Cześć
Saro,jutro jadę do Elizy, chciałbym  porozmawiać z ordynatorem na temat jej stanu zdrowia,cieszę się bo spędze jutro z nią prawie cały dzień a bardzo mi jej brakuje bo jest ode mnie 40 km.
Jesteśmy z Częstochowy,a Eliza leży w Lublińcu i  zostały nam tylko rozmowy telefoniczne,bo teraz  jestem taką *przedszkolanką* :) i muszę zajmować się dziećmi,a jak wczesniej pisałem teściowie nie zostają nam chętnie z dziećmi,dodatkowo mamy syna narazie nieuleczalnie chorego na hipogammaglobulinemię - niedobór odporności i na niego muszę zwracać szczególną uwagę.
Wiesz jak napisałem na forum i Ty mi odpowiedziałaś to  czuję się jakby zeszło trochę ze mnie ciśnienie,może dlatego że się wygadałem komuś kto mnie próbuje zrozumieć.Eliza wychodzi czasem do koleżanek na kawę,lub do zaprzyjażnionej fryzjerki,ale z dziećmi wychodzę ja bo ona wtedy może poodpoczywać,zle mi z tym bo  spaceruje sam,ale z drugiej strony staram się  zrozumieć moją żonę.
Wiesz staram się ją podtrzymywać na duchu,powtarzam że musi być silna,dzielna itp.ale mnie też nieraz już to wszystko dobija,bo tyle pieniędzy wydaliśmy na lekarzy,leczenie,leki,a efektów żadnych.
Dziękuję  
Przepraszam za błędy
Mariusz