Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Dodatkowe skurcze


Gość elżbieta

Rekomendowane odpowiedzi

Sylwia, jestes taka młoda kobietka, masz dopiero 23 latka, tez bym tak chciała... gdybym była w Twoim wieku ( a niestety jestem 10 lat starsza ) to moje zycie ułożyłabym zupełnie inaczej... bo własnie od tego wieku przeszłam już tyle, że naprawdę moznaby napisac o tym super ksiazke albo jeszcze lepiej nakręcić jakiegoś brazylijskiego tasiemca... hehe, jak miałam 24 lata urodziłam pierwszego synka, teraz mam jeszcze drugiego malucha co ma 2 latka i 4 miesiące... tak!!!! i ten własnie fakt, że siedze tylko z nimi w domu od 3 lat sprawiło, że popadłam w lęki... nerwica jest skutkiem przezyć poczynając od dzieciństwa ale skurcze i panika to od tego siedzenia w domu... Ty masz fajne zycie, studiujesz, pewnie i tez imrezujesz, wszystko przed Tobą, i nie masz za co podziwiac mnie, że wychowuję dzieci, to rzecz normalna... taka nasza natura, przychodzi samo, musisz i już... chociaz czasem jak siedze sama z maluchem, bo starszy jest w szkole a facet w pracy, to boje sie, że padnę jak mnie skurcze łapia i od razu myslę co ten mały zrobi... hehe

Odnośnik do komentarza

Tak, słyszałam podobne przypuszczenia od lekarzy, że bradykardia może wpływać na to, że tak silnie odczuwam skurcze dodatkowe. Jestem przyzwyczajone, że moje serce bije spokojnie i powoli. Kiedyś podczas ćwiczeń fizycznych, kiedy byłam już mocno zmęczona zmierzyłam puls i to było ledwo ok. 120. A podobno optymalny puls dla ludzi jak ja do spalania tkanki tłuszczowej to ok 170. Chyba nie byłabym w stanie tak rozhuśtać serca. Nigdy nie omdlałam ani nie zemdlałam. Chociaż wieeeeele razy w życiu czułam, że to zaraz nastąpi. Ale to wszytko lęk i panika. Hiperwentylacja to dla mnie normalka. Proszę nie mów, że wychowywanie dzieci to nic, bo wiem, że to bardzo wiele. Ja mam do siebie pretensje, że nie mogę się przemóc i korzystać z uroku swojego wieku i warunków, które mam do dyspozycji. Bardzo mało wychodzę z domu. Spokojne wyjście do kina to dla mnie sukces. Raczej mało też imprezuję, chociaż bardzo bym chciała robić to tak często jak wtedy zanim poddałam się lękom. W tym roku po ponad sześciu latach związku zostawiłam swojego chłopaka, który mnie okłamywał. Wciąż to przeżywam, a kiedy próbowałam umówić się z kimś innym, to zjadały mnie kołatania. Czuję się upośledzona społecznie i emocjonalnie. Boję się, że jeszcze długo będę samotna, bo poznanie kogoś nowego, randka to dla mnie stres nie do opisania. Nawet kiedy już wydaje mi się, że jestem pozytywnie podekscytowana kołatania mnie dopadają. Kiedy nie można pozwolić sobie na takie emocje, życie staję się po prostu nudne, albo męczące :/

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. mam pytanie jak wygląda wasze życie w temacie sex. jak wiekszość z was wie skurcze czesto nasilaja sie przy emocjach a sex to duze emocje ;-). ja go ostatnio unikam ze strachu przed tymi skurczakami bo u mnie własnie wtedy dośc czesto występują . jak jest u was ????

Odnośnik do komentarza

Sylwia, wiem kochana co to musi dla Ciebie znaczyć, kiedy emocje wchodza w gre skurcze staja się strasznie dokuczliwe, ja pierdziele, mam dosłownie identycznie,,, jak jestem czyms podekscytowana to od razu mi sie to serducho tak potyka :( przykro mi, ze rozstałas się z chłopakiem, to napewno jeszcze bardziej Cię pograzyło w Twojej nerwicy ale uwierz mi, nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem, widocznie facet nie był Ciebie wart, jestes bardzo wrazliwą osobą ale napewno kiedys znajdziesz swoja połówkę, osobę, która pokocha i będzie szanowała Cię taka jaka jesteś... nie martw się dziewczyno, głowa do góry!!! a jak długo juz bierzesz leki psychotropowe i uspokajacze?

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za te słowa otuchy kejthi :) Sama również nie przestaję wierzyć, że kiedyś mi się to wszystko poukłada. Może nawet prze trzydziestką ;) Leki biorę od stycznia poprzedniego roku, czyli już prawie dwa lata. Z tym że na początku trafiłam na lichego psychiatrę, który faszerował mnie syfem. Tyłam, byłam otumaniona, nie mogłam pochylić głowy, bo tak mi się w niej kręciło, a z każdym dniem coraz gorzej. Kilka miesięcy później w kwietniu zaczęłam przyjmować, które mam do dziś i już od dłuższego czasu przyjmuję tylko połowę dawki. Równolegle mniej więcej od tego samego czasu, niestety z przerwami chodzę do psychoterapeutki. U mnie to było tak, że leżałam na oddziale kardiologicznym w 2009 roku (oczywiście z objawami nerwicowymi jak już dziś wiadomo), a tam każdy lekarz, który ode mnie wychodził mówił, że jestem jakaś strasznie napięta, znerwicowana i chyba potrzebuję pomocy (wiem, że tak mówili, bo moja ciocia jest pielęgniarką i to słyszała). Potem sama lekarka prowadząca przez kilka miesięcy wyganiała mnie do psychiatry. Ja przecież nie widziałam potrzeby... Miron, u mnie teraz z seksem nie ma wielkiego problemu, bo nie ma seksu ;) Jednak wcześniej bywało ciężko. Często się zdarzało, że w tak dużych emocjach serce prawie eksplodowało, choć nie zawsze. U mnie problemem jest jak u większości nerwicowców krycie emocji, dlatego najtrudniej mam, kiedy próbuję się powstrzymać od nich lub krępuję się, żeby je pokazać. Tak jest w sytuacji, kiedy spotykam się z kimś nowym. Przecież nie powiem mu od progu *Mam nerwicę i właśnie kołacze mi serce. Chyba zaraz zemdleję, ale nie martw się*. Ale kiedy jeszcze byłam z moim eks, to gorszy był chyba brak libido, który wynikał z nastrojów i niestety ze skutków ubocznych leków. To bardzo ciężka sprawa, a związek może na tym mocno ucierpieć dlatego radzę Wam rozmawiać z partnerami. A jak będą mieli w głowie tylko jedno, to zacytuję kejthi *nie są was warci* ;) Brrrr jak zimno na dworze...

Odnośnik do komentarza

Sylwia, powiem Ci, ze mimo swojego młodego wieku widzę, ze jestes bardzo dojrzała i mądra kobietką a Twoja wypowiedź wcale nie jest chaotyczna, uwierz w siebie i tak trzymaj!!! Zastanawiam się, czy te leki są Ci potrzebne wprawdzie nie jestem lekarzem ale moze spróbowałabys pogadac ze swoją lekarką aby je jakos powoli odstawiać, żebys sie nie uzależniła i nie musiała ich brac do końca życia... wiesz, ja mam te kołatania i nerwicę ale unikam leków, moja mama jest neurologiem, nie chce mi pomóc zadnym lekarstwem, bo twierdzi, że to najprostsza sprawa, że pomoc nie polega na faszerowaniu prochami tylko na poukładaniu penych spraw w głowie, więc może sama terapia byłaby wystarczająca. Ja biorę tylko doraźnie hydroxyzynę, ewentualnie lorafen w ciężych atakach ale to juz naprawde ostatecznosc, poza tym nigdy nie brałam zadnych psychotropów, dlatego tez własnie boje sie iśc do psychiatry, bo boje sie leków. jakoś daje radę sama... a co do facetów, ja jestem z mężczyzna, który bardzo mnie kocha ale niestety nie rozumie mojej choroby. czasem przykro mi jak wysyła mnie do lekarza albo żali się że ja o niczym innym nie mówie tylko o moich dolegliwościach i ma już czasem tego dość... nie dziwie mu sie bo dzięki bogu nigdy nie musiał przechodzić przez cos takiego jak ja w chwili kiedy mnie dopadnie atak on bezradnie rozkłada ręce bo nie wie jak mi pomóc... dlatego ciesze się, że spotkałam tu osoby, które przechodza przez to i wiedza o czym mówię. rozmowa o tym i wyrzucanie z siebie złych emocjii działa jak lekarstwo... Miron, a Ty z dzieciakiem w domku siedzisz a nie mamusia? pozdrawiam Was

Odnośnik do komentarza

Szybko dotarło do mnie, że leki nie są rozwiązaniem sytuacji, dlatego zwróciłam się o pomoc psychologiczną. Staram się je traktować raczej jako uzupełnienie terapii, a nie jej podstawę. Też doraźnie biorę hydroxyzinę najmniejszą dawkę, piję melisę, bo leki, które przyjmuję działają na zasadzie procesu, więc przy ataku paniki nie pomoże mi jeśli wezmę kolejną dawkę. Jeśli chodzi o brak zrozumienia, to świetnie to rozumiem. Z moim byłym było tak. Podobnie czasem mają moi bliscy, bo prawda jest taka, że żaden człowiek, który przez to nie przeszedł nie jest w stanie długo, albo zawsze to znosić. To smutne, ale to do nas należy, żeby to zrozumieć.

Odnośnik do komentarza

Kwestia ile mamy, a ile czujemy. Ja miewałam różnie, każdy holter inny. Zazwyczaj ok 300 nadkomorowych, kilkadziesiąt komorowych i raz 15 begeminii. Ostatnio miałam tez jakiś nieregularny rytm kilka razy, ale nie wiem co to jest, za to skurczy dodatkowych jak na lekarstwo. Odczuwam w najgorsze dni 20-30 razy. Czasem, tak jak dziś, jest jakaś godzina, może pół kiedy skurcz pojawia się średnio co 30sek-1min. To jakiś koszmar. W takich momentach zastanawiam się ile jeszcze wytrzymać, żeby wezwać pogotowie. Nigdy tego nie zrobiłam z różnych względów. Boję się, że nie przyjadą długo, a czekanie mnie wykończy, albo dojdą do wniosku, że panikuję i mnie oleją, a poza tym z tyłu głowy wciąż mam myśl, że to przecież nic. Przecież lekarze mówią, że jestem zdrowa. Ja nie wiem jak bym się zachowywała, gdyby ktoś inny był w mojej skórze, a ja ta *zdrowa*. Myślę, że też na początku byłoby ciężko, byłyby kryzysy, ale uważam siebie za na tyle wrażliwą osobę, że starałabym się chociaż takiego człowieka nie pogrążać. A niestety niektórzy tak mają. Sama spotkałam się ze strony bliskiej osoby, kiedy było naprawdę źle, po prostu z karceniem krzykiem i awanturą. Zaś jako miejsce dla mnie wyznaczył szpital psychiatryczny. A ja się czasem zastanawiam czy nie czułabym się tam właśnie normalnie. Strasznie nie lubię tego słowa, z różnych względów. To okropne przez co przechodzimy, a przecież jedyne czego chcemy, to święty spokój... Trzymajcie się ciepło

Odnośnik do komentarza

No i mnie wlasnie taki nieregularny przed chwila dopadl trwal z 8-10 sek i czuc wtedy jak sily uciekaja momentalnie. To taki czestoskurcz, ale do tego jeszcze jakby komora czy przedsionek nierowno bily (chyba) Ostatnio mialem go mies temu a Ty czesto masz takie nieregularne wlasnie? i jak dlugo trwaja?

Odnośnik do komentarza

Ostatnio potrafię mieć takie codziennie nawet po 3 razy. Nie potrafię określić co jest skurczem komorowym, a co nadkomorowym. Czasem tylko mi się wydaje, że jedne czuję wyżej, a inne niżej. Często nawet nie potrafię określić czy to przypadkiem nie żołądek. Czuję, np. dziś, jakby mi serce bulgotało, albo łaskotało, ale jest to tak cholernie niemiłe odczucie, że wbijam paznokcie w uda i zaciskam zęby. A to o czym pisałam, co nazwałam *nieregularnym rytmem* to rytmy niemiarowe, które miałam praktycznie tylko w nocy i zarejestrował je holter. Właśnie zajrzałam do wyniku. Sama nie wiem czy bym je odczuła. To są podobno jakieś fizjologiczne różnice w długości skurczu w zależności czy właśnie biorę wdech czy robię wydech.

Odnośnik do komentarza

Sylwia, to ty masz tak naprawdę bardzo mało tych skurczów w wynikach... no chyba, że wtedy miałas te lepsze dni, bo ja tak mam że jak założę holtera to wtedy od razu jakos lepiej się czuje i nic sie takiego nie rejestruje :). ale nawet w te lepsze dni w wynikach moich było około 1500-2000 z tym ze same nadkomorowe, czyli niby te niegroźniejsze. Ja w kazdym bądź razie odczuwam je tak, jakby serce na chwile zmierało po czym jest taki zryw, jakby sie oberwało... czasem tylko w gardle czuje taki dyskomfort jakby mi się słabo robiło w tej sekundzie i uginaja mi sie nogi.. różnie,,, najgorzej jak występuja co chwile wtedy mnie to po prostu zwala z nóg... i wczoraj miałam taki dzień... dosłownie przechodziły na kilka minut a potem jeden po drugim, odstęp moze 30sek, caluteńki dzień, dopiero jak się położyłam ustały, po 3 hydroxyzynach nawiasem mówiąc... a w nocy to mam jeszcze do tego pauzy i bloki I i II stopnia.... a teraz czuję ze znowu się zaczyna... więc dzisiejszy dzień zapowiada sie równie atrakcyjny co wczoraj :((((( buuuuuuu

Odnośnik do komentarza

Omega1, jestem z wawy i od dwóch lat jestem pod opieka kardiologów z CK Allenort czyli *prywatnego Anina*. Miałam tam robione kilka badań m.in. echo, próba wysiłkowa - wyszły super. I te holtery... 12 odprowadzeniowe, one wyłapuja wszystkie skurcze a także ich pochodzenie. Chodziłam do dr Bujnowskiej, która po moich narzekaniach skierowała mnie pewnego razu na badanie elektrofizjologiczne ale zespół kardiologów, którzy tam pracują po obejrzeniu moich wyników nie zakwalifikował mnie do tego badania... byłam też u dr kuśnierza, który zajmuje się wszczepianiem stymulatorów, tez stwierdził, że nie ma potrzeby u mnie go wszczepiać... dlatego skoro najlepsi kardiolodzy (moim zdaniem ta ekipa dr walczaka zasługuje na takie miano) nie widza u mnie tragedii to po co mam szukac dziury w całym? nawet nie dostałam zadnych leków tylko zalecenia zmiany trybu zycia, chodzi o tempo,,, więcej ruchu i samo niby przejdzie... .

Odnośnik do komentarza

Nie mam dużo, a w rzeczywistości dają mi taki wycisk, że prawie po ścianach chodzę. Czasem mam takie wrażenie, że lekarze dziś już tak dużo widzieli, że nasze przypadki są dla nich jak katar na wiosnę. Jeśli potrzebowałabym przeszczepu serca, albo sztucznej komory, to pewnie wiedzieliby co robić. A jak cię nie rozłoży na całego, to nie masz czego u nich szukać. Przepraszam, to tylko moje subiektywne spostrzeżenia, być może niesłuszne.

Odnośnik do komentarza

Hehe... teraz przejrzałam moje holtery i powiem Wam, że trochę Was okłamałam... te dane z ilością dodatkowych to ja wzięłam z takich kilkudniowych bo juz nawet dwa razy takie robiłam... holter 4-dniowy taki co na bierzaco jest zczytywany i Pani siedzi i monitoruje pracę mojego serducha cały czas... o dziwo w ostatnim dwunastoodprowadzeniowym z 18 stycznia tego roku co robiłam w CK Allenort to wogóle nie miałam arytmii nadkomorowej i chyba 8 skurczów komorowych... no ale teraz czekam na wynik wtorkowego to będe miałainfo na bierząco... zrobiłam sobie na własna rękę bo tak mnie ostatnio te skurcze męcż, więc zobaczymy.. może dzisiaj juz będe miała wynik, najpóźniej we wtorek - ale powiem wam, że w dzień kiedy miałam holter nie czułam tego cholerstwa tyle co wczoraj i dziś :(. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Kejthi, ja tez jestem z Warszawy i tez *podlegam* pod Allenort wiec mozemy sobie reke podac :) Jak moge wtrace 3 grosze, z calym szacunkiem, ale dr. Bujanowska jest internistka Ty zdecydowanie powinnas skonsultowac swoje problemy z elektrofizjologiem Nie wiem na 100% ale chyba w takich przypadkach nie stosuje sie badania elektrofizjologicznego tylko tzw ablacje (badanie elektofizyczne + ew. wypalanie) tzn. elektorda ablujaca ma mozliwosc mierzenia potencjalow i mapowania serducha a w razie problemow z ablowania zawsze mozna zrezygnowac podczas zabiegu. Zawsze musisz tez sama ocenic swoja *jakosc* zycia i ewentualna poprawe po ablacji. Sprobuj policzyc ile tych skurczy na dobe masz w najgorszym okresie jezeli nie wylapalas tego na holterze. Ostateczna decyzje jednak zawsze musisz podjac sama natomiast po konsultacji z odpowiednim lekarzem, nie z internista! Co do tego czy to samo zaniknie to niestety nie mam jakies nadziei na forum jestem od 2006 i nie trafilem na wpis, ze komus te problemy same odeszly, niestety :(

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×