Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Wysokie ciśnienie a stres i nerwica


Gość mariola75

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie stwierdzono nerwicę 10 lat temu. Na początku były to słabe, sporadyczne objawy. Póżniej coraz częstsze. Pojawiły się duszności, kołatanie serca i obsesyjny lęk przed śmiercią. Dopadały mnie w najmniej oczekiwanych momentach. Do tego doszły nieprzespane noce, a w konsekwencji ogólne wycieńczenie organizmu spowodowane przemęczeniem...Nie miałam w nikim wsparcia, ponieważ mój mąż twierdził, że symuluję, wręcz śmiał się z mojej choroby. Poszłam do psychiatry, wypisał mi lek o nazwie Bioxetin, który zadziałał super. Około rok temu przestałam brać ten lek. Do tej pory wszystko było ok. Jednak życie lubi płatać figle. Moja teściowa dostała ciężkiego udaru. Osiem tygodni leżała w szpitalu. po wyjściu do domu musiałam się nią zająć(nie chodziła, nie ruszała się, robiła pod siebie). Do tego miała tak straszną odleżynę na pośladkach (wyniesioną ze szpitala) że nie można było na to patrzeć, a ja musiałam... W końcu zmarła niemal na moich oczach. No i znowu się zaczęło, tylko że doszły nowe objawy, a mianowicie gwałtowne skoki ciśnienia(190/110). Nigdy nie chorowałam na nadciśnienie i nie wiem, czym jest ono spowodowane. Czy może być skutkiem stresu, czy kolejnym objawem nerwicy? Jeśli jest ktoś, kto wie czy objawem nerwicy może być podwyższone ciśnienie krwi, będę wdzięczna za odpowiedź.
Odnośnik do komentarza
Witak Mariola. Oczywiscie nadcisnienie moze byc spowodowane stresem. Zapraszam Cie na watek *Z nerwicy sie wychodzxi* ( czytaj go od poczatku), znajdziesz tam infor,macje, które moga Ci pomoc zrozumiec to, co sie z Toba dzieje. Poniewaz Twoja nerwica byla leczona tylko tabletkami( ni nie piszesz o terapii), dlatego przy kolejnym stresie ( choroba i śmierc teściowej) wróciła. Nerwica żąda od nas radykalnej zmiany Życia, powrotu na własciwa dla nas drogę , z której podczas Zycia niezauważalnie, małymi kroczkami zbaczalismy.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Mariola75 Nerwice mam od zawsze, raz leczona, raz nie , ale przede wszystkim pracuje nad sobą sama . Też jestem po jakiś tam przeżyciach bo wiadomo nic nie boli tak jak życie . Jestem przykładem że stres podnosi ciśnienie, z tym się chyba nigdy nie uporałam i już nie uporam . Najmniejszy stresik i już nadciśnienie , takie charakterystyczne szumy w głowie, pomimo że biorę 3 rodzaje leków na to , adrenalina robi wtedy swoje., mam wadę serca i stąd te leki obniżające ciśnienie Wtedy biorę coś na wyciszenie , Teściową też pochowałam niedawno , też się nią opiekowałam ale tak jak pisałam ,pracuje nad sobą to i to sobie przetłumaczyłam , Powiedziałam sobie że nic nie może przecież wiecznie trwać Mnie też kiedyś tu nie będzie . Kup sobie w aptece takie cukierki do ssania z melisą. Musi na nich pisać Pastylki uspokajające Meliski w takim zielonym opakowaniu., firmy Aflofarm Pomagają .Pozdrawiam cieplutko
Odnośnik do komentarza
Dziękuję za cenne rady. Rzeczywiście nie leczyłam się w żaden inny sposób oprócz leków. Wiem, że są różnego rodzaju psychoterapie, ale jakoś trudno mi się do nich przekonać, po prostu nie wierzę, że przynoszą one zadowalające efekty. Od dzisiaj zaczęłam parzyć sobie melisę i naprawdę to działa, jestem o wiele spokojniejsza. Przynajmiej nie trzęsą mi się już ręce... i wszystko jakoś łatwiej mi przychodzi. A może to dlatego, że znalazłam to forum i przekonałam się, że z tą chorobą można żyć. Dzięki temu forum dowiedziałam się, jak wiele osób dręczy ta cholerna choroba. Zawsze zadawałam sobie pytanie, dlaczego to właśnie ja? Teraz widzę, że nie jestem z tym sama...Szkoda mi tylko moich dzieci, że muszą mnie czasem oglądać w kiepskim stanie. Boję się też, że któreś znich może po mnie odziedziczyć to paskudztwo. Nie wie ktoś z was czy to może być dziedziczne?
Odnośnik do komentarza
Mariola 75 Ja też byłam na lekach psychotropowych , ale bez końca nie można ich brać. Wybrałam to że zaczęłam pracę nad sobą, Jak coś mnie wkurzyło to ,pytałam sama siebie ,czy warto się nerwować i tak nic nie zmienię. A świat mi się zarwał jak mój syn zostawił żonę i dziecko i znalazł. inną .Dla mnie to była katastrofa. Brałam leki i zaczęłam chodzić do psychologa ,który mi nic nie pomógł . Dla mnie to był stracony czas .Sama tłumaczyłam sobie jak mogłam i wyobraź sobie że potrzebowałam na wyjście z tego 3 lat , To była ciężka praca nad sobą A dzisiaj patrzę na życie mojego syna już inaczej Zaakceptowałam druga synową ich dziecko Sa szczęśliwi, i warto było tyle zdrówka stracić ano nie warto Ale czas zrobił też swoje, Pytasz czy któreś z dzieci może to odziedziczyć po tobie tj nerwice . Tego syna co opisałam wyżej to typowy twardziel ,a młodszy 34 lata już chyba pomnie taki miekuś taki trochę ja Wniosek że dzieci po troszce dostają coś w genach po nas .Tylko ja nigdy nie dopuściłam żeby mnie oglądano w kiepskim stanie Zakodowałam sobie że muszę być zawsze umalowana włos zrobiony , zadbana ubrana w miarę przyzwoicie A moje dzieci, dorośli synowie pomimo przeżyć zawsze są dumni z mamy. Spróbuj to dużo nie kosztuje a i tobie poprawi humorek .Spojrzyj w lusterko pochwal się, że ale fajnie dziś wyglądam Ja tak robię co rano , nie czekam od męża na komplementy Jak masz ochotę i ciężkie dni to pisz bez krempacji jest nas tu dużo pozdrawiam Pamiętaj o lustereczku
Odnośnik do komentarza
Do mariola75. Pierwsza rada - zakończyć z takim mężem, im prędzej tym lepiej dla twojego zdrowia. Wiem co mówię. Właśnie dzięki takiemu małżonkowi nabawiłam się nerwicy i arytmii serca. Jestem przekonana, że jakbym od razu zdecydowała się na radykalne rozwiązanie, byłabym w lepszej kondycji . W spokoju rozważ *za* i *przeciw*. Skup się na sobie. Udzielaj się na forum. Rozważ jak mylne może być twierdzenie *dla dobra dzieci*. Podejmuj dyskusje. Bądź zawsze aktywna. Jak się otworzysz do ludzi, to może się okazać, że twoje problemy są niczym w stosunku do problemów ludzi żyjących tuż obok. Musisz znaleźć motywację a staniesz się silna i wygrasz z nerwicą. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witaj Mariola, witam Wszystkich. Ja z mojej strony moge Ci podpowiedziec, zebys weszła na watek *Żeby nie pic, trzeba mieć ...* na forum commed(wpisz nazwe forum i watku), na ktorym starałam sie podzielic z osobami pozostajacymi w związkach współuzaleznionych moimi doswiadczeniami ze wspólnego życia z mężem naduzywającym alkoholu.Moze informacje tam zawarte na cos Ci sie przydadza.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Mariola 75 Mężatką jestem 40 lat I mam dwóch dorosłych synów żonatych i męża który od 2 lat jest po prostu trzeźwy , Co przeszłam na forum nie napiszę Myślę co by ci doradzić i wiesz że nie wiem . Chce cie pocieszyć a nie znajduje słów Każda z nas zna swojego męża, ,jego wady, zalety i wie jak z nim postępować Ja nigdy bym go nie zostawiła , choć próbowałam. Ale mam za miękki charakter nie należę do twardzieli . Dana ma rację że nie powinno sie patrzeć na dzieci ,,ja tak robiłam i zostałam z nim, czy żałuję nie odpowiem A może nie miałam dokąd ,odejść z chłopcami a może jestem taka przebaczalska, a może by się stoczył na dno , gdybym odeszła I stale było to może aż minęło 40 lat . Dzisiaj jest mi z nim dobrze nawet bardzo nie wracam do przeszłości bo i po co . Sam wie że popsuł nam życie Może z czasem się pootwieramy na siebie to i więcej będziemy pisać do siebie Nie pisz że nie masz siły bo musisz ją mieć, powtarzaj sobie nie dam się,,ja tak robiłam i czasami pomagało Napisz jak możesz , jakich to koszmarów chcesz się pozbyć może z Daną coś wymyślimy i pomożemy Alkohol to temat morze .Udzielaj sie na forum mam nadzieje ,że Dana też zajrzy i podpowie czasami jak i co bo ja zaglądam codziennie Ale na koniec napisze że moją dumą są moje chłopaki bo nie piją .trzymajcie sie kobitki i piszcie pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witaj Mariola, witam Wszystkic. Nie wiem czy mieszkasz w miescie, czy na wsi.W chwili obecnej i przy mopsach i gopsach sa takie grupy wsparcia dla osób z rodzin przemocy( sama w jednej z takich grup uczestnicze, ale jako jeden z jego *filarów)Dzieki udziałowi w takiej grupie znam juz z kilkanascie kobiet, ktore otrzymały pomoc prawna, terapeutyczna (nieodpłatnie) , niektóre z nich dzieki wsparciu wystapiły o rozwód i sprawca przemocy został wyeksmitowany ze wspólnego mieszlkania.Najgorzej jest nic niue robic i czekac, ze samo zostanie zrobione.Ja tak bardzo bałam sie przemocy( moj ojciec stosował przemoc wobec nas), ze nie byłam w stanie podjąć zadnego działania, by cos zmienic, ze strachu. Doopiero, gdy obejrzałam w tv reportaz oi parze osób 70-letnich i o interwencji policyjnej u nich w srodku nocy.Gdy zobaczyłam tego siwego pijanego agresywnego faceta i jego zone siwa, przestraszona, pomyślałam, ze jesli cos z tym nie zrobie to bede miała takie zycie do konca .I wtedy zglosiłam sie na grupe wsparcia (było to w 2003 roku) , a teraz udzielam sie w niej *towarzysko*. Dowiedziałam sie wielu cennych informacji jak postepowac wobec osoby pijacej a jak nie. nauczyłam sie zdrowych granic.dzieki czytaniu odpowiednich książek nauczyłam sie byc soba i dzis jestem osoba szzęśliwa. Co jeszcze mi pomogło? Gdy naprzeklinałam sie mojego męża do syta, a miałam za co, zastosowałam zupełnie inny sposób.Zaczęłam go BLOGOSLAWIĆ( i te cała sytuacje) w mysl wskazówki *Błogosławcie nieprzyjaciół swoich) , a dla mnie mąz był takim nieprzyjacielem ( o tym dlaczego warrto BlOGOSLAWIĆ to, co nas boli mozna przeczytac w książce Rhondy Byrne *Sekret*, której zdobycie polecam, gdyz jest super poradnikiem pozytywnej psychologii.Jest w internecie film *Sekret* :michalpasterski.pl/filmy-video/the-secret-polskie-napisy/. Gdy pobłogosławiłam męża i te całą sytuację PO RAZ PIERWSZy, BEZ ŻADNEJ TERAPII PRZESTAŁ PIC i NIE PIŁ PRZEZ 10 miesiecy, co nigdy wczesniej mu sie nie zdarzało. Ten czas był wystarczajacy, bym stanęła na nogi, umocniła sie w sobie i chociaz potem zdarzało sie mu wypic, ja juz byłam inna, nabrałam pewnosci siebie, nauczyłam sie siebie szanowac i nie pozwalałam mu traktowac sie jak wczesniej.. Gdy przestałam wyczekiwac (tak jak wczesniej) czy wróci pijany, czy trzeźwy ( taka samospełniajaca sie przepowiednia), zauważyłam, ze GDY PRZESTAŁAM SIĘ TEGO OBAWIAĆ, GDY PRZESTALAM SIĘ NA TYM SKUPIAC, mąż zaczął wracac trzeźwy.Wtedy zrozumiałam słowa Hioba : TO, CZEGO SIĘ BAŁEM. PRZYWOŁAŁEM.( podobnie jak przysłowie : Nie wywołuj wilka z lasu swoim lekiem ) Jestesmy z soba nadal, ale na zupełnie innych zasadah i ja traktuje to jako pogłębianie moich lekcji odwagi, asertywnosci, szacunku dla siebie. Ustawiam ciagle takie granice, zeby było równo i sprawiedliwie. Pozdrawiam i zycze Ci powodzenia.
Odnośnik do komentarza
do was Mariola Jadzia Dana i inne Czy wy się kiedy kolwiek zastanawialiście kiedy to się zaczęło i jak na to reagowaliśmy Są momenty że ja za to swoje życie winie siebie Gdybym w porę zareagowała i się zbuntowała to może do tego by nie doszło Powinnam złapać gara lub patelnie i powiedzieć jeszcze raz to się powtórzy i przyjdziesz ubzdryngolony i pomachać mu przed nochalem tym garem to cie czeka taki wpierdziel Dziewczyny tak myślałam ale nie robiłam tak . Poważnie teraz , faktycznie zadaję sobie to pytanie, czemu jak to się stało pierwszy raz ,nie reagowała ostro nie spakowałam go , albo kazała mu wybrać dom albo wóda Czemu nie wiem , chyba za bardzo go kochałam wtedy i moje życie bez niego to próżnia. Tylko źle że on o tym wiedział i to potrafił wykorzystać a Zośka i tak przebaczy i przebaczała 38 lat Cos wam powiem, tylko że on tego nie robił codziennie. Przerwy były 2 i 4 miesiące i wtedy było fajnie, normalka żyło się na przyzwoitym poziomie Zresztą pomimo jaki był on nie przepijał forsy Mogłam sobie pozwolić na dobre życie i takie prowadziłam . Byłam na wychowawczym urlopie 3 lat bezpłatnym i żyłam normalnie zapewnił nam wszystko Brał nadgodziny bo to wspaniały fachowiec wszystko potrafi no wszystko . Mariola napisz czy ten twój wspaniały. to tak codziennie pociąga Koniec spowiedzi cdn pozdrówka
Odnośnik do komentarza
Ja za swoje niepowodzenia życiowe winię WYŁĄCZNIE siebie. Wstyd mi było przed moją rodziną za takiego pijącego męża, a więc ukrywałam to. Ograniczałam spotkania itp. aż doszło do tego , że na pogrzebie ciotki , okazało się, że ja nie znam połowy uczestników. Po prostu nie znam rodzin mojego kuzynostwa. Mój syn jest bardzo zwiazany z rodziną żony, bo mojej rodziny właściwie nie poznał. Dzisiaj już tego nie da się odrobić. Fałszywy wstyd, zamykanie się w sobie w myśl przysłowia * nie mów nikomu co się dzieje w domu * w dzisiejszych czasach nie zdaje egzaminu. W przeciwieństwie do Zofii , sprawy materialne spoczywały zawsze na mnie. 36 lat pracy zawodowej ma swój wymiar. A najbardziej mnie boli to, że takiemu ... oddałam cnotę . Dzisiaj mówię, używajcie ile wejdzie, bo po ślubie jak będzie wyzywał was od różnych to nie będzie bolało. (szczypta humoru)
Odnośnik do komentarza
Dana 0909 Widzisz Dana każda z nas ma inny charakter, ty się wstydziłaś za swojego a ty myślisz ze ja to nie, Matki moich synowych do dzisiaj nie wiedza o moim życiu bo i po co Do dzisiaj mi mówią ,ale masz dobrego chłopinę jak on cię kocha ty to masz dobrze No teraz mam. Nareszcie mam. Dana ja też pracowałam Jestem na emeryturze już 5 lat przepracowałam 37 lat w służbie zdrowia . Tak że pracując borykałam się z tym życiem tak sama Nawet niedawno zapytałam mężunia jak ja dawałam rade sama ,pranie ,sprzątanie , spacery z dziećmi, obiady , siedzenie z nimi przy lekcjach i jeszcze pies bokser w domu zebrania w szkole i Pracowałam .ło matko tylko patrzy na mnie. I co najważniejsze ja byłam i jestem stale bardzo zadbana to jest takie moje wariactwo do dzisiaj No taka jestem . Bo on nie był zły facet no nałóg go gubił ale chyba nigdy bym go nie zostawiła tak jak już napisałam ,bo było by z niego dno do dzisiaj Chyba tym sie kierowałam Dzisiaj mamy działkę już 5 lat jeździmy na rowerach Znalazł pasje na niej bo przychodzi gromada kotów i je karmi nawet jeże przychodzą A on wie że musi codziennie do nich jechać bo one tam na niego czekają Naprawdę A jaki zadowolony że one tylko jego lubią pozdrawiam was babki
Odnośnik do komentarza
Witam Wszystkich. Ja od siebie dodam pare moich przemyśleń. Jestem przekonana, ze jesli zmieniłabym jakikolwiek element mojego zycia, byłabym dzis w innym miejscu , niz jestem. A ja dzis jestem osobą BEZWARUNKOWO SZCZĘŚLIWĄ dzięki wszystkiemu, co przezyłam, dzięki nerwicy, chorobie nowotworowej, przemocy w rodzinie i innym trudnym lekcjom.Zadałam sobie pytanie, czy chciałabym jeszcze raz przezyc to wszystko, by osiągnąć ten poziom RADOŚCI ŻYCIA jakiej doswiadczam od paru lat i naprawde nie umiałam sobie dzis jeszcze szczerze odpowiedzieć TAK. NIE MA TEGO ZŁEGO, CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO i WSZYSTKO, CO NAS NIE ZABIJE, UCZYNI NAS SILNIEJSZYMI. Ja próbowałam odejśc od męża, gdy pojawiła się nerwica lękowa, ale byłam w tak złym stanie psychicznym, ze nie nadawałam sie do prowadzenia wojny.Gdybym wtedy uparła sie przy swoim , pewnie dzis by mnie już nie było, gdyz zeby walczyc, trzeba miec na to siły.Jestem pewna, ze NERWICA LĘKOWA ZATRZYMAŁA MNIE PRZY MEŻU po to, zebym musiała DOROSNĄĆ EMOCJONALNIE w poczucie odwagi, zdrowych granic, szacunku do siebie, co mi sie udało, dzięki uczestniczeniu w grupiem wsparcia,czytaniu książek, artykułów na tematy uzaleznien, współuzaleznien itd. I wiem tez , ze nie ma w tym tylko naszej winy, gdyz ja z domu wyszłam jako ofiara przemocy, emocjonalnie czułam sie na pięc lat nie wiecej, więc nic dziwnego, ze łatwo popadłam pod skrzydła potencjalnego *dreczyciela*.JESTEM OFIARĄ, DRĘCZ MNIE , taki komunikat w)g jednej z książek wysyłaja osoby bojace sie wasnego cienia.A dzis jestem osoba, która niewielu rzeczy Życiu sie boi. Dlatego nie jest najwazniejsze jaka szlismy droga, ale czy w końcy jestesmy soba, czy nalezymy do siebie, czy mamy władze nad swoim zyciem, czy jesteśmy szczęsliwi, spełnieni a to czy jestesmy z kims , czy nie jest mniej wazne.WSZYSTKO W MOIM ZYCIU BYŁO POTRZEBNE I WSZYSTKO MUSIAŁO BYĆ TAK, JAK SIE STALO, skoro dzis jestem szczęśliwa.Nie wiem, co by było, gdybym wczesniej trafiła na grupe wsparcia, lub gdyby ktos mi pomógł, uzyczjąc mieszkania dla mnie i dzieci.Moze bym krócej cierpiała, a moze nie osiagnęłabym tego, co mam dziś.Gdyz sa osoby, które ucza sie bez bacika cierpienia i sa takie, ze tego bacika potrzebują.I Ja do tych drugich nalezałam.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Jadwiga jesteś taka operatywna to ty powinnaś zaprowadzić takie coś jak mają nerwuski np. Matiaga i zobacz piszą do siebie o wszystkim dzielą się swoimi takimi drobiazgami codziennego życia wiesz o co chodzi bo tam cie nieraz czytam A nas tez jest dużo . Zal mi strasznie Marioli może jak by często pisała to może by jej było lżej Cos ja napisze, ty, Dana . A może ktoś dołączy i będziemy sie wspierać Pomyśl . Bo za jakiś czas skończą się rady i każda zostanie sama a takto będziemy pisać o wszystkim co nas wkurza co cieszy pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witaj Zofio, witam Wszystkich. Pisałm do Marioli wczesniej, ze załozyłam w ubiegłym roku na forum commed watek *Żeby nie pic, trzeba mieć...*, w ktorym zamiesciłam te informacje i opisy moich doświadczeń, ktorymi chciałam sie podzielić z osobami, ktore teraz to przechodza. A na tym forum, mam watek *Lek jest naszym przyjacielem* , Z nerwicy sie wychodzi*,( i jeszcze o nerwicy natrectw myslowych) na ktorych pisze o wszystkim, gdyz przemoc i późniejsza nerwica maja ze soba scisły zwiazek Ale wchodze na inne watki, na których tematycznie mam cos do przekazania..Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Kochane kobitki, skoro już zaczęłam ten wątek, opowiem wam trochę o swoim życiu. Otóź moje złe czasy rozpoczęły się kiedy skończyłam 12 lat, wtedy to moja mama zachorowała na raka. Przez okrągły rok patrzyłam jak z dnia na dzień staje się coraz słabsza...aż w końcu po strasznych cierpieniach umiera. Po śmierci mamy ojciec zaczął zaglądać do kieliszka. A nas było trzy dziewczyny, ja najstarsza miałam wtedy 13 lat, najmłodsza 6. Może te młodsze siostry nie zdawały sobie wtedy sprawy, że już nigdy nie zobaczą swojej mamy, ja natomiast dobrze wiedziałam, co to znaczy. Ojciec nie rozpieszczał nas dobrociami. Nie raz nie było co do chleba, wolał sobie przecież wypić wino, czy coś w tym stylu...Ponieważ byłam najstarsza z rodzeństwa, wszystkie obowiązki spadły na mnie. Musiałam prać, sprzątać i opiekować się siostrami. Nawet nie miałam czasu skończyć szkoły, czego bardzo żałuję, ponieważ bardzo dobrze się uczyłam i dzisiaj mogłabym być niezależną osobą i być może zdrową. I tak do 21 lat zajmowałam się nie sobą tylko ojcem i siostrami. Aż spotkałam Sławka, mojego obecnego męża i zakochałam się bez pamięci. A że spragniona byłam miłości oddałam mu całą siebie. Na początku było wspaniale, później w sąsiedztwie zaczęło przybywać letników no i zaczęło się picie. Zaczął zaniedywać wszystko, dzieci, gospodarstwo(mieszkam na wsi). I wtedy właśnie zaczęła się u mnie nerwica. Na początku nie wiedziałam co to jest. Zaczęło się od duszności i kołatania serca, później doszły nieprzespane noce i lęk nie wiadomo przed czym. Mąż nawet nie próbował mnie zrozumieć, uważał, że panikuję i symuluję po to żeby nie pracować w gospodarstwie, ale wierzcie mi wolałabym iść ciężko pracować niż chorować na to świństwo. Mam do niego wielki żal, że przyspożył mi tyle cierpień, bo były również inne złe rzeczy w naszym małżeństwie, o których długo trzebaby pisać. Teraz, po śmierci teściowej zauważyłam, że mniej pije i stara się o względy moje i córek, ale nie wiem, czy mu wybaczę to, że doprowadził mnie do takiego stanu, w jakim się teraz znajduję. Kocham go, ale nie tak jak kiedyś. Przykro mi to mówić, ale jestem nieszczęśliwa, bo nawet z nim już nie sypiam. Po prostu nie mam na nic ochoty. I co ja mam z tym zrobić? Poradźcie mi coś...A może spróbować od początku? Pozdrawiam Was serdecznie:)
Odnośnik do komentarza
Mariola faktycznie smutne było to twoje dzieciństwo ale co niektórych też nie było za wesołe i nie warto do tego już wracać. Skup się na życiu teraźniejszym. A może potraktuj swego męża jako człowieka chorego bo alkoholizm to ciężka choroba i wiesz o tym A może mu trzeba podać rękę i namówić na leczenie. Co ty o tym sądzisz? Piszesz że po śmierci swojej mamy pije mniej ,czyli robi jakieś postępy no ja bym to doceniła ,i już bym z nim pogadała , pochwaliła , pogłaskała po głowie , powiedziała że doceniam to co robi , powiedziała bym o tym jak mi jest żle gdy pije, Jak bym chciała mieć fajny dom , jak bym chciała kochać jak kiedyś ,tylko powiedz mu żeby ci na to pozwolił i rzucił wódkę . Odsuwaniem się od niego nic nie wskórasz. Zacznij normalnie z nim spać, przytulać się Mariolka ja tak robiłam i dzisiaj czuje się wygrana Rozmowa i jeszcze raz rozmowa może da efekty Chyba że masz tak zaawansowaną nerwice że ty musisz iść do lekarza i to do dobrego psychiatry i i polecz sie trochę i ta ochota do życia ci wróci . Ja tak zrobiła dawno temu i i pomogło. A przede wszystkim zrób sobie dzień dla siebie idź do fryzjera, pomaluj sobie oczko na piękny kolor załóż bluzeczkę z dekoltem i kręć się taka elegancka przy obiadku , i zapytaj co kochanie zrobić na obiadek na co masz ochotę Mariolka ja tak robiłam i nie patrzyłam na to że z jego powodu miałam depreche jak cholera Ratowałam rodzinę. Raz mi się udało a raz nie Weż te moje rady ku pamięci a może pomogą. A może ja mam taki nie spotykany charakter pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość jadwigaszpaczynska
Witaj Mariola, witam Wszystkich. Mariolu napisałas takie zdania : * Mam do niego wielki żal, że przyspożył mi tyle cierpień, bo były również inne złe rzeczy w naszym małżeństwie, o których długo trzeba by pisać. Teraz, po śmierci teściowej zauważyłam, że mniej pije i stara się o względy moje i córek, ale nie wiem, czy mu wybaczę to,, ŻE DOPROWADZIŁ MNIE DO TAKIEGO STANU, W JAKIM SIĘ TERAZ ZNAJDUJE *. Ja z dzisiejszej pespektywy, dzieki zrozumieniu tematu nałogów i współuzaleznien jakie zdobyła,m w grupie wsparcia oraz dzięki przeczytanym na ten temat ksiązkom, artykułom , napisze Ci cos takiego.( co zapisałam wierszem ) GDYBYM POCHYŁYM DRZZEWEM NIE BYŁA, ZADNA BY KOZA NA MNIE NIE WSKOCZYŁA, ----- Naszym problemem, nie jest nasz partner, naszym problemem JEST NASZ STRACH, *ze sobie w zyciu nie poradzimy, to on nam każe w złych zwiazkach trwac! Ja nie mam watpliwosci, ze kobiety czesto *uciekaja * w małżeństwo z domow, gdzie nie dzieje sie za dobrze, ze strachu przed samodzielnym zyciem itd.Ja miałam emocjonalnie nie więcej niz 5 lat * tak do dziś oceniam), gdy wyszłam z domu i rozpoczęłam samodzielne zycie.Byłam ofiara przemocy mojego ojca, wiec zgodnie z zasada psychologiczna *Jestem ofiara, drecz mnie:, oczywiste, ze stałam sie ofiara mojego lubiacego alkohol męża.Dzis nie mam tez watpliwosci, ze to my jestesmy *współwinne, współodpowiedzialne* za jakość naszego małżeństwa.Bojac sie mężczyzn, nie umiałysmy stawiac warunków ( jak przystało na zony, ktorymi byłysmy tylko z nazwy( przytocze fragment pewnego tekstu: Relacja małżeńska to nie związek: dziecko-dorosły, ale dorosły-dorosły, w sensie rozwoju psychicznego. Jest niestety mnóstwo sytuacji, kiedy ludzi wstepują w związek małżeński nie bedąć w pełni dojrzałymi, tak jak tego w zasadzie wymaga sakrament małżeństwa. Można to zmienić, ale może to b. trudne, ponieważ często może się budzić przekonanie, że skoro jestem mężem czy żoną to znaczy, że jestem dojrzały i nie muszę o tę dojrzałośc dbać, dalej jej rozwijać. ------------------------ W jednej z książek na temat współuzaleznienia napisanej przez kobiete (byłą współuzalezniona partnerke pijacego męża) jednoznacznie okresliła swój współudział ( współodpowiedzialność) za stworzenie dysfunkcyjnej rodziny. Dlatego gdy zaczęłam DORASTAC EMOCJONALNIE * nadal mieszkajac z mężem pod jednym dachem, co jest mozliwe), gdy zaczęłam uczyć sie szacunku dla siebie i pracowac nad tzw.zdrowymi granicani, nasze relacje zaczęły sie zmieniac. Dzis nie wszystko jest miedzy nami *posprzatane: i nie wiem jak bedzie dalej , gdyz zdarzyło się wiele złych rzeczy, które zapisały sie w moim sercu i w pamieci, ale ja ciagle tworze siebie na nowo, tę prawdziwą jaka wiem, ze moge byc.I nikomu juz nie pozwole sie podporzadkowac, *za dach nad głowa i przysłowiowa *garść soczewicy*.Zbyt sobie cenie moja ODZYSKANA WOLNOŚĆ. Moge byc z kims , ale nie jako własność, czyjas rzecz ( jak kiedys), ale jako WOLNA OSOBA Z WŁASNEGO WYBORU.I naprawde jestem wdzieczna Bogu, ze dzis czuje sie ABSOLUTNIE SZCZĘŚLIWA pomimo ( a raczej dzieki) całemu *złu* jakie przezyłam, zniosłam.ZA MADROŚC PŁACI SIE WYSOKA CENE, dlatego ciesze sie że miałam okazje zmadrzeć i ze nadal sie rozwijam.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Jadwiga Ja pochodzę z domu gdzie nie było alkoholu tato szanowany na tamte czasy 70-80 te. lata milicjant był fajnym tatą i takim go pamiętam . Ale napisałaś piękną prawdę że to my kobiety jesteśmy współwinne za nasze życie bo taka jest prawda Ja może nie bałam sie swojego męża wychodząc za niego ale kochałam go do bólu i to mnie zgubiło bo jak kocha to to ja będę robić to co mi odpowiada i tak robił Nie stawiałam żadnych warunków bo się bałam że odejdzie Rodziły się dzieci a ja wciąż kochałam i zero buntu A piórka mu rosły, i tak z wiekiem przychodziły takie małe bunciki jak to , całe życie mam tak spędzić Tylko że on nie pił codziennie Przecież wyjeżdżaliśmy nad morze ,z chłopcami do Jarocina ,na koncerty bywaliśmy u znajomych . Ale powracał do nałogu przez 38 lat Napisałaś że wstępuje się w związek nie w pełni dojrzałym, ,ale w latach 70 wychodziło się za mąż mając20 lat, tak było,i co ja miałam pojęcie o małżeństwie albo on , kochałam i wydawało mi się że to wystarczy do życia Ale z wiekiem przyszło opamiętanie ale na pewne sprawy było za późno ale tak pomału zaczęłam pracę nad nim i dzisiaj jestem już szczęśliwa i z tym samym co go tak kochałam co popsuł mi tyle lat życia Nie raz go pytam, czy to było potrzebne czy ty musiałeś pić odpowiedzi nie ma A Mariola coś się nie odzywa , czy nie ma wirtualnych przyjaźni Jadwigo, przecież by pisała o wszystkim i o niczym miała by odrobinę relaksu Pozdrawiam cie cieplutko
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×