
lordmen
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez lordmen
-
Objawy też zależą od pogody - zwłaszcza odczuwają to homeopaci - im bardziej przygnębiająca pogoda - tym bardziej odczuwamy nerwicę. Zmiany pogody, temperatury też wpływa na nastój. Dlatego najlepiej czujemy się latem, gdyż jest radośniej, cieplej i więcej spędzamy czasu na dworze co pozytywnie wpływa na uciszanie objawów nerwicy... Kamil, jeśli boisz się - idź do lekarza, niech skieruje Cię na tomografię głowy - pozytywny wynik na pewno Cię uspokoi. Ale zalecam Ci wizytę u psychiatry (jeśli jeszcze nie byłeś). Ostatnio gdzieś czytałem czy oglądałem - że największy wzrost procentowy wizyt u psychiatry notuje się u nerwicowców. Żyjemy coraz szybciej, mniej odpoczynku, więcej stresów, więcej siedzimy przy komputerze i TV, gorsze jedzenie, coraz więcej zmartwień. Silni psychicznie wystarczy, że pójdą na domówkę, wypiją pól litra wódki i żyją dalej ze zresetowanym poziomem stresu... my podświadomie mamy przekroczone normy stresu i to nas doprowadza do błędnego koła... podejrzewam, że będziemy mieli już lepsze i gorsze dni przynajmniej do starości :). Wszystko zależy by się nauczyć z tym żyć (poprzez psychoterapię, rozmowy z bliskimi i poprzez leki). A leczą nas lekami na depresje bo to choroba umysłu a nie ciała... psychoterapeuta też nie rozmawia z pacjentem na poziomie teraźniejszym, tylko rozmową pozwala nam wejść głębiej w nas samych siebie (coś a la incepcja). Szukamy powodów nerwicy, tego chwasta który w nas siedzi i musimy go wyrwać z pomocą psychologa. Ja prawdopodobnie nerwicę mam na punkcie swojego zdrowia - wszelkie pogłębiające się objawy utożsamiam że coś mi ponownie jest (dla niedoczytanych: miałem 2 lata temu poważną operację). Ale ja podejrzewam też, że jest do dziedziczne: - moja babcia miała zawroty głowy i słabości - mama miała potężną nerwicę, - jej siostra migreny i bóle kręgosłupa, - mój brat też ma kłucia w głowie i klatce (od stresu - ale nie wpada w lęki i samo mija po jakimś czasie), - ciotka od strony ojca też miała potężną nerwicę ale nie przejmują się tym (albo się wyleczyli na tyle, by mieć na to zlew) i sobie żyją gdybym nie miał tej operacji, podejrzewam, że bym sobie chodził również z objawami i miał to między pośladkami... miłego dnia zakochanych :)
-
Co u mnie... w ostatnimi czasy dosyć dobrze chodź cały czas: - zasypiam bez wspomagaczy ale budzę się w nocy między 2 a 4 (na szczęście bez tych trzęsiawek) i do rana albo nie mogę spać albo mój sen jest bardzo płytki - co najlepsze, rano wstaję wyspany i wypoczęty? - cały czas dokuczają mi te wewnętrzne drgawki/mrowienia - macie lub mieliście coś takiego? najbardziej odczuwam na spodzie stóp, tors... nie widać ich gołym okiem, to jest wewnętrzne (czuje to w różnych porach dnia i nocy) - cały czas mam drgania mięśni przy ich naprężaniu - od zeszłej soboty do środy miałem problem z wzięciem głębokiego oddechu - jak próba kończyła się niepowodzeniem, przychodziło ziewanie, które też nie było przyjemne - no i pojawiło się czasami uczucie guli w gardle - nie może się zdrowo odbić tylko ściśnięte wszystko - zaczęły mi się bardziej pocić stopy bo nieprzyjemny zapach mam nóg po powrocie z pracy - wcześniej tego nie było a buty już odsmradzałem sodą i problem powrócił jak byłem z wynikami krwi i moczu u lekarki rodzinnej to bardzo miło wyjaśniła mi sens nerwicy, możliwe przyczyny i okres leczenia - sądzę że lepiej mi się rozmawiało z nią niż z ostatnim psychiatrą... co może mieć podłoże drgawek i mrowień jeśli wszystkie badania są ok łącznie z magnezem? no nerwica.... ehh... powiem Wam, że jak z jednym problemem zdrowotnym sobie radzi człowiek, to nerwica wynajduje inny i tak w kółko...
-
Nie rozumiem czemu boisz się tego abofamu... on na prawdę pomaga i potrafi rozluźnić. organizm musi wypocząć, zapomnieć o bólu, zapomnieć o nerwicy... myśląc o niej tylko psujemy działanie kolejnych narządów. a abofam jeśli Ci pomoże doraźnie, że się lepiej poczujesz chociaż na te 6h (biorąc pół tabletki) to psychicznie sobie powiesz, że jeśli lek na lęki pomógł to znaczy że musi to być nerwica w pełnej okazałości jestem 2tyg od wzięcia pierwszej tabletki mozarinu - czuję się o niebo lepiej już, żadnych ataków, żadnych lęków, żadnych bóli. Jeszcze się budzę codziennie o 4 rano ale to może przez tą pogodę - kilka osób z otoczenia też się budzi o tych godzinach ostatnio. zrobiłem sobie jeszcze badania krwi (wszystkie podstawowe łącznie z magnezem, OB i tarczycą) + mocz... wszystko w normie więc nawet nie będę uzupełniał niedoborów witamin i magnezu bo po prostu jest wszystko OK. Więc nic tylko czekać aż mozarin zadziała na 100%, później zapominanie o nerwicy i tyle...
-
Mam pytanie, czy w nerwicy też mieliście objawy: - po przebudzeniu (często w środku nocy) wewnętrzne drżenie? - po zjedzeniu śniadania mocniejsze i szybsze bicie serca? - podczas ruchu mięśnie nie pracowały płynnie tylko jak... robot? takie mikrozawahania? ciekawi mnie to bo coś takiego cały czas mam choć mozarin już zaczął powoli działać. Do tego idę w poniedziałek na badanie krwi ogólnej i TSH (tarczyca) żeby wykluczyć inne przyczyny
-
Wziąłem sobie dziś też pół abofamu na noc by pospać i tak się stało. W pracy miałem 2h takiego spowolnienia myślenia, osłabienia - ale to zapewne po mozarinie. a tak to dzień o niebo lepszy niż ostatnie SETH66 - zauważ sam, serducho Ci się normuje po hydroxyzinum. Czy myślisz, że jeśli by Ci coś było poważnego, to by Ci to pomagało? Na zawał chyba nie dają leku na uspokojenie ;) uciski w klatce, pocenie, kłucia serca - to ma każdy nerwicowiec JACKO - ja się nabawiłem nerwicy po operacji (a raczej już przed czekając na nią). Historię mojej choroby możesz przeczytać parę stron wcześniej
-
Z ulotkami tak jest... napiszą wszystko i nic... to tak jak napiszą że może wystąpić senność albo bezsenność, spowolnienie pracy serca albo przyśpieszenie pracy serca, uderzenia gorąca albo uderzenia zimna itd itp etc :) brać lek na uspokojenie a on może jeszcze bardziej podrażnić :P zwariować można :P - jak pierwszy raz dopadła mnie nerwica to lekarka przepisała mi tylko mozarin i doraźnie zomiren, - za drugim razem druga lekarka tak samo mi przepisała leki ale z prośbą bym poszedł na psychoterapię, - teraz trzeci epizod i trzeci lekarz moziren i abofam przez 2 tyg... co lekarz to inne podejście :P czy mówiłaś lekarzowi o tym że bierzesz inne leki już?
-
Też czytałem że uzależnia ale wątpię, żeby przepisywał mi abofam raz dziennie przez 2 tyg, nie zdając sobie sprawy że uzależnia. Po prostu ma przez 2 tyg on mnie trzymać przy życiu zanim mozarin zacznie działać. A jak się czuje po nim? Wyluzowany - jako lek doraźny bardzo dobrze wycisza, drżenia i inne objawy ustępują. Jak wziąłem całą tabletkę to w 20 min już byłem wyciszony jak ręką odjął. Pod tym względem jest lepszy od zomirenu, bo zomiren w godzinę się rozpędza. Ciężko powiedzieć na jak długo działa bo zacząłem brać 2x dziennie po pół tabletki. Wg mnie pół tabletki wycisza na 6-8h (ale to początek dawkowania mozarinu przez co objawy mogą być nasilone i przez to czas działania może w rzeczywistości być dłuższy).
-
Ja brałem te Triticco 150mg (ale brałem 1/3 albo 2/3 tabletki) na noc - na bezsenność. Całkiem dobrze się spało po nich, rano nie miałem problemów ze wstaniem. Obecnie po mozarinie czuję sie fatalnie - o wiele gorzej niż przed wizytą u psychiatry - rok i dwa lata temu tak źle się nie czułem jak teraz... ale to dopiero 5 dzień brania... do tego mam brać przez 2 tyg afobam x1 dziennie ale dziś nie brałem - chcę zobaczyć czy te pogorszenie stanu nie jest od tego... mi doskwiera drżenie/mrowienie nóg, rąk, torsu - w różnych kombinacjach - prawie non stop. Dziś w nocy obudziłem się zlany potem i z drżeniem lewej nogi i lewej ręki... po godzinie leżenia przeszło ale rano nie do życia. Na szczęście pogoda dopisała to na dworze trochę pobyłem
-
Cześć Wojtek, masz to samo co większość z nas - lęk o zdrowie. Czy chorujesz na nadciśnienie czy po prostu wyłapali Ci to podczas ataku/poddenerwowania? Podstawowa rada - tak jak Anna powiedziała - mniej się wsłuchiwać w siebie. Po drugie - miałeś badania robione - wyszły ok, tego się trzymaj! Co do psychologa: ja bym zaczął najpierw od psychiatry - ja zacząłem od leków by ograniczyć objawy somatyczne, jak się lepiej poczułem to zacząłem psychoterapię z psychologiem - ale chyba za późno bo czułem się w 100% zdrowy przez to za bardzo nie wiedziałem co mówić, jak się odbierać i przez to za bardzo sam się nie rozszyfrowałem czemu mam nawroty nerwicy. Nerwica jest jak elektronika w aucie. Gdy psuje się mechaniczna część - po prostu wymieniasz i jedziesz dalej. A elektronika w aucie jak zacznie szwankować to co chwile inne błędy wyrzuca, źle steruje innymi częściami, ogłupia kierowcę - a ten boi się jechać na 100%... czyli boi się korzystać z życia na 100% :( kurde ale filozof się ze mnie zrobił :P
-
Kubica - a od kiedy masz nerwicę? od kiedy masz objawy (pewnie pisałeś o tym kiedyś ale jest tu tyle postów że musiałbym szukać pewnie kilka dobrych minut :). Na Waszym miejscu bym dał sobie przerwy z grami - organizm musi się zregenerować, musi wyładować napięcie. Gry jeszcze bardziej wpływają na nerwy - lepiej np na basenie odreagować albo po prostu pochodzić na spacer. Pamiętam kiedyś, że czytałem kogoś przeżycia związane z nerwicą (może nawet na tym forum). Ktoś napisał (bodajże kobieta), że potrafiła przewidzieć atak z zegarkiem w ręku - zauważyła, że jej stan się pogarszał kilka godzin po stresującej sytuacji. Może każdy tak ma?
-
Oczywiście że gry powodują dodatkowe spięcie wewnętrzne - dlatego odstawiłem je przynajmniej na czas dopóki znowu nie wrócę do normalności. Pamiętam, że pierwszy atak po operacji miałem gdy grałem w S.T.A.L.K.E.R (dla niewtajemniczonych - gra horror) - musiało mnie to już tak spiąć, że nie mogłem dojść do siebie i wtedy wylądowałem w szpitalu na ciśnienie i tachykardie... ale niestety to były takie czasy - późna jesień, po operacji miałem się oszczędzać, ból przy ruchu/kaszlnięciu więc się siedziało całe dnie w domu przed kompem i albo się grało albo się coś oglądało... jak na razie jest ze mną gorzej niż tydzień temu - cały czas chodzę spięty i cały czas drżą mi mięśnie (ręce, nogi i tors) - miał ktoś tak wcześniej? Mam brać przez dwa tyg afobam na luzowanie równocześnie z mozarinem. Później mam zostać na mozarinie... tak więc czekam aż mozarin zacznie działać
-
Każdy z nas nie wiedział kiedyś co to nerwica - a jak już ktoś wspomniał o nerwicy, to myślałem że ktoś się łatwo denerwuje i tyle... też byłem zdrowym, aktywnym fizycznie, ogarniętym, nie palący nigdy niczego, pijący okazyjnie, bez problemów z natury psychicznej. A tu jebs - poważna operacja, a już po dopiero zaczęło się: ciśnienie, tachykardia, panika, *umieranie* itd. od dwóch dni doszedł mi kolejny objaw, którego nigdy nie miałem: po przebudzeniu cały drżę - 5-10min i przechodzi samo... szperałem w pamięci i przypomniałem sobie, że jak szukałem przyczyn drżenia nogi to znalazłem przypadki właśnie drżenia ludzi po przebudzeniu. Więc podejrzewam że to jest przyczyna - podświadomość że takie coś można mieć. A do tego dziś cały dzień taki spięty zacząłem chodzić że w pewnym momencie miałem znowu atak - tak jakby kwas z żołądka zaczął mi się podnosić, zaczęło mnie szczypać w gardle, zesztywnienie karku i policzków... w sumie wziąłem zomiren ale 2 ciągu minuty wszystko wróciło do normy, a po godzinie zaczął działać zomiren i już mnie trochę rozluźnił (choć nie do końca). Od dziś wróciłem do mozarimu - mam brać minimum rok
-
*Mam wrazenie jakby moj mozg nie nadazal nad tym wszystkim, przy tym oczywiscie pojawia sie lek, chaos i panika. Czy ktos z was mial podobnie?* ja to dziś miałem - jadąc do psychiatry :) bo tak jest - wyostrzamy zmysły: - każdy cień uznajemy za rozmyty obraz = coś się ze wzrokiem dzieje?! - każde mignięcie światłem (z zegarka, iskry itp) - widziałem to?! zdawało mi się to?! Po prostu (kiedyś to ktoś ładnie nazwał) ciało jest w ciągle gotowe do ucieczki - szuka powodu do ewakuacji. Dlatego jesteśmy ciągle spięci. Nie raz pewnie siedząc na luzaku po chwili zauważaliście, że jakaś ręka mocno jest ściśnięta, albo że barki macie do tułowia przyklejone.. po prostu - przyzwyczajone ciało do stresu sprawia że to dla niego sytuacja naturalna a dla nas nie. I tu się rodzi konflikt. *co do migawek: moja dziewczyna, zdrowa, śmieje się z nich - o, jakie śmieszne robaczki... a ja się boję. Na tym ta choroba (a raczej zaburzenie - nerwica) polega. To co dla zdrowych jest bzdurą, dla nas jest problemem życia.* - to również przykład tego, że wyostrzone zmysły znajdują coś dla nas nowego, choć przez całe życie to mamy przed sobą/w sobie. To tak samo jak teraz powiem: ooo! popatrzcie jak oddychacie! - i 90% z was przejdzie z automatu na sterowanie ręczne oddechem. To normalne jest, jednakże przykucie uwagi sprawia, że my, nerwicowcy odkrywamy coś nowego - niestety z pytaniem, czy to choroba? każdy człowiek ma wady - każdy ma chwilową arytmię, każdy ma puls, tętno, przyśpieszony oddech, drżenie, ból - ale nie zwraca na to uwagi. my zwracamy i to potęguje objaw. Jak się coś trenuje, to się coraz lepszy w tym robi - a my, im więcej poświęcamy czasu na myślenie i czuwaniu, w tym robimy się ekspertami - i osiągamy tytuł magister nerwicy :) wiem, trudne to jest, zachować spokój jak ciało jest niespokojne - sam to miałem chociaż wczoraj. Ale wiem że to nerwica i staram się w takich momentach bagatelizować objawy, zajmuję się czymś, uciekam myślami - czy to pomaga? mi tak, choć jak już wczoraj napisałem - nieraz ciężko uciec, zwłaszcza jak się już leży w łóżku i wkoło cisza. na koniec lekcji powiem tak: skąd się pojawiają objawy których wcześniej nie mieliśmy? bo sami o nich przeczytaliśmy! w formie żartu wyjaśnię: boli nas paznokieć? *sprawdzę w internecie przyczyny!*, wyskakuje 200 chorób, 100 dolegliwości i 12542344 porad. przeglądamy wszystko, doszukujemy się podobieństw... i w tym momencie czytamy inne objawy, np. ból paznokcia + drżenie powieki = zespół hipopotama, ból paznokcia + drętwienie skóry wokół ust + wynik HTX w morfologii dokładnej dużo ponad normą 10000 PKB Sierra Leone z uwzględnieniem przyrostu naturalnego = guz włosów. I tu, czytając że skóra może drętwieć wokół ust sprawia, że jest to już zapisane w naszej podświadomości i to może wystąpić tylko myśląc o tym. :) oczywiście wszystkie informacje zawarte są wyssane z palca ;)
-
BURBON19 - a czy bierzesz już jakieś leki ? nie chodzi o walidol czy magnez - chodzi o właśnie jakieś ataraxy, mozariny itp. Z tego co pamiętam miałem takie chwilę zwątpienia w swoją psychikę - jednakże bardzo uwierzyłem w terapię lekową - jak tylko pojawiła się poprawa to jeszcze bardziej mnie to umocniło i z każdym dniem coraz mniej myślałem o nerwicy. Nerwica nie jest obca w mojej rodzinie - mama miała kiedyś nerwicę - wygrała. Czasami (bardzo rzadko weźmie sobie właśnie jakiś atarax albo cuś w tym stylu na wyciszenie) - ale napadów lęków nie ma ani nic z tych objawów. Brat miał epizody nerwobólów w klatce i głowie - przeszły jak mu lekarze porobili serie badań ekg,echo serca itp. oczywiście wszystko w normie. Ciocia miała też kiedyś potężne napady lęków - dygotała cała i nie mogła się opanować - karetka dawała zastrzyk i spała. Też wygrała w końcu. Trzeba po prostu wierzyć
-
Witam wszystkich, jestem tu nowy (lat przed 30), lecz czasami sobie czytam Wasze posty, gdyż mam nerwicę... Opowiem Wam moją historię choroby - dla orientacji w temacie, dla szukających podobnych objawów do swoich, a zarazem jako własną spowiedź... trochę długa ale mam nadzieję, że chociaż część z Was zrozumie, że nerwicę uda się pokonać (na dłużej czy krócej ale da się) Zaczęło się to 2 lata temu (prawdopodobnie już wcześniej miałem objawy nerwicy ale nie wiązałem tego z tym) - mianowicie miałem operacje - poważną - nie będę zdradzał jej nazwy ani objawów gdyż my, nerwicowcy mogą wziąć sobie ją do serca i szukać podobieństw (*bo może ja ją mam?* - nie, nie będziecie mieli bo byście już o tym wiedzieli ;) ). Ale niestety miesiąc czekałem na operacje z niewiedzą, co będzie dalej. Z każdym dniem przed operacją pojawiały się objawy mojej początkowej nerwicy: - migawki w oczach (jak na starych filmach takie milisekundowe białe plamki w oczach), - podwyższone tętno, szybkie bicia serca, - stres, lęk, obawy (wiadomo przed czym), - osłupienie - takie żywe zombie z momentami życia - wyostrzenie zmysłów, - bóle w klatce (jeden jedyny lek na zgagę mi pomagał, czemu? lekarze też nie wiedzieli - nie powiem nazwy żeby nie było że reklama) Operacja - udała się, na szczęście nie było zbytnich komplikacji, 2 tyg dochodziłem do siebie w szpitalu, a po wyjściu ze szpitala zaczęło się (w szpitalu żadnych objawów nerwicy - po prostu człowiek wie że jest pod opieką więc pewnie to wyciszyło mnie): - bezsenność (zasypiałem nad ranem i nie mogłem się podnieść rano), - bóle głowy (nawet budząc się), - piszczenie w uszach (zasypiałem ze słuchawkami w uszach by ich nie słyszeć) - kucia w klatce (w różnych miejscach), - gula w gardle, - koszmary, - chodziłem jak pijany, - biegunki (a raczej pogranicze *zdrowych kup a biegunek*), - poranne mdłości, - uderzenia gorąca na twarzy, albo za mostkiem, - brak apetytu (schudłem od momentu dowiedzenia się o operacji do maximum objawów już prawie 10kg), - kaszel (pojedyncze kaszlnięcie - leki na kaszel nie działały) - po zjedzeniu czegoś serce zaczynało mi walić i przyśpieszało do 120uderzeń na minutę?, - ponownie migawki w oczach, - jeżenie włosów na głowie, albo uczucie jakby garnku na głowie, - nie mogłem wytrzymać w sklepach - natłok sprawiał, że miałem zawroty i lęki że upadnę i obcy ludzie będą na mnie patrzeć, - od mierzenia ciśnienia nabawiłem się lęku przed mierzeniem - jak tylko zakładałem pas na rękę - już lęk że będzie 170/120 i 150 uderzeń (ten lęk/obawa do dziś została niestety :P ) - wyostrzenie zmysłów - każde odbicie światła, zakrzywienie obrazu z okularów kierowało myśli i wzrok na zmianę, - wybuchy nerwów, agresji przy głupich sprawach, - wymyślanie to nowych chorób jakie mogę mieć - guzy mózgu, cukrzyce itd, - napady paniki, tachykardia do 150 uderzeń/min, ciśnienie po 170 - w szpitalu diazepan i wszystko spoko, krew spoko, ekg spoko, echo serca spoko, diagnoza: idź pan do rodzinnego po skierowanie do psychiatry (mama mówiła od razu że nerwica ale ja, świeżo po operacji uważałem że to jakieś skutki uboczne operacji). Rodzina miała mnie dosyć, dziewczyna również - Boże, jak ja ją kocham za to że wytrzymała to wszystko i nie poddała się). Ale cóż, wybrałem się do pani doktor psychiatry... na NFZ! (miesiąc po operacji, tydzień po rejestracji) - i normalnie szok! kobieta do rany przyłóż - z pełnym zrozumieniem, skupieniem, wysłuchała objawów, porozmawialiśmy i przepisała lek Mozarin codziennie po tabletce, a w razie ataków paniki - zomiren doraźnie. I co proszę państwa? Po pierwszym tygodniu - zniknęły poranne mdłości, biegunki, spokojniejszy człowiek. Z każdym tyg coraz lepiej... znikały kolejne objawy. A najlepszy moment? Powrót do pracy (2,5 miesiąca po operacji) - myśli koncentrowały się na pracy, a nie na wsłuchiwanie się w pracę serca, zacząłem zlewać objawy kucia, bólów. Wrócił apetyt, siły a co najważniejsze: CHĘĆ DO ŻYCIA. Oczywiście co 2 tyg kontrola w ośrodku zdrowia psychicznego (bo tak się zwie). Po około 4-5 miesiącach podjęcie decyzji o odstawieniu mozarinu - udało się, nie wróciły objawy, cieszyłem się pełnią zdrowia, zero wspomnień o tych podłych czasach i operacji... właśnie... cieszyłem.... przyszła jesień (około 7-8 miesięcy po odstawieniu mozarinu)... problemów się nawarstwiało, coraz więcej i więcej... i bum. ponownie nerwica sobie przypomniała o mnie... - wewnętrzne spięcie, - migawki, - uczucia lęku, obawy, brak skupienia, - bezsenność, - wybuchy agresji... - szczerze to więcej nie pamiętam co tam się pojawiało bo szybko wróciłem do mozarinu i szybko wróciłem na dobry tor (bodajże przyjmowałem 4 miesiące) ale i za radą pani psychiatry poszedłem na psychoterapię... czy mi pomogła? ciężko powiedzieć... poznanie siebie w czasie spokoju i bez lęków jest tak na prawdę trudne - czułem się po prostu w najlepszym porządku i uważałem, że więcej nie dam się przechytrzyć temu dziadostwu). Czyli znowu piękne życie nastało. Przyszedł grudzień 2015, przyszły problemy, stres, dużo pracy, ciągle w biegu i co moi drodzy? Wróciła do mnie moja *była* (w sensie nerwica) i nie chce po dobroci odejść :P. Podeszła mnie znowu w dziecinny sposób - nie zlekceważyłem jej objawów i zacząłem szukać w internecie przyczyn - a to błąd... Objawy tym razem? - drży mi noga od miesiąca (raz mocniej raz mniej) a jak wpadnę w paniczny *trans* to cały drżę, - znowu wsłuchuje się w serce - mam tik że ręka leci mi na tętnicę szyjną, - znowu wyczulone zmysły, - znowu piszczy w uszach, - znowu się denerwuje bardziej o wszystko, - znowu szybciej mi bije serce jak zjem coś, - kaszel a raczej jego pokaszliwanie, - jak już jakiś w stresie chodzę, no to i serce się nie uspokaja a w wyniku tego ja się nie uspokajam i tak się nakręca spiralę... Objawy są o wiele mniej dokuczliwe jak w poprzednich latach ale już 3 razy zomiren wziąłem na panikę... Jutro idę do psychiatry żeby podjąć decyzję czy walczyć z dopingiem (mozarinem) czy coś innego wymyślimy... Podsumowując: - *nerwica jest sprytna i przebiegła - potrafi naśladować wszystkie choroby jakie są na świecie* - słowa pani doktor, - z nerwicą da się wygrać (jak widać, mi się udaje to czasowo i Wam się uda) - musimy sobie uzmysławiać - jeśli tyle lat chodzimy po świecie ze swoimi objawami i nic się nie zmienia na gorsze w naszych organizmach (ekg, morfologia itp) to znaczy że to jest nerwica (a chyba nikt nie umarł na nerwicę nie? :) ) - jestem przykładem - objawy z pierwszego roku można by dopasować do kilkunastu poważnych chorób.. a jedna mała tabletka je wszystkie wyleczyła? i przez prawie rok spokój? w międzyczasie jeździłem na rowerze, pływałem na basenie albo zdobywałem szczyty gór - i nie upadłem i nie zabrała mnie żadna karetka? nie wyciągałem zomirenu? - najlepsze naturalne lekarstwo? nie myśleć o niej... wiadomo, w przypadku wystąpienia mocnych objawów nic nie poradzimy bez leków ale trzeba robić rzeczy, w których nie słyszymy siebie - słuchać radia? myć talerze? w przypadku natręctw myśli zacząć śpiewać w myślach o głupotach.. mi się czasami tak udaje udusić w zarodku lęk, jeśli już wejdzie w głowę nerwica - zomiren i znowu zapomnieć wiem, łatwo się mówi, ale jestem jednym w Was i też nerwica mnie po ziemi przeczołga twarzą w błocie ale wstaję i czekam na nowy dzień. nie bez powodu mówi się że nerwica atakuje jesienią - brak słońca, świeżego powietrza, ruchu i aktywności fizycznej, depresyjna pogoda i krótkie dni są wylęgarnią nerwicy...bo mamy więcej czasu by o niej myśleć. powodzenia Wam i sobie życzę ;)