Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Walka z nerwicą lękową i natręctwami myślowymi


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Wszystkich. Przytoczę fragment jednej z osób piszacych na tym forum. Moze się komus przyda. ~Bidok, 2012-04-18, 13:49, IP: 95.49.255.** Cześć Wam. Może niektórzy mnie jeszcze pamiętają. Bawię się z nerwicą już kilka miesięcy, nawet nie wiem sam ile. W każdym razie od momentu, kiedy poczytałem to forum zrozumiałem, że TO TYLKO JEST W MOJEJ GŁOWIE. Od początku powiedziałem sobie, że leków nie będę brać i koniec. Jeszcze czasem zdarza mi się, że mnie cholera złapie - szczególnie, kiedy jestem niewyspany i głodny, wtedy mogę tylko czekać, kiedy będzie zjazd - ale zawsze mówię sobie,ŻE TO TYLKO STRACH I NIC MNI NIE JEST. Jakoś to przewartościowuję, chociaż bez tej wiedzy, którą teraz posiadam już bym umierał w urzędzie pracy czy u fryzjera i prosił o wezwanie pogotowia. Na wpół ostrzygnięty do szpitala - byłoby ciekawie :). Ale NIE. Nie daję się sam i nawet ostatnio szukam czasem tej cholery i mówię sobie *przyjdź, zobaczymy co będzie* z pełna świadomością, ŻE NAWET JAK SIE PANICZNIE WYSTRASZĘ TO NIC MI NIE BĘDZIE . Zauważyłem też, że w tych napadach jestem jakby odcięty od racjonalnego myślenia i zachowania. Skupiony tylko i wyłącznie na sobie i na tym co się ze mną dzieje. Ale mówienie sobie, że to tylko strach pomaga, jeżeli tylko w to wierzycie. A przecież to prawda, więc nie wiem jak tu w to nie uwierzyć :) Co do leków - mówię im stanowcze nie, bo wiem, że mi tak na prawdę nie pomogą. RÓWNIE DOBRZE MOGĘ CODZIENNIE PIC ALKOHOL (który swoją drogą pomaga na naszą nerwicę), ale na dłuższą metę nic nie zmieni a nawet pogorszy sprawę. Tak jak leki. Bo to tylko oszukiwanie się, że wszystko jest ok. Bardzo dobrze opisał to Edward na 1 stronie tej dyskusji - po 30 latach uważa leki za zły wybór i skazanie się na przegraną w ten sposób. Mówicie, że walczycie... wydaje mi się, ŻE UNIKACIUE WALKI. Nie pozwólcie, żeby takie coś miało jakikolwiek wpływ na wasze życie! Żeby pokonać wroga, trzeba z nim walczyć. Mówię Wam, przestańcie brać leki i żyjcie normalnie, przecież jesteście zdrowi i nic Wam się stać nie może, więc DLACZEGOI NIE SPOTKAĆ SIE Z TĄ CHOLERĄ i pokazać jej, gdzie jej miejsce? Leki działają tylko chwilowo przecież, z czasem będzie coraz gorzej, nie wspominając o uzależnieniach, objawach przy odstawieniu leków czy zwiększonej tolerancji. Wiem, że to straszne, ale PO KAŻDYM KOLEJNYM RAZIE JEST ŁATWIEJ SIE OPANOWAĆ i szybciej przychodzi normalność a nawet śmiech z siebie samego. Bardzo tez pomaga jakaś pasja, cel, coś, dzięki czemu mamy siłę i chęć na jutro. Wiem, że w sytuacji lęku nie da się o tym myśleć, bo wszystko wypiera paniczny strach, ale kiedy już go pokonamy, STAJE SIĘ TO NASZA PIERWSZĄ MYŚLĄ(przynajmniej ja tak mam). I to nie jest tak hop-siup z tym wszystkim, ale po kilku dniach można zauważyć znaczną różnicę, potem tylko czasem przyjdzie diablica i raz dwa się jej pozbywamy. I jeszcze wyciągamy wnioski, dlaczego, skąd, a co jadłem, a może niewyspany, zmęczony, mało ruchu itd - co by to nie było, zawsze wyjdzie na *zdrowie*, bo albo się prześpimy, albo długi spacer z psem (ostatnio poszedłem aż do lasu z psem, sam, oczywiście przestraszony, ale trzeba sobie stawiać wyzwania i pokonywać swoje słabości), czy spotkać się z rodziną, wyjść gdzieś z żoną czy inne fajne rzeczy. Co zauważyłem: miałem dwa oddzielne dni, kiedy od rana do nocy miałem lęki i do południa nie było za ciekawie, po południu ZMUSZAŁEM SIĘ DO ROBIENIA CZEGOŚ a wieczorem już mnie to zaczynało irytować. Mówiłem sobie, że albo coś się dzieje albo niech to wypie*** bo już mnie denerwuje. I w dużym stopniu odchodziło a następnego dnia rano już tego nie było. Wszystko siedzi w nas, leki nie są potrzebne, a wg mnie nawet niewskazane. Pozdrawiam i mam nadzieję, że niektórzy przemyślą to, co napisałem, a byłbym w niebie, gdyby chociaż jedna osoba dzięki temu pokonała cholerę - bo to nie takie łatwe, ale da się! Nie chciałem nikogo w żaden sposób urazić, nie zrozumcie mnie źle. Jesteście i tak super, bo samą myślą potraficie tyle ze sobą zdziałać :) ----------------------- Od siebie napisze, ze co do stosowania leków nie bede sie wypowiadać, ani za ani przeciw, kazdy musi sam decydowac w tej kwestii.W ostrych stanach nerwicy podpowiadałabym jednak wspomaganie się tabletkami ( dobrze przez lekarza dobranymi) po to zeby przetrwac, stanąc na nogi i móc rozpocząć terapie ( tez u dobrze dobranego specjalisty, bo z tego co piszą ludzie na wątkach nie kazdy psycholog bywa skuteczny w przypadku lęku panicznego i nn).No i doradzam AUTOTERAPIE , czyli czytanie informacji poświęconych WYCHODZENIU Z NERWICY, RADZENIU SOBIE Z NIA ,bo dzięki zrozumieniu, świadomości CZYM JEST lęk paniczny, mysli natretne mozna swoje objawy oswoic, zrozumieć. Jak napisał R.Baker w swojej ksiązce STRACH I PANICZNY LEK, PANIKA JEST BEZPIECZNA.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Chociaż nie jestem jeszcze w pełni *wyleczona* z nn i lęków ale dużo czytam wiem że moje natręctwa nie wychodzą ode mnie tylko moja wyobrażnia mi je podsuwa a moje racjonalne *ja* wszystkiemu zapszecza staram sie walczyć i i nie poddawać sie chociaż ciężko jest! Znalazłam kilka wypowiedzi osób które radzą sobie z nerwicą i jej objawami więc postanowiłam je zamieścić może sie komuś przydadzą i pomogą wyjść z tego okropieństwa Witam , nazywam się Damian i mam 16 lat . i miałem oraz mam podobne objawy co i u Was. Zaczęło się to 2 lata temu od przeprowadzania pewnej operacji myślowych w głowie było to strasznie męczące bo jeśli operacja nie wyszła to trzeba było ją powtarzać w najlepszym wypadku po kilkanaście razy w najgorszym po kilka dni . w tym czasie byłem okropnie zdołowany nie wiedziałem co robić nie raz nawet myślałem o samobójstwie ;(. Męczyłem sie tak przez 1,5 roku aż pewnego dnia już nie wytrzymałem byłem zniszczony od środka , opowiedziałem o wszystkim Mamie . Wtedy strasznie mi ulżyło . Mama mnie uspokajała rozganiała mi myśli i przekonywała , że te myśli nigdy nie będą miały miejsca. Udałem się do psychologa ,który przepisał mi jakieś tabletki . Nawet pomagały ,ale postanowiłem je rzucić . Szczerze mówiąc to z obawy, ponieważ mam pewną osobę w rodzinie , która miała ten sam problem co ja;( tabletki ją nie grzecznie mówiąc ogłupiły nie poznaję tej osoby ;( . Nie biorę leków już od jakiegoś czasu . Mam już dość tej choroby , Dostałem Życie od Pana Boga , nie po to żeby jakaś popier****** choroba mnie ograniczała . walczę z tą chorobą cały czas ,motywują mnie moi bliscy i przysięgę ,którą im złożyłem i choćbym miał stanąć na głowie dotrzymam słowa. Piszę to tu bo chcę wam pomóc , możę Wam sie to wydawać śmieszne ,ale dla mnie to nie jest ! Ludzie nie dawajcie się!!! każdy z Nas ma własnę Życię i bliskich oraz cele dla których żyjemy , nie pozwólmy by jakaś byle choroba pluła nam w twarz , wiem że pojawią sie myśli* łatwo mu mówić* nie prawda , jakm pomyśle co ta choroba robiła ze mną to aż łza mi sie w oku kręci , Połączmy sie i pokażmy *Natręciakom* gdzie ich pieprzone miejsce* Ja mam to od 8 lat. Pojawiło się nagle, ale bardzo dobrze do dziś pamiętam ten moment. Pojawiło się po długotrwałym stresie. Pomyślałam wtedy, że za ten cały stres po prostu zrobię coś, dokładnie wbiję nóż w plecy, osobie która była bezpośrednio z tym stresem związana. Ale nie było to tak, że ona była przyczyną tego stresu, powodem były moje myśli. Kiedyś wróżka powiedziała mi jak na imię będzie miał mój mąż. I kiedy poznałam tego chłopaka i byłam z nim szczęśliwa, zaczęły się pojawiać myśli - przecież on ma inaczej na imię, co będzie jeśli nie będziemy razem, co będzie jeśli ktoś zaplanował dla mnie coś innego w życiu? Tylko kto? Co to za potwornie duża siła kieruje naszymi myślami? Nie wiem z czego to wynika, ale mam problem z uświadomieniem sobie, że w życiu powinno być tak jak ja chcę. I to ja jestem w stanie podejmować świadome decyzje. I to ja swoim życiem kieruję. Nie żadna niewidzialna siła. Tamten moment trwał ok 2 lat. Potem pojawiło się dziecko i wszystko gdzieś odeszło...Ale wróciło jakieś pół roku temu, wydaje mi się ze zdwojoną siłą. I z męża przeniosło się na dzieci:( Od kilku miesięcy chodzę na terapię, boję się (znowu się czegoś boję) tabletek, więc na razie ich nie biorę. Psychoterapia dużo mi pomaga. Wykanałam nad sobą ogromną pracę. Przede wszystkim jeśli mogę coś poradzić - chęć pozbycia się tych myśli za wszelką cenę nic nie da, będą tylko silniejsze i będzie ich więcej i coraz bardziej straszne. Mi pomogło jak zaczęłam je do siebie dopuszczać. Bać się, ale dopuszczać. I mówiłam sobie: a myśl sobie co chcesz. Nawet najgorzej. Jak byłam przygotowana na ich nadejście i nie byłam spięta, że mogą się pojawić, zaczęły słabnąć. Mam wrażenie jednak, że najgorsze jest poczucie jakby człowiek siedział na jakiejś bombie, która musi wybuchnąć. Nie widać odwrotu. Ale czy na pewno? No właśnie cały czas pracuję nad tym, żeby tą bombę rozbroić i żeby nie zdążyła wybuchnąć. Chociaż wydaje mi się to nieuchronne, cały czas walczę. Chciałabym Wam powiedzieć, walczcie, módlcie się:) bo to daje dużo siły i wierzcie w uzdrowienie. Wiem, że nie można swoich myśli przełączyć na pozytywne, ale postarajcie po każdej negatywnej pomyśleć zupełne przeciwieństwo. Po to, żeby uświadomić sobie, że potraficie myśleć pozytywnie. Życzę wszystkim powodzenia. Nie wolno się poddawać i wszystkie troski kierować ku górze:) Ciężko nie wątpić, ale wiara czyni cuda. I ja chcę w to wierzyć. witam, rownież męczylam się z nerwicą natręctw myslowych. odkad pamietam mam tą chorobę ale nie dawno po stracie Babci i przyjaciela nasiliła się podwojnie, nie mogłam sobie poradzić, od kilku tygodni, mowiac kolokwialnie wychodzę na prostą BEZ LEKÓW, PSYCHIATRÓW itd. postanowiłam napisać bo moze komuś pomoże moja metoda na tą chorobę. po pierwsze ( bardzo wazne) jezeli pojawią się w głowie straszne mysli nie zastanawiać się nad nimi nie analizować, pojawią się i zaraz znikną, udawać,ze nic sie nie pomyslalo. Wiem ze to trudne sama przez to przechodxziłam ale nie ma innej rady na to. nie wdawać sie w zadne dyskusje z sumieniem itd to nic nie pomoże, powoduje tylko napiecie stres i tym bardziej pojawiaja się te mysli. jak u mnie tylko pojawiły się złe mysli od razu sie MODLIŁAM DO BOGA,zmawiałam rózaniec. i to pomogło ! czuje się bezpiecznie bo wiem, ze te zle mysli się nigdy nie spelnią a w konsekwencji nie boję się ich, nie przejmuje się nimi a jak się nie przejmuje to przestają się pojawiać. Bóg wie, ze to nie sa nasze myśli i na pewno nas chroni i te mysli się nigdy nie spełnią bo nie są nasze więc nie ma sie czym przejmować. to jest takie błedne koło im bardziej się przejmujemy tym wiecej się nasilają. powodzenia wszystkim zyczę z walką naprawdę trudnej choroby, wytrwałosci i DUZO WIARY !!!! POZDRAWIAM

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Luna, ciesze się, ze zamieściłas posty osób, ktore na swoj sposób radzą soibie z nn.Chcialabym, zeby każda z osób zaglądajaca na ten wątek i na wątek Marciochy, jeśli znajdzie jakieś fajne zdanie lub czyjś post na temat jak sobie radzić z lękiem, atakiem paniki, myślami natrętnymi zamieszczał je na tych wątkach.Takie osobiste włączenie się w tgworzenie takich wątków może pozwolic Wam przestać czuć sie ofiaramia nerwicy a poczuć sie jej badaczami, kimś kto próbuje ją poznać. Zamieszcam pewne istotne -moim zdaniem-informacje, przemyślenia, na ktore się natknęłąm. wiecie mi hyba hormony buzują BO tydzien taka zła byłam zdesperowana smutna itd, milion dolegliwości czasem fizycznych też jest, raz są raz ich nie ma, CHOCIAŻ ODREALNIENIE JUZ NIE ZALICZAM DO OBJAWÓW BO NIE ZWRACAM NA NIE UWAGI, a teraz jestem wyluzowana, spokojna* Wiem, ze sporo osób doświadcza uczucia nierealności i bardzo się tym denerwuje, spina a to nakręca objawy.MMoże te przemyśelnia jednej z osób przydadzą się do innego spojrzenia na ten objaw. A to kolejne informacje. *W każdym razie psycholog mi mówiła,że ZE MOIM BEZPIECZNYM SWIATEM JEST TEN Z LĘKIEM,WIĘC PÓJŚCIE DO TEGO NORMALNEGO WIAŻE SIĘ Z NERWAMI i nawet taką niechęcią.W KOŃCU TEN ZNANY ŚWIAT TO CIĄGŁY LEK , i PARADOKSALNIE ON DAJE MI SPOKÓJ. * ----------------------- Podobnie myślą zony alkoholików. Boją się zmiany na lepsze podobnie jak my, neurotycy, gdyż poznały mechanizmy radzenia sobie z pijącym partnerem i mimo iż takie życie nie sprawia im przyjemności i dostarcza im i dzieciom mnóstwo cierpienia, wolą znane ZŁO niz nieznane DOBRO. Ponizsze zdanie też radzę dobrze przemyśleć. MI TEŻ MOJA PSYCHOLOG MÓWI, ŻE DOBRZE MI Z NERWICĄ , MOGĘ SIĘ WYCOFAĆ I DLATEGO CIĄGLE JĄ MAM.* Dokładnie to samo stwierdził prof.Aleksandrowicz w ksiażce PSYCHOTERAPIA.Zamieściłam dłuższy fragment z jego ksiazki na tym wątku na stronie 11 , w dniu 18.03.Tutaj Przytoczę tylko te zdania dla porównania z powyższymi zdaniami. KTOŚ* , KTO NA SKUTEK NIEWYDOLNOSCI MECHANIZMÓW OSOBOWOŚCIOWYCH nie potrafi DAWAĆ SOBIE RADY Z ŻYCIEM, moze BEZ UZNANIA PORAŻKI SCHRONIĆ SIĘ W ROLĘ CHOREGO. *UCIEKA W CHOROBĘ*? W jakiejś mierze TAK.Jest to niejako naturalne rozwiazanie jakiego dostarcza nasza kultura. W przypadku chorych na nerwice, skazują sie oni na AUTENTYCZNE CIERPIENIA , stanowiace niejako cene, ktorą płacą ZA * HONOROWE WYCOFANIE SIE Z AKTYWNOŚCI *.Pojawiaja sie wówczas rozmaite zaburzenia czynnosciowe , u kazdego nieco inne, BO WYRAŻAJĄ NIECO INNE POWODY UCIECZKI W CHOROBE , inne niz nieuswiadamiane konflikty. --------------------- Ja musiałam przyznac się przed sobą od jakich zbyt trudnych dla mnie lekcji uciekłam w nerwice, uciekłam pod skrzydła mojego partnera.Dopiero gdy sama przed sobą przyznałam się do mojego strachu, wyuczonej bezradności, braku życiowej odwagi, nieumiejętności radzenia sobie z wyzwaniami życia, braku zdrowych granic, braku szacunku dla siebie i braku poczucia własnej wartiości, i zaczęłam się tych lekcji uczyć, wtedy nerwica zaczęła mi odpuszczać. Przez wiele lat myślałam, że bylam *chora* i miałam prawo do ulgowego traktowania mnie i nie miałam świadomosci, co zafundowałąm swoim dzieciom tą ucieczką w chorobę, zamiast przyznać się do swojego strachu, nie patrzeć na to, ze się ośmiesze tym, iż boje sie takich dzieciinnych strachow. Dla mnie dzisiejszej ucieczka w nerwice a ucieczka w nałóg to taki sam schemat uniku przed życiem.Boimy się Zycia i jego wyzwań, więc uciekamy w chorobę, bo chorego sie traktuje ulgowo. Nie patrzymy tylko na to najakie koszty emocjonalne narażamy swoich bliskich, jak bardzo ograniczamy ich świat, jak wielu zwykłych radosci zycia ich pozbawiamy. Nie pisze tego po to, zeby kogoś zdołowac ale ZMOTYWOWAĆ do pracy nad sobą POMIMO LĘKU.W końcu nerwica nam nie robi nic tylko okrada nas i bliskich z kolejnych dni i lat normalnego Zycia. Kazdy sam może zadać sobie pytanie PRZED CZYM UKRYŁ SIE W NERWICY? Co by musiał zrobic, ZEBY Z NIEJ WYJŚĆ. Na koniec przytoczę drugi post z wątku Z NERWICY SIE WYCHODZI. MOJE KROKI DO WOLNOSCI BYŁY TRUDNE , jak każdego z nas. Wiele razy choroba wracała..Na terapie nie chodziłam długo jestem typem samouka wiec duzo czasu spedzalam na doksztalcaniu sie na temat nerwicy i podjęłam z nią walkę..wszystkie nawroty i ataki traktowałam jak próbę sprawdzenia moich możliwości i postępów . Ponad rok trwała moja choroba..Wiem krótko w porównaniu do niektórych tu na forum . Ale chce wam powiedziec ze ja OD RAZU ZAREAGOWAŁAM .TYDZIEŃ PO ATAKU JUZ BYŁAM NA TERAPII .. Dwa tyg. po miałam stosy książek w domu. I wzięłam sie z wielkim zapałem do pracy nad sobą..Bo droga ku zdrowiu to nic innego jak praca nad sobą. Wyobrażcie sobie jak heroiczną walkę toczyłam w srodku mnie samej , kiedy nawet dla wyzdrowienia poswieciłam małżeństwo i luksus finansowy.Męża kochałam jak odchodziłam od niego więc wcale nie było to takie łatwe. Ale musiałam odejsc za bardzo mnie niszczył psychicznie..za bardzo pogłębiał moją nerwicę. Do dzis często sie z nim widze gdy odwiedza nasze dziecko. (wciąz jest diabelsko przystojny) ale ja juz podjełam decyzje. Teraz jestem z kims innym kto mnie kocha , szanuje, a ja ? no cóż nerwy mi zostały(umiem wpadac w szał) ale nie mam lęków , ataków. Życie znów rozbłysło tysiącem barw. ---------------------- Niech każdy z Was zada sobie pytanie, czy podobnie jak autorka tego postu już tydzień po pierwszym ataku podjał terapie, czy też z powodu fałszywego wstydu gral na zwłokę i tracił czas swój i bliskich. Moje osobiste przemyślenia zawarte w tym poscie moga sie nie spodobać niektorym osobom.Ale ja wiem ile czasu mojego Życia oddałam walkowerem nerwicy i dopiero choroba nowotworowa zmusiła mnie do dokonania radykalnych zmian w Zyciu Gdy stanęłam wobec realnego zagrożenia Zycia, przestałam zwracać uwagę na moje wydumane nerwicowe lęki.A na koniec moje wierszowane przemyślenie. JESTEM ZNUDZONA NERWICĄ, MYSLENIEM O NIEJ, MÓWIENIEM TO CIĄGŁE SIE NA NIEJ SKUPIANIE, PRZYPRAWIA NAS O CIERPIENIE. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Pani Jadwigo ja tez jestem znudzona moją nerwicą. Bardzo dużo daje mi metoda 1000kroków. Krok po kroczku przyswajam sobie bardzo cenne informacje w niej zawarte wiem że nie od razu będę taka jak chcę ale stopniowo nauczę sie panowania nad sobą i swoimi słabościami dziekuje Pani Jadwigo ze poleciła mi Pani tę metodę. Moja nerwica równiez nauczyła mnie dużo cennych rzeczy inaczej patrzę na świat wcześniej bardzo przezywałam swoje lęki i ataki paniki teraz staram sie nimi nie przejmować są to są, nic na to nie poradzę zaczynam widzieć jaka krzywdę robiłam sobie i innym, dostrzegam ile straciłam w życiu skupjając sie na ciągłej ucieczce nie chcę już dłużej tak żyć przecież życie jest jedno i nie ma co marnować go przez jakąś durną nerwice. Aż dziwię sie że to piszę ale moje myślenie zaczyna chyba zmierzać sie na lepsze :))))) życzę wszystnim determinacji i dużej wytrwałości w walce nie poddawajcie sie traktujcie porażki jako mobilizację do dalszej pracy nad sobą. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Luna, ciesze się, ze podjelas prace nad soba przy pomocy metody 1000 kroków.Trudno jest wyjśc z nerwicy samemu, nawet mimo fachowej terapii dobrze jest włączyć w proces zdrowienia autoterapie. Znalazłam namiary na bardzo pomocną w wychodzeniu z nerwicy -moim zdaniem stronę. Kazdy może sam ją ocenić. http://lifehacking.pl/2011/12/28/30-rzeczy-ktore-nalezy-przestac-sobie-robic/ Na samym tekstu na wskazanej stronie jest jej druga część czyli *30 rzeczy, ktore zrestartują twoje zycie*. Dla zachety przytaczam pewien fragment z pierwszej części. Maria Robinson powiedziała kiedyś "Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie". Nic bliższego prawdy. Jednak zanim będziemy mogli zacząć się zmieniać, należy przestać robić rzeczy, które ciągną nas do tyłu. Oto kilka pomysłów, co można zrobić na początek: 1. Przestać spędzać czas z niewłaściwymi ludźmi. Życie jest za krótkie, aby spędzać czas z ludźmi, którzy wysysają z nas szczęście. Jeżeli ktoś chce, żebyśmy byli częścią jego życia, zrobi dla nas miejsce. Nie musimy o nie walczyć. Nigdy przenigdy nie narzucaj się komuś, kto notorycznie lekceważy Twoją wartość. I pamiętaj, że prawdziwym przyjacielem nie jest ten, kto jest u naszego boku, gdy jest nam dobrze, lecz ten, kto nas nie opuszcza, gdy jesteśmy rozbici. 2. Przestać uciekać od swoich problemów. Należy stawiać im czoła. Nie będzie to łatwe. Nie ma na świecie takiej osoby, która byłaby zdolna do łatwego przyjmowania każdego zadawanego jej ciosu. Nie potrafimy ciągle rozwiązywać problemów. Potrafimy być rozbici, smutni, obrażeni, uparci. Potrafimy potykać się i upadać. I na tym polega życie - na stawianiu czoła problemom i, rozumie się, ich rozwiązywaniu od czasu do czasu, na nauce i adaptacji. To właśnie kształtuje osobę, którą się stajemy. 3. Przestać siebie oszukiwać. Można oszukiwać innych, jednak nie siebie. Nasze życie usprawnia się dopiero wtedy, gdy dokonujemy zmian, dlatego główna rzecz, którą należy zrobić, to być szczerymi wobec siebie samych. Przeczytaj →The Road Less Traveled 4. Przestać lekceważyć swoje potrzeby. Najbardziej bolesną rzeczą jest zatracić się, kochając drugą osobę zbyt mocno i zapominając, że też jest się wyjątkowym. Można pomagać innym, ale należy pomagać również sobie. Jeżeli szukasz momentu, by podążyć za swoją pasją i zrobić coś ważnego dla siebie, to ten moment jest teraz. -------------------------- Te rady też mogą spełniać rolę takiego rusztowania wspomagającego dorastanie.Resztę wskazówek każda z osób może przeczytać sama. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Zamieszczam fragment postu znaleziony na jednym z watków. To, że to są tylko mysli i że są natrętne dowiedziałam się po miesiącu męczarni, lęków, ucisków głowy, na tym forum. Nie wiedziałam nawet że coś takiego jest i ma to tyle ludzi. Czytałam i czytałam i postanowiłam sama walczyć. nie miałam wyjścia zresztą, mieszkam za granicą, mój mąż pracuje na nocki!!!, zostawałam z Dzieckiem, ale postanowiłam że dam rade choc było kur...wsko ciężko, strasznie, myślałam że wariuję. Teraz już wiem, że NATRETNE, ZLE MYŚLI DOTYCZA ZAWSZE TYCH NA KTORYCH NAJBARDZIEJ W SWIECIE NAM ZALEZY, Juz sie nich nie boję, bo wiem że to tylko myśli ktore nic nie znaczą, poza tym trzeba być blisko Boga. Przestałam miec ucisk głowy, dziś nie miałam ani jednego napadu lęku . I obiecałam sobie, że nie bede ogladac zadnych thilerów, filmów psychologicznych ani analizować żadnej sprawy kryminalnej. Dziewczyny,mamy dla kogo żyć, życie jest piękne, nie warto wmawiać sobie choroby bo nerwica zawsze dotyczy tego na czym najbardziej nam zależy:rodzina, dzieci, zdrowie. Trzeba przeczekać lęki, one są jak nieproszony gość, poczekać aż wypije kawe,pomarudzi i wyjdzie:) dodam, że jechałam tylko na melissie, nie miałam żadnych leków, ale jak juz ktos napisał wyżej, leki nic nie dadzą, trzeba samemu nad sobą popracować. Bedzie dobrze, musi byc, ja w to wierze --------------------- Teraz cos od siebie. Na początku mojej nerwicy w jednym z czasopism zetknęłam się z artykulem pt *WSPANIALA DOLEGLIWOŚĆ*.Było to bardzo dawno temu, pamiętam z niego istotę , najwazniejszą myśl. Jako dzieci zostajemy zbudowani przez bliskich , innych ludzi z cegielek ich prawd.Gdy dorastamy, zycie weryfikuje, czy te cegielki cudzych przekonań, wpojone nam wzorce pasują do nas, do naszego wzoru wewnętrznego.Podczas zderzenia z dorosłym Zyciem wychodza na jaw wszystkie nasze slabości zwiazane z predyspozycjami, charakterem i mankamenty wychowawcze. Można powiedziec, ze gdy zbyt dużo cegielek, ktore nam wbudowali bliscy i inni ludzie nie pasuje do nas, jest sprzeczne z naszym wewnętrznym porządkiem, wtedy w konfrontacji z realnym, doroslym Życiem dochodzi do ROZWALENIA NAS JAKO TAKIEJ BUDOWLI OPARTEJ NA FAŁSZYWYCH PRZESLANKACH.To co nazywamy NERWICĄ ma zwiazek z tą konfrontacją pomiędzy tym jak nas od dzieciństwa zbudował świat a tym kim i jacy czujemy się wewnątrz. Dopiero po zburzeniu nas , po zrujnowaniu naszej zbudowanej przez innych i świat *fałszywej* osobowości nieprzystajacej do naszego wzoru emocjonalno-intelektualno-zyciowego , mozemy i musimy zacząć się BUDOWAC NA NOWO, SAMI.Z tych wzystkich cegielek wbudowanych nam cudzych prawd wybieramy te, ktore sa zgodne z naszym *emocjonalnym kodem*.Resztę cegielek, nieprzystających do nas ,odrzucamy.Dzięki takiemu podejściu stajemy się PRAWDZIWI, AUTONOMICZNI. Przed nerwica zwykle byliśmy jak budowla postawiona na ruchomym piasku cudzych prawd i przekonań. DZIEKI NERWICY STAJEMY SIĘ JAK BUDOWLA POSTAWIONA NA SKALE NASZEJ WEWNĘTRZNEJ PRAWDY. Jest taki tekst DEZINTEGRACJA POZTYTYWNA , CZYLI JAK SIĘ NIE ROZPAŚĆ NA KAWAŁKI,.Wiem, ze tamtem artykul WSPANIALA DOLEGLIWOŚĆ byl oparty na teorii prof.K.Dąbrowskiego.Osoby ciekawe , ktore lubią rozumieć co się dzieje z nimi zachęcam do jego przeczytania. Jako podsumowanie tej części postu zamieszczę coś krótkiego. Z lękiem jestem za pan brat, choć mi kiedyś zburzyl swiat, lecz dziś zbudowałam nowy, bardziej piekny, kolorowy. Jest wiele stron i tekstow poświęconych radości Zycia. Są osoby, ktore twierdza, ze istnieje stan BEWARUNKOWEJ RADOSCI i sa takie, ktore twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak BEZWARUNKOWA RADOŚC. Ja, na podstawie wieloletniej pracy nad sobą, w czym bardzo pomocna byla mi *rozwalanka* nerwicowa, nauczyłam się takiej BEZWARUNKOWEJ RADOŚCI, ktora polega na tym, ze do czucia sie szczęsliwa nie potrzebuję dziś niczego.Cieszę się z samego faktu, że zyję, jestem, istnieję.Pomocna w uzyskaniu takiej świadomości byla mi choroba nowotworowa, ktora nauczyla mnie doceniać takie zwykle, codzienne sprawy, momenty.Wiekszość ludzi przez cale Zycie czeka na jakieś wielkie, spektakularne szczęście itd, które może nigdy nie nadejść.Dla mnie dzisiejszej, na nasze szczęście skladają się wszystkie chwile, które większości ludzi zdarza sie po prostu przeoczyć, bo czekaą na to WIELKIE SZCZĘSCIE. Mnie choroba nowotworowa , realna nie wydumana jak te nerwicowe, zdjęła łuski z oczu, dlatego traktuję ją jako DAR, podobnie jak nerwicei inne trudne doświadczenie . Napisalam mnóstwo wierszowanych przemyslen na temat radosci Zycia.Wiekszośc z nich zamieściłam na wątku Z NERWICY SIE WYCHODZI. Przypomnę jedno z nich. Prawdziwe szczęście mieszka w nas i nie zalezy od niczego. Kto go doświadczy chociaż raz, ten będzie tęsknil wciąż do niego. I ja takiej radosci doświadczylam i doświadczam codziennie.Mogę powiedzieć, że RADOSĆ STAŁA SIĘ MOTYWEM PRZEWODNIM MOJEGO ŻYCIA.Ale ciężko na to pracowalam, musiałam uprzątnąć swoje wnętrze ze śmieci negatywnosci, ktore we mnie zalegały.To one odzielały mnie od radosci. Chce żebyście mieli świadomośc , ze tylko od Was zalezy jakośc Waszego zycia i że bez pracy nad sobą nie będzie kolaczy.Mozecie oddac nerwicy swoje Zycie walkowerem, ale kiedys będziecie tego na pewno żałowac. WOLIMY SIĘ BAĆ, NIŻ Z LĘKIEM ZMIERZYĆ, NIŻ STAWIĆ MU CZOŁA I W SIEBIE UWIERZYĆ. ------------------- WOLIMY W ŚLEPYCH TKWIĆ ZAUŁKACH, UCIEC W CHOROBĘ , NAWET W ŚMIERĆ, BYLE NIE STAWIAĆ CZOLA WYZWANIOM, BYLEBY TYLKO NIE ZMIENIAC SIĘ. To sa moje głeboko przemyślane wierszyki.Można je wziąc do serca i można je pominąć. Pamietajmy o tym, ze w naszym nerwicowym świecie razem z nami zyją nasi bliscy.Lepiej porzucić falszywy wstyd, przestać udawać kogoś kim nie jesteśmy, przyznac się do swojego strachu przed życiem, zdjąć maski. Pozdrawiam. .

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Podaje namiary na strone odnoszaca się do teorii dezintegracji pozytywnej prof.Dąbrowskiego i zamieszczam pewne fragmenty z tej strony mające związek z nerwicą ---------------- Jerzy Niczyporuk Depresja jako dezintegracja pozytywna Jeszcze na studiach zachwyciła mnie Kazimierza Dąbrowskiego teoria dezintegracji pozytywnej. Dziś po wielu latach pracy dydaktycznej i terapeutycznej mogę powiedzieć, że odkrycia polskiego profesora należy uznać za rewolucyjne. Założenia jego teorii są obecne w wielu szkołach i systemach terapeutycznych. Miedzy innymi: psychologia transpersonalna i psychologia zorientowana na proces. Odkrycia polskiej szkoły higieny psychicznej okazują się bardzo przydatne w holistycznym rozumieniu zdrowia. Kazimierz Dąbrowski był prekursorem naturalnych metod terapii, a jego prace zyskały uznanie na całym świecie. Badania prowadzone przez niego zarówno w Europie, jak i w Ameryce dowodzą, że psychonerwice (stany depresyjne, lękowe i obsesyjne) uważane dotąd za jednostki chorobowe, są twórczymi a wiec pozytywnymi elementami rozwoju osobowości. -------------------- Stany depresyjne, lękowe, obsesyjne są często wyrazem przeżyć empatycznych, przeżyć troski o innych (...) świadczy [to] o dużej kulturze wewnętrznej jednostki i o jej zdolności do przyspieszonego rozwoju (...) Niski lub średni próg frustracji - wbrew ogólnie przyjętym poglądom - świadczy zazwyczaj o bogactwie psychicznym, o dużej wrażliwości. Nie ma chyba prawdziwego uczucia ani większych dziel umysłu ludzkiego bez słabszego lub silniejszego związku z depresją, stanami lękowymi czy obsesją. --------------------- Standardowe tłumienie dezintegracji LEKAMI PSYCHOTROPOWYM przypomina często wylewanie dziecka z kąpielą. Dobre efekty daje zaangażowanie się w grupę (artystyczne, sportowe), wypoczynek na łonie natury, zmiana stylu życia (pracy), uczestnictwo w kursach (podnoszenie kwalifikacji), inwestowanie w siebie (rozwój talentu, hobby). Jeżeli rozumiemy proces dezintegracji pozytywnej możemy łatwiej wyjść z kryzysu z nową, ukształtowaną na wyższym poziomie osobowością. --------------------- Podaję namiary na strone, z ktorej pochodza fragmenty tekstu.resztę tekstu każdy zainteresowany może przeczytać sam. www.taraka.pl/deprepozyt Ponizsze fragmenty odnoszace się do tego samego tematu decintegracji pozytywnej pochodza z kolejnej strony. Aktualnie w Stanach Zjednoczonych święci renesans koncepcja dezintegracji pozytywnej, polskiego uczonego psychiatry psychologa - Kazimierza Dąbrowskiego. -------------------- Twierdzi, że nie może być rozwoju twórczego i przyspieszonego bez przeżyć wstrząsów psychicznych, konfliktów zewnętrznych i wewnętrznych, bez stanów nierównowagi psychicznej - czyli bez depresji, niepokojów, lęków, obsesji, zahamowań, dążności do przezwyciężania siebie, a także do przekroczenia własnego typu psychologicznego. Konflikt wewnętrzny, który jest twórczy, łączy się bowiem z bólem, niepokojem i lękiem. Rozwojowy krok ku autentyzmowi okupiony bywa wstrząsem, smutkiem i cierpieniem. Okres dojrzewania jest typowym okresem dezintegracji, ale z drugiej strony zaś okresem przygotowania do dojrzałości, większej harmonii, integracji. Również stany depresyjne, lękowe, obsesyjne mogą być często wyrazem przeżyć empatycznych, troski o innych i I SWIADCZYĆ O DUŻEJ KULTURZE WEWNĘTRZNEJ JEDNOSTKI. Dąbrowski twierdzi więc, że nie można każdej wzmożonej pobudliwości psychicznej uważać za chorobową, TAK JAK NIE MOZNA ZA CHOROBOWA UWAŻAC wrażliwość, subtelność, przejmowanie się innymi i sobą, silną uczuciowość, bujną wyobraźnię i rozbudowaną fantazję. -------------------- Według opinii K. Dąbrowskiego wzmożona pobudliwość psychiczna jest niezbędnym warunkiem wszechstronnego rozwoju i stanowi jeden z podstawowych warunków zdrowia psychicznego. --------------------- Te fragmenty pochodza ze strony kazimierza-dbrowskiego.html - Czyli jak sie okazuje NERWICA , DEPRESJA NIE POWINNA BYĆ ROZUMIANA JAKO CHOROBA, COS SZKODLIWEGO, ale jako przejaw naszej wrażliwości,czynnik ROZWIJAJĄCY NAS. I ja naprawde jestem wdzięczna nerwicy i innym trudnym lekcjoim, że pomogły mi zajrzeć w głąb siebie,stać się w pelniejszym stopniu CZŁOWIEKIEM.Gdy tak sie spojtrzy na nerwice przestaje być ona straszacym nas POTWOREM. Pozdrawiam. .

Odnośnik do komentarza

Znalazłam fajny artykuł wiec zamieszczam mam nadzieje że komuś pomoże Co do dzisiejszego samopoczucia... dzisiaj jest super!!!!!! otworzyłam oczy, spojrzałam w okno - piękna pogoda - z takim silnym przekonaniem no i z uśmiechem na twarzy (pomimo tego że wiem że mam zapieprz w pracy) pognałam do pracy. Uśmiech mam do teraz i w głowie jedną myśl , którą sobie powtarzam- *dzisiaj jest piękny dzień i jak nigdy wcześniej czuję się znakomicie *!!!!!!! Jeśli przeczytałyście tą książkę *Potęga podświadomości* Myrphy*ego - jest tam dużo prawdy.... Przeczytałam ją z 2 tyg temu i starałam się stosować do tej jednej zasady (którą potwierdziła mi Pani psychiatra, do której chodzę). Otóż jest tam napisane, że świadomosć człowieka (czyli jego myśli, a w naszym przypadku złe myśli) śpi w nocy, natomiast podświadomość nie śpi nigdy - cały czas dla nas pracuje. My stosując pozytywne myślenie dążymy do tego aby dotrzeć do naszej podświadomości i ją przestawic... Najlepszą metodą jest bezpośrednio przed snem (jak już czujecie ten lekki błogi stan) zamknąć oczy i wyobrazić sobie siebie całkiem zdrową, pełną energii, bez lęku. Ja sobie wyobrażam siebie uśmiechniętą skaczącą, chodzącą na spacery samodzielnie z pieskiem, na zakupach w supermarkecie czy samodzielnie robiącą rzeczy których np teraz się lękam. Ma to byc tak jakby wyświetlenie sobie filmu, w którym widzicie siebie bez żadnych problemów, już zdrowych) i robic to bezpośrednio przed snem i zaraz po przebudzeniu - wtedy bowiem świadomość jeszcze jest słaba bo uśpiona a podświadomość jak wiemy - działa cały czas. I tak z uporem powtarzając te ćwiczenia ponoć są efekty (potwierdziła mi lekarka)... Ja po 2 tygodniach naprawde widze efekty (może nie jestem uleczona w 100%, bo coś tam mam, może będę miała gorsze dni, nie wykluczam) ale jedno wiem....to cwiczenie nie zaszkodzi a może tylko pomóc, to jest tylko chwila wieczorem i chwila rano, a ja dzisiaj jestem w pracy z mega uśmiechem na twarzy i myślę pozytywnie (więc albo mam lepszy dzień, albo ta metoda powoli zaczyna działać ) :):):) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Luna, dzięki temu, ze próbujesz wynajdowac informacje na temat nn, sama umacniasz się , mobilizujesz do pracy nad sobą. To wazne, bo bez takiego zaangażowania w zdrowienie nie będzie efektow.Znalazłam dziś w necie informacje na temat ksiazki o nn . Jest to pierwsza ksiązka o tego rodzaju nerwicy z jaką sie zetknełam , oprócz poradnika dr.Macieja Zerdzińskiego.Moze się komus przyda ta informacja, trzeba pożnac z czym się ma do czynienia. A. Bryńska Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Pani Jadwigo robie co moge i wierze że mi sie uda nie poddam sie nigdy. nawet jak czuje lęk mówie sobie że sie niczego nie boje to tylko nerwica. odkryłam już przyczynę mojch lęków i pracuje nad sobą sama bez niczyjej pomocy. Myślę pozytywnie na każdym kroku jak dopadnie mnie jakaś myśl to zamieniam ją na pozytywna czytałam gdzieś że potrzeba conajmniej 55 dni aby mózg zaakceptował mowy sposób myslenia. Staram sie tez nie podchodzic emocjonalnie do wszystkiego co sie wokół mnie dzieje to też mi bardzo przeszkadzało w normalnym życiu teraz patrze na wszystko z boku nie myśle tak bardzo o tym co mówie i co ktoś mi powiedział. A jak mam natretne mysli to zagłuszam je np. włanczam głosno muzyke albo spiewam sobie cos w myslach to pomaga, nasze zycie zależy od nas nie pomogą nam terapełci, tabletki czy co kolwiek innego jeżeli my sami nie będziemy nad soba pracować. Ja kiedys w towarzystwie siedziałam jak ta cicha i szara myszka bałam sie odezwać do ludzi bo co jak powiem coś głupiego i sie osmieszę a teza nie przejuje sie tym i nie podchodze już tak emocjonalnie do tego ważne że ja siebie akceptuje i lubie nie liczy sie to co ludzie o mnie pomyśla, robie wszystko na odwrót swojemu lekowi jest ciężko ale zaciskam zęby i do przodu. Zabieram sie teraz za czytanie książki * pojedynek z Nerwicą* którą Pani mi poleciła nie trace czasu za dużo pięknych chwil juz umkneło w moim życiu żeby dalej w tym trwać. Pozdrawiam wszystkich i życze duuuużo motywacji w pracy nad soba!!!!!

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Luno, ciesze sie, ze bierzesz zycie w swoje rece. To prawda, ze sianie pozytywności w głowie, wydeptywanie takich pozytywnych sciezek myslowych musi potrwac, zanim przyniesie efekty. I nikt za nas nie moze wyjśc z nerwicy, bez naszego udziału to sie po prostu nie uda. To my sie w nią wpedziliśmy tym co na okragło myśleliśmy, jak reagowaliśmy na sytuacje w naszym zyciu. Przotocze pewien interesujący fragment z jednego z wątkow. *Zauważyłem, że nerwica niekoniecznie musi mieć powód, nie zawsze jest sygnałem od ciała czy podświadomości, nie zawsze musi mieć znaczenie jeśli wiecie co mam na myśli. Medytacje i negocjacje z samym sobą (NLP) dawały mi różne odpowiedzi ale nie dawały ulgi ani nie pomagały. Co z tego, że w przeszłości stało się coś tam, że teraz staram się być zbytnim perfekcjonistą, że to i tamto powoduje niespójność i konflikty wewnętrzne. Próby podążania za własnymi instynktami i odzyskania wewnętrznej harmonii nie przyniosły skutku. Zacząłem postrzegać nerwicę jako zespół przyczyn i reakcji, powtarzalnych wzorców myślowo-emocjonalno-somatycznych, odtwarzanie wciąż na nowo negatywnych i dobrze utrwalonych ścieżek neuronalnych budzących odpowiednie hormony itd. Już samo zrozumienie tego jest pomocą. Walka z nerwicą wzmacnia ją, w sensie - to czemu opierasz się, rośnie w siłę. Koncentrowanie się na pozbyciu nieprzyjemnych odczuć wzmacniało całe zjawisko, koncentracja na nerwicy karmiła ją energią. Trzeba było zastosować odwrócenie wzorca. Coraz częściej starałem się olewać objawy nerwicowe, ale nie w sensie tłumienia lub zaprzeczania, tylko zauważenia ich obecności i przyzwolenia na działanie. Dni poświęcałem na budowanie silnych stanów emocjonalnych, każdą wolną chwilę wykorzystywałem na przypominanie sobie momentów z przeszłości kiedy byłem wolny od tego wszystkiego. Nie ważne czy wprowadzałem się w odpowiedni nastrój muzyką czy ćwiczeniami oddechowymi, chodziło o to abym w czasie dnia większość czasu skupiał się na tym, że jestem zdrowy i czuję się dobrze, nie zaś na nerwicy i walce z nią, tworząc w ten sposób nowe strategie działania mego ciała (utrwalanie pozytywnych ścieżek nerwowych np. relax i osłabianie tych negatywnych poprzez brak zainteresowania; analogią jest tutaj wychowanie dzieci, wiadomo że zwracanie uwagi na pozytywne zachowania lepiej wychowuje niż ciągła krytyka zachowań negatywnych). Powyższe było jedynie pomocą w terapii własnej nie zaś całą terapią.* Tytuł tego wątkuE SPOSOBY NA WYZDROWIENIE-NERWICA. Polecam przeczytanie pozostałych informacji zamieszczonych na tym wątku. Poza tym polecam obejrzenie na you tube filmikow na tematy dotyczące radzenia sobie z lękiem, fobią itd.Polecam niektore tytuły. JAK RADZIĆ SOBIE Z LĘKIEM IRRACJONALNYM ? SZYBKA ZMIANA NEGATYWNYCH MYSLI I NAWYKÓW. JAK BUDOWAĆ SPÓJNY WIZERUNEK ? JAK POKONAC STRACH I LĘK? Przytoczę zdania z jednej ze stron na temat nn. Praca z klientem może polegać na analizie schematów, wg których myśli i postępuje, na ich stopniowej zmianie, na skupianiu się na pytaniu: PO CO MU TO ? I JAK JEGO POTRZEBY ZABEZPIECZAC INACZEJ , BEZ UCIĄZLIWYCH NATRĘCTW Te zdania pohodzą ze strony .www.goldenline.pl/.../dobre-metody-leczenia-nerwicy-natrectwfobiizaburzen-osobowosci Mam nadzieję, że te informacje pomogą Wam szybciej pokonac objawy. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam, u mnie gdy sie nasiliły natręctwa,przestałem unikać ludzi i popadłem w pijaństwo,ale było tylko gorzej szczegulnie na kacu, teraz gdy już nie pije od nowego roku i zaczełem uprawiać sport ,na razie w domu na bieżni odczułem ,znaczna poprawę ,dodatkowo zaczolem pić sok z pomidorów i tylko 1 kawke dziennie i o dziwo nie zapeszajac następna poprawa, mam swoje rytuały ,dalej, ale nie ma tego *szału* nie denerwuje się tak az mocno, i mam jeszcze pytanko bo chce pójść za ciosem i zapisać się na psychoterapie z(farmakoterapią) i chcę jeszcze osobno zapisać się dodatkowo na biofeetback czy takie polaczenie daje dobre rezultaty ???pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Robo, ja nie mam takiej wiedzy, zeby odpowiedzieć na Twoje pytanie na temat możliwosci i skutków polaczenia psychoterapii ( farmakoterapii) oraz biofeedbacku. Musisz poszukać takich informacji w necie lub spytaj się specjalisty, u ktorego podejmiesz terapię. *Sportoterapia *jest jak najbardziej pomocna w pracy n ad wychodzeniem z nerwicy.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość nieukierunkowana

Ja już nie wytrzymuję. W sumie z 19 lat życia, pięciu nie można nazwać życiem. To dotyka wszędzie. W szkole, w domu, nieważne z kim ,czasem mocniej, czasem tylko czuję napięcie. Jestem strasznie zmęczona psychicznie i fizycznie. Ostatnio boję się wsiąść w samochód, boję się omdlenia i utraty panowania nad nim. Boję się codzienności, w której za każdym filarem kryje się cholerny lęk. Nie do opisania. Nie biorę leków, wolę od czasu do czasu zapić te chore stany. Boję się, szczególnie ostatnio,gdyż panika narasta do takich rozmiarów, że pojawiają się zawroty głowy i prawie mdleję. Zamiast lepiej, z roku na rok jest coraz gorzej. Absurd mojego leczenia polega na tym, że nawet jeśli dadzą mi leki uspokajające to ja po prostu po ich zażyciu boję się o własne życie (czytam ulotki, przeciwskazania i wbijam sobie do głowy ,że to właśnie mi się stanie . i dzieje się. ) Dlatego chyba jestem beznadziejnym przypadkiem. Przepraszam za chaos, ale dziś kolejny raz po przyjściu ze szkoły uświadamiam sobie jak jest ciężko czasami. Pozdrawiam cieplutko każdego z osobna ,który doświadczył /doświadcza nadal tego koszmaru. Wielki ukłon dla tych, którym udało się wygrać. Powiedzcie tylko, jak??

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Nieukierunkowana, polecam twojej uwadze wątek Z NERWICY SIE WYCHODZI na tym forum.Zamieściłam na nim posty osob, ktore poradzily sobie z nerwica, na swój sposób. Wybierz z tych postow te informacje, ktore odnosza się do Twoich objawow, do Twojego charakteru. Poczytaj uwaznie HISTORIE PEWNEJ NERWICY ( na pasku opowieści pod WYZDROWIEĆ jest jej dalszy ciąg.) A co z psychoterapia? Czy lekarz nie dal Ci skierowania? Bez terapii wychodzi się dłużej i bolesniej. Straciłas juz sporo czau, pomyśl o terapii.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam Was. Przez długi czas chorowałam *nieświadomie* myślałam, że jestem wariatką . Dopiero niedawno podczas wieeelkiiieeegooo doła poszukałam informacji w internecie i trafiłam tu. Bardzo potrzebuje porozmawiać z kimś, kto wygrał z tą chorobą. Jeżeli możecie, proszę napiszcie do mnie, bo czuje się całkiem bezradna. kejj@onet.pl. Z góry dziękuję i pozdrawiam wszystkich :)

Odnośnik do komentarza

Witaj Wszystkich. Kejj, napisze do Ciebie na podany adres, choc wiem z doświadczenia,ze lepsze sa rozmowy na gg, gdyz wtedy można tak na bieżąco, jak w normalnej rozmowie ze sobą coś przedyskutowac. Przy okazji , jak już tu weszlam,zamieszczę coś co moze się komuś przydac. *WYJŚCIE Z NERWICY JEST PARADOKSALNIE TRUDNIEJSZE OD POZOSTANIA W NIEJ...Tak tak, kochane niedowiarki-- latwiej jest zostac i nawet spedzic z nerwica reszte zycia... Sama to wiem, bo oddalam tej zolzie walkowerem piec lat zycia...Moze nie caly czas wiedzialam co mi jest, ale gdy stalo sie oczywiste ze mam nerwice to pierwsze co bylo--- niech mnie ktos wyleczy... I z objawow sporadycznych doprowadzilam do tego, ze zamknelam sie w domu... I bylo coraz gorzej - az stwierdzilam ,ze mam dosyc, ze chce zyc jak czlowiek a nie skazaniec... I smuci mnie czytanie wpisow ludzi ktorzy wlasnie sa teraz na dnie nerwicowym ( gdzie bywalam bardzo czesto i dlugo),ze pewnie my , ktorzy teraz staramy sie zyc normalnie i to czy tamto nam sie udaje- pewnie jestesmy mniej chorzy i nasze leki byly mniejsze... To nieprawda.. nerwica to nerwica a leki ktore przezywamy sa podobne...Nie ma co ich wazyc czy mierzyc-- to jest to samo... Tylko teraz pytanie-- co dalej- czy zapasc sie w te nerwice i zmarnowac kolejne lata....????Czy probowac sie wydostac...??? Ponoc kazda nerwica jest do wyleczenia- a to jak szybko sie to stanie zalezy od chorego i jego postawy...i jego aktywnosci... Kiedys porownalam nerwice i wychodzenie z niej do rehabilitacji..jak po wylewie... Ktory pacjent ma szanse stanac na nogi-- ten ktory lezy i czeka na cud czy ten ktory codziennie do znudzenia cwiczy proste ruchy????I mimo bolu i niedoleznosci-- u nas lękow i zniechecenia-- mozolnie robi codziennie male - COS.... Pomyslcie- co szkodzi sprobowac-- skoro alternatywa jest zycie w nerwicy... * ----------------------- Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Wkretarko Chwilowo jednak mam jakies problemy z gg,, co parę dni nie mam do niego dostępu.Od soboty nie mogę z niego korzystać. Przymierzam się do zmiany gg na inną wersje, ale chce to tak zrobic, żeby nie stracić archiwum rozmów,a z tego co czytałam w necie, jest takie ryzyko. Na razie mozesz napisac na tym watku, z czym masz problem, może będę mogła Ci pomóc. Mozesz też napisac na nk.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Myślałam, że to wszystko mam za sobą.. Pocieszałam nawet dziewczyny na forum (innym) że da się z tym wygrać! W czerwcu odstawiłam leki, czułam się doskonale.. Wolna i szczęśliwa. I nagle.. Z początkiem września wszystko wróciło. Wróciłam do leków.. Znów do dużych dawek.. A była już tylko połówka Asentry. Teraz czuję się fatalnie, nie śpię, natrętne myśli męczą, irracjonalny lęk nie daje normalnie funkcjonować:( a było tak dobrze! Imponuje mi Pani zapał do pracy nas sobą, niesamowita siła. Ja znowu błądzę po omacku, mimo że już to przerabiałam:(

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Wkrętarko, same tabletkki nie lecza, raczej tłumią objawy, wyciszają. Nie wiem, czy korzystałas z psychoterapii.Jesli nie, to poszukaj sobie kogoś kompetentnego. Z nerwicy sie wychodzi, nawet z nerwicy natręctw.W gronie moich znajomych , z którymi pisałam, piszę , są osoby , które poradziły sobie z nn. Jedna z nich korzystała z tabletek, z psychoterapii, z metody 1000 krokow. Kolejna koleżanka nie stosowała tabletek, ale korzystała z metody 1000 kroków, z psychoterapii.Kolega , ktorego wypowiedzi zamieszczałam na wątkach poświęconych nn stosował podobnie jak ja medytację, korzystał z psychoterapii. Kazda z tych osób pracowała nad sobą, szukała informacji w necie. Zamieszcze pewne informacje , ktore mogą Ci pomóc zrozumieć, jak działąją afiimacje i dlaczego sa skuteczne.Ja też je stosowałam i mnie były pomocne. Te informacje pochodzą z tekstu AFIRMACJE - CO ROBIĆ KIEDY NIE DZIAŁAJĄ? *Gdzieś tak w połowie lat ’90-tych dostałem książkę Oga Madino "Największy Cud Świata". W niej był pierwowzór "Telefonu od Boga" (List od Boga), a że ja akurat byłem "w dołku" - zastosowałem go. Czy zadziałał? Gdyby było inaczej, nie powstałby "Telefon...". Więc jeśli nie masz tego nagrania, to sięgnij po książkę. Warto. Pytałem siebie: jak to jest, że moje wcześniejsze afirmacje nie zadziałały, a przesłanie z książki dało tak szybki i widoczny efekt? Miałem pewne podejrzenia, ale całość rozjaśnił mi pewien mądry człowiek, który powiedział... .:: "Słuchaj, każdy człowiek jest jak szklanka wody zanieczyszczonej różnym brudem, który wrzucają mu autorytety, rodzice, nauczyciele, dogmaty religijne, politycy, inne ważne osoby, TV, my sami... Zanieczyszcza tę wodę różnymi poglądami, przekonaniami, które najpierw są świadome, a potem zepchnięte do Podświadomości funkcjonują gdzieś w Tle. I teraz, kiedy do tej szklanki z mętną brudną wodą zaczyna dolewać czystą wodę swoich afirmacji, to co się dzieje? Woda staje się mniej mętna. Wlejesz drugą szklankę czystej wody i trzecią, i woda staje się jeszcze mniej mętna. I tak wlewasz szklankę za szklanką, ale woda nadal jest mętna i w końcu stwierdzasz "sorry, to nie działa". Ale to nie prawda. Gdybyś tylko wystarczająco długo wlewał wodę, to w końcu byłaby zupełnie czysta.* Resztę tekstu przeczytaj sama, wpisując tytuł, ktory podałam. Ja zaczęłam stosowac afirmacje gdy jeszcze doświadczałąm lęków i myśli natrętnych.Nie miałam do nich specjalnego przekonania, ale chciałąm zrobic wszystko, zeby czuć się lepiej. Po jakimś czasie stosowania adirmacji z ksiażek L.Hay, J.Murphy,ego, P.Mulforda zaczęłam czuć w sobie coraz większy luz, zaczęłam doświadczac przebłysków radości.Oczywiście ciagle ćwiczyłąm jogę i praktykowałam medytację, ktorych nauczyl mnie psycholog na oddziale nerwic. Kiedy skupiałam się na afirmacjach, sprawiałam, że myśli negatywne były wypierane z centrum umysłu na jego peryferie. To podobnie jak w tym fragmencie o dolewaniu czystej wody do szklanki z brudną. Ale trzeba zacząc stosowac afirmacje, nawet jeśli z początku wydaje się, że nic się nie dzieje, nie zmienia. Poza tym doradzam Ci założenie dziennika nerwicy, gdyż mnie było bardzo pomocne prowadzenie zapisków. Gdy za jakiś czas wracałam do starszych zapisków, bylam zdziwiona, bo dopiero wtedy widziałam zmiany w moim funkcjonowaniu. Wynotuj tez sobie wszystkie rady, mądre zdania zawarte w postach, zamieszczonych na tym wątku oraz z tych ktore sa zamieszczone na wątku Marciochy WALKA Z NERWICA NATRECTW MYSLOWYCH.Zrób z nich sobie rodzaj podręcznego poradnika.Sens niektórych zdań musi dotrzec do Twojego wnętrza. To tyle rad na początek.Mam nadzieję, że Ci się przydadzą. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Pani Jadwigo!! Juz 2 raz leczę się na nerwice natręctw kltorą mam juz od kilku lat:( Teraz dotkneła mojego chłopaka:(( mam natrętne myśli oraz lęki, że przestane go kochać:(( to jest straszne bo wiem ze bardzo go kocham jest moim najlpeszym przyjacielem i bylo wszytsko w porządku, ale wyjechał za granice bo nierzemy ślub za rok, żeby zarobić pieniądze, tak bardzo chcce byc z nim i czuć te piękne uczucia, aboje sie, że strace te uczuciza a nie chce, i to powoduje u mnie błędne kolo i lęk;/ mówie sobie ze bardzo go kocham, bo naprawde go kocham , a moja podswiadomosc mi mowi ze tak nie ejst i walcze z tym caly czas:( boje sie ze utrace uczucia a nie chce, poszukuje w sobie te piekne uczucia a jak ich nieczuje w danym momencie wywoluje to u mnie lęk i bardzo płacze nie moge sobie z tym poradzic:(( tak bardzo chce aby bylo jak kiedys:(( Odczuwal lęk jak widze innych chłopaków którzy na mnie spojżą, przez to boje sie wychodzic gdzie kolwiek:(( chodze na psychoterpiae i zazywam leki, ale jak mam sobie z tym poardzic:(( Bardzo prosze o pomoc, czy mial ktos taki przypadek jak ja??

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Myszko, mam na gg kolezankę, ktora doświadczała takich mysli i uczuc jak Ty. Musisz przestać walczyć z tego rodzaju uczuciami.Musisz zaakceptowac , ze masz takie mysli i wynikają one z nerwicy.Akceptując je, zaczniesz przerywac pętlę strachu. Przeczytaj uważnie tekst PODDAJ SWÓJ SKARB na stronie HISTORIA PEWNEJ NERWICY.Znajdziesz tam sporo pomocnych dla siebie informacji.. Co Ci doradza terapeuta wobec tego rodzaju mysli? Napisz do mnie na nk, podam Ci swoje gg. Będzie nam łatwiej porozmawiac .Podałam ostatnio komus na tym wątku swój numer gg, ale widze, że zostal przez administratora usuniety.Widac z jakichś nieznanych mi powodów nie jest to dobrze widziane, a szkoda.Nie o wszystkich rodzajach myśli natrętnych , objawów można szczerze rozmawiac na otwartym forum.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Podaję link na strone,na ktorej są informacje,ktore mogą być bardzo pomocne w poradzeniu sobie z lękiem i przytaczam fragmenty z niej, dla zachęty nerwicalekowa.com/.../tym-ktorzy-stracili-juz-nadzieje-na-wyjscie-z-nerwicy-historia-pauline-mckinnon/ - *Po wielu latach psychoterapii, która przyniosła co prawda spore zmiany w moim życiu i myśleniu, ale nie przyniosła ulgi mojemu ciału, które wciąż cierpiało na uporczywe objawy fizyczne oraz lęk, zaczęłam tracić nadzieję, że w ogóle kiedykolwiek z tego wyjdę. Wielokrotnie pytałam terapeutów, czy znają kogoś, kto był w takim stanie jak ja i wyszedł z tego. Zazwyczaj słyszałam książkowe odpowiedzi „tak, można z tego wyjść”, ale nigdy „tak, moja pacjentka z tego wyszła”. Ja jednak potrzebowałam konkretnego dowodu. ---------------------- Nadzieję odzyskałam dzięki Pauline McKinnon – i jej historii opisanej w książce „Wycisz strach”, którą w tym poście będę chciała Wam przedstawić. To będzie długi post – wybaczcie – ale nie chcę rezygnować z żadnego ważnego cytatu. Twierdza strachu jest potężna, a swoich więźniów trzyma z żelaznym uścisku. Dlatego w sercach osób cierpiących na agorafobię narastają negatywne emocje i osoby te często porzucają wszelką nadzieję na odzyskanie wolności. Można by się spodziewać, że lata życia w strachu, który wisiał nade mną jak gradowa chmura, ograniczając się jednak tylko do objawów, spowodują, że zostanie on zaakceptowany, zapomniany i w ten sposób przezwyciężony. Jedyne co w tej dziedzinie udało mi się osiągnąć, to umiejętność życia z nim. Ale było to życie drugiej kategorii, w poczuciu, że tracę wiele i że moja spontaniczność została zablokowana. Niezależnie od tego, jak zaciekle walczysz lub próbujesz zapomnieć, kiedy tylko masz przekroczyć próg własnego domu, serce zaczyna ci walić, nogi masz jak z waty i wiesz, że „to” nie zapomni o tobie nigdy. Strach zdominował moje życie. Odebrał mi wszystkie nadzieje i ambicje. ------------------------- Pełny tytuł książki Pauline brzmi „Wycisz strach. Jak przezwyciężyć lęk, panikę i agorafobię”. Autorka opisuje w niej swoje ośmioletnie doświadczenia z pełnoobjawową nerwicą lękową (wyjście z nerwicy zajęło jej rok). Dziś ta kobieta ma 80 lat i nadal pomaga osobom takim jak my. Tak, ta książka przywróciła mi nadzieję i dała konkretne narzędzie do pracy z objawami. Od tego czasu – a minęło już kilka miesięcy – głęboko wierzę, że wyjdę z tego. A jak przychodzi zwątpienie to siadam w ciszy i nadal wierzę. Metoda obniżania napięcia w ciele opisana w tej książce jest prosta, naturalna – i pomogła nawet osobom, które cierpiały 20 i więcej lat. Zmiana punktu widzenia: problemem nie jest lęk, problemem jest napięcie Jest jeszcze drugi niezwykle dla mnie odkrywczy aspekt tej książki. To podejście do zaburzeń lękowych. Lęk jest w niej traktowany nie jako patologiczny objaw, z którym trzeba walczyć, ale jak alarm – podobnie jak ból, kiedy w organizmie dzieje się coś złego, tak lęk jest objawem, że w psychice dzieje się coś złego. Okazuje się, że największym problemem, z którymi musimy się zmierzyć, jest nie lęk – ale napięcie ciała. ---------------------------- Niechęć do relaksacji powodowała, że musiałam przezwyciężyć własny opór wobec sugestii „odpręż się”. Podczas sesji dr Meares uczył „poddawania się” raczej niż zwalczania niepokojących myśli i uczuć. Aby mogło to nastąpić podczas pierwszych spotkań, należało świadomie pozbywać się napięcia fizycznego. Doktor Meares mówił, że rozładowanie napięcia fizycznego musi przyjść najpierw, że spokój ciała poprzedza spokój psychiczny, którego osiągnięcie również nie jest trudne. Nie chodziło o typowe, stopniowe rozluźnianie poszczególnych mięśni, tylko o prostą świadomość naturalnej umiejętności zrelaksowania się. Dr. Ainslie Meares Medytacja wyciszenia okazała się zupełnie innym doświadczeniem. Po prostu odpoczynkiem. Efekty zaczęłam widzieć od razu, bo oprócz ulgi w żołądku powoli powracało ciepło do rąk i do stóp (cudowne uczucie, przy tak często w nerwicy zimnych rękach). W odróżnieniu od innych technik medytacyjnych, ta nie ma żadnych konotacji religijnych. Nie wymaga też głębokiego skupienia, ani koncentracji, ani siedzenia w niewygodnej pozycji. Jest to metoda, która jest wpisana naturalnie w nasze ciało, a kieruje nią podstawowa zasada: NIC NIE MUSISZ, NIE STARAJ SIĘ I NIE PRÓBUJ. Kiedyś człowiek szedł na pole i siedział, patrząc w dal. My zupełnie zapomnieliśmy, jak się odpoczywa, jak przynosi się ulgę ciału, umysłowi. Przypomniał o tym wielu cierpiącym ludziom psychiatra australijski – dr. Ainslie Meares. ------------------------- Ika25 / Październik 16, 2012 Wczoraj wieczorem podczas tej medytacji i oddychania według tego co napisałaś poczułam niesamowitą ulgę,dosłownie tak odleciałam że zaczęłam się śmiać sama do siebie było mi tak przyjemnie..:)Dziś nawet wyszłam sama do sklepu i nie miałam ataku paniki co mnie bardzo zdziwiło,cały czas miałam w głowie tylko to że wieczór znów legnę do łóżka i będzie to cudowne uczucie kiedy moje ciało będzie na maksa zrelaksowane.Dziękuję za to że trafiłam na Twój blog:)!Mam nadzieję że ta metoda pomoże mi normalnie funkcjonować jak człowiek a nie jak zastraszone zwierzę… ------------------------- Nieraz pisałam, że mnie praktykowanie medytacji, którego nauczyl mnie psycholog na oddziale nerwic, dosłownie uratowało zycie.Ale w moim przypadku chodziło dosłownie o dalsze żyć albo nie żyć.Trzeba być bardzo zdeterminowanym, zeby zawalczyć o życie. Mam nadzieję, ze zechcecie uważnie przeczytać cały tekst zamieszczony na podanej stronie oraz komentarze do niego.Pozdrawiam..

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×