ekoakowska
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ekoakowska
-
YASMA Ja pogubiłam prawdziwą siebie bardzo dawno temu. Zawsze byłam *niegrzeczna*, więc będąc dzieckiem nie wiedziałam, co jest dobre, a co złe. Też zjeżdżałam z górki w białych rajtuzach, czy wracałam ze zgubioną czapką w środku zimy, ale przecież dobrze się uczyłam, lubili mnie rówieśnicy i na pewno nie byłam zawsze *niegrzeczna*,ale wtedy jako dziecko nie wiedziałam, że nie jestem *niegrzeczna*. Dzisiaj jestem dorosła i jeszcze mam problem ze sobą. Pozwalałam sobie na to, żebym, to ja zawsze była winna, cokolwiek to oznacza, bo przecież ja zawsze byłam *niegrzeczna*. nie chcę się tłumaczyć, ani usprawiedliwiać, ale ja stawiłam czoła całej swojej przeszłości. moja nerwica swoje początki ma w przeszłości, w moim dzieciństwie, a co za tym idzie w całym moim życiu. Napisałam IGNACOWI, że musimy nauczyć się szanować siebie i nie pozwalać sobie już nigdy, aby ktokolwiek wmawiał nam, że jesteśmy *niegrzeczni*, bo to nie prawda. Mam przed sobą bardzo długa drogę, ale nie poddam się. Nigdy już się nie poddam... Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszę, że znalazłam to forum i że jesteście tacy wspaniali i rozumiecie o czym piszę, a ja rozumiem o czym Wy piszecie. YASMA :-), masz rację, że terapia jest mi potrzebna do zamknięcia przeszłości i na tą terapie będę jeździła na pewno. muszę tylko umieć zaufać terapeucie. Ja dzisiaj dobrze się czuję :-))
-
IGNAC. W swoim otoczeniu i to bez względu czy jest to najbliższa rodzina, dalsza rodzina czy przyjaciele, trzeba nauczyć się szanować siebie. Jak będzie się szanować siebie, to inni tez szanować nas będą i nie pozwolą sobie na postępowanie o jakim piszesz. Ja zdaję sobie sprawę, że jak źle się czujemy, to dla świętego spokoju odpuszczamy, ale im częściej odpuszczamy, tym bardziej inni wchodzą nam na głowę, aż w końcu dochodzi do sytuacji, w której nie może być inaczej, i kółko się zamyka. Zerwać taki zaklęty krąg jest trudno, ale nie mamy innego wyjścia. To, na co pozwoliliśmy innym musimy teraz odkręcić. To proces długi i potrzeba wielkiej cierpliwości, ale warto na pewno, bo w końcu walczymy o dobre życie nasze i naszych bliskich. Zastanów się i przypomnij sobie jak i gdzie odpuszczałeś, na co się godziłeś i teraz krok po kroku zacznij postępować odwrotnie. Ja uczę się takiego szanowania siebie i wiele rzeczy już zmieniłam, choć muszę być bardzo ostrożna, delikatna, ale i konsekwentna. Nie jest łatwo, ale walczę o swoje życie...
-
YASMA. Witam:-) Czytam Twoje posty i chyba masz rację, jeżeli chodzi o działania, jak to nazwałaś, francy. Wszystko zaczyna się od czegoś, od jakiegoś, nawet bardzo drobnego zdarzenia (to wcale nie musi być negatywne zdarzenie), któremu natychmiast towarzyszy myśl i wyobraźnia i tu już negatywna wyobraźnia i dalej tak jak piszesz. Jak czytam i to analizuje, to proces pozbycia się problemu wydaje się łatwy, ale łatwy nie jest. Z tą utrata bezpieczeństwa, jak zostajemy sami, czy jak sami mamy wyjść z domu, tez tak jest. Ja, co prawda, nie mam problemu z wyjściem z domu, bo dla mnie bycie samej jest problemem, natomiast poza domem są ludzie, którzy, w razie czego, mi pomogą. Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, żeby ktoś musiał mi pomagać, ale taka myśl o poczuciu zagrożenia czyli utraty poczucia bezpieczeństwa, jest właśnie tym czego się boję i faktycznie kółko się zamyka. Jak byłam małą dziewczynką, to miałam własny pokój i często bałam się w nocy być tam sama i wtedy zabierałam misia i szłam do łóżka rodziców. moja mama nigdy nie pozwoliła mi położyć się koło niej mówiąc, żebym wracała do siebie i gdybym była grzeczna w dzień, to bym się w nocy nie bała... Do dzisiaj pamiętam jak wracałam do siebie i ściskając misia wtulałam się w róg łózka i z otwartymi oczami siedziałam cała przerażona... Dzisiaj jestem dorosłym człowiekiem, mam własną studiującą córkę i jak jestem sama w domu, to jeszcze czasem czuję tamten lęk. Teraz wstaje, zapalam światło, włączam TV i pukam się w głowę. Przechodzi, ale nie lubię być sama... Jak Czytam innych i czytam, to, co sama pisze, to chyba potrzebuję tej psychoterapii... Pozdrawiam i życzę radości w każdym dniu...
-
IGNAC :-) nie jesteś nieczuły :-) to co napisałeś, to jest właśnie to, co potrzebuję usłyszeć. Jest mi paskudnie i chcę wierzyć, że mi przejdzie. Ten szpital, to oczywiście ucieczka i wiem, ze do niczego nie jest mi potrzebny :-)). Byłam dzisiaj na długim spacerze i nic się nie stało :-) Posprzątałam mieszkanie i teraz wieczorem, jak jestem sama, to chciałabym, żeby było już jutro. Już się zbieram. nie będę się nakręcać, że nie wyśpię się. Jeżeli Tobie się udało i YASMA jest w dobrej formie, to i ja na pewno sobie poradzę. Wiem to na pewno! Pozdrawiam :-)
-
Futerko :-) Funkcjonujemy, bo walczymy. Każdy ma chwile słabości, ale nie można się poddawać. Ja dzisiaj marnie się czuję, ale ubrałam się i poszłam do sklepu, bo musiałam. Teraz jest już trochę lepiej. Napisz jakie bierzesz lekarstwa na stałe i czy w ogóle coś bierzesz..
-
Witam :-) Dzień przywitał mnie o 04.oo. Wstałam, zrobiłam sobie herbatę i po 0,5 godzinie poszłam do łózka. Chyba zasnęłam, ale czułam się źle. Pogoda z oknem deszczowa i ona tez ma wpływ na moje samopoczucie. wczoraj przez dwie godziny czułam się bardzo dobrze. U mnie takie zjazdy i leki odbywają się cyklicznie. Ja biorę ten Coaxil i jest dobrze, ale od czasu do czasu na ok. 2 tygodnie to *dobrze* zmienia się w koszmar. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Samo przychodzi i samo odchodzi. IGNAC :-) Teraz jestem, tak jak Ty miewałeś, na etapie myślenia o zmianie lekarza i na gwałt szukania pomocy. Oczywiście za każdym razem jak mam taki zjazd, to jestem przekonana, że tym razem mi już nie minie i tak źle będę czuła się na stałe. Moje obecne złe samopoczucie trwa już ok. 10 dni i chce wierzyć, że mi przejdzie. Najbardziej chciałabym być teraz w szpitalu, oczywiście nie w wariatkowie, ale chciałabym, żeby przebadano mi badania w jednym miejscu, w jednym czasie, ustalono co się ze mną dzieje, ustawiono mi leczenie i to może byłoby uspakajające. Ja chodzę do lekarza,a on, jak wszyscy inni leczy metoda prób i błędów i ja mam już dość takich prób i błędów. Chyba po tym, co piszę i jak piszę widać, że trochę się podłamuję. Jak ja nienawidzę tak beznadziejnie się czuć...!! Napiszcie mi coś optymistycznego, proszę...
-
YASMA :-) Pomysł Waszego spotkania, to ryzyko. Ja Was oczywiście nie namawiam, żebyście tego nie robili, ale tu na forum jesteście obcy, anonimowi (nawet jak mailujecie do siebie). Spotkanie wszystko zburzy. nie oznacza to, że nie będziecie mogli się przyjaźnić, ale wiecie o sobie zbyt dużo, aby taka przyjaźń nie została narażona na klęskę. Dobrze to przemyślcie, bo to nie będzie spotkanie z przyjaciółmi, to będzie spotkanie powierników, ludzi, którzy ufają sobie bezgranicznie, bo nie maja powodu nie ufać. Spotkanie to zmieni... Powodzenia :-)
-
Witam wszystkich i życzę dobrego dnia ;-) YASMA :-) Dziękuję za pomysł z wstrzymywaniem oddechu. Faktycznie działa :-) IGNAC :-) Ja bardzo dobrze wiem o czym piszesz i czuje się tak jak Ty w tym garażu. Z jednej strony wiem, że wszystko zależy ode mnie, a z drugiej strony jestem przerażona, bo im bardziej zastanawiam się na zrobieniem pierwszego kroku, tym więcej dróg jawi się przede mną i nie wiem, w która mam iść. Im bardziej się zastanawiam, a mam umysł analityczny, tym bardziej gmatwam się i w końcu zwijam się w kłębek i czekam przerażona. Na pytanie na co czekam, nie umiem odpowiedzieć. Chce, zęby mi przeszło, chce żeby było dobrze, chcę się ruszyć, chce żyć, ale nie wiem jak! Moja matka nie powinna mieć dzieci. Nie nadawała się. Są tacy ludzie i już. nie nienawidzę jej, nie mam żalu ani niczego takiego, ale musiałam być dorosłym dzieckiem. Zawsze, gdzieś tam wiedziałam, ze chce mieć kogoś do kochania, ale nie zastanawiałam się nad kochaniem mnie, nad opiekowaniem się mną. To ja opiekuje się wszystkimi i o wszystko dbam. Było mi w takim świecie dobrze i nagle, najwyraźniej mój organizm nie wytrzymał i przywitała mnie nerwica, leki, brak poczucia bezpieczeństwa... Ja w tej chwili muszę zmienić siebie, albo raczej wrócić do siebie prawdziwej. Nie wiem jaka jestem ta prawdziwa, nie wiem jak mam to zrobić, nie wiem jak mam wszystko zmienić. To nie jest takie proste. Musze nauczyć świat wokół mnie, że ja też jestem człowiekiem ze słabościami, że mogę płakać, że nie na wszystko mam siłę. Czy ty IGNAC wiesz ile to jest pracy, ile buntów otoczenia, jakie ogromne ryzyko, jak nie dam rady!! Ja nie mam 18 lat i nie zacznę nowego życia w nowym otoczeniu. Ja mam samych wrogów wokół siebie, bo przecież wszystkim jest dobrze ze mną taka jaka jestem i kto będzie chciał zmian? Ludzie nigdy nie chcą zmian, nawet wtedy jak jest im źle, a cóż dopiero jak jest dobrze i spokojnie. a ja muszę takie radykalne zmiany wprowadzić. Oczywiście, ze nikogo nie będę pytała i nic nie stanie się od razu, ale to ja muszę podjąć ryzyko, że będzie dobrze... a ja nie tylko, że panicznie boje sie tego ryzyka, to jeszcze nie wiem od czego mam zacząć, a z drugiej strony wiem, że jak czegoś nie zmienię, to w taki beznadziejnym samopoczuciu pełnym lęków pozostanę, a tego nie chcę, bo tez nie wiem co będzie dalej...
-
IGNAC :-) jeszcze jedno chodzę spać ok. 23.oo, a budzę się ok. 05 rano i myśli szaleją.... nie mogę zasnąć ponownie. Myślę, że to za krótkie spanie tez mi nie pomaga...
-
IGNAC :-) Ja to wszystko wiem, ale mi to serce przyspiesza, to ja tego nie lubię tak bardzo, że zdrowa logika pryska. Ten concor, to to samo co bisokard. Teraz to serce mi bije odczuwalnie i oczywiście jedna ja boi się, a druga ja walczy. Wzięłam 05mg bisokardu rano i zastanawiam się czy może wziąć jeszcze jedną tabletkę czy przeżyć do rana. Ten bisokard powinno stosować się 1 raz na dobę. Wiesz IGNAC :-) masz rację, teraz jak piszę, to czuję, że to serce uspakaja się, więc zmierzyłam tętno i jest już znacznie niższe. Nie wezmę drugiej tabletki... Jestem zmęczona tymi objawami. Dostaje coaxil, a opinie na jego temat są od placebo, poprzez słaby lek do ach, jaki wspaniały i skuteczny. Chciałabym czuć się lepiej, ale wiem, że mój obecny stan jest związany z tym, ze jestem sama w domu, bo mąż jest w sanatorium, że straciłam pracę, że córka jest tak daleko, że umarł mój tata, że mama jest w szpitalu bardzo chora... Muszę się pozbierać. muszę znaleźć miejsce w świecie dla siebie. Jakieś nowe miejsce, którego się boję... Pogubiłam się na maxa... Wiem, że przyda mi się terapia, ale muszę przejechać 300km, żeby pojechać i wrócić, a ja nie wiem czy mogę jeździć sama... Wiem, że się pozbieram i dam radę, ale to jest takie trudne, bo nie wiem, w którą stronę mam i jak mam ruszyć. Może ten coaxil mi pomoże podnieść się, bo jak ruszę, to już dam radę... Dziękuję IGNAC i fajnie, że jesteś już po przejściach......
-
Witam :-) Rano było tak sobie. Za szybko waliło mi serce;118 razy na minute przy ciśnieniu 123/79. Mam uczucie wiecznego drgania w środku. Dostawałam na to atenolol, ale moja lekarka od dawna przekonuje mnie, że to nie najnowocześniejszy lek i że w moim przypadku bisokard 0,5 będzie lepszy. No i dałam się namówić, chociaż ta cała procedura doświadczalna jest dla mnie dość kłopotliwa. To prawda, że anenolol50, to żaden cudowny lek, ale pomagał już 2 lata. Wczoraj połknęłam pierwszy bisokard i było dobrze, natomiast dzisiaj rano miałam zbyt wysokie tętno, a to powoduje od razu panikę. Połknęłam ten bisokard i po 40 minutach zaczęło się uspakajać. Teraz jest dobrze, ale ja siedzę w sobie w środku i nasłuchuję. Dziękuję Ignac za pomoc. Bardzo to doceniam i jest mi bardzo potrzebna. Dziękuję wszystkim za pomoc. Mając wsparcie jest znacznie łatwiej wierzyć, że się uda z tej francowatej nerwicy wyjść, a ja muszę wyjść. Życzę dobrego dnia :-)
-
Dziękuję kochani :-) Wiesz IGNAC, ja bardzo dobrze rozumiem, o czym piszesz, bo jestem właśnie na etapie uciekania i udawania, ze problemu nie ma. Boję się każdego zdenerwowania, więc uciekam... Oczywiście mam świadomość, że to prowadzi donikąd, ale uciekanie pomaga na tu i teraz. Poza tym jestem postrzegana przez wszystkich, którzy mnie znają, jako ktoś szczęśliwy i nikt nie uwierzyłby, że jest inaczej... Muszę temu stawić czoła sama i świadomie. Poszukam odpowiedniego psychoterapeuty i będę wracać do siebie, na prawdę prawdziwej, robiąc, tak jak piszesz dwa kroki do przodu i jeden do tyłu.... Jest mi tak bardzo źle, że zrobię wszystko... Na razie nie zrezygnuje z leków, które już biorę i będę walczyć. To jest tak trudne i tak się boję, ale w stanie w jakim jestem nie da żyć... Dziękuję, że do mnie piszesz i cieszę się, że znalazłam to forum. Obecnie potrzebuje Waszego wsparcia i może ja będę mogła, za jakiś czas pomóc komuś...
-
Kasia89. Ja też tak miałam. Poszłam do lekarza rodzinnego i zaczęłam od badania moczu. Nerwica, nerwicą, ale trzeba być pewnym, że to nerwica. Ja nie miałam jakichś specjalnych zmian w moczu i przepisano mi Furaginę i po tygodniu mi przeszło. Zacznij od badań :-) Powodzenia... IGNAC :-) Dziękuję za odpowiedź, ale to wszystko nie jest takie proste. Byłam dzisiaj na spotkaniu z psychoterapeutą i dowiedziałam się, że psychoanaliza nie bardzo pomaga w nerwicy lękowej, ale i tak muszę nauczyć się innego patrzenia na życie, świat, ludzi a przede wszystkim na siebie i swoje wyobrażenia o zespołowym szczęściu... Mam przed sobą dużo pracy i wierze, że będę umiała nie zrezygnować z poszukiwań samej siebie, tej prawdziwej... Pozdrawiam Cię i fajnie, że możesz mnie nauczyć czegoś, czego sam nauczyłeś się wcześniej...
-
Witam. Dziękuję OPTYMISTKA że do mnie napisałaś. Ja podziwiam Ciebie, że sobie radzisz bez leków i bez terapii. Ja jestem w na tyle kiepskiej, obecnie formie, że bez leków nie chce z tego wychodzić. Chcę, żeby to było szybko. Zapisałam się na terapię w Warszawie i we wtorek jadę tam pierwszy raz. Ja sobie to wszystko przemyślałam i największe pretensje mam do lekarza, który bezmyślnie przepisywał mi przez 3 lata Afobam jako lekarstwo na moje leki. Dzisiaj wiem, że im dłużej brałam Afobam, tym lęki były gorsze, że od Afobamu byłam uzależniona i organizm domagał się coraz większych dawek. Lekarza powinnam zaskarżyć, za to, co mi zrobił, bo gdyby nie on, to pewnie dzisiaj nie miałabym żadnych kłopotów. Wina leży tez po mojej stronie, bo powinnam przeczytać ulotkę, zainteresować się lekiem, który mi przepisywano, a tego nie zrobiłam. Zaufałam lekarzowi. Teraz jestem na etapie, że muszę się wyleczyć, a potem odstawić wszystkie leki i żyć normalnie. Wierzę z całych sił, że mi się to uda. Chciałabym zostać na tym forum i rozmawiać z innymi, którzy mają podobne problemy. Pozdrawiam.
-
Cześć GABBIB :-) Dziękuję, za odpowiedź. Ja mam męża, od zawsze tego samego. Nigdy nie chorował i nagle zaczął mieć kłopoty z kondycją. To wysportowany, szczupły facet, więc zaczęło być niepokojąco. Po wszystkich badaniach okazało się, że jest 5 min. przed zawałem. Jest po zabiegu przepychania żył i ma bajpasy, co dla tak młodego człowieka, to dramat. Ja czułam się wspaniale przez cały jego pobyt w szpitalu i jak wyjechał do sanatorium, a ja zostałam sama, bo córka studiuje w Warszawie, i wspaniałe samopoczucie zniknęło i zaczęły się lęki. Nie mogę zamęczać męża, bo on jeszcze się nie pozbierał, a córka jest 150km od domu i też nie może mi pomóc, a jedynie zaszkodzić sobie, więc walczę sama. Ciągle wierzę, że uda mi się z tych lęków i nerwicy wyjść na prostą. Szukam właśnie psychoterapeuty dobrego, ale nie mieszkam w wielkim mieście i znalezienie takiego terapeuty nie jest sprawa prostą. Ostatecznie będę raz w tygodniu jeździła do Warszawy, ale częściej nie będę mogła. Mam nadzieje, że tu na forum uda mi się zaprzyjaźnić z ludźmi o podobnych problemach i będziemy mogli pomagać sobie wzajemnie. Pozdrawiam :-)
-
GABBIB. Napisz proszę, jak okiełznałaś swoją nerwicę, może i ja czegoś nowego nauczę się, żeby sobie radzić. Wiesz, ja nie mam wsparcia rodziny w takiej formie w jakiej bym tego oczekiwała, więc szukam pomocy poza domem.
-
Witam wszystkich. Znalazłam to forum kilka dni temu, poczytałam i spróbuję stać się jego częścią. Mam trochę ponad 40 lat i od ok. 3 lat mam problemy z nerwicą lękową. Na początku od lekarza rodzinnego dostawałam Afobam i pomagał, aż nie mogłam go nie brać. Odstawianie było trudne. Teraz dostaję Coaxil i po 2 miesiącach brania zaczął pomagać, ale mimo tego co jakiś czas mam zjazdy w lęki i wtedy sobie nie radzę. Ten Coaxil biorę już 7 miesięcy. Taki okres pogorszenia trwa ok. tydzień i po tygodniu jest znów dobrze, ale jak się zaczyna, to ja nie wierzę, że mi przejdzie i zaczynam panikować i idę do lekarza, a on przepisuje mi dodatkowo inne leki i mówi, że tak trzeba. Wczoraj przepisał mi DOPAKINE CHROMO nie wiem dlaczego. Nie mam padaczki i nigdy tego nie połknę. Nie wiem co mam robić i nie jestem przekonana, że im więcej leków tym lepiej. Boję się. Napiszcie mi coś optymistycznego. Proszę... Prócz tego Coaxilu mam jeszcze hydroxyzynę10, która jest za słaba.