Witam wszystkich. Od roku jestem *szczęśliwą* posiadaczką arytmii. Przez ten czas przeszłam długą drogę, ataki paniki przy dodatkowych skurczach, odwiedzanie przychodni i zamęczanie lekarzy parę razy w tygodniu, bo byłam przekonana, że jestem bliska śmierci... Echo serca zrobilam trzy razy (!) , odwiedziłam chyba wszystkich lepszych specjalistów , brałam propranolol, skończyłam na concor 1.25. Okazał się on chyba zbawiennym lekiem, bo z 18 tys.skurczy nadkomorowych zeszłam na 4 tys. Mimo wszystko w listopadzie zaliczyłam badanei elektrofizjologiczne , usłyszałam , że *mam arytmie niegroźną dla życia, i dodatkowe skurcze * zalecono schudnąc, ruszac się , odstawic concor. Po wyjsciu ze szpitala ochoczo zabrałam sie do roboty , jednak pogotowie zabrało mnie po tygodniu z pulsem niemalze 170...znów wrocilam do punktu wyjscia. Strach, demotywacja...