Cześć dziewczyny. od jakiegoś czasu czytam forum ale jakoś nie miałam odwagi napisać... Z moimi dolegliwościami depresyjno-nerwicowymi walczę od jakiś 9 lat. pierwszy epizod to mój wyjazd do USA na 2 miesiące, drugi - pierwsza ciąża, trzeci - druga ciąża, która trwa teraz. w okresach pomiędzy brałam lek antydepresyjny, odstawiałam, ale zawsze do niego wracałam. Teraz jestem w 36 tyg. ciąży i mam wrażenie, że nie dam już dłużej rady.... Od grudnia biorę znowu antydepresant, ale wcale nie jest jakoś super lepiej. mam potworne lęki, nie napady paniki, ale cały czas jestem spięta. martwię się sama nie wiem czym, obserwuję swoje ciało, każdy ból, cokolwiek, powoduje u mnie mega zdenerwowanie. Wszystko mnie przeraża, uprawiam czarnowidztwo i ciągle myślę, że nie dożyję tego porodu, bo wcześniej zwariuję i umrę. Ciągle czuję się jakoś dziwnie, nieswojo. Mam wrażenie, że wszyscy żyją, a ja jakoś tak obok sobie trwam w moim cierpieniu. Nie wiem czy to derealizacja czy depersonalizacja czy cokolwiek innego, ale bardzo mnie to męczy. Ciągle płaczę i powtarzam, że ja już tak dłużej nie wytrzymam. Każdy dzień to walka o przetrwanie. Do porodu 19 dni (cc), a ja z każdym dniem coraz bardziej się boję, że nie wytrzymam...
Dziś też czuję się okropnie. Jakbym zawisła w jakimś innym świecie. Nic mi się nie chce. Wszystko przychodzi mi z trudem. Najchętniej schowałabym się w kąt i płakała.... Każda czynność wydaje mi się bezsensowna.
Pomyślałam, że jak napiszę na forum, to może mi ulży... może Wasze komentarze mnie podniosą na duchu...
Pozdrawiam ciepło i życzę siły do walki...