Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Częstoskurcz - ablacja


Gość jola

Rekomendowane odpowiedzi

wi tam wszystkich:) odważyłam się napisać ponieważ nie mam już siły zmagać się z tym problemem..nie wiem juz co dalej? . Chodzi tu o mojego męża, męczy się już od około 2 lat zanim został prawidłowo zdiagnozowany, w grudniu miał mieć ablację, której wykonac się nie dało, ponieważ nie było możliwości znalezienia dodatkowego przewodnictwa, jest po zabiegu wszczepeniu kardiowertera, zabieg został wykonany w Ochoju. Minał juz miesiąc a nadal się źle czuje, serce pracuje jak chce, raz szybko, wolno, zatrzymuje sie, zażywa obecnie betablokera Concar...może trochę przekręcilłam nazwe leku..ale nadal samopoczucie nie najlepsze, jeszcze dodatkowo wytrąca sie mu potas z organizmu, nie wiemy z jakiego powodu, leżał w Klinice zaburzeń tarczycowych i już sama nie umiem zliczyć w ilu jeszcze szpitalach,wyniki dobre, jeżeli ktoś mógłby nam coś doradzić, podpowiedziec to z góry bardzo dziekuję...serdecznie pozdrawiam Magda.
Odnośnik do komentarza
Witajcie, Mam 24 lata i 5 lat temu wykryto u mnie arytmie-dodatkowe skurcze komorowe. Bylam u kilku specjalistow, jeden powiedzial: *taka twoja natura*, drugi:*za młoda jestes na leczenie farmakologiczne*, a trzeci:*ablacja*. Czytając to forum, zauważyłam, że macie różne dolegliwości, natomiast ja nie mam żadnych. Nic mnie nie boli, nie zemdlałam nigdy, ogólnie nie przeszkadza mi ta arytmia w ogóle.W związku z tym zastanawiam się czy ta ablacja jest mi w ogóle potrzebna, bo nie ukrywam,że panicznie się boję wszelkich ingerencji igłowych w moje ciało. Nawet zwykłe pobieranie krwi to dla mnie ogromny stres. Doradźcie co mam robic? moze zwykle leczenie farmakologiczne wystarczy? Pozdrawiam, anushka
Odnośnik do komentarza
Witam Wszystkich... ~anushka, z tego co wiem, to nie da się wyleczyc farmakologicznie częstoskurczu. Można jedynie złagodzić jego przebieg, ale o wyleczeniu nie ma co marzyć. Jedyną skuteczną metodą pozbycia się częstoskurczu jest ablacja. Z tego co napisałaś, tak naprawdę nie wiadomo, czy masz częstoskórcz, czy dolega Ci coś zupełnie innego. Ja miałam ataki częstoskurczu trzy, cztery, może pięć razy do roku. Trwały najczęściej około godziny. Zarówno przed, jak i po ataku czułam się świetnie. Może dlatego *chodziłam z nim* tyle lat. Tydzień temu miałam ablację. Sam zabieg nie jest straszny. Najnieprzyjemniejszym momentem zabiegu jest chwila, kiedy wywołaja częstoskurcz. Okropne uczucie, brrr... ale dobrze znane... Wszyscy, którzy maja albo mieli częstoskurcz, dobrze wiedzą o czym mówię. Zabiegu nie musisz się bać. Warto natomiast udać się do dobrego kardiologa, który postawi trafną diagnozę, bo nie ma sensu poddawać sie jakiemukolwiek zabiegowi, jeśli jest on po prostu niepotrzebny. Beatko, dziękuję za ciepłe słowa i życzenia. Wielkimi krokami wracam do *normalności*. Czasami jeszcze czuję swoje serduszko (jakby mnie troche pobolewało albo nieco szybciej biło), ale ogólnie czuję się bardzo dobrze (fizycznie i psychicznie). Masz w tym swój udział ;-)). Serdecznie i ciepło pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Ablacja jest jedyną drogą do wyleczenia.Wiem,że innej drogi nie ma.Ja zaufałem i mocno wierzyłem,że będę zdrowy i dokąłdnie tak jest dzięki dr Sebastianowi Stecowi,który wyleczył mnie z częstoskurczu.Oczywiście zawsze pamiętam o Pani prof.Beacie Wożakowskiej-Kapłon oraz wszystkich Lekarzach oraz Pielęgniarkach,którzy mna zajmowali się mną w Świętokrzyskim Centrum Kardiologii.Nie mam żadnych problemów prowadząc bardzo aktywne życie zawodowe wymagające wysiłku fizycznego oraz psychicznego.Polcam ablację bo farmakologia jest dobra,ale do nie wyleczy.Wyleczy tylko ablacja. Życzę wszystkim trafnych decyzji,sukcesu w leczeniu chorym i lekarzom.Wiem też.że wszystko wymaga przemyślenia i dlatego życzę tych właściwych przemyśleń. P.S.Dla mnie najgorsze to był zawsze częstoskurcz,ten pierwszy aż do momentu przepalenia tej wiązki.Naprawdę okropnie się czułem i muszę stwierdzić,że tylko siła woli,siła psychiki pozwalała mi na pzretrwanie tego okropnego uczucia,którego pozbyłem się dzięki dr Sebastianowi Stecowi.Druga ablacja to był skromny zabieg.Bardzo dobrze go zniosłem.Życzę więc wspaniałlego samopoczucia i odwagi.Włosi powiedzą coraggio.
Odnośnik do komentarza
Ja miałem napadowy częstoskurcz nadkomorowy. Odczuwałem podobnie. Nagle jakieś jakby zatrzymania a potem ruszało z kopyta ja szalone. Na szczęście miałem to raz na dwa-trzy miesiące. Ale było to takie okropne że mnie paraliżowało ze strachu. Wypbrałem się do kardiologa. Holter ekg i echo i było jasne. Miałem szczęście bo miałem ekg z zapisem tego częstoskurczu bo oczywiście jak miałem holtera to nie miałem ataku. Ale na holterze było ok 6 tys surczy dodatkowych nadkomorowych. Dostałem skierowanie na ablacje do prof Walczaka. Czekałem rok bo nie było to pilne. Ci którzy mają zagrażające arytmie są ablowani szybciej inni jak ja czekają nawet 3 lata. Ale było warto czekać. Dziś mija dwa tygodnie bo ablacji i mam spokój z sercem. Zabieg robił dr Szumowski. Kurcze jestem najszczęśliwszym facet na świecie bo pozbyłem się tego dziadowstwa. pozdro
Odnośnik do komentarza
Gość bernadetka85
Witam wszystkich. Mam 23 lata i 29 stycznia br.bede miała ablacje. Miałam juz wczesniej termin zabiegu ale odwołałam go ze strachu....Czytałam o powikłaniach ablacji i bardzo sie boje. Czy warto isc na ten zabieg???? czy jakos wytrzymywac z tymi skurczami? doradzcie mi cos???? pozdrawiam!!!!!!! BERNI
Odnośnik do komentarza
witam ja jestem 2 tygodnie po ablacji i na prawdę nie żałuję każda operacja niesie powikłania wiem że serce to tego strachu ma się więcej ja sama bardzo się bałam ale teraz wiem że warto było ,jest to dla nas szansa żeby być zdrowym.Powikłania są bardzo rzadkie .
Odnośnik do komentarza
Ja jestem 6 miesięcy po ablacji i jak an razie zero przyspieszeń do 160 coś tam mi skacze ale ogólnie jest lepiej niż było aj nie mogłam przejść 50 metrów bo zaraz zaczynało mi serce szybko bić, polecam ablacje nie warto się tka męczyć skoro można to wyleczyć i mieć święty spokój i życie bez strachu ze coś się stanie jak wyjdę z domu.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Moja decyzja to tylko moja.Musiałem wziąć wszystkie ewentualne konsekwencje.Liczyłem się ze wszustkim.Wiedziałem,że nie mam wyjściawięc ryzyko było lepsze niż branie leków i niepewność chwili.Zdecydowałem się i podjałem decyzję,która była słuszna.Nikt nie mógł mi doradzić bo zawsze może wszystko wydarzyć się. Ja miałem to szczęście,że leczyłem się w batrdzo dobrym ośrdku kardilogi tzn Świętokrzyskim,że trafiłem na do Pani Prof.Beaty Wożakowskiej-Kapłon i że ablacje-dwie przygotował i przeprowadził Pan dr Sebastian Stec z Zespołem.Teraz jestem po badaniu wysiłkowym i nie mam żadnej arytmii.Nie mam ekstrasystolii,czyli częstoskurczu.Mogę wykonywać swoja pracę zawodową bez ograniczeń.Mogę uprawiać sport-nie tylko rekreację. Moja praca wymaga bardzo dużej aktywności fizycznej.Poddawany jestem stresom.Nie mam żadnych problemów ze zdrowiem.Wniosek: mnie ablacja bardzo pomogła,czyli zostałem całkowicie wyleczony.Wierzę,że tak będzie dalej. Radzę wiarzyć w sukces.Mieć optymizm i uśmiech,a wszystko będzie dobrze. Pierwsza ablacja bardzo mi pomogła.Wiedziałem jednak,że jeżeli będzie trzeba to poddam się drugiej ablacji.Tak też stało się.Bóg czuwa nad moją osobą i za to serdecznie dziękuję.Czuwał nade mną Jan Paweł II.Wierze w to bardzo więc i Tobie (jesli wolno)polecam. Co się tyczy samego zabiegu to nie należy się bać.Jest znieczulenie.Można jedynie czuć ukłucie i ewentualnie w czasie ablacji,ale jeżeli będzie trzeba podadzą Ci środki znieczulające.Potem trochę trzeba poleżeć-6-8godzin. Pozdrawiam.Życzę odwagi-corragio.
Odnośnik do komentarza
Witam! Od jakiegoś czasu (nie pamiętam dokładnie od kiedy) czesto przyspieszało mi serce... pojechałem do lekarza rodzinnego powiedział ze to związane jest ze wzrostem i w moim wieku to normalne... uwierzyłem mu i tak minęło ze 3 miesiące. zaczęły sie bóle serca... z poczatku to troche olałem bo trwałem w tym co mówił lekarz. Z siostrą jednak postanowilismy ze musze jechac na jakies dodatkowe badania... pojechałem do powiatowej poradni. Lekarka robiła mi echo serca, ekg itp itd. Jednak nic z tego nie wywnioskowała. Wysłała mnie do wojewódzkiego szpitala (chyba jeszcze wojewódzkiego) gdzie Lekarka od razu po EKG wykryła WPW. Dowiedziałem sie od niej ze jedynym sposobem na wyleczenie tego jest ta ablacja. Nie wiem czy sie jej poddac. Jakos trudno mi sie przełamac.. naczytałem sie na internecie ze zabieg robiony jest tylko na znieczuleniu miejscowym. I tu moje pytania dot ablacji: Czy zabieg mozna wykonac przy całkowitym znieczuleniu? Jakie jest ryzyko tego zabiegu? W ogóle na czym on dokładnie polega krok po kroku?? a i ile trwał u was taki zabieg?? Za odpowiedzi z góry dziękuje i pozdrawiam SpeedeM
Odnośnik do komentarza
witam. rok temu w styczniu miałam ablacje z powodu częstoskurczu nadkomorowego...to, że decydowałam się na ten zabieg był najlepsza decyzją w moim życiu. jeśli ktoś chciałby porozmawiać albo spytać o coś odnośnie ablacji podaje swój nr gg: 1090049
Odnośnik do komentarza
Witam! Piszę po raz pierwszy. Jak widzę, mnóstwo osób ma problemy z częstoskurczem napadowym. *Złapało* mnie to w połowie X 2008. Od tego czasu leczę się na nerwicę, bo lekarz zasugerował, że jest to z powodu stresu. Próbuję szukać pomocy u innych lekarzy, bo łapią mnie częstoskurcze. Raz trafiłam na pogotowie, wczoraj po ataku byłam prywatnie u kardiologa- echo serca wyszło dobrze. Nie bardzo umiem sobie poradzić z atakiem. Zastanawiam się, jak radzicie sobie w pracy z takimi atakami? Czy jest ktoś może na rencie z tego powodu?
Odnośnik do komentarza
Jestem cztery miesiące po ablacji.Jak do tej pory dość dobrze się czuję choć miewam chwilowe kołatania ale lekarz uspokaja, że to normalne bo serce się nadal goi.Do szpitala trafiłam o godz.8 wykonali badania krwi i kazali czekać.od 12 do 13 miałam ablacje, po leżałam sześć godzin a póżniej można wstać do toalety.Na drugi dzień wyszłam do domu.Około tygodnia po zabiegu raczej odpoczywałam.Ablacje miałam w Częstochowie. POzdrawiam i życzę powodzenia.moim zdaniem niema się czego bać.e
Odnośnik do komentarza
Jezeli chodzi o ablacje to jak najbardziej mozna skorzystac ze znieczulenia miejscowego jaki i ogólnego.To jest tylko i wyłacznie twoja decyzja...Gdy bedziesz w szpitalu powinni ci powiedziec jakie moga byc skutki uboczne tego zabiegu. Mało przypuszczalne jest to ze w ogóle dojdzie do jakich kolwiek skutków ubocznych.Ja mialam ablacje wspaniale sie czuje i nic mi nie jest taki jak i osobom ktore razem ze mna mialy zabieg i jestem bardzo wdzieczna lekarzom.Taki zapieg polega mniej wiecej na wprowadzeniu elektrod przez pachwiny do zył i przez zyły wprowadzane sa one do serca wyłowywany jest czestoskurcz i przypalane sa miejsca w którym ten czestoskurcz nastapil.Ja mialam znieczulenie miejscowwe mój zabieg trwał nie duzo ponad godzine ale to tez zalezy od poziomu tych czestoskurczów.Jezeli czodzi o to przypalanie to w ogole tego nie czułam bolala mnie tylko klatka piersiowa troszeczke.Natomiast po zabiegu trzeba lezec caly czas przez mniej wiecej 24h nie moznar uszac noga na nogdze polozony jest worek z piaskiem zeby to sie troszke zagoiło.Ja mialam po zabiegu jeszcze zastrzyki w brzuch przeciw zakrzepowe natomiast nie wiem czy to sie stosuje w kazdym przyadku.
Odnośnik do komentarza
Jezeli chodzi o sposoby wstrzymywania czestoskurczu to sa rózne ale trzeba z nich karzystac zaraz w ciagu kilku sekund czestoskurczu wtedy jest wieksza mozliwosc ze on ustapi.Metody:wstrzynmywanie oddechu, picie zimnej wody, ochladzanie calego ciala, odruchu wymiotne, mozna tez wyjac cos zimnego z lodówki i przyłożyc w okolicach serca, parcie.Nie oriętuje sie jednak czy czestoskurcz podlega recie.Mowiac o pani Doti to wydaje mi sie ze nerwica nasilila czestokurcz albo nawet go spowodowala.W moim przypadku stres bardzo nasilal czestoskurcz.Ludzie z czestoskurczami unikajcie stresu!!!
Odnośnik do komentarza
Gość zielona_tara
Miałam ablację 2 dni temu. Leżałam w szpitalu jednodniowym Ibis na kaczej gdzie zabieg przeprowadzał Pan dr. Pytkowski i gdzie personel jest bardzo miły. Standardy również bardzo dobre. Fakt że przez 24h nie mogłam sie wogole ruszać ale potem zostałam wypisana do domu gdzie mam tydzien rekowalescenji a potem powrót do domu. Miałam silne i czeste czestoskurcze dochodzace do 240. Ciesze się ze to zrobiłam chodź zabieg przezylam cieżko. Ale warto to zrobić borezultaty odczuwam juz teraz:)
Odnośnik do komentarza
do ewy z zabrza ja juz nie podejde do zabiegu niechce stymulatora bo tak sie skonczy zabieg moja arytmia jest w nietypowym miejscu biore leki i dobrze sie czuje po nich i ciesze sie zazda chwila zycia bo ktoregos dnia poczuje sie gorzej tak bedzie napewno niechce robic sobie nadzieji ze nastepny zabieg sie uda po rozmowie z lekarzem wiem ze stymulator przy nastepnym zabiegu mnie nie ominie niechce tego wole zyc krocej mialam porostu pecha zawsze to co najlepsze mnie omija pozdrawiam zycze zdrowia tym wszytkim co ich szczescie nie ominelo moze jeszcze kiedys sie wybiore jeszcze raz do prof Walczaka
Odnośnik do komentarza
Ja mam 25 lat...... I parwdopodobnie tez czeka mnie ablacja :-/ dostaje częstostkurczu, mam pełno dodatkuwych skurczy nad i komorowych. 1,5 roku pracowałem w pracowni hemodynamicznej przy badaniach koronarografii.... Zawsze to ja uspakajałem pacjentów przed badaniem...... A teraz sam sie boje, i to mnie bedzie trzeba uspakajać....
Odnośnik do komentarza
Do Iwony,ja z moim czestoskurczem zyje od dziecinstwa.A mam 55lat, przez tyle lat poznalem moja chorobe lepiej niz niejeden lekarz.W moim organizmie wykrztalcily sie reakcje samoobronne.Ja znam ich kilka i czesto je stosuje(kilka razy do roku) , Ale im jestem starszy dzialaja coraz slabiej albo wcale , wtedy do szpitala na sygnale i kardiowersia(prądem).Zbliza sie momet jakiegos radykalnego rozwiazania bo moze sie zdarzyc ze nie zdaze na kardiowersie.Kilkanascie lat temu proponowano mi operacje ,ale wybralem prochy.Ale tabletki lecza jedno a drugie zabijaja.Lecz technika idzie do przodu i co rusz pojawia sie jakas nowosc w leczeniu kolatan rownierz. Nie czuje sie nieszczesliwym lub bardzo pokrzywdzonym przez zycie.Wrecz przeciwnie mam wspaniala wyrozumiala zone , cudne wykrztalcone dzieci gromadke przyjacioł , dobrych sasiadow.Czego jeszcze moge chciec. Co bedzie to bedzie i juz.Do ablacji wystartuje w tym roku i nie mysle ze to co najlepsze mnie ominie.Wiec i Tobie zycze pogody ducha nie mysl o pechu zycz innym zdrowia i szczescia a wszystko co złe ominie Cie.
Odnośnik do komentarza
Gość Ewa z Zabrza
Witam Najważniejsze w leczeniu jest pozytywne myślenie. Przynajmniej u mnie to się sprawdza. Jestem po zapaleniu mięśnia sercowego (1981), tachykardii, bradykardii, zespołu Barlowa, wypadaniu i zawieszaniu płatka zastawki mitralnej, nerwicy wegetatywnej (od 1982 do 2002), ablacji (złożonej) metodą CARTO na częstoskucze komorowe prawej komory (po zapaleniu mięśnia sercowego własnie prawa komora była bardzo powiększona) w 2002 r.i ablacji (2005 r,) też metodą CARTO na migotanie przedsionków. Teraz jestem szczęśliwa, bo mam tylko niedomykalność zastawki dwudzielnej serca i skaczące cisnienie (nieznacznie). Zawsze myślałam pozytywnie podnosząc się sama na duchu, bo oparcia w mężu nie miałam a wręcz odwrotne zawsze bagatelizował moje choroby i dołował mnie. Nie dawałam się i już. Mimo tego co przeszłam jestem pogodną babcią (mam prawie 60 lat) i chcę żyć długo i szczęśliwie . Pozdrawiam Was serdecznie i głowa do góry:-)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×