Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Dodatkowe skurcze


Gość elżbieta

Rekomendowane odpowiedzi

No miałam nie zaglądać ale to jakieś uzależnienie, hi,hi. Margolia. Co do nerwicy usłyszałam dokładnie to samo od dobrej psycholożki: nerwica atakuje wtedy, kiedy zaczynamy sobie w życiu układać, u mne tak było. A żeby było śmieszniej to najgorszy atak miałam wtedy, kiedy po stresującym dniu usiadałm sobie do komputera żeby dla relaksu poserfować. Jak tylko usiadałm z takim wielkim: uffff, jak dobrze, to nagla jak nie dupnęło! W ogóle to ona do mnie powiedziała rzecz znamienną: pani te skurcze z pewnością miała już wcześniej jak większość ludzi tylko ich pani nie czuła. Kajtka - bo ty chyba jesteś najbardziej zestresowana. Zdradze Ci pewną nowatorską metodę (moja własna, hi,hi) odwracania uwagi od skurczy - może głupia ale u mnie pomaga zwłaszcza przed snem. Jak siedzisz albo leżysz (przy staniu trudniej) to skieruj swoją uwagę np. na obszar nad kolanem, wyobraź sobie, że w tym właśnie miejscu czujesz skurcze. Poczujesz jak spina się to miejsce. Zobaczysz jak własne myśli zmieniają odczucia ciała. Sądze, że tak właśnie stresujemy swoje serca, bo ciągle o nich myślimy. Spróbujce tej metody, ja w pewnym momencie autentycznie doprowadziałm do drgań mięśni w tym miejscu. Wracając do skurczy podczas relaksu. Pisałam wcześniej, ze to pewnie nierównowaga ukłądu wegetatywnego. Podczas stresu dominuje ukł. przywspólczulny, podczas relaksu zaś współczulny. Jak się zaczynamy wyluzowywać to te ukłądy nie mogą się zrównoważyć, tak sądzę. Nie wiem tylko czy to można wyleczyć (któraś z Was ma mamę neurolog, może by popytała). Kiedyś czytałam ,że układ nerwowy potrafi się regenerować więc może jest szansa.

Odnośnik do komentarza
Gość Rui Miguel

Właśnie wróciłem od kardiologa i powiem w skrócie czego się dowiedziałem. Skurcze dodatkowe niezależnie czy są nadkomorowe czy komorowe są niegroźne jeżeli występują pojedyńczo. Jeżeli łączą się w pary, bigeminie, trigeminie, częstoskurcz to wtedy trzeba się im bliżej przyjrzec - zrobić echo, próbę wysiłkową. Ja zrobiłem wszystkie możliwe badania i wyszło że mam dodatkowe skurcze w postaci idiopatycznej z prawej komory. Żeby być pewnym na 100% muszę zrobić jeszcze raz Echo. Takie skurcze nie zagrażają życiu ani nie obniżają rokowania jednak sami wiecie co robią z naszym życiem. Mam powtórzyć echo, zrobić jeszcze raz Holtera i zaszczepić się przeciwko żółtaczce. Wtedy mam się zgłosić jeszcze raz i zostanę zapisany na ablację.... Oczywiście wybór zależy do mnie. Zostałem poinformowany o możliwych powikłaniach ale dowiedziałem się też o tym że skurcze mogą zniknąć całkowicie. Teraz mam wielki dylemat... Póki co dostałem jeszcze tabletki Betalok Zok. Jeżeli one były by skuteczne na moją arytmie to oczywiście na ablację się nie zdecyduje. Jak nic nie dadzą to poddam się temu zabiegowi. Powiem szczerze że liczyłem się z taką możliwością ale po cichu liczyłem i nadal liczę że ta arytmia po prostu zniknie sama... Teraz potrzebuję czasu na przemyślenie wszystkiego. Dziś spędziłem 1h w gabinecie i dowiedziałem się naprawdę dużo. Na tyle dużo że mógłbym jakieś dobre wypracowanie napisać. Kejthi, pokazałem Twoje wyniki ale doktor powiedział że wyniki to tylko 50% a drugie 50% to wywiad więc powiedział tylko że nie odbiegają znacznie od normy jednak on musi zobaczyć osobę, poromawiać z nią żeby wydać jakąś opinię. Trzymajcie się, bądźcie zawsze dobrej myśli!

Odnośnik do komentarza

Rui, no widzisz, po co było sie tak martwic... lekarz jak każdy inny powiedział to samo,,, nie sa groźne dla zycia i nie skracają go!!! To jest ważne i tego się trzymajmy!!! są tylko męczace i żeby się tego pozbyć nalezy najpierw ogarnąc umysł, kto nie potrafi, może sobie pomóc zabiegiem, tak to rozumiem :) Rui, dzięki wielkie, że zapytałes o mnie... spodziewałam się takiej odpowiedzi lekarza, wiadomo, że żaden lekarz nie postawi diagnozy nie widzac pacjenta ale samo stwierdzenie, że nie odbiegaja duzo od normy juz poprawia humor :0 dzieki jeszcze raz! pozdrawiam was i nie dajcie się biedzie :)

Odnośnik do komentarza

Rui. Ja mam wrażenie, że obecnie jakoś zbyt ochoczo wszyscy kierują na tę ablację. Czytałam kiedyś wypowiedzi dr Koźluka, który twierdził, że za udaną ablację uważą się taką, która zmniejsza ilość skurczy np. z 10000 do 2000. Być moze u Ciebie te skurcze pochodzą z jednego tylko miejsca, które łatwo można przypalić. Ale: skoro raz się pojawiło miejsce arytmogenne to skąd pewność że za chwilę nie pojawi się inne w innym miejscu. Nie skutek tu trza leczyś a przyczynę:) Dla mnie ablacja owszem ale przy częstoskurczach raczej. Pisałeś kiedyś że miałeś ze skurczami spokój przez jakiś czas. Może potrawisz przeanalizować co się zmieniło, że one wróciły. Druga rzecz: chłopie, tyś przebiegł w trakcie badania 15 kilosów, sądzisz, że to nie miało wpływu na wynik badania? nerw błędny też ma jakiś wpływ na skurcze, ponoć u sportowców dodatowe są częściej. A w ogóle to czy zwróciliśnie uwagę, ze na forum są raczej młode osoby. Nie wiem czy wynika to z faktu, ze starsi nie tykają komputerów ale cosik mi to podejrzane jest. Czyżby choroba dotyczczyła w większości młodszego pokolenia, a jeśli tak to dlaczego? Ta arytmia to ostatnio jakaś epidemia jest, nowa choroba cywilizacyjna po prostu. Z tym ,że bardziej upierdliwa niż np. cukrzyca bo dotyczcy narządu, który jest ciąglę w ruchu:) Mam nadzieję, że wkrótce odkryją jakiś superowe tabsy na dodatkowe,hi,hi PS. Kethli: mnie się trochę układy popieprzyły, zasada jest odwrotna: stres - wspólczulny, luzik - przywspółczulny. Betablokery działąją na wspólczulny. Pozdrawiam pokolenie wspólczulnych:)))))

Odnośnik do komentarza

Ach i jeszcze jedno Rui. pierwsze słyszę, żeby echo potwierdzało wynik holtera. Coś nie tak napisałeś albo lekarz coś nie tak powiedział. Możesz mieć echo bobasa, a elektrykę jak za czasów mojego dzieciństwa w PRL-u: co wieczór wysiadała:)

Odnośnik do komentarza
Gość Rui Miguel

Takaja, echo mam powtórzyć dlatego że ostatnie robiłem w 2008 roku i lekarz chce mieć pewność że jest to arytmia idiopatyczna. Prawdą jest że miałem spory okres czasu spokoju i faktycznie zdarzyło się coś co miało duży wpływ na moje życie - zmarł mi ojciec. Tylko że te skurcze pojawiły się ponownie pół roku po jego śmierci. Lekarz aż tak bardzo mnie nie namawiał na ablację. Ja mu porpostu powiedziałem wprost że ma coś zrobić z tymi skurczami. Też dziwnie się że ten problem dotyczy ludzi młodych. Może z wiekiem faktycznie to samo przejdzie. A ja gdybym poddał się tej ablacji to miałbym do końca życia martwy punkt na sercu o srednicy 0,5 cm. Dlatego żadnej pochopnej decyzji nie podejmę. Zrobię te echo i ponownie holtera i wtedy zobaczymy.

Odnośnik do komentarza

Bardzo mi przykro z powodu twojego Taty.. (nie czytałam widać z uwagą Twoich wcześniejszych postów, przepraszam). Potwierdza się tym samym teoria wielu forumowiczów i moja własna: po przeżyciu największego stresu i po upływie pewnego czasu zacząłeś powoli wracać do formy psychicznej i Cie dorwało, mam rację?

Odnośnik do komentarza

Słuchajcie, z tym wiekiem to nie jest do końca taka nowość. Badania potwierdzają, że tego typu rzeczy ujawniają się między 20-30 rokiem życia. Bo to bardzo ważny okres w naszym życiu. Przejście z okresu dojrzewania do okresu wczesnej dorosłości to wielka trauma. Może sami tego nie czujemy, ale nasz organizm za to bardzo. Wszelkie zaburzenia na tle psychicznym też wyłażą najczęściej wtedy. Trzeba to jednak docenić, bo osobowość człowieka jest wtedy jeszcze dość plastyczna, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Nasza natura wszystko sobie obmyśliła, żeby nie wyszło na zero ;) Jestem o tym przekonana nie tylko z racji swojego zawodu i zakresu wiedzy, ale mówili mi o tym specjaliści różnych profesji, a nie jeden z nich też to przeżył. Także nie martwmy się, że jesteśmy młodzi, tylko cieszmy, bo mamy jeszcze siłę i potencjał, żeby to wszystko pokonać. Chociaż sama często ubolewam, że nie mogę korzystać z uroków swojego wieku. Jednak już przekonałam się o tym, że nic nie dzieje się bez powodu. Nasz organizm i nasze emocje zawsze o czymś próbują nam powiedzieć. Jak się trochę ich posłucha, to wychodzi się w ogólnym rozrachunku na plus. Trzymajcie się cieplutko!

Odnośnik do komentarza

Święte słowa Sylwia! Nic nie dzieje się bez powodu. Czyżbym chciała powiedzieć, że dodatkowe sprawiły, że czuję się zdrowsza? Ha, taki żarcik ale prawdą jest, że: zaczęłam uprawiać marszobiegi, nie zwracam uwagi na duperele życia codziennego, nie oglądam bzdetów w telewizji, jem zdrowiej, chodze na badania, nie wkurzam się na córcię z byle powodu, z tyłu głowy ma ciągle słowa: spoko, luz!, szkoda zdrowia:). Kto wie do jakeigo stanu bym się doprowadziła gdyby nie dodatkowe....

Odnośnik do komentarza

Kochani ja wczoraj mialam cudowny dzien :)))) jupi!!!!!!!!!!!!! tylko parę pojedynczych i nic wiecej!!! Tak to ja mogę zyc!!! Dzis tez niejest fatalnie, tylko znow odczuwam silne podenerwowanie, czasem się w takim stanie juz budzę. Silnie zestresowana. Ale staram się zeby tak nie bylo. Moze bedzie juz lepiej! :)))Az od razu energii czlowiek wiecej ma, checi do zycia. Rui a jak egzamin na prawko??Do przodu?? Kejthi a co z Twoim zębem? Pozdrawiam Was kochani baaardzo serdecznie!!! :))) I baaaardzo dziękuje za Wasze wsparcie.

Odnośnik do komentarza

Kajtka, ósemki nie wyrwałam, nie poszłam wtedy,,, stchórzyłam :( mało tego, wczoraj miałam umówiona wizytę na leczenie innego zęba, i też nie dałam rady, bo mój synek mi na to nie pozwolił strzelając fochy... poza tym ja dentysty boję sie jak ognia, więc PANIKA widzisz Kajtuś, przyszły i dla Ciebie te lepsze dni,,, ja za to wczoraj i dzisiaj fatalnie się czuję, mam skurcze, pulsowania w uszach, wieczorami ataki leku,,, nerwica daje o sobie znac :( co u reszty forumowiczów? Sylwia, Rui, takaja, Margolia i pozostali, odezwijcie się, jak się czujecie?

Odnośnik do komentarza

Kejti, co do guli w gardle, to zdarzało mi się, zdarzało mi się też, że byłam święcie przekonana, że puchnę, miałam bardzo realne odczucia, że jakaś opuchlizna chodzi mi po szyi.... teraz sobie myślę, że to nerwy płatały mi takie figle, ale wtedy było to dla mnie tak realne, że aż przerażające. W dodatku w badaniach podstawowych wyszło mi, że mam zapalenie tarczycy i zmierzam w kierunku niedoczynności, a po zrobieniu usg okazało się, że tarczyca zdrowa jak koń.... co prawda zdarza się, że zapalenie tarczycy samo ustępuje, jednak to bardzo rzadkie przypadki... lekarz mi powiedział, że nawet sobie nie wyobrażamy, w jaki sposób nerwy mogą dać o sobie znać i jak psychika na wielki wpływ na *fizykę*... A tak wogóle, to odebrałam dziś mojego holtera i przyznam, że jak to czytam to się czuję trochę zagubiona, bo się nigdy nie zagłębiałam w kardiologiczną terminologię i na przykład ni mam pijęcia, co to jest VES albo SVES.... Ale tak ogólnie wyszło mi ponad 108 tysięcy pobudzeń, 267 bigeminii i 47 trigeminii komorowych... ale miałam wtedy dobry dzień, właściwie przez cały dzionek spokój, tylko w nocy mnie szarpało serducho. Więc jak mam kiepski dzień, to trzeba by to wszystko pomnożyć przez kilka.... Rui, sądząc po tym, co Ci powiedział lekarz, to chyba ja powinnam usłyszeć to samo...Właściwie pomyśl sobie, że jesteś teraz w komfortowej sytuacji - masz czas na to, żeby spróbować samemu z tym powalczyć, na spokojnie, bo jakby się tak nie udało, to zawsze maż w zanadrzu ablację... ;-). Może jak tak podejdziesz do sprawy, to się serducho uspokoi. Może to brzmi głupio, ale ja osobiście chciałabym być w takiej sytuacji. Chyba wtedy łatwiej byłoby mi sobie z tym radzić. A tak w ogóle, to zgadzam się z tym, co piszecie na temat życia z arytmią - w tym senie, że człowiek nadaje mu jakąś nową jakość. To taki paradoks, że choroba daje nam kopa, żeby coś chciało się nam robić. Ze mną jest tak samo - odkąd choruję, zrealizowałam sporo planów, które wcześniej odkładałam zawsze na jakieś *później*. Żyję aktywniej, spotykam się więcej z ludźmi, uprawiam sport - w sumie, to powinnam choróbsku podziękować.... Mam tyko żal, że jednej pasji nie mogę zrealizować, bo bardzo chciałabym nurkować, ale z takim czymś to raczej nie możliwe. Jeszcze niedawno powtarzałam sobie, że się zaprę i jakoś pokonam tę chorobę, ale jakoś ostatnio zaczynam mieć wątpliwości, czy to możliwe.... za bardzo mi ostatnio dokucza i moje morale jakoś podupadło. Na pocieszenie powiem Wam ciekawostkę - moja mama też miała arytmię, a ponieważ jest po dwóch zawałach, to było dla niej dodatkowym wielkim stresem. Męczyła się z tym parę ładnych lat, aż kiedyś poszła na echo serca, pan doktor tak mocno przycisnął sondę, że bardzo ją zabolało, poczuła to aż w serduchu i... arytmia zniknęła, od tej chwili mama jest zdrowa, a od badania minęły już prawie dwa lata. Ci ciekawe, jej arytmia ujawniła się też podczas badania, tyle że przy tomografie nagle zaczęło ją telepać. Ciekawe, jak to się tłumaczy medycznie. Tak czy siak - jak widać wyleczyć się można i to w najbardziej nieoczekiwanych okolicznościach.... i tym optymistycznym akcentem się na razie żegnam. pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Kejthi, lecz zęby i to szybko! Najlepiej właśnie dla swoich dzieciątek to zrób ;) Ja czuję się w miarę w porządku po sensacjach na początku tygodnia. Tzn. da się żyć ;) Jestem tylko już trochę zmęczona, bo zabiegane mam dni i dużo pracy. Na dodatek w tym tygodniu nie mam weekendu, bo zjazd w drugiej szkole, więc ciągiem do czwartku każdy dzień zapracowany :/ We czwartek zaraz po zajęciach pakuję swoją szynszylę i jadę do taty na Święta. 350 km drogi w perspektywie.... Ale sobie spokojnie przez Święta odpocznę. Taki mam przynajmniej zamiar i wszystkim to radzę :) Strasznie mnie cieszy jak widzę, że ktoś potrafi coś, co z pozoru wydaje się samym złem przekręcić na swoją korzyść. Tak jak my robimy ze skurczami i nerwicą :) Jestem z nas dumna. Sama po sobie widzę jak bardzo zmieniłam się na lepsze. I niech mój były żałuje, że stracił taką sztukę ;)

Odnośnik do komentarza
Gość Rui Miguel

Kajtka, prawka nie udało mi się zaliczyć chociaż byłem bardzo blisko. Przejechałem na żółtym świetle, egzaminator stwierdził że byłem w stanie zatrzymac się bez gwałtownego zatrzymania. Do końca egzaminu zabrakło mi z ~7 minut. Wszystkie manewry miałem już zaliczone. Co do samopoczucia to moje jest gorsze po tej całej wizycie u kardiologa.Mam teraz natłok myśli i nie wiem na co wkońcu się zdecydować... Powiedział on jeszcze jedną ciekawą rzecz dotyczącą bradykardii - słoń ma 25 uderzeń serca na minutę i żyje 100 lat,wiewiórka ma 150 ud/min i żyję do lat 5... Powiedział żebym sam sobie wyciągnął z tego wniosek :) Dobrze że siedzę od rana do wieczora na uczelni bo przynajmniej mam zajęcie.

Odnośnik do komentarza

Witam was. Na tą paskudną skurczową przypadłość cierpię od pół roku. Na razie nie chcę opisywać tu swojej historii, może następnym razem. Chciałem się z wami podzielić swoim wnioskiem, dlaczego nie da się przyzwyczaić czy też oswoić z tymi skurczami, jak to nam zalecają lekarze. Otóż po skurczu dodatkowym zazwyczaj występuję tzw. przerwa wyrównująca - krew przez ten czas w naszym krwioobiegu nie jest pompowana , przez co nasz mózg nie dostaje odpowiedniej ilości tlenu, a tlen, jak wiadomo, jest potrzebny non-stop dla prawidłowego funkcjonowania naszego mózgu. Dlatego też, przynajmniej ja, odczuwam to jako bardzo krótkie omdlenie, przyduszenie coś w ten deseń. Bardzo dobrze jest to zoobrazowane na filmiku http://www.youtube.com/watch?v=PRgQCrtYTUo , na którym to widać przebieg ekg na monitorze wraz z zawartością tlenu we krwi. Człowiek zgłosił się do szpitala z dokuczającymi dodatkowymi skurczami. Jak sam zauważył , na ekg podczas trwania przerwy wyrównującej jest bardzo niska zawartość tlenu we krwii. To jest moim zdaniem przyczyna, dlaczego jest to przez nas tak nieprzyjemnie odczuwane - bo czy można przyzwyczaić się do *krótkotrwałych omdleń*?

Odnośnik do komentarza

Witaj kajtka, witajcie all :) u mnie przygotowań do Świąt w domu nie ma, bo wyjeżdżam do mamusi a prosto od niej na tydzień do zakopca, więc mam luz, wracam dopiero 2 stycznia :) nic nie gotuje, nie pieke, nie sprzątam, nie ubieramy nawet choinki, bo po co jak nas nie będzie :) skurcze czasami daja się we znaki, praktycznie codziennie cos tam odczuwam w tym serduchu ale jakoś wzięłam się w garść i wogóle sie tym nie przejmuję... ciesze się na zbliżające spotkanie z rodzinka a przede wszystkim na wyjazd na narty... bede zyła pełniejsza para to i może skurczaki odpuszcza bardziej... codziennie biore sobie po pół tabletki ataraxu rano i wieczorem na uspokojenie oraz lepszy sen oraz ChelamagB6 raz dziennie... i jakos zyje, leci ten czas zajeszybko :) ja dokładnie odczuwam moje sercowe dolegliwości tak jak to opisał kolega lukjez,,, cieszę się, że ktoś to opisał tak samo, bo myślałam, że jestem ewenementem... urywanie potykanie, zrywanie sie serca to jedno ale to uczucie omdlenia w gardle towarzyszy mi jeszcze częściej... pozdrawiam moich towarzyszy niedoli :) trzymajcie się cieplutko i piszcie częściej, musimy się wspierac, to jak terapia,,, prawda KajTuś?

Odnośnik do komentarza

Witam. kejthi - to dobrze, że cie pocieszył fakt , że ja również tak odczuwam te dodatkowe skurcze. Chciałem teraz podzielić się kolejnym rozważaniem na temat przyczyny tych skurczów. Tutaj , czy też na innym forum rozwinęła się kłótnia ze względu na różnicę zdań w przyczynach powstawania tej obrzydliwej arytmii. Jedni odrzucają nerwicę jako przyczynę, stawiając sprawę czysto, że to jakiś defekt serca, dodatkowych dróg przewodzenia itd. Drudzy za wszystko obwiniają emocję,nerwy... Moim zdaniem prawda jak zawsze leży po środku :). Otóż chyba zdecydowana większość z nas miała robiony pełny zestaw badań kardiologicznych, z których wyszło że jesteśmy zdrowi jak ryba. Mi kardiolog powiedział po prostu: Nie widzę u Pana żadnych defektów jeśli chodzi o sprawy kardiologiczne, i stwierdził że trzeba leczyć u mnie głowę, bo mam nerwicę. Jego uspokojenie podziałało na mnie przez 3 tygodnie, a potem skurcze wróciły jeszcze z większą siłą i nie opuściły do tej chwili. W tym momencie, pytamy siebie samych, czy ci lekarze nas nie zlekceważyli, bo co mają emocje/nerwy do tego że serce mi skacze , podryguje w klatce i robi się co chwilę słabo, nawet wtedy , gdy WYDAJE MI SIĘ że jestem spokojny i niezestresowany. I właśnie cała rzecz tkwi w tym słowie WYDAJE MI SIĘ. Nerwica to nie jest choroba, która przychodzi do człowieka jak grypa, męczy go przez 5 dni i odchodzi. Do stanu nerwicy dochodzi się LATAMi, a potem latami z niej wychodzi, czy to będąc obciążonym genetycznie słabą psychiką jak u mnie (od dziecka przejmowałem się wszystkimi i wszystkim, co mi ktoś dziś powiedział w szkole, co ja komuś powiedziałem, 2 tygodnie przed ważnym spotkaniem w pracy z klientem, już o niczym innym nie myślalem tylko o tym spotkaniu, od 5 rano budze się co 5 minut , aby nie zaspać na 9 do pracy itd), czy tez poprostu przebywając w stresującym środowisku ( problemy w rodzinie , pracy). Takim stanem nerwowym obciążałem swój organizm przez pewnie 25 lat - teraz mam 29. Biedny organizm przez ten czas, brał wszystko na siebie, serce biło szybko ale równo - jeszcze rok temu nie wiedziałem co to w ogóle takiego te dodatkowe skurcze, gdyby mnie ktoś zapytał. No aż pewnego, kolejnego nerwowego dnia serce się zbuntowało... Wracając do meritum sprawy, wg mnie , nasze serca są w większości zdrowe , tylko że układ nerwowy oplatający cały organizm jest chory. W układzie nerwowym informacje przekazywane są drogą elektryczną. Czyli wytwarzane są krótkie impulsy elektryczne, jakieś małe napięcia (U) które mkna od mózgu do pozostałych części organizmy i z powrotem. Ponieważ serce też działa dzięki elektryce, od czasu do czasu dochodzi u nas do przebicia napięcia elektrycznego z układu nerwowego do serca. A wtedy serce zostaje wybite ze swojego ładnego, równego rytmu. Jeśli słyszymy gdzieś pojęcię *Napięcie układu nerwowego* możemy dosłownie traktowąć to słowo Napięcie jako napięcie elektryczne. Kwestia teraz włąsnie w tym, aby stoponiowo obniża to napięcie elektryczne czyli dochodzić to harmonii, spokoju wewnętrznego - wiem, łatwo powiedzieć, gorzej wykonać :). Możemy się pocieszać tym, że mamy zdrowe serce, ale niestety mamy inny układ chory - układ nerwowy i on niestety wpływa na pracę serca.

Odnośnik do komentarza

To bardzo ciekawe co piszesz lukjez :) Co prawda ja chyba nie czuję tych *omdleń*, ale czasem jest tak, że tylko czuję jakieś łaskotanie bliżej nieokreślone i niepokój w klatce, a samego serca nie. Sądzę, że masz też rację co do napięcia w naszym układzie nerwowym. Najlepszy systemom, np. komputerom, zdarzają się omyłki, które nie mają większego znaczenia na pracę całości. Co dopiero mówić o ludziach, którzy tak nadwyrężyli swój układ nerwowy, jak Ty i ja również. Znam te neurotyczne zachowania, o których piszesz z autopsji ;) Ja dziś czuję się fatalnie. Bierze mnie grypa, a mam dużo spraw do zakończenia na uczelni i pojutrze muszę jechać kawał drogi do domu. Na domiar złego serce też daje mi popalić. A naprawdę wystarczyła mi grypa. Nie mam na nic siły ani fizycznie, ani psychicznie :/

Odnośnik do komentarza

Oj Sylwia biduniu... jeszcze tylko Ci grypy na święta potrzeba :/ niedobrze :( Co do tego uczucia omdlenia w gardle to tak jakby na sekundę robiło mi się słabo prawda rukjez? ale nie mdlejemy tylko mamy takie chwilowe przytkanie w gardełku,,, jest to okropnie męczące, zwłaszcza gdy skurcze dokuczają seryjnie... zastanawiam się własnie wtedy kiedy padnę :( ale gdzies kiedys przeczytałam chyba, że tak własnie czuć nadkomorowe w tym gardle, tu wysoko a komorowe to to trzepotanie i zrywy tam w środku w klatce piersiowej ... to by się zgadzało, bo ja mam częściej te na górze i w holterach wychodzi arytia nadkomorowa pozdrawiam wszystkich !!!

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×