Witam
Zdecydowałam się napisać, bo jest mi bardzo ciężko samej walczyć z nerwicą. Czytam Was od jakiegoś czasu i naprawdę jestem pełna podziwu jak sobie dobrze radzicie. Ja 1,5 miesiąca temu urodziłam synka jakoś było ok., ale mąż tydzień temu wyjechał na miesiąc i nie daję rady. Ja mam nerwicę natręctw bez przerwy muszę wszystko sprawdzać czy wyłączyłam, zapalać światło po 2 razy itp. Tak mnie to irytuje i wkurza, że tylko wyć mi się chce. Nikt nie wie o tym, bo się kryje z tym, ale jak jestem sama w domu to jazdę mam na całego. Mąż chyba to widzi, bo kiedyś spytał mnie, czemu stawiam zawsze szklankę 2 razy. Trzy lata temu doszły natrętne myśli i się dopiero wtedy rozsypałam bałam się wyjść z domu, panika, że komuś coś zrobię. Brałam rok paxtin, ale odstawiłam, bo chciałam zajść w ciążę i nie wiem czy mi pomagał może trochę. Jak brałam tabletki to miałam wyrzuty sumienia, że muszę je brać. Nie wiem jak już mam z tym dziadostwem walczyć najbardziej wkurza mnie wykonywanie tych rytuałów. Czy któraś z Was też tak ma, jeśli chodzi o wykonywanie tych czynności. Jestem załamana :(. POZDRAWIAM