Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Operacja wymiany zastawki aortalnej i tętniaka aorty wstępującej


Bet

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Ewa Kielce

Witajcie ja miałam operację Bentalla w listopadzie 2016, a w styczniu 2018 wszczepili mi rozrusznik. Po operacji nie najlepiej się czułam ale lekarze twierdzili, że to jeszcze za wcześnie. W końcu okazało się, że - to powikłanie pooperacyjne - mam tzw. blok międzykomorowy II stopnia, moje serce produkuje za dużo impulsów i potem nie wie co z nimi zrobić, więc zatrzymuje się na ułamki sekund. Po rozruszniku jest już ok, teraz na kontroli lekarz mi ustawił tryb R i wreszcie mogę powiedzieć, że czuję się dobrze, nie męczę się tak szybko. Pozdrawiam wszystkich cykających:)))

Odnośnik do komentarza
Gość Joga1979

Witam Was serdecznie,

29-go Sierpnia czeka mnie przeszczep aorty z powodu tetniaka i wymiana dwuplatkowej zastawki na mechaniczna. Przeczytalam Wasze wypowiedzi, ktore daly mi MEGA pozytywne fluidy 😁😁😁.

Podzielcie sie z mna prosze ile czasu trwaly Wasze operacje ?

Pozdrawiam Was serdecznie

Asia

Odnośnik do komentarza

Witam.

To już u ciebie postanowione, że dostaniesz zastawkę mechaniczną? Nie ma szans na plastykę? W moim przypadku operacja trwała "48 godzin" tyle byłem w znieczuleniu ogólnym i 3 razy w tym czasie na stole. Choć nie dopytywałem czy ja w ogóle ten stół opuszczałem, bo może trzymali mnie cały czas na sali operacyjnej. Tego nie wiem.  Mieli u mnie problemy z wyciekami i zamknęli mnie dopiero jak zostałem uszczelniony :)

Odnośnik do komentarza

Witaj Julunia1974

Mam prawie 82 lata. Jestem po 2 operacjach serca. Ostatnia to wymiana zastawki aortalnej 8 lat temu.

Tętniak to poważne zagrożenie. Operacja tętniaka i zastawki to ryzyko, ale też poważna szansa na dalsze życie w miarę komfortowe. Decyzja zawsze należy do chorego. Gdyby chodziło o mnie to bez wahania wyraziłbym zgodę na zabieg. 

Życzę Pani MAMIĘ zdrowia.

Pozdrawiam-Stanisław

Odnośnik do komentarza

hey:)

tak i  proponowałem aby wstawić suwak będzie szybciej:) na poważnie po pierwszej był przeciek i była potrzebna druga potem mechaniczną zastawkę zjadła bakteria i teraz mam biologiczną.... ostatecznie jestem 2 miesiące po ostatniej operacji w Aninie wcześniejsze na Banacha i w obydwu szpitalach spotkałem fachowców

wszystko mamy w głowach i od nas zależy z jakim nastawieniem podchodzimy do życia... wiem że łatwo się mówi ale więcej optymizmu 🙂

Odnośnik do komentarza

Sformułowanie potoczne z tą bakterią :), ale zaraz po operacji czułem się nie za dobrze miałem krótki oddech i bolały mnie plecy i nie miałem sił. Byłem pewny, że to krótki okres po operacji i muszę dojść do siebie. 3 tygodnie po operacji robiłem badania krwi które wyszły słabo ( zła hemoglobina, hematokryt) i trafiłem do szpitala to tam po badaniach dowiedziałem się że w krwi jest bakteria paciorkowiec zapalenia płuc. Decyzja o kolejnej operacji nastąpiła po bez przełykowym "Echo Serca" po którym znowu okazało się iż nastąpił przeciek około zastawkowy. Lekarze bali się że nie będzie do czego szyć kolejnej zastawki ponieważ tkanka była słaba więc miał być "Homograf" ale nadzieja zawsze umiera ostatnia :classic_biggrin: i lekarze w Aninie mają "Cudowne " ręce..... dostałe Zastawkę Biologiczną...dziś jestem prawie 3 miesiące po ostatniej operacji....i wiem że teraz jest OK..

Odnośnik do komentarza
W dniu 11.10.2018 o 15:31, Gość optymista napisał:

Sformułowanie potoczne z tą bakterią :), ale zaraz po operacji czułem się nie za dobrze miałem krótki oddech i bolały mnie plecy i nie miałem sił. Byłem pewny, że to krótki okres po operacji i muszę dojść do siebie. 3 tygodnie po operacji robiłem badania krwi które wyszły słabo ( zła hemoglobina, hematokryt) i trafiłem do szpitala to tam po badaniach dowiedziałem się że w krwi jest bakteria paciorkowiec zapalenia płuc. Decyzja o kolejnej operacji nastąpiła po bez przełykowym "Echo Serca" po którym znowu okazało się iż nastąpił przeciek około zastawkowy. Lekarze bali się że nie będzie do czego szyć kolejnej zastawki ponieważ tkanka była słaba więc miał być "Homograf" ale nadzieja zawsze umiera ostatnia :classic_biggrin: i lekarze w Aninie mają "Cudowne " ręce..... dostałe Zastawkę Biologiczną...dziś jestem prawie 3 miesiące po ostatniej operacji....i wiem że teraz jest OK..

Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Jednym słowem miałeś pecha. Ważne, że w końcu jest dobrze i tego z całego pokiereszowanego serca Ci życzę:) Ja jestem po wymianie zastawki mechanicznej i protezy aorty wstępującej. Miało to miejsce mocno ponad 6 lat temu. Jest teraz dobrze, przynajmniej tak przyjmuję. Nie chcę wiedzieć, że coś się dzieje i uciekam od świadomości tego co przeszłam.

Tobie i pozostałym zaglądającym tu osobom życzę zdrowia i dużo radości!

Odnośnik do komentarza

Witam. Od jakiegoś czasu śledzę temat i wracam tu kiedy czuję, że emocje biorą górę, Wasze historie i wsparcie jakie sobie dajecie zawsze mnie uspokaja. Mój mąż ma wrodzoną wadę serca- dwupłatkową zastawkę aortalną i niedomykającą się zastawką mitralną w wyniku czego rozwinął się tętniak aorty. Wiemy o tym od kilku lat, co 6 msc kontroluje serce i tak jakoś sobie 'spokojnie' żyliśmy licząc na to,że  tętniak nie będzie zbyt szybko  rósł. Niestety kilka dni temu, na konsultacji okazało się, że w ciągu ostatnich 6 msc tętniak, który przez 3 lata "stał w miejscu" powiększył się o 0,4cm. Aktualnie ma 4,6cm przy czym tak szybki wzrost podobno nie świadczy dobrze i być może za chwilę będzie czekała go operacja (musimy poczekać miesiąc na tomografię, żeby dowiedzieć się szczegółów). Do tej pory psychicznie jakoś sobie radziliśmy z wizją operacji, ale kiedy stała się ona bardziej realna mąż spanikował. Nie jest sobą i nie widzi swojej przyszłości, zakłada najgorsze. Nie wiem jak mu pomóc, przez to nastawienie sama zaczęłam panikować. W tej całej atmosferze i stresie niestety uczestniczy nasz 4 letni syn. Tutaj moje pytanie do Was, do osób, które borykają się z tym problemem, jak mam trafić do męża, jak go uspokoić, ciągle staram się nastawiać go pozytywnie, bo wiem, że zamartwianie się tylko pogarsza sprawę, ale próbowałam już wszystkich argumentów i nie sądzę, żeby mu to pomagało. Wiem, że nie jestem w stanie zrozumieć do końca tego jak on się czuję, dlatego może ktoś tu powie mi jak podnieść go na duchu i przekonać, że ta operacja to szansa na lepsze życie a nie jego koniec... Co Wy chcieliście usłyszeć od bliskich kiedy dowiedzieliście się o tym, że czeka was operacja? Co Was uspokajało w tych stresujących chwilach? 

Pozdrawiam 🙂

Odnośnik do komentarza

Hej Flori.  mój mąż miał operację jak nasze dziecko miało tylko 6 lat, pół roku wcześniej miał b.ostry zawał. Musiałam się w tym czasie  przepychać z lekarzami,którzy nie wiedzieli czy go operować obijać się o konsylia itd. Było strasznie ale nie było wyjścia. Współmałżonek z osobą , która jest przed taką operacją ma b. Nieciekawie w domu. Nazwijmy rzecz po imieniu jest strasznie. Myślę, że mąż poprostu zdaje sobie sprawę że nie ma wyjścia , a że ma małe dziecko to naturalne że się boi . Cieszcie się że jesteście razem nie stresujcie się przy dziecku, ale ty nie panikuj . Jako kobieta, żoną i mama życzę tobie dużo siły bo musisz właściwie ty wszystko wziąć na bary i naprawdę bedZie dla ciebie straszny czas. Musisz być ostoją dla męża.

Mąż niech się nie stresuje. Mój mąż wrócił po operacji zastawki  2,5mc do pracy i powoli do Życia. Myślę że córka była największym motywatorem. Pozdrawiam.Siły zycze

Odnośnik do komentarza

Flori: 46,6 cm to nie jest jakiś straszny wymiar. Operują podobno od 5cm -5,5 cm. Moja aorta wstępująca od lat  ma średnicę 5,4 cm, a lekarze wciąż czekają, bo to będzie moja czwarta operacja serca i trzeba jeszcze poprawić inne rzeczy, poza wymiana tego kawałka aorty wraz zastawką.

Pierwsza operacja zawsze jest najmniej ryzykowna, niż kolejna. Do domu wychodzi się zwykle po kilku dniach, a do pracy pewnie po kilku miesiącach.  Dlatego proszę powiedzieć mężowi, że jest tak naprawdę w dobrej sytuacji. Tętniak nie jest duży. Poza tym jest pod stałą kontrolą, więc  lekarze zareagują tak szybko,. jak to konieczne. No i lepiej planowo usunąć tętniaka aorty, niż z nim żyć, bo w razie rozwarstwienia szanse na przeżycie są znikome, jeśli nie trafi się od razu na stół operacyjny

Ja ostatnią operację miałam w drugiej klasie liceum i wróciłam do szkoły po 3 tygodniach. Pracuję normalnie, chociaż oczywiście nie fizycznie. 

Odnośnik do komentarza

Flori:)

Ja panikowałam niesamowicie. Dopiero po operacji zdałam sobie sprawę, w jakim stanie się znajdowałam wcześniej. Byłam bardzo wystraszona i tym strachem potrafiłam zarażać najbliższych. Ja mam taką cechę, że jak coś się dzieje, to nie martwię innych i tak też działo się wówczas. Jednak, gdy natrafiłam na słuchacza (wybrałam sobie jedną osobę - najbliższą), to zagnębiałam ją do bólu. Zadawałam pytania, na które zdążyłam już znaleźć odpowiedzi, ale chyba cichłam usłyszeć, że tak źle ze mną nie będzie się działo. Oczywiście wcześniej odpowiedzi zawsze znalazłam i te pozytywne i te o najgorszym przebiegu. Oczywiście pozytywne nie były w tym momencie dla mnie istotne, dlatego zadręczałam bliskich złymi. No i cóż oni mogli mi odpowiedzieć - tylko przyznać rację, że tak też może się stać.  Byłam tak pilną uczennicą, że wszystkie argumenty mogłam im wytrącić i choć chcieli mnie pocieszyć to nie dawałam im takiej satysfakcji. No i tak to trwało blisko rok, bo miałam oddalaną operację, raz z przyczyn leżących po stronie szpitala, a kilka razy przeze mnie - uznawałam wówczas, że muszę zakończyć pewien ważny proces w pracy. A jak by tętniak pękł, to ten proces ktoś by zakończył, a i ja bym też swoje życie mogła zakończyć. No i w stresie taki właśnie jest człowiek - nieracjonalny.  Trudno jest Ci podpowiedzieć, jak uspokoić męża. Myślę sobie, że wysłuchaj go zawsze, daj się jemu wysłowić, a jak już to zrobi, to na jakiś czas ucichnie. Nie bierz sobie tego tak bardzo do serca, staraj się zrozumieć, że on się boi i dlatego tak funkcjonuje. Ty natomiast nie możesz przejąć po nim tego niepokoju, bo będziesz jemu potrzebne silna, gdy będzie po zabiegu. To wszystko niestety obarcza stresem nie tylko pacjenta, ale i najbliższe otoczenie. Może staraj się zapewniać mężowi sporo zajęć, na których mógłby się skupić, a  i w ten sposób trochę odciągnie uwagę od siebie samego. A jeśli będzie taki moment, że będziesz mogła Jemu powiedzieć, że działa irracjonalnie i obciąża zbyt mocno Ciebie, to zrób to, nawet możesz to zrobić stanowczo. Jednak sama musisz ocenić czy jest to możliwe, czy potrafisz, czy mężem to potrzęsie i zmieni odrobinę swój nastrój i czy można w taki sposób jemu zwrócić uwagę? To zależy od wielu czynników, a przede wszystkim od męża stanu zdrowotnego.

Jeśli będziesz miała jeszcze jakieś pytania, wątpliwości - zawsze pytaj. Po to tu jesteśmy. Jeśli będziesz chciałam porozmawiać, zawsze możemy wymienić się numerami telefonów.

Pozdrawiam - Bet

 

Odnośnik do komentarza

Flori

Ja przeżywałam dokładnie 2 lata temu chorobę  męża.....więc mogę zgadywać co czujecie wszyscy jako rodzina. 

Uwierz będzie dobrze  !! Moj  mąż też nie wierzył że wyjdzie z tego.  A teraz prawie normalnie funkcjonuje, cieszy się rodziną i życiem 🙂 bardziej docenił  zdrowie 🙂

 

Wiara czyni cuda i tego się trzymaj. 

Życzę wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twojej rodziny

BETI przesyłam pozdrowienia i uściski 

😉

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×