 
        AGATA1987
Members- 
                Postów0
- 
                Dołączył
- 
                Ostatnia wizytanigdy
Treść opublikowana przez AGATA1987
- 
	Dziewczyny ja na moment Ada sie urodziła w poniedziałek o 9:25 miała 3106 gram i długość 50cm Cesarka nie była zła dość szybko dochodzę do siebie mała jest cudowna macierzyństwo wspaniałe ale i trudne jestem zmęczona niewyspana ale szczesliwa
- 
	Witam dziewczyny, Jula jednak mamy mają ten *dar przekonywania*, podejrzewam, że po interwencji mojej też by nie było problemu co do tortu ;). Anginy nie zazdroszczę mam nadzieję że już ją żegnacie i jutrzejsze urodziny wypadną cudownie. Quinny jako spacerówka myślę, że będzie świetny, dla noworodka to on jest w zestawie z tymi fotelikami maxi cosi. Jak już nie raz wspominałam wolałabym coś wygodniejszego dla małej średnio fajny taki fotelik na kółkach ale myślę, że jakoś sobie poradzimy, częściej będziemy ją w takim koszu na piknik do parku zabierać a potem nosidełko i jakoś do czasu spacerówki dotrwamy mam nadzieję. Za teściową mocno trzymam kciuki. Mam nadzieję, że jak i u was pojawi się u mnie instynkt który podpowie co i jak, siedzę w tych ostatnich dniach powtarzam wiadomości i oglądamy filmiki- jak kąpać, przebierać, pierwsza pomoc itd. ale myślę, że na początku ręce i tak mi się będą trzęsły. Michalinko nie dziwie się Twojemu zmęczeniu no i rozgoryczeniu, że z tym wszystkim zostałaś sama. Tak to jest że do brania chętnie wszystkim wyciągają się ręce a jak trzeba coś dać to nagle nikogo nie ma. Popieram dziewczyny- karma powraca, robisz coś dobrego dla babci i dziadka na pewno gdzieś zostanie Ci to wynagrodzone. Podziwiam Twoją cierpliwość, gdyby ktoś na mnie nakrzyczał za żle kupioną herbatę kiedy od wielu dni tej osobie pomagam to nie byłabym w stanie zdobyć się na taką empatie i wyrozumiałość jak Twoja, a to piękne cechy. Maniu dołączam do czekających na opis tego cukru różanego jak to się je jak to się robi itd. Co do młodych z nierealnymi wymaganiami to ja nie wiem skąd to się wzięło? Też to obserwuje wśród znajomych choć nie wszystkich oczywiście ale coraz więcej takich którym nie wiele robić się chce ale bardzo chętnie by brali- marzy im się mało wymagająca praca za świetne pieniądze która jeszcze sama ich znajdzie, dom/mieszkanie które najlepiej z pocałowaniem ręki da im państwo w prezencie chyba za egzystencję, mnóstwo ulg i na starość życie japońskiego emeryta...Oni prychają jak Komorowski mówi o zmianie pracy i wzięciu kredytu i cieszą się ogromnie jak im Duda obiecuje gruszki na wierzbie albo Kukiz twierdzi że wszystko rozwali. Lecą, oddają głosy i chyba myślą, że po wyborach zaczną żyć jak potentaci naftowi w Dubaju...Nie wiem skąd ludzie mają takie pomysły i na prawdę żal tego słuchać i na to patrzeć. Ja też mam swoje pretensje i rozczarowania a także oczekiwania ale kurczę wszystko musi mieć jakieś realne granice. Polskie koleje...budowa metra w Warszawie, drogi, to że np. domowe przedszkole łatwiej mi by było założyć w Berlinie niż we własnym kraju, to że część znajomych prowadzących małe biznesy aby wyjść jako tako na swoje musi sporo się natrudzić i dość często oszukiwać ze względu na nieułatwiające im niczego i skazujące ich często na bankructwo przepisy. Służba zdrowia na którą przecież co miesiąc Ci zwłaszcza lepiej zarabiający odkładają sporą sumę czy chcą czy nie chcą a w rezultacie i tak leczą się i wykonują badania w większości prywatnie (bo nie łatwo np. z ciężkim stanem kręgosłupa czekać pół roku na prześwietlenie) płacąc podwójnie...zresztą o służbie zdrowia można pisać godzinami...Ja wiem że nie jesteśmy Monako czy Japonią ale kurczę chyba jednak wstyd że w takiej Turcji uznawanej za większość moich znajomych i część rodziny za biedę z nędzą i zacofanie łatwiej mi załatwić sprawy w urzędzie, mogę korzystać z bardzo przyzwoitej prywatnej służby zdrowia, z Ankary do Stambułu dolecę tanio samolotem (taniej niż z Wro do Wawy) albo dojadę w 1,5h szybkim pociągiem. Po wielkich, zatłoczonych miastach można się swobodnie poruszać metrem, autobusami, dolmusami itd. Mimo też konserwatywnych rządów ludzie z łatwością mogą kupić tabletkę wczesnoporonną w każdej aptece i korzystać z in vitro bez wysłuchiwania bzdur o jakiś bruzdach na czołach...Tempo rozwoju naszego kraju nie oddala nas szczególnie od Ukrainy i nie przybliża do innych państw i o to mam żal i również wielką nadzieje że za 5 lat dojdzie do władzy fajna, sprawna partia która pomyśli o ułatwieniu życia matce czy młodemu, wykształconemu człowiekowi itd. Nie o to chodzi żeby wspierać leniów i rozdawać gwiazdki z nieba sfrustrowanym ale pomóc tym którzy sporo mogliby zrobić gdyby nie mieli rąk związanych różnymi bzdurami ciągnącymi się nieustannie jeszcze z czasów komuny... Asiu jak tam u Ciebie ciąża i Zosia? A u mnie dziewczyny wielkie oczekiwanie. Jeśli mała nie zdecyduje inaczej i jakoś na dniach nie rozpocznie się poród to termin cesarki mam wyznaczony na 8 czerwca w godzinach porannych :). Cieszę się, że to już blisko bo cesarkę chcę mieć już jak najszybciej za sobą a małej nie mogę się doczekać :). Cieszę się, że tak długo udało nam się wytrwać w zdrowiu poniedziałek to już 38tydz 3 dzień, miałam nadzieję ale nie sądziłam że się uda...:). Nie wiem w jakim będę stanie ale postaram się kiedy to już będzie możliwe lub z telefonu na szybko dać znać czy wszystko ok. Trzymajcie kciuki :) Całuje
- 
	Witam dziewczyny, Dziękuje bardzo to ważne co piszecie. Wiecie ja jak się dowiedziałam w 30 tyg. że łożysko zbyt wcześnie się starzeje, że być może 20 a może 30 dni wcześniej mała się urodzi to czytałam o wcześniactwie, wiedziałam że każdy tydzień do przodu to plus ale oczywiście wszystko zależy od kondycji dziecka. U małej było ok więc odliczałam dni, tygodnie i się cieszyłam o już 32 o za chwilę 34 itd. a teraz właśnie im jest bliżej terminu, im bezpieczniej tym częściej myślę a dajmy jeszcze radę do 37 a do 38 itd. chyba to jest związane z tym że wcześniej tak bardzo obawiałam się skrajnego wcześniactwa a potem wcześniactwa, że nawet teraz gdzieś nie mogę do końca wyluzować...a wczoraj znów byliśmy na kontroli (teraz mam co 5 dni) ponieważ łożysko jest już okropne to zawsze robimy przepływy i ktg i powiem wam łożysko stare ale wciąż wydajne...nie wiem jak to się dzieje, ale przepływy wciąż są prawidłowe, mała przybiera na wadze - w tamtym tygodniu nie przybrała za wiele a teraz skok sporo przybrała, wody, obraz ktg, ruchy dziecka wszystko prawidłowo także dalej się trzymamy :), następna kontrola w poniedziałek. To już tak blisko że zaczynam się stresować- będę miała cesarskie cięcie i boje się jak to będzie, ból, ciężka operacja id. ogólnie czy się sprawdzę jako mama, czy uda się karmić, jak ją będę ubierać itd.itd. Niby jestem przygotowana ale teoretycznie, nie miałam doświadczeń z takimi malutkimi dziećmi...oj boje się a z drugiej strony nie mogę się doczekać spotkania z małą, jestem podekscytowana...misz masz. Jula cudowny pomysł na urodziny, rozpłynęlam się czytając- bułeczki z truskawkami, balony, cukierki, wata cukrowa mmm marzenie. Co do Lili to myślę podobnie jak Asia ma samych braci, obserwuje czym i jak bawi się Olek i nie dziwne że ciągnie ją do takiego samego sposobu spędzania czasu. Malutka jeszcze jest, wiele rzeczy będzie się zmieniać z czasem. Ja już pisałam jako malutka dziewczynka uwielbiałam samochody. Miałam wujka w Ameryce i on przysyłał całe paczki ubranek i zabawek po swojej córce, a że tam gender nikomu nie straszny to było też pełno samochodów i samochodzików, jezdziłam po całym mieszkaniu, aranżowałam wypadki i korki na drogach ;) a potem przyszła kolej na fascynacje lalkami. I jak było w szkole? Asiu Zosia przez długi okres czasu była jedynaczką. Nawet jeśli wspominała o chęci posiadania rodzeństwa to jednak przyzwyczaiła się do bycia waszym oczkiem w głowie. Z nikim nigdy niczym nie musiała się dzielić a szczególnie już waszą uwagą i miłością. Nie jest już mała i rozumie że dziecko to miłość jej choć częściowo *zabierze* (stąd komentarze, że nikt jej nie kocha a ty chcesz inne dziecko). Postawiliście ją przed faktem dokonanym i to jest pewnie dla niej ogromny szok. Na razie złości się i buntuje. Mimo, że na pewno nie jest ani miłe ani łatwe jakoś musisz Asiu to przetrwać i przeczekać. Ważne żeby czuła że nic się nie zmienia, że kochasz ją tak samo jak wcześniej i poświęcasz jej tyle samo czasu zwłaszcza kiedy ma takie ataki złości. Na razie rozmawiaj z nią, zapewniaj o swojej miłości, spędzajcie razem czas nawet jak mała się buntuje a myślę, że z czasem ona zaakceptuje i pogodzi się z tą sytuacją a jak już do tego dojdzie to możecie wybrać się na wspólne zakupy, niech jako starsza siostra ma wpływ na to co kupujecie dla maluszka, jak urządzacie mu kącik itd. Trzymam kciuki aby faza buntu nie trwała długo. Maniu to naturalne, że w tym wieku człowiek myśli o jakiejś bratniej duszy, narzeczonym, może i własnej rodzinie i dzieciach. To cudownie, że masz taki kontakt bliski ze swoją rodziną, rodzicami ale wiadomo, że jakaś alternatywa w postaci np znajomych też jest bardzo istotna. Na pewno nieśmiałość nie ułatwia nawiązywania nowych znajomości a i Polska to kraj ludzi raczej zdystansowanych, nie nawiązujących szybko i łatwo przyjażni. Maniu ja bym Ci radziła zrobić jednak jakiś krok w walce z nieśmiałością bo w domu pracy czy na spacerze nie znajdziesz zbyt wielu okazji do poznania ludzi. Może w wolnym czasie zapisz się na jakiś kurs teraz masz super aparat to może fotograficzny, warsztaty (często mogą być bezpłatne), zajęcia dodatkowe...na pewno znajdziesz coś co by odpowiadało Twoim zainteresowaniom...nie twierdzę, że od razu poznasz tam przyszłego męża i grupę cudownych przyjaciół, może nie poznasz nikogo ciekawego ale zawsze będzie to czas który spędzisz w jakiś inny, ciekawy sposób wśród innych osób niż tato czy brat a to już coś. Co do wyborów to rozumiem Twoje rozczarowanie i obawy. Ja odkąd tylko uzyskałam możliwość oddawania swojego głosu to chodziłam na wybory i interesowałam się polityką, w tym roku pierwszy raz nie zagłosowałam...PO od kilku lat mam wrażenie rządzi już wyłącznie na zasadach- możemy spać bo ludzie boją się PiS-u...tylko ile tak można? Myślę, że stąd może wynikać to rozczarowanie i chęć zmiany jak widać w rodzinie Asi na przykład. Ja mam wrażenie że niestety teraz nie ma szans na żadną zmianę i nie ma żadnej rozsądnej alternatywy a że nie chce popierać byle jakości ze strachu przed pisem więc nie głosuje wcale. Mi może tak łatwo mówić bo jestem daleko, pewnie tak...mam jednak taka nadzieje że te rządy- bo na jesieni pewnie możemy się spodziewać jakiś koalicji typu: PiS-Kukiz będą tak beznadziejne i tragiczne że i ludzie pójdą po rozum do głowy i być może na tych zgliszczach po PO albo już z nowymi ludzmi uda się utworzyć jakąś partię która będzie alternatywą i której członkowie będą nam mogli zaoferować dużo więcej jak przepychanki smoleńskie czy kłótnie Terlikowskich z Niesiołowskim kiedy mamy np. opłakaną służbę zdrowia a załatwianie spraw w urzędach to jakiś matriks. Skoro ludzie chcą rządy z gębami Maciarewicza, Jarosława czy księdza Tadka to niech mają, jak zobaczą co ich czeka to może przestaną narzekać i liczyć na gruszki na wierzbie typu mieszkanie bez kredytu gdy się jest na śmieciówce...po 5 latach nie sądzę aby ktokolwiek choć trochę rozsądny chciał kontynuacji rządu fantyków i frustratów, a że gorzej być nie może to za te 5 lat z nadzieją czekam że wtedy będzie szansa na coś znacznie lepszego a nie jedynie na byle jakość. Michalinko mam nadzieję że nie piszesz z powodu braku czasu lub internetu i że wszystko u Ciebie ok, jak będziesz mogła daj choć znak czy wszystko ok. Buziaki
- 
	Witam dziewczyny, Asiu domyślam się co musiałaś czuć bo ja chyba czułam się podobnie kiedy wystąpiło u mnie plamienie w pierwszym trymestrze. Miałam wtedy mało doświadczenia i myślałam, że to koniec. Nerwy, stres, poczucie winy, strach itd. dlatego nie zazdroszczę.No ale teraz wiem, że takie plamienia, krwawienia się w pierwszym trymestrze dość często zdarzają i nie muszą oznaczać niczego złego. Najważniejsze, że to tylko nadżerka, że teraz jest ok :). Ciesze się, że tak fajnie udała się Zosi komunia i przyjęcie. Pomysł z szerszą sukienką jak strzał w dziesiątkę ;). A co do spania to ja w pierwszym trymestrze około 21:30 to spałam czy to na siedzącą czy na stojąco ;) wszystko się może zmienić, cierpliwości. Jula bardzo fajny pomysł na Dzień Mamy, oryginalny, mama Twoja na pewno się ucieszy. My Dzień Mamy świętowałyśmy wczoraj, zabrałam mamę do takiej ślicznej restauracji na świeżym powietrzu na śniadanie. Mnóstwo różności z kuchni tureckiej, grają w tym lokalu na pianinie, pełno kwiatów i zieleni, elegancko takie klimaty mojej mamy. Bardzo była zadowolona. To dla małej może jakieś przyjęcie z motywem przewodnim:samochody i balony ;). Ja uwielbiałam samochody jako mała dziewczynka także też jakimś po-genderowym dzieckiem jestem he he i jak widać żyje i mam się dobrze. A Jula jeśli Lila urodziła się 3 tygodnie za wcześnie to w 37 tyg tak? Miała mała jakiekolwiek problemy zdrowotne z tego powodu? Bo u nas jakoś tak straszą tym wcześniactwem nawet jak to 37 tyg. tu tak nie jest ale na co niektórych polskich forach to sieją panikę jak nie wiem co... Moja mała może nie doczekać do 38 dlatego pytam, ale wciąż wszystko pod kontrolą. Teraz jestem w 36 idę w środę znów i możliwe ze wtedy ustalimy już konkretny dzień i będzie to raczej wcześniej niż póżniej...co prawda przepływy wciąż ok ale widać już że mała nie przybiera tak dużo jak przybierała wcześniej...niech przyjdzie wcześniej ale zdrowa niż w terminie ale niedotleniona tak myślę...zaufam w tej sprawie lekarzowi. Torbę mam już spakowaną, także wszystko gotowe. Rodzice moi dolecieli, dojechali dali radę i jeszcze zadowoleni dotarli także dumna z nich jestem. Teraz jesteśmy już kilka dni razem...im się tu podoba, miejsce w którym mieszkam znależli jako ciche i spokojne, dobrze śpią, jedzą tureckie specjały i czują się dobrze. Są bardzo pomocni- taty się od deski do prasowania nie da odgonić a mama w kuchni we wszystkim chcę pomagać :). Michalinko, Mania co tam u was Buziaki
- 
	Witam dziewczyny, Maniu bardzo współczuje, powiem Ci, że moje miesiączki też wraz z płynącymi latami były coraz bardziej uciążliwe...coś w tym jest. Kiedyś były mniej obfite i brzuch nieco bolał ale po tabletce jak ręką odjął, a teraz ból wyłączał mnie z życia często 1,2, czasem 3 tabletka dopiero nieco odpuszczało. Nic taka natura nasza, trzeba to jakoś przecierpieć każdego miesiąca. Teraz już na pewno czujesz się lepiej :) I jak Jula udała się randka z mężem? Co do remontów to jest ogólnie ciężka sprawa, pomysły się zmieniają, na żywo nie podoba się to co się podobało w katalogu, to wychodzą problemy techniczne, to koszty się zwiększają, to czegoś się nie da, to się przeciąga itd.itd. a we własnym domu to człowiek jednak najlepiej czuje się sam- swobodnie. Mi też podobają się domy wielopokoleniowe ale uważam, że do tego trzeba wyjątkowo zgranej rodziny i dużo wyrozumiałości ze wszystkich stron i braku wtrącania się...ja z moimi kilka miesięcy ok dam radę ale tak kilka lat....osiwiałabym :D. Michalinko co za ulga że babcia tak dobrze jak na swój wiek zniosła operacje. Dziadek biedny niepotrzebnie się zamartwia w końcu mogło się zdarzyć coś gorszego (odpukać) ważne, że Twojego męża do babci przyprowadziła intuicja i wszystko skończyło się niezle. Dzień Dziecka w Agroturystyce na pewno będzie fantastyczny, trzymam kciuki żeby tym razem obyło się bez niespodzianek i żebyście spędzili tak jak planujecie. Asiu każda ciąża inna to fakt. Hormony szaleją, czasem dolegliwości towarzyszące są bardzo męczące, nie zawsze kobiety latają ze szczęścia z powodu ciąży, często bywa tak że człowiek i smutny i zły i zdenerwowany. Pozwól sobie na te uczucia, do niczego się nie zmuszaj a złośliwa możesz się robić, masz prawo :). A pączki...i jeszcze domowe....narobiłaś mi i Adzie smaka :) A u mnie do przodu, cieplutko już u nas temperatury około 30 :), dom mam cały wysprzątany firanki poprane, okna umyte, dywany poprane (nie ja, nasza para od sprzątania), Ady rzeczy, ubranka, kocyki itd. wszystko wyprane, wyprasowane, poukładane w szafach, 3 łóżka stoją (jedno duże, drugie turystyczne w sypialni i jeszcze kosz mojżesza na co dzień ) wszystko gotowe. Do szpitala mam co prawda wszystko naszykowane ale jeszcze nie pakowałam do torby ale skoro mówicie żeby już spakować to dziś albo jutro to zrobię..niech stoi torba gotowa i czeka. Jak do was pisze to mała właśnie szaleje w brzuchu , chyba chce was pozdrowić :). Moi rodzice przylatują jutro, ponieważ w życiu by się nie zdecydowali na lot z przesiadką to będą lecieć najpierw do Izmiru stamtąd odbierze ich rodzina męża, wpakują na noc do autobusu i nasze dziadki zawitają w Ankarze w środę rano. Dla nich to jest wyprawa że ho ho sama jestem ciekawa jak sobie poradzą i z jakimi nastrojami przyjadą. Ojciec od miesiąca godzinami nad tureckim siedzi, no zobaczymy :). Buziaki
- 
	P.S. język nam mała pokazała na tym badaniu dziś ;)
- 
	Witam dziewczyny, Michalinko bardzo mi przykro z powodu Twojej babci. Biedna, przy zaawansowanej osteoporozie to o złamania nie trudno. Trzymam kciuki za pomyślną operację i dojście do zdrowia po niej. Przesyłam ciepłe myśli aby choć trochę złagodzić Twój smutek. Jula to u was centralnie jak w Rodzince, z tego co pamiętam to serialowi dziadkowie też mieli być tylko na chwilkę a remont miał być błyskawiczny ;). No nic jakoś Twój mąż musi dać radę z teściami. Ty pewnie nie masz nic przeciwko? Ale te dzieci rosną, pamiętam jak niedawno informowałaś o ciąży a tu za Ignasiem ciężko nadążyć. To do teściowej zabiegu jeszcze trochę, najgorsze jest właśnie czekanie...a w takich sytuacjach czas się dłuży. Teraz by jej się przydało wiele zajęć, aby zająć czymś głowę. Maniu co tam słychać? Asiu i jak nastrój, jak gonitwa myśli? A ja chcę napisać, że odetchnęliśmy z ulgą. Biopsja wyszła czysto, zmiana nie jest niebezpieczna...kamień z serca, tego samego dnia lekarz analizował też wyniki krwi- fakt żelazo nie za wysoko ale inne parametry wspaniale wyszły więc wygląda na to, że nie może się kryć za tym coś podejrzanego czy złego. Mąż ma trochę zaleceń i za 6 miesięcy powtórzy badania ale ze względu na bardzo dobre wyniki pozostałych parametrów krwi też możemy wziąć znów głęboki oddech. Aż ciężko opisać jak się cieszyliśmy...jednak tylko wtedy gdy człowiek zagrożony jest chorobą tak w pełni i całym sercem docenia swoje i bliskich zdrowie. A dziś jeszcze byłam na bardzo szczegółowym badaniu Dopplera prowadzonym przez radiologa- najbardziej szczegółowo jak się da sprawdzone przepływy i łożysko. Fakt łożysko starzeje się, zostało to potwierdzone ale przepływy dziewczyny bez żadnego zarzutu. Lekarz mówi, że w takim wypadku można się uspokoić..wody w normie, mała przybiera, dostaje odpowiednią ilość tlenu i pożywienia, przepływy w jej główce (bo ponoć to najważniejsze) takie jakie być powinny także ufff, możliwe że mała nie urodzi się jakoś szczególnie przed czasem, zresztą za 2 dni zaczynam już 35 tydzień. Oprócz wieści medycznych to czekamy na moich rodziców, przylatują dokładnie za tydzień także liczę na pomoc szczególnie w kuchni i na więcej dzięki temu wypoczynku :) Pozdrawiam was z ulgą i radością
- 
	Witam dziewczyny, Asiu serdecznie Ci gratuluje, wspaniała wiadomość. Wiesz jak wcześniej pisałaś, że się wyjaśniło skąd Twoje gorsze samopoczucie i że idziesz do lekarza i mamy trzymać kciuki to właśnie pierwsze co mi do głowy przyszło to ciąża :). Pisałaś nie tak dawno temu że chciałabyś mieć jeszcze dziecko i zobacz jak się cudownie złożyło. Kochana, ciąża to taki stan (teraz wiem to mogę mówić ;) ) że zawsze mogą być jakieś komplikacje i nic nie jest na 100%. Dbaj o siebie jak możesz, słuchaj lekarza i staraj się być dobrej myśli a resztę zostaw sile wyższej/Bogu/opatrzności, nie mamy na wszystko wpływu niestety ale siła pozytywnych myśli jest już w naszych rękach :) no i my tu wszystkie będziemy za Ciebie i maleństwo trzymać mocno kciuki. Co do tych różnych emocji- nic dziwnego kochana tyle lat minęło od wcześniejszej ciąży, że nie dziwne są te wszystkie różnorodne myśli. To będzie i dla Ciebie i dla męża i dla Zosi wielka zmiana nie dziwie się że pojawia się 100 myśli na minutę zwłaszcza, że hormony temu sprzyjają. Staraj się jednak o relaks, zostaw czasowi na pewno wszystko się ułoży i dobrze się w tej nowej sytuacji odnajdziecie. A co do wieku Twojego...moja mama gdy mnie rodziła miała 37 lat a były to czasy komuny gdzie pierwsze dziecko w takim wieku to raczej sensacja była. Nie było wtedy takiej opieki lekarskiej a to ciąża w póżniejszym wieku i to pierwsza, dzieci w przedszkolu zawsze pytały dlaczego po mnie babcia przychodzi a nie mama ;) no ale to tyle. Jest moją mamą kochaną i ten wiek na prawdę zazwyczaj mi wcale nie przeszkadzał, a teraz jest jeszcze inaczej- coraz więcej kobiet decyduje się na póżne macierzyństwo, opieka zdrowotna jeszcze lepsza pewnie Twoje maleństwo nawet nie odczuje w żaden sposób tego wieku. Trzymaj się kochana i dbaj o siebie Jula kiedy Twoja teściowa będzie miała zabieg? Trzymam kciuki za jej zdrowie. Fajnie, że dużo czasu spędzacie na powietrzu- to bardzo dobrze i zdrowo dla dzieci a i dla dorosłych kwitnące kwiaty, słońce nie jest bez znaczenia. Maniu za Tobą cudowna majówka. Martwiłaś się o ten język a widzisz cudownie się dogadaliście między sobą :), do tego tych widoków i jedzenia zazdroszczę. Jak będziesz próbowała przepisy na ciasta to mam nadzieję, że je umieścisz na swoim blogu ;). No i widzisz jeżdzisz, zwiedzasz i ile masz z tego przyjemności, wspaniale :). Wilna nie widziałam choć z tego co piszesz musi być urocze, ale zarówno Pragę jak i Wiedeń mogę polecić z całego serca. Praga urocza choć w sezonie bardzo zatłoczona przez turystów ale kochana Wiedeń byłam dawno i zakochałam się w tym mieście...atmosferę ma niesamowitą przynajmniej jak dla mnie. Jeżeli będziesz mieć tylko okazje to warto. Michalinko co słychać? A u nas dziewczyny w zasadzie bez zmian, wciąż niepewność. Tyle tylko że wyjaśniło się pochodzenie zawrotów głowy- sprawa laryngologiczna, coś się działo w uchu środkowym. Po wizycie u specjalisty jak ręką odjął więc wiadomo, że nic za tym poważnego się nie kryło. No ale na wyniki biopsji czekamy- będą jutro, do tego mąż ze względu na te zawroty głowy najpierw oddał krew do badania i wiecie wyszło wtedy bardzo nisko żelazo...nawet myśleliśmy, że to właśnie od tego te zawroty no ale teraz wiadomo, że nie. Lekarz kazał mężowi powtórzyć te badania i teraz dużo bardziej szczegółowo przyjrzą się różnym parametrom krwi bo tak niskie żelazo u mężczyzny też może wskazywać na coś niedobrego w najgorszym wypadku właśnie na nowotwór, także jutro zobaczymy i wyniki biopsji i te krwi...z mężem jadę do szpitala bo w domu bym nie usiedziała. Na co dzień staramy się jednak o tym nie myśleć, w sobotę pojechaliśmy nad jezioro, w niedziele bazar, zakupy, dobre jedzenie, potem składaliśmy wózek dla małej i to łóżeczko turystyczne i tak jakoś zabijamy czas i staramy się żyć jakby nigdy nic. Trzymajcie jutro w godzinach południowych mocno kciuki... Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Jula bardzo fajnie że masz rodziców dla siebie, pomoc innych oznacza że trochę i ty sobie odpoczniesz. Teraz są z wami ale nawet ja się przeprowadzą to wciąż będą *pod ręką* to super rozwiązanie moim zdaniem. Korzystaj jak możesz :) a za teściową trzymam kciuki. Michalinko tak to często jest że plany swoją drogą a życie swoją...miały być 3 pełne dni relaksu a skończyło się na jednym grillu. Trudno ale bywa...Jeśli marzysz o jakimś dłuższym wypoczynku to rozplanujcie budżet, zaciśnijcie mocniej pasa może uda się wygospodarować coś na dwa tygodnie lub tydzień? Wyjazd nad morze jeśli chcemy aby było wygodnie, komfortowo, smacznie i blisko plaży to powiem szczerze w Polsce jest drogo..a i z pogodą bywa różnie. Gracja, Hiszpania itd. spory koszt ale nie myśleliście może np. o Turcji właśnie? Jak się tak wszystko przeliczy to takie wakacje często wychodzą taniej niż nad naszym Bałtykiem, zwłaszcza z dziećmi a pogodę masz gwarantowaną... Asiu jak tam wasza majówka, jak rozmowy w sprawie męża pracy? Maniu podróżniczko, zdaj relacje z wyprawy :). A my to jakoś ostatnio od zmartwienia do zmartwienia. Tak jeszcze niedawno martwiłam się przebiegiem ciąży...łożysko, białko itd. teraz sytuacja jakby się uspokoiła, mała przybiera prawidłowo, przepływy wciąż bez zarzutu no i się przestałam martwić...a tu teraz z mężem nie najlepiej. Mąż mój z racji tego iż jego siostra jest po raku i całkowitym wycięciu tarczycy robi sobie badania kontrolne co pół roku w celu sprawdzenia co i jak z jego tarczycą zwłaszcza, że też były pewne zastrzeżenia ale nic poważnego. Teraz na dniach znów robił i okazało się że przez te 6 miesięcy od ostatniej kontroli narósł wcale nie taki mały guzek i nie wygląda to najlepiej...mąż będzie miał w czwartek przeprowadzoną biopsję...także nastroje i emocje nasze wcale nie odmienne od tego co przeżywacie Jula w związku z teściową. Do tego jakby mało było mąż ma od kilku dni zawroty głowy i też nie wiadomo od czego...także od jutra zaczyna maraton po lekarzach...mam nadzieję, że zmiana w tarczycy to nic poważnego a zawroty od braku jakiejś witaminy...na razie nawet nie chce myśleć inaczej. Trzymajcie kciuki Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Jula kamień z serca bo przecież wyniki mogły być dużo gorsze. Teraz wiecie na czym stoicie i wcale nie musi być żle. Wspaniale, że teściowa o siebie dba, robi badania bo i te zmiany wyszły szybko a we wczesnej fazie wykryte to oznacza duże szansę na zdrowie :). Trzymam bardzo mocno kciuki, musi być dobrze! Świetnie, że z mężem wspólnie popłakaliście się, spuściliście emocje, obojgu wam a szczególnie mężowi Twojemu to było na pewno potrzebne. Teraz faktycznie trzeba odgonić ciemne myślenie i dać teściowej dużo powodów do śmiechu i radości bo psychiczne dobre samopoczucie nie jest bez znaczenia dla fizyczności i na odwrót. Co do fotelika my małej też kupiliśmy z Maxi Cosi, bardzo dużo dobrego czytałam i też zdecydowaliśmy, że najbezpieczniejsze nasz dokładnie taki: http://www.maxi-cosi.com/car-seats/pebble.aspx Michalinko myślę, że mężowi to by się przydał choć jeden weekend z dziewczynkami bez zostawionego przez Ciebie jedzenia i bez pomocy Twojej czy jego mamy. Myślę, że wtedy spojrzałby na kawał dobrej roboty jaką wykonujesz z dużo większym szacunkiem. Wyjazdu majowego już wam zazdroszczę- grill, muzyka, wycieczki rowerowe...jak mała będzie większa to muszę wybrać się z nią właśnie w takie polskie, agroturystyczne miejsca- Ankara to moloch- nawet jak się w jakieś zielone miejsce wybierzemy to pełno ludzi...tego mi tu najbardziej brakuje- kontaktu z naturą ale taką prawdziwą- cisza, spokój, nieskazitelnie czyste powietrze...Co do łożyska Michalinko to niestety jego starzenie to jest proces nieodwracalny, u mnie zaczęło się za wcześnie i już z nim dobrze/świetnie niestety nie będzie ale mogę robić wszystko żeby stan się nie pogorszył i jak na razie wciąż jest wydajne a to najważniejsze i oby jak najdłużej tak właśnie :). Maniu mam nadzieję, że pogoda Ci dopiszę, trzymam za to kciuki. Ale nawet i z deszczem zwiedzanie może być fajne, życzę Ci abyś z samymi dobrymi wspomnieniami i pełna pozytywnych wrażeń wróciła ;). Maniu miło mi, że emocjonalnie podchodzisz do narodzin mojej Ady...ja też tak czuje jakbyśmy były sobie bliskie mimo że nigdy się nie widziałyśmy a jednak wiele nas łączy. Też już czekam na małą, zastanawiam się jak to będzie, jak będzie wyglądać, czy będzie płakać 24h itd. ;) chciałabym już czasem móc ją zobaczyć i przytulić ale niech siedzi jeszcze w brzuszku jak najdłużej się da :). Joasiu te akcje u Ciebie w pracy to pewnie nic niezwykłego, wiele ludzi niestety nigdy nie dorasta i nie potrafi zachowywać się dojrzale z godnością...i tak niby dorosłe osoby i w pracy a intrygi i podchody jakby wiekowo niewiele ich dzieliło od Zosi...dziewczyny mają rację nawet jeśli Cię to boli nie okazuj tego..tacy ludzie żywią się właśnie Twoimi nerwami, smutnym nastrojem i będzie ich kusić żeby więcej i więcej a jak widzą reakcje zupełnie nieadekwatną do ich oczekiwań to i intrygi przestają być ciekawe bo nie spełniają swojej roli. Trzeba być ponad to mimo że na pewno nie jest to łatwe ani przyjemne. Sukienkę wybrałaś bardzo ładną- kobiecą i uroczą, na pewno nada się na wiele okazji. Biorąc pod uwagę, że tych bucików nawet spod tych ogromnych sukienek często nie widać to faktycznie nie ma co przepłacać 100zł. na jeden tydzień. Co do męża to już wiecie jak miałyby wyglądać w jego przypadku te wyjazdy- częstotliwość, na ile wcześniej będzie wiedział o wyjeżdzie, na ile będzie średnio wyjeżdżał? Mój mąż wyjeżdżał często ale zawsze wiedział kilka dni wcześniej i takie wyjazdy tygodniowe zdarzały się rzadko zazwyczaj 2-3 dni ale mam koleżankę której mąż z pracy dzwoni żeby brała się za prasowanie koszul, krawatów bo za godzinę przyjeżdża żeby się spakować i nie będzie go tydzień... U nas ok, w weekend mieliśmy bardzo miłych gości, cieszę się że przejechali tyle kilometrów aby nas zobaczyć bo nawet nic w Ankarze nie zwiedzili, bardzo było sympatycznie. Mąż mój gotuje np. weekendami ale jego gotowanie to np. kurczak z warzywami czy łosoś z piekarnika a teraz pomagał mi przy gotowaniu dla gości, sałatka, dwa różne dość pracochłonne dania, namęczył się i potem sam stwierdził, że jednak gotowanie jest bardzo ciężkie :). W poniedziałek doktor dzwonił w sprawie moich wyników krwi z piątku i wyniki dobre :)- żelazo w górę a białko mam już ładnie w normie :). Opłaciło się wcinać mięso, jaja, fasolę i popijać litrami mleka i kefiru :). Cieszę się bo wiem że robię wszystko co mogę, trzymam się zaleceń a reszta już zależy od opatrzności...Kupiliśmy już wszystko dla Ady i dla mnie rzeczy do szpitala, teraz jestem na etapie prania, prasowania i układania w szafie. Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Jula uwielbiam babkę cytrynową :). Co do fotelika faktycznie spory koszt ale generalnie dziewczyny zakupy dla maleństwa i większego dziecka łączą się na prawdę z porządnym opustoszeniem portfela. Teraz jak kompletujemy wyprawkę to sama zdziwiona jestem ile na to idzie pieniędzy, do tego jeśli ważne jest bezpieczeństwo, dobre materiały itd. to nawet nie wiem jak co niektórzy ludzie to robią, same ubranka dla dziecka z dobrych materiałów to przecież już spory wydatek. My też staramy się z daleka od kredytów jeśli coś to niewielki i na krótko i tak aby rata miesięczna nie była dotkliwa, ale ludzie szaleją sama mam Jula znajomych którzy marzyli o wielkim domu- zbudowali 400m. 7 pokoi...3 lata budowali a teraz w środku mieszkają praktycznie nic nie wykończone, to w łazience nie ma wody, to na meble nie ma żadnych pieniędzy, to podłogi najtańsze itd. kredyt wielki na długie lata, dziecko się urodziło i pieniędzy nawet na firanki nie ma....nie wiem czasem o czym ludzie myślą podejmując decyzje...Do nad w maju też przylatują moi rodzice mój tato zostanie 3 miesiące a mama pewnie dłużej jeśli uda się przedłużyć jej pobyt także u mnie też będzie trochę jak w Rodzince tylko jeszcze 2 dzieci mi brakuje ;). Popieram dziewczyny, uważam że najlepiej zrobi wam wyjazd we 2 na majówkę. Chyba potrzebny właśnie jest wam teraz taki czas we dwoje, pobyć razem, porozmawiać, ustalić różne rzeczy i nabrać dystansu do wszystkiego. A ciśnienie Jula zawsze miałam w normie lub niskie i teraz to samo z przewagą niskiego żadnych problemów...także to nie to. Maniu jeśli Cię to pocieszy to i u mnie w Ankarze pogoda w obecnych dniach tragiczna...co wiosna się pokaże i pocieszy nas na 2,3 dni to znów zimno, pochmurnie...czasem nie wiem czy jestem w Turcji czy w Polsce...wciąż nam się przydają zimowe kurtki...Co do Wilna to nie byłam ale też sporo słyszałam pozytywnych opini na temat atmosfery tego miasta. Ja w ogóle uważam, że ponad czytanie i podróże nie ma nic co bardziej by nas edukowało i rozwijało. Może ten wypad do Wilna to będzie początek podróżniczej Manii ? ;) Co do rodziny wcale się nie dziwie...pamiętam swoje początki w Turcji np. z rodziną męża która nie umiała słowa po angielsku, jak nie było mojego męża albo kogoś z angielskim to faktycznie było dziwnie ale i na migi pamiętam jak ze szwagierką robiłyśmy tort urodzinowy i sporo było śmiechu :). Trzeba się dobrze nastawić, jakoś to będzie :). Michalinko masz prawo być zła na męża...nie zachował się ok, ja myślę, że w wielu domach polskich jeszcze panuje to przekonanie że kobieta w domu przy garnkach i dzieciach to odpoczywa a on mężczyzna ciężko pracuje. Nie widzą często że taka praca pani domu i mamy to jest praca 24h na dobę bez urlopów i bez pensji. Zwłaszcza jak ktoś w domu miał taki model- matka w domu a ojciec przychodzi po pracy opowiada jak to się naharował ciężko i odpoczywa resztę dnia przed tv to mu się utrwala jeszcze bardziej taki wzorzec myślenia. Ja myślę, że to jest świetny pomysł aby mąż wszedł w Twoją rolę choć raz na jakiś czas- ty odpoczywasz a on niech ugotuje, poodkurza i zajmie się dziećmi. Gdzieś tam przy trzecim z kolei przebieraniu umorusanej dzieciny, jak mu się obiad zacznie przypalać to zaświta w główce że to nie jest tak prosto wszystko i bez wysiłku. Ja bym chyba zdecydowała się na zrobienie takiej nauczki nawet i po przeprosinach z kwiatami. Asiu jak tam u Ciebie, jak Zosia i jak sukienka? U mnie w miarę dobrze, staram się dbać o siebie i utrzymywać dobry nastrój. Z małą jest super kontakt, fajnie reaguje na głaskanie brzucha, na rozmowy, tańczy też w brzuszku do piosenek które jej się podobają a podobają jej się różne rzeczy - wczoraj mąż puszczał jej i śpiewał japońskie piosenki i bardzo jej się to podobało :). Zgadałyśmy się z kilkoma dziewczynami z tej naszej grupy znajomych na wspólne lunche we wtorki, bardzo mi się to podoba bo ostatnio więcej w domu przesiaduje i męża tylko widuje praktycznie więc taka wtorkowa alternatywa z dziewczynami świetnie na mnie działa..wczoraj tak się zagadałyśmy że się dziewczyny do pracy pospóżniały, będziemy kontynuować. A na weekend przyjeżdża do mnie koleżanka, rosjanka z kursu językowego w Izmirze...teraz oni mieszkają w Stambule ale postanowili nas odwiedzić także też taki miły akcent już się nie mogę doczekać :) Pozdrawiamy z Adą :)
- 
	Witam dziewczyny, Michalinko gratuluję, wzorowa z Ciebie studentka :), brawo. Co do weekendu majowego w agroturystyce waszej rodziny to na pewno będzie cudownie, zawsze gdy opisujesz pobyty tam to wam po prostu zazdroszczę ;). Ja uwielbiam takie miejsca- blisko natury, cisza, spokój i jeszcze z atrakcjami rewelacja. Zdrówka Tobie i małej, co do mleka z kartonu to teraz nie bardzo wiadomo co tam faktycznie w tym mleku jest... Maniu gratuluję, tata pewnie wymagający i skoro Cię pochwalił to znaczy że świetnie sobie radzisz...kolejny raz jesteś sama więc i dużo pracy, kiepsko się czułaś a jednak podołałaś wszystkiemu. Kosmetyki, koszula w kratę i ciasto na pewno skutecznie polepszają nastrój :) Asiu zdrówka dla Zosi życzę. Na pewno co do pielęgniarek to słownictwa specjalistycznego jest mnóstwo, trudna grupa ale dzięki temu może być ciekawie i myślę, że sobie wspaniale poradzisz. Typ taki jak Twój mąż-przedwojenny to właśnie w pracy ma ciężko bo współpracownicy i pracodawca szybko się orientują że będzie ciężko i uczciwie pracować bez narzekania i upominania się o swoje i niestety wykorzystuje się to. Może gdyby pracodawca zorientował się że Twój mąż planuje odejście z firmy to coś drgnie, zmieni się, spróbują go zatrzymać awansem, lepszą wypłatą? Ja nie znosiłam wyjazdów służbowych męża, nie można powiedzieć że nie ma to żadnego wpływu na życie rodzinne, jeśli ktoś lubi taką harmonie, że jednak mąż codziennie po pracy wraca do domu to ciężko jest pogodzić się z koniecznością częstych wyjazdów służbowych. Z drugiej strony Twój mąż jeszcze młody, ma czas na robienie kariery, nowe wyzwania...i jeśli męczy go obecna sytuacja w pracy a nie ma szans na poprawę warunków to pewnie po jakimś czasie zacznie to wpływać na jego nastrój, może się wypalić...a za 5,10 lat może być problem ze zmianą miejsca pracy...wierzę, że podejmiecie dobrą dla was obojga decyzje. Co do sukienki to ja nigdy ubrań przez internet nie kupowałam, zawsze muszę przymierzyć, więc nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia. Sukienka którą pokazałaś jest śliczna, bardzo mi się podoba ale ja bym się na nią nie zdecydowała do kościoła na komunię. Jak dla mnie jest super na jakąś kolację z mężem czy znajomymi ale nie wiem czy do kościoła...biała garsonka to może przegięcie w drugą stronę...ja bym wybrała coś pośredniego może to: http://www.bonprix.pl/style/sukienka-dzianinowa-139068062?source=3 też jest kobieca, elegancka a jednak skromniejsza ale to jest Asiu tylko moje zdanie. Jula co tam u was, co z teściową? U mnie lepiej dziewczyny...uspokoiłam się, dziękuje za słowa wsparcia, wiem że stres to nic dobrego w ciąży. Pisałam do was nabuzowana emocjami, dopiero po tym jak się dowiedziałam więc chyba całą tą niedobrą energię tu przelałam...potem się wyciszyłam i myślę pozytywnie, a wczoraj byłam znów u lekarza (teraz muszę do niego chodzić często) i zdecydowanie mnie ta wizyta wyciszyła. Łożysko faktycznie wcześnie zaczęło się starzeć, za wcześnie...ale okazuje się, że przepływy jak na razie są bez zarzutu, mała wciąż prawidłowo przybiera na wadzę i jak na razie nie ma co wpadać w panikę. Trochę poskarżyłam się lekarzowi, że dbam o siebie, nie palę i chyba nie powinnam być w takiej sytuacji...on w związku z tym zrobił mi wykład 15-minutowy na temat przyczyn starzenia się łożyska, okazało się że jest ich...mnóstwo, bardzo mnie to uspokoiło bo pozbyłam się tego poczucia winy, teraz wiem że jest mnóstwo chociażby genetycznych powodów dla których nawet uważające na siebie i dziecko kobiety mają problemy z łożyskiem. Mojego lekarza za to właśnie bardzo lubię, nie patrzy na mnie krzywo i nie ocenia, że na pewno pale lub w inny sposób sama sobie zapracowałam na taki stan, a stara się uspokoić, pokazując wszystko na faktach...pamiętam jak kiedyś zapytałam się jak wyglądają skurcze braxtona-hicksa to zaprowadził mnie do sali, w której leżała jego pacjentka, podpięta do ktg mająca właśnie takie skurcze...generalnie mnie wiedza bardzo uspokaja i po tej rozmowie z nim całkowicie się odblokowałam :). Zrobię co w mojej mocy żeby mieć dobry poziom białka i żelaza (biorę Michalinko od dwóch miesięcy żelazo w kapsułkach też) ale jeśli się nie uda się na tyle na ile bym oczekiwała to nie będę się zadręczać...u nas w końcu piękna pogoda, piękne słońce i to też wpływa pozytywnie :). Mam nadzieję jak najdłużej Pozdrawiam was, miłego weekendu
- 
	Witam, Dziewczyny piszę żeby się pożalić i wygadać...W piątek byłam u lekarza, szybciej niż planowaliśmy bo zobaczyłam małą plamkę krwi na bieliżnie..na szczęście nic bardzo poważnego się nie działo, z małą wszystko w porządku miałam kilka różnych badań bo też przypuszczaliśmy że może to układ moczowy ale czysto...lekarz twierdzi, że to mogło być z przemęczenia, mała jest większa, cięższa i mogła coś ucisnąć...więc sporo się strachu najedliśmy a wcale też nie odetchnęliśmy z ulgą bo dziś przyszły wyniki badań krwi i białko wciąż mam nisko a żelazo jeszcze spadło...nie wiem jak to możliwe bo żelazo zażywam codziennie a że dla białka zjadam jeszcze teraz codziennie mięso, jajka, mnóstwo takich dań np. z soczewicą to sama nie wiem jak to jest możliwe że białko nie idzie w górę a żelazo jeszcze spada...chyba mi przez skórę to wyparowuje...nie wiem też co mam robić bo nie jestem w stanie zjadać dziennie kilograma mięsa, pić 3 litrów kefiru i zagryzać kilogramem soczewicy i fasoli...a chyba tak by pasowało...do tego lekarz stwierdził że starzeje mi się łożysko...ocenił je pomiędzy II/III stopniem a jestem dopiero w 30 tygodniu także fantastycznie :/. Naczytałam się i sama nie wiem co o tym myśleć...mam do niego iść za półtora tygodnia to wtedy poproszę aby mi zbadał dopplerem przepływy pomiędzy dzieckiem a łożyskiem bo ponoć to jest ważniejsze od samej oceny dojrzałości/wydolności łożyska...no ale powiem wam dziewczyny, że wściekła jestem i nic z tego nie rozumiem...Odkąd wiem, że jestem w ciąży zero alkoholu, ja nie palę ani mój mąż ale nawet gdy przechodzę teraz koło kogoś kto pali to zasłaniam buzię szalikiem i wstrzymuje oddech, odżywiam się zdrowo ok. nie jem codziennie mięsa choć od miesiąca już tak ale warzywa, bardzo dużo owoców, wszystko przygotowuje w domu, żadnych dań gotowych ani jakiś czipsów i co łożysko II/III stopień...a przecież starzenie się łożyska jest związane najczęściej z paleniem papierosów i z niezdrowym jedzeniem...za to dziewczyny mam koleżankę która w ciąży nawet na I trymestr nie odstawiła alkoholu i bardzo często korzystała np. z czerwonego wina (i nie była to jedna lampka), nie oszczędzała się też ani trochę - dziecko urodziło się w tamtym miesiącu, w terminie, ponad 4 kilo, zdrowe jak byk....przyjaciółka rodziła we wrześniu w terminie dużą zdrową dziewczynkę a jeszcze jak byłam w lipcu w Polsce to byłam świadkiem jak zajada się ciastkami i czipsami z Biedronki niemal codziennie..a już nie mówię o rodzicach dzieci z przedszkola w którym wolontaryjnie pracowałam- baby bez zębów (mnie tylko ząb nieco pobolał już pędem do dentysty) z koszmarnymi próchnicami, czynnie palące i pijące większość na pewno również w ciąży odżywiające się pasztetem i parówką i co...większość dzieci zdrowych o wcześniakach mowy nie było...nie zdziwiłabym się gdyby jeszcze do samego końca miały cudowne łożyska o stopniu 0 albo 1 a u mnie łożysko jak u najgorszego menela......:/:/ szlag mnie trafia ale przede wszystkim jest mi potwornie smutno i boje się o małą...to za wcześnie żeby rodzić... Michalina świetnie że jajka wyszły super i wszyscy zachwalali, rywalizacja pomiędzy babciami chyba jest zupełnie normalna. A jak Ci poszła prezentacja? A co do obywatelstwa to Ada będzie miała 2 od razu po zarejestrowaniu w tureckim urzędzie dostanie tureckie a potem z dokumentami do polskiej ambasady i automatycznie dostaje też polskie :). Jula ciesze się, że Cię nie uraziłam...co do męża to rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie. Mój mąż był dokładnie taki sam jak się poznaliśmy, a może i gorzej bo Tureckim facetom chyba jeszcze ciężej jest odkrywać się ze swoimi uczuciami, emocjami, facet ma być twardy, tu z resztą w rodzinach wiele się zamiata pod dywan, nie rozmawia się o trudnych tematach, nie uczy się dzieci a szczególnie chłopców że mają prawo płakać i że należy ze sobą rozmawiać w trudnych chwilach, gdy mąż był jeszcze dzieckiem zmarł mu ojciec i nawet wtedy każdy się chował ze swoimi emocjami, ewentualnie kobiety mogły płakać ale rozmowy...nic takiego nie pamięta, został z tym sam i nikt nawet nie zapytał jak on się czuje, musiał to przeżywać w ciszy...więc ja miałam taki egzemplarz że on gdy się pokłóciliśmy lub miał problemy to albo siedział cicho albo się kłóciliśmy ale wyładowywał to złością np. rzucił poduszką w ścianę czy coś w tym stylu, ale ja byłam uparta pozwalałam mu na te cichsze momenty ale potem musieliśmy to przegadać...ciężko było bardzo ale teraz zmiana jest ogromna..mąż jak miał ostatnio problem rodzinny to bez niczego przyszedł pożalił się, zapytał o radę....zdarza mu się nawet na filmie przy mnie wzruszyć i to nie raz bardziej jak ja a wcześniej to nie było do pomyślenia...także wszystko jest do zrobienia ale rozmawiać trzeba, nie pozwalać na takie fochy i złość właśnie i dać mu świadomość że jak np. się popłacze to go nie wyśmiejesz ale zrozumiesz. Asiu z pielęgniarkami to będzie też i pozytywny stres- dla Ciebie nowe wyzwanie, na pewno świetnie sobie poradzisz a Panie pewnie okażą się lepiej zmotywowane do nauki niż te z ostatniej grupy. Co do stosunków w pracy to ogólnie jest jakiś dramat. Nie dość że pracę dostać ciężko to i o uznanie w niej trzeba walczyć. Może niech mąż pogada z szefem i powie mu szczerze o chęci awansu/podwyżki...skoro nie wiedzą co by bez niego to ma chyba prawo ubiegać się o swoje. A co do innej pracy...ma mąż coś na oku? Nie byłabym zbytnią optymistką co do tego że w innym miejscu pracy go docenią ale może już teraz wie że gdzieś by go chcieli, potrzebowali to wtedy warto pomyśleć. Trzymam kciuki. Maniu jak tam? Pozdrawiam was, idę piec indyka a potem na spacer dotlenić moje cudownie wydajne łożysko...
- 
	Witam dziewczyny, Święta, święta i po świętach...u mnie to nawet nie bardzo można powiedzieć że święta były. Niedziela, normalny dzień w którym zawsze jeżdzimy na bazar po świeże warzywa i owoce i do rzeżnika po mięso więc i teraz nic się nie zmieniło a mąż w poniedziałek już pracował. Oprócz ładniej przystrojonego stołu i kilku typowo Wielkanocnych potraw nic nie wskazywało na święta w sumie..Nie ma tej atmosfery, nigdzie nie widać ludzi z koszyczkami idącymi do kościoła, sklepy otwarte itd. i ciężko jest w takich warunkach stworzyć święta, raczej ich namiastkę. Także u mnie to były zupełnie normalne 2 dni. Maniu fajnie że miło spędziłaś święta, rodzinnie i nawet udało się pospacerować (moi rodzice mówili że pogoda u nich fatalna). Asiu takie święcenie w wiejskim kościele na pewno musi mieć specyficzną atmosferę. Jednak widać że w takich miejscach większe przywiązanie do tradycji. Chętnie bym zobaczyła te kosze pełne pyszności :). Michalinko jak tam święta, jak się udały faszerowane jajka? Może pocieszę Cię, że spaliłam tym razem ciasto na mazurka ;) włożyłam do piekarnika i....zagadałam się przez telefon a jak już się zorientowałam to 3/4 ciasta było praktycznie czarne wszystko poszło do kosza i robiłam ciasto jeszcze raz. Drugie wyszło już fantastycznie i mazurek zrobił furorę nie tylko w domu ale i turków i japończyków w pracy męża ale jak widzisz wpadki się zdarzają wszystkim. Jula jak tam wasze święta i jak atmosfera z mężem? Mam nadzieję, że udało się polepszyć atmosferę. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię tym moim gadaniem o perfekcyjnej pani domu...z moich obserwacji tak wynika, że w tych domach gdzie kobieta silna i zazwyczaj nie prosi o pomoc domownicy pomagają dużo mniej ale nie chciałam Cię tym urazić ani powiedzieć coś w stylu że to Twoja wina. Wczoraj wyrabiałam przedłużenie pobytu na kolejny rok, od lipca będę mogła się już obiegać o obywatelstwo i od razu to zrobię ale jak na razie wciąż mogę być tu na zasadach takiego przedłużonego pobytu który wyrabiać trzeba raz na rok...nastaliśmy się w tym urzędzie wśród Syryjczyków, Libańczyków...strasznie ich dużo ciągnie do Ankary. W naszej części miasta to ich w ogóle nie widać ale w takich sytuacjach to człowiek zdaje sobie sprawę ilu ich jest, ilu zjeżdża. Przychodzą załatwić te papiery całymi rodzinami-mąż, żona, 5 dzieci, wleką jakąś babę starą co siedzi na ziemi no masakra po prostu jakby się do epoki kamienia łupanego nagle trafiło. Głośno, tłocznie, babki w tych worach czarnych albo i nie ale i tak od stóp do głów pozakrywane, niektórzy nic po turecku ani nawet po angielsku nie potrafią powiedzieć i próbują tam dokumenty załatwić...no baby z dziadem brakowało. Jak będą tak napływać do tej Turcji stadnie to za kilka lat żyć się tu nie będzie dało...:/. Poza tym dalej jem białko w każdej postaci, za tydzień badania... Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Asiu ja też nie lubię świąt kameralnych a u nas prawie zawsze takie właśnie były...:( zawsze marzyłam o świętach jak z reklamy- stół pięknie ubrany zastawiony tradycyjnym jedzeniem a w około ogromna kochająca się i uśmiechnięta rodzina. Dobrze, że u was zazwyczaj udają się takie gromadne, miłe święta a te będą jedynie wyjątkiem od reguły.Ale Michalinka powiedziało coś bardzo ważnego- nie ważne ile ludzi przy stole, ważne jaką tworzą atmosferę. Co do komunii to pamiętam, że dla mnie to też było przeżycie, stroje, przygotowania, pierwsza spowiedż no niezły stres dla takiego dziecka a teraz to i dla całej rodziny bo wszyscy się prześcigają w tych prezentach, obiadach itd. jedna kiedyś to skromniej się odbywało a człowiek dostał złote kolczyki i się cieszył. Maniu super że koncert bardzo udany i świetnie się na nim bawiłaś, sama widzisz ja wiele się zmieniło, jaka jesteś silna i jak cudownie sobie radzisz, a to że nie rzucasz się w dziki tłum pod samą sceną nie jest niczym nie normalnym. Ja nawet przed agorafobią nigdy nie pchałam się w jakiś szczególny ścisk pod scenę na koncertach. Zdrowy zupełnie człowiek nie musi mieć na to żadnej ochoty- nie jest to nawet zbyt bezpieczne bo wiadomo że gdyby wybuchła jakaś panika i tłum zaczął się rozpychać to największe ryzyko dotyka tych którzy są właśnie pod sceną, przy barierkach itd. Przyjdzie jeszcze i taki czas Maniu że nawet porównywać nie będziesz jak było kiedyś a jak jest teraz. Sernik, mazurek i babka wow rewelacja cudownie wpadam do Ciebie na święta ;). Michalinko mi też się zdarzyło nie raz w kuchni ponieść totalną klapę...pamiętam do dziś wstrętną zupę fasolową z pesto z rukoli a rukola była wyjątkowo gorzka i cały gar zupy wylaliśmy do toalety, pierwsze pączki które wyszły jak spłaszczone ciastka, pierogi z których farsz wylał się do wody itd :). Bywa różnie zwłaszcza gdy robisz coś po raz pierwszy lub eksperymentujesz z nową potrawą. Głowa do góry, nie ma co się przejmować wpadkami zwłaszcza że często opisujesz też bardzo udane obiady (kotleciki rybne które dziewczynki zjadły ze smakiem, zapiekana ryżowa z mięsem itd). Udanej prezentacji gratulują a u mnie z pogodą jako tako. To nie jest Izmir gdzie w marcu słoneczko już nam przyjemnie dogrzewało, wciąż nie wyszliśmy z zimowych kurtek...co prawda jest coraz cieplej ale na wiosnę trzeba będzie poczekać, mieliśmy jeden taki piękny, słoneczny weekend gdzie z mężem i znajomymi wybraliśmy się do parku na piknik a potem chorowaliśmy przez tydzień ;) także jeszcze trzeba uważać, pogoda bardzo zdradliwa. Jula Twojego męża obecne zachowanie jest niestety nie do przyjęcia. Ja zdaje sobie sprawę, że faceci są inni, że nie radzą sobie z emocjami, że jak facet choruje to tak jakby o życie walczył i generalnie w tych sprawach powinnyśmy być dla nich wsparciem. Jednak nie może być tak że mąż zostawia Ciebie samą na głowie z 3 dzieci, na głowie z praniem, sprzątaniem, gotowaniem, organizacją całych świąt i gdyby jeszcze było tak że zostawia bo musi siedzieć w tej robocie 24h na dobę i bardzo mu przykro ale...jeśli ma czas aby mamusi umyć okna, ma czas aby ze szwagrem składać przewijak przy szampanie a dla Ciebie tego czasu i tego wsparcia nie ma bo np. uważa że się niewystarczająco umartwiasz to jest jednak zwykłe chamskie zachowanie. Nawet jeśli uważa, że ma prawo się na Ciebie obrazić to przecież w tym domu ma jeszcze 3 dzieci którymi też powinien się zająć i dom w którym przecież ma lub powinien mieć obowiązki. Pewnie teraz jesteś zbyt zmęczona i zbyt zawalona obowiązkami aby jeszcze z nim rozmawiać ale myślę, że powinnaś jasno dać mu do zrozumienia że to co robi jest nie w porządku i nie ma tolerancji dla takich zachowań. Nawet jeśli ma jakiś żal to niech siądzie z Tobą i jak człowiek porozmawia a obrażanie się i *karanie* brakiem wsparcia i czasu zwłaszcza w sytuacji gdy na głowie masz tysiąc obowiązków służy jedynie popsuciu relacji. Też wydaje mi się Jula że bardzo dużo bierzesz na swoje barki, jesteś chyba z tych kobiet co to w jednym czasie piorą, jedną ręką gotują obiad drugą wycierają zasmarkany nos dziecka jedną nogą myją podłogę a drugą nogą zamykają drzwi balkonowe. To się z jednej strony chwali ale z drugiej moim zdaniem zależność jest taka- im więcej ty będziesz robić tym mniej będą robić osoby obok Ciebie i to działa zarówno w pracy jak i w domu w przyjażni itd. Czasem w pracy ludzie myślą- czemu to ja jestem zawalany robotą gdy np. mój kolega ma czas na kawkę i papieroska, albo w domu kobieta ma natłok zajęć ale radzi sobie ze wszystkim a im lepiej sobie radzi tym mniej pomaga jej mąż...choć wydaje się że powinno być odwrotnie. Moim zdaniem to są konsekwencje bycia silnym, twardym, wydajnym i pracowitym..Ja to widzę u siebie w związku- im więcej robiłam ja np. w Izmirze zawsze sprzątałam sama cały dom...im częściej to się zdażało tym mniej mój mąż się udzielał i tym mniej mi pomagał...a teraz np. w ciąży odpuściłam, najpierw męża do pomocy zaprosiłam a potem robiłam stopniowo mniej i mniej i widzę zależność że mąż robi w domu coraz więcej a jeśli sam nie może np. z powodu kręgosłupa to np. zorganizował tą parę która u nas teraz sprząta...rozwiązania mogą być różne ale najważniejsze, że widzi taką potrzebę pomocy i wsparcia a myślę że gdybym i w tej zaawansowanej ciąży latała z odkurzaczem i ścierką to by tego nie widział...Może ja się mylę ale ja bym Ci radziła i pogadać z mężem poważnie i trochę odpuścić z tą perfekcyjną panią domu... A u mnie już ostatni trymestr, w zasadzie zostało 2 i pół miesiąca. Brzuch rośnie i już powoli ciężko mi się śpi, nie mogę pozycji znależć dobrej. Jak długo spacerujemy lub jak długo stoję nad garami w kuchni to kręgosłup już też dokucza...dietę mam taką, że nic tylko pakować na siłowni :) białko jem od rana do wieczora i łącze- popijam kefirem pierś z indyka z kaszą, zagryzam puree z ciecierzycy kotlet jagnięcy a do tego obok sałatka z bobu itd itd. jeśli mi się wyniki nie poprawią to już chyba czeka mnie przeprowadzka do lasu i polowanie na dziką zwierzynę. Święta tuż tuż ale nie zamierzam tym razem się szczególnie wysilać- tradycyjnie będą faszerowane jajka: http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/jajka_faszerowane/jajka_faszerowane.html Michalinko jakby coś nie wyszło, to w tamtym roku robiłam z tego przepisu zarówno z pieczarkami jak i z pomidorami i kozim serem- były pyszne. Do tego mazurek i na obiad będzie baranina i to tyle, reszta zupełnie normalnie. Gdybym też nie zaglądnęła przed świętami to wam życzę zdrowych, rodzinnych i ciepłych świąt. Buziaki
- 
	Witam dziewczyny, Michalinko no tak właśnie się spodziewałam, że te studia dobrze na Ciebie wpłyną. Coś nowego, nowa rola, nowe obowiązki, poznajesz nowych ludzi a rodzina w tym czasie może się za Tobą stęsknić. Zmiany czasem wydają się trudne ale zawsze też niosą ze sobą coś dobrego :). Asiu ten kurczak z ziołowym ciastem naleśnikowym brzmi super. Co do szwagierki to ty już wcześniej wspominałaś że oboje dość mocno skupieni byli na zarobkach i ogólnie pieniądzach..wiem, że są tacy ludzie co potrafią się przy rozwodach o każdą doniczkę kłócić (znam też osobiście przypadek gdzie zażarty spór trwał o kostkę brukową którą wyłożyli taras...) ludzie są różni i różne mają priorytety jeśli masz z nią dobry, fajny kontakt możesz jej od czasu do czasu wspomnieć że najważniejsze aby dla dzieci ułożyć jakoś te kontakty itd. Dobrze, że rozmowa najpierw odbyła się z samym szwagrem, prawidłowa kolejność, bo w sumie to wszystko jest dla was bardzo świeże a jesteście sobie bliscy i trudno aby nie wzbudzało wciąż silnych emocji. Teraz taki czas na choroby, u nas panuje wirus grypy i zwykłej i świńskiej więc staram się jak najmniej przebywać w zatłoczonych miejscach a jak już muszę to w masce. Sukienka mi się podoba, myślę, że i tak jest skromna i wdzięczna dla dziewczynek. Co do filmu to chętnie obejrzę ale teraz nie mam możliwości oglądnięcia tu tych programów...czekam aż z Polski z rodzicami przyleci mój laptop gdzie kolega tak wszystko poustawiał że bez problemu oglądnę wszystkie programy polskie. A że silne jesteśmy no ba...my jesteśmy z tytanu :). Maniu Archive to jeszcze kilka lat wstecz dla mnie świetna muzyka, ale zmienił mi się gust i teraz to chętnie bym się znalazła na koncercie Ludovico Einaudi także chyba starość mnie dopada :). Ty się na pewno dobrze będziesz bawić :). W pracy widzę już nawet nie straszne Ci ciężkie i stresujące dni. Dobrze, że tata spokojniejszy...dieta też jest bardzo ważna przy stresie i skoro sport odpada to faktycznie jakieś suplementy, większy spokój, rozmowy niech chociaż to trochę pomoże a już będzie lepiej. Jula myślę że podobnie jak Ignacy mąż ciężko sobie radzi z tymi emocjami które na niego spadły. Faceci generalnie mają problem z nazywaniem i wyrażaniem swoich emocji i często wychodzi to dość dziwnie np. strach maskuje złością itd. Mój mąż na początku zamykał się w sobie w takich nerwowych sytuacjach, nie odzywał się, złościł...trochę wypracowaliśmy to wspólnymi rozmowami i teraz jest dobrze ale gdy np. nie mógł dostać dobrej pracy w Izmirze to nie bardzo dawał sobie radę z tymi negatywnymi emocjami i stresem. Jeśli się da to jak najwięcej staraj się z nim rozmawiać, wspierać i okazywać zrozumienie. Myślę, że teraz jest ten najgorszy czas bo czas oczekiwania potem już będziecie wiedzieć na czym stoicie i wtedy jakoś jest łatwiej. A ząbkowania nie zazdroszczę i chyba oprócz tych gryzaczków też niewiele zrobić można... U mnie ok, ząb wyleczony na szczęście to był pierwszy etap więc szybko i sprawnie udało się zęba doprowadzić do porządku :). Brzuch rośnie, czytam małej bajeczki do brzucha i słuchamy sobie muzyki, czasem przykładam słuchawki do brzucha ale na krótko bo słyszałam różne opinię w tym temacie i nie wiem sama co o tym myśleć. Mój mąż też mówi do małej, głaszcze brzuch itd. wydaje nam się, że mała na to reaguje, na te bajeczki, muzykę, głaskanie bo np. rusza się wtedy mocniej, intensywniej ale nie wiem na ile my chcemy uważać że na nas reaguje i jest zadowolona a na ile ona rzeczywiście jest świadoma tego co się wokół niej dzieje...Na badaniach ostatnio okazało się, że mam niski poziom białka...ja faktycznie nie jestem zbyt mięsożerna a teraz mam zalecenia...codziennie mięso i codziennie jajka. Białko to podstawa więc zaopatrzyłam się nie tylko w różnorodne mięsa ale i w pestki dyni, bób, ciecierzycę no wszystko czym to białko mogę sobie zwiększyć. Wczoraj cielęcina, dziś drób a jutro zrobię taką potrawę z kuchni arabskiej- jagnięcina z dynią i ciecierzycą... Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny :) Asiu i jak tam u Ciebie, jak sytuacja ze szwagrem? Michalinko czyli jak mąż chce to potrafi się postarać- zorganizował wam miły i uroczy dzień kobiet czyli potencjał ma, trzeba ten potencjał tylko często pobudzać :). A pomysłu na obiad z rybą gratuluję, dziewczyny zjadły zadowolone i nieświadomie przyswoiły kwasy Omega :). Maniu czyli Twój tato to trochę taki osobowościowy choleryk...szybko się pobudza, denerwuje i trudno się uspokaja. Z takimi ludzmi bardzo ciężko się współżyje a zwłaszcza jeśli to mężczyzna i ma swoje lata- bo to jeszcze trudniej o jakąkolwiek zmianę. Jula dobrze mówi- fajnie gdyby udało się wypracować jakiś, choć jeden sposób na relaksację. Te emocje w nim buzują a to ani dla zdrowia nie dobre ani dla otoczenia nie miłe. Może jakiś sport? Niechby wypocił z siebie część adrenaliny- może się to wydawać głupie, ale na prawdę działa...tato jakieś hobby ma? Jula bardzo mi przykro z powodu Twojej teściowej. Kłopoty ze zdrowiem to zawsze jest zasmucająca wiadomość, zwłaszcza gdy są poważne. Nie dziwi wcale że z mężem się zmartwiliście i się boicie to zupełnie naturalne. Mąż jak to facet inaczej radzi sobie z emocjami- nie śpi, nie je ale wszystko trzyma w sobie a my z kolei lepiej się czujemy gdy dany temat przegadamy, komuś opowiemy i wywalimy z siebie przy tym część emocji. Po to jest chyba też między innymi to miejsce żebyśmy sobie pisały o smutkach i zmartwieniach, znamy się łączy nas wiele a z drugiej strony jesteśmy dla siebie anonimowe i chyba dla każdej z nas to jest dobra alternatywa na spuszczenie emocji więc na pewno nikt tego jako zawracania głowy nie odbiera i pisz zawsze gdy Ci żle. Wydaje mi się że w obliczu choroby normalne są Twoje wyrzuty sumienia za brak cierpliwości i jakieś negatywne emocje skierowane do teściowej. To chyba zawsze tak działa- dopóki bliscy są zdrowi i nic im nie dolega nie hamujemy się z emocjami- albo ich kochamy albo nienawidzimy albo się z nimi śmiejemy albo na nich złościmy...a w obliczu takiej sytuacji nagle zdajemy sobie sprawę że my i nasi bliscy nie jesteśmy nieśmiertelni i stąd takie refleksje i żal o negatywne emocje. Nie jesteśmy z kamienia i na tamten moment Twoja złość czy rozdrażnienie były normalne i naturalne więc się tym nie zadręczaj, teraz jest czas żeby do teściowej podejść dużo łagodniej z większą cierpliwością no i wspierać ją, na dobre emocje nigdy nie jest za póżno. Inna sprawa że rak, nowotwór to kiedyś kojarzył się wyłącznie ze śmiercią a dziś w obliczu coraz lepiej rozwijającej się medycyny wiemy i widzimy że to już nie jest wyrok. Bywa różnie oczywiście ale jest bardzo wiele osób i również tych w starszym wieku którzy po wycięciu zmiany i sprawnym leczeniu dochodzą do sił i pełnej sprawności i żyją jak wcześniej (może jedynie nieco bardziej cenią każdą chwilę jak to po każdej cięższej chorobie). Zmiany w piersi zwłaszcza dość wcześnie wykryte dziś sprawnie się leczy a wiele kobiet wraca do pełni zdrowia, gorzej jeśli stadium jest dużo bardziej zaawansowane i jeżeli zmiany obejmują już nie tylko pierś ale np. węzły chłonne itd. choć i tak wciąż to jeszcze niczego nie przesądza. U mnie w rodzinie 3 osoby zmagały się z rakiem z czego dwie obecnie są zdrowe i szczęśliwe (a jeden to już starszy pan i mimo wykrycia sporych zmian udało się lekarzom doprowadzić go do zdrowia i dziś bawi wnuki) tylko mój dziadek przegrał walkę ale muszę podkreślić że on miał jakąś fobię szpitalną i lekową- nie stosował się do zaleceń lekarzy, wypisywał na własne żądanie ze szpitali, odmawiał leczenia itd. Teściowa też nie powinna myśleć w taki ostateczny sposób (np. te drzewka aby dzieci miały pamiątkę) wiadomo takie myśli się pojawią ale ważne żeby dominowała jednak chęć wyleczenia, nadzieja i optymizm bo to samo w sobie działa jak lek. Jula ty po agorce na pewno wiesz że emocji nie można wstrzymywać więc pozwalaj sobie na wszystko- smutek, żal, strach itd. ale trzymajcie się dobrych myśli wraz z mężem. Teraz wszystko w rękach lekarzy i teściowej (aby stosowała się do zaleceń i była silna) trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Dużo siły Tobie i mężowi, wspierajcie teściów i też siebie nawzajem. A u mnie dziewczyny po staremu, na szczęście z mężem już czujemy się znacznie lepiej można powiedzieć że jesteśmy zdrowi, u mnie obyło się bez gorączki- dziękuje serdecznie za wszystkie porady odnośnie domowych sposobów leczenia, jesteście kochane. Ja za chwilkę wybieram się do dentysty bo ostatnio pobolewał mnie ząb, wczoraj byłam na badaniu i na szczęście to nic poważnego, skończy się na małym wypełnieniu ale trzeba zrobić bo w ciąży i hormony i rozpulchnione dziąsła powodują, że wszelkie zmiany w zębach szybciej się rozwijają i jak za 2-3 miesiące dojdzie mi zmiana do miazgi zęba to już mnie czeka leczenie kanałowe więc chyba lepiej teraz to zrobić niż gdybym przed samym porodem miała stan zapalny w zębie. A tak to nic nowego Pozdrawiam serdecznie
- 
	Witam dziewczyny, Puma i jak tam idą pierwsze wyprawy autem? Udało się znależć jakiś fajny samochód dla Ciebie? Ja to w tej sprawie nie mam żadnych doświadczeń to nie doradzę. Michalinko jak tam wyprawa z mężem na dzień kobiet, postarał się dla swoich dziewczyn? Co do ciąży to wszystko przed Tobą :) Maniu szczerze współczuje skoro przypłaciłaś ten tydzień bezsennością i żołądek odmówił posłuszeństwa to domyślam się, że poziom stresu musiał wielokrotnie przekroczyć normę. Twój tato z tego co czasem piszesz faktycznie wydaje się raczej mieć problem z emocjami a to musi być trudne w nerwowych sytuacjach bo nie dość że razem pracujecie to jeszcze jest to dla Ciebie bardzo bliska osoba. Najważniejsze, że masz teraz czas na relaks i potrafisz się zrelaksować. Życzę, aby jak najdłużej utrzymywał się teraz bezstresowy czas w pracy. Jula świetnie, że u was coraz spokojniej i mały wraca do równowagi całkiem sprawnie. Noce to jest zazwyczaj taki czas kiedy z maluszków wychodzą różne lęki i stresy. Poza tym noc wciąż może mu się kojarzyć z tymi ciężkimi nocami na oddziale przy wrzeszczącym, chorym dziecku. Pewnie to męczące takie budzenie non stop ale jeśli przy każdym takim rozbudzeniu przytulisz go, uspokoisz to myślę że szybko dojdzie do równowagi. Jak dzieci czują, że jest ta czuwająca, pełna miłości mama w obliczu emocji z którymi sobie nie radzą to lęki i stresy szybko się wyciszają i znów nabiera poczucia bezpieczeństwa. Pani po 60-ce i jeszcze zaufana myślę, że sprawdzi się lepiej niż taka niedojrzała i nieodpowiedzialna dziewczyna. Może nie będzie miała tyle energii ale pewnie i takich numerów Ci nie wykręci a to teraz istotne zwłaszcza gdy mąż sporo pracuje. A co do masażu to jak facet wybrał pewnie nie wiele się zastanawiając ;) to my tak szczegółowo i dogłębnie do wszystkiego podchodzimy i stąd myślimy o jakiś podtekstach ;), a na pewno dla męża jesteś najpiękniejsza i nic Ci nie brakuje. Joasiu co do tej dziewczynki to może da się to jakoś poukładać? Wiadomo jeśli mała lubi Zosię i do was przychodzić to ciężko takiej osóbce zamknąć drzwi przed nosem z powodu wrednej matki a i dla Zosi to będzie przykre przeżycie a z drugiej strony masz kłopot na głowie. Może wspólnie z Zosią ustalcie zasady co do odwiedzin Julii? Zosia już jest rozsądną dziewczynką i pewnie zrozumie jeśli np. przedstawisz to w taki sposób że Jula może do was przychodzić ale przecież ma też swój dom i swoją mamę z którą musi spędzać czas i w związku z tym tak częste odwiedziny jak do tej pory trzeba jakoś ograniczyć. Sama zdecyduj ile razy w tygodniu odwiedziny Julii nie będą dla Ciebie uciążliwe i przekonaj do tego Zosię. Nie będziesz czuła się wykorzystywana a dziewczynki też mocno nie ucierpią...co do szwagra to wcale Ci się nie dziwie że nie masz ochoty na takie odwiedziny. Facet ewidentnie nie ma wyczucia jak dla mnie. Przecież dopiero co się przyznał i co już natychmiast obiadki, spotkania wspólne w radości i miłości..:/ Może jeśli faktycznie wciąż czujesz dużo żalu i niechęć do spotkania porozmawiaj spokojnie ze szwagrem że to wszystko nieco wcześnie, że potrzebujecie czasu żeby się oswoić z tą sytuacją i to chyba jeszcze nie jest moment na takie wspólne spotkanie...? Wcześniej czy póżniej i tak się spotkacie ale lepiej byłoby gdyby emocje opadły...a Twój mąż co o tym sądzi? U nas dziewczyny teraz pod górę...sobotę mieliśmy super- pierwsze zajęcia w szkole rodzenia-bardzo jesteśmy zadowoleni, fajna, żwawa prowadząca, dużo wiedzy przekazanej w szybki i ciekawy sposób. Dużo przerw żeby rozprostować nogi w ich trakcie woda, herbata i dużo zdrowych przekąsek do tego rozdają sporo takich materiałów dodatkowych do czytania w domu i troszkę akcesoriów np. kilka wkładek laktacyjnych itd. Nie mam porówniania do innych kursów rodzenia ale ten spełnia moje oczekiwania :). Wieczorem korzystając z pięknej pogody byliśmy z naszą grupą znajomych na pikniku w parku..a od niedzieli nieciekawie najpierw w trakcie wyjazdu na zakupy zagotował nam się płyn w chłodnicy- dużo dymu i jeszcze więcej strachu...sporo płynu się wylało, rozsadziło nakretke..oczywiście bez kosztów się nie obyło...ledwo co podreperowali auto tak zaczęliśmy kaszleć (czyżby cena pikniku w parku?) nie wiem jak to się stało ale ja jestem totalnie przeziębiona mąż z kolei ma typową grypę z wysoką gorączką, dreszczami, osłabieniem totalnym itd. Także staramy się wydobrzeć, mąż z lekami a ja z babcinymi sposobami...tylko się ciesze, że udało mi się uniknąć takiego stanu w jakim był mąż bo grypa w ciąży to jednak nie przeziębienie.. Zasmarkana was pozdrawiam
- 
	Witajcie dziewczyny, Asiu przede wszystkim serdecznie gratuluję Ci stałego etatu. Musisz być na prawdę super nauczycielką skoro osoby nawet niezbyt zainteresowane kursem doceniają Twoją pracę i Cię chwalą. Gratulację w końcu takie obiektywne opinię świadczą najlepiej o jakości Twojej pracy. Co do szwagra to dobrze, że przynajmniej zdobył się na to żeby w końcu powiedzieć prawdę...bo teksty o mieszkaniu z koleżanką z pracy były poniżej pasa. A może jego żona czegoś się jednak domyślała i stąd ten spokój? Chyba kobiety wyczuwają, że coś jest nie tak...najważniejsze, że on się zdeklarował ona wie na czym stoi i mogą jakoś powoli zacząć układać to wszystko na nowo...oby tylko z jak najmniejszą krzywdą dla dzieci.A co do matki tej dziewczynki no to wiemy już z kim mamy do czynienia. To żadna zagubiona po rozwodzie kobietka tylko bezczelny babsztyl. Nie dość że wyświadczasz jej przysługę karmiąc i zajmując się jej dzieckiem to jeszcze miło proponujesz spotkanie a ona z takim tekstem. Skoro ona nawet wdzięczności okazać nie potrafi to powiedziałabym jej że skoro tak to również to że dziewczynki się kolegują nie oznacza od razu że jesteś nianią i sponsorem obiadów. Musi być jakaś równowaga bo to jest jawne wykorzystywanie drugiego człowieka. Skąd się tacy ludzie biorą to nie mam pojęcia... Maniu nowa fryzura zawsze jakoś poprawia nastrój. Twiggy więc włosy masz teraz krótkie, radykalne cięcie było? A te bajaderki to chętnie przyjęłabym w Turcji, no i wytrwałości w ten trudny czas w pracy...dasz radę a potem zaserwuj sobie jakiś zasłużony relaks. Julia bardzo Ci współczuje tej sytuacji, ja się stresowałam chorym kręgosłupem męża a co dopiero takie przeżycie- małe dziecko, 2 dni na oddziale, czekanie na wyniki badań, w końcu taki kolczyk ostry gdzieś się wbić mógł. Mogę sobie tylko wyobrazić co przeżywałaś...ogromna ulga, że fizycznie wszystko dobrze się skończyło, kolczyk wyszedł a Ignaś fizycznie czuje się dobrze. Stres dla niego musiał być to okropny, takie malutkie dziecko dla którego nawet zmiany w rytmie dnia są trudne do przyjęcia a co dopiero taka zmiana- szpital, wrzeszczący chory chłopak obok (nie wiem czy to brak myślenia u lekarzy czy brak możliwości ale tak czy siak nie powinno to tak wyglądać) mnóstwo badań, zmiana miejsca, tempo, do tego na pewno czuł i Twoje zdenerwowanie. Musi mieć teraz czas żeby dojść do siebie. Życzę wam obojgu teraz spokojnych dni. Ta niania to coś okropnego brak jakiejkolwiek odpowiedzialności, empatii no szok. Może ma jakąś ofertę w internecie? Napisałabym już odpowiedni komentarz przestrzegający przed tą paniusią. Do września jeszcze sporo czasu, mąż sporo pracuje no i bardzo się to nie korzystnie ułożyło z tą nianią. :( Michalinko co tam u Ciebie? Puma jak tam rajdowcu? A u mnie dziewczyny wrócił spokój i monotonia. Od soboty w pokoju Ady stoją już jej piękne, nowe mebelki :), jeszcze tylko udekorujemy ściany teraz są takie piękne i pomysłowe naklejki na ściany dla dzieci..no i pokój będzie gotowy. W niedzielę przyszło małżeństwo do sprzątania od 9 do 15 bez żadnych przerw sprzątali i czyścili. Żadnego obijania się, przesuwali meble, zwijali dywany żeby wszędzie odkurzyć i wymyć podłogi, okna mi lśnią, Ady meble czyściusieńkie itd. Generalnie jestem bardzo zadowolona bo część z tych prac już nie dla mnie i będziemy korzystać jeszcze na pewno przez jakiś czas. Jula w Turcji właśnie z położnymi jest pewien kłopot, nie jest to zbyt popularne...ciąże prowadzi lekarz i tylko z nim się widuje co miesiąc, badania i sposób podejścia do ciąży przypomina ten z którym spotykają się dziewczyny w Niemczech czy w UK (choć bez dominującej roli położnych) i jest odmienny od polskiego. Tu praktycznie przez cały okres ciąży nie bada się kobiet waginalnie (chyba że zajdzie konieczność), nie daje się żadnych nosp i innych leków u nas przepisywanych dość chętnie na *twardnienie brzucha*, wszystkie bóle prócz pewnych wyjątków są traktowane raczej jako normalny przebieg ciąży. Mi to przez długi czas bardzo przeszkadzało bo głównie na polskich forach siedziałam i porównywałam a wszystko co innego. I polski internet mi mówił że jest ze mną żle a mój turecki doktor że wszystko ok. Teraz się wzięłam na sposób i jak mnie korci już żeby coś poczytać na forach to tylko na tureckich i angielskich, przynajmniej i tu i tam mówią w tym samym tonie i nie wariuję. Co do szkoły rodzenia to właśnie jutro pierwszy raz się z mężem wybieramy :). Potrwa ten kurs miesiąc ale widujemy się tylko w soboty, dla mnie to plus bo będziemy oboje z mężem korzystać. Nie wiem czy nauczę się wszystkiego na czym mi zależy ale zawsze to jakieś żródło wiedzy dodatkowe. Pozdrawiam was dziewczyny idę piec placki z cukinii -kiedyś Jula podawałaś link z przepisem ze strony chilli bite i są rewelacyjne, robię tylko takie:) Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Joasiu super że małej tyle atrakcji szykujesz i wyjazd i łyżwy i kino, fajnie będzie wspominać ferie. Ja czasem robię schabowego w orzechach włoskich i do tego żurawinka, a pistacji jeszcze nie próbowałam ale podejrzewam że to to dopiero musi myć niebo w gębie :). Jula bardzo dobry pomysł z przeznaczaniem pieniędzy na zajęcia dodatkowe lub inne potrzebne wydatki. Bardzo praktycznie i rozsądnie. Zabawek jest teraz tyle i dzieci i tak mają ich zazwyczaj zbyt wiele i na pewno lepsze jest taka inwestycja. Co do tortu to dziwne bo przecież głównie dlatego się je zamawia- robią coś czego nie da się odtworzyć w domu, no ale chyba nie zależy im zbytnio na klientach. Dobrze, że smak ratował wygląd. A co do szwagrów popieram Manię albo przychodzić do nich wcześniej tak aby zrozumieli że to jednak kłopot albo zapraszaj ich na godzinę póżniej niż powinnaś. Akurat zjawią się o czasie :) Maniu ja mam ostatnio zachcianki na gorzką czekoladę i też bym mogła w każdej formie :). Tak, wiosna niech już przyjdzie jak najszybciej, spacer, kwiaty, ładna pogoda i od razu człowiekowi lepiej. Puma serdecznie Ci gratuluję, spisałaś się na medal a raczej na prawo jazdy:), super zwłaszcza, że bardzo Ci się przyda prowadzenie auta w życiu. Michalinko na podyplomowych to chyba większy luz jest można od czasu do czasu odpuścić zajęcia. Skoro się inaczej nie da to nic nie poradzisz ale wciąż myślę, że ten pomysł był dobry...może nie jest to wygodne ale to tylko na pewien czas a potem będziesz mieć zapewnioną pracę. Co do taty przyjaciela to rozumiem, że jest Ci przykro, że nie możesz uczestniczyć w pogrzebie. Wydaje mi się, że dla osoby zmarłej już chyba jest wszystko jedno kto się pojawi na takiej uroczystości, ważniejsza na pewno jest pamięć, ciepła myśl, modlitwa. Co do makaronów to ja np. właśnie robię spaghetti z pomidorowym sosem z tuńczykiem. Szybko, sprawnie a smak jest na prawdę przyjemny. Rozumiem Twoje córy ja to bym mogła we Włoszech mieszkać :), wykorzystaj to właśnie co do ryb :). A u nas lepiej, mąż stanął na nogi, już nawet od czwartku chodzi do pracy. Wciąż czuje ból i nie jest w stu procentach dobrze ale z dnia na dzień coraz lepiej a to ważne...najważniejsze, że stres minął bo już mi kiedyś mąż mdlał z bólu właśnie od kręgosłupa i nie chciałabym tego kolejny raz przeżywać głównie ze względu na małą. Ciężko patrzyć na kochaną osobę jak cierpi, dlatego cieszę się, że jest coraz lepiej. Jutro nam dostarczą meble dla małej na szczęście wniosą nam i zmontują w cenie transportu już od razu więc mąż się za nic nie chwyci na pewno ;). W niedziele nam pierwszy raz przyjdzie Pani do sprzątania bo mój brzuch coraz większy, mąż rozwalony z kręgosłupem a pasuje okna umyć, Ady nowe meble porządnie wymyć itd. mam nadzieję, że będziemy zadowoleni. Dziewczynki tak sobie czytam *Pierwszy rok życia dziecka* właśnie i mam pytanie o to jak kładłyście swoje malutkie dzieci spać? Poduszeczki podejrzewam, że żadna nie używała ale np. kocyk, rożek? Zawijałyście w coś swoje niemowlaki? No i czy na płasko czy jednak pod kątem? Teraz widzę jest coraz więcej opcji łóżeczek które tak można pod kątem ustawić żeby dziecko wyżej głowę miało, albo wsadzają coś pod materac, łóżeczko. Jak wy robiłyście? Miłego weekendu
- 
	Witam dziewczyny, Maniu trochę poczytałam o tej książce, wydaje się ciekawa. Fajnie gdy w treści książki ukryta jest jakaś tajemnica, mnie to bardzo wciąga. Jeszcze do tego tarta cytrynowa i można odpłynąć :). Michalinko to wychodz jak najcześciej również bez męża może mu to przypomni stare czasy i będzie bardziej chętny aby ruszyć z fotela ;). Zresztą jeszcze tylko trochę i zaczną się w końcu ładne miesiące z piękną pogodą, rozkwitnie wiosna. Wtedy i z mężem częściej i prędzej można wyjść, a wspólnie z dziewczynkami może zorganizować jakieś wycieczki po okolicach połączenie zwiedzania, nauki i odpoczynku? Rowery itd. Co do ryb to Mania tu dość ciekawe propozycje podaje- ryba ale na ciekawy sposób, który może się dziecku spodobać. No i najlepiej wybierać tak żeby ograniczać do minimum ości- dzieci tego nie lubią, boją się, rozgrzebują. Kotleciki rybne mogą być ciekawe albo ryba na słodko np. łosoś z mango, mnóstwo jest pomysłów fajnych na ryby w pysznych sosach z makaronami. Najłatwiej i najszybciej zrobić na parze z warzywami ale niekoniecznie może to być dla dzieci atrakcyjne. Jula no to faktycznie duży już ten Twój chłopak :), jak się udał bal urodzinowy z przebraniami? Zdrówka wam życzę. Asiu wypoczywajcie sobie z Zosią i korzystajcie z wolnych, leniwych dni. Wasze teściowe powinny chyba mojej podziękować bo widzę, że w konfrontacji z moją konserwatywną kobietą z Anatolii mocno zyskały w waszych oczach :). Dzięki za porady co do łóżeczka, to już nie mam się nad czym zastanawiać tylko kupować. Tak sobie myślę, że mi się nawet jako kojec sprawdzi to turystyczne. Maniu niestety to nasze drewniane do małej pokoiku jest masywne, ciężkie, zajmuje dużo miejsca także bez opcji żeby je przenosić gdzieś po pokojach. Łóżko jest spore ale bardzo fajnie zaprojektowane i dla małego dziecka to tak jakby łóżko plus mebel z przewijakiem na górze, a z czasem ściąga się szczeble i ten mebel, materac schodzi na sam dół i dziecko do 7-8 roku życia może korzystać. No ale teraz potrzeba czegoś lekkiego, przejściowego. A u mnie mały szpital w domu- mąż w sobotę przygotowywał pokój dla małej. tzn. jej mebelki i łóżeczko nam dostarczą i złożą w przyszłą sobotę ale my tam teraz mieliśmy pokój dla gości łóżko trzeba było złożyć przenieść do innego pokoju, rozwalić jedną szafę...mówiłam mężowi żeby zapłacić komuś niech to zrobi bo mąż ma problemy z kręgosłupem. To nie, wziął dwóch kolegów i umowa była taka że on będzie głównie patrzył i pomagał w najlżejszych czynnościach, oczywiście skończyło się na tym że mąż od soboty w pozycji stojącej przypomina krzywą wieże w Pizie. Wypadnięcie, wylanie dysku- jak zwał tak zwał ale mam niepełnosprawnego w domu- sam nie dojdzie do toalety, nie przebierze się. Leży plackiem i oczywiście cierpi z bólu. Najgorsze były dwa pierwsze dni teraz już lekko schodzi i działają silne leki przeciwbólowe. Pieniądze które ktoś zarobiłby na takiej pracy u nas wydaje teraz na wizyty u swojego fizjoterapeuty i oczywiście musi dodać jeszcze. Oprócz tego stres, ból, dla mnie w ciąży jednak kłopot ehh...mąż dostarcza mi atrakcji jak nie wizyta mamusi to kręgosłup w masakrycznym stanie. Następnym razem nie będę go słuchać sama zadzwonię po kogoś, no ale teraz jest jak jest. Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Maniu odpoczywaj, wypoczywaj, masuj się, kuruj i korzystaj z wyjazdu ile możesz :) Jula szkoda, że małego tak rozregulował klimat a jeszcze skoro zęby to pewnie jedno się na drugie nałożyło. Wydział Zabaw brzmi super :). I jak tam bal przebierańców u Olka? Asiu faktycznie ceny zwalają z nóg, moim zdaniem lepiej i tak postawić na restaurację niż zarobić się po łokcie w domu a potem paść przy gościach twarzą na stół. Wyjazd na wieś na kilka dni to też przyjemna sprawa, dobre powietrze, inny klimat i odpoczynek od miasta. Jak tam obiad u teściów? A co do tej dziewczynki i jej mamy to ja bym kobietę do siebie zaprosiła na kawę. Coś na zasadzie że dziewczynki tyle spędzają ze sobą czasu żebyście i wy się poznały. Trochę pogadacie, może ona sama jakoś wejdzie na ten temat i wtedy w sumie będzie o wiele łatwiej a jeśli nie to chociaż wyczujesz ją nieco i w odpowiednim momencie możesz sama zacząć. Moim zdaniem zaczynanie od właśnie tego pewnie dla niej drażliwego i trudnego tematu może spowodować że ona się poczuje zaatakowana (większość matek nie jest w stanie znieść uwag dotyczących rodzicielstwa) i rozmowa zacznie być nieprzyjemna. Ciężko powiedzieć w jaki sposób zwrócić jej uwagę bo na jednych podziała złośliwa uwaga a na innych na odwrót...ja bym sama szła w tą stronę że pewnie jej ciężko jako samotnej matce, że ją rozumiem itp. ale że mała pewnie też to ciężko znosi potrzebuje spędzić z nią więcej czasu...nie wiem czy to pomoże ale spokojna rozmowa może sprawi że się nieco otworzy i przemyśli...? Trzymam kciuki Michalinko trzymam kciuki za zaliczenie, pisanie po nocach no no pilna z Ciebie studentka :). Co do męża to patrząc na to co piszesz o jego zachowaniu nie liczyłabym na jakieś romantyczne pomysły, czytanie wierszy, czy romantyczną spontaniczną kolację. To chyba nie ten typ...przynajmniej w obecnym czasie. Powiedz mu wprost czego oczekujesz, sama zorganizuj i wymagaj w tej kwestii bo chyba w inny sposób się nie doczekasz a skoro tego potrzebujesz to warto o to powalczyć. Wiadomo, że to faceci powinni się starać, mieć pomysły itd. my tego oczekujemy ale jak nic z ich strony się nie dzieje to trzeba brać sprawy w swoje ręce. Szkoda, że tam się koło Ciebie jakiś adorator nie kręci- tacy zazwyczaj sprawiają, że mężowie zaczynają się bardziej starać..:) A u mnie już po najezdzie teściowej. Z teściową jak z teściową wymagań dużo a sama cały ten tydzień zajmowała się grzaniem kanapy. Bo jedzenie nie takie, bo ją dziś brzuszek boli to ona coś innego by zjadła, to np. kurczaka w sosie nie zje bo żołądek tak boli że oj oj ale za chwilę moje ciastko i budyń wsuwa aż się uszy trzęsą i ból brzuszka nie przeszkadza :). To by coś pozwiedzała ale jak ją zawieziemy to nogi bolą tak że nie da rady trzeba wracać. To u nas niby ładnie i przyjemnie ale przecież modlitw z meczetu nie słychać jak tak mieszkać można, trzeba się przeprowadzać prędziutko. Do tego dziewczyny rozrywka mojej teściowej- telewizorek i żeby jeszcze jakieś ciekawe programy to nie...na okrągło lecą tureckie odpowiedniki - Rolnik szuka żony, Pamiętniki z wakacji, Ukryta prawda itd. ewentualnie programy o zaginionych i zabójstwach bo to takie ciekawe przecież..Ja byłam miła i spokojna ale w piątek już na skraju...w piątek nasza teściowa nie pytając nas o nic zaprosiła nam na sobotę sąsiadki z góry...W sobotę z mężem więc ogarniamy dom, piekę ciasto no bo w końcu gości zaprosiła dla niej robię fasolkę bo ona tą moją fasolkę tylko chce jeść...a ta na kanapie. Walentynki wymarzone myślę sobie..Na szczęście nasze sąsiadki to są świetne babki przyszły do nas, przyniosły nam tort w kształcie serca z naszymi inicjałami, posiedziały chwilę i stwierdziły że Walentynki młodzi mają spędzać sami i romantycznie i one nam zabierają teściową na zwiedzanie a my korzystajmy. Teściowa tak się zdenerwowała że aż leki na uspokojenie brała a ja w 7 niebie. Przeczołgały ją 3 godziny, wróciła ledwo żywa, nieszczęśliwa co my skwitowaliśmy, że w końcu sama je zaprosiła :). he he jest sprawiedliwość na tym świecie oj jest. W niedziele już dzień wyzwolenia, rano pojechała i dzięki Bogu :). My za to pojechaliśmy na zakupy- kolejna część wyprawki zakupiona - udało nam się bardzo fajne rzeczy kupić, porządne, bardzo jesteśmy zadowoleni. Wózek wciąż ten sam- donoszę dziewczyny że w Turcji coś takiego jak nasze super popularne gondolki praktycznie nie istnieję opcja dla malucha to te foteliki samochodowe a wózki bywają też i cięższe i mniej praktyczne więc zostaje przy swojej opcji ale postaram się zrobić wszystko żeby było jej w nim jak najwygodniej i ograniczę go do minimum np. spacer to nie musi być 2-godzinne chodzenie z nią w tym wózku, weżmiemy koc i posiedzimy w parku na trawie i też może być...a jak mała podrośnie to wózek będzie super. Dużo myślałam o łóżeczku dla małej, my kupiliśmy bardzo dobre drewniane które ma takie opcje że póżniej całkowicie ściąga się szczeble i mała może długo w nim spać ale przez pierwszy rok życia chcemy małą w naszym pokoju. No i tu myślałam i o kołyskach i o takich łóżkach doczepianych do łóżek rodziców..wszystko ma swoje plusy no ale też minusy zazwyczaj te łóżka tak do 6 miesięcy kołyski i pewnie mniej a nie chcemy 3 łóżek kupować więc zastanawiam się nad tym: http://azbaby.co.za/index.php/travel-cots/joie-illusion.html nie znalazłam na polskich stronach..łóżeczko co prawda turystyczne ale ma 2 wysokości, wydaje się bardzo wygodne i praktyczne, jak mała będzie większa to materac kładzie się na dole i tak nawet do 3 roku życia może spać, lekkie, będzie mi łatwo małą w nocy przebrać bo jest przewijak tam wbudowany i jeszcze takie woreczki na różne rzeczy. Tylko materac porządny dokupimy do niego i chyba powinno być ok :). Co myślicie? A jeszcze byliśmy na usg 4 d, świetne przeżycie choć mała długo nie chciała się nam pokazać odwróciła się pupą :). Dali mi cukier i po pewnym czasie się rozruszała. Było to bardzo wzruszające zobaczyć ją w brzuchu ale najważniejsze że z wszystkimi organami jest ok i wszystko się prawidłowo rozwija. Ok zanudziłam was pewnie na śmierć Trzymajcie się dziewczyny
- 
	Witam dziewczyny :) Michalinko fajnie, że zapoznałaś się z miłymi osobami na studiach, to jest ważne- jeśli są fajni ludzie, fajna grupa to tym bardziej z ochotą uczęszcza się na zajęcia i widzisz mąż sobie świetnie sam dał radę :). Myślę, że to zupełnie naturalne w takiej sytuacji że i dziewczynki i ty jesteście zmęczone i sfrustrowane a w czasie choroby niech mają trochę tych bajek więcej. Nic się im nie stanie a i ty chwile odsapniesz i one zapomną o swoich bólach i cierpieniach :). Mam nadzieję że weekend już spędzicie zdrowo i miło. Asiu szkoda, że taka niemrawa grupa Ci się trafiła. Wcześniejsze Panie widocznie były jedynie niepewne siebie a w tej jakoś lenistwem zajeżdża. Dziwie się ja to bym z chęcią szła na kurs językowy ale co niektórzy ludzie 24h patrzą w serial i to im wystarcza do szczęścia i samospełnienia. Nie wiem co radzić...ale chyba głową muru nie przebijesz, prowadż zajęcia tak jak musisz i specjalnie się nie wysilaj w końcu za warsztaty motywacyjne dodatkowo Ci nie zapłacą. A co do szwagrów...oby jakoś z godnością rozstali się jak rozstać się mają, bo to też w takich parach gdzie grunt to pieniądz potrafią się okrutnie wykłucać przy rozwodach.. Maniu tort wiśniowo- kokosowy o nie...a ja w ciąży..to są tortury, jak to przeczytałam to o niczym nie myślę tylko o zjedzeniu kawałku takiego tortu zwłaszcza że całkowicie w moim guście..ehh wskakuj w samolot i przylatuj do mnie :). Widzę, że przygotowania na sztukę do teatru trwają no to trzymam kciuki abyś się nic a nic nie zaziębiła. Jula jak tam w górach? Myślę, że świetnie się bawicie :) Dzięki dziewczyny za pocieszenie, mnie właśnie przerażają bóle nowe które po raz pierwszy mi się zdarzają a takich nie brakuje niestety :(. Ciąża może i nie choroba bo choroba raczej nigdy nie jest pożądana a ciąża jeśli chciana wiąże się ze szczęściem ale oprócz tej różnicy to żadnych innych nie widzę...w końcu domu całego nie posprzątam w jeden dzień jak wcześniej bo kręgosłup mi siądzie już w połowie, na dym, opary itd. uważać muszę, o fitnessie ze stepami mogę zapomnieć, na imprezę nie pójdę bo o 22 zasnę z głową na stole itd.itp. A co jak dziewczyny w szpitalu miesiącami muszą leżeć nie raz w jednej pozycji, jak wymiotują od rana do wieczora albo kręci się im tak w głowie że ledwo co mogą zrobić? Już bez przesady z tym że z ciąża nic się nie zmienia. U mnie ok, wczoraj byliśmy na zaręczynach u znajomych- tutaj zaręczyny to taka mała uroczystość przedślubna, zazwyczaj wśród rodziny i przyjaciół czasem w lokalu, czasem w domu. Fajnie było, interesująco ale ja o 22 standardowo odpadłam i opuściliśmy zabawę dość wcześnie :). No a dziś najazd teściowej...Jeszcze nie przyjechała a już zła jestem...wiecie jak moja mama z ojcem przyjadą to dla mnie to jest radość i ulga bo wiem że i mi pomogą i odciążą a tu np. przed przyjazdem od tygodnia dom z mężem pucujemy (okna, balkony, wszystko) bo tu nie miło widziane jest żeby gdzieś jakikolwiek kurz leżał, łazienka nie biła blaskiem po oczach a podłogi nie można było wylizać językiem bo taka czysta. A to czy jesteś singlem, czy pracujesz, czy w ciąży jesteś, czy masz 5 dzieci nie ma żadnego znaczenia lśnić musi. Jedzenie też odpowiednie trzeba przygotować bo tego co nie tureckie nie ruszy przecież... .Nie wiem jakim cudem biorąc pod uwagę swoją rodzinę mąż mój jest taki jaki jest, chyba go ktoś zaczarował. No generalnie już się zmęczyłam a jeszcze nas nie najechała. Sorry dziewczynki trochę muszę tu popuścić swoje emocje :). Trzymajcie kciuki żeby było znośnie i względnie miło
- 
	Witam was dziewczynki, Maniu dzięki za te pomysły na suszone pomidory, ja w tamtym tygodniu zrobiłam tarte ze szpinakiem i z nimi a w tym zrobię Twoją makaronową sałatkę, brzmi fantastycznie i prosta. A mam ogromną ochotę na suszone pomidory właśnie ostatnio :). Co do Japończyków to jeden był dziennikarzem a drugi związany z przemysłem zbrojeniowym ale na niewielką skale. Ten od broni- Jukawa to został złapany o ile mnie pamięć nie myli jakoś końcówką sierpnia i nic nie było wiadomo co z nim i jak i dlatego mąż jezdził pod granicę bo tam czesc wysłanników z Japonii była no i trzeba było pomagać, tłumaczyć i siedzieć czekać na informację...Potem złapali kolejnego i już wtedy tam na stałe był jeden z pracowników. A teraz znów było gorąco bo do wymiany miało dojść na granicy turecko-syryjskiej nie wiem z jakiej racji no ale taki był plan więc o mało co a mąż by jechał...ale negocjacje padły no i końcówka jak widziałyście. Ten pierwszy Jukawa to powiedzmy sobie nie do końca normalny człowiek. Stracił pracę, żonę, był po próbie samobójczej no i potem zaczął się interesować biznesem zbrojeniowym ale jak to do końca z tym biznesem było nie wiadomo. Jemu za bardzo na życiu nie zależało...może chciał zrobić coś ważnego jego zdaniem przed śmiercią jeszcze. No a drugi to dziennikarz wojenny więc już nie pierwszy raz w Syrii, znał Jukawę i doradzał mu przed wyjazdem (jak przetrwać w Syrii, z kim rozmawiać itd). jak się dowiedział, że go złapali to sam się spakował i pojechał. Może myślał że mu jakoś pomoże, czuł odpowiedzialność nie wiem no ale jakoś jego jestem w stanie bardziej zrozumieć. Ze względu na pracę męża to od lat mamy w gronie znajomych japończyków, w Polsce to bardzo często taką liczną grupę zapraszaliśmy na obiady do nas. Widziałam jak tak żyli z dala od żon, dzieci, zajęci pracą, tacy trochę dziecinni. Mi się wydaje, że ich styl myślenia jest zupełnie inny, dla mnie też taki wyjazd to szaleństwo ale dla nich widocznie miało to jakiś sens...no cóż z całkowicie egoistycznego punktu widzenia to cieszę się, że to się już skończyło. Michalinko a jak tam u Ciebie na domowym froncie? Walka z ospą dobiega końca? Mam nadzieje że tak i że nieco odetchniesz. Jak było na drugim zjezdzie? Pewnie już zajęcia normalne? Co do łóżeczka to jeszcze nie, nam te mebelki i wozek mają dostarczyc poczatkiem marca, tak chcielismy, żeby mieć czas przygotować małej pokój itd. Końcem lutego pojedziemy jeszcze raz dokupić resztę rzeczy i wtedy może zamienimy ten wózek jak będzie na co oczywiście. Jula miłego, śnieżnego odpoczynku Tobie i Twojej rodzinie życzę. Mam nadzieje że świetnie spędzacie czas. Asiu dorośli mężczyzni, którzy mają rodziny nie mieszkają z koleżankami z pracy i podobnie dorosłe kobiety. Wydaje się teraz jasne dlaczego szwagier na Twoją propozycje terapii małżeńskiej stwierdził że niczego to nie zmieni. No cóż szkoda małżeństwa i nie rozumiem po co ten cyrk z pieniędzmi i brakiem zrozumienia jak nie mija kilka dni a facet mieszka już z inną kobietą..A co do zdania jego matki to ja nie znoszę takiej rodzicielskiej postawy. Wiadomo, że swoje dziecko się kocha najbardziej na świecie ale wcale to nie oznacza że mózg się odstawia na półkę i z niego nie korzysta. Rodzic też powinien mądrze i rozsądnie obserwować zachowania własnego dziecka i jeśli zajdzie taka potrzeba skrytykować i zauważyć winę. To chyba jest mądre rodzicielstwo a nie tak po najmniejszej linii oporu że mój synuś zawsze ma racje. Zresztą wtedy rosną takie wychuchane córusie i synusie co choćby wszystkich dookoła krzywdzili i tak uznają że to oni są pokrzywdzeni i im się wszystko należy. U nas ok, z wyjazdu nad morze zrezygnowaliśmy z racji finansowych ale byliśmy za to na romantycznej kolacji i też było miło :). Moja teściowa przyjeżdża w ten piątek ale mąż to tak fajnie zorganizował (w przyszłym tygodniu ma 2 dni wolne od pracy) że sama z nią spędzę tylko 3 dni nie całe oczywiście a większość jej pobytu spędzimy wspólnie co mi nie przeszkadza. Podziwiam was dziewczyny, że potrafiłyście zachować spokój względem teściowych i jeszcze być miłe. Akurat przez te 3 dni to wiem że starczy mi cierpliwości ale dłuższy pobyt z nią sam na sam chyba nie na moje nerwy :) Znoszę ciąże dobrze dziewczyny nie mam jakiś uciążliwych bóli itd odpukać ale takie drobne zdarzają mi się prawie codziennie. U mnie jak nie głowa boli to biodra, jak nie biodra to mam kolkę z prawej, jak nie z prawej strony to z lewej, jak nie kolka to zgaga, jak nie zgaga to w klatce piersiowej kłuje, jak nie kłuje w klatce to kłuje w pachwinach, jak nie kłuje w pachwinach to podbrzusze pobolewa, jak nie podbrzusze to żołądek boli, to się brzuch mi spina. Czytam cudowne rady w internecie no i to co mnie wkurza to takie zdania: większość bóli jest normalna i fizjologiczna ale niektóre są niebezpieczne więc należy wszystkie konsultować z lekarzem. Jakbym miała wszystkie łącznie z najmniejszymi konsultować z lekarzem to dziewczyny nie byłoby dnia żebym do niego nie dzwoniła no i najlepiej byłoby się na 24h podpiąć pod urządzenie do usg. Takim jestem przypadkiem że mnie boli wiem że są szczęściary co nic je nie boli przez cały okres ciąży no a ja co mam zrobić jak zdarzy się że jednego dnia mam 3 różne bóle brzucha- kolka, kłucie w podbrzuszu i jeszcze do tego np. żołądek...zdołowana tym jestem bo nie wiem kiedy mam dzwonić, kiedy nie dzwonić, kiedy się martwić a kiedy sobie odpuścić. A tu za mną dopiero połowa... Pozdrawiam
- 
	Witam dziewczyny, Michalinko współczuje 2 chore córy i to jeszcze na ospę i ty zaziębiona. Zdrowia, zdrowia, zdrowia dla was wszystkich, oby to zleciało jak najszybciej. Mnie to Michalinko chyba ktoś odmienił, ja co prawda dzieci dość lubię ale do takich wrzeszczących, płaczących szczególnie malutkich to za dużo cierpliwości nie miałam. A teraz jakoś nic mi nie przeszkadza, rozczulam się jak widzę jakiekolwiek małe dziecko a ostatnio w restauracji jakiś pół-roczny maluszek krzyczał i piszczał na całą salę a ja myślałam o tym jaki jest uroczy...:) więc na razie chyba hormony tak działają, że nic mnie nie zraża. Asiu szwagrom terapia pewnie by się przydała. Może udało by się uratować związek a i priorytety jakoś rozsądniej poukładać i zastanowić się skąd i po co ten bieg za pieniądzem i towarem. Dla mnie to paranoja jakaś rozumiem jakby ktoś może w dzieciństwie wojne przeżył, wiedział co to głód, nędza to wtedy może na zasadzie traumy robi wszystko aby mieć jak najwięcej, aby się nie powtórzył taki koszmar. Ale oprócz takiej sytuacji to nie rozumiem jak można się tak zatracać i całe życie podporządkowywać pieniądzom. Zwłaszcza, że wtedy walą się właśnie relacje małżeńskie, przyjacielskie z dziećmi bo jak priorytetem jest kasa to emocje, rozmowy, spędzenie ze sobą czasu schodzi na drugi albo i trzeci plan i po jakimś czasie oprócz tej kasy nic więcej nie zostaje. Życzę im aby się opamiętali zanim nie będzie za pózno na nadrabianie błędów. A Ciebie Asiu proszę o przepis na te roladki z chrzanem, mniam mniam :). Maniu a na co się do teatru wybieracie? Ostatnio ciągnie mnie do zdrowego, domowego jedzenia. Do każdego obiadu takie tradycyjne surówki robię i ostatnio u Ciebie na blogu wypatrzyłam taką z selerem i żurawiną. Zrobiłam zgodnie z przepisem i bardzo nam przypadła z mężem do gustu. Pycha. Jula ale fajny wyjazd wam się szykuje. Też bym chciała na narty, fajnie macie. Widzę, że z mężem poustalaliście sobie różne rzeczy co do jego pracy i szczerze gratuluje takiej postawy. Mam nadzieję że mąż będzie się ściśle ustaleń trzymał. A u mnie wszystko ok, w tą sobotę mieliśmy ze znajomymi iść do teatru ale sztukę odwołano z powodu....śmierci króla Arabii Saudyjskiej...no cóż, jaki kraj takie żałoby. Spotkaliśmy się więc naszą grupą na domówce i też było fajnie. Co do japońskich zakładników w Syrii (to właśnie z ich powodu mój mąż co jakiś czas musiał jezdzić na granicę) jak pewnie widziałyście w tv sytuacja dość niepewna, nie wiadomo co będzie z drugim zakładnikiem, w ambasadzie więcej pracy i poruszenie trzymam tylko kciuki aby mąż znów nie musiał nigdzie jezdzić...Co do nieprzyjemnych odjazdów i przyjazdów moja teściowa wybiera się do nas z wizytą...na tydzień albo dwa. Ponieważ śnieg nam stopniał to nie pozostaje mi nic innego jak liczyć na kolejny nawrót zimy i paraliż drogowy który wstrzyma przyjazd teściowej. Może ja dziewczyny okropną synową jestem ale moja teściowa jest osobą starszą (mój mąż jest najmłodszy z rodzeństwa i ona to dla mnie jak babcia) konserwatywną i nie interesującą się zbyt wieloma tematami. To typ który nic nie wie ale wie wszystko...Nie mam z nią za bardzo o czym rozmawiać, a jak będzie za mną latać i wygłaszać mądrości typu jedz migdały bo dziecko będzie miało oczy w takim kształcie albo pij mleko to będziesz karmić mlekiem to dziewczyny w tej ciąży chyba nie wytrzymam...Mąż mój niech siedzi w domu i się nigdzie nie rusza i teściowa podobnie to będę szczęśliwa :). Pozdrawiam