Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Lęk przed śmiercią i senne koszmary


Rekomendowane odpowiedzi

Witaj margolcia wiesz co przeczytałam to z porzadna uwaga i powiem ci ze bardzo porzadnie to wyraziłas ja sie z tym czym lecze 12 lat i probowałam wszystkiego i nie wyszło ale staram sie zyc w miare normalnie choc czasem mi to nie wychodzi pewnie czytałas moze moje posty a moze nie ale wiele tam opisałam w zwiazku z moja nerwica.Moze kiedys z tego wyjde;-))
Odnośnik do komentarza
Tak czytałam, mam podobnie, ja boję się akurat zachorować na jakąś nieuleczalną chorobę. Miałam kiedyś bardzo traumatyczną sytuację i po tym wszystkim z wesołej dziewczyny, cieszącej się życiem, stał się wrak człowieka. Bałam się wychodzić z domu, bo bałam się, że ktoś mi krzywdę zrobi, do tej pory boję się facetów, nawet jak w pracy jestem staram się unikać kontaktu z nimi, tylko tyle ile potrzeba, czy powiedzenie sobie dzień dobry i krótka rozmowa. Zostałam bardzo zraniona, i poniekąd żyje tym co kiedyś się stało. Wpadłam w jakąś dziwną hipochondrię chociaż staram się nad nią panować. Kiedyś nie bylo dnia bym w necie nie czytała wiadomosci na temat paru chorób i szukała objawów na sobie. Pewna osoba powiedziała, że jak człowiek będzie usilnie szukał ich na sobie, to naprawde wkręci sobie rzeczy nierealne, nieprawdziwe. Tak było ze mną. Dlatego pomogło mi nie czytanie, nie sprawdzanie nic na sobie. Jak coś mi dolegało, czy wymacałam sobie cos, lekarze mowili za kazdym razem ze taka moja uroda, a ja ciagle nie wierzylam. Dlatego staram sie nie sprawdzac, nie macac sie itd. Mój lęk zawsze rodzi się z jakąś natrętną myślą, po niej zle sie czuje, szybciej bije mi serce, robi mi sie goraco, serce czasem kuje, zalewam sie cala potem, a przede wszystkim mam wyrzuty sumienia, mam wrazenie jakbym cos zlego zrobila itd. Jak sie strasznie zdenerwuje na jakas banalna sytuacje to wszystko mnie boli, tak jakbym cwiczyla i miala zakwasy - dlatego wiem ze cos trzeba z tym zrobic poniewaz dlugo tak nie pociagne. Moj organizm jest wyniszczony, blada jestem, dodatkowo przytylam 5kg przez te nerwy. Dzisiaj ide do psychologa, mam nadzieje ze bedzie lepiej. Pozdrawiam Cię ika :* i oczywiscie innych forumowiczów :)
Odnośnik do komentarza
witaj margolciu masz takie same objawy jak ja tyle ze ja najbardziej boje sie zeby nie dostac zawału chodze poddenerwowana wkrecam sobie bajki a pozniej cierpie.Ostatnio wkreciłam sobie bajke ze mam zawał bałam sie tak bardzo ze wziełam cała ampułke doxepinu zeby nie myslec było to przy chorobie i przez moj kaszel ja poprostu boje sie brac inne leki bo nie wiem czy moge je zarzywac z doxepinem mecze sie pare dni i staram sie do tego robic kuracje sposobami domowymi,bo ciagle ten lek zwłaszcza wieczorem bo w ciagu dnia jest spokoj ale patrzac na siebie widze ze boje sie bardzo ciemnosci nocnej ze nikt mi nie pomoze jak zasne mowie ci koszmar.piszesz ze przytyłas kurcze ja przez te nerwy waze 54kg a wzrostu mam 164 wiec troszku mi brakuje no ale coz mało jem jak mam atak nie potrafie nic przełknac i moze dlatego nie tyje.Wiesz co ciesze sie ze sie tu zalogowałam pare dni temu bo jakos mi tak razniej pisac o nerwicy niz w realu z kims gadac bo zdrowy tego nie rozumie w sumie na przykładzie to napisałam mojej psiapsiołki zawsze mi mowi zebym wyluzowała ale nie potrafie.Ja jutro chce sie zapisac do psychologa moze cos mi powie dlaczego tak sie dzieje albo wezmie mnie za wariatke hehe no ale musze sie w koncu przełamac na taka szczera rozmowe.Pozdrawiam cieplusio
Odnośnik do komentarza
Masz racje ika, zdrowi tego nie rozumieją, w przypadku moim nikt tego nie rozumiał, ludzie myśleli, że wpadłam w chwilową depresję i się skończy to. Albo słysze zmień myślenie. Ale im bardziej próbuje to zmienić, im bardziej staram się o tym nie myśleć, unikać sytuacji (dla mnie) stresujących, zagrażających, to dalej głębiej w to brnę, pojawiają się złe myśli. Wystarczy, że skojarze jakąś sytuacje dla mnie stresującą (tak jak dla ciebie ciemność), a dla mnie np. zwykłe kontakty z ludźmi (głównie płci przeciwnej) no to zaczyna się jazda. Mój organizm sobie coś wmawia, nakręca się itd. Zauważyłam że to jest taki mechanizm sprzężenia, jest sytuacja, my wkręcamy się o napewno coś się stanie, powstająu nas myśli, przeżywamy, martwimy sie, mamy wyrzuty sumienia, że nie umiemy nad niczym zapanować, dołujemy się (a tak naprawde jakby patrzyla na to osoba z boku to by nie widziala w tej naszej sytuacji nic niebezpiecznego). Dzieki nerwicy stalam sie lepszym obserwatorem tego, co wokol mnie sie dzieje. Kiedys nawet zrobilam taki eksperyment, jechalam autobusem i obserwowalam sobie pewna dziewczyne. Stala kolo jakiegos typa, ja pomyslalam matko ja bym tam w zyciu nie stanela, balabym sie ze moze mi sie cos stac itd. (takie mialam mysli w swojej *madrej* glowce), a ona stala jakby nigdy nic, spokojnie, Dalo mi to wiele do myslenia, te sytuacje dla nas stresujace, sa naszym zaburzonym obrazem rzeczywistosci, tak jakbysmy widzieli wszystko np w krzywym zwierciadle (przynajmniej ja mam takie poczucie), jestesmy na pewne sytuacje uczuleni, przewrazliwieni, i cokolwiek skojarzymy sobie z nimi, to jest b zle, bo organizm wmawia sobie, ze tak sie dzieje. Sami w sobie te mysli wywolujemy i potegujemy je. Tak jak teraz o tym mysle, im dluzej czlowiek walczy z tymi myslami to jest gorzej. Psycholog powiedziala mi, ze sa we mnie takie jakby sprzecznosci, ze z jednej strony mam poczucie ze jest ze mna wszystko ok, ale z drugiej strony jest jednak we mnie jakas niepewnosc. Powiedziala, ze jestem osoba zamknieta w sobie, ze zawsze mysle o innych, malo o sobie. Prosilam, by dala mi jakas rade, jak mam postepowac z tymi myslami, zeby sie nie wykonczyc, a ona na to, ze ja bede wiedziala jak mam to zrobic. Czyli dala mi do zrozumienia, ze we mnie wierzy, i ze wszystko sie uda. Wczoraj sie nawet u niej poplakalam z tych emocji. Kiedys jak bylam malym dzieckiem tlumilam wszystkie emocje w sobie, a teraz potrzebuje sie komus wyzalic, i jest mi lepiej. Psycholog stwierdzila, ze moje ataki nasilaja sie wtedy gdy jakas sytuacja mnie b zdenerwuje. Ostatnio przezylam 2 ciezkie tygodnie, plakalam, mialam wszystkiego dosc. Ale wiem, ze warto jest walczyc o siebie, tylko jest to jeszcze dluga droga. Ciesze sie, ze idziesz ika do psychologa, bedziesz miala poczucie ze nie jestes z tym sama. Psycholog nie bedzie cie ocenial, bedzie chcial ci pomoc, tak jak mi probuje pomagac. Pozwoli ci zrozumiec dlaczego pewne sytuacje sa takie a nie inne, dlaczego sie tak zachowujesz. Moj mnie nie ocenial, nie wysylal do psychiatry, nie biore lekow. Lęk i złe mysli powstaly w mojej glowie, tylko jak ja bede chciala to wyjde z tego, psycholog we mnie wierzy, wiec ja tez chce i wierze w to. Łykanie medykamentow pomaga na chwile, zaglusza nasze obawy, mysli, ale czy dzialaja na nasz organizm dobrze? Organizm sie od nich uzaleznia, z czasem nie mozna bez nich zyc, a przeciez mozna. Jest mi ciezko z nerwica, ale wiem ze mam dla kogo zyc. Dla moich przyszlych dzieci, i wiem ze musze byc zdrowa i szczesliwa, bo nikt za mnie zycia nie przezyje. Najlatwiej jest sie poddac i nie walczyc. Trzeba stawic czolo problemowi i wziac sie za siebie, choc jest to trudne. Wierze ze nam sie uda, tylko ogromnie z calego serca trzeba tego chciec. Buzia :*
Odnośnik do komentarza
witaj margolciu masz racje to co napisałas jest absolutna racja ja rowniez patrze sie na ludzi z boku i mysle sobie ze chciałabym sie niczym nie przejmowac i byc szczesliwa ale tak nie jest dzisiaj np; jechałam samochodem bo musiałam sobie pare spraw pozałatwiac i wlazłam do biura i nagle poczułam ze chodza mi mrowki po głowie pierwszy raz mi sie to zdarzyło i zaraz miałam najgorszy scenariusz mojego krotkiego zycia ze padne i juz nie wstane starałam sie głeboko oddychac i troszku przeszło bo zaczełam rozmawiac z pania z biura ale po przyjezdzie do domu znowu to samo i znowu ten paniczny lek no i zas oddychanie nie wiem skad to sie u mnie wzieło piszac to mija juz 4 godziny a ja nadal to mam nie cały czas ale czesto.Moze napiszesz mi co to moze byc bo zaczynam popadac w paranoje i nie wiem dlaczego tak sie dzieje a nie wspomniałam ze chodze bez czapki czy moze miałas takie cos kiedys? masakra a moze mam to przez to ze od 2 lat ciagle cos mi sie sni i moja głowa ma juz dosc kurcze sama nie wiem w czym mam szukac problemu.Pozdrawiam mekenyk masz racje leki nic nie daja ;((( daja tylko wyciszenie i to na krotko.Narazie sie zapisałam do psychologiczki mam na piatek wizyte zobaczymy tobie nie pomogła a ja nigdy nie byłam wiec zobacze co mi powie.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
witam dziś znalazłam te stronkę.Boże myślałam że tylko ja mam tę chorobę.Od trzech lat nie moge sobie z nią poradzić.Boje sie wyjść z domu.Brałam wiele leków obecnie tylko ziołowe ponieważ karmie dziecko rety nie ma we mnie wogóle chęci do życia snuje sie po domu .Byłam u wielu lekarzy i wiele razy na pogotowiu jak to pisze to myśle czemu mnie to spotkało .Pozdrawiam podałam numer gg jak by ktoś chciał napisać do mnie
Odnośnik do komentarza
witaj ika, po prostu za duzo myslimy, myslimy i jeszcze raz myslimy o tych naszych lekach, i czasami nasza psychika jest w stanie wiele nam wmowic :) niestety, ale czasem warto moze jak boisz sie ciemnosci to np przed snem wlaczyc sobie lampke - zajac sie czytaniem jakiejs fajnej i milej lektury, by cie zrelaksowala, oczy ci sie zmecza, zachce ci sie spac i usniesz (nie myslac o glupstwach). Kazda metode trzeba sprawdzic. Co ty na to? Buzka :)
Odnośnik do komentarza
Gość Agnieszka72
Powiem tak - jakbym slyszala mnie sama sprzed 10 lat. Dziewczyno przystopuj i wbij sobie do glowy, ze tyle razy wydawalo ci sie, ze umierasz ale jakos caly czas zyjesz. Bo nie umiera sie tak latwo. Uwierz mi.Zamiast szukac szpitali i lekarzy pomysl, ze nawet gdyby cos ci sie stalo to mozesz nie zdazyc do szpitala i przestan sie tak rozczulac. Ja mialam rytm 200 i nie biegalam do lekarzy. Proste rady: betablokery, zanurzanie rak i twarzy w lodowatej wodzie, masowanie tetnicy szyjnej. Poza tym pomysl - czego uczysz dzieci - leku? Staraj sie dla nich skoro nie chcesz dla siebie.Koszmary mozesz miec po leku psychotopowym. Pomysl, ze lek nie leczy przyczyn tylko objawy. Poza tym wydaje mi sie, ze za bardzo ci on nie pomaga. Przykro mi, ze jestem brutalna ale nie marnuj zycia. Mam nerwice od 16 lat i trzy letnia coreczke. Mieszkam w Hiszpanii, z dala od rodzicow, nie mam tu kardiologa ani psychologa ani przyjaciol od serca. Zyje, jezdze z mezem i mala nad morze, wsiadam w samolot i lece do kraju bez wspomagaczy. TRzy razy przejachalismy 3500km autem i ok ze zmeczenia umieralam ale dalej zyje. Nikt nie mowi, ze bedzie latwo ale to jak bedzie zalezy od ciebie.Wybieraj albo bedziez zyc z lekiem i strachem albo bedziesz wegetowac. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Przejdzie, przejdzie, sztuką jest tylko (a może aż tylko!!!) zmiana swojego podejścia i myślenia. Niekiedy przez lata się tego uczymy. Jesteśmy Panami swojego losu, co w naszej głowie powstało, może i zniknąć. Sami musimy wziąć życie w swoje ręce i starać się je kontrolować i zmieniać, tak żeby żyło nam się lepiej, a nie tak jak jest to w nerwicy, że każdy dzień jest katorgą. Głowa do góry i więcej optymizmu na codzień. Pozdrawiam wszystkich no i oczywiście Ikę :)
Odnośnik do komentarza
Witajcie*Czytam posty na wielu stronach-dzisiaj trafiłam tutaj i muszę powiedzieć że czytając *opowieść* IKI odniosłam wrażenie jakby pisała moją historię.Ja żyję z tym poskudztwem 18 lat-zaczęło się też tuż po śmierci mojego ojca i podobnie jak Ika miałam ataki na tym tle że dostanę zawału i umrę jak on-masakra.Przerabiałam różne rodzaje lęków i muszę przyznać że było cholernie ciężko-nikt z najbliższych mnie nie rozumiał ,nie miałam się komu wyżalić tkwiłam w tym po uszy SAMA.Obecnie jesto wiele lepiej niż na początku choroby-ale skłamałabym mówiąc ze jestem całkiem zdrowa.Ale jest dużo lepiej.Nie mam już takich ataków paniki choć czasem mam gorsze dni i lekki strach który staram się pokonać.Pozdrawiam wszystkich.Zaglądajcie tu częściej i oczywiście piszcie.
Odnośnik do komentarza
Witaj Lilko. 18 lat to juz dość czasu, zeby pożegnac sie z nerwicą. Zajrzyj na super strone *cud niedziałania, czyli jak mądrze odpoczywać*. Sa tam super artykuły napisane przez psychologów i specjalistów od rozwoju osobistego.Pod kazdym artykułem sa tytuły kilku kolejnych. Po prawej stronie, pod wyrazem POLECAM jest taki spis stron.Sprawdź tematy *energia wewnetrzna* oraz *rozwój i swiadomość*, tamn tez sa super tematy. Musisz stać się swoja własna lekarka i psycholozka, nie mozesz byc bierna uczestniczka swojego leczenia. Ja naprawde aktywnie włączyłam sie w moje leczenie, gdyz przy nerwicy lękowej i natrectwach myslowych, nie miałam specjalnych szans na przetrwanie.TO BYŁO PIEKŁO NA ZIEMI, zyłam z dnia na dzień. Ale dzięki praktykowaniu jogi, medytacji, których nauczył mnie psycholog na nerwicach, wiedziałam , czego sie trzymać.Potem przyszła wiedza, ksiązki dot.pozytywnego myslenia, psychologiczne itd. Gdy poczułam sie silniejsza, stanęłam na twardszym gruncie ( bo NERWICA PODOBNIE JAK NALOGI, to takie RUCHOME PIASKI, nic stałego pod stopami) wiedziałam, czułam, ze cos drgnło.Wtedy zaczęłam doswiadczać radości, ODZYSKALAM SWOJE ŻYCIE i to jeszcze LEPSZE NIŻ PRZED NERWICĄ ( za mądrość trzeba zapłacic cierpieniem). Ale wiem, ze mozna zastac sie w nerwicy, ze gdy nie jest tak specjalnie ani *dobrze* , ani *xle*, to jakos sie ja znosi. U mnie było tylko ŹLE i dlatego dałam z siebie wszystko. Zapraszam Cie na mój watek *Lek jest naszym przyjacielem*, na którym pisze o tym jak ja sobie z nerwica poradziłam oraz podaje namiary na fajne strony i inne pomoce, zeby z niej wyjść. Polecam Twojej szczególnej uwadze historię człowieka, który wyszedł z nerwicy lekowej, gdyz sa tam super materiały. http:moja-nerwica.republika.plI zycze powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Witajcie musze sie wam pochwalic ze od prawie miesiaca nie biore doxepinu i nie mam teraz takich lekow odkad zapisałam sie na tym forum i zaczełam czytac problemy innych ludzi takich jak ja moja nerwica troszku sie poprawiła staram sie nie myslec o niej i zajac sie czyms innym gorzej jest wieczorkiem ale staram sie zajac i skupiac na ogladaniu bardzo pomagaja mi opisy pani jadwigi ktora przechodziła przez to co my i jakos daje rade i ktora stara sie pomoc nam nerwuskom mam nadzieje ze moja nerwica minie na dłuzszy okres choc wiem ze jak znowu sie pokaze to bedzie z dwojona siła ale narazie sie tym nie przejmuje zobaczymy co bedzie.Pozdrawiam nerwuskow
Odnośnik do komentarza
Witaj Iko. Z marszu odniose sie do Twojego zdania *mam nadzieje ze moja nerwica minie na dłuzszy okres, CHOĆ WIEM, ŻE JAK ZNOWU SIĘ POKAŻE TO BĘDZIE ZE ZDWOJONA SIŁĄ. Wiesz juz, ze dzieje sie w(g NASZEJ WIARY ( a wiara to nic innego jak stale wpajane sobie mysli, przekonania). Powiedz mi , czy Ty naprawde chcesz, ŻEBY NERWICA UDERZYŁA ZNOWU I TO ZE ZDWOJONĄ SIŁĄ? Jesli nie, to przestań od razu korzystac z tej ścieżki myslowej i zacznij tworzyc nową. WIEM, ŻE MOZNA WYJŚĆ Z NERWICY NA DOBRE. (dowodem dla Ciebie moze być historia tego mężczyzny, który wyszedł z nerwicy lekowej oraz historie osób z ksiązki Anny Polender *Pojedynek z nerwica*, w której az 21 opowiada jak dzięki psychoterapii poradziły sobie z objawami nerwicy i ODMIENIŁY SWOJE ZYCIE Żeby zbierac rzodkiewke , trzeba siac nasiona rzodkiewki ( a nie np.trawy) Żeby zbierać zdrowie, trzeba siac nasiona zdrowia. Jeszcze raz, dla Ciebie przytocze fragment wypowiedzi tego mężczyzny, który wyszedł z nerwicy, w którym on mówi o CALKOWITYM WYLECZENIU. Szczęściem wśród zamówionych książek było *Peace from nervous suffering* napisane przez Claire Weekes–lekarkę, która sama pokonała nerwicę. Zdroworozsądkowa psychoterapia – mieszanka zrozumienia istoty nerwicy, zajęć zmierzających do zmniejszenia napięcia i terapii behawioralnej. Tej książce wiele zawdzięczam. Nie tyle poprawę bo to już i tak następowało, ile późniejsze CAŁKOWITE WYZDROWIENIE GDY PISZĘ CAŁKOWITE, TO NIE MAM NA MYSLI TYLKO BRAKU OBJAWÓW, RACZEJ TO, ŻE NIE MUSZE SIE BAĆ TEGO, ŻE CHOROBA KIEDYS WRÓCI i, bo wiem, że W ISTOCIE NIE JEST TO W OGÓLE CHOROBA w sensie biologicznym), tylko stan w którym się znalazłem z powodu pewnych okoliczności (oraz wrodzonych skłonności) i który sam podsycałem. W tym fragmencie jest zawarte wszystko, co najwazniesze, zeby WYJŚĆ Z NERWICY. Wdrukuj to do swojej swiadomościi gdy stara mysl, ze *NERWICA WRÓCI I UDERZY ZE ZDWOJONA SILĄ* pojawi sie u Ciebie ( na zasadzie starego nawyku) poczęstuj ją tą NOWĄ WIEDZĄ (zakładając, ze jakas częśc Ciebie wierzy, ze to jest możliwe). Przestań byc swoim wrogiemPozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam pani jadwigo Otoz mysle ze nerwica by mi mineła lecz tak jak pisałam wczesniej miewam od smierci taty sny roznego rodzaju sa nie odzowna czescia mnie od 2 i poł roku kładac sie spac wiem ze znowu cos bedzie mi sie sniło z tym nie umiem walczyc bo dzieje sie to wbrew mojej woli i mimo ze staram sie nie myslec przed snem to one i tak sa nawet po dwa razy w ciagu jednej nocy.Rano wstaje nie dosc ze zła to na dodatek nie mam sił czegokolwieg robic poprostu jestem zmeczona W ciagu dnia daje rade ze swoim problemem nerwicowym lecz w nocy wraca choc juz staram sie to zwalczac dzieki pani radom i jak narazie mi sie to udaje.moze pani by mi pomogła lub dała jakies namiary jak sie pozbyc snow bo szukałam w internecie i nie znalazłam nic.Z gory dziekuje.Pozdrawiam ciepło
Odnośnik do komentarza
Witaj Ika. Jeśli chodzi o sny i ich ciągłe powracanie, spotkałam sie z taka informacja na ten temat.W snach przychodza do nas tematy zycia, którymi powinnismy sie zająć ( coś dokończyc, posprzątac jakies zaszłości emocjonalne, które w sobie przechowujemy na czyjś temat). Czyli przyjrzyj sie uwaznie ( bez lęku) temu, co Ci sie sni, mozesz sie zastanowic, nawet spytac intuicji, na co ten sen chce Ci zwrócić uwage. Nie wiem, jakie miałaś relacje z ojcem, czy roztaliście sie pogodzeni.Ja wiem, ze zanim umre, musze doprowadzic do zgody i pojednania pomiedzy mna i kazdym człowiekiem i nad tym pracuje.Taka informacje przeczytałam z książek dot.smierci klinicznej i zycia po smierci.Poniewaz czuje sens takich rad, dlatego powybaczałam komu mogłam, poprosiłam o wybaczenie osoby, które ja kiedykolwiek skrzywdziłam ( swiadomie lub nie. Z osobami, które nie zyja porozmawiałam *symbolicznie*, wewnatrz, w myslach.Nie wiem, czy ta rada Ci się na cos przyda, ale na razie mam tylko taka.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
ok lilka mam nadzieje ze sie w koncu zgadamy na gg/Pozdrawiam dziekuje pani jadwigo za odpowiedz otoz z tatem zyłam dosyc dobrze był dla mnie ojcem a takze przyjacielem tylko tyle ze mineło juz 2 i poł roku a ja nie umiem sie z tym pogodzic ze odszedł nie pozegnawszy sie ze mna choc dwa dni wczesniej jak do niego przyjechałam a byłam w siodmym miesiacu ciazy to czułam takie dziwny chłod ze nie mogłam u niego siedziec i chciałam jechac do domu lecz tata chciał zebym została był taki spokojny ale cos wypychało mnie z domu tatusia a na drugi dzien moj synek upierał sie ze chce do dziadzia i miałam isc z nim na trzeci ale juz nie zdazyłam tata odszedł nagle nawet nie mogłam go objac bo w ciazy nie wolno ogladac nieboszczyka było mi przykro i 4 miesiace po smierci taty zaczeły mi sie sny a dokładniej jak przez dwa miesiace lezał sasiad w domu ktory dostał zawał nie zwracalismy na to uwagi bo toalety były na poł pietrze i jak usłyszałam od sasiadki ze tam lezał to wtedy miałam pierwszy sen i tak jest do dnia dzisiajszego probowałam juz dawac pytania napisane na papierze pod poduszke ale to nic nie pomogło sny mam rozne i zawsze jak ktos ma odejsc to sni mi sie pogrzeb i cmentarz mam juz psychicznie dosyc wejde chyba na internet i zobacze to zycie po za grobowe moze sie czegos wiecej dowiem.jeszcze raz dziekuje.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×