Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Częstoskurcz - ablacja


Gość jola

Rekomendowane odpowiedzi

Ola Mi lekarz po zabiegu powiedział ze jak nie będzie napadu przez 3 miesiące to bedzie juz spokój z tym tylko ja praktycznie miałem co drugi trzeci dzień ataki czestoskurczu. Jedynie zaznaczył że moze byc taki przypadek jakby przez sekunde chciał wskoczyć ale sie nie rozkręci bo nie ma którędy. Na spartanskiej jakby jeszcze poprawili te sale na których sie leży, łazienki i troszkę gastronomię to byłoby całkiem całkiem. Ale trzeba przyznac ze na samej sali zabiegowej jest atmosfera super. hej

Odnośnik do komentarza

Wepchnięcia elektrody nie będziesz czuł bo dostaniesz znieczulenie, ja czułam tylko wyjęcie ostatniej bo mi wkładali 3 ale to nie bolało 2 sekundy było nieprzyjemnie w pachwinie tylko. Skala bólu całego zabiegu 1 na 10. Jak przechodzi z pachwiny do serca również nie czuć. Będzie dobrze :) trzymam kciuki:) ja jestem już 2 mies po i czuję się świetnie.

Odnośnik do komentarza

Cześć, miałem ablację 15 czerwca na Banacha (poszedłem najpierw na echo serca przezprzełykowe a poźniej na zabieg ablacji). Cały zespół to fachowcy na najwyższym poziomie - dr Kiliszek i dr Rodkiewicz. Wielki szacunek dla nich ! Po miesiącu mam zrobić kontrolnego Holtera i po 4 tygodniach zwolnienia do pracy. Teraz po tygodniu od zabiegu mam pojedyńcze bardzo krótkie pobudzenia i wrażenie jakby częstoskurcz chciał odpalić ale bez szans :) To ponoć normalne bo musi się wszystko w sercu zagoić, jest jeszcze świeże. Jeżeli ktoś się boi/waha co oczywiscie jest normalnym uczuciem powiem, że trzeba się przełamać i zdecydować na zabieg bo to wielka szansa na bycie zdrowym. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zabieg miałem w Rzeszowie w klinice LUXMED im. Św. Józefa. Zabieg przebiegał bez powikłań najgorszą częścią było wypalanie. Dostałem tylko znieczulenie miejscowe. Przez niskie płytki w sumie 13 godzin po zabiegu musiałem mieć ją nieruchomo. 5 godzin z koszulkami przeleżałem. Lekarze jak i dalsza opieka na bardzo wysokim poziomi. Ludzie bardzo mili i życzliwi. Podczas zabiegu byłem o wszystkim informowany czasem nawet jakiś żart padł. W poście wyżej widzę że pobudzenia to normalne zjawisko. Zaczynałem się już martwić bo miałem już kilka takich pojedynczych uderzeń. Trochę jest to denerwujące ale jestem dobrej myśli :)

Odnośnik do komentarza

Pierwszą albacją AVNRT miałam w 2005 roku. W tym roku to dziadostwo dało znać o sobie, a w obliczu faktu, że chciałabym zajść w ciążę i urodzić zdrowe dziecko - będę mieć kolejną ablację, żeby nie truć siebie i dziecka lekami. Napady częstoskurczu mam krótkie, jednak powtarzają się, czasami częściej, czasami rzadziej, niemniej jednak są. Dlatego jeśli jest możliwość pozbycia się tego draństwa,to skorzystam, tym bardziej, że lekarze już wiedzą gdzie tego cholerstwa szukać i mam nadzieję, że będzie to trwało krótko, ale pozbędę się tego skutecznie i będe mogła żyć normalnie, bez leków. Pozdrawiam i wszystkim życzę zdrowia, sobie,oczywiście, też :)

Odnośnik do komentarza

Witam, jestem mamą niespełna 3 letniej Asi,która od urodzenia choruje na napadowy nadkomorowy częstoskurcz serca...różnie było z tymi napadami, czasami miała co miesiąc, co 2 co 3, czasami 2 razy w tygodniu...ostatnio dostała napadu 17 a potem 18 czerwca z akcja serca okolo 350 ud/min... do kardiologa jeździmy do AMG w Gdańsku...o zabiegu nie było mowy, ponieważ nie było takiej potrzeby, napady nie były częste i choć silne to w żaden cięzki sposób nie oddziaływały na organizm córki, jednak lekarzy zaniepokoiło to,że dostała napad dzień po dniu i że akcja serca jest tak wysoka no i prawdopodobnie za 3, 4 miesiące będzie miała ta ablację,choć wcześniej rozmiawialiśmy z lekarzem,że lepie poczekać aż bedzie troszkę starsza...jestem teraz jednym wielkim chodzącym kłębkiem nerwów...czy ktoś z Was może ma dziecko które jest po ablacji? bardzo proszę o pomoc

Odnośnik do komentarza
Gość PiotrekT1961

Cześć. Od 30 lat miewałem sporadyczne napady częstoskurczu nadkomorowego w połączeniu z WPW. Napady arytmii przeważnie ustępowały po próbie Valsalwy. Czasami jednak lądowałem w szpitalu (dosłownie i w przenośni: kiedyś w trakcie napadu częstoskurczu przetransportowano mnie śmigłowcem TOPR z Kasprowego do szpitala w Zakopanem). W grudniu 2012 znów znalazłem się w szpitalu. EKG z napadu przydało się do skierowania mnie na ablację. Właśnie wczoraj miałem zabieg. W moim przypadku nie był bolesny, dało się wytrzymać. Jeżeli trzeba byłoby go powtórzyć, to teraz, bogatszy o to doświadczenie, bez namysłu bym mu się poddał. Naprawdę nie ma się czego bać. Po zabiegu 4 godziny ścisłego leżenia i nazajutrz do domu. Mam nadzieję, że napady częstoskurczu się już nie powtórzą. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jestem po 3 ablacjach.Pierwsza 1998,1999 i 2013 rok.O ile dwie pierwsze wykonywane w Aninie przez prof.Walczaka poprawiły mój stan -brak ciężkich częstoskurczy 240/min trwające nawet do 24 godz.to trzecią ablacją jestem zawiedziona.Miało być tylko dokończenie tego co było przed laty nie dokończone (minimalne ataki samo przerywające się w ciągu 10 min).Myślałam że technika po tylu latach tak poszła do przodu że mój przypadek tak zdiagnozowany i opisany po dwóch ablacjach będzie tylko formalnością.A tu niestety... Teraz pozostaje dylemat co dalej-jednak osobą które mają ostre ataki bez wahania polecam zabieg.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×