Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Asmoga

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Asmoga

0

Reputacja

  1. A Tomek juz od kilku dni spi na boku i dobrze mu z tym!!! :)) Ale dobrego internisty/kardiologa do tej pory nie znaleźliśmy... :(
  2. KOLEJNA POWTÓRKA (bo coś mi się nie wkleiło) ) Jak mniemam, winna jestem raport z Tomkowego zdrowienia? No to proszę, w krótkich, żołnierskich słowach: operacja była 7 sierpnia, 28 sierpnia Tomek wyszedł do domu, 1 września poszedł do szkoły, a 9 września pojechał na 5-dniową wycieczkę do Wrocławia i Pragi (dobrzy koledzy tachali jego walizkę). A potem jeszcze 26 września był na *studyjnym* wyjeździe do Muzeum Auschwitz. A co se będzie żałował! Elastycznej kamizelki stabilizującej nie nosi, bo nie czuje potrzeby. INR bada co i raz, udaje nam się utrzymać zalecany poziom (bierze acenocumarol). 24 września był na pooperacyjnej wizycie kontrolnej w Aninie. Pan doktor zadowolony - mostek stabilny, płynu w okolicach serca nie ma, ciśnienie w normie. To, co najbardziej doskwiera Tomkowi, to ciągła niemożność leżenia na boku i towarzyszący temu ból pleców. No ale jeszcze tylko parę miesięcy tej męczarni... Problem mamy obecnie inny. Tomek jest mocno zaziębiony, a ja, chociaż matka, jestem trochę jak dziecko we mgle. Aspiryna oczywiście odpada, więc daję mu paracetamol, ziołowy syrop na kaszel, jakieś tabletki do ssania. Niestety to nie za bardzo pomaga. Ciągle jeszcze nie mamy lekarza, który by się Tomkiem zajął na co dzień. Może ktoś może polecić godnego zaufania i profesjonalnego internistę-kardiologa w Warszawie...?
  3. Stabilizującej nie nosi, bo nie czuje potrzeby. INR bada co i raz, udaje nam się utrzymać zalecany poziom (bierze acenocumarol). 24 września był na pooperacyjnej wizycie kontrolnej w Aninie. Pan doktor zadowolony - mostek stabilny, płynu w okolicach serca nie ma, ciśnienie w normie. To, co najbardziej doskwiera Tomkowi, to ciągła niemożność leżenia na boku i towarzyszący temu ból pleców. No ale jeszcze tylko parę miesięcy tej męczarni... Problem mamy obecnie inny. Tomek jest mocno zaziębiony, a ja, chociaż matka, jestem trochę jak dziecko we mgle. Aspiryna oczywiście odpada, więc daję mu paracetamol, ziołowy syrop na kaszel, jakieś tabletki do ssania. Niestety to nie za bardzo pomaga. Ciągle jeszcze nie mamy lekarza, który by się Tomkiem zajął na co dzień. Może ktoś może polecić godnego zaufania i profesjonalnego internistę-kardiologa w Warszawie...?
  4. Nie zapeszając, chyba jutro domu. Trzy tygodnie po operacji. W poniedziałek - do szkoly, a 9 września - na klasową wycieczkę do Wrocławia i Pragi. Nowe, poszpitalne życie! :-)
  5. Juhuhu! Antybiotyk odstawiony, Tomek - wniebowzięty!
  6. No jest lepiej. Oczywiście nie bez pewnego *ale*. Wczoraj Tomek miał robione echo i pani je wykonująca nie mogła uwierzyć, ze operacja była zaledwie tydzień wczesniej. Powiedziała, ze jeszcze nigdy nie widziała serca w TAK dobrym stanie po TAK trudnej operacji. A powiększona lewa komora zdążyła się już zmniejszyć aż o 0,5 centymetra! No a teraz to *ale*. Kiedy przyszlam rano do Tomka, był w niezłym nastroju, bo nawet mu się udało przespać sporą część nocy, problem miał tylko z odkaszliwaniem i lekkim bolem mostka. Nawet był trochę głodny! Niestety, o 12:15 wszystko zmieniło się diametralnie, bo o 12:00 dostał malutką kroploweczke z antybiotykiem. Jak zwykle (od prawie tygodnia) zaczęło go WSZYSTKO bolec, apetyt zniknął całkowicie, pojawił się jeczacy wrak człowieka. Dyżurna pani doktor zleciła rentgen, pomiar temperatury i cisnienia itp., ale nic z tego nie wynikło - wszystkie parametry w normie. Ciśnienie wręcz modelowe - 119/76. Teraz to zle samopoczucie zaczyna powolutku znikać, ale sama myśl o tym, ze jutro w południe znowu mu będą wtlaczac w dojście na szyi antybiotyk, działa bardzo oslabiajaco. Pani doktor (dyzurna) obiecała niby, ze antybiotyk zmieni, ale czy to cos da...?
  7. Ojoj. Tomek wrszcie wrócił na oddział, ale dalej slabiutki jak trzcina na wietrze. Płuca bola, plecy bola, siusiuak po wyjetym cewniku boli. Cierpliwości cokolwiek brakuje. Chyba z tego cierpienia zrobi się już całkiem dorosły...
  8. No niestety nikt Tomka (ani mnie) nie pytał, jaka ma być zastawka. Mechaniczna i już, koniec kropka. Biologiczna ma ten minus, ze jednak trzeba ją wymienić po kilkunastu latach, czyli znów się operować (bo z Tomka *skomplikowanym* sercem, nawet przy ogromnych postępach medycyny, laparoskopowo raczej nic nie da się zrobić). Z mechaniczną można wytrwać spoooro dłużej. Leki? No cóż, Tomek łyka leki od zawsze, więc to dla niego rutyna. Pomiar INR? No tak, to trochę uciążliwe, ale z tego, co wiem/czytalam, to z czasem bada się krew pod tym kątem coraz rzadziej. A zresztą, nie ma co się zastanawiać - sztuczna zastawkę już ma i musi z nią (jakoś) żyć :-)
  9. Zastawka mechaniczna (*przecież w ciążę nie zamierza chyba zachodzić*), proteza aorty (*całą trzeba wymienić*), *przeszycie* tętnic wieńcowych (*żeby wreszcie były tam, gdzie trzeba*). To ostatnie miało być największym wyzwaniem, ale ponoć wyszło dobrze. No ale ponieważ serce było *podrosniete*, trzeba było wejść przez tętnicę udową i spowodować, żeby *osiadło*, bo inaczej cięcie mostka piłą chirurgiczną byłoby *niesłychanie ryzykowne* (cytaty z wypowiedzi prof. Jacka R.) Schwarzenegger nie jest akurat Tomka idolem, no ale może ten argument jakoś go przekona :-) Byleby wreszcie trafił na oddział i nie miał w sobie tych wszystkich rurek. Powiedziałam mu, że po tym przeżyciu nic nie będzie mu już straszne, ale nie wydawał się do końca przekonany... Nie wiem, czy warto mu kupować taką elastyczną kamizelkę, w których chodzi część pacjentów po rozcinaniu mostka...? Ni wiem, co przeważa - plusy (poczucie, że mostek się nie *rozejdzie*) czy minusy (gorąco, niewygodnie)?
  10. W nocy zaczął się dusić, saturacja spadła do 30, mówi, że już zaczął się zegnac z życiem, no ale wtloczyli mu do żyły w szyi iles-tam lekarstw i jakoś przetrwał. Tak, dali mu do ćwiczeń na początek taką *zabawkę* z trzema kulkami w środku, w którą ma dmuchac i powodować unoszenie się owych kulek, ale za bardzo go wszystko boli... Najgorsze dla mnie jest w tym wszystkim to, co powiedział i co przewidywałam, ze powie: *Przyszedłem do szpitala w świetnej formie, bez żadnych dolegliwości, a teraz co??* Wysnuł nawet taką teorię, że lekarze wymyślili sobie jego sercowe problemy, żeby naciągnąć NFZ. Za dużo tvn24 oglądał, biedaczek ;)
  11. Tomek jest już całkowicie i zupełnie wybudzony i pewnie w związku z tym czuje się fatalnie (*najgorzej w całym życiu*). Wszystko go boli, ma problemy z oddychaniem, siusia przez cewnik, ale najgorszy jest grubasny, podwójny dren, który wychodzi mu z lewej strony brzucha. Bo o licznych dojściach wystających z boku szyi nawet nie warto wspominać. Ten dren, wysysający z Tomkowego wnętrza niepotrzebne płyny, powoduje największe cierpienie, w tym przeokropny ból pleców. No ale w końcu jak się leży praktycznie bez ruchu ponad 4 doby, to kręgosłup, szczególnie taki raczej krzywy, ma prawo protestować. Uff. Mam nadzieję, ze następny komunikat będzie bardziej optymistyczny.
  12. Dzięki! Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko *z górki*. Przez ponad dwie doby chodziłam jak w jakimś koszmarnym śnie. Najgorsza jest ta potworna bezsilność, kiedy Twoje jedyne dziecko znalazło się w sytuacji, w której Ty sama za żadne skarby nie chcialabys się znaleźć. I nic nie możesz na to poradzić...
  13. Dzwonilam przed chwilą na POOP. Dyzurna pani doktor, na pytanie, jak się miewa Tomek, odpowiedziała: *Szaleje!*. Wypił już litr wody i ciągle mu nie dość, rusza się *całkowicie* (niestety nie zapytalam, co to oznacza) i ogólnie terroryzuje cały oddział. Cały Tomek :-)
  14. Dzięki!!! Tomek już ostatecznie *zamknięty*. Wieczorem zapewne się obudzi, a w poniedziałek - jak wszystko pójdzie dobrze - wróci na oddział. Już teraz słyszę, jak będzie marudzil... :-)
×