Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

Gość digimon

Ja zawsze mam przy sobie propranolol, jednak na chwilę obecną ta moja arytmia jest coraz bardziej nieprzewidywalna. Muszę czekać do ostatniej chwili czy samo nie przejdzie bo jak wezmę najmniejszą nawet dawkę to mam potem brady, a to bardzo nieprzyjemne uczucie. Leki dożylne nie umiarawiają mnie wcale, po kilku godzinach przechodzę w brady również. Propranolol działa już po 10 minutach, ale w ostateczności. Tachy przy najmniejszym ruchu, 50 w spoczynku... I w dodatku znów mam problemy ze snem.. eh.. jakiś niepokój się wkrada...

Odnośnik do komentarza

Digimon, nie mierz pulsu, tylko oglądaj w necie wyspy, które odwiedzisz z dziećmi :) Mnie zawsze uspokajał polfenon. Teraz mam zawsze przy sobie propranolol, ale jeszcze nie był potrzebny, bo jadę cały czas na beto zk i na razie jest spokój.

Odnośnik do komentarza
Gość obserwator

Dzisiejszej nocy 2:30 obudziłem się z podstawowymi objawami wskazującymi o nadchodzącym ataku częstoskurczu. Pocące się ręce, szybkie jakby niepełne uderzenia serca, parcie na pęcherz moczowy i niepewność tudzież strach. Wiedziałem już, że to są znajome zwiastuny, dlatego wstałem, wypiłem szklankę zimnej wody, wziąłem malutką dawkę beta blokera i Validol. O dziwo pomogło i częstoskurcz nie doszedł do skutku.

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hehe, dzięki casta.. obserwator u mnie też tak się zaczyna mokre ręce, problemy z koncentracją, totalna pustka w głowie, itp... eh.. kiedyś też brałam validol, dziś nie wiem czemu nie mogę nic na uspokojenie bo mam problemy z oddychaniem. To dziwne, przekopałam net i nic w tym temacie, a sprawdziłam to kilkukrotnie, zwykła szklanka słabej melisy i po jakiś 10 minutach takie nieprzyjemne uczucie jakbym przestawała oddychać, albo jakbym po prostu nie miała takiej potrzeby. Po przeciwbólowych też tak mam. Nie wiem czym to jest spowodowane. ????? pozdrawiam ;-)))

Odnośnik do komentarza

Dimigin, też tak mam że po uspokajających, nasennych oraz psychotropowych przeciwbólowych mam problemy z oddychaniem, najgorzej przed snem, a podczas snu dostaję bezdechu i to nie moja wyobraźnia ale to potwierdziło się w szpitalu. Podczas pobytu w szpitalu nie mogłam spać więc dali prochy na sen, to się nalatali w nocy i musieli mnie podłączyć do to wspomagaczy tlenowych ;). Po operacji dostawałam leki p/bólowe bardzo silne i to samo... Podczas pierwszego pobytu w szpitalu faszerowano mnie uspokajaczami bo myśleli że moja tachy jest na tle nerwowym. Tachy nie uspokoiła się a ja nie miałam problemy. Też nikogo nie znalazłam z tym problemem. Może to głupie, ale cieszy mnie że nie jestem w tym sama i ty też nie. Czasami was podczytuję ale wolę milcze, od jakeigoś czasu nie lubię się za bardzo udzielać. Nadal nie poszłam na ablację i nie pójdę do póki nie mam zmian w echo i brady mam bardzo rzadko :D. Zmykam i nie pytać mnie o nic bo nie chce mi się pisać :P A tak w ogóle pozdrawiam wszystkich serdecznie, i przepraszam ale szczególe uściski dla martyk - znamy się dość dobrze, trzymaj się maleńka. Życzę wam miarowych, grzecznych seduszek i normalnego życia

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hehe, no jestem jestem... umieram średnio 10 razy dziennie... ale jeżeli chodzi o uspakajacze to mam dokładnie to co pisze abcia. Też leżałam w szpitalu i miałam cesarkę, dostałam zastrzyk przeciwbólowy i od razu zaburzenia rytmu, oczywiście wspaniała pielęgniarka przyszła i zaczęła się drzeć co ja wyprawiam, że mam się uspokoić!!! Oczywiście coś na uspokojenie a serce nic, zero reakcji i po niedługiej chwili trzech lekarzy stało nade mną i co chwilę ale proszę oddychać, halo proszę pani oddychamy. Mega nieprzyjemne uczucie. Nie mówię tu o nerwicowcach i problemach z wdechem, tylko uczucie jakiejś zapaści, nie wiem, bezdech, hmm, pojęcia nie mam. Czasem tak sobie myślę, że może to jakaś inna choroba nie wiem coś z układem oddechowym, albo może jakiś rodzaj alergii??? Nerwicę lękową przechodziłam cztery lata temu i napady paniki też, więc wiem że to nie to. Poza tym jak jestem u lekarza z kimś z rodziny i pada: a może to nerwica, to od razu czy to rodzice czy mąż aż się trzęsą ze złości, mówiąc że mnie znają i co jak co ale nerwicy to ja nie mam na pewno.. W końcu są ze mną cały czas to chyba by coś zauważyli... A znalezienie lekarza, który chciałby poszukać, pobadać.... hehe śmiechu warte... Teraz przede mną kolejna cesarka i boję się jak diabli. Rodziłam w mswia i każdemu odradzam!!! Koszmar i łapówkarstwo!!! Teraz mam rodzić w bielańskim i... boję się tych właśnie przeciwbólowych, siłami natury nie mogę.. też się cieszę że nie jestem z tym sama ;-) ale urodzić trzeba pozdrowienia dla abci, heh może i mi kiedyś nie będzie się chciało pisać... Byłoby fajnie, a dziś to forum bardzo mi pomaga, za co bardzo wam wszystkim dziękuję. pozdrawiam was i wasze serca, które spędzają nam sen z powiek i wymagają tyle zainteresowania ;-))))

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Ehh znów się napisałam i na koniec coś wcisnęłam i wszystko mi się skasowało ;-))))))))) jestem talent. Artur ja wiem co masz na myśli i bardzo cię za to cenię, jednak choćbym nie wiem ile książek przeczytała, lekarzy odwiedziła, czy spotkała różnych ludzi potrafiących tak jak ty w jednym zdaniu zawrzeć całą prawdę, to ja nie umiem nic z tym zrobić. Bardzo bym chciała, ale nie potrafię. Ciągle się obawiam. Fakt, że każdego dnia kiepsko się czuję i to nakręca wszystko, bo jak jest ok to nie myślę. pozdrawiam..

Odnośnik do komentarza

Digimon wskazówka techniczna jak długo piszesz to kopiuj sobie tekst do pamięci (prawy i kopiuj) Ja chyba znam rozwiązanie twojego problemu znaczy tak mi się wydaje tylko nie gniewaj sie na mnie. Problem tkwi chyba w tym że masz mało wsparcia zrozumienia rozmów w twoim domu. To widać jak na forum cos ci napiszemy i odrazu ci *lepiej*. Tobie lekarz raczej nie pomoże. Muszą ci pomóc najbliżsi, w usa na przykład ludzie po to latają do takich lekarzy kładą sie wygodnie na kanapie i gadają :) hej

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Ehh, i znów trafiłeś. Tak jest, niestety. Nie mam żadnego wsparcia psychicznego w rodzinie. Zostaną z dziećmi, podrzucą gdzie trzeba, ale nikt nie pocieszy, nie pogada, itp. Już nawet nie podejmuję rozmów i nie mówię jak źle się czuję, bo wtedy jest mi jeszcze gorzej. Psycholog, hmmm, myślałam i o tym, ale szczerze szkoda mi kasy, żeby wygadać się komuś obcemu, kto i tak będzie miał to gdzieś.... dzień jak co dzień. Generalnie w domu wszystko jest na mojej głowie, a prócz tego serducho i strach przed tym że zawiedzie.. I dzięki za wskazówkę z kopiowaniem ;-)

Odnośnik do komentarza

Nie psycholog ale mąż. Ja też mam czasem cięzkie dni ( ale nie chodzi o serce) czy ona ma jakieś doły to rozmawiamy o tym. Mamy takiego farta że jak jedno jest przyłamane to drugie dostaje przypływ pozytywnej energii i sie jakoś uzupełniamy. Pomyśl nad tym i pogadaj z drugą połową.Tylko nie daj Bóg nie mów ze tak ci poradzili na forum hahahahahahaha. hej

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hehe.. dobrze piszesz, widzisz tylko kłopot w tym, że między nami jest przepaść, jeżeli chodzi o emocje. Ja próbowałam wielokrotnie, ale z pustego to i sam salomon nie naleje ;-))) męża mam dobrego, ale on nie potrafi rozmawiać o niczym. On egzystuje na zasadzie o 7 do pracy o 19 do domu, kąpiel, jedzenie i spanie i tak w kółko, żadnych potrzeb, żadnych wymagań, planów obserwacji. Jedyne co potrafi mi powiedzieć to: kurcze ja cie nie rozumiem, gdybym ja miał arytmie to bym sobie powiedział już nie mam i tyle, przecież to jest w twojej głowie.. I tak zawsze, to doprowadza mnie do szału, więc nie gadam, i tak z dnia na dzień. ehh, temat rzeka, wszystko mam w środku i tam to się tak kotłuje, a w domu wszystko na mojej głowie, wszyscy do mnie... Czuję się potrzebna, ale czasem też chciałabym, coś komuś zrzucić i poczuć, że zostałam zrozumiana ;-))) dzieki artur ;-) wielkie dzięki..

Odnośnik do komentarza

Digimon, ty chyba jesteś z Warszawy? Pokręć się trochę wokół tematu psychologa, bo wiem na pewno, że są takie porady i terapie bezpłatnie. Jak chcesz, pogrzebię w moich starych notesach i powiem ci, gdzie ja chodziłam.

Odnośnik do komentarza
Gość obserwator

Koleżanka kiedyś powiedziała mi coś bardzo prostego, ale zarazem trafnego. Podobnie jak syty nie zrozumie głodnego, tak samo zdrowy nie zrozumie chorego. Nie ma na to najmniejszych szans. Kiedy stosunkowo młoda osoba skarży się na serce, ludzie z góry interpretują to jako dziwactwo. Digimon, ja myślę, że mąż zrozumiałby Cię doskonale, dopiero w momencie kiedy sam indywidualnie miałby okazje zmierzyć się z zaburzeniami rytmu.

Odnośnik do komentarza

Obserwator 1000% racji. U mnie w domu dopiero *uwierzyli* ze mam coś z sercem (po wielu wielu latach) jak pogotowie zabrało do szpitala. Ale to dopiero uwierzyli hahahaha. Co do zrozumienia problemu to wam zacytuje -no przecież juz nie masz tych częstoskurczy więc o co chodzi, jesteś zdrowy weź nie przesadzaj i zapomnij o tym a nie ciągle coś ci jest- tłumaczenie co to są dodatkowe czy pauzy jest awykonalne wiec po pewnym czasie nawet nie zaczynałem tematu.Dobrze napisałeś to musi ktos poczuć inaczej to rozmowa o wojnie jak nie świecie spokojnie. Tak naprawdę tylko prosze żeby kobiety sie teraz nie uśmiechały pod nosem najwięcej pomogły mi rozmowy z matką nawet przez telefon.Teraz wyszedłam jakos na prostą w sprawach serca ale znam to wszystko z autopsji i dlatego staram sie pomóc w miare mozliwość na forum. hej

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Obserwator i artur, od zawsze tak mówię, oni nigdy nas nie zrozumieją. Ja kiedyś powiedziałam do męża to nie jest grypa, nawet ta o najcięższym przebiegu, kiedy czujesz się tak fatalnie, że myślisz, że już tego nie przeżyjesz, ale, pl dwóch tygodniach stajesz na nogi, po kaszlu nawet nie ma śladu, i o grypie zapominasz i o wszelkich związanych z nią dolegliwościach. Żyjesz normalnie, planujesz i co najważniejsze realizujesz te plany... A moja choroba nigdy nie daje o sobie zapomnieć, każdego dnia jest coś co ogranicza mnie jednocześnie budząc obawy, że wróci, bo zawsze wraca. Ja miałam tak jak ty artur, długo mi nie wierzyli, jaszcze w listopadzie od teściowej usłyszałam przestań piep..yć że jesteś taka chora, do dziś z nią nie rozmawiam. To jest mowa trawa.. Oni nie zrozumieją nigdy, a jeżeli nawet są tacy którzy rozumieją to jest ich niewielu. I niestety podobnie jest z psychologami, różnica jest taka, że oni udają, że rozumieją a my im za to płacimy.. I tyle. Niejedna osoba patrząc na mnie pomyśli ta to ma wszystko, a nie ma zielonego pojęcia co jest we mnie w środku.. I tak jest z każdym z nas. Fajnie, że mamy siebie. Artur dziękuję ci bardzo. Dobrze, że miałeś kogoś takiego, nie ważne że była to matka, jej wsparcie bez względu na wiek jest bardzo istotne, ja niestety na moją nie mogę liczyć. pozdrawiam was serdecznie, aha do wawy mam 60km ;-) trzymajmy się razem

Odnośnik do komentarza
Gość Ewa Szczecin

Wczoraj pochowalam mame.Przeszla zabieg ablcji w Szczecinie szpital arkonski.Na drugi dzien po zabiegu czula sie coraz gorzej .Miala typowe ojawy swiadczace o komplikacjach.Problemy z oddychaniem,bolw wklatce piersiowej itp.Niestety podano jej 3 krplowke przeciwbolowa.Nastepnego dnia byla tak slabiutka ,ze dopiero sie nia zajeto. Niestety zbyt pozno.Wszystkie ojawy byly sygnalem o tamponadzie serca....Nastepnego dnia mame reanimowano..ustalo serce...ustalo krazenie....Wszyscy sa wszoku...Zdecydowalas ie na ten zabieg z powodu migotania przedsionkow,mial poprwaic jej konfort zycia.Mial to byc zwykly rutynowy zabieg....Moj swiat sie zawalil..stracilismy mame...Dlatego kochani jesli mozecie zyc bez tegozabiegu to zastanowcie sie zanim sie na niego zdecydujecie...

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Zabieg ablacji niesie ze sobą ryzyko jednak bardzo niewielkie, zabiegi z migotaniem przedsionków są bardziej złożone. Składam ci wyrazu współczucia. Nie wiem co jest lepsze spróbować czy żyć z tą chorobą, wiem że nie jest łatwo i wiem, że są osoby które dzięki ablacji dostały drugie życie i życzę tego każdemu. Kiedyś w aninie byłam umówiona na telemedycynę, czyli taki holter tylko non stop przez dwa tygodnie i stały monitoring, czekałam od 13 do 18. Nie było już nikogo, lekarzy też, prócz tych na dyżurach i elektrofizjolodzy, jeden z nich miał o 13 skończyć pracę i założyć mi holter. O 18 zszedł do mnie, zmęczony, rozdrażniony, pytając po co mi ten holter skoro z moimi zaburzeniami rytmu nie da się nic zrobić, ... okazało się że opóźnienie wynikało właśnie z komplikacji podczas ablacji. Zapytałam tylko czy się udało, odpowiedział, że wszystko okaże się jutro, czyli następnego dnia, czy pacjent po prostu dożyje... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Pacjenci z uszkodzeniami serca czy po zawale są narażeni w większym stopniu na powikłania niż ci z sercem, które nie ma mechanicznych uszkodzeń. Zawsze jest jakieś ryzyko, ale dużo też zależy od lekarzy i od tego, jak panują nad sprzętem i jak się przykładają do swojej pracy. Ewa, współczuję bardzo, naprawdę z serca. Mamy nikt i nic nie zwróci, nawet wyjaśnienie, co się stało podczas tej ablacji. Trzymaj się jakoś - nic węcej nie mogę powiedzieć.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×