nie wiem, czy się zgodzić, czy nie. Myślę, że jeśli lekarze nie wyindukują arytmii, to nie przypieką mi serca niepotrzebnie. Ale też jest obawa co będzie, jeśli się nie powiedzie i będzie gorzej. Teraz funkcjonuję ( z lekami normalnie): tańczę salsę, uprawiam sport, pracuję, nie męczę się (serce anatomicznie bez żadnej wady). Podczas napadu nie czuję się słabo, nie tracę przytomności i jestem spokojna, co też pewnie ma wpływ na długość ataku. No nic, mam jeszcze trochę czasu na zastanowienie i przedyskutowanie wszystkich ewentualności z lekarzami przed zabiegiem. Pozdrawiam i życzę Wam i sobie zdrowia :)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkim ;) Tak samo jak Wy męczyłam się z częstoskurczem. W moim przypadku był to częstoskurcz węzłowy AVNRT. Jestem po pierwszej ablacji, którą miałam 18.06, a więc tydzień temu. Z częstoskurczem męczyłam się od 12 roku życia teraz mam 23. W wieku 18 lat kierowano mnie na Ochojec nie zgodziłam się, słyszałam różne opinie, udało mi się dostać do kliniki w Śląskim Centrum Chorób Serca. Ponieważ droga wolna przewodzenia była bardzo bilsko naturalnego rozrusznika serca groziło mi przekłucie transsentalne,rozrusznik lub rozwarstwienie worka z płynem osierdziowym, w chiwili obecnej powikłań brak nawet po wkłuciach na prawej pachwinie brak siniaków. Jeśli więc mogę komuś doradzić polecam nowy kliniczny odział kariologiczny, a mianowicie chorób serca i naczyń krwionośnych. Dlaczego? Lekarza nie olewają pacjentów, każdego traktują jako ważnego, oddział bardzo dobrze wyposażony, lekarze w wieku 27 d0 max 45-50 lat, liczą się ze zdaniem pacjenta i nie odmawiają leczenia w przypadku braku zgody na zabieg, wszystko jest sterylne, robią dokładne badania i za wszelką cenę nie narażają nikogo ;) Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza

Ja następną ablację będę mieć za miesiąc,w tym samym miejscu co pierwszą czyli w Zgierzu , w Centrum Kardiologii Med Pro. Po pierwszej doszedłem do siebie dosyć szybko, a to dzięki fachowej opiece i doskonałym, profesjonalnym lekarzom. Toteż nie boję się następnej operacji. Jestem pełen optymizmu, czego i wam drodzy życzę!

Odnośnik do komentarza

Hej Martak i wszystkim! Fajnie że ktoś sie odezwał ze starych znajomych. Upały spoko teraz moge góry przenosić hahahahhaa. Tak jak juz gdzieś napisałem wczesniej dla mnie zabieg ablacji dał mi drugie życie. Juz byłem na wakacjach (pierwszych bez ryzyka wystąpienia czestoskurczu, poprostu bajka) i obciążałem serce naprawdę na maxa i nic zero problemów, teraz robie takie rzeczy po których kiedys odrazu bym dostał częstoskurczu i totalnie nic. Sam czasem nie dowierzam czy to nie sen:) hejka warto wierzyć walczyć podejmować ryzyko i bedzie dobrze

Odnośnik do komentarza

Super :-) takie wiadomości bardzo cieszą :) Ja czekam na wizytę u elektrofizjologów, to już za kilka dni. Ostatni mój holter wyszedł tak źle, że kardiolog nie był w stanie w całości go odczytać... gdy poszłam do niego to tylko powiedział *Pani Marto, to był jeden wielki meksyk. Był to stanowczo jeden z najgorszych holterów jakie przyszło mi opisywać i zdecydowanie Pani najgorszy* Nie ukrywam, że trochę mnie to zdołowało... Powiedział mi też, że już mogę się zacząć pakować do Krakowa na zabieg ;) Tu się trochę ucieszyłam, bo Kraków jest śliczny ;-))) A ogólnie to jakoś się mam, raz lepiej raz gorzej. Miałam jechać nad morze ale ze względu na ciągłe wizyty i planowany zabieg nie mam jak... Ale co tam odbiję sobie we wrześniu! Jesienią też tam jest ślicznie! :)

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hej wszystkim, jestem i ja. Szczerze wam przyznam, że nie odzywam się, bo i troszkę nie mam czasu i troszkę się dołuję. Miałam dwa holtery, jeden kontrolny w aninie, który wyszedł tak, że własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Kompletnie nic, co automatycznie zdeklasowało mnie w aninie, pod kątem robienia czegokolwiek... Drugi zrobił mi dr Maciąg, też nie najgorszy. Na pewno myślicie, że powinnam się cieszyć i owszem cieszę się, jednak nadal jestem w punkcie wyjścia. Czyli bez diagnozy, a zaburzeniach najgorsza jest niewiedza co to za zaburzenia... Prawdopodobnie wszystko idzie z węzła. Dr Maciąg powiedział, że po porodzie da mi 3 do 6 mies. i skieruje na krio, bo gdy arytmia jest blisko węzła to jak się wymrozi to można to rozgrzać i odwrócić ewentualne uszkodzenie węzła a przy przypalaniu już nie ma odwrotu. Czy wy coś o tym wiecie? Ciągle sceptycznie nastawiam sie na anin, choć i tak pewnie będę się go kurczowo trzymać, tam jednak nikt nie mówił nic o krio, zresztą tam jedyne co mi powiedzieli to że nie chcą mnie.. ze względu na ryzyko oczywiście. Ja czuję się w miarę, nie jest różowo, jak widac bezsenność... Niestety wbiłam sobie do głowy że podczas snu moje serducho mnie może zawieść i nie mogę spać....... EHH szkoda gadać.. Jest lepiej niż przed ciążą, bo nie ma brady i mniej dodatkowych, ale też jest różnie. Upały znoszę nawet lepiej niż deszcze, wiatry i burze. Wybieramy się do Ustki, bo jest tam szpital... Boję się, ale nie chcę ograniczać dzieciaków. Fajnie, że się odzywacie, fajnie że jesteście ;-))). Marta czy chodzi o to odnerwianie??? Na pewno się uda, musi, jesteśmy i będziemy z Tobą!!! Artur super, że dostałeś nowe życie po zabiegu, w pełni na to zasługujesz ze swoim pozytywnym nastawieniem może byc tylko lepiej ;-). Ja ciągla rozglądam się po ludziach i znajomych i tak bardzo im zazdroszczę każdej chwili normalnego samopoczucia.. Ja niestety jestem niedowiarkiem i pesymistą i ciągle towarzyszy mi jakieś ALE... Wię ci ta arytmia pewnie będzie mi tak towarzyszyć, bo ja po prostu nie umiem sobie wyobrazić, że mogło by mnie spotkać tak wielkie szczęście jak udany zabieg... Pozdrawiam wszystkich gorąco, włączam tv i może przysnę ;-))) zuza co u ciebie???

Odnośnik do komentarza

Digimon Nie tylko ty nie spisz :) mnie rozpiera energia i taka piękna ciepła sobotnia noc że szkoda spać. Masz dobre wyniki i się przejmujesz ehhhh ty to jesteś ale nie martw sie jak będą złe to masz lekarza który się Tobą zajmie komfortowa sytuacja no nie?Tylko nie zatrzymaj sie w połowie drogi zakończ to byc happy endem. Zobaczysz kiedyś bedziesz innym opowiadała a wiecie że miałam problemy z sercem takie tam głupstwa ale już jestem zdrowa. I nawet jak pójdziesz na ablację to jak sie zapytają który to zabieg to powiesz śmiejąc się: pierwszy i ostatni a pojutrze wracam zdrowa do domu. hejka

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hehe, żebym ja tak potrafiła. Obawiam się, że dość często w życiu dzieje się to w co wierzymy, nie raz tego doświadczyłam, jednak nie potrafię przestawić myślenia co do choroby. Nie umiem. Gdybym zaczęła po prostu mówić, uda mi się, będę zdrowa, oszukiwała bym się i tak. Nie wiem skąd zasiać ziarenko wiary... Tak jak w Tobie jest tyle optymizmu i w pełni akceptowałeś to że będziesz zdrowy tak, u mnie jest zupełnie odwrotnie... Najzwyczajniej w świecie jakbym sama siebie skazywała na porażkę, nie potrafię tego uzasadnić, ale gdzieś w środku czuję, że moje życie zawsze tak będzie wyglądać, a nawet gorzej... To tak jak z wynikami badań, jak usłyszę że są dobre to od razu mówię, ale przecież to serce. Nie jeden przebadany wyszedł od lekarza i padł pod gabinetem, tak jak ci piłkarze... I taka właśnie jestem, bleee... ;-)))))

Odnośnik do komentarza
Gość ania1987

Czesc kochani dawno tu nie zagladalam... teraz troche poczytalam sobie i widze ze raz dobrze a raz zle; to tak jak u mnie. ja jestem po ablacji juz ponad rok i akatku czestoskurczu nie mialam wcale oby tak dalej hahaha ale pojedyncze mi sie zdarzaja nietety ale czasem tylko. pociesza mnie fakt ze zdrowi ludzie tea je maja moja mama tesciowa moj maz a nawet kardiolog, moj lekarz mowi ze to jest normalne i ja sie tego trzymam wkoncu to on zna sie lepiej. to nie wylkucza jednak faktu ze mam przy tym akaki paniaki i czuje sie jak pol czlowieka... wkoncu zanim doszlo do ablacji przeszlam traume... mino to zyje sie dalej i kazdy miewa gorsze dni. zycze wam zdrowka i duzo usmiechu i jak najmniej gorszych chwil;)))))))

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Cześć aniu, masz dużo racji, są lepsze i gorsze dni i wiele osób ma dodatkowe, ale są i tacy farciarze, którzy wcale ich nie odczuwają... U mnie kochani właśnie idzie cosik pod kątem migotania przedsionków i te pauzy które odczuwam, to podobno to. Już kilka lat temu podejrzewali u mnie ku temu skłonności, a teraz bardziej się przychylają, tylko mam na razie krótkie i same się umiarawiają, jest to mega nieprzyjemne, choć dr Maciąg nazwał to właśnie pauzami, których nie powinno być... Ja chciałabym mieć kogoś kto czuje to co ja, na miejscu, wiecie jak to jest, dlatego my się tak dobrze rozumiemy ;-) bo kazdy z nas wie co ten drugi czuje.. A nie, ja ostatnio mówię do teściowej, bo coś rozmowa naszła, że jak urodzę to dadzą mi 3-6 mies. na karmienie a potem pełna diagnoza, żeby wreszcie ustalić co to jest, ale może być też tak, że od razu po porodzie będą komplikacje i nie będę mogła karmić wcale, tylko na stół i będą serce reperować ;-), a moja teściowa, na to, no najgorsze, że to maleńkie nie będzie piersią karmione!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja powiedziałam, że ważniejsze dla dziecka to w ogóle mieć matkę, a ona nic, cisza. O zgrozo....

Odnośnik do komentarza

Digimon ale ty kombinujesz masz dobre wyniki co sie martwisz na zapas. Te pauzy przerwy dodatkowe uderznia nie są zagrożeniem zdrowia i nie ma co sobie wyszukiwac od razu migotania przedsionków zresztą to jest zupełnie inna bajka. Do Ani1987 jesteś już zdrowa po tej ablacji a te pojedyńcze sie każdemu zdarzają zresztą mi też i nic sobie z tego nie robię. I nie ma na nie reguły czasem wypije sporo alko nie wyspię i nic a kiedy indziej sobie siedze spokojnie wyspany itd i ciach sie pojawi. Głowy do góry żyć trzeba teraz lato cieszyć sie pogodą itd. hejka

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Jedno jest pewne i sprawdziłam to już niejednokrotnie, ruch i jeszcze raz ruch. Oczywiście czasem zdarzają mi się tak silne dodatkowe, że muszę się położyć na chwilę, bo chyba by mi to serce stanęło, ale poza tym to dużo lepiej jest jak coś robię, a jak tylko usiądę i tak siedzę to nie dość, że sił mam coraz mniej to i słabo się robi i w ogóle nieciekawie, a jak galopuję to co mi się gorzej zrobi to zaraz przejdzie.. I oby tak dalej, bo w sumie co ma być to ędzie, czy będę siedzieć i czekać, czy robić swoje... pozdrawiam ;-)))

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Mój mąż ma mieć w tym tygodniu ablację. Z Waszych wypowiedzi wiele się dowiedziałam, ale potrzebuję jeszcze kilku informacji. Proszę napiszcie, czy po zabiegu długo się leży w szpitalu i czy jak wyjdzie może żyć mormalnie, tzn. chodzić, podnocić dziecko, czy uprawiać sex. Będę wdzięczna za odpowiedz. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej :) Mam pytanie, czy jest tutaj ktoś, kto ma mieć ablację w WSK we Wrocławiu? Ja mam ustalony termin na 5 sierpnia (badanie elektrofizjologiczne i ewentualnie ablacja) i bardzo mi zależy, żeby nawiązać kontakt z kimś (najlepiej z Wrocławia) kto już przez to przechodził albo tak jak ja, dopiero czeka na ablację w podobnym terminie :)

Odnośnik do komentarza

Kacha, dzięki, że się odezwałaś :) Mam sporo pytań, ale takie najważniejsze dotyczą skuteczności i powikłań. Mogę wiedzieć jaki miałaś rodzaj arytmii? Czy wystarczył jeden zabieg, żeby się tego całkowicie pozbyć? Czy miałaś jakieś powikłania? I proszę, napisz swoją opinię o lekarzach i opiece w WSK, bo słyszałam pozytywne rzeczy, ale to jednak poważny zabieg i chcę mieć pewność, że jestem w dobrych rękach :) Pozdrawiam ciepło

Odnośnik do komentarza

Ja miałam zespół WPW, częstoskurcz przedsionkowo-komorowy, zabieg się udał, niestety u mnie po 3tyg nastapił nawrót czestoskurczu i do tej pory mam praktycznie stałą tachykardię, dość dużą, po miałam powikłania w postaci dośc olbrzymiego krwiaka i jak sie okazało później wylew do mięśnia przy pachwinie, ale to była wina mojej skazy krwotocznej, jeszcze wtedy nierozpoznanej-teraz juz ją lecze. Mialam też trochę płynu w worku osierdziowym, ale to ponoc częste jest. Co do opieki, to nie mogę narzekać, dr Fuglewicz robił ablację-naprawdę rzadko spotyka sie takich lekarzy, później doszedł dr Jagielski-też pełna kultura i widac, że nie są im obojętne losy pacjenta. Pielegniarki na oddziale też super, bardzo pomocne i jak trzeba to pocieszą, tak więc same plusy pomimo tego, że miałam troszkę powikłań:)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×