Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ataki paniki w zatłoczonych miejscach


sita

Rekomendowane odpowiedzi

Moja nerwica trwa juz pare lat .w kosciele nie potrafie wysiedziec nawet w kruchcie ,brak mi powietrza ,czuje jak bym miała zemdlec ,mam zawrory głowy ,wracajac z koscioła czy tez z wywiadówki jestem tym powstrzymywaniem strasznie zmęczona i urobiona .Syn ma w maju komunie wiem ze nie dam sobie rady mysle tylko o tym ,nie ze to jego komunia jak to zorganizowac ,głownie ze nie wystoje,zemdleje ,czy t.p nie mam siły .Biorę ziołowe leki. Wczoraj byłam na wywiadowce i znowu ten atak paniki-dzis czujesie bardzo zle..Macie racje ze to jest z dziecinstwa.Mama mnie nigdy nie wspierała tak jak chciałam -nie zyje juz 10 lat a ja dalej jestem jak małe dziecko .Ona była silna kobieta nie to co ja .Moze sobie wmawiam moze....Ludzie jak się z tym uporac mam 29 lat a co dalej
Odnośnik do komentarza
Sita-jest tu wiele wątków o ludziach którzy mają podobny problem jak ty, zajrzyj tam poczytaj ,... niektórzy twierdzą że czytając o problemach innych ludzi czują się jeszcze gorzej , drudzy natomiast że tylko TU są tacy co ich rozumieją ...wiele osób musi się wspomagać farmakologicznie , inni chodza na terapię a jeszcze następni sami starają sie stawić czoła chorobie ...pomagamy tu sobie wzajemnie w miarę naszych możliwości pozdrawiam cię E.
Odnośnik do komentarza
witam ... ja niedawno odkryłam, że mam nerwice lękową... i okazało się ze moja siostra też ja ma... nasza mama tez ja miala jak byłyśmy małe... i nadal pewnie ja ma... ale nie rozmawiałysmy o tym... nie ma mnie w Polsce... jakis tydzien temu... znowu pojawilo się to dziwne uczucie jakbym czuła wszsytko naokoło... i ten strach,że zaraz zemdleje... zwolniłam się z pracy.... tak byłam wycieńczona...ale usnac... mimo tego... serce mi bilo nierowno... i mialam zimne palce u stóp... ręce... i usta... mam 29 lat... i już niejedno przezyłam... wiec sobie tłumacze... ze to wynik moich stresów... i tym podobnych *akcji* jak je nazywam... zawsze duzo czytalam... wiec myśle ze... ksiazki pomagaly mi zrozumiec siebie... psychologia przed snem... wiec jakos funkcjonuje... ale mam mase zachowan nerwicowych i kiedy czytam posty wiem... ze nie jestem sama... i mi tyo pomaga zrozumiec co to za choroba... ludzie patrza jak na histeryków... na ludzi trudnych... miedzy innymi moi byli mieli trudnosci z zakceptowaniem tego ze szukam dziury w calym.... dzis juz wiem czym to jest spowodowane... i czuje sie szczesliwa ze to odkryłam... moj obecny partner rozmawia ze mna na tematy nie tylko radosne... i moze to pozwolilo mi odkryc co sie ze mna dzieje... jestem osoba pedantyczna... wiec wszystko musi byc idealne... a zycie takie nie jest... wiec walcze jak moge, zeby dac sobie luz... boje sie wielu rzeczy... ze on ze mna nei wytrzyma... ze mnie zostawi...sni mi sie to w nocy... jak bylam sama... nie miewalam koszmary... ale czulam ze musze sobie sama radzic... a teraz jak on jest... boje sie zeby go nie zadreczyc... i kazdy dzien ze soba sie mecze... czuje sie super tylko jak jest blisko... bo mi daje tyle ciepla ze moje leki mijaja... boje sie chodzic na zakupy... bo mam wrazenie ze jak mnie napadnie to ala omdlenie to nikt mi nie pomoze... i nikt nie ebdzie wiedzial gdzie jestem... ze umre z dala od najblizych... jestem bardzo podatna na krytyke... co jest koszmarne... mam tez manie ze sa tacy ludzie ktorzy mnie obgaduja... i ciesza sie jak znowu mi cos nie pojdzie.. zyje blednym kole... ale mam tyle sily... na szczescie ze sobie tłumacze... nie chce brac psychotropów... ratuje sie walidolem jak juz bardzo zle... pozwala mi swobodnie oddychac... wiem ze ejdnym lekarstwem... jest zaakceptowac chorobe... i leczyc sie sugastia...wiem ze dziala... bo mnie pomaga... moze to sa moje zludzenia... pewnie tak ktos powie... ale wiecie co... czuje ze bedzie dobrze :0 tego i Wam kochani życzę... :)
Odnośnik do komentarza
brida czytajac twoj tekst jak bys była mną a ja myslałam ze to mnie tylko takie przypadłosci męcza,a zwłaszcza------ jestem osoba pedantyczna... wiec wszystko musi byc idealne... a zycie takie nie jest... wiec walcze jak moge, zeby dac sobie luz... boje sie wielu rzeczy... ze on ze mna nei wytrzyma... ze mnie zostawi...sni mi sie to w nocy... jak bylam sama... nie miewalam koszmary... ale czulam ze musze sobie sama radzic... a teraz jak on jest... boje sie zeby go nie zadreczyc... i kazdy dzien ze soba sie mecze... czuje sie super tylko jak jest blisko... bo mi daje tyle ciepla ze moje leki mijaja... boje sie chodzic na zakupy... bo mam wrazenie ze jak mnie napadnie to ala omdlenie to nikt mi nie pomoze. jestem bardzo podatna na krytyke... co jest koszmarne... mam tez manie ze sa tacy ludzie ktorzy mnie obgaduja... i ciesza sie jak znowu mi cos nie pojdzie..dosłownie jakbym siebie widziała
Odnośnik do komentarza
witaj Sita... to co napisałam to tylko połowa.... bo caly dzień dzis analizuję jak to sie stało... ze mam takie jazdy... wiesz jestem dla siebie troche takim psychologiem... wiec pewnie dlatego jeszcze mi nie odbilo... a choroba nie przerodzila sie w paranoje... wpółczuję tym wszystkim ktorzy maja objawy takie ze zamknęli sie w domu... widzisz... mamy podobne cechy... ten cholerny pedantyzm jest winny temu ze chce zawsze dobrze wypasc... umiem sie smiac z siebie... ale zawsze sie musze ku.... tłumaczyc swiatu... z moich potyczek... jakby kgos to obchodzilo... a ich to guzik obchodzi... i wiem ze mnie tez powinno... bo nie na tym swiat polega... widzisz.... najwikeszy problem to relacje z facetami...jak jestem sama to jest dobrze... tzn nie do końca ale wiem ze nic nie mam do stracenia... ale jak juz mam go... to jakby diabel... mi mówił... ZEPSUJ TO...BEDZIE FAJNIE... bedziesz mogla znowu powiwdziec... a nie mowiłam... i znowu probuje... ale to mnie tak gnoi.. ze koszmar... zobacze sie z nim po dlugim okresie czasu... bedziemy rozmawiac... przelamalam sie i powiedzialam... jaki mam problem... chyba zroumial... mimo ze tak krotko sie znamy... ale wiem.. ze jesli tego nie zrobie... moje demony to zniszcza... wiem co jest tego przyczyna... ale jak narazie umiem tylko tyle... by walczyc... mysle ze sobie tez poradzisz... nie wiem jak u Ciebie to przebiega... ale mysle... ze wszsytko jest do zrobienia... wiem ze sila sugestii... odpowiednie odzywianie... pasje... ktore sie realizuje... pomagaja sie odcianac od zlych mysli... powiedz mi... masz tak ze mimo iz jestes optymistka to wydaje Ci sie ze jak cos robisz to i tak jest nie tak do konca dobrze....ze mogloby byc lepiej... ale pewnie znowu cos popsulas swoim mysleniem?...jak sie budze to sie zastanawiam czy cos zlego nie zrobilam wczoraj... cos nie powiedzialm tak jak trzeba...itp. i wiesz... wiem ze przez ta chorobe... widze wszystko inaczej... bo jak rozsadnie zajrze w temat... inaczej brzmi jego tresc... ale wierze... ze sie uda... wiesz gdyby nie wiara... pewnie mialabym takie objawy... jak niktorzy opisuja...życzę Ci wiary... innym tez...jesli chcesz pogadac... mogę podac numer gg... pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
brida,musze przyznac ze tak jak ty chce zawsze wypasc we wszystkim najlepiej,zauwazyłam ze nieswiadomie wszczepiam to w dzieci,i to nie jest dobre bo one sa przez to nerwowe.Zczego to wynika- nie wiem jak ty ,ale wydaje mi sie ze z dziecinstwa miałam wujka ktory stale sie ze mnie wysmiewał,mama była dobra kobieta ,ale nie chwaliła mnie i nie mobilizowała,jak chciałam pojcs do pracy do sklepu,to mi powiedziała ze sie nie nadaję,ze jej wstydu narobię i manka,I tak własciwie do dzis boje sie podjąc jakakolwiek prace bo te słowa mi sie przypominają,strach mnie paralizuje.Chociaz jestem mę zatka zajmuje sie całym domem i wszystkimi sprawami,to cały czas potrzebuje potwierdzenia ze robie dobrze,to jest chyba syndrom dzieci niedocenianych w dziecinstwie.Na męza moge liczyc ,ale te jego delegacje mnie przytłaczają,a ja nie czuje sie na siłach aby podjąc pracę na miejscu,strach mnie paralizuje-takie błędne koło.Musze Cie zapytac jak jest u ciebie kiedy jestes w kosciele lub w sklepie i kolejkach bo ja trace grunt pod nogami ,brak mi tchu ,poce sie zaczynam drżec w środku.koszmar nie radze sobie ztym zupełnie ,Tak samo mam podrózując pociągiem,ostatnio 6 lat temu jechałam do siostry 1 godz. drogi ode mnie i dostałam atak dusznosci i paniki.W TYM ROKU PO PARU WIZYTACH U BIOENERGOTERAPEUTY UDAŁO MI SIĘ ZNOWU TAM POJECHAC BYŁO DOBRZE,ALE STRACH BYŁ ZE TO SIE POWTÓRZY.Ale na dzien dzisiejszy znowu bym nie pojechała-wczoraj miała siostra urodziny.gg nie mam ,ale jak założe to napiszę.A dzis czuję się zle ,żle spałam i jestem jakas rozdrazniona i spięta.Pozdrawiamzałoą
Odnośnik do komentarza
witam... myślę że to w pewnien sposób nabyte... bo dziedzieczenie to nie jest chyba dobre słowo... zebys mogła lepiej zrozumiec... co chce Ci przekazac... przyblizę na swoim przykładzie i tych ktore znam... kiedy byłam w podstawówce... zaczeła sie moja przygoda z pedantyzmem i koszmarną niesmiałoscia... dojrzewanie... nie umialam sobie z ty radzic... tak bardzo wstydzialm sie chlopcow ze omijalam ich szerokim łukiem by na mnie nie patrzyli i nic do ,mnie nie mowili... wiesz te szczeniece zaloty czy jak to tam nazwac... penadantyzm? a i owszem w postaci tak pzrerysowanej... ze nie usnelam jesli ksiazki nie byly spakowane... albo nie lezaly rowno jedna na drugiej... moja mama nas dobrze wychowala.... ale chyba nie byla swiadoma... ze sama ma nerwice... chociaz w sumie pewnie wiedziala... jestem najstarsza... wiec najwiecej rozumialam... myśle ze każde skrajnosci to dramat... tak jak niedocenianie tak i naodopiekuńczośc odbijaja sie echem w naszej psychice... ciagle slyszalam... czesto slyszalam ze nie warto ryzykowac.... ale ja zawsze robilam wszystko na opak.. wiec jak cos nie poszlo to nie slyszalam... a nie mowilismy... i czulam ze wszystko robie zle... choc nikt tak naprawde za nic mnie nie winil... moj bunt to spowodowal... poza tym... musialam byc najlepsza... nie moglam zawiesc rodzicow... a nie da sie nie zawiesc... bo nie ,ma ludzi idelanych.... i ten straszny kac moralny... nawet o sex... choc go mam w ledzwiach... zawsze czulam jak grzech.... wiec moje zwiazki byly podszyte strachem ktorego nie widzialam... wiesz kazda emocje prznosimy na innych ludzi... i mysle ze ich decyzje sa czesto spowodowane naszymi obawami... jestesmy wszystkim tym czym sa nasze mysli... pracuje nad tym... czasem... jak zaczynam sie bac... Hu. wie czego... krzycze na siebie.... szeczgolnie jak biore prysznic... wtedy schodza emocje... i czuje sie lepiej... wiem ze musze byc sina... ale nie za wszelka cene... wiec duzo czytam... aby moja sila... byla sluszna.... i rodzila sie ze spokoju... z tego co czytalam... to brak witamin w organizmie... a szczegolnie magnezu... [powoduje ze organizam jest poddatny na tego typu jazdy... wyczytalam ze powinno sie uzupelnic magnez ale w połączeniu z B6 bo pomaga wchlaniac go lepiej... pomaga tez jak juz wspomnialam wiele razy lektura... *Potęga podświadomości* Josepha Murphyego... czy *Sekret*Rhonda Byron... ostatnia pozycje wlasnie zakupilam... sadze... ze mnie ksiazki psychologiczne pozwalaja zroumiec mnie sama juz od dziecinstwa... mam pytanie... Twoj maz czesto wyjezdza... wiec zostajesz sama z dziecmi... ufasz mu?? bo to moze byc tez wynikiem Twoich jazd ze soba.... wiem ze trzeba duuuzo rozmawaic z partnerem... informowac go o swoich potzrebach... i sluchac jego... zdrowe relacje w zwiazku daja spokoj... a co za tym idzie... droge do wyleczenia... ja wiem juz co bylo powodem ze tak dlugo bylam sama... kazdy dzien dla mnie to teraz odnajdywanie siebie... kiedy znamy wroga latwiej jest z nim walczyc... przeanalizuj relacje Twoich rodzicow... mnie to pomoga w okreslaniu moich problemow... choc nie mozna sie zapedzic... pamietaj... pedantyzm mi tez zostal ale w okrojonej formie,... juz mi tak bardzo nie [przeszkadza... co prawda musze czuc ze mam kontrole nad wszytkim... bo ja nie mam to mi wszystko z rak leci... ale robie sobie zmiany w otoczeniu i to mnie uspokaja... Twoje dzieci napewno odzcuwaja Twoje lęki... rodzice sa w koncu wzowrem piewrszym ktory utrwala cechy... pozniej srodowisko itp. mysle ze nie powinnas na sile dorownywac innym... wiem tez ze zdanie innych jest najmniej wazne... liczy sie tylko to czy Ty siebie lubisz... pamietaj kazdy optymizm... to droga do samowylecznia... to tylko takie moje przemyslenia... nie musisz sie nimi kierowac... sama znasz odpowiedz na siebie... jest ona w srodku... tylko ukryta... wiesz czasem sobie daje prezenty... kupuje kwiaty... nie czekam na jak ktos mi podaruje... to jets moj sposob na nie zrealizowane potrzeby... bo zcetso nie dostajemy tego co w adnym momencie chcemy.... poza tym swiat przeciez tego nie wie... wiec trzeba mu pokazac czynem... ja wiem ze dziala... bo sie nie cofam w chorobie tylko ide na przod... czekam na wpis od Ciebie... jak przygotowania i jak sobie radzisz lekiem??? zostawiajac Cie w tej podrózy ide poczytac o sobie... glowa do gory.... nie jestes sama... :)
Odnośnik do komentarza
a to znalazlam na forum i zacytuję bo jest piękne napisane: *[2009-11-27 16:03:10] Agnieszka Bielecka: Witajcie. Mam 52 lata i od roku 1988 wszystkie objawy, o których piszecie. Były leki, terapia, poprawy samopoczucia, nawroty choroby i tak w kółko. Nasza choroba jest niestety spowodowana - wywołana okresloną sytuacją. Pozbycie sie przyczyny (sytuacji) naszej choroby z cała pewnością najpierw zmniejszy jej objawy a z czasem moze ustaniie całkowicie.. Na ta chorobe chorują wybrańcy tj. osoby najbardziej wrazliwe przez co podatne na stres . Ten kto nie czuje , nie przezywa , nerwicy , depresji lekowej miec nie bedzie. Z tym da sie życ, jest trudno - ale da sie. Mnie pomaga bliskośc męża. Jak nachodzi mnie lęk to mocne przytulenie i słowa : * nic sie nie dzieje, jesteś bezpieczna, oddychaj spokojnie* pomagają. Samotnośc w takich sytuacjach pogłębia odczucie smutku, przygnebienia i zwieksza lek. Szukajcie oparcia w osobach, które kochacie, do których macie zaufanie. Mówcie im o swoich lekach i dajcie wiarę w słowa uspokajania z ich strony. Małe dziecko uspakaja równomierne bicie serca matki i poklepywanie po pleckach. Wszyscy jestesmy nadal dziećmi. Przytulmy sie, słuchajmy serca drugiego człowieka, dajcie wziąść sie za rękę,poczujmy czyjąś dłoń na swoich plecach, weźcie głeboki oddech nosem i powolnie wypuśćcie powietrze ustami, napijcie sie łyczek zimnej wody. Zaufajcie spojrzeniu bliskiej osoby. Lęk minie , zapewniam. Wszystkich bardzo pozdrawiam.*
Odnośnik do komentarza
droga Brido przepraszam ,ze tak długo sie nie odzywałam -siła wyzsza.ciesze sie ze masz wsparcie w męzu .Moj tez jest kochany ale ze wzgledu na swoja prace zbyt mało czasu ze soba spedzamy ,za pare dni znowu wyjedzie,a ja zaczynam wpadac w ogromna panike- nie wiem jak to bedzie bo pol roku robił na miejscu.a moje leki sa tak nieprzewidywalne-jeden dzien potrafie jechac sama samochodem do wielkiego miasta i nawet udało mi sie wysiedziec w kosciele,ale wczoraj nie byłam znowu w stanie,cała sie częsłam i musiałam wyjśc na dwor.Boje sie.Odezwij sie proszę bo nie mam nikogo kto to rozumie
Odnośnik do komentarza
Witaj Sita... cieszę się ze się pojawiłas...przykro mi ze Twoj mąż pracuje poza domem.. i często go nie ma... wiem jak to jest byc samej... bardzo dlugo to przerabiałam jakies 8lat.. i nadal nie wiem... bo to świeża relacja... związek... nie jest jeszcze moim męzem... ale jest... i mnie wspiera... to jest ważne.... ostatnio bylam w sklepie... znów atak... dzieje sie tak jak jest duszno... albo duzo ludzi... albo jak sie spiesze... analizowalam to.. i wiem co jest powodem... prace mam nie stabilna... pracuje ze granica.. tesknie... i takie tam... przez to popadam w stany lekowe... i trace kontakt z rzeczywistoscia... ale walcze... ciagle sobie wmawiam... jak jest dobrze.... i wiesz... czuje to.. ostatnio udalo mi sie pokonac... :) mowilam sobie ze nic sie nie dzieje... ze nie jestem na nic chora... nie zemdleje... a jesli nawet... to zabiora mnie do szpitala... mam telefon... zadzwonia... poinformuja... i sie nie przejmowalam ze slabo znam jezyk... dalam rade...wierze ze Ty tez... mozesz pisac jesli czujesz potrzebe... odpisze... mnie powoli mijaja leki... chociaz w nocy... snia mi sie dziwne reczy ktore mnie mecza przez sen... z tym sobie tez poradze... WIARA czyni cuda... jesteśmy wszystkim tym czym sa nasze mysli... pozdrawiam i czekam na Ciebie...
Odnośnik do komentarza
brida tak jak sie domyslałam ten tydzien był koszmarny ,maz wyjechała a ja sie czuje bardzo zle stale zdenerwowana,rozdrazniona ciagle brakuje mi powietrza,szukam zajecia ale nie moge sie na niczym skupic,zle sypiam w nocy.Najgorsze ze to sie udziela dzieciom.Bardzo ich kocham i chciałabym byc silniejsza aby im zaoszczedzic mojego stresu.Troche dziergam na drutach i szydełku,ale jednak ciagle jest ten strach kiedy one ida do szkoły i zostaję sama...........tak własciwie to mam duzo zajecia w domu bo sama sie nim zajmuje ale cały czas jest ta obaw,boje sie zasypiac bo na rano czuje sie najgorzej..depresja...
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie, czytam Twój wpis sita i jakbym czytała o sobie sprzed 3 lat. Też miałam napady strasznej paniki, szczególnie jak wchodziłam do zamkniętych pomieszczań np. sala na uczelni, sklep itp. w kościele było jeszcze gorzej, nie mogłam się wcale skupić na mszy bo cały czas myślałam o tym, że zaraz zemdleję, nie mogłam oddychać, czułam, że zaraz umrę. Męczyłam się z tym strasznie i wydawało mi się, że jakoś sobie poradzę. Nie udawało się. Było coraz gorzej. Moment krytyczny przyszedł kiedy pojechałam z mamą do przychodni, mama poszła na zabiegi a ja czekałam w samochodzie. W pewnej chwili wpadłam w straszną panikę, że zaraz tam umrę, chciałam jak najszybciej znaleźć się tam gdzie mama, bo postrzegałam ją jako jedyną osobę, która mi pomoże. Chciałam wysiąść z samochodu i pójść do niej, musiałam tylko przejść przez wąską uliczkę bo zaparkowałam zaraz naprzeciw wejścia do przychodni. Nie mogłam jednak. Wiedziałam, że nie dam rady dojść do budynku, że zemdleję zanim dopadnę ściany i się jej schwycę. Siedziałam więc w samochodzie w przekonaniu, że zaraz strace przytomność i już jej nie odzyskam. To był dramat ale tez moment kiedy zrozumiałam, że tak dłużej być nie może. Miałam zaledwie 25 lat a byłam jak kaleka, która nawet do sklepu nie mogła wyjść z obawy przed napadem paniki. Postanowiłam udać się do lekarza, ale samo słowo psycholog mnie przerażało więc wybrałam neurologa. Miałam dużo szczęścia bo trafiłam na wspaniałego i bardzo wyrozumiałego lekarza, który ogromnie mi pomógł. Brałam przez ponad 1,5 roku Sedam z połaczeniu z Cilonem i paroma innymi. Pomogło. Dzis jestem jak nowo narodzona. Nie mam już żadnych leków ani napadów paniki, duzo się śmieje i ogólnie mam bardzo pozytywne nastawienie do życia. Nie czekaj więc, idz jak najszybciej do lekarza, szkoda się męczyć. Wiem, że pierwsza wizyta jest szalenie trudna, ja denerwowałam się przez cały tydzie przed wizytą a tego sądnego dnia wprost odchodziłam od zmysłów ale wiedziałam, że jesli ktoś mi nie pomoże to dłużej sama nie dam sobie z sobą rady. Więc głowa do góry i prosto do lekarza. Z tego można się wyleczyć, całkiem i ja jestem na to najlepszym przykładem. Trzymaj się, dasz rade, tylko się nie poddawaj.
Odnośnik do komentarza
droga Mika twierdzisz ze neurolog ci pomogł,ja nie wiem czy jakikilwiek lekarz jest w stanie mi pomoc ,poprostu im jestem starsza tym jest ze mna gorzej.Bywają dni ze czuje sie fatalnie cała w środku sie częsę i nie mam siły chodzic ,a innego dnia jest ok.Dobija mnie samotnosc i brak wiary w siebie ,CZUJE W SOBIE OGROMNY POTENCJAŁ ,LECZ NIE MAM SIŁY -NIE WIEM ,MOZE ODWAGI ABY GO Z SIEBIE WYDOSTAC!!!!!!!!!!!!!A ZYCIE MIJA.Strasznie jest zyc w niepewnosci nie wiedząc co przyniesie następny dzień .Okropne...Pozdrawiam wszystkich którzy się tak czują.....
Odnośnik do komentarza
droga Sito Mika ma rację, należy coś robic.. inaczej nas pochlonie.. u mnie lepiej.. ataki paniki ustąpiły.. czuję się mocniejsza w środku.. fizycznie również.. jem dużo warzyw.. łykam magnez.. dużo się śmieje i.......... wierzę.. choc mam momenty kiedy mnie dopada zwatpienie.. to ludzkie.. staram sie jednak je pokonywac.. wiem, ze ten potencjał o którym piszesz.. jest w Tobie.. każdy go ma bez wyjątku.. kwestia odwagi i pracy aby go wydostac i pokazac światu.. pozdrawiam cieplutko.. z zasypanej sniegiem wyspy :)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×