Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Rekomendowane odpowiedzi

~jadwigaszpaczynska ja chodze jeszcze do LO .. 2klasa;) Jesli chodzi o alkohol..kazdy ma inne zdanie na ten temat.. jedni pisza ze bylo wszystko ok. a jeszcze inni ze zdychaja nawet po malej ilośći... Postanowiłam zaryztkowac wybieram sie na impreze i zobacze jak to bedzie.. wydaje mi sie ze nic złego sie nie stanie.. a nawet jesli to bede zyła.. NIE DAM SIE NERWICY!! Pozdrawiam ciepło:*
Odnośnik do komentarza
A ja nie wytrzymuję w szkole :( Chodziłam przez 4 dni, i codziennie mnie brały ataki paniki. Boję się, że to nie jest tylko nerwica, tylko coś o wiele gorszego. Od tygodnia biorę już docelową dawkę leku psychotropowego i doraźnie coś uspokajającego. Ciągle jestem półprzytomna, jak wracam z Mamą ze szkoły to patrzę w ziemię, i chcę jak najszybciej znaleźć się w domu. Dzisiaj nie dałam rady pójść do szkoły, a w sumie jechać (odwozi i przywozi mnie Mama). Przeraża mnie studniówka. Nie mam już sił ;(
Odnośnik do komentarza
Witam, Ja Wam powiem, że mnie nie ciągnie do imprezowania... mam znajomych, ale nie zależy mi na tym, żeby tylko się bawić i pić alkohol, lubię się spotykać z ludźmi i spędzać czas, ale niekoniecznie na libacjach;) i nie uważam, że tracę młodość... każdy ma inne zdanie i lubi co innego... Panika, szkoda mi Ciebie, bo domyślam się jak się czujesz... ale może to na początku tak jest, może jak minie kilka tygodni i leki już na dobre się ustabilizują to zaczną naprawdę działać... bądź dobrej myśli, najważniejsze to przeczekać ten kryzys... Ja od wczoraj jestem już kłębkiem nerwów, bo... jutro wieczorem mam klasową wigilię! Naprawdę się boję, chociaż nie wiem sama czego dokładnie... Już to widzę jak dzielę się opłatkiem z drżącymi rękoma... i jescze strasznie się wstydzę składać życzeń... :( Jejku, jakby to przeczytała teraz osoba z poza naszego grona ( w sensie nieznerwicowana) to nie wiem co by sobie pomyślała, jak można bać się takiej błahostki... ale Wy mnie chyba najlepiej rozumiecie... i znając moje szczęście to pewnie w tym całym zamieszaniu wigilijnym wpadnę w panikę( odpukać!) Echh... już nie wiem sama jak ja to robię, że tak się nakręcam... Ciekawa jestem co to będzie za kilka lat, np. na studiach... masakra jakaś Dobra lecę przestawić sobie myśli na coś milszego:) Pozdrawiam cieplutko, bo za oknem zimno...
Odnośnik do komentarza
Witaj Ałła. Wiem, ze tak doraźnie trudno jest komus przekacac to, co sie wie samemu. Powiem Ci jedno.Jedna z moich znajomych ( z nerwicą ) wychodziła za mąż i na sama myśl o ślubie i weselu ogarniała ją panika. Nie znałysmy sie wczesniej , wiec nie miała powodu mi ufać.Ale tonacy brzytwy sie chwyta. Podpowiedziałam jej , ŻEBY Z GÓRY ( wewnatrz, w umysle) ZAAKCEPTOWAŁA NAJGORSZĄ DLA SIEBIE OPCJĘ ( ze zemdleje na weselu, ze sie osmieszy itd). Radę, zeby tak postąpic w obliczu kryzysowej sytuacjji wzięłam z jednej z książek. Gdy WYRAZIMY WEWNETRZNIE ZGODE NA NAJGORSZĄ DLA NAS OPCJĘ i tego sie trzymamy, MOZE BYC TYLKO LEPIEJ.Gdyz umysł sie wtedy uspokaja ( trudno straszyć kogos, kto z góry zgadza sie na to, co najgorsze).. Nie wiem, czy skorzystasz z tej mojej rady ( z braku lepszej), ale przemysl to sobie, przełóż na swój jezyk A ta rada pochodzi z książki Dale Carnegie *Jak przestac sie matrwic i zacząć życ*. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
JADWIGASZPACZYNSKA: bardzo ciekawe, ja zawsze sobie wmawiałam, że nic takiego się nie stanie, ale lęk wciąż był. Może warto by spróbować opcję, którą Pani zaoferowała? Ja mam we wtorek wigilię klasową, ALLA, tam będą Twoi znajomi, nie będziesz w obcym Ci miejscu. Poza tym, to prawda, że my (znerwicowani) za dużo myślimy. Nawet podświadomie. Jeśli nachodzi nas atak paniki, mój psychiatra mówił: zajmij się czymkolwiek, licz ludzi, którzy mają jasne włosy, poszukaj różnic między jednym drzewem, a drugim. Może nie bardzo to przypadło mi do gustu, bo wkurzałam się licząc te głupie różnice na jeszcze głupszych drzewach, ale prawda taka, że najlepsza jest praca:) Należy odwrócić uwagę samej siebie. W piątek nie byłam w szkole, dziś nie dałam rady w sklepie, musiałam wyjść z Mamą. Chciałabym jutro być w szkole... pozdrawiam Was wszystkich
Odnośnik do komentarza
Witam, już jestem po wigilii. Więc... jak przeczytałam ten post p. Jadwigi to pomyślałam, że to się nie uda, bo nieraz już próbowałam podobnych metod. Denerwowałam się cały dzień tym spotkaniem... koszmar... jak wróciłam ze szkoły to kręciło mi się w głowie, miałam duszności, a później było mi tak strasznie niedobrze... myślałam, że zwymiotuje. I wtedy wzięłam się w garść i zastosowałam tę metodę. Pomyślałam, że trudno zwymiotuje na pewno na tej wigilii, tak na pewno będzie i koniec. Przygotowałam się na to, pomyślałam co powiem koleżankom, w sumie to przyjęłam to do wiadomości. Więc zapakowałam 3 paczki chusteczek higienicznych i poszłam gotowa na najgorsze. I uwierzcie mi, ale było lepiej! Co prawda denerwowałam się i cała roztrzęsiona tam siedziałam, a jak dzieliłam się opłatkiem to cała spocona byłam, ale w sumie oczekiwałam gorszego, bo przecież przygotowałam się, że będę się męczyć i na pewno wymiotować. Ale to nie nadeszło i strasznie się cieszę... może to pierwszy krok to podjęcia walki... Panika ja nie mogę stosować Twojej metody, bo mnie to uzależnia i takie skupianie się na innych rzeczach w czasie ataku paniki wywołuje u mnie natręctwa. Jak raz zaczęłam w kościele( żeby wytrwać) liczyć osoby z okularami albo rudymi włosami to potem musiałam to robić przez długi czas, ciągle i ciągle... to było straszne, nie potrafiłam o niczym innym myśleć... Teraz rzadko chodzę na mszę, bo wiem, że albo będzie panika, albo będę mdlała, albo będę cały czas liczyć te głowy... masakra... ale mam nadzieję, że Tobie to ułatwia przetrwanie w trakcie lęku panicznego. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam Was Ałło i Paniko.Witam Wszystkich. Naprawde cieszę sie Ałło, ze zastosowałaś podpowiedź, której Ci udzieliłam, zwłaszcza, ze pochodzi ona z dobrej książki.Co do natrectw myslowych , które pojawiaja sie w momentach paniki podpowiadam Ci, zebyś przeczytała UWAŻNIE historię mężczyzny, który wyleczył sie z nerwicy lękowej )http: //moja-nerwica.republika.pl/ oraz historie Elememi, która wyleczyła sie z nerwicy natrectw myslowych ( na tym watku w poscie *Nerwica natrectw myslowych wyleczona). W obu tych historiach sa BARDZO DOBRE INFORMACJE PSYCHOLOGICZNE dot.postępowania z lękami, z atakami paniki , pochodzace z ksiązki dr.WEEKES, która wyszła z nerwicy lekowej.- w pierwszej historii oraz z poradnika psychologii w drugiej dot.natręctw myslowych. Ja naprawdę znam sie na DOBRYCH INFORMACJACH NA TE TEMATY i choc juz podawałam na tym watku namiary na te historie, nie widziałam specjalnego odzewu na te wiadomości. Jestescie młode, całe życie przed Wami., lecz musicie wziąć sprawę swego wyzdrowienia w swoje ręce.Jest takie powiedzenie : Człowieku , stań sie swoim lekarzem( ja dodałabym - psychologiem). Życze Wam jak najlepiej i mam nadzieje, ze przyjrzycie sie tym historiom ( ja bym doradzała je albo wydrukowac, pozaznaczać informacje , które Was uderza ( dotyczace Waszych objawów i je badać). Gdy weźmiecie swoja nerwice pod lupe, gdy staniecie sie jej badaczami, przestaniecie być JEJ OFIARAMI.Ja przekonałam sie o tym - osobiscie. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam, przeczytałam tę historię: /moja-nerwica.republika.pl już dawno temu, jak podała pani ten link na Commedzie, ale chyba muszę jeszcze raz do niej zajrzeć... Wiecie co, ale * doła* złapałam! koszmar, aż mi policzki spuchły od łez. Nie wiem jak to się stało, może dzisiaj na terapii za dużo emocji wywołałam i się skumulowało. Ale w każdym razie czuję się fatalnie i najchętniej zniknęłabym na jakiś czas...
Odnośnik do komentarza
Gość jadwigaszpaczynska
Witam Wszystkich. Moze napisze o czyms istotnym dla osób, które MUSZĄ znajdowac sie w pewnych miejscach takich jak szkoła, czy praca i nie mogą tak sobie ich opuścic, co pomoze im zrozumieć co sie z nimi dzieje i dlaczego tam sie źle czują Napiszę to moim jezykiem, ale kto zechce poszukac w pismach fachowych , znajdzie tam fachowe wyjasnienia swego samopoczucia. 1) Zacznijmy od tego, ze wszystko, co sobie myslimy i mówimy wewnętrznie słyszy, odbiera nasz dziecięca podświadomość i próbuje nam po swojemu pomagać. Jesli słyszy od nas takie komunikaty :JAK JA NIE LUBIĘ TEJ SZKOŁY, JAK MI SIE NIE CHCE DO NIEJ IŚĆ, boje sie tej dzsiejszej klasówki itd.wówczas nasza pomocna podswiadomość, po wielu takich usłyszanych komunikatach WKRACZA DO AKCJI i potrafi WYWOŁAĆ REALNĄ FIZYCZNĄ CHOROBĘ, która uwolni nad od koniecznosci pójscia do szkoły lub do pracy( my oczywiscie najczęściej wcale nie łączymy naszej choroby z tym, co wczesniej o szkole myslelismy) 2)Teraz przejdę do wrodzonej nam wszystkim w momentach zagrozenia reakcji * UCIEKAJ LUB WALCZ*. U *zwykłych* osób ludzi ( nie nieurotyków), gdy minie zagrozenie i ALARM zostaje odwołany, alarm w organizmie sam sie wyłącza (adrenalina przestaje byc produkowana do walki z zagrozeniem). U takich osób jak my, jest cos takiego, co ja nazywam *zwarciem* stałym * przeciażeniem* i nawet gdy minie rzeczywisty powód, kóry uruchomił włączenie sie ALARMU w stanie zagrożenia, włącznik ALARM SIĘ NIE WYŁĄCZA. Tak jak ja to dzis rozumiem, musimy SAMI SIE NAUCZYĆ przy pomocy Świadomości wyłączac ten ciągle aktywny w nas sygnał ALARMU ( zagrozenia) Oglądałam kiedys program o bulimii i tam tez było pokazane przy pomocy tomografu, jak funkcjonuje wyłacznik dot.stanu nasycenia sie pozywieniem u osób zdrowych i chorych na bulimię.Osoby chore na bulimię nie mają takiego wyłącznika :juz sie najadłam* i nadal czują głód, mimo iz żołądek nie jest w stanie juz nic przyjąć.To mnie naprowadziło na trop tego wiecznie włączonego w nas, NEUROTYKACH, stanu ALARMU ( uwaga zagrozenie). 3) Teraz wyobraźmy sobie, ze jestesmy w pracy lub w szkole( a nasza podswiadomość wie od nas, ze to jest dla nas dżungla, cos niebezpiecznego). Nasz szef lub nauczyciel jest czymś w rodzaju odpowiednika takiego groźnego zwierza dla pierwotnych ludzi w prawdziwej dżungli. Jesli czujemy sie *zagrozeni* ( dzięki temu, ze nauczylismy tego swoją podświadomość) moze ona * dla naszego dobra* włączać w naszej głowie *ALARM-zagrozenie*, co powoduje wydzielanie sie adrenaliny .Jesteśmy gotowi do reakcji * uciekaj lub walcz*, ale jak tu uciekac z pracy lub z klasy w czasie lekcji, lub jak walczyć z szefem lub z nauczycielem..Wtedy dopada nas panika, lęk i cały ten zestaw nerwicowy, po to, zeby ten wylew adrenaliny mógł w taki sposób sie rozładowac.Jak sie wtedy czujemy, każdy wie. Ja przedstawiłam to tak NAPRAWDĘ AMATORSKO i prawdziwy znawca tematu miałby cos do powiedzenia na temat mojej niekompetencji w tej sprawie, ale ja tak własnie REAGOWAŁAM PRACY I DZIŚ WIEM _ DLACZEGO. Co bym doradzała tym wszystkim, dla których szkoła, praca, czy np.sklep, kosciół jest taką * dżunglą- miejscem, w którym nie czujemy sie BEZPIECZNIE. Oczywiscie zaczęłabym UCZYĆ PODŚWIADOMOŚĆ nowego programu : ŻE JEST FAJNIE I BEZPIECZNIE WSZĘDZIE ( w domu, w szkole, w pracy, w sklepie, w kosciele itd).Przestałabym w ogóle MYŚLEĆ w stary sposób, ze cos, gdzies może nam zagrażać.Owszem, pewne rzeczy mogą nas spotkac, ale nie musimy ich hodowac tonami na własna zgubę w swoich głowach.Jestem pewna, ŻE MOZNA SIE ODUCZYĆ MYŚLENIA W STARY, SZKODLIWY DLA NAS SPOSÓB, ale to musi trochę potrwac.PODŚWIADOMOŚĆ MUSI ZOSTAĆ ZAPROGRAMOWANA NA NOWO, * na przyjaźnie * wobec swiata i Życia. To nam wyjdzie na korzyść W tym miejscu podpowiadam ( przypominam) o zawarciu blizszej znajomosci z książką *Sekret* Rhondy Byrne lub z filmem *Sekret* http: michalpasterski.pl/filmy-video/the-secret-polskie-napisy/. po to, zeby napełnic podswiadomość pozytywnoscią. Pozdrawiam. Nie wiem , czy dość jasno napisałam o tym bardzo trudnym do wytłumaczenia tak obrazowo , temacie, ale mam nadzieje, ze moze choc trochę..
Odnośnik do komentarza
Jako NIEZBEDNE UZUPEŁNIENIE mojego poprzedniego watku przytocze tutaj fragmenty z ksiązki Darka Sugara *Miłość i wolniość*, gdyz autor opisuje w bardzo plastyczny sposób JAK DOCHODZI W NAS DO WYSTAPIENIA PIERWSZEGO LĘKU i jak sobie z lękiem poradził.Mam nadzieje, ze informacje z obu tych postów rozjasnią temat POWSTAWANIA LĘKÓW ( w ogóle) i dostarczą chociaz częściowych odpowiedzi, jak sobie z nimi poradzic. *NIE KTO INNY, TYLKO MY SAMI TWORZYMY TEN ŚWIAT z jego wszystkimi atrakcjami i LĘKAMI ( włącznie.Lęki spychane przez nas do podświadomosci nie giną, lecz ukryte gdzies głęboko , oddziałują na nas.Jestesmy zupełnie nieswiadomi ich obecnosci( i wpływu na nas) dopóki nie wydobędziemy ich na swiatło dzienne( np.podczas medytacji) lub w czasie psychoterapii.Wówczas sie rozładowują, rozpuszczają, dłuzej nas nie dręczą.JEŻELI CZŁOWIEK PRZED CZYMS UCIEKA LUB TEŻ BRONI SIE , nie robi nic innego JAK ZAPRASZA DO ATAKU.Najlepiej w takiej sytuacji zachowac racjonalne, odarte z silnych emocji MYŚLENIE. SILNE EMOCJE ZAW ĘŻAJĄ POLE ŚWIADOMOSCI ( sprawiaja, ze w głowie zaczyna sie robic ciasno).Człowiek pod ich wpływem czuje sie, jakby dostał obuchem w głowe.Cofa sie do zwierzęcego stadium( reakcja uciekaj albo walcz).Tym samym KOŁO STRACHU SIE ZAMYKA. Stawienie czoła własnym lękom nie jest wcale takie proste.Istota ludzka, uzywajac różnych mechanizmów , które psychologia nazywa * obronnymi*, choc trafniejsze byłoby okreslenie * UCIECZKA PRZED SAMYM SOBĄ*, za wszelka cene chce zepchnąć lęki do podświadomosci.SYSTEMATYCZNIE UPYCHA JE DO CIASNEGO KOTŁA.Jednak one wciaż daja znac o sobie.KOCIOL MA ZAWÓR BEZPIECZEŃSTWA.Kiedy sie przegrzeje, wypuszcza nadmiar pary , CZŁOWIEKA OGARNIA NIEWYTŁUMACZALNY STRACH , ktoremu czasem towarzyszu agresja lub ( i ) autoagresja.NIE MA AGRESJI BEZ LĘKU.Człowiek atakuje, bo sie boi.GDY KOCIOŁ NIE JEST W STANIE POMIESCIĆ WIECEJ BRUDÓW, LĘKÓW- pęka - CZŁOWIEK DOSTAJE NERWICY ( mój przypisek- tak własnie było ze mna, to nazywałam przerwaniem tamy emocjonalnej). Teraz przez całe swoje zycie próbuje łatac szczeliny, przez ktore WYCIEKA LĘK.Pochłania mu to mnóstwo energii.Miota sie cały, nie wiedzac , co począć.GDY BĘDZIE MIAŁ DOŚĆ ODWAGI , której przecież MU TERAZ BRAKUJE , uda sie do specjalisty od umysłów , zwanego psychologiem., psychiatrą, psychoanalitykiem.TEN ZAŚ NIE USUNIE BRUDÓW,, lecz prowizorycznie poskleja kociol i znieczuli go.Moze stac sie i tak,. że kocioł rozleci sie z hukiem., a lęki dopadną człowieka i teraz kąsać będą ze zdwojoną siłą.Biedaka-pacjenta odetnie sie wówczas od nich chemią , farmaceutykami przytępi swiadomość. Tak wiec TŁUMIENIE LĘKÓW , zaprzeczanie im , to najlepsza droga, aby znależć sie w szpitalu psychiatrycznym.Jeżeli ktos powie, ze sie niczego nie boi, to znaczy7, że jest napełniony po brzegi lękiem.Gdyby faktycznie sie nie bał, to by nic nie mówił. Od dziecka wpaja sie nam, bysmy sie niczego nie bali , a dokładniej zepchnęli nasze obawy do podziemia.Nakazuje sia nam nie bać własnych lękow.*Piotrek niczego sie nie boi.Prawda, synku, powiedz*., daje sie słyszec od najmłodszych laty.Po pewnym czasie człowiek zaczyna bać sie własnego cienia, siebie samego. Czy tego chcesz czy nie., LĘK JEST NIEODZOWNĄ CZĘŚCIĄ EGZYSTENCJI CZŁOWIEKA.Sztuka polega NA ŚWIADOMYM PRZEZYWANIU LĘKU.Ja wolałem lękowi stawic czoła , istniejąc jeszcze w rzeczywistosci fizycznej, po to zeby nie dopadł mnie w Zaświatach. *Oj,JAKIŚ TY BYŁ MAŁY STRACHU, miałes tylko wielkie oczy , chodź sie zaprzyjaźnimy.Kocham cię. O, gdzie sie podziałeś ?* Tyle Darek Sugar.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
dołączam się do życzeń, aczkolwiek moje są trochę spóźnione. Zyczę Wam nie tyle samych zdrowych świąt, ale ZDROWIA w ogóle. Zarówno podczas świąt jak i po nich i w 2010roku. Życzę też Wam szczęścia, miłości i dużo siły do pokonywania przeszkód :*
Odnośnik do komentarza
Sama nie wiem co mam robić. Po prostu nie mam zielonego pojęcia jak się zabrać za zapisanie się na wizytę u psychologa. Mam dopiero 15 lat, a stany lękowe jakie mi dokuczają stają się coraz silniejsze odemnie. Nie wiem, boję się teraz nawet chodzić do kościoła bo mam wrażenie, że cos mnie tam opęta, a tylko ja wiem o moich słabościach. Niedługo mam jechać do koleżanki do Opola, jakieś 300 km od mojego miejsca zamieszkania. Z jednej strony bardzo się cieszę, ale z drugiej rozpaczam w duszy. Co ja zrobię? Boję się, że nie zapanuje tam nad sobą. Jestem osobą bardzo optymistyczną, ale zbyt często nie mogę już nią być, to staje się silniejsze odemnie. Jeśli ktoś mógłby pomóc, doradzić....bardzo bym buła wdzięczna.
Odnośnik do komentarza
Antiregular, nie denerwuj się, my mamy podobne problemy... Jeśli masz czas to przeczytaj sobie ten wątek i dowiesz się, że ja mam podobne myśli. Napisz coś więcej o sobie, nam będzie łatwiej Ci doradzić, a Tobie samej ulży... Napisałaś, że chciałabyś iść do psychologa, to najlepszy wybór. Ja zaczęłam chodzić w Twoim wieku i nie żałuję. Jednak musisz powiedzieć o tym komuś w domu, bo niestety są nikłe szanse, że ktoś Cię przyjmie bez zgody rodziców. Chociaż moja mama nie była nigdy ze mną u psychologa... więc to zależy gdzie pójdziesz. W poradni psychologiczno- pedagogicznej na pewno będą chcieli najpierw rozmawiać z rodzicami, a jak pójdziesz do przychodni, albo prywatnie to niekoniecznie. Ale obojętnie co wybierzesz najlepiej będzie jak pójdziesz do lekarza domowego po skierowanie, obojętnie co na nim napisze, możesz mu po krótce przedstawić problem, bo ze skierowaniem zawsze łatwiej Cię przyjmą. Chyba, że zdecydujesz się na psychiatrę to nie musisz. Wiem co przeżywasz, bo ja jakiś czas temu w Twoim wieku miałam te same dylematy: czy powiedzieć rodzinie, czy iść do psychologa czy do psychiatry? Pamiętam ten czas, nie było łatwo... na pewno pomógł mi internet i książki. Polecam Ci przeczytanie co nieco o nerwicy i oczywiście pisanie na forum, bo to wyprowadziło mnie z załamania. 3mam za Ciebie kciuki:)
Odnośnik do komentarza
Jak tam po świętach? Chociaż trochę spokoju dała mi nerwica, bo nie było aż tak źle, ale znowu dzisiaj nie przespałam nocy i jakoś tak dziwnie się czuję... Dowiedziałam się, że w moim mieście przyjmuje prywatnie dobra pani doktor i tak od tygodnia zastanawiam się czy iść. Chodzę na psychoterapię, ale to pozwala mi tylko się wygadać, a jeśli chodzi o lęki to cały czas istnieją lub się nasilają... I sama nie wiem... chciałabym dostać jakies leki, bo już nie wytrzymuję, szczególnie jeśli chodzi o ataki paniki, ale strasznie się boję... Panika, co u Ciebie? Już minął jakiś czas od kiedy bierzesz leki. I jak się czujesz? Działają? Bo ja mam taki dylemat... tak się boję tam iść... Pozdrowienia
Odnośnik do komentarza
W sumie, to przed chwilą skasowało mi się to co napisałam ;* No więc od dziecka byłam osobą bardzo przewrażliwioną, na uczucia innych i swoje, przeżywałam wszystko zbyt mocno. Kiedyś chodziłam do psychologa, gdyż miałam problemy z pamięcią, od dwóch lat już nie odwiedzam mojej bardzo mijej i sympatycznej pani, z przedmiotami ścisłymi sobie radzę teraz dobrze, więc mama mnie wypisała. (psycholog prywatny). Od ajkiegoś roku coraz bardziej boję sie chodzić do kościoła, przerażają mnie takie rzeczy jak np. egzrocyzmy, duchy, stygmaty itp. Po prostu panicznie się tego boję, i odrazu myślę, że coś mnie opęta i zorbię coś nieodpowiedniego, mimo iż jestem osobą wierzącą. Wybieram się do bierzmowania, ale jak skoro trzeba chodzić, na spotkania, które trwają 2 h id siedziemy w pierwszysch ławakch. Wtedy mam wrażenie, że tma po porstu umrę, na zawał, tak m iserce łomocze, ręcę pocą się, wiercę się strasznie. Takie objawy zdarzają się właśnie w momentach kiedy się boję, wiele jest takih sytuacji. Nie potrafię się opanować. Nie wiem czy zdołam o tym powiedzieć mamie, zawsze jestem optymistką, podpparciem dla innych, lubię pokazywać tylko swoje dobre strony, a tych złych nie wie czy potrafię. Może znacie jakieś leki na ten mój wyjazd? Najlepeij bez recepty. Dziękuję wszystkim. Aha i przeczytałam kilka ważnych wątków na forum. Przydały sie ; ) Chętnie też pomogę ; ))
Odnośnik do komentarza
Wygląda na to, że tak jak my borykasz się z nerwicą... Leki... hmm... w aptece jest ich wiele, różne ziołowe uspokajające polecają... Ja coś tam biorę, ale to raczej nie pomaga. Trzeba pamiętać, że to tylko zioła... Ale myślę, że możesz sobie kupić, bo sam fakt, że się coś takiego ma to już uspokaja. Dla mnie to taki azyl, wiem, że mam w torebce jakieś tabletki jest pocieszający. I trochę takie placebo działa, jak tylko wezmę to czuję się choć trochę psychicznie lepiej. A może masz rodzeństwo, albo kogos innego w rodzinie komu mogłabyś zaufać? Wiem, że to trudne, moja rodzina do teraz do końca nie wie co mi jest, ale już do tego przywykłam. Jak wspomniałam wcześniej, dobrze, że chodzę do terapeutki, bo to jedyna osoba, która zna moje problemy, także polecam:) Miłego wyjazdu życzę:)
Odnośnik do komentarza
Oj pamiętam te czasy, kiedy moja pani doktor rodzinna zapisała mi na uspokojenie tabletki, bodajże L72. Czysta homeopatia, ale biorąc pod uwagę, że nerwica siedzi tylko i wyłącznie w naszych umysłach, to takie placebo również na te umysły oddziałuje. Jednakże jest to chwilowe wyjście, na dłuższą metę się nie sprawdza... ALLA: leki, które teraz dostałam zaczęłam brać 30listopada. Na początku to muszę przyznać, że nie czułam się dobrze, w sumie spałam cały czas *żeby przetrwać* nieobecność Mamy, kiedy szła do pracy. Do tych psychotropów dostałam też do doraźnego stosowania lek na serce, który także wycisza (działa!). Na początku miałam wrażenie, że osłabia mi serce, ale to tylko takie wrażenie, jedynie nie dopuszcza do zbyt szybkiego pulsowania. Następstwem tego jest wolniejszy oddech (brak hiperwentylacji= brak uczucia odrealnienia:)) i jakoś daje się radę. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do psychotropów, ale pomagają. Co prawda, wymagam jeszcze odwożenia i przywożenia do szkoły/na korki/gdziekolwiek, ale przez pierwsze kilka dni nie wychodziłam z domu. Pełną dawkę biorę dwa tygodnie z hakiem i choć moja nowa pani psychiatra powiedziała, że pierwsze efekty będą za 6 tygodnie, ja czuję je już teraz. Polecam wszystkim, którzy mają nerwicę, by rozważyli możliwość włączenia leków. Pamiętam, że gdy pierwszy raz miałam zapisane leki, byłam uparta, chciałam o własnych siłach wyjść z nerwicy, ale naprawdę nie ma sensu się męczyć. Leki nie zastąpią psychoterapii i walki, ale pomagają i mobilizują, by się nie poddać. pozdrawiam wszystkich
Odnośnik do komentarza
Dziękuję Allu i paniko, miło jest z kimś popisaćo tym co nas dręczy, szczególnie jeśli druga osoba jest w podobnej sytuacji. Ale pytanie czy ten stres, może mi poważnie zaszodzić? No i jedno, czy można to wyleczyć? Zupełnie? Z tego co czytałam taka terepia może trwać nawet kilka lat... Jutro wybiorę się do apteki i spytam, może mi też coś dobrego doradzą ;) Pozdrawiam ;))
Odnośnik do komentarza
witam, uznałam, że wybiła godzina, żeby albo znaleźć pomoc albo przestać walczyć i odejść z tego świata. nie wiem czy to co się ze mną dzieje można nazwać nerwicą (chociaż psychiatra orzekł, że jest to nerwica lękowo - depresyjna). zaczęło się jakieś cztery lata temu. próby samobójcze, myśli samobójcze, strach przed wychodzeniem z domu i nerwowe reakcje na wszelkie możliwe dźwięki, które mnie otaczają (siorbanie, mlaskanie, dźwięk nalewanej wody, pstrykanie, dosłownie wszystko) + negatywna, nerwowa reakcja na dotyk. jestem agresywna i ciągle poddenerwowana. targają mną takie ogromne emocje, że chwilami mam ochotę kogoś pobić, czasami sobie wyobrażam, że wręcz zabijam źródło moich nerwów. i strasznie mnie przeraża, że tak w ogóle mogę myśleć. głównym ogniskiem moich problemów jest mój ojciec, którego szczerze nienawidzę, a z drugiej strony trochę kocham, bo *wypada*, bo to mój ojciec. przez niego wszystko się tak w moim życiu skomplikowało. mam zmiany nastroju, objawy somatyczne, z bezradności chce mi się płakać ciągle. ledwo powstrzymuję swoje emocje i dłużej już nie mogę. na przykład teraz, mam wrażenie, że zaraz stracę panowanie nad sobą i wykrzyczę mojej rodzinie jak bardzo mi przeszkadzają ich zachowania (zresztą, oni o tym wiedzą, tylko uważają, że jestem rozpieszczoną małolatą, która robi jakieś problemy, a nie ma takiej potrzeby). generalnie, nie mam w nikim wsparcia. wszyscy tylko komentują negatywnie moje słowa, moje samopoczucie, uważają, że wymyślam i w ogóle. jestem naprawdę zdesperowana, piszę przez łzy. mam straszne problemy w relacjach z innymi ludźmi, nie mogę nigdy utrzymać znajomości. czy jest jeszcze jakaś nadzieja czy zostało mi już tylko umrzeć. ja już naprawdę nie dam rady. za dużo negatywnych emocji tkwi w mojej głowie. a i tak jak wiadomo to tylko czubek góry lodowej, bo prawdziwych uczuć nie jestem w stanie przelać na kartkę papieru. pomocy. pomocy. pomocy. nie mogąc znaleźć żadnego wsparcia i pomocy w życiu realnym zwracam się tutaj, na forum, w wirtualnym świecie.
Odnośnik do komentarza
Może nieodpowiednim, że się wypowię, ale wczoraj też się tu zarejestrowałam. Jestem w podobnej sytuacji, czasami również jak Ty wyobrażam sobie nie wiadomo co. Od przyszlego roku zanczę chodzić do psychologa, bo poprostu sama nie dam sobie rady, Tb proponuję to samo, albo psychiatra nie wiem. Jestem chyba w podobym wieku (15) więc może chciaż trochę rozumeim Twoje położenie. Mi np. trudno jest w skzole, w miejscach publicznych itp. Nie wiem jak u Cb. Dobrze, że napisalaś kiedyś trzeba przełamać lody ;) I życzę Ci tego samego co sobie, siły psychicznej. Pzdr ; ))))
Odnośnik do komentarza
Joyann, i bardzo dobrze, że napisałaś. Ja ciągle powtarzam, że wsparcie jest najważniejsze. Sama nie mam go na co dzień wśród znajomych, dlatego pisanie tutaj mi służy. A chodzisz teraz do jakiegoś psychiatry czy psychologa?? Ja mam też taki lęk, że np. zacznę krzyczeć na lekcji albo w kościele, że kogos zwyzywam albo zacznę wariować, chociaż tego nie chcę i nie wyobrażam sobie, żebym mogła coś takiego zrobić, bo jestem raczej spokojna i opanowana, a mimo to mam takie obawy... Panika uspokoiłaś mnie trochę i chyba zdecyduję się pójść do tego lekarza, tylko nie wiem jak przeżyję samą wizytę... co ja mam powiedzieć? I ogólnie boję się, że się uzależnię od leków...
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×