Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Kołatanie serca w nocy


pawel211

Rekomendowane odpowiedzi

Kilka miesięcy temu zauważyłem,że w nocy podczas snu mojej żonie niesamowicie zaczyna kołatać serce.Kołatanie jest tak mocne,że jak leżę obok to też odczuwam to pukanie.Gdy ją przebudzę to mówi,że nic jej nie jest i za chwilę zasypia.Następnego dnia budzi się wyspana i zadowolona.Ja się martwię,gdyż te kołatania są naprawdę mocno odczuwalne.Może panikuje ale się boję o nią a do lekarza nie zamierza się wybrać.Może mi ktoś coś podpowie lub nakieruje co robić.Z góry dziękuje.Paweł.
Odnośnik do komentarza

Mam 35 lat. Pierwszy raz dopadło mnie *to* około 2 miesięcy temu. Poszłam spać, całkiem spokojna. Obudziłam się w nocy jakby ze świadomością, że obie moje ręce podłączone są jakby do prądu. Usiadłam i wówczas serce zaczęło mi walić z nieprawdopodobną prędkością. Cała klatka piersiowa dudniła. Obudziłam męża, przyjechało pogotowie, zrobiono ekg, nic nie wykazało oprócz wysokiego tętna (bardzo się bałam tego co się ze mną działo). Atak minął. Serce się uspokoiło. Od tamtego momentu średnio raz na tydzień mam takie akcje. Idę spokojnie spać, wybudza mnie mocne bicie serca, które przeradza się w walenie z zawrotną prędkością, oddycham spokojnie a serce wali jak dzikie. Nie jestem w stanie wstać wówczas z łóżka, ledwo siadam, kulę się i czekam aż przejdzie. Obudzenie męża jest nawet wyczynem, nie mam siły się podnieść, wydobyć z siebie dźwięku. Serce wali jak po gigantycznym wysiłku. Czekam aż przejdzie. Po paru najdłuższych minutach w moim życiu, przechodzi, serce uspokaja się. Zaczyna mi się robić zimo, szczękam zębami, potem zasypiam. Dzieje się to wyłącznie w nocy. Jest to dla mnie straszne przeżycie. Mam dwójkę małych dzieci a w zasadzie zaczęłam liczyć się z tym ze mogę o każdej nocy odejść... Porobiłam wszystkie możliwe badania, morfologia, tsh, hormony, wapń, magnez, żelazo, potas itp. Absolutnie wszystko i wszystko jest okej. Miałam założonego holtera, nic nie wykazał. Nie piję kaw, alkoholu, napojów energetycznych, odżywiam się bardzo zdrowo. Mam spokojną pracę, którą bardzo lubię, zdrowe cudowne dzieci i boję się co będzie ze mną dalej. Kardiolog bagatelizuje bo holter nic nie wykazał. Gdyby dano mi tego holtera na tydzień/dwa to zapewne atak zostałby wyłapany. To jednak nie możliwe... Kardiolog powiedział że podczas tego ataku powinnam wstać ubrać się i pojechać na pogotowie w celu ekg. Nie dociera do niego że podczas tego szalonego walenia serca ja się podnieść z miejsca nie mogę, nie mogę wstać, nie mogę wydobyć z siebie głosu żeby męża zawołać, jestem jak skulony manekin kompletnie bez sił. Poza tym, nawet jeśli jakimś niemożliwym cudem dojechałabym na pogotowie atak dawno już minął, trwa do 5 minut max.. Karetka która przyjechała podczas pierwszego ataku przyjechała za późno, nic nie wykazała bo wszystko minęło. Proszę o pomoc, gdzie się udać, co jeszcze mogę zrobić, jakie badania? Boję się każdej kolejnej nocy. Boję się, że odejdę a przecież dzieci są jeszcze maleńkie. Gdzie jechać? Gdzie szukać pomocy? I najważniejsze, co to może być?!

Odnośnik do komentarza

Jak masz takie nagłe ataki szybkiego bicia serca może to być częstoskurcz, poczytaj o tym. Dobrze kardiolog mówi, to trzeba uchwycić na ekg lub holterze. Istnieją ośrodki, które mają holter na dłuższy czas i wtedy działają na zasadzie przycisku, dzieje się coś z Tobą to uruchamiasz przycisk i jest zapis, dowiedz się gdzie w pobliżu Ciebie takie coś można otrzymać, to jedyna metoda dla wyłapania Twoich zaburzeń.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję, poczytam oba zagadnienia. Lekarz z karetki zasugerował częstoskurcz, kardiolog do którego się później udałam mówił coś i o nerwicy serca i o częstoskurczu jako jednym i tym samym. Sama nie wiem które tyczy się mnie. Czy to może być śmiertelne? Sam moment *walenia* serca jest przerażający a bezradność dodatkowo frustruje.

Odnośnik do komentarza

Skoro masz spokojne zycie prace którą lubisz i jakoś nie spinasz sie to chyba nie nerwica. Bardzo czesto lekarze zwalają na nerwice a po tem sie okazuje że to nie nerwica. Proponuje poszukać takiego holtera jak był napisany powyrzej. Mi jak holter wyszedł dobrze to kardiolog powiedział to tylko jeden dzień... I miał racje.

Odnośnik do komentarza

A ja myślę,że nic ci nie jest.Jak się obudziłaś ze zdrętwiałymi rękami, to może to być od kręgosłupa szyjnego i piersiowego,a z sercem nie ma to nic wspólnego.Może twoje łóżko nie jest płaskie i śpisz w pozycji zgarbionej i stąd uczucie ,,prądu** w rękach.Wystarczy przewrócić sie na brzuch i zaraz przejdzie.A serce ci waliło ze strachu, bo nie wiedziałaś co sie dzieje.Miałam to samo gdy spałam na wersalce,która po obu końcach miała takie podwyższenie.Teraz śpię na płaskim i mam pod głową specjalną poduszkę wyprofilowaną ,która podpiera we śnie kark.I drętwienie rąk znikło. Może u ciebie jest to samo? Z tym ,że u mnie z sercem nic sie nie działo, bo wiedziałam ,że to od kr ęgosłupa i nie panikowałam.

Odnośnik do komentarza

Joanna, spróbuj tzw. holter event, czyli rejestrator zdarzeń. Dostajesz takie urządzenie na tydzień, podpinasz je na sobie i włączasz je, kiedy coś się dzieje. Nie jest ono jakoś mega dokładne, ale przynajmniej wyłapie, czy to częstoskurcz, jaki rodzaj, czy zwykła tachykardia.

Odnośnik do komentarza

Joanno, mam dokładnie tak samo! Identyczne objawy, łapie mnie to w krótkim czasie po zaśnięciu, nagle wybudzam się z okropnie walącym sercem, aż cały latam! Tylko, że ja podczas takiego ataku chodzę po mieszkaniu, robię wdechy i zatrzymuję powietrze oraz piję wodę z lodem, to mi trochę pomaga, taki atak trwa u mnie 5-10 minut. Byłem na pogotowiu zaraz po takim ataku i nic nie wyszło w EKG. Pogotowie też wzywałem, ale wyszła tylko tachykardia i dali mi hydroksyzyne, której i tak nie wziąłem. Kardiolog też mówił o holterze, ale mam takie ataki 1-2 na miesiąc, więc jeszcze nie robiłem. Myślę, że przyczyna jest gdzieś indziej, w drażnieniu nerwu przez inne narządy, robiłem usg ale też wszystko w porządku.. Jak już się dowiesz co Ci jest to daj znać, mam to samo! :)

Odnośnik do komentarza

Mam dokładnie to samo, od kilkudziesięciu lat. Zaczęło się jak miałam 18. Dziś mam 40 i ataki nocne czasem częściej a czasem raz na pół roku. Też się badałam i nic. Pomaga mi zimny prysznic w nocy. I pić muszę wtedy dużo wody. Być może ma to też związek z odwodnieniem, niskim potasem i magnezem. 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

u mnie podobnie, diagnoza migotanie przedsionkow... specjalnie zrobilem holtera zeby sie dowiedziec co to... do wczoraj trwalo max kilka minut i czesto wybudzalo mnie ze snu. wczoraj sie rozkrecilo na okolo 2 godziny i bylo bardzo chaotyczne np 5 bardzo szybkich uderzen i jedno wolne. chyba trzeba sie powoli zegnac z zyciem...

Odnośnik do komentarza

U mnie sytuacja jest bardziej skomplikowana.

Kiedyś miewałem różne problemy takie jak młodzieżowe tiki nerwowe, wada wymowy (jąkanie), przewlekłe zapalenie skóry głowy, przewlekły alergiczny nieżyt nosa (silna infekcja z bardzo nieświeżym oddechem i stale powiększonymi migdałami, wyleczone zęby, częste mycie i nic), nawet przewlekły brak pieniędzy, w tym małe pożyczki i trudności z ich oddawaniem. Zawsze jednak miałem dobrą kondycję fizyczną, bo zawsze drugi w przełajach w szkole wśród rówieśników. Zawsze brano nas na zawody, rekord na 100 metrów w średniej, siłownie, treningi walk. Ogólnie wiele lat sportu, zawodowo i prywatnie. Serce więc uważam, że zawsze miałem zdrowe. Nigdy niepokojących sygnałów, raz zawróciło mi się w głowie w sklepie przez kilka sekund w wieku do 10 lat. Nie wiem dlaczego

Powychodziłem więc ze wszystkiego lub ograniczyłem do minimum. Pokonuję sporadyczne występujące małe nawroty tamtych dolegliwości. Gdy też samodzielnie zacząłem radzić sobie po kolei ze wszystkimi, jacyś obcy ludzie zaczęli mieć do mnie jakieś dziwne urojone problemy, których nie rozumiałem. Obrażali mnie na ulicy. W pracy to już w ogóle dziwaki. Nawet znajomi zaczęli urywać kontakt, niektórzy trochę powariowali. Nie chcę rozpisywać się o realiach i ich zwyczajach. Ja miałem takie, że nie robiłem nikomu krzywdy, nie będę robić i zwyczaje też zawsze miałem inne.

Dobra, olałem ich. Przestałem się przejmować, staram się być porządny, wykonywać wszystkie obowiązki itd. Tak naprawdę w końcu czuję, że żyję. Spokojniejszy i normalnie rozmawiam z ludźmi. Ale jest coś znowu nowego z czym nie mogę sobie poradzić i też nie mogę zwrócić się o pomoc. Sytuacja jest skrajna i nikt mi nie uwierzy. Ale zanim ją opiszę dodam, że problem uprzedziły poprzednie następujące: światłowstręt (piekące oczy), uczulenie ponoć na roztocza w kurzu, które skaczą i gryzą np. na odzieży szczególnie na ciepłych ubraniach i też podczas pracy. Dodatkowo przewlekle spuchnięta twarz. Praktycznie zawsze wszystko przechodziło kiedy normalnie się wysypiałem, choć zwykle ciężko było z tymi rzekomymi roztoczami zasnąć, jednak kiedy, już udawało mi się doczekać snu i nie wybudzili mnie sąsiedzi, to właśnie wtedy niewidoczne gryzonie przestawały działać, także po przebudzeniu. Zacząłem rozumieć wagę snu. Wtedy doszły nowe ciężkie problemy: stukanie nad głową w ciągu dnia, w nocy ciszej i w czasie snu przez sąsiadów, wybudzając mnie, ale ten problem nie przeraził mnie tak jak ten:

Kiedy jestem w pomieszczeniu zamkniętym najczęściej w mieszkaniu, albo innym przy jakiś ludziach (rzadkość), dopada mnie napad szybkiego i czasem silnego pulsu. Dzieje się to w wielu różnych okolicznościach, czy to pogoda, dobry lub zły humor, samopoczucie, pokarmy, napoje. Więc przyczyny nie poznałem. Niby alkohol, ale nie jest to dla mnie bezpośrednia przyczyna, ponieważ występuje ona wtedy kiedy mam zamknięte okna. Wydaje mi się, że przyczyną jest sen, który jest potrzebny, aby normalniej funkcjonować w życiu. 

Stąd stwierdziłem, że sąsiedzi nie chcą żebym zasypiał kiedy chcę. Zacząłem więc otwierać okno kiedy tylko wyczuwałem przyśpieszający puls. Odziwo przechodził i zasypiałem. Zimą zakręcałem kaloryfery i spałem w malutkim, zamkniętym pomieszczeniu z uchylonym okienkiem, okryty grubą pościelą i nie było mi zimno, a nawet normalnie ciepło jak to pod pierzyną. Lekki chłodzik na głowie, ale było ok i zatoki też nie powróciły. Na lato się nie nadawała, ale za to latem mieszkanie było wietrzone, więc problemu prawie nie było, okno zawsze musze mieć otwarte latem, kiedy jestem w mieszkaniu od czasu tego poprzedniego mieszkania. 

W czasie kiedy też nie spałem, jak tylko usłyszałem dźwięk przepływu kaloryfera wyżej u sąsiadów (wada konstrukcji, albo zapowietrzone), zakręcałem swoje. Na chwilę otwierałem okno i zamykałem, bo gdybym tego nie zrobił, to znowu miałbym puls. Nie jest przypadkiem tak, że gaz który jest cieplejszy od temperatury otoczenia idzie do góry, a kiedy jest chłodniejszy opada na dół? Więc rozgrzać oba mieszkania, zakręcić grzejniki górnego mieszkania, otworzyć tam okna, przewietrzyć do zimna, zamknąć, wtedy rozpylić trujący gaz, który opadnie na dno.

Może i nie ujawniono w jaki sposób nasze mózgi rozczytują impulsy elektryczne, bo raczej nie jest to kod binarny (01), ale na studiach uczą o wzorze Lorent'a na wyprzedzanie teraźniejszości. Kiedy oba zjawiska zachodzą jednocześnie, można by je było połączyć jakąś trucizną i przewidzieć komuś przyszłość, stąd pewnie sny prorocze, albo zwyczajnie tylko poczytać w myślach. Czujecie się może inwigilowani? Czy możliwe jest, że taki gaz jest ograniczony swoim prawem fizycznym jak Hel, który ma zwyczaj się unosić? Gdyby schłodzić gaz do niższej temperatury, to raczej zwiększyłby swoją objętość, ale czy dalej działał by tak samo? Albo został wychwycony przez jakiś oczyszczacz powietrza, zakupiony u zaufanego producenta i dostawcy.

Dobra. Może i jest jak jest. Teraz jestem na innym mieszkaniu i niestety zaś chyba nie dla mnie. Zaś przychodzi zima i nie dość, że ogólnie zimno, to okazuje się, że sąsiedzi zaś pechowi. Nie mam tu takich warunków grzejniczych jak w poprzednim i interesują mnie już dwie sprawy. Czy ten rzekomy gaz, wywołujący nieprawidłową pracę serca i  też niepokój o zdrowie, czy to jest jakoś kontrolowane? Czy ma na poważnie za zadanie doprowadzać mnie do śmierci? Możecie to ująć dowolnymi słowami, postawić hipotezy, nie uwierzyć, powiedzieć o tym cokolwiek.

A najbardziej interesuje mnie czy są jakieś sprzęty i dadzą radę szybko i skutecznie pochłonić i przefiltrować wszystkie gazy w pomieszczeniu. Tu mam inaczej w okresie zimowym. Nie mogę nie utrzymywać grzejników w określonej temperaturze, a na pewno co chwilę wietrzyć. Wyżej wydaje mi się, że częściej jest zmieniana temperatura niż w poprzednim mieszkaniu i też nie słyszę już jej zmian. Czasem gwałtownie spada, a wtedy już nie daje rady wietrzyć, a gaz pewnie już do góry się nie uniesie, bo pewnie dziwni ludzie okno tam szybko otworzyli i muszę w nim przebywać. Dlatego pytam bo chodzi o moje zdrowie, a mam już swoje lata. Jestem bardzo wierzący, choć już nie byłem w kościele kilka lat. Nie jestem pewien czy tak wygląda życie i polega na walce z nowymi chorobami, a później z ludźmi. Poza tym i tak chcę pożyć jak każdy. Sprawdźcie czy też pomoże wam kombinacja z sąsiedztwem i wasz puls kiedy tak reaguje. Wietrzcie też kiedy puls się dłużej utrzymuje. Może zachowujecie się za głośno a sąsiedzi boją się was i chcą was dopaść inaczej hehe, co wcale nie jest śmieszne. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×