Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Zawroty głowy, kołatanie serca i lęk przed jazdą samochodem


Gość MIKI

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 30 lat, mężczyzna, miałem to samo... lęk przed dużym miastem jak Kraków i jazdą po autostradzie... Pokonałem to metodą z wojska i życiowych poradników... A więc przygotowanie i konfrontacja z lękiem. Przygotowanie - zacząłem się zastanawiać dlaczego się boję... potem czytałem różne związane z motoryzacją artykuły (zacząłem się lepiej uczyć przepisów jazdy) a na końcu wpierw delikatna konfrontacja - kilkanaście razy przejechałem się krótkim kawałkiem autostrady (w moim rejonie jest 10 km kawałek - jeździłem nim do pracy i z powrotem) potem znalazłem kawałek 35 km a później gdzieś indziej kawałek 45 km (później tą sama trasę w tę i z powrotem) - finałem był 8-krotny wyjazd do Krakowa (110 km autostradą) i z powrotem. Za pierwszym razem czułem to co Wy... paniczny strach... lęk... pocenie rąk... drżenie rąk... przeszywający od klatki piersiowej aż do głowy lęk... zmieniony oddech... ściskanie w dołku... różne myśli i wizje... wyobrażenia wypadku lub utraty zmysłów i wiele innych... I co robiłem? Jechałem tak! Niczego nie zaprzeczałem! Nie wyrzucałem tych myśli z głowy ani ich nie blokowałem... Czułem ten strach i jechałem z nim do przodu... Czasem wyrzucałem emocje (powiązane z lękami) np. poprzez krzyk! Krzyczałem ! Darłem się ile miałem siły! i tak jechałem na początku wolno (70, 80 albo góra 90km/h) potem starałem sie przyspieszyc do 100km/h... potem znów zwlanialem... i tak jechałem spocony i zalekniony (jak czułem się źle to chwila postoju na pasie awaryjnym a za chwilę znów do przodu). Z czasem konfrontując się z lękiem - lęk zanikł... Sam w to nie wierzyłem, ale to prawda, teraz jadę tyle ile mi pasuje... Może Wam też pomogłoby takie coś? Jeśli się zdecydujecie to się nie forsujcie - pomału małymi krokami a do celu... Zauważyłem też, że gdy przełamałem ten lęk to przełamałem też bardziej lęk w stosunkach z ludźmi - jestem bardziej śmiały :) Podobno jest tu dużo powiązania - (lęk przed socjalizacją a lęk przed otwartymi przestrzeniami czy autostradą) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Piotr322

Problem z prowadzeniem bo jestem swiezy kierowca a lęki to chyba 2 inne sprawy. ja mam prawo jazdy 15 lat ale od 4 na wakacje nad morze sam nie dojade bo zaczyna sie dziwny niepokoj lek przed lękiem jak w yzej bylo pisywane to się nakręca i w końcu nie moge sie ani skoncentrowac anie odprezyc i konczy sie tak ze ktos musi za mnie wsiadać, kiedpsa sprawa lecze sie 5 lat farmakologicznie 1,5 roku terapii i narazie 0 efektu tzn po lekach jest lepiej ale sam ponad 200km nie przejade ba zeby tylko z 50 zrobic to cud, tez kraze po forach czy ktos z tego wyszedl ale chyba 1/10 sobie poradził.

Odnośnik do komentarza

Niestety nerwica dopadła też mnie. A w zasadzie ZNOWU się ujawniła. W moim przypadku jest tak, że jak się gdzieś coś stało ( chwilowe osłabienie, kołatanie serca itp) to będąc tam znowu-znowu to się dzieje. Typowy lęk przed lękiem. I tak na przykład kiedyś córce zrobiło się słabo w danym momencie w kościele -po dwóch(!)latach o tym sobie przypomniałam i mam w tym samym momencie jazdy. Za kierownicą tak samo. W zeszłym roku w jednym miejscu na trasie zrobiło mi się *gorzej*bylam po chorobie wówczas, teraz sobie o tym przypomniałam i... stało się to samo, w tym samym miejscu . Czy to nie patologia?

Odnośnik do komentarza

Mój lęk pojawił się, a raczej został wybudzony ok. 10 lat temu w związku z pewnym nieprzyjemnym i bardzo stresującym zdarzeniem. Teraz przypominam sobie, że jako dziecko miałem czasem podobne stany, ale bagatelizowałem je, w rezultacie czego same znikały. Dziś niestety nie udaje mi się to. Myślę, że to typowa agorafobia połączona trochę z bólem istnienia. Tak więc odpadają podróże samolotem, autostrady, długie mosty i wiadukty. Nie przepadam też za dużymi zgromadzeniami. Cóż, trudno się żyje w świecie, gdzie trzeba załatwić 150 spraw dziennie, a człowiek jak debil musi omijać najszybsze połączenia drogowe, bo mu się kręci w głowie na autostradzie. Przynajmniej dobrze, że nie jestem przedstawicielem handlowym. Powtarzajcie sobie, że lepiej mieć to niż raka albo gorsze schizo. Pozdrawiam towarzyszy i towarzyszki niedoli. 

Odnośnik do komentarza
W dniu 12.10.2010 o 22:11, Gość pp napisał:

Borykam się z tym kłopotem od ponad 2 lat. Tak jak wielu z Was wyjeździłem wcześniej tysiące kilometrów i sprawiało mi to niesamowitą frajdę. I nagle kop prosto w plecy... Ponad rok absencji za kółkiem spowodowane strachem... tak jak piszecie: nawet korek w mieście przyprawiał o zawrót głowy. Odkryłem jednak swoje strachy w głowie i zacząłem zmuszać się do jazdy. Powoli i konsekwentnie po kilku miesiącach udało mi się osiągnąć 90km/h w trasie 🙂 Dużo pozytywnego myślenia i stawianie czoła abstrakcji, która rodzi się w mózgu i przelewa na całe ciało. Za każdym razem, kiedy wsiadam za kółko, mam świadomość, że robię coś co kocham i co mnie przeraża. A moja pasja była ostatnio górą. Dziś wyprzedzając na 2-pasmówce tira dopadło mnie tak niespodziewanie, że żałuję, że w ogóle spróbowałem z tym walczyć. Mogłem kogoś zabić... Totalne uderzenie ciśnienia w głowie i pełna niemoc. Czułem jak wciąga mnie pod to auto a ja nie wiem jak trzymać się drogi. Udało mi się zachować jakąś rezerwę zdrowego rozsądku i mimo, że linie na jezdni mi się zlewały zjechałem na pobocze. Nie muszę Wam opowiadać jak się czułem i jak zły na siebie jestem. Wciąż szukam rozwiązania i staram się jak mogę. Ale proszę Was wszystkich, zastanówmy się czy warto być dla kogoś zagrożeniem? Pola pisze o weryfikowaniu swojego lęku i nie mogę się z nią nie zgodzić. Ale nie mogę ryzykować czyjegoś życia. Musi być inny sposób. Życzę wszystkim odnalezienia sposobu na własne, prywatne strachy!!

 

Odnośnik do komentarza
Gość Autostrada trauma

Ja robiłam w swojej firmie około 60 tys. km rocznie, jednorazowo np. do Włoch 1500 km nie było dla mnie problemem, zdarzało się, że jeżdżąc po Niemczech na długie dystanse osiągałam średnią prędkość 200 km/h i nawet więcej. Prowadzenie auta po autostradzie nie było dla mnie żadnym problemem. Sytuacja zmieniła się przez zdarzenie: po wymianie opon na letnie wiosną wyruszyłam w trasę i uczucie, że auto nie trzyma się drogi, wylatuje mi spod nóg, zjeżdża w prawo chociaż po puszczeniu kierownicy jechało prosto. Zaczęłam hamować zbliżając się do lewej linii prawego pasa a nawet lekko na nią wjeżdżając, żeby mnie nie zniosło. Zjechałam jakimś cudem z autostrady, żeby sprawdzić dokręcenie kół, ciśnienie i niby wszystko ok (później okazało się, że mechanik źle sprawdził). Ale te 200 km jakim cudem dojechałam, bo było źle... Na drugi dzień powrót i po 100 km zawołałam na brakujące 200km lawetę. W warsztacie w moim mieście okazało się, że przednie koła były niedopompowane 1,8 zamiast 2,8. Przedni napęd. Z tyłu było 2,8.  Po 2 miesiącach pojechałam w podróż 200 km w jedną i 200 z powrotem za parę dni. Okazało się, że trauma jest, na autostrady i nawet dwupasmówki, ale jadąc za jakimś tirem 90 km/h jakimś cudem doczłapałam do mety. Było zjeżdżnie do śodka, do lewej, było trąbienie na mnie a ja coraz wolniej i hamowałam, bo mnie ściągnie... Za kolejne 6 m-cy musiałam po kogoś pojechać 350 km, byłam przygotowana na wariant b) unikaj autostrad. Ale po wyruszeniu już w pierwszych kilometrach okazało się, że trauma nie minęła a pogłębiła się, po natychmiastowym zjechaniu z autostrady nawet dwupasmówka okazała się barierą. W mieście nie mam problemów i na drogach krajowych jeszcze nie... Ale  zgadzam się z autorem wcześniejszego postu: w takiej jak nasza sytuacji pokonywanie lęku jest zagrożeniem dla wszystkich uczestników ruchu. Zdecydowany sprzeciw! Więc chyba dla mnie się skończyło 😞 

Odnośnik do komentarza

Witam,ja mam problem ze swiatlami i korkami,dostaje palpitacji serca,cala mokra jestem i chce uciekac,ale nie ma jak,nie umiem tego pokonac,wiem ze mam nerwice lękową od 20 lat,ale zrobilam prawko 3 lata temu i wiem ze jezdze dobrze,ale ciezko mi uwierzyc w siebie,no i te swiatla to porazka,terapia nic nie dala.Poradzcie co robic?musze dojezdzac do pracy!Pomocy!!

Odnośnik do komentarza

Niestety mnie takze to dopadlo. Nie wiedzialem nawet ze jest wiecej ludzi takich jak ja. Wstydze powiedziec komus ze mam lek przed jazda 😁 jak to wogole mozliwe. Zaczelo sie od nerwow, stresu i ktoregos razu podczas jazdy S3 dostalem cos w rodzaju tezyczki czyli mrowienie rak i ust. Po 3 ataku najmocniejszym, moge jezdzic dalej ale tylko z osoba towazyszaca. Sam dostaje deliry, a korek wywoluje u mnie panike. I tak prawie rok sie mecze. Zauwazylem jeszcze ze mam lek przed ciasnymi pomieszczeniami a nie mialem. Jak z tym zyc? . Pozdrawiam 

 

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×