Skocz do zawartości
kardiolo.pl

pearl

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez pearl

  1. Ja mam tak często jak jestem głodna albo jak za dużo zjem. Wtedy kłucie jest przeszywające i ból taki rwący momentami, ale robiłam usg jamy brzusznej i nic nie wykazało, wątrobę też mam ok. Choruję na nerwicę i lekarz mówi, ze może to być też spowodowane tym schorzeniem, bo przy nerwicy to mamy wiele objawów somatycznych, które nam towarzyszą. Często również boli mnie żołądek i mam mdłości. Więc, mona78, jeżeli wszystkie twoje wyniki będą dobre to znaczy, że może być to spowodowane jakimś stresem i na tle nerwowym. Pozdrawiam :-)
  2. Nie bardzo rozumiem, to co napisałaś *nie pękaj*. Ja nie mam stresa związanego z ciążą, tylko stwierdzoną nerwicę przez lekarza psychiatrę. Więc moje objawy są typowe dla tego schorzenia. U mnie bardziej choruje dusza i głowa, niż serce czy tarczyca. Przy nerwicy tak się to właśnie dzieje. My nerwicowcy jesteśmy chorzy na wszystko, a tak naprawdę na nic. Taka zależność a jednocześnie wzajemnie się wyklucza. Ponadto, tak jak piszesz, biorę magnez z wit. B6, oraz leki przepisane przez psychiatrę, uprawiam sport i ćwiczę pilates,zajmuję się technikami relaksacyjnymi, nie palę papierosów, nie pije alkoholu, a i tak mam czasami napady lęku i nerwica mnie nie opuszcza. Mam swoje okresy, raz jest całkiem dobrze i fajnie, a raz mam gorsze dni i nie chce mi się żyć. Pozdrawiam.
  3. Cieszę się, że odpisałaś. Oczywiście czekam na twojego posta po wizycie u lekarza, A możesz być pewna, że doskonale cie rozumiem, wiem, co czujesz w sytuacji zagrożenia i lęku. Akurat te emocje nie są mi wcale obce, znam je doskonale i uwierz mi, wolałabym ich więcej nie odczuwać. Jednak przy nerwicy jest tak, że nie zawsze mamy wpływ na to, że uczucia negatywne nas nachodzą. Mi często zdarzało się to bez konkretnej przyczyny. Siedziałam sobie i oglądałam telewizje, a tu nagle czuję jak zaczynają mi drętwieć ręce, ciężko mi się oddycha, oblewa mnie zimny pot i robi się ciemno w oczach. Zaraz miałam wizję własnej śmierci, a tak naprawdę to nic złego w tym dniu mi się nie przytrafiło. To tkwi głęboko w naszym umyśle i jest skutkiem traumatycznych i nieprzyjemnych doznań z naszego dzieciństwa. A na pewno jest tak u mnie. Życie doświadczyło mnie bardzo a teraz noszę jego bagaż. Też życzę udanego weekendu i uśmiechnij się!!!!! POZDRAWIAM! Do usłyszenia.
  4. Witam Cię ToTylkoJa24! Przeczytałam z uwagą to co opisałaś. Powiem ci, iż sama jestem *nosicielem* nerwicy i niestety takie objawy jakie podajesz najbardziej pasują mi właśnie do nerwicy. Również wmawiam sobie wiele nieuleczalnych chorób, mój mąż uważa, że jestem panikarą i hipochondrykiem, ale tylko tak mówi, bo zna mój problem i doskonale mnie rozumie. Sama przerabiałam wiele rzekomych chorób. Szukałam wręcz uparcie, że przecież skoro boli mnie głowa, to muszę mieć guza mózgu, albo kiedy mam mdłości i zachwiania równowagi, to grozi mi wózek inwalidzki, albo udar mózgu. W każdej mniej komfortowej sytuacji i za każdym razem umierałam na coś innego. Obecnie przeżywam ból mojej koleżanki z pracy. Młoda dziewczyna (30 lat), dostała ataku padaczki i prawie drugi miesiąc leży w szpitalu na intensywnej terapii pod aparaturą, kompletnie sparaliżowana, warzywo...po tracheotomii i stan jej jest krytyczny. Nie wiadomo jakie ma szanse. Jak się dowiedziałam o tym, to od razu pomyślałam, że ja też muszę mieć albo krwiaka mózgu, albo guza lub będę chorowała na padaczkę. Kilka dni utrzymywał mi się taki stan, ale zaczęłam zmieniać swoje myślenie i jakoś pomaleńku odsuwam od siebie negatywne myśli. Dodam, że ćwiczę pilates i pracuje nad technikami oddychania- to pomaga, ale również wymaga czasu i poświecenia. Spróbuj przekierować swoje myśli na inny tor i zając się czymś, po prostu zafunduj sobie odskocznie od codzienności. Ale oczywiście na wizytę do lekarza to możesz się wybrać, nawet jest to wskazane, a z pewnością zaczniesz odczuwać pozytywne emocje po konsultacji. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie. Trzymaj się!!! :)
  5. Zanim zaczęłaś biegać to powinnaś była skonsultować to z lekarzem, zrobić sobie próbę wysiłkową serca i kontrolować ciśnienie krwi. Być może masz nieodpowiedni dystans lub prędkość tego biegu i po prostu twój organizm nie jest w stanie tego znieść. Nie lekceważ tego, bo jeśli na razie mówisz, że ból jest znośny, to oby w przyszłości się nie okazało, że coś zaniedbałaś. Pozdrawiam.
  6. Przy nerwicy chorujemy właściwie na wszystko, szukamy przyczyny i próbujemy to potwierdzać, jednak lekarze mówią nam, że wyniki są dobre i generalnie to nic nam nie jest. Ja sama czasami wolałabym usłyszeć od kardiologa czy internisty, że mam np. tarczycę czy nadciśnienie. Ale to tylko stres i nerwy powodują zwiększoną wrażliwość i wyższe ciśnienie oraz tętno. Ale TheJoker, niech twoja dziewczyna nie rezygnuje z badań i konsultacji lekarskich, a jeżeli wszystko będzie dobrze, to proponuje poradzić się wtedy psychologa lub psychiatry. Nie trzeba się bać wizyty, sama korzystam z jego pomocy i dzięki temu jakoś funkcjonuję. Pozdrawiam.
  7. Witaj ponownie. Proponuję ci abyś sobie poczytała posty członków forum i wówczas będzie ci prościej wiele rzeczy zrozumieć. Mówisz, że wariujesz, doskonale cię rozumiem, ale musisz mieć świadomość, że nie jesteś sama ani jedna na świecie z nerwicą. Jest nas bardzo dużo i każdy żyje z tym na co dzień. Jedni radzą sobie lepiej, inni nieco gorzej a są też tacy, którzy nie mogą sobie w ogóle poradzić. Proponuje ci abyś mimo wszystko nie zwlekała i poszła do specjalisty. Chodzenie do psychiatry to nie wstyd, bo naprawdę trzeba wiele odwagi aby stanąć w jego gabinecie i otwarcie opowiedzieć mu w czym jest rzecz. Myślę, ze jeżeli zaliczysz takie spotkanie u specjalisty, to być może on uświadomi ci problem choroby i pozwoli ci spojrzeć na niego z innej perspektywy. Na razie głowa do góry, od nerwicy się raczej nie umiera, a do wariowania to się nie spiesz, zresztą całe życie przed tobą, masz jeszcze czas na wariactwa :) A jeżeli to początki twojej choroby to masz większe szanse zatrzymać ja na starcie, a uwierz mi, ze wielu by chciało być w twojej sytuacji, bo nie jest wcale taka zła. Pozdrawiam.
  8. Witam nową koleżankę, dobry wieczór mandagora66, ciszę się, że zainteresowałaś się wątkiem, który obie ze Schizą77 sobie prowadzimy. Fajnie, ze jest jeszcze ktoś, kto ma świadomość jak może wyglądać nasz problem. Teoria to mało, ale ktoś, kto przeżywa to na własnej skórze jest najbardziej odpowiednią osoba, aby cokolwiek na temat problemu alkoholowego się wypowiedzieć. Jesteś trochę starsza od nas, ale myślę, że wszystkie jesteśmy dość mocno doświadczone paskudnym bagażem życia. Piszesz o przebaczeniu, to jest piękne, ale ja również (jak Schiza77) nie wybaczyłam mojej matce, tego co mi zrobiła. Że nie było jej przy mnie, kiedy najbardziej potrzebowałam matczynej miłości. Kiedy ja szłam do świętej komunii, ona nawet nie była świadoma co się dzieje, a dla dziecka to ważne wydarzenie w życiu; kiedy szłam do bierzmowania, jej też nie było, tylko podczas ślubu uczestniczyła w uroczystościach. Kurde, niby mam matkę, ale nigdy jej nie doświadczyłam. Na dzień dzisiejszy nie czuję aż takiej więzi emocjonalnej z nią. Owszem, kiedy ona choruje, lub źle się czuję to o niej myślę, szkoda mi jej, ale nie ma prawdziwej empatii, nie czuje tego. Zresztą mówi się, że jest pewna zasada wśród dzieci alkoholików, w sumie to są 3 zasady: nie słyszeć, nie mówić, nie czuć. To wynika tylko ze strachu, a potem chorujemy na jakieś paskudne nerwice i skutki sami nosimy na własnych barkach. Pytasz mnie Schiza77 czy uczestniczyłam w terapii dla dzieci alkoholików- owszem, wiele czasu spędziłam na meetingach, nie tylko dla dzieci, ale również dla samych anonimowych alkoholików, są czasami takie otwarte meetingi na które można sobie pójść i posłuchać wypowiedzi tych, którzy uznali, że są bezsilni wobec alkoholu i chcą swoje życie zmienić. Jeździłam nawet na kilkudniowe terapie, gdzie spotykałam takich ludzi jak ja, dzieliliśmy się swoim doświadczeniem i wspólnie trzymaliśmy. Dzisiaj, każda z tych osób pewnie ma własna rodzinę. Zawsze się bałam, aby nie trafić na partnera swojego życia, który będzie miał problem z piciem. Często zdarza się, że właśnie córki alkoholików wybierają na mężów mężczyzn, którzy mają zaawansowana chorobę alkoholową. Dzieje się tak dlatego, że właśnie w takim schemacie dorastały i tylko takie wzorce zostały im przekazane. Mi się udało, mój maż nie pije alkoholu (oczywiście nie wcale, ale dobrze zna moja przeszłość i dzieciństwo) i ja nie muszę dzisiaj patrzeć na libacje alkoholowe lub przemoc. A dużo widziałam i wiele batów dostałam. Odniosę się jeszcze do twojej wypowiedzi Schiza77 odnoście poczucia winy. Nigdy nie mów, że moja choroba, czy jej nawroty to twoja wina. To czy z tobą rozmawiam, czy nie rozmawiam z nikim, nic nie zmieni, ta podstępna nerwica wcale nie musi mieć konkretnych powodów, aby dopaść ciebie czy mnie. To, co mamy z dzieciństwa w swoim umyśle, jest tak zakorzenione, że nawet nie wiemy, kiedy podświadomie zacznie nas dręczyć w postaci właśnie panicznego napadu leku, mdłości, przyspieszonego tętna czy zawrotów głowy. Nie możesz również brać odpowiedzialności za śmierć swojego chłopaka, nie wiem Schiza77 co się wydarzyło i nie będę cię o to pytała, jeżeli uznasz, że chcesz się ze mną tym podzielić, to to na pewno uszanuję, ale nigdy nie jesteśmy odpowiedzialni za dorosła osobę, nawet jeżeli jest nam bardzo bliska. Widocznie tak Cię Bóg doświadcza, mnie doświadczył w inny, również paskudny sposób( 6 lat temu straciłam dziecko- poroniłam, ale na razie nie chcę o tym pisać) i nie wiesz co jeszcze ma w zanadrzu. Trzymajcie się dziewczyny! Do jutra, słodkich snów, głowy do góry! Pozdrawiam :)
  9. Witaj, doskonale cię rozumiem. Wiem co oznaczają nerwy, kiedy wstajesz z łóżka, jaki odczuwasz stres w ciągu dnia i co może cię dopaść wieczorem. U mnie zaczęło się to od zawrotów głowy, napadów gorąca i zmęczenia rano, dochodził jeszcze straszny ból żołądka i mdłości. Popołudniu było w miarę ok, wieczorem nie myślałam o tym co dzieje się rankiem. Taki stan utrzymywał się parę ładnych lat. Tłumaczyłam sobie, że może mam chory układ pokarmowy, bo nawet miałam okropny ból wewnątrz brzucha, na wysokości żołądka właśnie. Pomału zaczynało się dawać we znaki w ciągu dnia, w pracy, na zakupach, podczas spotkań z przyjaciółmi i poza domem. Następnie stało się tak, że doszedł problem ze snem i objawy utrzymywały się również wieczorami i w nocy. Uczucie zmęczenia, lęk przed nie wiadomo czym, strach, że coś mi się stanie, że mogę nawet umrzeć, albo moim bliskim przydarzy się jakieś nieszczęście. Ciągłe napady panicznego strachu- bez powodu. Obecnie leczę się u specjalisty, biorę leki i pokonuje nerwicę, ale przeżyłam wiele bólu i stresu, od objawów fizycznych po myśli samobójcze i to, że żyć mi się nie chciało. Dobrze, że poszłaś do lekarza, im prędzej zdiagnozujesz problem i go nazwiesz, tym łatwiej będzie ci podejść do leczenia i ewentualnej terapii. Trzymam kciuki za ciebie. Pozdrawiam.
  10. No dobry wieczór Schiza77! Smutno mi, ze się nie odezwałaś od soboty :( Myślałam o tobie, co tam u ciebie słychać, czy próbowałaś ćwiczyć techniki oddychania i co w ogóle się wydarzyło... Ja miałam wczoraj wieczorem małą wpadkę ze swoja nerwicą. Niby wszystko było w porządku w ciągu dnia, wieczorem sobie pomedytowałam, a przed samym spaniem mnie złapało. Czułam jak mi rosło ciśnienie i co raz cieżej było mi oddychać. Prawie się dusiłam, a wcale nie było duszno. Wstałam z łóżka, wyszłam z sypialni i poszłam do dużego pokoju. Zmierzyłam ciśnienie i było dość wysokie, ale najbardziej to miałam podwyższone tętno- 110( norma jest od 40 do 90). Wytłumaczyłam sobie, ze przecież nic się nie dzieje i położyłam się z powrotem. Mąż mnie przytulił i skupiłam się na oddechu...stawał się regularniejszy i bardziej spokojny. Jakoś zasnęłam, ale rano... Czułam się nawet nieźle, jednak w ciągu dnia, w pracy, znowu naszło mnie uczucie, ze coś mi jest i tak po południu też mnie trzymało. Nie wiem czy teraz czuje się dobrze. Nie potrafię tego nazwać. Mam złe emocje i wrażenie poddenerwowania oraz napięcia. Wzięłam swoja tabletkę i zaraz kładę się spać, wypiję jeszcze filiżankę podwójnej melisy i tylko się modlę, aby to uczucie złego wrażenia się nie nasiliło i obym normalnie mogła przespać noc. Tak wiec, widzisz Schiza77, ja też mam na co dzień swoja nerwicę i jej męczące objawy, może nie tak silne jak ty( już nie tak silne, ale przerobiłam je od deski do deski), ale niestety je mam. Spokojnej nocy ci życzę i odezwij się, pa! Pozdrawiam.
  11. Witam cię! Cieszę się, ze jesteś po wizycie i odpisałaś Schizza77. Fajnie mi się z tobą rozmawia. Jesteś młodą kobietą, ja też mam tylko niespełna 27 lat, a wielki bagaż doświadczeń jest wpisany w mój życiorys. Odnosząc się do grupy wsparcia dla dzieci alkoholików, to ci polecam, może nawet będzie w stanie ci częściowo zastąpić psychoterapię. Ja osobiście wiele lat spędziłam na grupie DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików). Dodatkowo mam wykształcenie społeczne, jestem po szkole z wątkami psychologii i psychopatologii. Pisałam pracę dyplomową na temat współuzależnienia w rodzinie z problemem alkoholowym. Znam temat od podszewki i wiele literatury fachowej przerobiłam, a dodatkowo mam osobisty praktyczny warsztat na tą teorię książkową. Więc rozumiem cię naprawdę. Jeżeli zdecydowałabyś się na terapię u psychologa, może on chcieć zastosować terapię behawioralną, to znaczy będzie próbował sięgnąć do korzeni problemu i jest to dość skuteczne w leczeniu, ale przynosi wiele smutku i ciężkich chwil dla samego chorego, musisz odkopać w swojej głowie bolesne wydarzenia i wspomnienia, aby sobie pomóc. Więc musisz porozmawiać z psychiatrą lub psychologiem na temat metody, jaką odbywałaby się twoja osobista terapia. Najważniejsze to też abyś poznała problem nerwicy, spróbowała go zrozumieć, bo inaczej wszelkie starania mogą okazać się bezskuteczne. Tak jak z alkoholikiem. On musi przyznać się do tego, ze jest uzależniony, aby mógł zacząć terapię. Zresztą pierwszy krok (jest ich 12) programu AA mówi :*Przyznaliśmy się, ze jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i przestaliśmy kierować swoim życiem* Co do oddychania, to już ci mówiłam, że jest to bardzo ważne, musisz próbować oddychać pomału, wolno i jednostajnie, nie szybko, płytko i nerwowo. Możesz do tego użyć papierowej torby (jak na filmach, ale to naprawdę działa :)) Proponuję abyś spróbowała zainteresować się jogą, lub ćwicz pilates. Podobne do jogi ale mniej obciąża mięśnie. Możesz sobie najpierw poczytać w necie i zdecydować, co wolisz. Ja pomału przymierza się do takiej formy terapii. Pisałam ci, że na razie chcę sama pokonać większość problemu, a jeżeli naprawdę sobie nie dam rady, wtedy zapukam do drzwi psychologa i wstąpię do szeregu grupy terapeutycznej. Kurcze, naprawdę fajnie, ze jesteś. A co do tych leków, to jeżeli lekarz ci zapisał takie silne i *otępiające* leki, to widocznie uznał, że na początek będą najbardziej zasadne. Uważam , ze najlepsze są neuroleptyki,one przynajmniej nie uzależniają- pogadaj z mamą na ten temat. Fajnie, ze masz koło siebie mamę, która cię wspiera i jeszcze jest pielęgniarką. To ważne. Możesz ją ode mnie pozdrowić. Wiesz, idę spać. Jestem bardzo zmęczona po całym tygodniu. Pracuje zawodowo i czuję często takie wypalenie zawodowe kiedy przychodzi koniec tygodnia. Jutro jadę do lasu pooddychać świeżym powietrzem i pomedytować na łonie natury- fajna sprawa! Może też będą grzyby to sobie nazbieram. Do jutra, napisz potem co u ciebie! Pozdrawiam Cie Schizza77!!!!! :)
  12. No witam ponownie Schizza77!!! Cieszę się, ze znalazłyśmy wspólny język, to też pomaga. Mogę ci powiedzieć, pocieszając cię, że na nerwicę się nie umiera. Takie uczucie umierania i braku tchu w trakcie silnego napadu lęku jest reakcją *naturalną* . Wówczas bronisz się przed tym odczuwaniem odchodzenia z tego świata i boisz się położyć do łózka. Wiem jak to jest, nie jeden wieczór przespacerowałam po mieszkaniu przy otwartym balkonie i zapalonych światłach. Nie mogłam pójść spać, bo czułam, że jak się położę to nie będę miała siły się podnieść, że stracę czucie w kończynach a moje serce się zatrzyma. Oddech wtedy stawał się ciężki i płytki, całe ciało drżało, mimo tego, że nie było mi zimno. Prosiłam wtedy swojego męża, żeby na mnie uważał, bo coś się ze mną dzieje i mogę nie doczekać jutra... Doskonale znane są mi te wszystkie uczucia fizyczne które opisujesz. A co do wizyty u psychiatry. Nie ma co się krępować, że człowiek poszedł do specjalisty *od czubków*, wcale nie jesteśmy nienormalni, tylko trochę się pogubiliśmy. Jak poszłam pierwszy raz do lekarza psychiatry to poświęcił mi ponad godzinę. Muszę ci powiedzieć, że zmęczyła mnie ta wizyta, bo lekarz musiał się dowiedzieć o mnie i moim życiu sporo podczas rozmowy. Na pewno będzie pytał o twoja przeszłość (mów mu wówczas wszystko, to dla twojego dobra). Powie, że masz zaburzenia lękowe spowodowane silnymi przeżyciami emocjonalnymi. Mi tak powiedział. Przepisał leki i powiedział, że z tego się wychodzi, że to taki głębszy dół, ale sama jestem strażnikiem swoich myśli i to ja decyduję o pozytywnym bądź negatywnym odczuciem. Oddech jest najważniejszy, powtarzał to kilkakrotnie, naucz się oddychać brzuchem- przeponą, to wycisza emocje skumulowane w stresowym momencie. Nie koniecznie musisz zamykać oczy, bo może ci się na początku kręcić w głowie, ale próbuj! Możesz też zapisać się na psychoterapię, ale ja nie skorzystałam, pracuje na razie sama, jeżeli uznam, ze nie dam rady to wtedy skorzystam z grupowej pomocy, ale póki co takie osoby jak ty też dodają mi otuchy. Daj jutro znać po wizycie jak poszło i jak się czujesz. Dobranoc. Pozdrawiam :)
  13. Witaj, jeżeli odczuwasz ból w plecach przy oddychaniu to możne wskazywać na chore płuca, sprawdź to lepiej u lekarza, zrób sobie zdjęcie RTG, ale najlepiej zgłoś się na początek do lekarza pierwszego kontaktu. Długo czekałaś, 10 miesięcy i nie byłaś z tym u lekarza??? :o Nie zwlekaj dłużej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam :)
  14. Ja zawsze mam nieco podwyższony puls. Ale ciśnienie moje wtedy wynosi np. 105/70 a puls pokazuje nawet powyżej 85. Norma pulsu spoczynkowego jest od 40 do 90, wiec na razie nie mam chyba powodów do zmartwień, ale mam nerwicę, więc u mnie to jest tłumaczone nagłymi napadami nerwów i wtedy tętno jest podwyższone. Alkoholu raczej unikam więc w tej kwestii się nie wypowiem. Pozdrawiam wszystkich! :)
  15. Hej Monna87! A kto to jest kradiolog? Pewnie miałaś na mylśi kardiologa.... Poza tym nie sądzę, aby to był problem z sercem, idea problemu tkwi w psychice, przez ojca, jego problem z alkoholem Schizza77 jest współuzależniona. Niestety tak to działa w rodzinie, gdzie alkohol jest priorytetem dla jednego z jej członków, wówczas cała rodzina jest uzależniona. A najgorsze jest to, że nie zdają sobie z tego sprawy, pomagając alkoholikowi stwarzają mu komfort picia i wcale mu nie pomagają, tak to niestety działa. Nawet jeżeli masz problem z sercem to i tak na tle nerwowym, a przy nerwicy, przyspieszone tętno i podwyższone ciśnienie to jeden z czynników całości. Ja ciebie doskonale rozumiem. Głowa do góry. Pozdrawiam.
  16. Witaj Schiza77! Znam ten ból, jestem dzieckiem alkoholików. Moi rodzice oboje byli uzależnieni, najpierw ojciec, przez którego moja matka wciągnęła się w nałóg, potem ojczym. Oni nie pili alkoholu od ładnych paru lat, rzucili jak stwierdzili, ze już więcej nie są w stanie wypić i sięgnęli dna. Uczęszczali na grupę AA, byli tzw. suchymi alkoholikami. W domu przeżywałam piekło, ojczym gnębił mnie psychicznie i fizycznie, matka bała się jego, więc nie reagowała na mój ból. Miałam dwie próby samobójcze (tabletki), wtedy pamiętam, że dostałam wpieprz od ojczyma, kiedy doszłam już do siebie za ten *wybryk*. Wyprowadziłam się z domu, raczej uciekłam, tak bym powiedziała. Na początku było cudownie, miałam oparcie w moim chłopaku (obecnie jest moim mężem- jesteśmy razem 10 lat) On mnie wyciągnął z tego środowiska i schronił w swych ramionach. Układało się cudownie, ale przyszedł ta dzień, kiedy wszystko zaczęło się walić. Moje zachowanie stało się okropne, ciągle nerwy, stres, ciśnienie i złe samopoczucie. Walące serce, zimne poty, zawroty głowy, płacz, śmiech, uczucie, ze umrę. Wszystkie uczucia się mieszały i nie potrafiłam nad tym zapanować. Prawie rozpadł się nasz związek. Poszłam w końcu do psychiatry. Przepisał mi leki (Fluanxol co dziennie po jednej tabletce, oraz doraźne silniejsze w razie napadów lekowych). Usłyszałam diagnozę, że mam nerwicę, powiedział to inaczej: *zaburzenia lękowe*, na podłożu swoich przeżyć z przeszłości. No cóż, uświadomiłam sobie problem. Wiem, ze jestem chora, nie somatycznie, tylko moja głowa jest chora i jakoś uczę się z tym żyć. Mąż mnie wspiera, ty masz mamę, moja jest daleko, nie mieszkamy w jednym mieście. Poza tym, po przeżyciach z wieku dorastania w domu, nie czuje takiej więzi emocjonalnej ze swoja matką, abym mogła jej powierzyć swoje problemy. Ważne jest zrozumienie pojęcia nerwica i druga osoba, która może ci towarzyszyć w jej pokonywaniu. Osobiście skupiam się na oddychaniu i medytacji. Nie jest łatwo, ale jeżeli nie pokonasz swoich leków i nie opanujesz stresu to nerwica cię zdominuje. Nie daj się, walcz!!!!! Pozdrawiam :)
  17. Ja biorę Fluanxol, jeden raz dziennie, dokładniej to na noc. Doraźnie mam zapisany Xanax, gdyby ten pierwszy lek okazał się za słaby, ale póki co tylko raz miałam potrzebę podratowania się tym silniejszym lekiem. Po Fluanxolu normalnie funkcjonuję, chodzę do pracy, jeżdżę samochodem. Ten drugi jest bardziej odpałowy ,przez kolejny dzień nie mogłam normalnie dojść do siebie. Chciało mi się spać i miałam problem z koncentracja, kręciło mi się w głowie itp. Po prostu mnie spowolnił i otępił. Tak więc wszystko zależy na jakim etapie jesteś ze swoją nerwicą i co lekarz uzna za stosowne, aby ci przepisać. Ale warto na pewno dokładnie przeczytać ulotkę zanim zaczniesz kurację. Czy poradziłabym sobie bez leków??? może tak, ale byłam na takim etapie, ze z rozpaczy poszłam do psychiatry i dziś uważam, ze zrobiłam dobrze. Nie czekaj Kopier, zasuwaj do lekarza. Pozdrówka.
  18. Witaj Gajka, z tego co opisałaś ciężko wywnioskować czy to możne być nerwica. Ale padaczka z pewnością nie. Ona ma inny przebieg i występuje z atakami. Nie wiem, czy wiesz jak wygląda napad epilepsji, ale nie życzę nikomu chorować na nią. Owszem po takim ataku padaczki z reguły chory nic nie pamięta ale skutki zostają. Siniaki na ciele, totalne wyczerpanie organizmu i przy niektórych silnych atakach występuje bezwiedne oddanie moczu. Idź do lekarza, na początek możne to być neurolog, bo jak piszesz to problem z koncentracją, zanik pamięci i problem ze wzrokiem może sugerować chorobę somatyczną, nie natomiast na podłożu psychicznym. Zawsze lepiej się upewnić niż domniemywać to czy tamto. Ale myślę, że u ciebie wszystkie badania i wyniki będą dobre. Powodzenia i trzymam kciuki za wizytę u neurologa! Pozdrawiam.
  19. Nerwica nie jest raczej dziedziczna, wszystko zależy od tego, czy masz tendencje do zapadnięcia na nią, czy jesteś tak odporny, że cie nie zdominują żadne stresy i nerwy. Według objawów jakie opisałeś to wygląda na typowe objawy na tle nerwowym. Wiele problemów ci się nałożyło w jednym czasie, straciłeś ważne dla siebie cele i kochaną osobę, to z pewnością zapoczątkowało u ciebie takie reakcje... Powiem, ci Kopier, że sama paliłam papierosy ponad 10 lat, dziś mam 28 wiosen. Niedawno postanowiłam rzucić ten nałóg. Dlaczego?, otóż od ponad roku co rano była powtórka z rozrywki, dopadał mnie okropny ból żołądka, miałam mrówki przed oczami i okropne nudności, aż do tego stopnia, ze kręciło mi się w głowie i robiło słabo. Pociłam się i trzęsłam. Przestałam palić, nie palę już ponad dwa miesiące, nie ciągnie mnie, a pewne dolegliwości ustaąpiły. Rzadziej mam takie akcje jak wstaję z łózka, owszem, też występują, ale są słabsze. Ja choruję na nerwice i przeżyłam nie raz taki napadowy atak lęku z podwyższonym ciśnieniem. Najbardziej tego nie lubię kiedy dopada mnie w pracy, jak jestem w towarzystwie lub zdarzało się też kiedy prowadziłam samochód. Zawsze wtedy skupiam się na swoim oddechu i na moment chociaż wyłączam z rzeczywistości, pomaga mi to wrócić do wykonywania czynności i zapanowania nad swoim ciałem. Dodatkowo napomknę, że biorę leki, które zapisał mi psychiatra, możne warto, abyś wybrał się do specjalisty, bo nieraz on może ci uświadomić problem i poprowadzić cię odpowiednio. Pamiętaj, ze każdy z nas jest inny, może chorujemy na tą samą paskudną nerwicę, ale u każdego człowieka będzie inaczej ona przebiegała i tylko lekarz może określić na ile jesteś chory i jakiej pomocy potrzebujesz. Pozdrawiam Cię gorąco i trzymaj się! :)
  20. Wszyscy jesteśmy do siebie podobni, ja dzisiaj rano miałam taki objaw, jakbym zaraz miała paść. Właśnie miałam wychodzić do pracy i zaczęło się od rozwolnienia, następnie uczucie silnych mdłości z zawrotami głowy i problem z oddychaniem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby godzina była inna, albo na przykład sobota, ale tak o siódmej rano, kiedy za pół godziny miałam zaczynać pracę. Oczywiście nie zostałam w domu, nie dałam się nerwicy! Mąż mnie odwiózł pod firmę, nie miałam siły wysiąść z samochodu, kręciło mi się w głowie i nogi miałam jak z waty. Jeszcze z pół godziny mnie taki stan trzymał, potem, dzięki Bogu wszystko wróciło do normy. Teraz tylko trochę boli mnie głowa, ale to po medytacji, była intensywna, dlatego mam dużo energii w sobie, ważne, ze pozytywnej energii, bo czuje się całkiem nieźle :) Jestem nawet dumna, ze udało mi się dziś w kilka minut dojść do siebie, bo generalnie takie stany, jak już miałam napady lęku, to potrafiły utrzymywać się przez cały dzień, a i wieczorem miałam problem żeby spokojnie zasnąć.
  21. Mówienie sobie, że boisz się ludzi, boisz się jazdy na rowerze jest jeszcze gorsze niż nie mówienie nic, bo generalnie jeśli powtarzasz to (nie koniecznie na głos, chociażby w myślach) to wytwarzasz w sobie uczucie wiary w to, co sama sobie sugerujesz. Na przykładzie: Im bardziej będziesz patrzyła na biały kolor i wmawiała sobie, że jest zielony a nie biały, to w końcu zobaczysz zielony, mimo tego, że w rzeczywistości jest zupełnie inny. Tak więc, nie histeryzuj kiedy widzisz drugiego człowieka, spróbuj poczuć, że się go wcale nie boisz, wprost przeciwnie, że on jest właśnie po to, żeby *ci pomóc* (luźne skojarzenie). Patrząc na drugą osobę, nie myśl o tym co dzieje się z tobą, spróbuj poszukać znaczących cech u tej osoby i popatrzeć na nią nie jak na coś co ci zagraża. Nie od razu przyniesie to efekty, ale możesz spróbować z kimś kogo znasz i kto akceptuje twój problem i nie wyśmieje cię, kiedy zaczniesz dziwnie się zachowywać. Potraktuj to jak terapię. Same leki nie zabiorą problemu, twoje podejście do tego problemu jest najistotniejszym lekarstwem na samą siebie. :)
  22. Czy tak zupełnie bez leków można sobie poradzić to bym nie powiedziała. Od bardzo długiego czasu próbowałam sama walczyć z tym paskudnym samopoczuciem i się nie udawało. Owszem na krótkie okresy starczało, ale na dłuższą metę to się nie sprawdziło, bo stany lękowe wracały i to czasami ze zdwojona siłą. Poszłam do psychiatry, na fajnego doktora trafiłam, poświęcił mi sporo czasu, ukierunkował jak faktycznie trzeba podejść do problemu i powiedział, ze trzeba czasu, sporo czasu aby wyjść z tego stanu na dobre. Na początek dla ułatwienia sprawy przepisał mi leki, nie jakieś psychotropy, które uzależniają. Biorę Fluanxol 1x1 i to pomaga mi opanować emocje, abym mogła zacząć pracę nad sobą. Stosuję medytacje, zmieniłam tryb życia, ale myślę, ze bez wizyty u psychiatry i tych leków na samym początku w ogóle bym nie dała rady.
  23. Najlepiej to mieć jakąś pasję czy zainteresowanie. Nie trzeba do tego od razu wychodzić z domu, jeżeli masz z tym problem. Ja osobiście w momentach kiedy czuję, że nerwica mnie dopada, zaczynam czytać. Głównie książki, wtedy pochłaniają mi one sporo czasu. Tylko w taki sposób zapominam na pewien czas o tym co dzieje się w mojej głowie i z moim ciałem. Mogę przenieść się do świata bohaterów tychże opowiadań i zająć się ich sprawami. Co prawda, nie możesz zamknąć się sama w domu przed całym światem, bo to też nie wróży nic dobrego. Ja mam zupełnie odwrotnie jak ty; nie lubię być sama, samotność mnie przeraża, wtedy zaczynają mnie gnębić czarne myśli i wmawiam sobie, ze coś mi dolega. Oddech zaczyna być krótki, serce wali, mam miękkie nogi i bezwładne ręce, zaczynam się trząść i nie mogę skoordynować własnych ruchów. Dlatego bezpieczniej czuję się wśród ludzi, wtedy wiem, że nawet jeżeli mojemu życiu coś będzie zagrażało to jest ktoś, kto ewentualnie udzieli mi pomocy. Uczę się również medytacji i relaksacji. Ćwiczę oddech: takie proste ćwiczenie, wyobraź sobie, że przy wdechu wciągasz do płuc dobrą energię, a przy wydechu wypuszczasz złą. Takie proste wciągnij białą chmurkę, a pozbądź się tej czarnej. Może śmiesznie brzmi, ale mi pomaga, w końcu oddech jest bardzo istotny. Jeszcze mój pobyt na tym forum wiele dobrego mi przynosi, mogę się z wami podzielić swoimi emocjami i lękami, a również poznać wasze problemy. Głowa do góry Danka aD2. Pozdrawiam!!!!! i ćwicz oddychanie :)
  24. Też sądzę, że to migrena, wtedy przeważnie boli jedna strona głowy i aż na oko promieniuje. Taki stan przychodzi z nienacka i potrafi utrzymać się do kilku dni, wtedy jak szybko od razu nie weźmiesz *dobrej* tabletki przeciwbólowej, to jak już zacznie boleć to nie ma siły, masz te dni wyjęte z kalendarza. Też nieraz mam taki ból głowy, ale to jeden z objawów mojej nerwicy. Potrafię zrozumieć jak to jest kiedy boli głowa. Pozdrawiam! :)
×