Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Częstoskurcz - ablacja


Gość jola

Rekomendowane odpowiedzi

Gość WPW-czemu ja
Witam ja mialem ablacje 12lat temu w Ochojcu,niestety nie udalo sie w 100 proc ze wzgedu na polozenie ,nie bylo tak pieknie i latwo ,trwala 6 godzin,lekarz i ja bylismy wykonczeni,a arytmia mi sie odnowila.Trzeba bedzie to powtorzyc.Jestem troche w strachu ale mysle ze technologia poszla do gory.Czy wie ktos ile prywatnie bez kasy chorych to kosztuje???Dziekuje
Odnośnik do komentarza
Gość zbyszek
Pół roku czekania na wizytę w Aninie.Sympatyczna rozmowa z prof. Walczakiem.Holter itp.miesiąc ,dwa.Jeszcze tylko rezonans magn.ale najpierw do lek.pierw.kont.po skierowanie do kardiologa.Wizyta u kardiologa po skierowanie na rezonans za szesc miesiecy.Do rez.magm.w kolejce pewnie też z pół roku. Hmm...już nawet mnie to nie denerwuje.A moze to jakaś nowatorska terapia *czas goi rany* pozdrawiam serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Gość lilijka
Jestem już po. Zabieg niestety sie nie powiódł z powodu zbyt głęboko położonej tej dodatkowej drogi przewodzenia. Jednak za ok 2 miesiecy, kiedy rana na sercu sie wygoi, zabieg zostanie powtórzony w bardziej *inwazyjny* sposób, juz mam nadzieję skuteczny. Trochę sie załamałam niepowodzeniem, jednak lekarz zapewnił ze za 2 razem urzyja innej metody, odpowiedniej do położenia mojej drogi i że sie uda. Sam zabeg by jak dla mnie dość zabawny:) na początku kiedy dostałam znieczulenie w pachwinę to bolało samo wkucie. Jednak kiedy pchał te kabelki w stronę serca to było bardzo interesujące uczucie i te obrazy mojego serca na monitorach - coś niesamowitego. I to jak manipulowali moim sercem, by wywołać wszelkiego rodzaju ataki to też przeciekawe uczucie chociaż nie zawsze przyjemnie. Kiedy zaczął wypalać mi te wadliwe przewody to bolało dlatego dostawałam cały czas środki przeciwbólowe, które mnie troszke otumaniały i powodowały senność, jednak ja srarałam sie nie zasnąć, by nie przegapić tych widoków. Lekarz męczył sie ponad 3 godziny i w końcu zdecydował że należy przerwać by mnie juz nie przemęczać, jednak no jak mowie znalazł tą drogę tylko że nie miał tak silnych elektrod by do niej dotrzeć. PO zabiegu musiałam leżec plackiem do rana i to chyba bylo najgorsze, ze względu na to że nie mogłam sie ruszyc by nie uszkodzić ranki na nodze, i strasznie bolała mnie część lędzwiowa w kręgosłupie. Na drugi dzień mnie wypisali. Jeszcze dodam ze jak leżałam na stole operacyjnym przed ablacją to tak się trzęsłam ze strachu, tak mną rzucało na różne strony i tak mi latała szczęka, że aż pielęgniarka się śmiała ze mnie :) Jak jesteście jeszcze czegoś ciekawi, to piszcie to wam odpowiem.
Odnośnik do komentarza
Witam. Miałam ablację 09.03.2010 w Ochojcu. Byłam tam łącznie 6 dni.Lekarze i personel średni z którymi miałam do czynienia, to osoby baaardzo miłe, sympatyczne , ciepłe. Bałam się niemiłosiernie, szczególnie wkłucia do tętnicy - u mnie bowiem były 2 wkłucia i to do tętnicy, a nie żyły. A to był pikuś: Pan Pikuś. Dopiero *wesoło* było przy samej ablacji tj traktowaniu serca tymi falami ciepła. Cały zabieg trwał długo (ok 4 godz), a ja znosiłam go z wielkim trudem, zwłaszcza, że i znieczulenie w pachwinie przestawało działać. Oczywiście dostawałam środki przeciw bólowe oraz przeciw wymiotne. Najwspanialsze słowa dla mnie to były : *kończymy*. Wprawdzie zabieg nie udał sie w 100%, bo tak naprawde to chyba niemożliwe, ale i tak ilość skurczy znacznie się zmniejszyła. Jestem przeszczęśliwa , że juz po, a teraz dochodzę do siebie na L-4. Miałam jeszcze nie wesołe powikłania po zabiegu o czym nie będe pisać. No chyba, że ktoś chciałby sie cos na ten temat dowiedzieć. W każdym razie ja nie moge powiedzieć, że to nic nie boli, a jestem wytrzymała na ból.Wolałabym w zamian siedzieć te 4 godz na fotelu u dentysty! Pozdrawiam wszystkich ablowanych i tych przed ablacją.
Odnośnik do komentarza
Gość BasiaN1953
Droga Anus945. Przed ablacją lekarz daje taką informację na kartce A-4, gdzie krótko opisany jest caly zabieg oraz mozliwe powikłania. To powinnaś przeczytać przed zabiegiem, bo i musisz wyrazić zgodę na ablację. W informacji tej napisano, że powikłania zdarzają się rzadko. Najczęściej mogą dotyczyć miejsca wprowadzania cewników , a więc pachwin i mogą to być: siniak, krwiak, tętniak rzekomy, przetoka tetniczo-zylna. W moim przypadku był to tętniak rzekomy. Jest on pięknie opisany wraz z 3 metodami leczenia w internecie ( w googlach wpisz : tętniak rzekomy). Lekarze sobie z nim poradzili dokonując wykrzepiania trombiną - czyli po prostu dostałam zastrzyk w miejsce powstania tętniaka, przy czym zastrzyk ten był monitorowany przez USG. Tu z ręką na sercu powiem, że nic nie bolało. Jednakże przez ten nieszczęsny tętniak musiałam leżeć po zabiegu ok. 48 godzin. Teraz za to mam prawe udo w modnym fiolecie przechodzącym już częściowo w inne kolory. Z perspektywy czasu ( we wtorek minie 2 tyg od zabiegu) musze powiedzieć, że jestem z siebie dumna i bardzo cieszę się , że jestem po tymże zabiegu zwłaszcza, że naprawdę przyniósł efekt i to natychmiastowy. Życzę Ci udanego , krótkiego i bezbolesnego zabiegu, bo jest to możliwe. Jeśli możesz, to powiedz kiedy i gdzie będziesz miała ablację? Serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki.
Odnośnik do komentarza
Witam! Jestem po ablacji już prawie rok. Miałam dodatkowe skurcze komorowe i nadal je mam. Doszły do tego jeszcze ataki częstoskurczów, których wcześniej nie miałam. Dopadł mnie taki atak ostatnio w piątek, byłam sama w domu, nie wiedziałam co robić. To było straszne, nie chcę, żeby to znowu się powtórzyło. Jak sobie radzicie kiedy dopadnie was ten częstoskurcz? Czekam na koleją ablację, mam nadzieję, że tym razem będzie udana. Pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
magdusia - jesteś podręcznikowym przykładem że ablacja wcale nie ma skuteczoności w okolicach 90%. Osobiście wątpię aby skuteczność przekaczała 40%. Przy częstoskurczu nadkomorowym możesz zastosować próbe Valsaavy http://pl.wikipedia.org/wiki/Próba_Valsalvy
Odnośnik do komentarza
1.03 mialem ablacje w Kato na ohojcu. mam 23 lata ablacja byla konieczna z powodu czestoskurczu ktore pojawily sie 3 lata temu pojawily sie bo wyjehalem za granice bylem sam stres+ alkohol to niedobre polaczenie. od kilku dni zaczalem ponownie cwiczyc na silowni od miesiaca nie mialem czestoskurczu tzn od dnia operacji. operowal mnie dr. Nowak bardzo mu dziekuje generalnie bo wyleczył mnie z tego *sercowego problemiku*. operacja niestety trwala 3 godziny a gosć który miał po mnie leżał godzine na stole więc zależy od czlowieka ale bylo znosnie nie powiem ze nic niebolało bo trohe tak ale tylko pszy wbijaniu rurek w zyly a potem to juz spoko wiec jak jestescie odporni na zwykle pobieranie krwi z przedraniemia to śmiało zachęcam !! JAK ZATRZYMAC CZESTOSKURCZ - kiedys pszeczytalem taki post wiec chętnie sie podzielę tą wiedzą poniewaz sam sie nauczylem po jakims czasie jakos doszedlem do tego co potem jak sie okazalo nosi jakieś łacińskie nazewnictwo które wyleciało mi z głowy :) Otóż czasmami musialem takjakby nabrac powietrza do brzucha kucnać i dobrze jak mialem spodnie wtedy pas mi sie wbijał w brzuch i momentalnie czestoskurcz ustawał . albo uspokajam sie psychicznie wyrównóje i uspokajam oddeh mysle o czyms spokojnym staram sie wsluhac w te uderzenia i czasami ta gra umysłu pomagała serio .
Odnośnik do komentarza
*~Żuber, 2010-03-28 12:49:24 (IP: 89.79.2***) Magdusia - jesteś podręcznikowym przykładem że ablacja wcale nie ma skuteczoności w okolicach 90%. Osobiście wątpię aby skuteczność przekaczała 40%. * Sory stary ale bardzo sie z tobą niezgodzę już sam fakt ludzi wypowiadających sie na tym forum o tym świadczy. rozmawialem tez z ludźmi którszy chodzili na kontrole do poradni juz po operacji i tez byli wyleczeni. wiec to ze komus sie nie udalo to trohe smutne ja naprzyklad 5 min po skonczonej operacji bylem tak wykończony ze pomyslalem sobie ze juz nigdy sie nie podddam kolejnej operacji bo podejmowalem taka mozliwosc ze cos sie nie uda ale teraz spokojnie nawet jutro dał bym sie zoperowac bo wierze ze ablacja pomaga
Odnośnik do komentarza
Ja cały czas wierzę, że kolejna ablacja na którą czekam skończy się sukcesem. Czasami trzeba przejść przez kilka ablacji, żeby była jakaś poprawa. Mi profesor powiedział, że ma jakiś pomysł na wyleczenie mnie :) mam nadzieję, że dobry. Podobno mam termin na lipiec, ale to może jeszcze ulec zmianie. W maju planuję lot samolotem, trochę się obawiam tej podróży, ale zaryzykuje, mam nadzieję, że będzie dobrze. Pozdrwaiam wszystkich.
Odnośnik do komentarza
lubosz - temat ablacji na tym forum był już nie raz poruszany i zawsze wnioski były takie same. Jeśli chodzi o ablacje ogólnie to można ją uznać za skuteczną ale jeśli mówimy o jednym zabiegu to już nie jest tak różowo. Często ablacje trzeba powtarzać. Gdyby realna skuteczność wynosiła powyżej 90% to nie było by tylu informacji od ludzi którym ablacja się nie udała. Również rozmawiałem z lekarzami o statystykach udanych i nie udanych ablacji. Każdy mówił to samo czyli ablacja to skuteczna metoda ale nie aż tak skuteczna aby uznać że najprawdopodobniej wystarczy jeden zabieg i pacjent będzie zdrowy. Nawroty arytmii (odnowienie drogi przewodzenia) czy zmiany z jednego typu arytmii na inny po ablacji to powikłania z którymi trzeba się liczyć. W skuteczność *90% jak często jest reklamowana ablacja na pewno nie uwierzę.
Odnośnik do komentarza
witam mialam ablacje 25 marca w Bydgoszczy Dr. Lackowski (swoja droga przesympatyczny czlowiek) żaluje ze czytalam na forum to wszystko;p tak naprawde to nie jest bolesny zabieg:)jak mi przypalano ten punkt w sercu to nawet niewiedzialam kiedy :P od 5 rano juz jak wstalam to nie moglam ani jesc ani pic zabieg mialam dopiero okolo 17://najgorszy byl strach i nic pozatym:) osoba przedemna miala ablacje az 7 godzin wiec sie balam strasznie ale moj zabieg łącznie z przygotowaniem trwa tylko godzinke hehe:)bylam w szoku! potem lezalam 4 godzinki bez ruchu. napoczatku sie polozylam potem troche bolalo wkucie w pachwinie i te elektrody jak wprowadzal to tez nie bylo takie zaprzyemne ale nic co boli czy prowadzi do omdlenia:P ogolnie przeszlam to dzielnie a tamta osoba co miala 7 odzin tez jakos nie nazekala :)wiadomo ze to nie jest fajnie lezec w stresie te 7 godz ale lepiej troche sie pomeczyc. mialam czestoskurcz nadkomoroy wezlowy 170min. rozbujali mi serce nawet do 250 ale roznicy nie widzialam. w szpitalu powiem ze bylo super , bardzo mili ludzie pielegniarki i lekarze!:)niewiem po co niektorzy wypisuja tu glupoty i strasza ludzi :P powiem ze gorsza byla gastroskopia niz to . przeciez czestoskurcz mamy na codzien wiec podczas zabiegu gdy go wywoluja to nic az tak przerazajacego. podczas zabiegu ten plus ze łatwa go przerwac a w zyciu codziennym niekoniecznie.... poki co dochodze do siebie jestem slaba i mam nierownomierne bicie ale mam nadzieje bedzie dobrze i to okropienstwo nie wroci....3majcie sie dzielnie!i bez strachu to są fachowcy!!
Odnośnik do komentarza
Witajcie.Jestem po ablacji ,stwierdzono czestoskurcz nadkomorowy i polecono zabieg ablacji.Ablacje mialam zrobiona w WCM wOpolu,lekarze sa super tam na oddziele kardiologii,ja ogolnie jestem straszliwa panikara,balam sie okrutnie ale okazalo sie ze nie taki diabel straszny.Trwalo to dwie godziny nie bylo za przyjem,nie ale tez nie bylo tak strasznie jak myslalam ze bedzie.Najwazniejsze jest to ze po wszystkim uslyszalam ze sie udalo.ze dziada wypalili.Teraz mija 2 tydzien od zabiegu,czuje sie bardzo dobrze,od czasu do czasu cos mi jeszcze puknie krzywo tak to nazywam sobie ale o czestoskurczu niema mowy.Serce ma prawo goic sie do 12 miesiecy,ale teraz juz sobie spokojnie zyje bez lekow ktore bral przez rok i 4 miesiace a i tak mialam atak..Polecam kazdemu zabieg.po co zyc w stresie skoro mozna sie wyleczyc a niewiele jest schorzen kardiologicznych ktore mozna calkowicie wyleczyc,wiec skorzystajcie.Jak ktos chce wiedziec cos wiecej to ja jestem pod tym numerem gg23258561.Pozdrawiam Dorota.ps jezeli lekarze z Opola czytaja to forum to chcialabym napisac ze naprawde jestescie super i wielkie dzieki za pokonanie tego dziada ktory mnie meczyl....-))
Odnośnik do komentarza
Gość magda192
Witam! Po prawie rocznym śledzeniu wątku o albacji i częstoskurczu dołączam do Waszego grona. Pierwszy atak częstoskurczu miałam w wieku 6 lat. W tej chwili mam 26, więc *stara wyga* ze mnie. Częstoskurcz występuje róznie, tzm, czasami jest 3 razy w tygodniu, czasami nie ma go miesiąc, albo dłużej. Ja swoje częstosurcze dziele na dwa rodzaje, pierwsze*lepsze* to takie 1-3 minutowe incydenty, przy pochyleniu się kichnięciu. Drugie potrafiące trwać kilka godzin z przerwami doprowadziły mnie do nerwicy. Prawie zawsze częstoskurcze zatrzymywałam sama. Pomaga wstrzymanie powietrza, i nie myślenie nim. Jednak częstoskurcz NIE przeszkadzał mi w normalnym życiu. Jeszcze 2 lata temu rzaden z lekarzy nie nazwał mojego schorzenia wprost, pomimo licznych badań, podejrzewano nerwicę, a wieku szkolnym chęć wymigania sie od zajęć:).Diagnoże postawilam sama, jak okazało się słusznie.Dwa lata temu zaczęłam brać Concor Cor 2.5 mg bo częstoskurcze stały się bardziej uciązliwe. Po kilku wizytach w szpitalu, dowiedziałm sięm.in że nie można mnie denerwowac:), że nie będę mogła mieć dzieci, i litościwie kiwali głowami. To był cięzki okres. Kardiolog przepisuj.acy betablokery wykręcał się od zalecenia alblacji. Że jestem za młoda, że w ciąży jeszcze wiele może się zmienić... TAAK na gorsze:)Motywację do działania dał mi lekarz pierwszego kontaktu, do którego poszłam po wypisanie recepty na concor. Nagadał mi ostro, że dawno powinnam być po ablacji, że jak chce mieć dzieci to nie ma na co czekać. Po wizycie poszło z górki, holtery miałam 3 w tygodniu,na żadnym nie chiał zapisać się częstoskurcz. Pomimo wypicia 2 kaw, czego wcale nie robie, przy podskaakiwaniu i bieganiu, ale kto chciał wywołać częstoskurcz to wie jaki to problem. Ostatni holter zdjęłam na godzinę przed wyjazdem do doktora Walczaka w Aninie. CZĘSTOSKURCZ ZOSTAŁ ZAPISANY!!! Każdy wiedząc jaki był wynik , załamywał się,a ja.. byłam najszczęśliwszą osobą na świecie:) Potem wizyta w Aninie,spojrzenie na wynikii natychmiastowa decyja prof Walczaka a w czerwcu ablacja. Cały czas zastanawiam się czy to dobra decyzja...? Nie wiem jak będzie po alblacji, ale niew eim też jak wyglądałoby dalcsze życie z częstoskurczem. Chęć posiadania dziecka jest silniejsza...
Odnośnik do komentarza
....a ja mam dylematy co robić....jestem juz po 30-tce i rok temu planowałam ciążę, ale widomośco częstoskurczu pokrzyzowała moje plany... Znalzałam się w szpitalu, po lekarstwach wszystko sie unormowało. Ogólnie miałam problemów az do soboty. całe 10-11 miesięcy żadnych epizodów!! W sobote jednak się zaczęło i trwało do wczoraj wieczora. Spakowałam juz rzeczy do szpitala bo myślałam , że zaraz umrę. Nie mogłam wykonac żadnej czynności nawet mycie zębów wywoływało atak. cały dzięn piłam lodowatą wodę, masowałam tętnice i kucałam z wstrzymaniem powietrza. Na chwilę pomagało a potem znów atak i znów i znów. Nie pojechałam do szpitala bo na pewno by mnie tam zatrzymali. Wczoraj wieczorem mi przeszło, ale tak mnie to wymeczyło, ze nie nadawałam się do pracy. mam prace siedzącą a samo siedzenie wywoływało arytmię. Najlepiej było jak lezałam płasko na wznak. Nie wiem co o tym mam mysleć..planowałam dzieci. zwlekałam rok z decyzja i kiedy znów podjęłam decyzję to stało się.. Ogólnie nie mam ataków więc nie chciałam sie *zablować* , ponieważ boje się, że po ablacji może byc gorzej niz teraz jest. Srednio raz na 10 miesiecy atak to chyba nie tak zle?? I to pierwszy miałam w zeszłym roku. Nie wiem co robić, bo lekaż powiedział tak :* gdyby byla Pani chlopcem to wstrzymalbym sie z ablacją, a że jest Pani dziewczynka i chce miec dzieci.. to raczej bym zalecał*. Nie wiem co robić.....a może w ciązy nie mialabym zadnych atakow??? Brak jakiejkolwiek decyzji jest straszny... pozdrawiam wszystkich
Odnośnik do komentarza
witam, mam zaplanowaną ablację w aninie-za 4 dni,zabieg bedzie wykonywac dr.szumowski,proszę-napiszcie mi jak taki zabieg wygląda???jak się czujecie podczas niego i po nim???jest strasznie???bardzo się boję!!! dodam ze mam rozpoznany częstoskurcz przedsionkowy,najprawdopodobniej mam ognisko w lewym przedsionku,,,a wy ile mieliscie ognisk??? proszę,napiszcie o swoich wrazeniach,jest mi to teraz potrzebne. dziękuję!
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich serdecznie, mam 44 lata, a pierwszy atak częstoskurczu miałam w wieku dojrzewania. Nikt niestety tego nie diagnozował, dostałam neospazminę i nauczyłam się z tym żyć. Ataki miewałam bardzo rzadko, zatrzymywałam je sama. Pierwszą, bliźniaczą ciążę, w wieku 22 lat przeszłam bez żadnych problemów, a zdrowe dzieci urodziłam drogami natury. W drugiej ciąży miałam jeden incydent częstoskurczu. Poród też bez problemów. Potem całe lat ciszy i zapomnienia, że coś takiego mi się przytrafia. Dopiero w ostatniej, zupełnie nieplanowanej ciąży ,w wieku 43 lat, wystąpił atak po którym znalazłam się w szpitalu. Tam po raz pierwszy usłyszałam o ablacji i dostałam skierowanie do kardiologa.Po rozwiązaniu nie miałam ataków aż do zeszłego tygodnia ( 1 czerwca i 6 czerwca). Obydwa zostały przerwane w szpitalu, a jutro idę do kardiologa w Zielonej Górze. Zobaczymy, co mi powie. Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny, które planują ciąże. Macierzyństwo jest wspaniałym darem:).
Odnośnik do komentarza
Witam. Ja jestem nowa na tym forum i na początku chciałam się przywitać. Mam 22 lata i jestem z kielc. Niestety nie przeczytałam całego wątku tylko wyrywki:( u mnie problemy z sercem wyszły podczas pobytu w szpitalu miesiąc temu. na holterze miałam 24000 pobudzeń i kilka par i tripletów. Zostałam skierowana do kardiologa i powtarzałam holtera w tamtym tygodniu-pobudzeń wyszło mniej bo 6500 ale opis był liczna ekstrasystoria komorowa z parami i salwami 3 pobudzeń. nie biorę żadnych leków ponieważ ostatnio lekarze stwierdzili , ze bardziej rozstraja serce. Najwięcej nieprawidłowości wychodzi mi w nocy.w tamtym roku miałam silne bóle w okolicach serca i ekg wyszło mi źle ale lekarz rodzinny stwierdził że to tylko stres. Ja praktycznie nic nie czuje-czasami tylko kłucie w mostku i stany niepokoju nie wiem czemu. Jedyne co mi przeszkadza to to , że bardzo szybko się męczę. Po pierwszym holterze zapadła decyzja o ablacji za miesiąc ale mam pytanie czy ta mniejsza ilość pobudzeń może spowodować odwołanie tego zabiegu? z jednej strony chciałabym go uniknąć z powodu ogromnego strachu jednak z drugiej przecież robione to jest dla zdrowia. Czy według was decyzja o ablacji będzie podtrzymana?
Odnośnik do komentarza
witam Dorota jeśli możesz to napisz w jaki sposób zatrzymywałaś sama częstoskurcze i czy nad tym można faktycznie zapanować. Mam napadowy częstoskurcz przedsionkowy, trwa przeciętnie kilkanaście godzin a ja jestem w tym czasie do niczego. Z góry dziękuję. Pozdrawiam. Oliwka.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×