Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Po ablacji


Gość Marla19

Rekomendowane odpowiedzi

Zuzanna, ale ja poszłam z najprostszym AVNRT! Nie mogę powiedzieć, że czuję się gorzej, bo nadkomorowy - jeśli się pojawia - jest łagodniejszy, krótszy i sam przechodzi, tylko przyplątały się te nocne tachykardie i trochę mnie denerwują, bo miało być tak pięknie, a tu bawimy się dalej...

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

No właśnie, ja dlatego często się nad tym wszystkim zastanawiam. Nie wiadomo co lepsze.. Jak sobie przypomnę jak to wszystko wyglądało cztery lata temu. To pryszcz w porównaniu z tym co się dzieje teraz, czyli wygląda na to, że może być jeszcze gorzej... Ja teraz mam dużo różnych zaburzeń do tego dochodzi coraz gorsza tolerancja jakichkolwiek proszków nawet apapu, czy też zwykłej herbaty. Jeszcze jakieś brady... Szczerze to nie wierzę, że ablacja poradzi sobie z tym wszystkim, co najwyżej jeszcze bardziej pobudzi.. Sama nie wiem...

Odnośnik do komentarza
Gość martak

U mnie po ablacji też nie było wesoło. Najpierw bardzo duża brady, tygodniowy pobyt na OIOMie kardiologicznym, leki reanimacyjne - atropina - która pomagała tylko na moment. Miesiąc po pojawiły się częstoskurcze z którymi męczę się do teraz. Ablację miałam we wrześniu ubiegłego roku, w tym roku już stym i miesiąc temu kolejna ablacja - nieudana. Po niej serce się rozbrykało nieźle, w ciągu 2 dni 21 częstoskurczy, znów zahaczyłam o OIOM później przenieśli mnie na zwykłą kardiologię. Za 5 dni znów idę do szpitala na kolejną ablację Idę bo wierzę, że może w końcu będzie dobrze. Dziewczyny nie można się poddawać! Mam 21 lat i chciałabym żyć jak inni moi zdrowi rówieśnicy, chciałabym móc pójść na imprezę, na piwo ze znajomymi czy chociażby pojeździć na rowerze, ale wszystko to jest niemożliwe.... Wiem, że ablacja jest ratunkiem. Wiem, że po niej może być gorzej Po każdym takim upadku, załamaniu, staję na nogi! Powtarzam sobie *Marta do cholery! Jesteś młoda, całe życie przed Tobą! Może nie jest ono usłane różami ale musisz się wziąć w garść* Nie nastawiajcie się do wszystkiego pesymistycznie chociaż wiem, że nie jest łatwo. Wiem jak serce potrafi dać popalić. Pamiętajcie, że pozytywne nastawienie to połowa sukcesu! Nawet jak lekarze nie mają pomysłu co dalej. My musimy wierzyć! Bo nikt tego za nas nie zrobi!

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Kurcze Marta ja nie wiem jak ty to robisz. Ja każdego ranka kiedy otwieram oczy to pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy to łał nadal żyję. Wiem jak to jest, żyć jak inni rówieśnicy, za każdym razem kiedy idę z wózkiem, a bardzo rzadko się to zdarza, jak już idę to zazwyczaj ledwo idę i biało mi się robi przed oczami a tętno lekko 150, to patrzę na inne matki czy te młode czy starsze i sobie myślę jak cudowne musi to być uczucie tak po prostu sobie iść. Dojść do domu zająć się dzieciaczkami, mężowi naszykować obiad, mieć plany itd. Moja rodzina to całe moje życie, największe marzenie, radość ze łzami w oczach i serce, które pęka z rozpaczy, bo każdy dzień jest gorszy, ale pewnie mogłoby być jeszcze gorzej.. Pozdrawiam was wszystkich, chciałabym spotkać was na zupełnie innym forum i w zupełnie innych okolicznościach, chciałabym żebyśmy wszyscy byli zupełnie zdrowi i żeby każdy nasz krok był krokiem do lepszego jutra, bez trudu, duszności, zawrotów głowy, zasłabnięć. Takie sobie moje chcenie. pozdrawiam. casta napisz kiedy idziesz do szpitala i gdzie? Na pewno będziemy z Tobą.

Odnośnik do komentarza
Gość martak

Digimon jak to robię? To po prostu samo przychodzi. Po ostatnim pobycie w szpitalu miałam mega duże załamanie. Nie miałam ochoty na nic. Chciałam się odciąć od życia, od wszystkiego, ale dobre nastawienie powróciło. Może to taki wrodzony optymizm? Ja nie wiem jak to jest być zdrową. Jestem chora od zawsze. Już jako dziecko tułałam się po szpitalach. Moja dokumentacja medyczna to wielka teczka. Wypisów ze szpitali jest niezliczona ilość, kiedyś próbowałam zliczyć wszystkie dni które spędziłam w szpitalu, wyszło tego razem coś ok roku. Teraz już jest więcej. Pomyśl, że masz rodzinę :) Masz męża, dzieci, masz dla kogo rano wstawać. Przezwycięż strach. Rano jak wstaniesz to pomyśl o tym co chcesz dziś zrobić. Nie wsłuchuj się w serce. Na spacer wyjdź blisko domu, z kimś - nie wiem mama, przyjaciółka, koleżanka, mąż - Z tego co pamiętam jesteś z Warszawy. Poszukaj jakiejś rehabilitacji kardiologicznej. Ja na taką chodzę. Dostałam skierowanie po operacji. Może i Ty byś dostała skierowanie. Ćwiczenia są dostosowane do Ciebie. Wszystko jest pod kontrolą, jesteś cały czas podłączona do monitora, rehabilitantka jest cały czas przy Tobie, w gabinecie siedzi lekarz. Taka przychodnia jest we Wrocławiu, więc w Warszawie zapewne też. Trzymam za Ciebie kciuki. Po postach wnioskuję, że jesteś zagubiona, zdołowana. Pozytywne myślenie wróci, zapewniam :) Tylko musisz mu pomóc.

Odnośnik do komentarza
Gość Gertruda

Marta trzymam kciuki Muszę jednak ci powiedzieć że serce w 100% uzależnione od stymka po kilki/kilkunastu latach staje się niewydolne. Teraz są lepsze stymki ale mimo wszystko ten czas kiedyś nadejdzie. Piszę ci to nie dlatego aby straszyć ale dlatego abyś wiedziała o tym bo lekarze rzadko o tym mówią. Co prawda borykając się z twoimi problemami kariologicznymi to twoje serce bez tych zabiegów siadłoby szybciej więc ten zabieg i 100% na stymku przedłuża ci żywotność twojego serca a być może i ratuje życie zatem podjęłaś bardzo mądrą decyzję, trudną ale jedyną dającą ci szansę na uspokojenie serca, najlepsza byłaby jego wymiana ale to już ostatecznośc choć i tak bywa że z powodu cieżki zaburzeń rytmu niedających sie opanować wymieniają serce na nowe zwłaszcza u ludzi młodych. Trzymam za ciebie kciuki, i za was wszystkich, dużo zdrowia i wytrwałości :)

Odnośnik do komentarza
Gość martak

Dziś pojawił się mega duży częstoskurcz - dochodzący do 190/min przy tym duszność, słabość. Przyjechało pogotowie na sygnale do szpitala. Po kilku godzinach wypuścili mnie do domu. Stwierdzili, że lepiej będzie jak poczekam na ablację w domu. To tylko 5 dni. A oddział przepełniony. Pogoda nie wpływa korzystnie na sercowców. Gertruda a Ty sama masz serduszko zależne od styma? Skąd masz takie info? Przyznam, że pierwszy raz się z czymś takim spotkałam, mimo tego, że interesuję się kardiologią i wiedzę mam dużą, nawet na konferencje kardiologiczne jeździłam po Polsce. Wiem, że przy niektórych ciężkich zaburzeniach rytmu kwalifikują do przeszczepu. Sama znałam takiego chłopczyka.

Odnośnik do komentarza
Gość Gertruda

Ja póki co mam częściowo, ale rozmawiałam o tym z lekarzami od stymków (w poradni stymulatorowej). Wieloletnia 100% zależność od stymka upośledza serce. Takich mają teraz pacjentów których serce jest do d.... Normalnie serce samo przyspiesza w pewnych sytuacjach (emocje, wysiłek, temp ciała, temp otoczenia). Serce na stymku idzie równo... Co prawda teraz są takie które mają tzw czujniki i wykrywają zmianę temp ciała i wysiłek ale i tak zaczyna on przyspieszać z opóźnieniem nie jak prawdziwe serce a to ma swoje konsekwencje (po latach). Stare stymki tego nie robiły i biły równo niezależnie czy to był wysiłek czy gorączka. Serce czasami musi pracować szybciej aby dotlenić organizm. To jest fizjologiczna reakcja na zapotrzebowanie tlenu oraz szybkie dostarczenie krwi do innych narządów. Nie mówię tu o patologicznym przyspieszeniu (wszelkiego rodzaju zaburzenia rytmu). Dlatego zaczęto unowocześniać stymki. Trochę prac możesz wyszukać w pdf nt odległej obserwacji pacjentów objętych stałą stymulacją serca, co prawda jest tego niewiele ale można wyszukać albo popytać speców od stymków. Nie wiem czemu tego nie mówią, może dlatego że teraz są lepsze te sprzęty, a może też dlatego aby niepotrzebie nie straszyć pacjentów bo wielu by zrezygnowało z tego skacając sobie życie. Trzeba być dobrej myśli a technika idzie do przodu Nie bój się, to i tak mniejsze zło niż twoja obecna sytuacja, tym bardziej że te stymki są coraz lepsze i skutków ubocznych stałej tymulacji jest mniej niż na starych urządzeniach.

Odnośnik do komentarza
Gość martak

No to ciekawe. Ja mam stymka nowej generacji no bo i operacja była dopiero w tym roku, więc sprzęcior nowiusi. Lekarze mówili, że on wyczuwa kiedy jest częstoskurcz, kiedy serce przyspiesza w trakcie wysiłku. Oni to jakoś nazwali ale ja zapomniałam... No nic, teraz trzeba mieć nadzieję i wierzyć, że ta ablacja się powiedzie. Bo moje serce lubi być uparte i działać jak mu się podoba. A mogę wiedzieć jaki masz próg? I jakie masz ogólne ustawienia styma?

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hejka, Marta trochę mnie wkurza, że cię nie zostawili na oddziale. Na pewno czułabyś się pewniej. Oni nie wiedzą co czujemy i dlatego tak spławiają. Ja właśnie nie rozumiem tych okresów oczekiwania. Tracisz przytomność, męczysz się. nie możesz normalnie funkcjonować, a oni na to hmm no to za miesiąc, za dwa, bla bla bla, a tu człowiek wraca do domu i nie wie czy tego wogóle dożyje. I tym oto optymistycznym jak zwykle akcentem witam was dziś ;-))). Co do styma to faktycznie tak jest, że serce staje się niewydolne. Ja całkiem o tym zapomniałam, a powiedział mi o tym zwykły internista w ośrodku, jakoś się zgadało bo on ma stały blok prawej odnogi Hisa, ale mówi, że ma to w d.., i nie da sobie styma wsadzić. Tylko to wszystko zależy od jakości życia. Znam ludzi, którzy mają np. migotanie przedsionków i latają po świecie, zdrówko czasem wypiją i normalnie funkcjonują, nic nie czują, proszki na stałe i tyle i tak od lat, a znam i taką babkę co od razu przez ręce leci i kardiowersja średnio co trzy miechy, a nawet znałam chłopaka, pracuję teraz z jego mamą 26 lat trzy razy migotanie, skończył medycynę i zmarł. Nie wiem czemu tak się dzieje. Czemu niby to samo a zupełnie co innego. Wiem, uwarunkowania genetyczne, choroby współistniejące, czyli bełkot... Ale skoro już choroby muszą istnieć i zapadamy na nie z różnych nie akceptowanych przeze mnie okoliczności to ok niech istnieją, ale niech nie pogarszają jakości życia. To byłoby dobre. Idziesz do lekarza i mówisz dzień dobry mam to i to a lekarz ciach lekarstwo i zdrówko odzyskane i tak ze wszystkim. Mnie też czeka całkowita zależność od styma, już jesienią,jeśli tylko jej dożyję, ale co jak mus to mus. Ja boję się złego samopoczucia, bo podobno jak źle ustawią to więcej szkody niż pożytku u osób całkowicie zależnych. Aha, przypomniało mi się moja mama ma znajomą, która miała zawał i po nim mega brady, pauza 13sek. i nic nie czuła!!! Natychmiast stym i teraz już minęło ponad 10 lat i miała wymianę na drugi. Ma swój rytm, ale 30, więc stym chodzi cały czas na 65 i ona czuje się rewelacyjnie, często ją widzę w ogródku kopie, na rowerze śmiga, ale nigdy nie miała żadnych dolegliwości i teraz też nie ma... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość martak

Hej, hej! Witam Was w to sobotnie popołudnie. Dziś jak jestem bez jakiegokolwiek wysiłku to czuję się w miarę. Jeżeli przejdę się trochę po mieszkaniu to włącza się zadyszka i częstoskurcze. Do szpitala za 4 dni, uff :) Chciałabym baaardzo żeby ta ablacja się udała, nawet jakbym miała już być w 100% zależna od stymka. On to mój wierny przyjaciel i zawsze przy mnie jest ;) Serce i tak powoli robi się niewydolne przez tą ciągłą tachy i arytmię. Jak byłam w szpitalu w październiku - było to jeszcze przed operacją to lekarze niewydolność mojego serca określili w II stopniu NYHA. Dodatkowo po próbie wysiłkowej padła diagnoza : niewydolność chronotropowa. Wtedy pierwszy raz się z tym spotkałam i później też nikogo nie spotkałam z tą niewydolnością. A tu pytanie ogółem. Czy Wy też macie swoje pulsoksymetry? Ja mam taki mały, napalcowy. Kosztował 250 zł ale jest bardzo przydatny. Zazwyczaj wszędzie go ze sobą noszę. Kardiolodzy z Anina mi odradzali kupono ale ich nie posłuchałam i dobrze. Mam już go bodajże rok i wiele razy był mi potrzebny. Np. wczoraj.

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

No, właśnie w tym aninie jest trochę dziwnie, już kilkukrotnie podejmowałam ten temat. Przyjęła się taka opinia, że anin łał lepiej trafić nie można, a tak na prawdę to zgadza się jak jesteś zwykłym najczęstszym przypadkiem, bo już jak jest coś z tobą nie tak, to a po co, a nie ma sensu, a nie potrzebne, i wzruszanie ramionami, bo każdy zajęty pisaniem artykułów i robieniem doktoratów czy też stopniem wyższym profesora!!!!!!!!!!!!!!!!!!! O i tyle mam w tej kwestii. Mamy przykład samego artura, lekarz zrobił absolutnie wszystko żeby mu pomóc. A tu najpierw mówią, że się nie uda no i nic dziwnego, że się nie udaje... Ja nie mam pulsometru ale chciałam kupić podręczne ekg czy coś takiego, koszt ok. 800zł to mnie wyśmieli...

Odnośnik do komentarza

Hej. Może cos w tym jest co pisze digimon.Kolega kardiolog (który widział moje ekg z częst. sam mi powiedział wprost że kiepsko to wygląda) polecił mi Spartańską i tam poszedłem bez kombinowania ze anin przecież the best. A teraz cały długi wekend na rowerze, godzinami w upale na słońcu w ogródku ze schylaniem pochylaniem sie i obciążaniem organizmu i nic zero częstoskurczu kiedyś przed zabiegiem mocny film mi wywoływał częst. Moze czasem jakiś dodatkowy skurcz czy pauza ale z tym sie da żyć zresztą tak też było przed ablacją. Mój przypadek pokazuje ze warto troszkę zaryzykować zresztą moje życie przed zabiegiem było już naprawdę bardzo ciężkie ale nie załamywałem się jedynie nie znałem dnia ani godziny ciągłe ataki czestoskurczu już z omdleniami. hej

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Hej Artur, mi właśnie się wydaje, że coś w tym jest. Znalazłam namiary na tego lekarza, który robił ci ablacje i od jutra będę dzwonić. Chciałabym mieć w sobie tą wiarę, nie wiem jak to nazwać takie płynięcie z prądem, chyba tak, ty życie przyjmujesz takim jakim jest, każą zrobić zabieg ok, po prostu idziesz, i to jest zaje...fajne ;-). Ja to się udołuje, naczytam o skutkach ubocznych i ciągle dół goni kolejny dół... Ale uwielbiam wejść na to forum przeczytać czasem nawet jedno twoje zdanie i wtedy jest łatwiej. Nie zmienię się ot tak, ale warto doznać takiego uczucia choć przez chwilę, dzięki ;-))) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej digimon Jak dostałem skierowanie na zabieg to też trochę sobie *poczytałem* i własnie wtedy trafiłem na to forum. Nie traktowałem tego zabiegu jezu musi sie udać no musi co ja zrobię jak sie nie uda itd, zresztą jest taka zasada im więcej nam na czymś zależy tym sami wiecie jak wychodzi. Więc spoko trzeba tam pójść przejść przez to i wrócic do domu za 3-4 dni. Przecież to tylko kilka dni no nie? Jedynie idąc do szpitala byłem przekonany wewnętrznie że wyjdę zdrowy coś takiego jak idziesz do dentysty i wiesz, czujesz że będzie ok no bo jak ma być inaczej i z takim nastawieniem tam pojechałem. Na Spartańskiej masz do wyboru dwóch panów dr.Maciąg no i profesor Pytkowski. Wiesz dlaczego wybrałem dr.Maciąga?jak zadzwoniłem tam na pałe pod pierwszy lepszy numer na oddział domyslasz sie kto odebrał hahahhaahahaha potem 15 minutowe spotkanie i mała prośba z mojej strony do lekarza że chce jak najszybciej bo terminy były miesiąc i usłyszalem to bedzie bardzo krótki miesiąc i tak było za kilka dni telefon ze jest wolny termin . Wiec był mi pisany. Nie wierzgałem się nie kombinowałem tu tam jak gdzie moze jednak tam itd, płynołem z nurtem. hej hej

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Ha i wszystko jasne. To ja już wiem, dlaczego się udało!!! Tak jak piszesz artur skoro czułeś, że po prostu się uda to nie mogło być inaczej. Bo z chceniem to jest właśnie tak jak piszesz, nijak. Ja zawsze nie wiem skąd mimo różnych przeciwności losu wiedziałam, że będę miała dobrego męża i trójkę dzieci i nie mówię tu o planowaniu czy chceniu i nie znaczy to, że od razu spadł mi z nieba książę z bajki. Nie wiem skąd wiedziałam też, że mam chore serce zanim zaczęło się cokolwiek dziać, dziwne. I zawsze czułam, że nie pożyję długo... To takie moje dziwne życiowe przeczucia. Wiele z nich się sprawdziło, te których byłam pewna wszystkie, więc stąd moje częste obawy... pozdrawiam, dobrej nocki

Odnośnik do komentarza
Gość martak

Cześć robaczki! Co słychać? Jak się czujecie? Dziś pogoda fatalna... Ale w sumie dla mnie lepsza taka niż 30 st na plusie. Ja już za dwa dni startuje. Zaczynam się denerwować... Puls mi szaleje, po najmniejszym wysiłku serducho wali jak oszalałe. Oby tym razem się udało...

Odnośnik do komentarza
Gość mareczek

Martak trzymam kciuki ja jestem prawie 4 miechy po zabiegu i robi się nieciekawie no i cały czas leki zobaczymy co na to lekarze wizytę mam 17 .05 -holtera 14.05 coś więcej wtedy napiszę pozdrawiam wszystkich życząc równego rytmu i udanych zabiegów.

Odnośnik do komentarza
Gość digimon

Marta będzie dobrze, wszyscy mocno trzymamy za to kciuki!!! byle do jutra :-))) Mareczek szkoda, że u ciebie znów coś nie tak zaczyna się dziać.. Artur zapisałam się do dr Maciąga na 23 maja, więc czekam :-) pozdrawiam wszystkich i podobnie jak mareczek życzę nam miarowych rytmów i zdrowego samopoczucia :-)))

Odnośnik do komentarza

Digimon Wiesz 23 maja przełomu po wizycie pewnie nie będzie ale to jest lekarz który nie będzie Cię głaskał, pocieszał ale też nie bedzie wymyslal nastepnych *kontrolnych* wizyt, rozumiesz o co mi chodzi. Jak powie ze jest widok na ablacje to znaczy że jest szansa na sukces. Co do powikłań zabiegu mi powiedział że nawet nie zblizy sie do momentu gdzie może być już ryzykownie. Ale zobaczymy 23 maja. hej

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×