wlasnie o to chodzi ze nie mozesz tego trzymac w sobie. wiem ze jest ciezko...mi tez jest..staram sie nie myslec o tym, ale sama sie nakrecam..to siedzi w glowie...tylko i wylacznie. ja wiem co wywoluje moje lęki ale nie do konca wiem jaki jest moj problem ukruty pod tym wszystkim. Boje sie raczej go wypowiedziec glosno...ale wiem ze wszystko co jest...dusznosci, kolatanie serca, scisk w brzuchu i potliwosc...to wszstko jest nerwica..nie jestesmy chore. i tak na prawde nie mamy sie czego bac... nie mamy... to nie sa realne zagrozenia. nie umrzemy bo jestesmy fizycznie zdrowe. owszem, czujemy realnie nasze dolegliwosci ale to dlatego ze same sie w to wpedzamy. tak sie to objawia. jak walczyc? OPTYMIZM, jedno slowo? a tak trudne...najlatwiejsze co mozna zrobic to myslec pozytywnie, a to nie jest realne jak sie ma wrazenie ze jestesmy sami z tym co nas leka. Zawsze jest to pytanie: a co jesli jednak? ale nie ma tego jednak. Potrafimy kontrolowac nasze cialo nawet jesli to w danym momencie gdy znajdujemy sie w momencie naszego lęku...uwazamy ze to nie jest do zrobienia...Ja osobiscie uwazam, co mi tez ciezko przychodzi, ze musimy sie temu przeciwstawic? Boisz sie pająków? to je znajdz..dotknij...one nic nie zrobia...sa male wachate ale nic nie roba..tylko chodza...ja sie boje komunikacji miejskiej...zatloczonych autobusow i tramwaji, a mimo tego bede nimi jezdzic...bo to pokonam...zrobie to..nawet jesli bedzie mnie to kosztowalo duzo wysilku...ja chce po prostu poczuc ze zyje..bez lekow...CHCE ZYC BEZ LĘKOW..