Skocz do zawartości
kardiolo.pl

WPW a ablacja


Gość Marcin

Rekomendowane odpowiedzi

Ja równiez jestem pod wrazeniem Pana Profesora Walczaka, Pana Dr.N.Med Lukasza Szumowskiego Pani Dr N.Med Ewy Szufladowicz i Pani Dr. Ewy Bujnowskiej oraz Pani Barbary Holki i Pani Mirelli Glowackiej. Ablacje mam 20.03.07, 11 lat temu mialem ablacje w Instytucie Kardiologii, teraz bede mial w Centrum Kardiologii Anin, jestem zadowolony bo wiem jacy to sa wspaniali lekarze i jaka dobra klinika. Ja mam zespol WPW ale nie boje sie bo wierze ze ablacja da mi szanse na normalne zycie, polecam chorym na wpw wlasnie ten zespol z Panem Prof Franciszkiem Walczakiem na czele. Jesli chcialby ktos sie czegos dowiedziec to podaje moj nr gg: 3444934 oraz adres e-mail: Salemcat@interia.pl Pozdrawiam serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Gość jego siostra
Migotanie to ma się rozumieć - arytmia. Mój brat ma 60 lat, nie spodziewał się tego co zaszło w dniu, jakim był światowy dzień chorego. Po kąpieli słabo się czuł, bóle ramion i zatrzymanie akcji serca (migotanie było tak duże, że serce przestało wykonywać skurcze). Zabieg nieduży na sercu miał mieć za dwa lata. Teraz jest na *ojomie*. Mamy jeszcze nadzieję, że modlitwy pomogą i zregeneruje się i obudzi.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich serdecznie. Mam 15 lat. Wykryto u mnie zespół WPW jakies dwa lata temu. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie powodował u mnie utrat przytomności (wynik silnego częstoskurczu ) , czyli zagrożenia zycia będącego wynikiem ustania akcji serca. Kilka razy mdlałam w szkole. Pierwszy raz w czerwcu zeszłego roku. Szpital Toruński skierował mnie do CZD. Miałam termin bardzo pilny i operację (ablację) miałam 11 października. Niestety ... miałam komplikacje. Miałam się nie obudzić. I krwotok tętniczy. Ale lekarze w tym profesor Walczak z Anina . Bardzo sie nacierpiałam po operacji a potem dowiedziałam się że się nie udaŁA. Wszystko wróciło. I utraty przytomności tez. To bardzo duży stres nie tylko dla mnie. Na 21 maja mam wyznaczony drugi termin operacji. Mam nadzieje że się uda, ale nie wiem bo tę *drogę ujścia* miałam bardzo długa i szeroka. Mam nadzieję. Aczykolwiek spotkałam się z przypadkami udanych ablacji za pierwszym razem. Pocieszające ejst to że pani docent powieidzialam *trzeciej ablacji jeszcze nie robiliśmy* . Czyli jest szansa. I szczerez odradzam ablacji osobom, które nie mają objawów WPW. I nie są zagrożeniem zycia. Mam teraz przepisane tabletki : *BIOSOTAL* .Bardzo skuteczny. Brałam także *METOCARD*. Także osoby które nie musza brac tego leku moga spokojnie zyć i nie zapisaywac się na termin ablacji. Hmm miałam ten krwotok tętniczy. Bo ablacja polega na tym, że poprzez tętnice udową lekarze wbijają elektrody które prowadzą do serca. W tym momencie wystapił u mnie krwotok, którego długo nie mogli go opanować. Serce przestało bić,ale pobudzili je wewnetrznie. Także zapadłam w śpiączkę. Obudziłam się. Ale lekarze określili to jako *CUD* . A ja się obudziłam bo po prostu mam dla kogo zyć. Potem tylko byłam bardzo słaba. Po każdej ablacji potem otrzymuje sie leki rozrzedzające krew, aby ta nie zakrzepła w tętnicy. Teraz jest okej. Tylko że dalej mdleję. Ale mam nadzieję że w czerwcu będzie już okej. I że zabieg w maju się uda w sensie że wyleczą mi wadę. Ogólnie to ja byłam specyficznym przypadkiem,dlatego nie ma co się obawiać.Czekam :) no i oczywiście nie chcę tu nikogo straszyć. Ja tylko opowiadam swoje przezycie i doświadczenia. Aha, i jeszcze jedna rzecz. Ablacje wykonuje sie w NARKOZIE OGÓLNEJ LUB ZNIECZULENIU MIEJSCOWYM. Lekarz o tym poinformuje. Ogólna to narkoza czyli uśpienie. ( ja tak miałam) drugioe to znieczulenie miejscowe, że jest się bezwładnym,ale jest się świadomym,a po operacji mozna jeść i pić. Jest to mniej ryzykowne. Po zabiegu trzeba lezec płąsko, do ranka następnego dnia. Ale jak co drugi dzień się mdleje, i reanimują na oczach całej szkoły to ta dobra myśl legnie gdzieś w mroku zatraconej nadziei. A lekarze sa bezradni i traktuja mnie jak jakiegos potwora który jest silniejszy od osiągnięć medycyny. Ja chyba już nie mam nadzieji. Pozdrawiam serdecznie.
Odnośnik do komentarza
CZEŚĆ.Mam na imię Aśka i mam ten sam problem co ty.Wykryto u mnie zespół WPW i miałam często ataki.Na dzień dzisiejszy nauczyłam się z tym żyć i samemu radzić.Pomaga mi tzw.parcie, nabieram powietrza i wstrzymuję jak długo to jest możliwe.Atak ustępuje.Rozmawiałam z moim kardiologiem o możliwości operacji ale sam mówił,że to niezbyt bezpieczne.Dopóki nie ma innej choroby serca spokojnie można z tym żyć.
Odnośnik do komentarza
Gość Ania - Ełk
Hej! Mam wykryte WPW od 11 roku życia a obecnie mam lat 24. Częstoskurcze nie występują zbyt często, ostatni taki dłuższy miałam 30 czerwca 2007, a więc niedawno. Trwał ponad 2 godziny , wcześniej taki mocny miałam ponad 5 lat temu, ale był zdecydowanie krótszy. W między czasie występowały krótkie kilkuminutowe, ale nie były aż tak bardzo uciążliwie i umiałam sobie z nimi poradzić. Co ranek łykam Metohexal 50 ZK. Jeśli źle się czuję to zapodaję se jeszcze pół tabletki Metocardu 50 :). Do ostatniego ataku nie przeszkadzało mi to w życiu, jednak po nim trafiłam do szpitala. Mój lekarz prowadzący z Białegostoku odradzał mi ablację twierdząc, że napady nie są częste i nie zagrażają życiu, lecz po ostatnim napadzie powiedział, że jest za zabiegiem ablacji. W szpitalu gdzie leżałam (w Ełku) wprost namawiali mnie do tego zabiegu, który miałby się odbyć w Warszawie - Aninie. Od momentu wyjścia ze szpitala ta myśl nie daje mi spokoju. Czytam informacje o tym zabiegu, wypowiedzi ludzi którzy mają już to za sobą i opinie są różne. Nie będę ukrywać - boję się jak cholera. Nie wiem już sama co mam myśleć. Wiem tylko, że zabieg jest raczej nieunikniony jeśli chcę normalnie funkcjonować. Może jest tu ktoś kto miał zabieg w w/w placówce i może się wypowiedzieć. Może jest ktoś kto mnie uspokoi i zachwali ten zabieg tak, że do szpitala będę biec :).
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich serdecznie. Od kilku dni jestem po zabiegu ablacji w CK Anin. Decydowałam się na zabieg niechętnie –pełna obaw i strachu, czy aby nie będzie gorzej. Teraz zwracam się do wszystkich, którzy czekają na ablację – nie ma się czego bać. Ktoś napisał, że można ten zabieg porównać do wizyty u dentysty – ja uważam, że jest przyjemniej – można przynajmniej swobodnie porozmawiać :). Profesor Walczak, przemiły i uroczy, potrafi rozwiać wszystkie obawy. Zresztą, cały personel CK Anin z którym się zetknęłam sprawia wrażenie, że jest po to aby pomóc pacjentowi – i co najważniejsze – naprawdę to robi. Nie przejmujcie się również negatywnymi odczuciami innych pacjentów, bo wcale nie muszą dotknąć Was. Najważniejsze jest pozytywne myślenie – czego wszystkim życzę i pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Czesc ja miałam ablacje w 1995 roku kiedy miałam 14 lat wszystko było dobrze przez 3 lata po 3 latach okazało sie ze musze miec wszczepiony rozursznik bo miałam bloki na serce, w tym roku w lutym miałam wymieniany rozrusznik bo bateria juz sie wyczerpała. Myślałam ze teraz znowu na kilka lat bede miala spokój do kolejnej wymiany rozrusznkia ale okazało sie ze te nieszczesne czestoskurcze z prze ablacji powróciły. Mam już tego wszystkiego dość mam dopiero 26 a tych szpitali mam dosyć leżałam ponad 60 raz. Chciałabym normalnie funkcjonować założyc rodzinę i cieszyć się z życia ale choroba mi na to nie pozwala.
Odnośnik do komentarza
czytam wasze wypowiedzi i sama nie wiem co na ich temat myslec jestem po pobycie w szpitalu i czekam na zabieg ktory wg.obietnic lekarzy ma sie odbyc w przeciagu 2, 3 tygodni zdecydowalam sie bez ogrodek po ostatnim ataku ktory trwal 3 godz a moje surducho bilo w rytmie 300 na min. zespol WPW ujawnil sie gdy mialam 9 lat i do tej pory (a mam ponad 40) sama sobie radzilam bez lekarstw nawet nie wiedzialam ze to jest mozliwe do zlikwidowania dlatego jestem pelna nadziei ze bedzie dobrze, musi! bo mam jeszcze dzieci ktore nie sa samodzielne i ktore mnie potrzebuja wiec nie chce czytac wypowiedzi pesymistow chec zycia daje kuzego kopa na nadzieje
Odnośnik do komentarza
Gość kasiakak24
witajcie jestem po ablacji zespołu wpw w szpitalu jana pawła w krakowie okazało się że ścieżka nie została wypalona do końca bo była za blisko pęczka hisa .ablajcę miałam w lipcu tera mamy listopad a mi zpowrotem wracają ataki.już nie codziennie ale 2,3 razy w tygodniu ale są mocniejsze .ostatnio myslałam że mam coś z gową nie ten tego bo w pewnym momencie podczas klejenia pierogów:P *roztrzepało mną* jak by mni ktoś totalnie doprowadził do furii ,powiedziałam o tym incydencie lek. pierwszewgo kontaku jeszcze się śmiałam że pewnie mam coś z głową i uroiłam sobie a ona mnie opierniczyła i powiedziała że tego nie można lekcewarzyć i trzeba było wezwać pogotowie.dostałam zkierowanie znów do J.P. na kardiologię a dokładnie elektokardiologię pani poinformowała mnie w ten piątek że terminy są dopiero ma marzec-ok poczekam pomyślałam ale ona zapytała co mi dokładnie sie dzieje i po przedstawieniu objawów dała mi termin na jutro tj na poniedziałek.czy faktycznie aż tak żle ze mną?:( boję się jak diabli bo po ablajcji nie mam miłych wspomnień-czy wie ktoś czy znów będę*ablacjowana* czy coś innego zastosują?:(
Odnośnik do komentarza
Ja mam 26 lat i właśnie czekam na ablacje,dostałam skierowanie z zabrza(to bedzie za 3 lata-takie tam sa kolejki-oczywiscie bedzie robiona w trybie pilnym).Obecnie szukam mozliwosci wykonania jej szybciej,zeby zyc juz normalnie,bo moje zaburzenia utrudniaja mi zycie.Leki probowalam odstawic pod kontrola lekarza,bezskutecznie,tzn.przejsc na inne,niestety musialam wrocic do blokera,dodatkowo zwiekszajac dawke(teraz biore juz 10).Moje serce juz sie do tej dawki przyzwyczailo i zaczyna szalec na nowo,tak wiec przy kolejnej mojej wizycie pewnie dawka kolejny raz bedzie podwyzszona.Jakby tego bylo malo,to mam nadcisnienie(nawet niewiadomo z kad). Moje serce lecze dopiero od poczatku roku,a podobno mam to juz dziecka,tylko zaczynalo sie niewinnie az do tej pory.Dwa razy mialam holtera24/h a w czerwcu bede miec kolejnego. Dlatego gdybym miala mozliwosc wykonania ablacji szybciej,tzn.kilka lat do tylu to napewno bym sie nie wahala.
Odnośnik do komentarza
Do Erica Czytałam twój przypadek z uśmiechem na twarzy*Im wiecej czytałam tym bardziej sie usmiechałam.Opowiadanie na 6 w skali 5.Jestem dosłownie takim samym przypadkiem.Jestem po ablacji i też to wszystko opisałam z takich jak ty powodów.Mnie oczywiscie potraktowali lepiej i za darmo::))jestem pół roku po i psycha sie goi hehehe...Bo ta wada zrobiła takie spustoszenie w mojej głowie że myslac o niej sama jakby wywoływałam te częstoskurcze.Smieszne nie???Ale tak było.Pozdrawiam i zyczę zdrowia
Odnośnik do komentarza
ja ablację miałam w zeszłym tygodniu w Częstochowie. Zabieg się udał. Teraz siedzę w domu i niby też czasami wyczuwam jakieś inne uderzenie serca ale mnie lekarze powiedzieli że tak się może dziać jeszcze tak do 1-3 miesiąca. cieszę się bo samego ataku częstoskurczu już nie mam (wcześniej miałam prawie co drugi dzień po parę razy).
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×