Cześć towarzysze niedoli.
od dawna podczytuję sobie ten wątek, i właśnie przebrnęłam przez cały. fajni z was ludzie : )
Karabma - przyłączam do apelu o napisanie książki. taki talent do składania słów w tak urokliwe wypowiedzi to rzadkość.
oczywiście borykam się z dodatkowymi skurczami. czuję je tak jak wy, zapewne bardzo podobnie – kopniaki, przyduszania, bąbelki, galopady, trzepotania, pauzy i co tam jeszcze chcecie. nasilone są od 2 miesięcy tak, że ledwo dycham, wszystkie obowiązki leżą, moja psyche też. przedwczoraj miałam holtera ale wyniki dopiero za tydzień.
historia mojego *związku* z arytmią, jak większości z was, jest długa. mam 39 lat a arytmię od 18 r życia. jednak początkowo objawiała się *tylko* częstoskurczami napadowymi, dopiero po latach dołączyły skurcze dodatkowe. żyłam sobie z tym, raz lepiej raz gorzej, długo bo blisko 20 lat, aż w końcu zdecydowałam się na ablację półtora roku temu (częstoskurcze były częstsze, a ja psychicznie b źle je znosiłam). ablacja się udała, pierwsze tygodnie po były dość koszmarne w odczuciach, ale wszystko minęło i potem dostałam piękny prezent od losu bo blisko rok BEZ jakichkolwiek sensacji sercowych - jakbym miała nową pompkę. było pięknie. ochota do życia, i plany, plany, marzenia by góry przenosić.
no i się pewnego dnia skończyło. 2 miechy temu wróciły skurcze dodatkowe.
nie pojmuję dlaczego – badania krwi idealne, crp, potasy, magnezy, żelazo, echo, ekg – wszystko w normie.
no ale... głowa! ha. może to w głowie jednak. stres, nerwy. chociaż nie uważam bym się czymś ostatnio denerwowała. przechodziłam już przez to, leczyłam się na nerwicę i depresję kiedyś wiele lat temu, ale myślałam, że mam to już za sobą...
więc albo nerwica, albo co innego – ale to wykaże dopiero holter.
wydaje mi się, że psychikę mam silną. nieraz dostałam porządne po d... od losu i trochę jestem zahartowana. mam w pakiecie od natury jeszcze alergie, astmę i brak tarczycy więc z przewlekłymi chorobami jestem za pan brat.
ale czasem jednak wydaje mi się, że to już za dużo na moich barkach. są dni kiedy wysiadam. nie wstaję z łóżka w ogóle, nie gadam z ludźmi. staram się zniknąć.
no i właśnie mam taki czas teraz. i bardzo dobrze zrobiło mi poczytanie tego wątku. trochę ulżyło. poczułam też, że wasze słowa są dla mnie wsparciem.
z lekow biorę Isoptin 40, 2 x dziennie lub 3 razy, suplementy i czasem (rzadko) coś na uspokojenie.
pozdrawiam wszystkich tu piszących. nie będę wymieniać z ników bo o kimś mogę zapomnieć. jednak szczególnie dużo ciepłych myśli posyłam Allicji, bo przechodzi wyjątkowo trudne chwile.
S.