Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napadowe częstoskurcze nadkomorowe a ablacja


helenka111

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, Od ok.40lat miewam napadowe częstoskurcze nadkomorowe.Kardiolodzy namawiają mnie na poddanie się ablacji.Mam duże opory przed tym zabiegiem.Moje częstoskurcze pojawiają się w nieprzewidywalnych momentach,trwają do 3 godz. ,lecz po ustąpieniu ich czuję się zdrowa.Boję się,że ablacja może więcej popsuć niż naprawić.Czy waszym zdaniem większym ryzykiem jest życie z częstoskurczem ,czy poddanie się ablacji ?? Bardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam :Helena :)

Odnośnik do komentarza

Różnie to bywa.Czasem dzień po dniu ,a czasem raz w miesiącu.Gdy jestem w domu potrafię dość szybko go przerwać,gorzej jest kiedy dorwie mnie np.w mieście lub na imprezie.Gdy częstoskurczy nie mam czuję się zdrowa i szczęśliwa.Chętnie jednak pozbyłabym się tej przypadłości,ale czy ablacja rozwiąże problem z którym nauczyłam się żyć ??

Odnośnik do komentarza

Pani Helenko, a jak sobie z tymi napadami pani radzi? Pytam, bo mam to samo, od jakiegos czasu, i wykluczyło mnie to z życia kompletnie :( Boje sie wyjsc z domu, nie chodze na zajęcia, do pracy, z moim chlopakiem nie mam ochoty sie widywac, bo juz glupio mi przy nim, sie trząść i trzymać za serce, choc wiem ze on mnie rozumie i chce mi pomoc. Pisze Pani ze juz 40 lat, naprawdę Panią podziwiam, ja mam je o jakis 4 tygodni i ledwo zyje, psychika mi wysiada :( Też robi się Pani wtedy słabo, czarno przed oczami? Też się pani trzesie ze strachu? Bardzo proszę odpowiedż, bo z dnia na dzien coraz bardziej się boję ...

Odnośnik do komentarza

Przez tyle lat zdążyłam się już do nich przyzwyczaić,chociaż nie mogłam cieszyć się pełnią życia.Urodziłam trzy zdrowe dziewczynki (jedno cesarskie cięcie z powodu lęku lekarzy o możliwość wystąpienia częstoskurczu).Tłumaczę sobie ,że częstoskurcze nadkomorowe nie są tak niebezpieczne skoro żyję z nimi aż tyle lat i mój stan zdrowia nie pogarsza się.Lekarz w Warszawie( na ul.Płowieckiej) zapewnia jednak ,że jakość mojego życia po ablacji polepszy się.Mam jednak duże obawy.

Odnośnik do komentarza

Szczerze mówiąc niewiele wiem o tej ablacji, nie mam pojecia co to jest za zabieg, wiec no tutaj się nic nie wypowiem. Ale naprawdę podziwiam Panią za Pani wytrwałość i to ze tak świetnie sobie Pani radzi z tym,,, Chciałabym miec choć trochę takiej siły, a tu nic zrobić nie mogę, bo ciągle czuje kłócie serca, po czym zaraz sie denerwuje, puls mi podskakuje i się zaczyna.. :( Może ma Pani jakies sposoby, rady na to aby się jakoś trzymać? Wiem, ze to nie o tym temat, i ze powinnam sie udac do lekarza, ale lekarz wylozy mi teorię a Pani ma juz praktykę, w tym jak wytrwać i nie dac się zwariować. Ma Pani jakies posoby?

Odnośnik do komentarza
Gość helenka111

Moje sposoby to : -leżenie płasko na podłodze -masowanie tętnicy szyjnej -zażywanie leków rozmaitych z których żaden nie gwarantuje przerwania ataku. W związku z tym nadal rozważam poddanie się ablacji ,bo słyszałam ,że jest najbardziej skuteczna...:) A ile razy miała pani częstoskurcze w czasie tych czterech tygodni ??

Odnośnik do komentarza

Będę musiała to wypróbować, może i mnie pomoże, chociaż będąc na uczelni czy w pracy będzie mi ciężko gdzies się kłaść.. Tak czy inaczej dziękuję za radę :) .. Szczerze mowiac nie liczyłam, ile razy. Od jakiegos czasu mam nerwicę czyli bole, złe samopoczucie nie są mi obce. Jednak przez kilka miesiecy miałam spokuj, zero jakis zaburzeń. I nagle wrociło. OT tak, samo. Puls 160 - gdy przyjechało pogotowie, nie wiem ile było w centrum ataku. Nigdy wcześniej tak nie miałam, choc dolegliwości nerwicowe miałam juz przeróżne. Chyba nigdy się tak nie bałam, a co najgorsze, boje się wyjść do ludzi, tam gdzie jest ich dużo (będąc w glupim sklepie już cała się trzęsę..) i zupelnie nie wiem czemu. Nie moge wiec do konca powiedziec, ile tych atakow było, bo takich całkowitych było ze 4, ze faktycznie az dygotałam, płakałam, zegnałam sie z życiem. Natomiast takich ataków, gdzie czuje przyspieszony rytm, jest mi słabo, mdło ale jakos staram sie wewnetrznie uspokoic, jest wiele i naprawdę trwają różny czas. Zazwyczaj napad konczy się gdy tylko wiem, mam świadomość ze niedlugo znajdę się w domu, ze zazyję leki, albo że znajdę się pod opieką lekarzy. Takto, trzyma mnie praktycznie przez cały czas. Do tego te silne bole serca. Wygina mnie az, nigdy tak bardzo nie bolało :(

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Mam 17 lat i jestem rok po ablacji. Czuję się świtnie, miałam robioną ją we Wrocłwaiu. Co do zabiegu, to nic mnie nie bolało. A nawet w niektórych momentach zabiegu było mi tak wygodnie i ciepło i dzięki miłym lekarzom - po prostu zabawnie. Nie wyobrażacie sobie, jak dużo osób w moim wieku ma ten zabieg i ten problem, dlatego nie wahajcie sie przy podjeciu takiej decyzji - ablacja nie zagraża waszemu życiu, a tylko je poprawi, naprawdę. Pamiętam, że przed wejściem na salę operacyjną aż płakałam ze strachu a po wyjściu z sali - ze szczęscia. niesamowite jak *w moim przypadku* jedna godzina może zmienić całe życie. :))

Odnośnik do komentarza

Do helenka111 Bać się nie ma czego choć jakiś margines ryzyka istnieje jak w każdym zabiegu inwazyjnym, a takim jest ablacja. Ryzyka wykluczyć się nie da! Jest ono minimalne, ale jednak jest. Czas trwania zbiegu i jego bolesność lub nie zależy od miejsca gdzie znajduje się żródło dodatkowych pobudzeń jak też od organizmu, a każdy jest inny. Więc to co piszą forumowicze są to odczucia subiektyne. Ja jestem po dwóch ablacjach, pierwsza to bułka z masłem druga około 4 godzin i bardzo wyczerpująca. Tak nie tyle bolesna co wyczerpująca. Ja odnoszę się do ablacji trzepotania i napadowego migotania przedsionków. Dobrze by było aby napisał Ci ktoś kto miał ablowane często skurcze nadkomorowe. Życzę odwagi i powrotu do zdrowia. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ablację zniosłam bardzo dobrze :) nic nie czułam oprócz znieczulenia, ale to jak zwykły zastrzyk :) na początku ablacji wstrzykują przez wenflon coś na uspokojenie, kręci się prze moment w głowie, jest się wtedy troszkę śpiącym, co ułatwia rozluźnienie się na stole. potem dostaje się znieczulenie miejscowe, tak jak mówiłam - jak zastrzyk- potem już *montują* kabelki, i jak te kabelki * idą* przez tętnice, to jest takie śmieszne łaskoczące uczucie :) potem lekarz mówi *przypalamy* ale nic się nie czuje, a tego się obawiałam. Nic nie bolało. Potem znowu wstrzykują coś takiego, że wywołuje to częstoskurcz by sprawdzic, czy dobrze się zrobiła ablacja. jesli częstoskurcz powstaje, to *przypalają* dalej, aż do momentu, gdy częstoskurcz się nie pojawi. Moja trwała godzinę, u innych do 2 godzin. Musieliśmy leżeć 8 godzin, żeby tętnica się zasklepiła. najgorsze było to, że nie mogłam iść do toalety. ;) Po ablacji byłam troszkę osłabiona, tzn szybko się męczyłam np. przy wchodzeniu po schodach na 2 piętro. Miałam zwolnienie z wf, ale to tylko przez moje lenistwo, bo już po niecałych dwóch miesiącach mogłam ćwiczyć normalnie. Po ablacji przez niedługi okres czasu raczej nie da się uprawiac sportu przez własnie osłabienie, ale potem - jak najbardziej tak :) Namawiam do ablacji, bo po niej jest nowe, lepsze życie. :) Nie musicie się już martwić, że nie możecie czegoś zrobic, bo się pojawi czestoskurcz. :) Aa i zapomniałam dodać jak można zwalczyć częstoskurcz np. w miejscu publicznym, radę dostałam od kardiloga. Trzeba napic się bardzo zimnego napoju. Im zimniejszy, tym lepiej. Druga rada to nie wiem jak to określic : zaprzeć się jakby się siedziało na toalecie;D Warto spróbowac :) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Do Helenki- też mialam częstoskurcze nadkomorowe, pierwsze pojawiły sie w okresie dojrzewania na lekcjach wf i trwały krótko, po 30 latach trwaly dlużej i w końcu nie przechodzily same i za kazdym razem lądowalam w szpitalu. Rok temu miałam ablacje i to udana. Zabieg ablacji wykonywany jest przez żyły a nie przez tętnice jak koronarografia. Wykonywany jest na żywca bez lekow uspokajających ponieważ pacjent ma współpracować z lekarzem. Mój zabieg trwal 2,5 godziny .Elektrodę wprowadzali przez żyłe na szyi i przypalali mięsień między lewym przedsionkiem a komorą serca. Po zabiegu trzeba leżeć nieruchomo przez 6 godzin a po 2 dniach wypisali ze szpitala.Dostalam krótkie zwolnienie i po 2 tygodniach wrócilam do pracy (pracuję w biurze) Po ablacji trzeba się oszczedzać przez 6 -8 tygodni bo w sercu jest rana. Nie wolno nic nosić ani wykonywać innych prac fizycznych.Jeszcze w szpitalu odstawiono mi leki na serce, ktore bralam kilkanaście lat i wcale mi nie pomagaly. Po zabiegu bylam tylko raz na kontroli u kardiologa i jestem zdrowa. Udało mi sie bez powikłan i tego życzę wszystkim nierytmicznym

Odnośnik do komentarza

Do Nierytmicznej51 Dziękuję za słowa otuchy i nadziei na lepsze życie. Bardzo lubię tańczyć i śpiewać.Często właśnie w trakcie tych czynności dostaję okropnych częstoskurczy.Ciekawe czy po ablacji będę mogła bez obawy o serce ruszyć w wir tańca ??;)...Jakie byłoby to piękne..;)...Jednak,czy wysiłek fizyczny po ablacji jest dopuszczalny(po jakim czasie?),czy raczej go unikać?Proszę o odpowiedź..Pozdrawiam.. Helenka :)

Odnośnik do komentarza
Gość kkubiak271

od kilku lat mam częstoskurcze nad komorowe a mam 29 lat w tej chwili,mam pytanie do kogos kto rodzil dziecko z takim samym schorzeniem jak moje jestem w ciazy i boje sie o to zeby w czasie porodu nie chwycil mnie ten atak kardiolog mowil ze nic nie musi sie stac a ginekolog chyba sam nie wie jak to bedzie wiec jezeli ktos rodzil juz i ma te objawy prosze o odp.karolina Może Pani helenka111 jest w stanie mi powiedzieć coś na ten temat bo z tego co czytałam rodziła juz jak miała częstoskurcze pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Przepraszam,że dopiero teraz odpisuję ... Częstoskucze miałam od dziecka.Będąc w pierwszej ciąży w ogóle nie miałam obaw związanych z częstosurczem.Całą ciążę czułam się bardzo dobrze i normalnie urodziłam.W drugiej ciązy niestety bardzo nękały mnie częstoskurcze i poród odbył się przez cesarskie cięcie-taka była decyzja lekarzy.Trzecią ciążę mimo dość zaawansowanego wieku zniosłam doskonale.Nie wiadomo dlaczego częstoskurcze nie występowały.Poród odbył się drogami natury.Podczas dwóch ostatnich ciąż brałam *Isoptin*. Moje dzieci są wspaniałe i zdrowe.Proszę się nie martwić,bo według mnie te częstoskurcze nie są dla dziecka niebezpieczne.Pozdrawiam i życzę pozytywnego nastawienia :)))

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×