Skocz do zawartości
kardiolo.pl

WPW a ablacja


Gość Marcin

Rekomendowane odpowiedzi

ania, i jak się czujesz? mocno jesteś osłabiona? Ja mam mieć ablację prawdopodobnie na wakacje, jestem raczej aktywną osobą i jednego czego się boję , to to, że będę przez dłuższy czas wakacji musiała bardzo uważać na siebie. Ja szybko dochodziliście do pełnej sprawności po ablacji (chodzi mi o wyjazdy, sport itp.), bo mam nadzieję, że martwię się na wyrost. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witajcie! Jestem miesiac po krioablacji WPW w bydgoszczy w szpitalu uniwersyteckim Jurasza,zajmowali sie mna dr Krupa i Lackowski. Czuje sie bardzo dobrze i nareszcie biegam, pływam i ciesze sie zyciem:).Z checia opisze blizej moje przezycia i odpowiem na pytania, dla zainteresowanych podaje maila: wiola4444@o2.pl,na forum juz pewnie nie zajrze wiec walcie na maila.pozdrawiam Zycze wszystkim powrotu do zdrowia
Odnośnik do komentarza
Hej, wybiera sie ktoś może w tym tygodniu do szpitala wojskowego we Wrocławiu? Ja jutro idę a w czwartek ablacja więc proszę o wsparcie. Dodam że mam drogę w pęczku hisa i nie będzie pewnie łatwo... no ale może sie uda:) pozdrawiam ablacyjne rodzeństwo:)
Odnośnik do komentarza
Trzymam kciuki, powodzenia :) Daj znać jak wrócisz ze szpitala - że wszystko się udało. Ablacja drogi w pęczku hisa nie jest jeszcze najgorsza, także głowa do góry, bo jesteśmy z Tobą myślami. Pozdrawiam, Też już bym chciała mieć to za sobą, ale zostało mi jeszcze trochę czekania.
Odnośnik do komentarza
czesc Wam czytam tak sobie wasze wypowiedzi na temat ablacji i coraz bardziej przekonuje sie do podjęcie decyzji na ten zabieg.mam zespół WPW i odczuwalne częstoskurcze od 11 roku życia a mam teraz 29lat. Mam wspaniałe dzieci(małe) i tylko dlatego sie wacham ale z drugiej strony wiem ze nie zrobienie ablacji jest tez zagrozeniem dla mnie zycia. Pójdę na ten zabieg ale strasznie sie boje!!!
Odnośnik do komentarza
heja jestem po zabiegu ablacji.zabieg ten wykonywali mi w bydgoszczy w klinice u jurasza.zabieg udal sie .wszystko jest ok pisze do tych kturzy sa przed tym zabiegiem; nie mialam narkozy.dostaje sie znieczulenie miejscowe.caly zabieg u mnie byl do zniesienia.nie jest tak strasznie jak opisuja.ten zabieg jest bezbolesny.wprowadzone mialam 3 elektrody do serducha,ale spoko.nie jest zle.udalo sie.nie ma sie czego bac.po 6ciu latach walki z zespolem wpw dostalam drugie zycie przy okazji chce podziekowac lekarzom z kliniki u jurasza w bydgoszczy za cierzka prace paniom pielegniarkom uczniom i calej zalodze szpitala .ania
Odnośnik do komentarza
Witam! W piątek zacząłem Nowe Życie... Mam nadzieje, że WPW już się nie odnowi(efekty należy oceniać minimum 1 miesiąc po zabiegu!!!). Przeszedłem zabieg ablacji, mimo, że byłem pacjentem praktycznie BEZOBJAWOWYM/SKĄPOOBJAWOWYM. Studiuję medycynę i świadom tego, że w 20% WPW pierwszym objawem jest migotanie komór, które prowadzi do zatrzymania krążenia nawet nie zastanawiałem się nad tym, czy poddać się zabiegowi, czy nie. Cholernie się bałem - szczególnie po przeczytaniu postów pisanych przez HIPOCHONDRYKÓW(przepraszam, jeśli obrażam tych, którzy nimi nie są) z tutejszego forum... Po krótce opiszę zabieg ablacji i moje wrażenia. Zabieg przeszedłem w Katowicach na I Klinice Kardiologii ŚUM, bo jestem tamtejszym studentem. Wezwanie na ablację dostałem praktycznie z dnia na dzień. Wtorek telefon (odrazu pakowanie, bo mieszkam w Rzeszowie)- środa szpital - czwartek planowany zabieg, który niestety się nie odbył i musiał być przełożony na piątek. Mój zabieg trwał niecałe 2 godziny. Nie powiem, że należy do przyjemnych, ale pamiętając, że jest szansą na normalne życie, zniosłem go bardzo dzielnie! :) Na czym on polega? Wiadomo, zabieg inwazyjny, więc na początku mycie, obłożenie,itd... Sama ablacja poprzedzona jest badaniem elektrofizjologicznym. Po znieczuleniu miejscowym(w moim przypadku obie pachwiny i okolica podobojczykowa), operator wsuwa w naczynia kaniule, przez które później już wszystko prowadza(elektrody, igły,itp) - uczucie nie należy do przyjemnych, ale najgorsze dopiero przede mną. Po wprowadzeniu każdej z koszulek pojawiało się u mnie silne, bolesne ściskanie w klatce piersiowej, które jest odpowiedzią organizmu na ciała obce w naczyniach i sercu - da się wytrzymać, choć w skali 1-10 ból oceniam na 6. Z sercem nic się w tym czasie nie działo - wiem, bo patrzyłem na ekg i wszystko było w porządku - żadnych zmian w zapisie, a ja odczuwałem tylko pojedyncze dodatkowe uderzenia. Wprowadzanie elektrod do serca trwało około 20-30 minut. Kiedy już minął pierwszy etap, trzeba było przeprowadzić stymulację serca - u mnie wykonywana prądem, bez podawania żadnych leków. Polega ona na tym, że napięciem pobudzany jest układ bodźcoprzewodzący w sercu - muszą wywołać arytmię, ocenić przy jakiej częstości uderzeń zaczyna przewodzić droga dodatkowa,itd - generalnie laikowi(choć widzę po postach, że tutaj mamy samych *specjalistów* - nie obrażając tych prawdziwych fachowców!!!) wystarczy tyle, że serce pracuje wtedy jak na wariackich papierach. Przykładowo, w moim przypadku częstość pracy wyonisła: 180, 67, 92, 240, 31, 95, 46, 311, 58, 197, itp uderzeń na minutę - dosłownie w takiej kolejności!!! Jest to nieprzyjemne, ale arytmia jest natychmiast przerywana i nawet nie da się odczuć jakoś bardzo tego kołatania...Serce bije szybko, ale nie tak mocno jak w czasie ataku częstoskurczu. Ciśnienie w trakcie zabiegu też w normie. Po około półgodzinnej stymulacji, podszedł do mnie lekarz i powiedział, że muszą przebić przegrodę międzyprzedsionkową, żeby dostać się do lewej części serca, bo tam umiejscowiona jest droga dodatkowa - punkcja wcale nie boli!!! Aha - jeszcze jedno: w trakcie pierwszej stymulacji część napięcia stymulowała u mnie nerw przeponowy i prawdopodobnie międzyżebrowe, co objawiało się tym, że podskakiwałem sobie na stole co jakiś czas... ;) Taki miły przerywnik... Później mapowanie pierścienia mitralnego, drogi dodatkowej - chwila stymulacji, droga znaleziona. Podchodzi lekarz i wyjaśnia na czym polega sama ablacja i mówi, że właśnie będzie ją zaczynał... Ja się w tym momencie prawie rozpłakałem, bo usłyszałem, że jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, to na 95% będę zdrowy i prawdopodobnie nigdy w życiu serce już nie będzie robiło mi niespodzianek takich, jak przed zabiegiem. Super uczucie, po którym następuje kilka minut silnego bólu w klatce piersiowej - wypalanie drogi dodatkowej prądem o częstotliwości radiowej. Później jeszcze 15 minut stymulacji, żeby sprawdzić, czy wszystko gra, założenie opatrunku uciskowego i powrót na salę z uśmiechem od ucha do ucha... :) Po zabiegu leżenie na plecach około 4-8 godzin, a później jeszcze kolejne 8-10 ograniczenie ruchu i niewstawanie z łóżka. Piszę to w dużym skrócie, bo nie chce mi się rozpisywać. Jeśli ktoś jest zainteresowany jakimiś konkretami, to proszę o kontakt z numerem gg 1624702 - chętnie odpowiem na wszystkie pytania! A teraz najważniejsze - jak w każdym porządnym artykule medycznym/naukowym - WNIOSKI! :p WNIOSKI: Jak napisałem na początku byłem pacjentem SKĄPOOBJAWOWYM - nigdy z powodu napadu arytmii nie trafiłem do szpitala, nigdy nie czułem się chory na serce! Ale tak naprawdę dopiero po zabiegu przekonałem się, jak bardzo byłem chory... :( Obecnie praktycznie w ogóle nie czuję, że mam serce!!! Nie czuję mocnych uderzeń, a jeśli pojawiają się jakieś dodatkowe, to są bardzo subtelne i nie wywołują lęku, że serce zaraz spłata mi figla i w spoczynku rozpędzi się do 160! Należy pamiętac o tym, że efekt może być nietrwały, ale tez o tym, że zabieg zawsze można powtórzyć! - szczegóły na GG. Jestem bardzo krótko po zabiegu, jeszcze muszę sie ograniczać, więc moja opinia może być mało wiarygodna, ale ja po prostu czuję się zdrowszy!!! Polecam! Strach jest wielki, ale należy się zastanowić - czy gorzej być wśród 1% pacjentów, u których mogą wystąpić powikłania okołozabiegowe, czy 20%, u których serce zamigocze pierwszy i ostatni raz... Jedna z dewiz WHO mówi: *Twoje zdrowie w twoich rękach!* - ja się z tym zgadzam, ale dodałbym, że także w twoim sercu i głowie. Po zabiegu trzeba mieć poczucie powrotu do zdrowia i wierzyć, że - jak to mówi ordynator oddziału, na którym miałem praktyki - *cichy zabójca został pokonany*... :) Pozdrawiam i służę pomocą na Gadu oraz życzę dużo zdrowia i pewności w podejmowaniu decyzji!
Odnośnik do komentarza
Witam was to znowu ja .Dzieki Kolby za opisanie twojego zabiegu .Ja dopiero czekam na ablacje co wczesniej juz pisalam ale zastanawiam sie nad KRIOABLACJĄ.Musze jeszcze sie wiecej dowiedziec na jej temat od mojego kardiologa czy wogle moze byc w moim przypadku zastosowana.Moze ktos z Was cos wiecej wie na jej temat ,moze mial robiony ten zabieg ponoc jest bezpieczny ,nieinwazyjny .
Odnośnik do komentarza
beti112 wejdz na gg - jesli chodzi o krioablacje,to nie wiem nic, ale moge powiedziec tak: skoro wykonuja ablacje RF,to pewnie dlatego,ze jest lepsza-pod wieloma wzgledami. nie ma co dumac i udawac lepszego od setek specjalistow na swiecie,ktorzy sie tym zajmuja na codzien. wytycznych nie ustalil sobie jeden amator,tylko co najmniej kilkunasty najlepszych ludzi na swiecie... przepraszam za szczerosc,ale uwazam,ze twoje podejscie-niestety,tak jak wielu ludzi-jest troszke...glupie...? rozumiem twoje obawy-jestes matka... ale pomysl,ze kiedys kolejny atak wpw moze byc tak powazny,ze moze pozostawic po sobie rozne nastepstwa...w przypadku kazdej choroby trzeba myslec nie o tym,co bedzie jak sie nie powiedzie leczenie,bo w znakomitej wiekszosci przypadkow sie powodzi, ale o tym, co bedzie jak sie tego leczenia nia podejmie...
Odnośnik do komentarza
Witam ja poprostu wiem , ze czasami trzeba sobie samemu pomóc .Wierz kazdy ma różne doswiadczenia z lekarzami ja mam WPW od dziecka i leczyłam sie systematycznie ale lekarz prowadzacy nic mnie i mojej mamie otym nie mówił tylko częstoskurcz *to nic takiego* .Przypadkowo sie dowidziałam co naprawde mi jest niedawno takze moje obawy to poprostu pomoc sobie a niewieksza wiedza od specjalistów . Wcale nie wydaje mi sie ze nic nie wiedza , ja mało wiem na temat ablacji a tu dowiedziałam sie o krioablacji a kto pyta nie bładzi! Jestem osoba bardzo skromna takze nie lubie sie uwazac za mądrzejszego od doświadczonych lekarzy ale to nie zabrania mi zasiagnac informacji. Ja sie nie gniewam bardzo sie ciesze ze moge sobie porozmawiec z osobami z takimi *problemami* jak ja, pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
beti112 - nie bój się - ODWAGI !!! Jestem już po 2-ch ablacjach CARTO. Pierwsza była w 2002, a druga 2005 roku. Może mnie jeszcze czekać trzecia, bądź rozrusznik. Trzeba moja droga walczyć o komfort swojego życia. Jesteś jeszcze taka młoda, tyle lat cierpisz i zastanawiasz się? Jeśli już nie myślisz o sobie, to pomyśl o swoich dzieciach, które potrzebują matki i to zdrowej. To Twoja szansza - skorzystaj z niej. Kolby dobrze opisał przebieg zabiegu i tylko zapomniał napisać, że trzeba sobie spokojnie leżeć i wykonywać polecenia lekarzy i pielęgniarki. Będzie dobrze. Ja nam 59 lat i dalej będę walczyła o polepszenie komfortu życia bo naprawdę warto. Ablacje miałam wykonane w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, gdzie mieszkam. Ośrodek ten ma wspaniały personel i to od najwyższego do najniższego stanowiska. Emanuje z Nich ciepło, serdeczność i oddanie dla pacjenta. Tam każdy pajcent jest najważniejszy. POWODZENIA !!!
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich stojących przed decyzją o ablacji! Moja ablacja odbyła się w październiku zeszłego roku i nareszcie wiem, że żyję! Długo wahałam się i zastanawiałam, aż w końcu po strasznych wakacjach kiedy co parę dni miałam atak częstoskurczu napadowego zdecydowałam, że jednak muszę zaryzykować. Moja ablacja odbyła się w Katowicach - Ochojcu, zabieg wykonywał dr Czerwiński. Sam zabieg jest bardzo nieprzyjemny, ale do przeżycia.Robią go bez znieczulenia, u mnie trwał około 1,5 godziny. Minął już rok od tej chwili i nareszcie wiem, że żyję, a moje męczarnie przed ablacją trwały 18 lat. Ludzie nie wahajcie się, bo naprawdę szkoda życia.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Właśnie się dowiedziałam że mam wpw,moje objawy to mrowienie szczęki,całej głowy,pomdlenia.Przez rok brałam propranolol, co wyciszyło objawy.Cały czas myślałam że jestem leniwa, tak się meczę wchodząc po schodach,od ładnych paru lat nie biegam,wolałam się spóźnić niż podbiec gdzie kol wiek.Wasze wypowiedzi bardzo mi pomogły i uspokoiły,pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie wszystkich mam 38 lat i wiedziałem ze mam WPW lecz pamiętam słowa lekarza który to wykrył że mogę z tym sobie spokojnie żyć. W ostatnim czasie dotknęła mnie straszna tragedia rodzinna i doznałem traumatycznych przeżyć. W okresie tym zwiększyłem znacząco ilość wypalanych papierosów a po 2 tygodniach ciągłego stresu przyszedł czas tzw. spokoju który nie trwał długo bo po 2 dniach wylądowałem na intensywnej terapii z rozpoznaniem migotania, częstoskurczu itd. Podano mi CORDARON dożylnie i po 8 godzinach sytuacja wróciła do normy. Zastanawiam się nad ablacją bo analizując swoją przeszłość to miewam czasami odczuwalne mocniejsze i nierównomierne bicie serca lecz przechodzi ono samoistnie po kilku, minutach; zdarzyło mi się nawet stracić przytomność 20 lat temu a pamiętam sytuację bo w wyniku upadku przeleżałem w szpitalu 3 tygodnie. Bardzo proszę o wasze opinie oraz gdzie wykonać zabieg Ochojec czy Anin.
Odnośnik do komentarza
Witam.Ja miałam ablację w grudniu 2008 roku.Występował u mnie częstoskurcz związany z zespołem WPW Zabieg wykonany miałam w Ochojcu. Było wszystko ok. Jednak od pewnego czasu zaczęły mi puchnąć kostki u nóg i mam wrażenie,jakby moje nogi ważyły z 10 kg.Nie wiem,czy powinnam się obawiać z tego powodu,że coś jest nie tak z sercem? Może ktoś spotkał się z takim przypadkiem? Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Irena zrob lepiej szybko echo to moze być nic, a moze być oznaką powążnej choroby serca. Mnie nogi puchły od 17 roku życia całe łydki do kostek- wszytskie abdania ok. Teraz od porodu poza łydkami puchna mi stopy...echo mialam w grudniu i było ok, ale tez cały czas myślę, czy nie powtórzyć....ale mam dosc biegnaia po lekarzach ..............
Odnośnik do komentarza
Anula,bardzo Ci dziękuję za odpowiedź.Chyba będę musiała iść jednak do lekarza.Nie wiem, czy choroba nie powraca,bo znowu pojawiają się częstoskurcze.Wprawdzie nie tak ostre jak przed zabiegiem,ale bywają.Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.
Odnośnik do komentarza
Gość ewka733
anula ----jest na każdym forum i na kazdym forum ma inne choroby..poprostu szkoda czasu na jej porady:)na forum ,,dodatkowe skurcze**-nikt juz nie chciał czytać bo była kłotliwa i wciąż narzekajaca przy czym gubiła się w swoich wypowiedziach to teraz przeniosła sie tutaj:)OCH.....CO ZA LUDZIE:)...Irenko-ja również jestem po ablacji WPW-i rowniez miałam taki okres czasu ze zaczeły mi puchnac nogi w kostkach-zgłosilam to mojemu kardiologowi i dostałam leki na odwodnienie pobralam je jakis okres czasu i wszystko wrócilo do normy,bylo za dużo wody w organizmie)więc radzę Ci zapytać swojego lekarza bo byc może te opuchniecia sa tym spowodowane:)pozdrawiam:)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×