Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Rekomendowane odpowiedzi

Czuje i to coraz częściej, mam coraz mniej lepszych dni, niedługo mam kolejnego holtera, poprzedni nie był ciekawy, kardiolog dała na kolejnego, pewnie dla potwierdzenia i pewnie czas żebym łykała leki, zobaczymy.Moje samopoczucie też siada, bo szybko się męczę, mało wydajna bywam przez to. Tym samym boję się, że niedługo siądzie mi psychika, nie sposób udawać bohatera ja serce tańcuje bardzo często jak chce a nie jak powinno. u Ciebie to chyba dużo nerwy robią, skoro trwaja kilka minut i mijają. Zrobić badania, jak wyjdą dobre to nie przejmować się tym i nie skupiać jak bije serce bo to napędza.

Odnośnik do komentarza

To prawda u mnie duzo nerwy robią i mam ciągi głównie w stresie, lub podczas jakiejkolweik emocji. Same ciągi sie nie właczaja ale za to mam te pojedyncze coraz to częściej. Nie ma dnia bez skurczy i juz zaczynam si bać wychodzić, cokolwiek robic, moja wydolnośc też sie zmniejsza. Ile u Ciebie te cig trwają? a miałam ostatnio EKG i oczywiscie wyszło ok , dostałam propranolol i hydroxyzyne no ale troche boje się brać bo jak jestem spokojna to mam ciśnienie nawet 100/60 a puls czasem i 55 wiec ani tak ani tak:/ O pracy poki co moge pomarzyć bo nie dam rady.

Odnośnik do komentarza

U mnie non stop, mało kiedy jest miarowo, ekg też wykazuje u mnie zawsze zmiany. Co do leków, nie masz się co ich bać, to z tych słabszych. Hydro sama co jakiś czas łykam, dostałam od kardiologa, jak wiem, że mam coś ważnego a serce nie ma dla mnie litości a ja muszę być sprawna, więc lek spoko, daje na jakiś czas zapomnieć co się dzieje złego w sercu. Propranolol obniża ciśnienie i puls też parę razy dostawałam.Trzeba spróbować i sprawdzić czy pomagają, bo inaczej nerwica Cie będzie dobijać.

Odnośnik do komentarza

Hej, Alicja a jak Twój holter? ile masz skurczy i nadkomorowe czy komorowe? mnie skurcze zaczęły się jakieś 5 lat temu. Na pocztku było delikatnie 1 skurcz na tydzień, potem kilka na tydzień. Potem kilka na dobe, bywały dnie gdy miałam skurcze non stop. bez godziny przerwy. wszystkie odczuwam. Teraz mam tak że np. godzine potrafi mnie telepać ciągle albo pół dnia a potem przechodzi by za godzine znów powrócić. Jestem chyba u kresu sił. Od 4 miesiący nie mam dnia bez skurczu

Odnośnik do komentarza

Załamana mój ostatni holter to prawie 1000 komorowych skurczy i 220 nadkomorowych do tego bradykardia i tachykardia, liczne bigeminie, były wyłapane salwy, pary, nie pamiętam czy to już wszytko bo holter został u kardiologa w mojej karcie a ja nie odpiełam kopii dla siebie. Mam jutro kolejnego holter aż sama ciekawa jestem co wydzie. Na początku było jak u Ciebie sporadycznie i nawet jak wychodziły w badaniach ja ich nie czułam i nie robiły na mnie wrażenia aż do momentu, kiedy nie przysłabłam a serce biło sobie jak chciało, klatka bolała, oddechu brakowało myślałam, że schodzę z tego świata. Lekarz a ten od razu wysłał mnie do szpitala i tak się zaczęła moja droga z arytmiami jakby wtedy siadła mi cała elektryka w sercu. No i tak sobie od tego momentu serce pracuje jak chce a nie jak ja bym chciała. Owszem zdarzają się chwile dobre ale mało. Te pojedyncze przeskoki to na mnie nie robią wrażenia najgorzej mam jak jest to parę godzin ciągiem i takie gromady albo jak bigeminia to wtedy jestem wykończona i fizycznie i psychicznie. Myślę, że przez to można wpaść w nerwicę lękową, sama jestem już chyba o krok od tego. Jeszcze jakoś się potrafię nie nakręcać zła pracą serca ale coraz gorzej mi to idzie, rozumiem co czujesz.

Odnośnik do komentarza
Gość jakubpiotr

Chyba o mnie czytałaś.tak mam wszczepiony stymulator ale nie z powodu skurczy ile bradykardii.lekarze tłumaczyli że być może skurcze pojawiają się przy zbyt wolnej akcji serca i jak mówili dla lepszego komfortu zaproponowali stymulator. i generalnie jest troszeczkę lepiej. praktycznie nie mam nadkomorowych skurczy.holtery kontrolne pokazują do 200 komorowych,ale jak to z badaniami jednego dnia jest lepiej drugiego gorzej, więc wiem że są dni gdy skurczaków jest wiecej.ach...szkoda się rozpisywać.potrafią dowalić.

Odnośnik do komentarza

To dobrze, że jeszcze sklerozy nie mam, czytałam trochę fora i gdzieś tam zapamiętałam Twoje wpisy, że jest ciężko. Zgadzam się całkowicie, że potrafią dowalić i uprzykrzyć nieźle życie. Muszę Ci powiedzieć, że mój kardiolog też zauważył, że więcej mam skurczy przy bradykardii, ale czuję je też przy tachykardii, nie ma reguły. Tak, co holter to inne wyniki a odczucia nasze fatalne. Życzę Ci spokojnych rytmów.

Odnośnik do komentarza

No ja też mam na ostatnim holterze koło 1000 komorowych. Wtedy czułam skurcz co chwile. Masakra jak se pomyślę że mogłabym mieć 5000 albo i więcej i miałabym to wszystko czuć to by mnie chyba do czubków wywieźli. Bawi mnie ta gadka że trzeba się przyzwyczaić itp. Nie wiem jak można się przyzwyczaić do tego, jak w ogóle można mieć ochote cokolwiek robić jak skurcze kopią. Ja nie wiem może tylko ja tak mocno odczuwam te skurcze, może inni nie odczuwają tak bardzo tych skurczy i dlatego to olewają. Dołuje mnie jeszcze to że nawet nie mam się komu wygadać, nikt mnie nie rozumie. Koleżanki pytają czemu nie idę na imprezę a co ja mam im tłumaczyć czym są skurcze dodatkowe? kiedyś jedenj chciałam wytłumaczyć to patrzyła na mnie jak na kosmite. Usłyszałam tylko *to musisz iść do kardiologa i brać jakies leki* - chyba nie musze dodawać że nawet nie chciało mi się tłumaczyć jak bardzo *pomagają* leki i lekarze. czuje się sama ze swoim problemem, a znajomi myślą taka młoda i już problemy z sercem ma. Czuje się jak 80 letnia babcia. Zamiast korzystać z życia to wegetuje. I nie jest to wynikiem jakiejś depresji czy coś bo jak tylko skurcze znikają to korzystam z życia na full. Ale jak one są to po prostu człowiek traci ochotę na wszystko. Teraz mam iść do jakiejś wybitnej Pani kardiolog która bierze 160zł za wizyte ale zastanawiam się czy jest w ogóle sens? czy powie mi coś nowego? coś czego jeszcze nigdy nie słyszałam, czy mam zaplacić 160zł żeby usłyszec *musi sie Pani przyzwyczaić* ??

Odnośnik do komentarza

Załamana to chyba stała śpiewka każdego z naszych kardiologów, że trzeba się przyzwyczaić i pewnie wydasz kolejną kasę i usłysz znowu to samo. Moja jeszcze twierdzi, że nie są groźne dla życia. Może? ale moje pytanie jak długo, ile miesięcy, lat może coś pracować źle, każdy mechanizm jak źle pracuje w końcu rypnie. A co to za życie z takim rozklekotanym sercem ? jak czasami ciężko cokolwiek zrobić bo brakuje siły, zmęczenie, zatyka i boli. Kiedy reagować? kiedy jechać do szpitala po pomoc? a kiedy te skurcze czy inna arytmia nic nam nie zrobi? Mnóstwo pytań a konkretnych odpowiedzi brak. Jak to psychicznie wytrzymać? Nie mam nerwicy ale w nią zaczynam chyba wpadać, czasami boję się swojej arytmii, zła praca serca, beznadziejne samopoczucie i co robić? jak się nie bać? I co łykać uspokajacze, czy tędy droga? No chyba nie, sama nie wiem co z tym robić a przyzwyczaić się trudno, choć do tej pory i tak uważam, że dzielnie to znosiłam ale jednak do czasu, bo co badanie to tego więcej i jeszcze dochodzi nowe. Jak widzisz Załamana każdy z arytmiami ma ten sam problem, takie same odczucia, takie same rady kardiologów, takie same pytanie, jak z tym żyć? Poczytałam chyba większość wypowiedzi osób z arytmiami i każdy mówi to samo. Może kiedyś wynajdą cudowną tabletkę na naszą przypadłość i się uwolnimy. PANTALON chyba najgorsze co robisz *siedze w domu i trzymam palce na tętnicy licząc skurcze... * no to na pewno nie pomaga. Artur 46, chyba tylko zrozumie to osoba, mająca podobnie. A tak na marginesie to teraz właśnie siedzę i jestem okablowana cała (Holter) i jestem ciekawa, co tym razem wyjdzie ciekawego u mnie??? Spokojnych serc życzę.

Odnośnik do komentarza

Jeszcze jedno do Załamanej. Napisałaś *No ja też mam na ostatnim holterze koło 1000 komorowych. Wtedy czułam skurcz co chwile.* Czy mogłaś czuć je co chwilę? Chyba nie, bo jakbyś podzieliła te swoje 1000 na całe badanie to ile by Ci wyszło? nawet nie jeden na minutę, o ile dobrze liczę? Napisałam to co sobie nieraz tłumaczę, żeby jakoś nie zwariować. Czasami trochę sami się napędzamy, raz, że ze strachu, dwa myśleniu o nich i może te odczucia wcale nie wiążą się za każdym razem ze skurczem, nie wiem? to są moje pocieszania samej siebie. Nie chcę przez nie wpadać w doły.

Odnośnik do komentarza

No jak miałam ostatnio badania to miałam tak że np. 4 minuty spokoju a za chwile waliło kilka skurczy pod rząd. Z resztą dla mnie nawet 1 skurcz na minute to dużo. A dzień w którym nosiłam holtera nie był najgorszym dniem w sensie ilości skurczy. no właśnie najgorszy jest ten brak zrozumienia. gdyby to byl ból głowy - to kazda osoba to przeżyła to wie co czujesz a tak jak ktoś mnie pyta czemu gdzieś np. nie ide to czasem już wymyslam jakieś ściemy bo po co mam mówić że mi serce nawala? zaraz się zaczynaja pytania co mi sie dzieje, a mi się nie chce tłumaczyć po raz milionowy czym są skurcze osobie która i tak tego nie zrozumie. Jak już to wytłumacze to potem zaczynają sie dobre rady typu *musisz iść do kardiologa* itd więc znowu musze sie tłumaczyć że chodzę ale leczenie nie pomaga i tak w koło macieja. na ablacje się nie kwalifikuje. dla mnie nie pojętym jest że mozna normalnie egzystować ze skurczami. Nie wyobrażam sobie że mam skurcze i jak gdyby nigdy nic ide sobie ze znajomymi na piwko lda mnie skurcze = wegetacja. :(

Odnośnik do komentarza

@ALLICJA Czy podczas analizy wyników któregoś z Twoich holterów wyszedł Ci częstoskurcz komorowy? Tak pytam, bo wiesz już, że *zeszliśmy się* w moim temacie, a teraz miałem okazję przeczytać o Twoich przypadłościach więcej. Co do życia ze skurczami - ja jak mówiłem, nie miałem ich odczuwalnych w jakiejś masakrycznej ilości, kiedy je czułem, to scenariusz zawsze ten sam - na chwilę zamierał mi oddech - BUUM - BUUM - BUum - buum - i już po wszystkim. I generalnie to tolerowałem bez większego problemu. Prawdziwy problem zaczął się po wizycie u kardiologa, jak już zapewne czytałaś, kiedy nasłuchałem się o możliwych konsekwencjach mojej arytmii. No i niestety, jako że jestem wręcz podręcznikowym przykładem hipochondryka, nerwicy lękowej nabawiłem się już w dniu wizyty, kiedy wracałem do domu. Tego, co przeżyłem wówczas w tramwaju, nie zapomnę już do końca swojego życia - nagle poczułem, że serce bije mi niesłychanie szybko, jakby w brzuchu, nie w klatce piersiowej, nogi się pode mną ugięły, z samego czubka głowy do palców u stóp spłynęły po mnie gorące, parzące ciarki, a później już tylko huk bijącego serca w głowie. Byłem po prostu pewien, że to koniec, rozglądałem się tylko, który z pasażerów wygląda na ogarniętego, na lekarza... Jakoś przeszło, na najbliższym przystanku wysiadłem, zaczerpnąłem świeżego, chłodnego powietrza, czułem z ulgą jak smaga mnie po rozpalonym czole, policzkach, karku. Jeśli mogę Cię jakoś pocieszyć, choć nie wiem czy Cię to pocieszy, to muszę Ci powiedzieć, że masz ten przywilej, że trafiłaś na lekarzy, którzy nie dopatrują się w Twoich dolegliwościach niczego poważnego. Wiem, że nie zgadzasz się z ich osądem, ale uwierz mi, ja na dziś dałbym wszystko, żeby coś podobnego od lekarza usłyszeć. Wszystko w moim przypadku zaczęło się od jednej wizyty. Wcześniej nigdy nie miałem epizodu z wysokim ciśnieniem, jakiegokolwiek ataku lęku, paniki. A tak, od zeszłego tygodnia - już mam za sobą ich kilka. Przy tym wszystkim jeszcze muszę zmagać się z problemami osobistymi, które tylko na chwilę siłą rzeczy zostały zepchnięte na dalszy plan, ale znowu we mnie uderzą, z dużą siłą, bo pewne sprawy nie są rozwiązane, póki co dają o sobie znać od czasu do czasu, *doskonale* uzupełniając się z nerwicą w procesie dobijania mnie. Z tego, co czytam, póki co jakoś dajesz radę, trzymam kciuki, żeby tak było dalej. No i mimo wszystko staraj się dawać wiarę lekarzom. Trafiają się tacy, jak mi, że swoją diagnozą, być może przesadzoną, stawiają człowieka od razu do pionu, ale raczej nie masz do czynienia z bufonami, którzy mając przed sobą jakąś naprawdę poważną sprawę z punktu widzenia analizy wyników badań, mówią że to nic poważnego. Głowa do góry i dobrej nocy.

Odnośnik do komentarza

Dolor ja dopiero od zeszłego roku mam takie większe problemy. Holtery miałam dwa, bo wcześniej jakoś mnie to za mocno nie męczyło, nie czułam i nawet jak miałam badania holterem, coś tam lekarz sugerował, ja mówiłam, że czuję sie dobrze i był koniec tematu. Od zeszłego roku fajnie nie jest to i ja stałam się bardziej namolna do lekarzy. Częstoskurcz komorowy mi nigdy nie wyszedł, choć dwa razy tak to czułam, nagle i szybko, ale jak to sprawdzić? do przychodni nie dolecę. Mam skurcze komorowe, mam bigeminię, mam salwy, pary, tachykardię i bradykardię, tyle pamiętam. Mój lekarz nic na razie z tym nie robi a ja czuję się nie fajnie. Pocieszenie to dla mnie żadne, bo ileż serce wytrzyma pracując na złych obrotach, ale dziękuję. Co do tego, że daję sobie radę? to powiem tak a jakie ja mam wyjście, polożyć się i płakać? co to da?, nerwy tylko a dalej nerwy spowodują złą pracę serca, później ogromny lęk i spirala strachu nakręcona. Ja taka silna to nie jestem, nie ma takiej opcji jak serce robi co chce, nie raz trafiałam do szpitala a tam leki, zastrzyki, kroplówki, podłączenie pod aparaturę i dość, że czujesz tą złą pracę serca to jeszcze słyszysz brrrr. Twój strach rozumiem, ale jak będziesz się tak stresował to podłapiesz jak nic nerwicę lękową, moja kardiolog mówi, że czasami warto wspomóc się psychoterapią a nawet pobrać trochę uspokajaczy, ale na to nie namawiam, bo to musisz sam podjąć decyzję, czy jesteś w stanie sam ułożyć sobie w głowie. Może też poczytaj forum o częstoskurczach, też zobaczysz, że nie taki diabeł straszny jak go malują. I mimo, że pisałeś, że nie zmienisz lekarza, to jednak polecałabym zasięgnać jęzka u innego lekarza, niech się tylko wypowie co on na to??? . Lekarze czasami albo bagatelizują problem albo wyolbrzymiają (nie zawsze), ale trzeba konsultować. Ja według lekarza miałam raka i całe mnóstwo różnych jego wizji i też świat mi się zawalił jednego dnia, przez miesiąc zanim nie zrobiłam całej diagnostyki myślałam, że umrę, okazało się, że nie umarłam, a lekarz, no cóż z lekka się pomylił. Dlatego tak doradzam inne spojrzenie, innego mądrego lekarza. Życzę Ci powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Witam. mój problem jest podobny. Na początku miałam wysoki puls nawet do 120 i masakrycznie się czułam,ręce się trzęsły i całe ciało ,myslałam że juz po mnie ale dostałam propranolol i pięknie mi pomagał. Tętno skacze mi najwyzej do 85 czyli norma, ale niestety zaczeło się mocne biecie serca...nie szybkie ale takie ciężkie i nie równie stukania. i najgorsze są właśnie te nie równe bicie. czuję aż w gardle jak przez pare sekund w zwolnionym tępie serce robi co chce. wydaje mi się że tym razem padne ,ale przechodzi a ja w strachu nie wiem co robic. Byłam prywatnie u kardiologa echo jest ok a na te skurcze to stwierdził ż to tak zwany *strach przed śmiercią* i olać sobie to i żyć po prostu. no super palną bo od jakiegoś czasu te skurcze są częstrze i bardziej dokuczliwe. pare lat temu miałam holter wyszedł dobrze bo nic ze mną sie nie działo. teraz jest masakra ale boję sie isc do lekarza.rodzinny bierze mnie za wariatke. a ja wcale o tym nie myśle to sie pojawia nagle ,a potem juz nie mam ochoty na nic.strach paraliżuje... ratunku!!! :(

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×