Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Częstoskurcz - ablacja


Gość jola

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam 18 lat i wykryto u mnie WPW, od dłuższego czasu bardzo źle się czuje, nie sypiam w nocy, nie wychodzę z domu, zaniedbuje szkołe. Prawie cały czas jest mi słabo, nie mogę przebywać w pomieszczeniach w których jest ciepło. Bardzo przeszkadza mi mocne światło, szczególnie jarzeniówki. Negatywnie na mnie wpływa stres i wysiłek fizyczny. Nie odczuwam specjalnie częstoskurczów, wszystko objawia mik się zasłabnięciem. Biorę tabletki *Betaloc* i piję hydroksyzyne lecz to i tak mi nie pomaga... 3 listopada mam termin ablacji, mam nadzieje, że nareszcie skończą sie moje cierpienia... Jeśli jest ktoś kto chce porozmawiać to proszę pisać na gg 8204590
Odnośnik do komentarza
Wiosną 2007 pojawił się u mnie częstoskurcz-tętno 210.Przeszedłem badania w szpitalu rejonowym.Stąd skierowano mnie do poradni zaburzeń sreca w Swiętokrzyski Centrum Kardioloii w Kielcach.Przeszedłem badania echo serca.W maju miałem koronarografię,Holter i w czerwcu magnetyczny rezonas serca.Zostałem zakwalifikowany do ablacji.Trwała 3 godziny.Nacięcie było w pachwinie prawej.Częstoskurcz bardzo mnie zmęczył.Ból czułem w czasie tzw.przypalania elektrodą.Podano mi środki znieczulające.Po zabiegu znów miałem częstoskurcz.Trwał krótko i nie był męczący.Mimo wszystko po pierwszym zabiegu moje życie odmieniło się zdecydowanie.Wiedziałem,że ten zabieg bardzo mi pomógł.Po miesiącu miałem Holter,którego wynik był dobry.W sierpniu w czasie pobytu nad morzem nasiiła mi się arytmia,ale przebieg jej był łagodny.Nie odczuwałem wysokiego tętna lecz arytmię.NIe było to dla mnie męczące.Kolejne badanie Holter wykazłało dużą ilość skurczów.Zaproponowano mi zabieg ablacji,który odbył się we wrześniu.Nacięcie miałem na szyi.Zabieg trwał 2,5 godziny.Nie miałem żadnego bólu.Moje samopoczucie w czasie zabiegu było bardzo dobre.Minimalnie czułem pieczenie w czasie ablacji.Znieczulenie miałem tylko przy nacięciu szyi.Wynik kolejnego badania Holter potwierdził,że zabieg udał się.Jestem wyleczony.Nie biorę leków. Mimo,że pierwszy zabieg nie wyleczył mnie do końca to bez wahania zgodziłem się na kolejna ablację. Jestem cztery tygodnie po ablacji.Czuję się świetnie.Nie biorę leków i spokojnie moge wykonywać swoją prace nauczyciela wychowania fizycznego i trenera piłki siatkowej,prowadzić normalne życie bez obawy wystapienia częstoskurczu. W moim przypadku ablacja dała bardzo pozytywny efekt.
Odnośnik do komentarza
Witam wszyskich mam pytanie jak dostać się na ablację? moze to dziwne pytanie ale mi kardiolog tylko na pierwszej wizycie wspomniał o zabiegu. Ostatnio tylko przepisał tabletki. Biorę Beto ZK od 2 miesięcy i dodatkowo metoprolol, w tym czasie częstoskurcz *napadł* mnie 3 razy. Częstoskurcz mam od kilkunastu lat i mam już tego dość, napady są silne a poza tym nie chcę brać tabletek do końca życia, tym bardziej że nie są skuteczne. A może ja po prostu nie kwalifikuję sie do zabiegu...?
Odnośnik do komentarza
Witam Ablacja 26.10.2008, Warszawa. Tomek 31 lat. Częstoskurcze od ok 10 lat, srednio 1 do roku, ale *ciężkie*. Oczywiscie nerwica przez to i w konsekwencji od wiosny psychotropy jakies. W koncu trafilem do odpowiednich lekarzy i wowczas na ablacje nie czekalem dlugo. Zabieg za to trwal 4,5h :). Dla wszystkich, ktorzy bardzo sie boja: nie jest wcale tak strasznie - prostowanie przegrody nosa jest o wiele gorsze :). Ja mialem ablacje przez zyle udowa, na poczatku na stole panikowalem, ale z czasem tylko lepiej do zoobojetnienia w koncu. Nieprzyjemne bylo oczywiscie wywolywanie czestoskurczu, oraz samo juz przypiekanie, ale w reakcji na uwagi o bolu lekarze przerywali. Dla mnie bolesne bylo dretwienie rak, od lokci w dol czulem caly czas bol. Kazdy przypadek jest jednak indywidualny, mimo to moje wpoltowarzyszki niedoli zbytnio rowniez sie nie uskarzaly. Za to wszyscy uskarzalismy sie na *wylezenie* bez ruchu noga 12h po ablacji - plecy wymiekaja... Teraz pozostaje mi miec nadzieje, ze jestem naprawiony :D Pozdrawwiam wszystkie szybkie pikawki ;-)
Odnośnik do komentarza
Marta czytałam tu na forum że Zabrze jest ok. www.sccs.pl moze zapytaj na forum do jakiego lekarza warto się zapisac, napewno ktoś ci doradzi.Co do samej ablacji to myślę ze napewno się kwalifikujesz ,ale nie wiem dlaczego większośc kardiologów ja odradza lub o niej nie wspomina./ ze mna tez tak było/.Ja po 8 latach bujania się po różnych kardiologach trafiłam do cudownego człowieka prof. Walczaka /www.ckanin.pl/,dzięki któremu zdecydowałam się na zabieg bez wahania i dziś moje życie bez tego*diabelstwa* jest cudowne.Jednego tylko żałuję ze tak póżno.Dlatego niezwlekaj szukaj dobrego lekarza który robi te zabiegi a napewno niedługo napiszesz na forum że jesteś już po ablacji i masz sie super.Życzę powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Mam podobne odczucia, jako pacjent oczywiście nie palę się do ablacji, ale to lekarza rola jest żeby wytłumaczyć i jednak przekonać. Jakoś w przypadku ablacji lekarze często unikają tego przekonywania, pozostawiając duże pole do popisu wyobraźni pacjenta, słyszałam często: *decyzja należy do pani*, *pójdzie pani kiedy zechce*, *jest też leczenie farmakologiczne*. Wiadomo, że to prywatna decyzja, są leki, i wiadomo co rysuje wyobraźnia, więc zabieg w efekcie odwleka się w czasie. Powstaje pytanie, czy taki lekarz ma podobne myśli o temacie ? Tak sie złożyło że byłam z tematem częstoskurczy u różnych lekarzy i dopiero ostatni, myślę że mnie przekonał do ablacji. Także... gdyby ktoś kto był po ablacji w CK Anin i był taki miły żeby opisać dokładnie co się dzieje na sali podczas zabiegu ? Mam stracha że nie wyleżę i wpadnę w panikę, co się może skończyć tragicznie.. ;) Dodatkowo proszę bardzo o opisanie co Po ablacji ? Dlaczego trzeba leżeć bez ruchu, płasko ? Rekami wolno ruszać ?;)
Odnośnik do komentarza
Witajcie stałych i nowych bywalców tego forum. W Zabrzu jeśli chodzi o dorosłą pacjentkę polecm zgłosić się do doktora Radosława Lenarczyka który wykonuje ablację jest bardzo utalentowany jak zresztą wszyscy w tym ośrodku. Pan doktor przeprowadzał u mnie drugą ablację ze 100% skutkiem. Swój przypadek opisywałam na tym forum jak i na innych. Tomku napisz jak się czujesz. Przez okres około 1 roku serce będzie się goiło i mogą wysępować w tym czasie różne odchylenia od normy, ale to wszystko się unormuje więc postaraj się przeczekać ten okres i nie panikuj. Oczywiście zgłaszaj sie na wyznaczone kontrole. Powodzenia i zdrówka. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Odnośnik do komentarza
do meg37 Strach jest czymś normalnym,ale perspektywa wyleczenia się powala to uczucie. Boli bardzo mało, przy nakłuciu i może boleć w czasie ablacji,czytaj *przypalanie*.Różnie to jedank bywa bo przy pierwszym zabiegu czułem prąd na barkach i szczęce.Podano mi środki znieczulające i było OK.Natomiast przy drugim zabiegu nie bolało mnie nic.Troszkę miałem pieczenia w sercu.Zdecydowanie da się wytrzymać. Nakłucie może być w pachwinie lub na szyi.Ja miałem jedno (pierwszy zabieg) i drugie (drugi zabieg).Sam zabieg ablacji jest bardzo interesujący.Kiedy leżałem na wznak mogłem oglądać na monitorze to co dzieje się w moim sercu i śledziłem moje EKG.Przy drugim zabiegu nakłucie miałem w szyję i musiałem mieć odwórconą głową w lewo.Acha na koniec ablacji kilka razy podano mi środek,który powoduje,że tętno jest bardzo wysokie.Pobudza się serce by sprawdzić czy zabieg udał się.Nic groźnego. Po pierwszym zabiegu miałem tylko opatrunek na pachwienie oraz szyi.Przez 6 lub 8 godz.musisz leżeć.Da się wytrzymać.Rękami i jedną nogą lub nogami mołem szruszać.Wszystko zależy jaką drogę wybiorą lekarze. Moim zdaniem to wspaniali fachowcy.Doskonale znają swoja profesję i dokładnie widzą co i jak mają robić.W moim przpadku ablacja-ablacje dały bardzo dobry rezultat.Jestm zdrowy.Decyzję podjałem sam no bo niby kto to miał za mnie to zrobić.Wiedziałem,że wyjścia nie ma.Leki to nie wszystko,a poza tym poco się truć chemią.Zabieg jest inwazyjny i też myślałem,że różnie może być,ale wierzyłem w to,że będę zdrowy i tak właśnie jest.Ja też Ci nie powiem jak podejść do tematu i nie dziw się lekarzom.Wiem tylko,że jestm zdrowy i że ablacja nie jest jakimś ciężkim zabiegiem, i że można się wyleczyć i normalnie żyć. Pozdrawiam i życzę uśmiechu,który zawsze pomaga.
Odnośnik do komentarza
Do Marty.Ja również chodziłam prywatnie do kardiologów,którzy zdzierali ze mnie pieniądze,a efekty marne.Aż w tym roku,kiedy była *biała niedziela*,wybrałam się do kardiologów ,którzy przyjmowali w Katowicach na pasażu największego marketu.Byli to lekarze z Ochojca.Tam lekarz mi doradził,abym poszła do ich przychodni i zapisała się w kolejkę,które nie są długie.Ze skierowaniem od ogólnego,pojechałam do Ochojca,i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu w tym samym dniu zostałam przyjęta przez kardiologa.Od razu dostałam skierowanie do przychodni elektrofizjologicznej i tam podczas wizyty u specjalisty,zostałam zakwalifikowana do zabiegu.Mam czekać na telefon,bo jestem zapisana jako tryb pilny.A to wynosi okres do 3 miesięcy.W inny sposób czeka się ok.roku.Tylko co mnie ciekawi,nikt mi nie wspomniał,że muszę mieć szczepienie na żółtaczkę,ani nie miałam żadnych dodatkowych badań.Ale cieszę się,że w ciągu trzech dni załatwiłam sobie tak ważny dla mojego zdrowia zabieg.Spróbuj zrobić tak samo.życzę Ci powodzenia.Irena
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich forumowiczów:) mam 25 lat i niedawno dowiedziałam się, że cierpię na częstoskurcz węzłowy. Ta przypadłość nęka mnie od kilku lat, jednak *ataki* występowały sporadycznie, najczęściej związane były ze zmęczeniem lub nagłą zmiana pozycji ciała i ustępowały samoistnie. Oczywiście do czasu. 2 tygodnie temu zasłabłam w domu i z tętnem 210 trafiłam do szpitala. Później - kardiolog i diagnoza z zaleceniem ablacji. Od dłuższego czasu męczę się z nerwicą lękową, miałam dwa epizody depresyjne, dlatego myślałam, że te kłopoty z sercem to kwestia nerwicowych objawów somatycznych, że jakoś sama je wywołałam. Kardiolog, u którego byłam powiedział, że nie ma takiej fizycznej możliwości, że mogłabym sama wywołać taki częstoskurcz, że to nie jest *wymyślona* choroba. Mnie jednak bardzo męczy ta myśl, tym bardziej, że wczoraj miałam kolejny *atak*, który udało mi się zatrzymać, manewrując oddechem. Towarzyszyło temu uczucie słabości, dławienia i mroczki przed oczami. Cała noc nie spałam, próbując się uspokoić , walcząc z nieprzyjemnym uczuciem, ze kolejny atak może się pojawić w każdej chwili. Wykańcza mnie psychicznie to, że już sama nie wiem, co jest prawdziwe, a co jest wynikiem nerwicy. Mam nadzieję, że decyzja o poddaniu się ablacji, pomoże mi wrócić do normalnego samopoczucia, o które tak walczyłam, zmagając się z depresją. Czy ktoś z was miał podobnie? Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
witam Cię Karla . Rozumiem co przeżywasz ja sama żyje w strachu przed kolejnym atakiem. Ja mam wpw inna sprawa ale przy częstoskurczu miałam tętno 200 to wiem co to za przeżycie. Tez czekam na ablacje wiem że to jedyny ratunek na normalne życie chociaż się strasznie boje .pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Dziękuję Ci bardzo Beata, nawet nie wiesz jak dużo dla mnie znaczą słowa otuchy od kogoś, kto wie, co przeżywam. Najgorsze jest to, że w sensie psychicznym miałam się już całkiem dobrze (tzn. po długotrwałej terapii, która wyciągnęła mnie z depresji), a tu coś takiego. Mam wrażenie, ze stres związany z tą choroba jest ponad moje siły. Ale światełkiem w tunelu jest dla mnie to, co piszecie o ablacji i o jej skuteczności. Cieszę się, że trafiłam na to forum:)
Odnośnik do komentarza
Karla, takie same ataki miałam przez 12 lat. Też miałam częstoskurcz węzłowy, a ablację 2 miesiące temu. Równiez bałam się tych ataków, stresowałam się, ale aż tak mocno psychicznie ta choroba mnie nie wykańczała. Wiadomo w młodym wieku chciałoby się być totalnie zdrowym, ale są gorsze choroby od naszej :) Słuszną decyzje podjęłas odnosnie ablacji - akurat ablowanie AVNRT raczej do prostych zabiegów należy. Także powodzenia. A długo musisz czekać na ablacje? Pozdrawiam, Beata (inna beata :) )
Odnośnik do komentarza
Jestem dopiero po wstępnej diagnozie, kardiolog zaproponował mi ablację i zostawił czas na decyzję do następnej wizyty, która będzie 18-stego. Jestem ze Śląska, więc zabieg będę miała przeprowadzany na Ochojcu; kiedy - jeszcze nie wiem, ale lekarz sugerował, że nie powinnam długo czekać. U mnie sytuacja jest o tyle jasna, że zrobiono mi EKG podczas ataku i - wg lekarza - tam jest dokładny obraz częstoskurczu, tak jakby wada została złapana *na gorącym uczynku*;) powiedział, że to zaoszczędzi nam czasu na niepotrzebne i długotrwałe badania. Z tym, że musiałam zrobić badanie krwi w kierunku wykluczenia nadczynności tarczycy. Echo serca wykryło jakieś nieprawidłowości, ale nie jestem w stanie powtórzyć jakie - wiadomo: medyczny żargon;) Ja jestem jeszcze bardzo niestabilna nerwowo, od czasu odstawienia antydepresantu nie minęło dużo czasu, może dlatego tak bardzo to wszystko przeżywam. Ale dziękuję Wam bardzo za słowa wsparcia, czytam to forum i czuje sie lepiej, bo wiem, że nie jestem sama i że ablacja naprawdę pomaga:)
Odnośnik do komentarza
Witaj Karla! Piszę głównie do Ciebie, aby pomóc Ci w podjęciu decyzji o ablacji. Moja męczarnia spowodowana częstoskurczem napadowym trwała 18 lat. Różni lekarze przez ten czas szpikowali mnie lekami. Nikt nie powiedział mi, że w moim przypadku może pomóc ablacja, aż do momentu kiedy w zeszłym roku w wakacje trafiłam z częstoskurczem na oddział ratunkowy w Ochojcu. Tam miła i kompetentna pani doktor Woźniak powiedziała mi o takiej możliwości.Bez wahania poprosiłam, aby wpisała mnie na listę oczekujących. Potem przyszły wątpliwości, ale pomyślałam sobie * raz kozie śmierć.* Nie czekałam długo, bo 3 października zadzwonił do mnie sam pan dr Czerwiński i spytał czy mogę być dzisiaj w szpitalu, bo 2 pacjentów z terminu 4 października z powodów zdrowotnych nie może stawić się w szpitalu. Bez zastanowienia powiedziałam, że tak. Spakowałam potrzebne rzeczy i pojechałam do szpitala. Ablację miałam robioną następnego dnia rano.Cały zabieg trwał 1,5 godziny, był bolesny, ale do przeżycia. Leżeć trzeba po zabiegu, ale i to da się wytrzymać. Można poruszać rękoma, myślę , że nogami też ruszałam trochę. Leży się tak około 8 godzin.Najgorzej bolało kiedy wyciągali mi elektrody z tętnicy. Teraz już minął rok i nareszcie wiem, że żyję. Mam nadzieję, że ataki już nie wrócą nigdy.Tobie życzę tego samego. Powodzenia!
Odnośnik do komentarza
Witam, jestem po ablacji w Instytucie Kardiologii w Warszawie na Alpejskiej. po przyjęciu zrobili wszystkie badania, EKG, Echo, analizę krwi i moczu. zabieg odbył się 4.11. Sam zabieg nie jest przyjemny, ja nie czułam absolutnie nic w pachwinie, ani zakładana ani wyjmowania elektrody. w momencie wypalania zdecydowanie czułam, ale trwało to około minuty więc jest to do wytrzymania. pobudzanie tymi środkami (żeby sprawdzić, czy nic nie zostało) też jest dosyć nieprzyjemne, ale da się przeżyć. trafiłam w ręce ekipy profesora Walczaka (dr Łukasz Szumowski) zresztą profesor też był obecny(przynajmniej na początku) i miło zagadywał. zabieg trwał ok 1,5-2 godz. po zabiegu bolało mnie trochę serce, ale jak to mięsień odpoczęło i przestało. dla mnie najgorsze było leżenie po, nie zmrużyłam oka, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie śpię na plecach... następnego dnia czułam się znakomicie, a w czwartek dostałam wypis. a w piątek już do pracy :), już w sobotę nie czułam pachwiny wcale. Ekipa w szpitalu jest fantastyczna, panie pielęgniarki przemiłe, lekarze fantastyczni. jeżeli ktoś ma szczęście i tam właśnie trafi to nie ma się czego bać. teraz czekam na holtera, którego mam zrobić za miesiąc i wszystko będzie jasne. NIE MA SIĘ CZEGO BAĆ!
Odnośnik do komentarza
W tym roku leżałem w Świętookrzyskim Centrum Kardioogii na I oddziale kilka razy.Przeszedłem tam koronarografię,dwie ablacje.Nie wspomnę tutaj o innych bardzo ważnych badaniach.Lekarze,pielęgniarki i wszyscy byli niezwykle mili.Pobyt ŚCK I oddz.był dla mnie bardzo skuteczny.Wyleczono mnie z częstoskurczu.Dlatego też w głębi serca wszystkim lekarzom, pielęgniarkom zawsze serdecznie dziękuję.Z pewnością każdy kto ma np. takie problemy jak ja będzie miał bardzo dobrą opiekę, będzie bardzo dobrze zdiagnozowany i może liczyć na wyleczenie.
Odnośnik do komentarza
Gość Ewa z Zabrza
Witam - sigma nie wiem nic o Koszalinie, ale życżę Ci pomyślnej ablacji i dużo zdrowia. Pamiętaj, że po ablacji musisz sie oszczędzać i absolutnie conajmniej przez tydzień niczego nie dźwigać! (a potem do 1 kg) tylko odpoczywać. Serduszko goi się od 3 do 12 miesięcy w zależności od predyspozycji organizmu. Mam nadzieję, że po ablacji podzielisz sie na forum swoimi doświadczeniami i dobrym samopoczuciem. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×