Mój tata zachorował na udar niedokrwienny z prawej strony, a z tego co wiem jest bardziej niebezpieczny niż z lewej. nie ruszał prawymi kończynami, nie mówił po moim języku, tylko wymyślał jakieś dziwne słowa, czasami śmiał się nie wiadomo z czego i nucił wesołe piosenki, ale przecież on powinien płakać a nie się cieszyć! Nie często, albo nawet wcale nie rozumiał co się do niego mówiło, ale przytakiwał. Zdarzało mu się powiedzieć ne, tak, kur..,czekaj, (jezu-jak coś idzie nie po jego myśli), przepisać po kimś lewą ręką na kartce, przemieszczać się oparty o ścianę, przełączać pilotem tv, zdarzało mu się powiedzieć jakieś inne słowo, albo coś zrozumieć, kpił sobie z pampersów dla niego, potrafi sam coś zjeść lewą ręką, lecz zawsze coś pobrudzi.Minęło już 8 miesięcy odkąd zachorował i do tej pory, umie przemieszczać się o kuli unosząc chorą nogę w biodrze, powtórzyć po kimś jakieś słowo, rozpoznawać osy z rodziny, wołać ręką, już się nie śmieje tylko płacze, nie śpiewa, macha na pożegnanie. Kiedy był w zakładzie mówił po niezrozumiałym języku, i wyglądało to tak, jak by miał ogromne pretensje dla czego on tu jest?! Proszę powiedźcie mi czy są jakieś szanse, aby on wyzdrowiał i był w pełni sprawny, lub prawie w pełni, i czy by chociaż mnie rozumiał? Niedawno skończyłam 13 lat i ta cała sytuacja to dla mnie wielki cios! :(