Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Dodatkowe skurcze


Gość elżbieta

Rekomendowane odpowiedzi

Marinka25 ja nie wiem co z tym pochylaniem ale bardzo dużo osób tak ma. Pochylanie się, kucanie i zaraz skurcze. Ja nawet jak siadam do komputera i się troche pochylam w strone monitora to potrafię dostać skurczy i będą mnie tak długo kopać aż nie wstane lub nie zmieni pozycji, i ktoś tu pisał ostatnio że też dokładnie ma z tym komputerem. zastanawiałam się o co to chodzi, może jakaś zmiana ciśnienia wtedy? a z tą drugą fazą cyklu to też ma to coś pewnie wspolnego z progesteronem. Ostatnio przyjmowałam progesteron i po 2 dniach skurcze tak bardzo się zwiększyły że wziełam i odstawiłam to cholerstwo. Moja koleżanka która nie choruje na serce powiedziała że kiedyś również musiała odstawić luteinę (progesteron) bo serce jej waliło jak oszalałe. My baby to mamy przerąbane.

Odnośnik do komentarza

Załamana na początku ciąży musiałam przyjmować luteinę i nie wiedziałam co się dzieje miałam tyle skurczy że myślałam że nie dam rady ale wtedy nie wiązałam tego z ta luteiną!a TY już masz dzieci?mi kiedyś kardiolog powiedział że ciąża wszystko unormuje a u mnie to właśnie wtedy pojawiła się duża liczba skurczy , po ciąży to już ciągle je mam!pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej. Osobiście dziwi mnie fakt, iż brak jest publikacji naukowych/medycznych w sieci na temat dodatkowych skurczy serca - ich dokładna geneza, przyczyny, warunki powstawania np. to kucanie czy śmianie się. Tylko my na tym forum o tym mówimy. W sieci na ten temat znajdują się jedynie te ogólnikowe definicje, które każdy z nas zna. Czyżby było to spowodowane tym, że tak mało osób ma z tym problem, że nie warto się tym zajmować? Być może - osobiście oprócz siebie samego nie znam ze swojego otoczenia nikogo innego, kto miałby problemy z tym typem arytmii. Być może dlatego, że szukałem tylko tego w polskim necie, a nie obcojęzycznym, który jest o wiele bogatszy. A może przyczyną jest po prostu fakt, że medycyna/nauka sama nie za wiele wie na ten temat. Ostatnio słyszałem w sieci wywiad z jakimś polskim kardiologiem, który powiedział, że dopiero niedawno odkryto , iż źródło tych skurczy może mieć źródło m.in. w żyle płucnej. Ale jak to działa i dlaczego się tak dzieje , to nie wiadomo. Być może to ma może związek z występowaniem skurczy podczas gwałtownego śmiechu czy też głębokiego oddechu. Ale jest to wszystko gdybanie, i nic nam to nie daje :/. Tutaj tylko można przystanąć i stwierdzić, jak mało jeszcze człowiek wie o sobie samym...

Odnośnik do komentarza

Marinka25 - nie mam dzieci i chyba już nie zamierzam mieć. Co chwile mam jakieś napady arytmii, po 1 nie wyobrażam sobie co będzie jak podczas ciąży mi się pogorszy, w ogóle nie wyobrażam sobie na dzień dzisiejszy odstawienia betablokerów a jak wiadomo podczas ciaży trzeba. Po 2: po co mam rodzić dzieci? mam je sprowadzić na ten świat i pozwolić żeby patrzyły jak mamusia kilka razy do roku ląduje na pogotowiu lub u lekarza?Całe moje życie jest dostosowane do mojego serca. na wakacje za granice nie jade bo jak dostane arytmi to tylko same problemy będą. Często zdarza mi się odwoływać spotkania ze znajomymi przez arytmie. Często zmieniam nagle plany właśnie z powodu serca. Nie ruszam sie bez leków i telefonu. Mam tego dosyć, bardzo często zadaje sobie pytanie, czemu właśnie mnie to spotkało? czemu akurat ja mam przypadłość której nie da się wyleczyć? Może wyda Wam się to śmieszne albo głupie ale ja mam wrażenie że i tak niedługo umrę na serce. ostatnio to samo, leżałam na łożku oglądałam tv, wszystko było normalnie spokojnie i nagle tak mi się serce rozpędziło ponad 150. zaraz napiłam się wody, łyknęłam tablete, otworzyłam okno i czekałam aż przejdzie, już nawet na pogotowie nie jeżdżę bo wiem i tak że dostane betabloker i kopa do domu. nie ma tygodnia żebym nie dostała jakiegoś częstoskurczu i nie ma dnia żebym nie miała skurczy dodatkowych.

Odnośnik do komentarza

Hej załamana23 I za jakie grzechy no nie? Są ludzie co nigdy w szpitalu nie byli i jesteś ty ja i cała rzesza ludzi co sala operacyjna nie robi już żadnego wrażenia itd. I gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie? Zgrzeszyłaś strasznie wątpie ale poprostu Tobie mnie czy innym tak sie ułożył kod DNA czy inne chromosomy. Koniec trudno trzeba z tym jakoś żyć, jedyne w co wierze i mam nadzieje że kiedyś ludzie dojdą jak to skutecznie leczyć w to wierzę. W reszte zabobonów nie. Trzymaj się hejka

Odnośnik do komentarza

Hej Arturze, no ja na szczescie jeszcze nie byłam na sali operacyjnej i mam nadzieje że nigdy nie będzie takiej potrzeby żebym była ale faktycznie jeśli chodzi o szpitale i służbe zdrowia to czuje się niemal jak w domu. Czasem jak jestem na izbie przyjęć i słysze jak ludzie klną na to że muszą tak długo na lekarza czekać, albo są tacy wystraszeni i zdezorientowani samym kontaktem ze szpitalem to ja sobie myślę *mmm chleb powszedni*. Niby mówią że to skurcze to przypadłość niegroźna acz dokuczliwa, Że dokuczliwa to już teraz moge to stwierdzić, ale czy niegroźna? stwierdze tak jak dożyje 60tki. A tymczasem ide sobie zrobić zdrowy sok marchewkowy i byle do przodu...

Odnośnik do komentarza

Załamana , ja mam migotanie przedsionków , przez przynajmniej 10 lat napadowe a od 8 miesięcy utrwaliło się i ŻYJĘ. Tata mój ma 87 lat i migotanie 26 lat utrwalone a napadowe było przedtem ....................nie wiadomo jak długo bo migotań nie czuje i ŻYJE!!!!!!!Serce Taty i moje nie ucierpiało na migotkach a lekarze straszą migotaniami , że to grozna arytmia , tak może grozna ale dla tych co maja chore serca!!!!!!!!!!!!! I tak ciągle czekam na leki ,które wyzwolą mnie z tej dolegliwości. Pozdrawiam wszystkich migocących lub byłych.

Odnośnik do komentarza

Też mnie denerwuje fakt że mamy taką dokuczliwą przypadłość,że za dożo nie ma badań na ten temat i w sumie lekki też nie wyleczą nas z arytmii:( załamana nic nie zrobimy trzeba żyć dalej ,ja zawsze mówie sobie jutro będzie lepiej a jak juz nadejdzie to jutro a znowu to samo jest to juz nie wiem co mam mysleć:(

Odnośnik do komentarza

Hej. Może zabrzmi to trochę nieskromnie, ale ja raczej nigdy nie narzekałem w takim stylu (no może za dziecka się zdarzało) , jak przydarzały się mi jakieś bardzo nieprzyjemne rzeczy (a było ich sporo..) nie miałem żalów do losu w stylu *dlaczego to ja , dlaczego to mnie spotkało*. Jest to wg mnie bardzo prymitywne, samolubne i dziecinne stwierdzenie. Bo jak się przyjrzymy temu wszystkiemu z boku, to tak naprawdę żaden człowiek nie ma lekko, nawet ten najbogatszy, z pozoru najszczęśliwszy, i każdy się boryka z jakimiś problemami. Cały czas mam w głowie, wydawało by się trywialne i proste słowa mojego kolegi-współlokatora z pierwszego roku studiów : *Nikt nie mówił, że będzie łatwo*. Proste zdanie, a wydaję mi się , że zawiera w sobie ogromną prawdę. Chociaż nam w tej chwili się wydaje że nasz problem jest najgorszy ze wszystkich - ta pier..lona, wykańczająca arytmia - to tak naprawdę myślimy o tym tylko z naszej perspektywy. Racja - jest to strasznie męczące, i w ogóle... , ale gdy nie miałem arytmii jeszcze 2 lata temu, to miałem też inne problemy które wydawały mi się nierozwiązalne i o wiele większe niż pozostali ludzie mają. Jestem wierzący, i sądzę że to wszystko ma jakiś sens, który może poznamy dopiero po śmierci, bo na chwilę obecną jaki sens mogą mieć te pierdolone skurcze serca...

Odnośnik do komentarza

Ja bym jeszcze dodała: nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej:) Zgadzam się z tobą lukjez w 100%. Gdyby tak krytycznie popatrzeć na naszą dolegliwość to nie powinniśmy twierdzić, że jest nam najgorzej na świecie. Dodatkowe to nie wyrok. Jest psycholog, są leki, jest ablacja, być może wkrótce nowe rozwiązania...Są tacy, którzy nie mają już alternatyw. Ja już kiedyś pisałam, że arytmia zmobilizowała mnie do pewnych prozdrowotnych zachowań i być może dzięki temu moje życie będzie w przyszłości lepszej jakości. Myśli typu dlaczego mi tak źle mogą kusić los, który pokaże nam jak to jest kiedy jest naprawdę źle, czego sobie i Wam nie życzę.

Odnośnik do komentarza

Takaja - z tymi zachowaniami prozdrowotnymi to identycznie u mnie: Przez 10 lat, praktycznie od kiedy zacząłem palić w wieku 17 lat, próbowałem rzucić ten nałóg. Takich porządnych prób rzucenia miałem chyba ponad setkę, jednak zawsze wracałem do nałogu, maksymalne nie paliłem może przez 3 tygodnie. A te przerwy w paleniu to jedna wielka męczarnia, i ciągła myśl o papierosie. No i po którejś tam już próbie mowie w myślach: *Boże, zrób coś ,w nawet najbardziej drastyczny sposób dla mnie, ale żebym w końcu rzucił to cholerstwo bo już nie mam żadnej nadziei...* No i po jakiś kilku miesiącach stało się to czego chciałem :). Dostałem pierwszego ataku arytmii, a razem z nim ogromny strach i lęk przed śmiercią , po którym do dziś w ogóle nie myślę o fajkach, które jakże bardzo mogą się przyczynić do tej śmierci. Czyli ta cała arytmia, rzeczywiście może nieść dla niektórych jakieś pozytywy :)

Odnośnik do komentarza

Ha, ha, ha, ależ się uśmiałam. Czyli niejako masz coć chciał:) Ale to bardzo dobrze. Teraz wystarczy wysłać w kosmos cos takiego: bardzo dziękuję za pomoc w rzuceniu palenia, a teraz bardzo prosze o przywrócenie elektryki mego serca do stanu pierwotnego:) Swoją drogą to fantastyczny przykład jak nasze myśli potrafią kreować rzeczywistość...

Odnośnik do komentarza

Hej! Widzę,że jest sporo osób które tak jak ja maja te dziwne pobudzenia ja mam przedwczesne pobudzenia serca boję sie ich choć mam je już trzy lata lekarz mowi że to nic powaznego z tym da się życ tylko kto mi da pewnosc że w przyszłości nie nabawię się jakiejś gozniejszej arytmi, Mam to niby byc może z nerwicy ale chciałabym jak kiedyś życ normalnie i nie bać się o swoje życie. Jak sobie radzicie z tymi objawami macie jakieś? sposoby

Odnośnik do komentarza
Gość jakubpiotr

Tak arytmia ( dodatkowe skurcze ) wywraca zycie do gory nogami.czasami to jest tak ze az zyc sie nie chce, choc to nieprawda bo gdyby nie chcialo nam sie zyc to nie walczylibysmy z tym dziadostwem,nie szukalibysmy pomocy u lekarzy aby to zlikwidowac,my chcemy po prostu normalnie zyc.a ze zyc sie z tym da to prawda,wielu z nas zyje z tym kurestwem od kliku czy klikunastu lat.tylko co to za zycie.ja chce zyc tak jak kiedys.bez lekow zlego samopoczucia,wrazenia ze w mojej klatce piersiowej zamiast serca fika sobie jakis potworek w sposob zupelnie nieskoordynowany.chce zyc bez lekow,obaw o wlasne zycie,wizyt na pogotowiu, SORach, czestych wizytach u kardiologow.nie chce miec napadow paniki,leku, ani mysli nawet samobójczych bo i takie sie pojwial. jest 21 wiek na pewno mozna cos z tym zrobic.musi byc jakis sposó.tworzymy za duza grupe społeczną aby pozostawic nas samych sobie.a tlumaczenie lekarzy ze to niegrozne,ze da sie z tym zyc to juz sluchac nie chce.chce wreszcie znalezc lekarza ktory bedzie widzial co z tym zrobic,abym mogł wrocic do normalnego funjcjonowania.nienormalne trwa juz 10 lat. pozdrawiam wszystkich zmeczonyc arytmia w postaci dodatkowych,przedwczesnych,poznych i jakich tam jeszcze skurczy.toz to istne skurwysyństwo jest

Odnośnik do komentarza

Lukjez rozbawiło mnie Twoje zdanie że *to tylko tak wygląda z naszej perspektywy* - a z czyjej ma wygladać inaczej? z perspektywy lekarza który przez całe 2 minuty wysłucha naszych dolegliwości a potem zapomina że w ogóle takiego pacjenta ma? Co z tego ze ktoś z boku mi powie *współczuje Ci, musisz się trzymać bo życie jest piękne* itp mam patrzeć na moją arytmię przez pryzmat zdrowych ludzi? Na prawde wierzysz w to że kogokolwiek obchodzi Twoja arytmia poza Tobą? takaja - piszesz o rozwiązaniach - leki, ablacja, psycholog. leki i psycholog nie pomagają, na ablacje nie mam szans. Gdzie więc widzisz te rozwiązania? Biore cholerne leki, chodze do psychologa, nie wiem po co bo on nie ma wpływu na moje serce ale chodze. i gówno to daje. Całkowicie się zgadzam z postek jakubpiotr - też chce żyć bez tego wszystkiego con on napisał, wizyt na sorach, napadów arytmi i ogromnym lęku o życie. niestety moja arytmia nie daje mi o sobie zapomnieć, nie jestem w stanie cieszyć się chwilami bez arytmi bo i tak wiem że długo to nie potrwa. Może to wszystko brzmi bardzo pesymistycznie ale nie należe do osób robiących dobrą mine do złej gry. jest mu źle, bardzo źle i nie zamierzam udawać ze jest mi dobrze. Co z tego ze ze skurczami da się żyć jak nie da się funkcjonować. Nie wiem jak wy odczuwacie te skurcze bo każdy odczuwa je inaczej ale wydaje mi się ze ja je odczuwam dużo bardziej. Skoro piszecie że możecie normalnie pracować albo robić cokolwiek to z Waszego punktu widzenia być może *da się żyć*. Ja jak dostaje arytmii to po pierwsze musze się położyć albo usiąść aby ją wyciszyć. A czasem to nie pomaga. Wiec siedze i czekam aż przejdzie. Dla mnie to jest niepojęte jak można się do tego przyzwyczaić, to tak jak byś chodził, wykonywał normalne czynności a ktoś by za Tobą chodził i kopał Cię co chwile w dupe. Czy przyzwyczailibyście się to czegoś takiego? Mnie ksurcze wykluczają całkowicie z normalnego funkcjonowania, podczas każdego skurczu oprócz walniecia w klacie (do którego de facto da się przyzwyczaić) odczuwam coś w rodzaju nagłego spadku ciśnienia, zawrotu głowy i po sekundzie jakby wybuchu tego ciśnienia. Takie akcje nie dosć ze wykluczają z codziennej aktywności to jeszcze przynoszą ciągłą obawe o życie bo jednak serce to nie jest pięta czy kolano. Od wczoraj mnie znowu kopie, nie mam już sił. p.s. co do fajek - to też rzuciłam przez skurcze :) to jedyny powód do dumy.

Odnośnik do komentarza

Załamana - chodzi mi o to że pytania i pretensje do losu w stylu *Dlaczego mnie sie to przydarzyło* itd. zupełnie nie mają sensu. Bo co, z tego wynika - ze powinny sie one przydazyc komus innemu a nie tobie? Komu byś oddała swoją arytmię? A jakie pytanie do losu mają powiedzieć do losu rodzice mojego dalszego znajomego, którzy być może nie słyszeli nigdy o arytmii, ale za to przedwczoraj musieli identyfikować jego pofragmentowane zwłoki z wypadku - wjechał na rowerze wprost pod auto pędzące 140 km / h. Zgadzam się z tobą z tym odczuciem jak atymia jes obrzydliwa, ja również muszę się położyć aby ją uspokoić, a często nie mogę bo jestem gdzieś na zewnąrz i wtedy sie zaczyna horror. Arytmia jest tak paskudna, ponieważ mózg ma wtedy problemy z regularnym dotlenieniem i czujemy się wtedy bardzo, bardzo źle. Do niej nie da się przyzwyczaić i nigdy się nie bedzie dało. Tego nie zmienisz, a lakarze pierdolą tak, by coś pierdolić, Ale zmień podejście do tych wiecznych pretensji do losu, bo ty wcale nie masz najgorzej - moze wiecej tu ludzi to gorzej odczuwa od ciebie- no chyba ze stanowi to dla ciebie swego rodzaju psychoterapię, to żal się ile możesz...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×