Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ablacja część II - mam małe tętno ale pracuję ile się da


Gość jola

Rekomendowane odpowiedzi

udało się !! mam małe tętno ale pracuję ile się da nie myślę i to mi pomaga.Miałam wam napisać jak zatrzymywałam ataki oto moje sposoby ale u was nie muszą się sprawdzić: - max. głęboki wdech i max .przytrzymanie powietrza. - naciskanie ręką bolącego miejsca w okolicy serca -podobno parcie ale na mnie to nie działało - podobno wymioty ale u mnie zero skutku - masowanie na szyji tej grubej żyły pomogło ale zastosowałam raz póżniej miałam ablację -waleriana lub coś innego co ją zawiera najlepiej w płynie (szybciej działa )w ilości trochę większej niż normalnie. Ważne !!!!! Zachować spokój .Zdenerwowanie nasila obiawy.Jak nie umiecie medytować to się odprężcie i myślcie o czymś przyjemnym.Starzy lekarze mówią że od tego się nie umiera tyle że to boli i jest nie przyjemne.Acha powstrzymujcie atak na początku bo im dłużej trwa tym trudniej.Bywało że na początku miałam je 40 minut.Po latach byłam spokojniejsza nabrałam wprawy i czasami zatrzymywałam to w minutę normalnie kilka.Jeszcze raz przestajemy rozmawiać zamykamy oczy i max. wdech i zatrzymanie ,żadne odpowiedzi na pytania zatroskanych ludzi dookoła , my i nasze serce .Cześć pozdrawiam Jola.Podałam nowy adres.
Odnośnik do komentarza
gratuluje, ze juz masz to za soba!!! Ja znam te wszystkie metody i najbardziej chyba na mnie dziala parcie, czasem glebokie wdechy i wydechy. Wymiotow nigdy nie probowalam, jakos mnie to nie pociaga ;) Zgadzam sie, ze kluczowe jest opanowanie paniki, bo ona bardzo nakreca atak. Kiedys mialam atak w nocy, ale tak mi sie chcialo spac, ze doszlam do wniosku, ze nie mam ochoty na ataki ;) Posiedzialam chwile spokojnie, pooddychalam gleboko, i przeszlo samo :) Kiedys wrecz przeciwnie, ataku dostalam w pracy, i tak sie tym rpzestrzaszylam, ze mimo wzietych lekow atak sie uspokoil, potem znowu zaczal sie rozkrecac. Ale w koncu sie uspokoil. Napisz prosze cos wiecej o swoim samopoczuciu - jak czujesz sie sercowo, czy masz jakies dziwne uderzenia, bole itp, czy tez caly czas tetno w normie? Bierzesz jeszcze jakies leki? pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
No moje gratulacje:) ale co do >masowanie na szyji tej grubej żyły pomogło ale zastosowałam raz póżniej miałam ablację to słyszałam ,że jest dość niebezpieczne.Mnie mieli kiedyś nauczyć, ale stwierdzili,ze byłam za mała i nie nauczyli. Podobno też jest jakiś sposób z oczami..ale nie wiem jaki i lepiej w takich miejscach nie próbować.
Odnośnik do komentarza
Ten sposob z oczami to takie jakby masowanie galek ocznych od gory, przy zamknietych powiekach. Raz mi tak lekarka robila na pogotowiu (ale nie pomagalo). Jest to dosc nieprzyjemne, ja mialam wrazenie, ze ona mi chce oczy wydlubac ;)))) Ale sama tego nie robie, bo nie wiem, jak to sie robi prawidlowo.
Odnośnik do komentarza
hehe..ale mnie rozbawiłaś z tym wydłubywaniem:))) Ale fakt ,że na lekarzy z pogotowia trzeba uważać. Ja spotykałam różne przypadki. Bywały takie co robiły awantury , taki co podał mi lek przeciwstawny (ale poza tym bardzo ładnie się zachował), jeden był taki co zamiast mną się zajmować to zajął się moją siostrunią:] i efekt był taki ,że przedawkowali mi leki, nie wpisali tego do karty i zwiali spod szpitala..
Odnośnik do komentarza
Też się ubawiłam z tymi oczami.Jak się czuję to się okaże .Po zabiegu bolały mnie plecy ,na których leżałam 18 godzin (popękały mi żyły na rękach i wchodzili przez obie nogi.Pierwszej nocy miałam wrażenie że odchodzę jak tylko usypiałam (puls45).Nie spałam a rano był już 68 spoko.Pierwszy dzień byłam słaba ale nic nie bolało.Drugi to samo tylko pojawiły się pojedyńcze dodatkowe skurcze.Jak trochę pochodziłam to bYło mi duszno.Trzeci wstałam i zaczęłam normalnie funkjonować - odstawiłam aspirynkę.Pomogło ,ale najbardziej wizyta u lekarza - powiedział że jestem w normie pojedyńcze dodatkowe skurcze ma wielu ludzi ,mam tylko uważać na puls ,jak dobry to się innymi rzeczami nie przejmować.W czwartek przepracowałam ciężko 18 godzin (przeprowadzka )Noc nie była miła troszkę więcej było tych dodatkowych ,ale puls ok.W piątek zaczęłam dzień od magnezu potasu i tabletek uspakajających ,czułam że będzie to trudny dzień praca ta sama a temperatura 37 stopni.Po południu o 6 mnie ścięło.Myślałam że zemdleję więc zatrzymałam samochód na stacji i weszłam do środka w tym samym momencie rozpętało się piekło.Lało ,wiało , błyskało i grzmiało a moje serce dygotało w rytm tej muzyki .Nigdy wcześniej nie miałam takich sensacji,to był jakiś koszmar.Przy każdym grzmocie i błyskawicy wrażenie odjazdu.Przeżyłam nawet nie dałam wezwać karetki.Przestało padać i jak ręką odjąć.Wsiadłam za kółko i pojechałam.W sobotę i niedzielę padało ale nie miałam takich sensacji.Palę jak smok i to mnie martwi , dziś wypiłam dwie pierwsze lampki wina - myślę że jednak jest ok.Boję się tylko kolejnej tak silnej burzy. Może za dwa dni pojadę w Bory Tucholskie pod namiot - muszę to jeszcze przemyśleć.
Odnośnik do komentarza
To, ze kazdy ma dodatkowe skurcze to akurat prawda i nie jest to zadna glupota wmawiana przez lekarzy. Zadne serce nawet w pelni zdrowe nie pracuje nonstop rowniusienko jak metronom. Kazdy ma czasem nieznaczne zaburzenia rytmu, tylko ze osoby zdrowe nie sa tak wyczulone na nie jak my - osoby, ktore mamy arytmie - my slyszymy i czujemy wszystko, i wszystkim sie denerwujemy i przejmujemy. Oczywiscie nie chodzi mi o ***czestoskurcze***, tylko takie pojedyncze dodatkowe uderzenia, np komorowe. To jest normalne rowniez u zdrowych osob, ktore miewaja to np przy wiekszym wysilku fizycznym lub w sytuacjach stresowych. Osoba zdrowa, nieznerwicowana, ktora ma ze 2 takie dodatkowe skurcze dziennie, przewaznie tego nie czuje, ale na holterze byloby to widac.
Odnośnik do komentarza
No to pora na opis zabiegu. Jestem juz w domu i zaraz sie rozpisze. Umieszcze ten post rowniez jako odzielny temat, tak zeby ludzie mieli latwosc szukania, bo wiem ze zainteresowanie jest olbrzymie. Przed opisem zabiegu krotki opis dolegliwosci: We wczesnym dziecinstwie zdiagnozowany Czestoskurcz nadkomorowy z zespołem WPW. Do dziś nie wiadomo, czy wrodzony i ujawnił się później, czy jest on następstwem przechodzącej wowczas przez szpitale dziecięce grypy. W dziecinstwie czeste napady krotkie i dlugie, ktore zatrzymywane byly umiarowieniem w szpitalu. Przez lata wyprobowalem wszystkie leki antyarytmiczne jakie sa, lacznie z oslawionym cordarone. Bez skutku. Wkrotce na horyzoncie pojawil sie cudowny lek z austrii, ale o nim zaraz. W dziecinstwie czestoskurcze rzadko konczyly sie omdleniami, z wyjatkiem jednego, w ktorym mialem Blok lewej odnogi peczka Hisa. Lekarze stali nade mna chyba tylko sie modlac. Czestoskurcz przeszedl sam, dzieki...kaszlnieciu.. Wkrotce po umiarawianiu czestoskurczu zaczalem wpadac w migotanie przedsionkow z szybka akcja komor. Takie polaczenie jest niezwykle grozne dla zycia. Moze wystapic tzw Nagla Smierc Sercowa. Bardzo was uczulam, jezeli wasze czestoskurcze latwo wpadaja w migotanie przedsionkow, nie zastanawiajcie sie dlugo nad ablacja. Czytalem co nieco o tym na forumach zagranicznych. Wkrotce, chyba przypadkiem trafilem na umiarowienie do podrzednego szpitala. Tam doktor jak gdyby nigdy nic przyszedl, zaaplikowal lekarstwo i poszedl, zostawiajac mnie zszokowanego, zdrowego z rytmem zatokowym. Spytalem co to za cud ten lek. Okazalo sie ze to tzw Gilurytmal. Lek z wyboru. Ajmalina czyli substancja wytwarzana z korzenia jakiejs azjatyckiej rosliny jest podstawowym skladnikiem Gilurytmalu. Woze ten cud przy sobie, w wypadku kidy szpital nie dysponowalby tym specyfikiem. W moim przypadku pomaga on w 99 procentach napadow czestoskurczu. Bardzo wazne jest aby podawac go „in vein (strzykawka w zyle) pod kontrola ekg. Po podaniu uzyskuje sie od razu rytm zatokowy. Lezysz jeszcze ze dwie godziny w szpitalu pod wzmacniajaca kroplowka i do domu. A teraz najwazniejsza informacja. Gilurytmalu nie ma w Polsce!!!! Sprowadzajaca go firma solvaypharma uznala ze ma nas w dupie. Dzwonilem, prosilem, blagalem. Krecili, odsylali. W koncu stwierdzili ze producent juz nie produkuje tego leku...Zadzwonilem do producenta do niemiec (czy austrii, juz nie pamietam)A oni powiedzieli ze polski dystrybutor sklamal. Lek jest, troche zmienilo sie opakowanie, ale jest, tylko Polacy nie biora tego od nich... Opisuje stan z przed dwoch lat. Mam nadzieje ze teraz jest innaczej, ale chyba nie, bo wszyscy kardiolodzy ktorym mowie ze mam gilurytmal robia oczy i pytaja skad go mam. Odpowiedz mam prosta: z Apteki we Wiedniu. Tam mozna to kupic jak u nas bulki (no moze przesadzilem). Kazdy nasz przypadek jest inny. Ja ide na Gilurytmal, u was moze nie dzialac. Nigdy nie uzywajcie tego na wlasna reke. Zawsze konsultujcie sie z Kardiologiem !!! Jest Neo-Gilurytmal (wersja w pigulkach tego leku, ale na mnie nie dziala). Obecnie na stale biore Polfenon i metocard, ktore chyba nie daja wiele, choc w ostatnim czasie zmniejszyla mi sie liczba arytmii. Ale to podobno normalne jest, ze wraz z wiekiem czestoskurcze moga byc rzadsze. Moj ostatni umiarawiany byl w szpitalu 2 lata temu !!! No to chyba pora na opis Ablacji. Zabieg przeprowadzany byl w Aninie. Przyjezdzasz kilka dni przed zabiegiem. Z powodu czestych, wazniejszych przypadkow (np ktos dowieziony z OIOMU twoj zabieg moze sie opoznic, wiec zawsze bierz zapas i wez wiecej urlopu. Zalezy, kiedy przyjedziesz, ale nastepnego dnia rano oddajesz mocz do analizy, oraz krew. Nie musze wam chyba mowic, ze niezbedne jest zaszczepienie sie przeciw zoltaczce duzo wczesniej przed przyjazdem. Rano pobudka o 6stej. Siostra przynosi termometr i proch (w moim przypadku metocard). Ok godziny 8smej pierwsza wizyta. Moge tylko z obserwacji i z opowiesci pacjentow stwierdzic, ze w aninie pracuje najlepszy zespol w polsce pod kierownictwem prof Walczaka. Musicie miec swiadomosc, ze jesli traficie gdzie indziej niz do Anina, mozna stwierdzic z wielkim prawdopodobienstwem, ze lekarz ktory was bedzie prowadzil jest wychowankiem prof Walczaka. W aninie wazne sa trzy nazwiska. Oczywiscie prof Walczak, Dr Szumowski i Dr. Bodalski. Wizyty o 8smej rano przeprowadzal Dr Bodalski (prof Walczak byl na urlopie). Dr jest bardzo oszczedny w slowach, wiec najlepiej przygotowac sobie liste pytan a on odpowie na nie bez problemu. Pierwszy dzien mija standardowo na nudzie. Sniadanko o 8-9, obiadek o 13stej, kolacja o 17stej (slyszalem ze w katowicach nie ma jedzenia i trzeba sobie kupowac :- ). No i oczywiscie lykanie prochow. Siostry same podjeżdżają z prochami ktore na codzien lykasz, wiec ty nie patrzysz nawet na zegarek. Nastepnego dnia temperatura, EKG oraz Echo. W niektorych przypadkach (np migotania przedsionkow) moze byc nawet tomografia. W Warszawie i w Bydgoszczy znajduja sie teraz najlepsze tomografy 64bitowe. Trzeciego dnia ablacja... Od rana nie bierzesz juz prochow antyarytmicznych. Dostajesz polecenie wygolenia pachwiny z dwoch stron. Ok 2-3godz przed ablacja siostra zaklada wenflon (plastikowa igla przez ktora podawac beda plyny). Wkrotce zapada decyzja. Przychodzi po ciebie siostra, prowadzac cie na ablacje do drugiego skrzydla budynku. Na miejscu serdecznie wita cie siostra/anesteziolog, przedstawia sie i prosi aby sie rozebrac (do rosolu...) podaje jednoczesnie przescieradlo ktorym sie okrywasz. Kladziesz sie na dosc waskim lozku, wiec rece leca w dol. Wkrotce jednak dostajesz pod lewa reke podporke. Prawa dalej leci, wiec radzą ci wlozyc kciuka pod tylek i tak utrzymywac reke w poziomie. Przygotowanie do zabiegu trwa ok pol godziny. Wlaczenie aparatury itd. Troche to stresujace, bo nie masz jeszcze zaaplikowanegop leku na glupawke. Wkrotce przychodzi dr Bodalski i Dr Szumowski, ktory bedzie wykonywal zabieg. Wlaczaja muzyke i od tej pory jedziemy ... Smaruja cie w okolicach pachwiny czyms co powioduje ogolne odretwienie w tamtych okolicach i wstrzykuja znieczulenie (tez w pachwine). W sumie to wklucie znieczulenia boli najbardziej. Wkrotce dr wklada ta dluga elektrode. Nie wiesz nawet kiedy. Ja wiedzialem, bo moja watroba ja wyczula...Ale mialem juz troche glupawke, wiec zanim zalapalem co sie dzieje monitory juz byly wlaczone i widzialem elektrody w moim sercu skanowane rentgenem. Bylo mi juz jednak wszystko jedno co sie dzieje. Niemile byly jednak wywolywane napady czestoskurczu, mysle jednak ze dlatego, ze zdawalem sobie sprawe podswiadomie („atak, trzeba dzialac) nie musisz jednak nic dzialac. Oni potrafia uruchomic i przerwac atak kiedy chca. Kiedy juz znajda punkt nalezacy do szlaku i mogacy odpowiadac za arytmie, Dr szumowski mowi „Palimy. Dr Bodalski puszcza prad, no i wypalaja. Wazne jest aby w tym momecie oddychac plytko i sie nie poruszac. Niestety wkrotce u mnie pojawily sie problemy. Zbyt latwo zaczalem wpadac w migotanie przedsionkow, co utrudnialo znalezenie punktow. Po trzykrotnym wpadnieciu w migotanie zabieg przerwano. Trzeba bedzie go powtorzyc, tym razem dojscie bedzie nie tylko przez pachwinę ale i przez szyje. Wazna uwaga. Proponuje wam pic jak najmniej przed zabiegiem. W trakcie zabiegu nie wolno sie poruszyc a sikac sie chce strasznie. Przypuszczam, ze organizm jak najszybciej pozbywa sie tych wszystkich plynow. Ja musialem lezec ok 3 godzin z pelnym pecherzem. Tragedia... Po zabiegu przewoza na sale, gdzie podawany jest potas (uwaga strasznie piecze !!, jednych wiecej, drugich mniej, u mnie bylo okropnie. Potem przewoza na echo i sprawdzaja czy wszystko ok i znowu na sale. Lezy sie plackiem kilkanascie godzin. Rzadko kto wytrzymuje. Warto jednak wytrzymac, bo w ten sposob nie stworzy sie krwiak. Tak naprawdę najważniejsze jest nie tyle nie ruszać się, co nie zginać nogi. No coz to chyba najwazniejsze punkty ablacji. Acha i jescze wazna rzecz. Lezalem tam tydzien. W ostatnim dniu przyjechal prof Walczak i wszystko mi wylasnial. Rozmawialismy chyba niecala godzine. Nieprawdopodobnie serdeczne jest jego podejscie do pacjenta. Niespotykane chyba nigdzie. Nigdy nie spotkalem sie z kardiologiem, ktory nie dosc ze zna sie na rzeczy jak nikt, to jescze traktuje cie jak czlowieka, a nie jak dodatkowa kase z nfz. Z calego serca polecam wam Anin, choc nie dyskredytuje innych klinik, bo mimo że nasluchalem sie sporo o innych osrodkach od pacjentow, to jednak sam nie doswiadczylem na skorze niczego co mogloby swiadczyc przeciwko innym osrodkom i nie bede sie na ten temat wypowiadal.
Odnośnik do komentarza
1. Czy działa ta 11 strona w temacie szybkie tętno?????????????? 2. Arturze! Miałeś to samo co ja:] Moją wadę wykryli mi w wieku 6 lat. Przez ponad 12 lat brałam codziennie leki. Na początku dostawałam bardzo często częstoskurcze.Non stop trafiałam do szpitali - a łatwo się nie trafia - najpierw trzeba się zmierzyć z kochanymi lekarzami itp z pogotowia:]]] Bywało ,że z wiekiem czestoskurcz trwał tak długo i był tak silny,że lekarze mieli problemy , aby go przerwać. Raz mi grozili wywozem do Holandii. Nigdy nie mdlałam ( na szczęście ). Z czasem częstoskurcze jeśli trwały długo , to powodowały straszne bóle pleców - jakby ktoś walił w nie młotkiem.Nie do wytrzymania. Ale z wiekiem również długie napady zdarzały się baardzo rzadko:] Ablację miałam w CZD. Wykonywały ją 2 osoby, których nazwiska podałeś i jeszcze 2 inne panie z mojego szpitala. I nie wiem szczerze, czy mam się cieszyć czy płakać,że zgodziłam się na ta ablację. Mam po niej niemiłe objawy: trzepotanie przedsionków, krótkie częstoskurcze nadkomorowe, bardzo wysoki puls w spoczynku, bóle w klatce piersiowej, trudności z oddychaniem itp. Zastanawiam się nad tym,że jeśli bym się nie zgodziła, to może ataki same by się uspokoiły??Skoro bywaly już tak rzadko...ale się nie dowiem
Odnośnik do komentarza
cd. A dlaczego nie mówiłeś na pielęgniarki - ciocie???:D:D:D Mi nie puścili muzyczki. Ale współczuję, miałeś tylko znieczulenie miejscowe..Ja na szczęście spałam..chyba inaczej nie zgodziłabym się na operację. PS.na dożywianie w CZD nie mogę narzekać:))) chyba ,że na ich wmuszanie i za duże posiłki.
Odnośnik do komentarza
Artur, dzieki za super dokladny opis. Czegos takiego wlasnie mi bylo potrzeba, a wlasnie juz niedlugo, najprawdopodbniej pod koniec sierpnia, czeka mnie to wlasnie :) Rozmawialam z wieloma osobami, ale jakos nigdy nie udalo mi sie nikogo namowic na tak dokladne opisanie, co sie dzieje. Mnie lekarz prosil, zebym na 5 dni przed przyjsciem do szpitala brala raz dziennie Acard, dla rozrzedzenia krwi. I w dniu przyjscia do szpitala mam nie brac lekow. Torche sie tego boje, bo jestem nerwus, i moge z nerwow dostac czestoskurczu ;) Ale miejmy nadzieje, ze szybko dotre do szpitala, a tam juz beda wiedzieli co zrobic ;) Soul, co do znieczulenia, to wg mojej wiedzy w doroslych szpitalach nie daje sie pelnej narkozy do ablacji, jest wykonywana na zywca, tylko ze srodkami uspokajajacymi i znieczulajacymi. O ile wiem, to dzieciom wykonuje sie wiele badan i zabiegow w narkozie, takich, ktore doroslym robi sie na zywca, tylko ze srodkami znieczulajacymi i uspokajajacymi. Skoro bylas pacjentka CZD, to widocznie stosowali procedury stosowane wobec pacjentow tego szpitala (czyli dzieci).
Odnośnik do komentarza
Hejka. Pielegniarki jak pielegniarki. niektore fajne, niektore mniej. Nie moglbym jednak powiedziec, ze nie zajmowaly sie mna. raczej wszystko miescilo sie w standardzie postepowania z pacjentem. tzn prochy, badania, informowanie o badaniach wtedy kiedy trzeba. no moze tylko raz jedna z nich przesadzila odkrecajac mi potas po ablacji na duze cisnienie, wiec malo mi reki nie urwalo. ale potem sie zlitowala. soul, a ktorzy dokladnie robili ci ablacje ? jak dawno temu ? do tej pory masz te dolegliwosci ? ja wczoraj mialem potezny bol w klatce piersiowej ktory minal po kilkukrotnej zmianie pozycji. moze to nerwy daja znac o sobie ?
Odnośnik do komentarza
3 miesiace przed? o, to dlugo. ale moze zalezy od indywidualnego pacjenta, moze od aktualnych badan na krzepliwosc krwi? Ja mam w normie (z maja) wiec widocznie 5 dni wystarczy. Chyba juz o tym pisalam, ale powtorze sie jeszcze raz - boje sie odstawienia betablockera w dniu, w ktorym bede miala jechac do szpitala :) A jestem nerwus, i jak nie wezme procha, to bede sie ciagle bala, ze dostane ataku. I go sobie pewnie wywolam. Co radzicie? Oczywiscie bede stosowala glebokie pddechy, pranajame, medytacje itp ;))))) Ale tak na biezaco, moze by wziac sobie jakis lagodny ziolowy srodek uspokajajacy, np. Persen? Jak myslicie? Spytam tez oczywiscie lekarza. Nie bardzo bawi mnie perspektywa dostania ataku np w taksowce w drodze na oddzial ;)
Odnośnik do komentarza
spytaj lekarza, ale wydaje mi sie ze nie musisz procha odstawiac w dniu wyjazdu na zabieg, lecz dopiero w dniu zabiegu. a w szpitalu bedziesz juz raczej bezpieczna. a z innej beczki, co sadzicie o tym blogu ? http://wszystkie-dni.blog.pl/archiwum/index.php?nid=6917937 rzecz jasna o jego medycznej czesci...
Odnośnik do komentarza
Czytalam juz kiedys tego bloga, trafilam na niego przypadkiem, szukajac po sieci informacji na temat ablacji. Hm... no coz, no nie powiem, po przeczytaniu bliska bylam czestosurczu ze strachu ;) To zabieg inwazyjny, ale mimo wszystko powiklania zdarzaja sie bnardzo rzadko. Ale jak juz, to moga byc dosc grozne. To tak, jak z lataniem samolotem. Statystycznie ujmujac, to najbezpieczniejszy srodek transportu, ale jak ma awarie lub jakas katastrofe, to zawsze wtedy ginie (jest poszkodowanych) wiecej istnien. Kazdy chyba sie boi, ze podczas takiego zabiegu moze sie cos stac. Ale chyba trzeba byc dobrej mysli, rozmawiamy w koncu tu na forum z tyloma osobami, ktore przez to przeszly./ Ty sam, Arturze, dopiero co miales w zylach te plastikowe koszulki :) A rozmawiamy sobie na forum :) Co do odstawienia procha, to lekarz poprosil mnie o niewziecie go dzien przed ablacja, czyli w dniu przyjecia do szpitala. Oczywiscie jak tylko postawie stope na terenie szpitala, to z pewnoscia poczuje sie bezpiecznie - najgorsza bedzie swiadomosc, ze pewien czas trzeba bedzie wytrzymac bez prochow. Sadze ze to bardziej kwestia psychiki niz prochow. Raz mi sie zdarzylo, ze zapomnialam o Betaloku, i nie wzielam go, tak jak zwykle, 8-9:00, tylko kolo 13-tej, jak sobie przypomnialam. Nicw tym czasie sie nie dzialo, mimo ze weszlam sobie niefrasobliwie z zakupami pieszo na szoste pietro po schodach ;)))) Owszem, jakby szybcij nieco bilo mi wtedy serce, ale pomyslalam, ze to z wysilku ;))) I dopiero wtedy przypomnialam sobie o braku procha. Moze wiec ja musze sie wyciwczyc w takim zapominaniu ;))) A lekarza oczywiscie jeszcze sie dopytam, czy moze byc tak, zebym nie wziela procha dopiero w dzien ablacji.
Odnośnik do komentarza
nie, mnie 11 sta strona sie nie otwiera. kurcze soul i do teraz masz takie problemy ???? proponuje ci wizyte u prof walczaka w fundacji. mysle ze jesli masz jakiekolwiek watpliwosci nie ma osoby ktora lepiej wyjasnilaby dlaczego tak sie dzieje. moze odrosla ci droga dodatkowa ? tak bywa. byl w klinice gosc, ktoremu po 5latach napady wrocily i musi ablacjowac sie raz jeszcze.
Odnośnik do komentarza
aha, kika polemizowalbym z toba jesli chodzi o podejscie co ma byc to bedzie. uwazam, ze juz samo podjecie decyzji musi byc mocno rozwazone. potem rownie wazne jest zdecydowanie sie na odpowiednia klinike. uwiez mi, rozmawialem z ludzmi ktorzy sprawe zabiegow ablacji znaja bardzo dobrze. kiedy pojawia sie odpowiedzialnosc w zyciu, odpowiedzialne musza byc tez decyzje. nie moge po prostu wybrac pierwszej z brzegu kliniki i jechac bo przeciez niebezpiecznie jest nawet przejsc przez ulice. nie moge tez akceptowac porad ludzi w stylu na pewno sie uda. uslyszalem takich porad tysiace i sie nie udalo... najlepiej poszukac znajomego (czyt dobrze oplacanego) kardiologa i z nim szczerze porozmawiac w ktorym osrodku eksperymentuja a w ktorym przeprowadzaja zabiegi. sytuacja opisana w blogu wydarzyla sie. nie wiemy tylko gdzie, choc powinnismy, zeby uniknac choc promila ryzyka. reasumujac, badzcie realistami a nie optymistami, unikniecie rozczarowan.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×