Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Częstoskurcz - ablacja


Gość jola

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich :) Ja szykuję się na drugi zabieg, pierwszy miałam w Klinice Allenort w Warszawie, ablował dr Szumowski, teraz będę miała w Instytucie Kardiologii w Aninie... Pierwszy nie udała się, drań powrócił. Lęk przed kolejnym jest również, już, teraz choć zabieg planowany na początek grudnia :/// Mam nadzieję, że po drugim usłyszę, jest Pani zdrowa proszę odstawić leki :))))) i zacznę w końcu żyć bez strachu... normalnie... Tylko czy będę umiała ?????
Odnośnik do komentarza
dobra jestem tu nowa niechce mi ise czytac tego od pozatku wiec mam prosbe do was.mieszkam pod warszawa od 10 lat mam czestoskurcz nadkomorowy i w koncu mam juz tego dosc,chce sie upic,pobiegac,nie przespac nocy jechac na dyskoteke,chce zaczac zyc,balam sie ablacji wolalam wegetowac niz zyc ale dzis podjelam decyzje ze chce to zmienic !!! gdzie najlepiej udac sie na zabieg ablacji?? to zycowa decyzja a wy macie juz doswiadczenie i wolalabym zrobic to pod narkozą bo jestem mega histeryczka i panikarą gotowa uciec ze stolu jak mi wywoalaj ten czestoskurvcvz tfu tfu tfu.piszcie slicznie prosze!!!!podam wam gg bedzie szybciej 3715583
Odnośnik do komentarza
do Aśki, Miałem ablacje-dwie bez narkozy.Nie są to zabiegi straszne.Praktycznie nic nie boli,a jeśli to warto chwilę pomęczyć się by cieszyć się dobrym zdrowiem.Mam to za sobą.Miałem ablacje w Świętokrzyskim Centrum Kardiologii.Wykonał dr Sebastiean Stec, dr Monika Klank-Szafran i dr Janusz Śledź.Jestem zdrowy. Wpisz w you tube Ablacja arytmii.jest to tytuł filmu jaki został zrealizowany w tym roku.Może pomoże Ci w podjęciu decyzji.Tak też zyczę odwagi i wiary. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
asiu czemu?? co ci bylo? ja mam czestoskurcz nadkomorowy i lekarze mowia ze od tego sie nie umiera tylko ciezko z tym sie zyje,czasami sa okresy ze czestoskurcze sa rzadko a czasami tak ja mam teraz tachykardia non stop sie utrzymuje nawet po lekach,tylko ze ja chyba zmienic leki powinnam bo od 10 lat bralam tylko propranolol,moze czas zmienic lek ,5 mam kardiologa porozmawiam nim o tym niech sam mi doradzi
Odnośnik do komentarza
Do Asi Ja miałam czestoskurcz komorowy a to jest jednak dużo poważniejsze niż nadkomorowe,po badaniu rezonansem magnetycznym lekarze zadecydowali na wszczepienie mi tego urządzenia stwierdzono że mam arytmogenna dysplazje prawej komory serca leki biorę cały czas ale chyba nie dają dużo bo serce i tak wyskakuje czasami jak głupie
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich sercowcow serdecznie.Zdecydowalam sie napisac w koncu na tym forum po wszystkich doswiadczeniach ale najwazniejsze,ze po przebytej ablacji serca.To,ze zdecydowalam sie na ablacje to jedna z najlepszych decyzji jaka podjelam w zyciu.Napisze w skrocie co i jak.Jezeli ktos bedzie zainteresowany to podam swoj numer gg i chetnie na ten temat porozmawiam. Ablacje mialam przeprowadzana w klinice kardologii w Aninie na ulicy Plowieckiej 37 w tym roku to jest 21 pazdziernika.Tak w ogole to strona kardolo pomogla mi znalezc ta klinike i doktora Walczaka.Na wizyte mialam czekac 4 miesiace jednak dzonilam w wakacje i zwolnilo sie mijece dlatego wizyta odbyla sie wczesniej.Profesor Walczak od razu skierowal mnie na ablacje.Musialam tylko czekac na telefon z kliniki,ale wiedzialam ze moze sie zwolnic miejsce w kazdej chwili wiec bylam przygotowana na nagla decyzje o przyjezdzie na zabieg.I tak tez bylo. Czestoskurcze towarzyszyly mi od dziecinstwa,ale lekarze twierdzili,ze to normalne i ,ze mozna z tym zyc.Teraz wiem z doswiadczenia ze to bzdura!!!!Raz bylo lepiej raz gorzej,az w koncy dostalam czestoskurczu z tetnem 260 na minute i bylam prawie jedna noga na tamtym swiecie.Od tamtego czas a bylo to ponad rok temy zycie mi sie calkowicie zmienilo.Ataki byly coraz czestsze i trudniejsze.Okazalo sie ze u mnie jest to dodatkowa droga przewodzenia impusow serca typu AVNRT,to troszke co innego niz WPW wrodzona.Ale w obu przypadkach ablacja jest najlepszym rozwiazaniem.Przez rok czasu bralam metocard,wykluczylam jakikolwiek sport,zero kawy,winka,papierosy nigdy nie byly mi bliskie ale czasami w towarztstwie potrafilam zapalic,no wiec calkowite wyeliminowanie wszystkie co zapedza serca,wytwarzajc adrenline.Jezeli ktos zapyta co jeszcze to naturalnie zmiany cisnien powodowaly u mnie skoki tetna,ale nawet siedzac ogladajac film atak przychodzil nagle i nie odpuszczal.To spowodowalo depresje u mnie i zdecydowanie sie na ablacje. Kazda ablacja jest sprawa indywidualna,dlatego ze istnieje szereg roznych arytmii.U mnie zabieg powodl sie na 95 procent.Skutki odczuwam codziennie.Czuje sie jak nowo narodzona,pewnie ze istnieja pojedyncze ekstrasystolie,to zanaczy ze serca raz zabije mocniej,ale wraca na swoje miejsce,czestoskurcz sie nie rozwija.A tak wczesniej gdziekolwiek nie bylam,skep.spacer nagle dopadalo mnie to cholerstwo.Inaczej mi teraz bije serrduszko,spokojnie.Takze namawiam wszystkich do ablacji!!!Ja takze sie balam strasznie,trzeslam jak galareta ale to normalne,w koncu to zabieg na sercu.Klinika allenort wspaniala!kameralne miejsce,siostry spokojne ,mile,zespol ablacyjny fantastyczny,no i warunki klasa biznes:)))) To tak w skrocie.Jezeli ktos ma pytania chetnie odpowiem.Ja tak samo sie balam i wiele postow innych osob dalo mi mozliwosc wiary w to ze mozna w kocu tych czestoskurczow sie pozbyc wlasnie metoda ablacji.A wierzcie mi strachulec ze mnie ogromny:)))) Teraz nowe zycie codziennie ciesze sie dniem bez paniki czy mnie chwyci czestoskurcz,czy wytrzymam znowu 260!Pamietam ze maszyny wariowaly przy tym tetnie,a ja stawal sie wrakiem czlowieka.Wierze ze to nie wroci:)))
Odnośnik do komentarza
Witajcie. Ostatnio byłam kolejny raz w szpitalu w związku z tym, ze mam dodatkowe skurcze komorowe (ponad 16 tys /dobe) oraz nadkomorowe (kilkaset). Stosowane do tej pory leki nie skutkują, więc ze szpitala pojechałam karetką na konsultację do Ochojca. Miła Pani docent zakwalifikowała mnie do ablacji na listę oczekujących. Nic nie powiedziała, że jestem na liście z dopiskiem *pilne*, natomiast powiedziała , że lista oczekujących jest obszerna (podobno ponad 300 osób). Czy to oznacza, że ten zabieg moge mieć dopiero za rok? Moje samopoczucie jest takie, że z pewnością niebawem przewrócę się i nie wstanę. Czy jest w ogóle mozliwe przyspieszenie wykonania tego zabiegu? Co robić? Może ktoś mi podpowie? Chcę jeszcze dodać, że nie biorę żadnych leków na serce, ponieważ one pogarszały sprawę. Tak więc jestem bez leków i oczekuję, oczekuję, oczekuję ........na telefon z Ochojca, bo to ONI mają zadzwonić i powiedzieć, kiedy mam się tam stawić na zabieg. Jakie mam inne wyjście? Serdecznie pozdrawiam tych przed i tych PO ablacji. Życze duuuuużo zdrowia!
Odnośnik do komentarza
Do Basia 1953 Droga Basiu,jezeli masz az tyle dodatkowych skurczy nadkomorowych a co gorsza nadkomorowych uwazam ze powinnas jak najszybciej isc do innego kardiologa i skonsultowac twoj stan serca.napewno jestes tym zdenerwowana,ale spokoj jest najwazniejszy,wcale mi nie jest latwo mowic bo sama to przeszlam.Mysle,ze czas oczekiwania ktory podala Tobie Pani doktor jest prawdziwy gdyz chetnych jest wiele a NFZ ma ograniczona pule pieniedzy przeznaczona na zabiegi dlatego faktycznie mozeszczekac na niego dlugo.Ja mialam miec zabieg w drugiej polowie 2010 roku,ale ze wzgledu na stany czastoskurczu i dlatego,ze sie zwolnilo miejsce z dnia na dzien sie zdecydowalam.Wiesz,nie wiem jak jest w Ochojcu,bo ja maialam tutaj w Warszawie,poza tym bylam caly czas na lekach inaczej byloby ciezko.Moze warto pojechac do Zabrza.Poszukaj na tym forum internautow ktorzy mieli tam wykonywana ablacje,ja tak wlasnie szukalam.Mysle,ze wazne takze zebys zrobila sobie echo serca i holter. jezeli chcesz jeszcze o cos zapytac,to chenie pomoge. Pozdrawiam i zycze wytrwalosci!!!!
Odnośnik do komentarza
Witam. Jestem już 5 lat po ablacji, mam 33 lata a częstoskurcze nadkomorowe (około 220/min) miałam od 15 roku życia. Lekarze nie wierzyli mi, potem wpadali w panikę. Dolegliwość stawała się coraz bardziej nieznośna. Po kilka razy dziennie, coraz dłuższe, coraz gorzej je tolerowałam. W końcu znajoma lekarka rodzinna potraktowała mnie poważnie i skierowała do kardiologa po skierowanie na ablację. Nie zdążyłam się nawet zacząć bać, bo termin miałam za kilka miesięcy, a oni dwa za dwa tygodnie zadzwonili, że jest miejsce abym przyjeżdżała do Katowic do Ochojca. Zabieg nieprzyjemny, (jeszcze mnie nastraszyli, że jeśli nie wytrzymam bólu to przerwą) lekarze bardzo sympatyczni i mili, właściwie śmiałam się i żartowałam leżąc na stole. Śmieszne uczucie gdy wywołali cewnikiem migotanie przedsionków:) I okropny strach gdy podali Astmopent aby sprawdzić jak zareaguję po zabiegu. Udało się. Jestem zadowolona a wręcz szczęśliwa, żyję normalnie, bez leków i lęków. Miewam dodatkowe uderzenia, pojedyncze, czuję je. Wiem natomiast, że częstoskurcze czasem wracają. Znajomej wróciły. Polecam każdemu ten zabieg. Bywa niebezpieczny (Kobieta z tą samą wadą co moja, zatrzymała się podczas zabiegu, musieli wszczepić jej rozrusznik, miała zabieg zaraz po mnie). Moja siostra ma wyleczona ablacją arytmię. gg 9223667
Odnośnik do komentarza
Czytając Państwa wypowiedzi wiem co czujecie.Byłem leczony w Świętokrzyskim Centrum Kardiologii.Ablacje wykonał dr Sebastian Stec z dr Moniką Klank-Szafran i dr Januszem Śledziem.Skutek 100 %.Co prawda miałem dwa zabiegi,ale podkreślam 100% skuteczności.Wiem co mówię bo moja praca wymaga bardzo dużego wysiłku fizycznego i emocjonalnego.Jest super i oby tak dalej.Kolejny raz to podkreślam i składam sympatyczne gratulacje.Chciałbym podkreślić tutaj Osobę wspaniałej Pani Prof.Beaty Wożakowskiej-Kapłon, która jest ordynatorem I oddziału ŚCK.Pani Prof. znakomicie diagnozuje.Jest niezwykle miła.Jako pacjent chciałbym też podkreślić Osobę niezwykle ambitnego,skutecznego Pana Dyrektora Jana Gieradę dzięki któremu my pacjenci ze świętokrzyskiego i nie tylko mamy stworzone najlepsze warunki leczenie. W tym roku (juz pisałem wcześniej) został zrealizowany film pt. *Ablacja arytmii* który jest na you tube cz.1. i cz.2.Polecam. Osobiście mocno wierzyłem w moje wyleczenie.Miałem szczęście,którego życzę wszystkim chorym.Życzę zdrowia.
Odnośnik do komentarza
Dzień dobry! Ja jestem już ponad rok po ablacji (Bydgoszcz- dr. Lackowski i dr. Krupa) i nic nowego nie powiem;) Strach ogromny, ale polecam każdemu. Całkiem inny komfort życia. Miałem tylko jeden zabieg po którym się nie udało wywołać arytmii, ale mam pytanie: Przed zabiegiem częstoskurcze trwały u mnie ok kilkunastu minut do pół godziny. Obecnie odczuwam skurcze dodatkowe (niedużo- głownie np. przy zmianie pozycji) ale zdarzyło mi się ok 3 razy w ciągu pół roku krótkie ( 5-10 sek.) okresy arytmii (prwdopodobnie częstoskurcz). Czy uważacie, że powininienem się tym zainteresować bliżej, czy może tak bywa nawet poi zabiegu? Przez ostatni rok mam też bardzo dużo pracy i brak czasu na odpoczynek-może to jest przyczyna?
Odnośnik do komentarza
Do emt81 dziwne jest to,ze kiedy nie wywolali Tobie czestoskurczu to i tak wypalali.Zazwyczaj sie wypala kiedy czestoskurcz sie wywola.Poza tym jesli nie masz wszystkiego wypalonego to raczej lekarz zaleca druga ablacje,nawet kiedy droga lezy blisko peczka Hisa.To wypalanie to skomplikowana sprawa bardzo,dlatego najlepiej jak wykonuje ja lekarz z fachowa raczka ze tak powiem.Te podkniecia ktore masz sa naturalnym stanem serca,ja tak mam po ablacji,serce przyzwyczaja sie do nowego trybu pracy,jedak kiedy znowu wystapia czestoskurcze a moze tak sie zdarzyc trzeba bedzie zrobic druga ablacje.Statystyka wyglada mniej wiecej ze co dwudziesty pacjent wraca.Ja wiem na dzien dzisiajeszy ze gdyby u mnie pworocily czestoskurcze to podjelabym sie drugiej ablacji.moje tetna 260 byly na granicy zycia,wiec ablacja to nic strasznego. Najlepiej byloby gdybys wykonal pare razy holter a kiedy dostaniesz czestoskurczu od razu jedz na pogotowie wtedy oni to zarejstruja i lekarz bedzie mial ulatwona sprawe w odczytaniu czestoskurczu,bo na holterze czasami nic nie wyjdzie.Kazdy czlowiek ma dodatkowe skurcze tylko ze u innych sie to uaktywnia w postaci czestoskurczy serducha. Zycze powodzenia!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Gość BasiaN1953
Do Anula i Ola09 Witam serdecznie i odpowiadam: nie jestem na liście oczekujących na ablację w Ochojcu z dopiskiem *PILNE*. Jestem w kolejce oczekujących normalnych ludzi. Chodziłam już do paru kardiologów i z tego co usłyszałam od tych lekarzy, na dodatkowe skurcze komorowe podobno nie umiera sie, chociaz są one nieprzyjemne i uciażliwe. Z drugiej strony mówiono mi, ze nie nalezy zaniechac leczenia, bo nie leczone mogą doprowadzić do np migotania komór, a to już powazniejsza sprawa. Olu09. Od VI 2009 byłam juz 3 krotnie w szpitalu i zawsze miałam holtera, z którego wynikało, że ilość skurczy komorowych rosła / MIMO stosowanych leków / z, kolejno: 3500, 16030, teraz tj na początku mca X 2009r jest ich 16800. Dlatego odstąpili od leków nasercowych (blokerów?), biorę tylko Accard, Magne B6, Kaldyum oraz na uspokojenie Sedam. UKG tez miałam wykonywane dwukrotnie, ale niczego nie stwierdzono. Coś tam z jakąś frakcją wyrzutową jest , ale podobno w granicach normy. Doktor, który skierował mnie na konsultacje do Ochojca stwierdził /po moim powrocie z tej konsultacji/, że gdyby uznali, że jest bardzo źle, zostawiliby mnie tamże. Krzysztofie.Proszę podaj link na you tube! Podsumowując moje wywody, to mysle, że trzeba jakos inaczej zadziałać w sprawie tej ablacji, której się baaaaardzo boję! Pozdrawiam serdecznie!
Odnośnik do komentarza
Do Krzysztofa. Własnie zobaczyłam sobie na you tube filmy o ablacji. Nie będę pisac, co czuję po ich obejrzeniu, wystarczy, że mam wypieki i pewnie cisnienie, nie wiadomo jakie.... Muszę się z tym przespać.... Mimo silnych przeżyć związanych z obejrzeniem obu części filmu, bardzo dziękuję za podanie , gdzie można zobaczyć coś o ablacji. Moja prosba skierowana do Ciebie wyżej jest nieaktualna. Dziękuję! No i serdecznie pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
do BasiN1953 Moim zdaniem nie ma innej możliwości wyleczenia częstoskurczu jak tylko przez ablację.W filmie bardzo dobrze powiedziane jest,że mniejszym ryzykiem jest właśnie wykonanie ablacji.Przeszedłem wszystko i wiem,że gdyby nie ablacja to pod każdym względem życie byłoby bardzo uciążliwe.Rozumiem obawy bo one zawsze towarzyszą i to jest normalne.Wiem też,że nie należy bać się zabiegu bo tak naprawde nie boli nic.Gdyby jednak był ból to lekarze czuwają.Później leżenie kilka godzin po zabiegu również nie jest takie straszne.Film oddaje prawdę.Zdecydowałem się na zabieg pierwszy i tym bardziej na drugi (liczyłem się z nim).Trafiłem na super lekarzy i jednocześnie na super Gości.Jestem (podkreślam) w 100% zdrowy.Bardzo tego chciałem,bardzo w to wierzyełem,ufałem lekarzom,współpracowałem z doktorami,miałem dużo wiary w sobie i wiedziałem,że Ojciec Święty Jan Paweł II wyprosi potrzebne łąski u Boga dla mnie i tak właśnie stało się i chylę czoła.Brałem też pod uwagę każdy scenariusz.W końcu kiedys z tego świata trzeba odejść.Jest mi dane żyć i cieszyć się bardzo dobrym zdrowiem.Tak też mówię Bóg jest wielki. Dlatego też życzę wiary i odwagi.jeżeli film zrobił na tobie wrażenie to dobrze.Jeżeli film pomoże podjąć Ci decyzję to OK.Ja wiem,że zrobiłem słusznie i ani wtedy,ani w czasie leczenia,ani poźniej nie miałem wątpliowści. Odwagi.
Odnośnik do komentarza
Do Basi1953 Droga Basiu,pozwole sobie tak powiedziec.Uwierz mi,ze ja jestem ogromnym strachulcem!!!!Przed zabiegiem tak sie balam,ze nie potrafilam zapanowac nad ciale,ale.....mialam ogromne zaufanie do lekarzy,ktorzy wykonywali mi moja ablacje.Powiem jeszcze ze lezal ze mna mezczyzna ,mlody ale duzo starszy ode mnie po 50 ce,i wczesniej mial ablacje gdzie indziej,pozniej powiedzial,ze Anin to nalepsze miejsce i faktycznie bo tym razem wykonano i jemu ablacje pozytywna i w bardzo krotkim czasie,a wczesnij mial zejscia wiec pomysl co ja sie mialam!Najwaznijesze jest podejscie ale i zaufanie do lekarzy,dlatego tak zalezalo mi na kardologii w Aninie.Sam zabieg to naprawde nic wielkiego,bol jest tylko kiedy miejsce arytmii jest wypalane,ale to jest do zniesienia,mowie powaznie.Pewnie ,ze wywolanie czestoskurczu jest nieprzyjemne ale spokojnie mozna lezec w tym czasie. ja naprawde mialam dosc swoich czestoskurczy,ale w tym takze czasie naprawde zmienialm swoj tryb zycia,zero kawy,alkoholu,ruchy powolne,zadnego sportu no i zawsze mialam metocard w kieszonce a pozniej juz bralam codziennie.Nie plywalam,nie latalam samolotami,kiedy byl atak siadalam i proowalam luzno trzymac cialo,bo im wiecej czlowiek sie trzesie tym gorzej. podam Ci mojego emila jezeli chcialbys jeszcze o cos pytac,na razie nie mam dostepu do gg gdyz mam wirusa w kompie ale emila odczytam gdzi e indziej moje mail atlantica.e345@poczta.fm co do Twojej kolejki to czekaj cierpliwie,ale oszczedzaj sie i zapytaj lekarza co robic w razie ataku,ja tak zrobilam pozdrawiam serdeczie ola
Odnośnik do komentarza
Gość BasiaN1953
Serdecznie dziękuję Wam za ciepłe słowa. Jesteście wspaniali ! Na pewno napiszę Wam co dalej się będzie działo. Dzisiaj mogę stwierdzić, że chyba pomalutku powolutku oswajam się z tym zabiegiem. Mam jeszcze jedno pytanie: jak poradziliście sobie z tym leżeniem PO zabiegu? Jak długo / i czy kompletnie bez ruchu/ trzeba leżeć? Jest to dla mnie też ważne, ponieważ po biopsji wątroby musiałam leżeć bez ruchu tylko dwie godziny i nie powiem , żeby to było łatwe. Tu muszę przyznać się do mojej fobii: zaczynam panikować, jak mam być unieruchomiona w jakiś sposób. Generalnie podobno jestem osobą bardzo nerwową, ale tego po mnie z zewnatrz nie widać. Bardzo dobrze działają na mnie zwierzęta: od kilku lat mamy dwa cudne przygarnięte kocurki, które z jednej strony działają na nas kojąco, a z drugiej rozweselająco. Olu : Twój adres zanotowałam sobie, gdzie trzeba i odezwę się. Krzysztofie: dziękuję za pięknego maila od Ciebie. Ja tez biorę pod uwagę każdy scenariusz wydarzeń, a mam tyle jeszcze planów....mam nadzieję, że będzie dobrze. Serdecznie Was pozdrawiam życząc spokojnych, pogodnych dni. Basia
Odnośnik do komentarza
Do Basi N 1953 , jeśli to rok ur. to jesteśmy rówieśniczkami. Ja jestem po trzech ablacjach (migotanie, trzepotanie przedsionków). Groziła mi jeszcze jedna, na częstoskurcz ale może nie będzie już potrzebna. Po ablacji właściwie leży się po to, aby zasklepiły się wejścia w pachwinach i żeby obserwować ewentualne zmiany w ekg kiedy przestają działać leki podane podczas zabiegu. Ja akurat tak byłam obolała, że z przyjemnością poleżałam. Należę też do nerwusów, i lekarz był zaskoczony, że odczuwałam, jak prowadził elektrody . Każdy reaguje inaczej, ale jak się już goły legnie na tym stole to i nerwy się rozrzedzają (?) idzie wytrzymać tylko,że właśnie bez ruchu. Basiu, będzie dobrze, bo nie ma innej opcji. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Do BAsi1953 Zgadzam sie z Pania Dana0909.Wszystko jest do przezycia:)))))A z tego co Pani Dana napisala to naprawde miala skomplikowana ablacje,gdyz ablacja przy migotaniu przedsionkow jest naprawde trudna. Droga Basiu,z tego co piszesz to i ja podobnie sie czulam i czuje.jestem zamknieta ale wrazliwa,wszystko tlumie w srodku,rozne sytuacje zyciowe i wogole powoduja ze od razy czuje to na serduszku.moje czestoskurcze takze byly spowodowane koncertami bo wystepuje na scenie gdyz gram na fortepianie takze wszystko sie skomulowalo.Takze hrzywda zwierzat i ludzi takze bardzo mnie bolala i takze od razu czulam to przez tetno i cisnienie w gore.panikara jestem ale taka wewnatrz,lekarze przed zabiegiem to widzieli,ale wszystko w srodku.Kiey weszlam na sale polozylam sie to tak sie trzeslam ze strachu ze nie potrafilam opanowac drgawek ciala,ale wierz mi pani anasteziolog caly czas rozmawiala ze mna na temat muzyki i fortepianu,w tle z wierzy puszczony byl jazz wiec przygotowania byly spokojne.Poza tym dostaje sie ful roznych lakow,uspokajajace takze.Ja staralam sie w czasie zabiegu uspokoic z reszta taki stam takze sie odczuwa,lakarze mowili mi wszystko po kolei co robia.poza tym medycyna ,oprocz zwierzat i muzyki byla mi zawsze bardzo bliska,wiec z zainteresowanie wszystko ogladalam w czasie zabiegu bom ciekawska tych wszystkich urzadzen.Wiesz wypalanie boli ale jest do zniesienia,wiem ,ze nalepiej lezec spokojnie nie robic dodatkowych ruchow bo sam sobie czlowiek szkodzi.lezenie jest nieprzyjemne bardzzzzzzzzzo,ale od niego duzo zalezy.Nie wolno jeszcz ani pic przed ablacja jakies 6 godzin to tak na marginesie.Jak sie lezy to czlwoeik jest tak zmeczony ze na chwilke zasypia,ale trzeba pamietac o modze prawej,gdyz jezeli nie bedziemy lecec moze sie zrobic krwiak a to naprawde niebezpieczne.boli cialo bardzo,szczegolnei kregoslup,ale naprawde trzeba lezec.mialam ablacje o 19 wiec rano ajk wstalam czulam sie jak z krzyza zdjeta,a w nocy mialam takie lekkkei zacmienie,penwie spowodowane lekami i lezeniem.Rano sniadanie smakuje wybornie:)))))))I W tym dniu juz sie chodzi zeby krew rozchodzic.Ja lezalam 12 godzin bite bo wiedzialam ze to dla mojego dobra.Wiesz Basiu,przyjechala do mnei moja mama,ja mam 27 lat ona 56 jest wspaniala piekna kobieta a miala jeszcze ciezszy zabieg w Zabrzu gdyz miala dziure w sercu i wstawiany amplatzer.Duzo mnie wspierala,teraz zyje i ma sie super:)))))))A wade ta miala wykryta w wieku lat 40 i lezala na jardiologii dzieciecej gdyz to wada dziecie.przezyla tyle lat:)))))Wiec wsztstko bedzie dobrze:)))))A zwierzeta Twoje koty mamroty na pewno Cie w tym wszystkim pociesza:)))) No to tyle na dzisiaj.Jezeli cos to pisz. Pozdrawiam serdecznie i usciski dla kotow psotow;)))))) ola
Odnośnik do komentarza
Ach!!!!przypomnialo mi sie!!!! Jak lezalam po ablacji to noga wyprosowana prawa caly czas,lewa troszke ruszalam bo wszystko boli,rekami troszke takze,ale staralam sie nie podnosic glowy bo to sprawia napiecie miesni a to nie wskazane.po ablacji nie przemeczac sie ,nie dzwigac,nie forsowac.Ja teraz jesm prawie 3 tygodnie po zabiegu i choruje,typowa wirusowka o tej porze roku,wie kaszle okropnie,musze powiedziec ze nadwyrezam orgaznim,ale nie boli mnie serduszko,nie mam takich wystrzalow jak to kiedys bylo.czasami pojedyncze ekstrasytolie czyli mocniejsze uderzenie ale po tym zaraz jest wsztstko na swoim miejscu.To normalne dla serduszka. no ta chyba na tyle ide obejrzec jakis przyjemny film i wytarmosze mojego kota Balu:)))))
Odnośnik do komentarza
do BasiN1953 Zabieg ablacji jest bezpieczny.Mniej boli niż ból zęba.Poza tym jak człowiek chce być zdrowym to wiele wytrzyma.Leżenie po zabiegu to nic takiego.Nie ma się czym przejmować.Dla mnie najgorsze było leżenie z częstoskurczem prze blisko trzy godziny.Chwała dr Sebastianowi Stecowi, dr Januszowi Śledź i dr Monice Klank-Szafran.Główne ognisko,które znajdowało się w prawej komorze znalazł dr Janusz Śledź.dr Sebastian Stec był tak zmęczony po moim zabiegu (widziałem) jakby przebiegł maraton w 2.05 h. Widziałem to wielkie zmęczenie.Ci wspaniali Lekarze znaleźli mi to ognisko i przepalili dzięki swojej wiedzy i uporowi.Miałem fantastyczna ulgę kiedy usunięto to dodatkowe ognisko.Chciałbym podkreślić wspaniałą Panią Magdę i Pana Michała,którzy czuwali w czasie zabiegu jako pielęgniarka i technik.Cały Zespół to niezwykle mili Ludzie.Dla nas pacjentów jest to bardzo ważne. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×