Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica forum które zaginęło tworzymy na nowo wasza Eliza


Gość Elizza

Rekomendowane odpowiedzi

Dawno nie zaglądałam i miałam się wam wypłakać bo jestem całkowicie w czarnej rozpaczy bez chęci do życia ale po przeczytaniu wpisu Milci nie mam na razie śmiałości użalać się nad swoim losem.

Milciu kochana, bardzo współczuję, przyjmij ode mnie najszczersze wyrazy współczucia. Życzę ci dużo siły żebyś przetrwała ten trudny dla ciebie okres. To są ciężkie chwile dla ciebie i rodziny, musi minąć trochę czasu żebyś znowu wróciła do lepszych dni. Każdy mówi czas goi rany, a według mnie rany pozostają na zawsze tylko z czasem  się zabliźniają. Przytulam cię bardzo mocno.

Odnośnik do komentarza

Bardzo Wam dziekuje za slowa wspolczucia,to bardzo piekne z Waszej strony,probuje jakos przy pomocy benzo funkcjonowac,trzy lata dzwigalismy ten krzyz ale ostatnie 2 miesiace to tragedia,ktorej nigdy nie zapomnimy,rak uderzyl z potworna sila,glowe zaatakowal i cale cialo,nie przyjal ani deczka wody bo wszystko szlo z powrotem w formie flegmy ktora musial wyrzygac a na to potrzeba ogromnej sily,ktorej ju nie mal ani 1 proc3nta,ale nie bede opisywac szczegolow,bo to horror,dziesiatki ludzi sie przewijalo przez moja bude caly dzien,lekarze ,pielegniarki apteka i wiele innych ze sprzetem med,,ale ja dzisiaj chcialam napisac,cos co nie wiem jak to powiedziec czy to przypadek,czy prawda,oToz w dniu smierci mojego meza,lezai w stolowym na tym szpitalnym lozku i ja mu na tym lozkowym rancie postawilam taka plastikowa figurke Maryii,ktora kiedys kupilam w polsce,ona sobie tak ladnie swiecila na niebiesko,,wlozylam baterie i postawilam nad jego glowa izapalilam i powiedzialam do niej ,,,,,nie zabieraj go nam,,i tak stala i swiecila ,,w chwili jego smietci,,,zgasla,,jak to wytlumaczyc,,wasza milcia

Odnośnik do komentarza

ÜJak sie ciesze,ze sie odezwalas Elizzko,moj pedziwietrze jak Cie tak z milosci nazywam,balijko szkoda ,ze odeszlas z forum ja jestem,zyje obecnie w potwornym strachu i smutku,w domu szpital maz lezy pod kroplowkami,caly dzien ktos przychodzi lekarz ,pielegniarki,jestem zmeczona na maxa ,smutna ,i sami mozecie sobie wyobrazic ile moja chora psychika musi wytrzymac, schudlam 6 kilo.Napisz Elizzko co z tymi jelitami masz,bo jelita mozna fajnie uspokoic ,jest duzy wybor ,ja jak mam problemy ,biore Duspartal135,to po 3 ,4 dniach uspokaja moj brzuch,obecnie lęk jest moim towarzyszem,bardzo sie boję ,,BARDZO!ten horror u nas trwa juz 3 lata,mąż mówi ,ze po co go ratujemy,ale patrzec na to wszystko tez nie idzie,dziewczyny nie rezygnujcie,,ja chetnie ,jak by ktos mial ochote porozmawiam przez messenger,,do uslyszenia ,,gdzie ten jacek.?wasza milcia

Odnośnik do komentarza

Milciu Kochana głębokie wyrazy współczucia . Nie byłam tu długo nie miałam czasu ani siły.  Dziś weszłam i taka tragedia.  Kochana wiem że ciężki czas cie czeka to niewyobrażalną strata bardzo boję się tej części życia ale tak jak dorcia  napisała to nieodłączną część naszej egzystencji . Człowiek  żyje dąży do czegoś wyznacza cele marzy spełnia swoje plany a tu nagle koniec wszystkiego.  Leżeliśmy ostatnio z mężem w łóżku i rozmawialiśmy żartowaliśmy przytuliłam się do niego i nie mogę sobie wyobrazić beż niego życia obleciał mnie strach i powiedziałam że życie to taka podstępna K....a . Ale właśnie tak myśląc to musi coś być po drugiej stronie bo przecież to wszystko nie miało by sensu . Ja cały czas gadam z moim dziadkiem  (on zmarl 8 lat temu )jak coś zgubię i pytam się czy wie gdzie to jest żeby mi to pokazał mój mąż zawsze się że mnie śmiał i kiedyś sam zgubił portfel i chodził szukał i tylko o Pawełku wspomniał troch portfel znaleziony wiem śmieszne to i może nie na temat ale coś jest w życiu po śmierci ono istnieje . Milciu ukochana trudny  czas przed tobą czas nie leczy ran bo one ciągle bolą czas pozwala się oswoic z bólem . Wracaj do tych pięknych wspomnień i choćbyś wyła w niebogłosy to nikt ci ich nie odbierze a one pomogą uśmierzyc ból bo uświadamiają że żyjemy dla kogoś i dla kogoś umieramy .

Ściskam cie mocno i jestem z tobą myślami.  Mam nadzieje ze do tego czasu jeszcze popiszemy ale będę miała cie w serduszku podczas kolacji wigilijnej . Tak bym cie przytuliła teraz . 

Całuję mocno  

Odnośnik do komentarza

Milciu, wyrazy współczucia. Bardzo mi przykro. Jeśli znajdziesz w tym iskierkę nadziei, to opowiem Ci moją historię ze świeczką. Prawie dokładnie rok po śmierci mojego taty, stałyśmy z mamą nad grobem. Było to w dzień górnika. Tata był górnikiem. Jak tak stałyśmy to powiedziałam na głos:Tato, pierwszy raz zamiast piwa ktore zawsze dostawałeś w tym dniu przynoszę Ci znicz. Czułam wtedy jeszcze ogromny żal do losu i to bylo szczere wyznanie. Nie takie coś od tak rzucone. Odchodząc mama zauważyla ze lampka taka na baterie zgasla. Podeszłysmy spowrotem lampka się zapaliła. Odeszłyśmy zgasla....i tak chyba ze 3x powtórka....To tata mnie usłyszał....i tak dał znać że jest.....Milciu droga, jeśli to Ci w czymś pomoże a masz na to chęć to rozmawiaj z Nim. On gdzieś jest i czuwa. Nie ma go obok ale zawsze będzie w Twoim sercu i do niego mozesz się odwołać

Odnośnik do komentarza

Moje slodkie przyjaciolki,nie znam slow podziekowania za okazana mi przyjazn i wspolczucie,jakos probuje sie pozbietac i dotrwac do ostatecznego jego odejscia,wiem ,ze ta Maryjka ,ktora zgasla przy jego smierci,teraz zaswieci dla mnie i doda mi sily na ta nadchodzaca samotnosc,dzieci sa ale one maja swoje zycie i musze sie z tym pogodzic,ze wszystko sie zmieni,kocham Was wasza milcia,,

Odnośnik do komentarza

Milcia, co u Ciebie, jestem z Tobą myślami cały czas,

u mnie okropnie, czy człowiek im bliżej emerytury i " zasłużonego odpoczynku" usi się czuć coraz gorzej, na przełomie listopada -grudnia byłam przeziębiona, ale znosiłam to w miarę OK, jakieś syropy, inhalacje, czosnek, trwało to 2,5 tygodnia, tydzień przerwy i w tamten wtorek wróciło, w piątek lekarz bo nasilały się objawy, zatoki, głowa, gardło, wczoraj znów u lekarza bo nie poszłam na leki, dostałam antybiotyk, sterydy do inhalacji, krople do oczu bo jeszcze z tym wszystkim zaplątało sie zapalenie spojówek (pierwszy raz w życiu)

a dziś, słaba jak ...., święta za pasem, co prawda okna pomyte, firanki częściowo zmienione zakupy w miarę ogarnięte, dzieci zaproszone na wigilie a tu siły kompletnie brak, ledwo łażę po domu, dawniej nie miałam problemów z przeziębieniami, ciągle chodziłam wyrozbierana, ciągle mi było gorąco, nie wiem czy to od momentu ablacji (3 lata temu) czy od pierwszego covida (2 lata temu) bardzo spadła mi odporność, nie mogę się ogarnąć, nie wiem jak to wzmocnić, staram się w miarę odżywiać dobrze, nie biore żadnych suplementów , czuje sie ciągle słaba, do tego te lęki, dziś np miałam epizod: uczucie jakbym miała zemdleć, jakieś odloty, mierzę ciśnienie jest OK, tętno OK, antybiotyk osłabił mnie tak (2 tabletki) czy nerwica wraca

odezwijcie sie, brak mi was

Odnośnik do komentarza

Milcia, co u Ciebie, jestem z Tobą myślami cały czas,

u mnie okropnie, czy człowiek im bliżej emerytury i " zasłużonego odpoczynku" usi się czuć coraz gorzej, na przełomie listopada -grudnia byłam przeziębiona, ale znosiłam to w miarę OK, jakieś syropy, inhalacje, czosnek, trwało to 2,5 tygodnia, tydzień przerwy i w tamten wtorek wróciło, w piątek lekarz bo nasilały się objawy, zatoki, głowa, gardło, wczoraj znów u lekarza bo nie poszłam na leki, dostałam antybiotyk, sterydy do inhalacji, krople do oczu bo jeszcze z tym wszystkim zaplątało sie zapalenie spojówek (pierwszy raz w życiu)

a dziś, słaba jak ...., święta za pasem, co prawda okna pomyte, firanki częściowo zmienione zakupy w miarę ogarnięte, dzieci zaproszone na wigilie a tu siły kompletnie brak, ledwo łażę po domu, dawniej nie miałam problemów z przeziębieniami, ciągle chodziłam wyrozbierana, ciągle mi było gorąco, nie wiem czy to od momentu ablacji (3 lata temu) czy od pierwszego covida (2 lata temu) bardzo spadła mi odporność, nie mogę się ogarnąć, nie wiem jak to wzmocnić, staram się w miarę odżywiać dobrze, nie biore żadnych suplementów , czuje sie ciągle słaba, do tego te lęki, dziś np miałam epizod: uczucie jakbym miała zemdleć, jakieś odloty, mierzę ciśnienie jest OK, tętno OK, antybiotyk osłabił mnie tak (2 tabletki) czy nerwica wraca

odezwijcie sie, brak mi was

Odnośnik do komentarza

drogi moderatorze, dlaczego niektóre nasze posty są podświetlone na kolor różowy i opisane że ukryte

dlaczego pisze że musi ZATWIERDZIĆ MODERATOR, przecież nic złego nie piszemy, mamy grupe która sie wspiera , w której się potrzebujemy, ostatnimi czasy było dużo problemów z naszym forum, jesteśmy teraz zarejestrowane, nie jesteśmy anonimowe, to dlaczego mamy wciąż kłopoty, dlaczego niektóre nasze wpisy są różowe i nie widoczne dla pozostałych, prosimy o odpowiedź

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny

Temat śmierci/odchodzenia jest ciężkim tematem, już kiedyś pisałam, że nie boję się tego, że kiedyś umrę ale boję się okrutnie cierpienia, szpitali, tego cierpienia, które towarzyszy umieraniu. Opisujecie różne sytuacje, gasnąca świeca, czy inne dziwne historie, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, nawet mimo tego, że jestem osobą wierzącą to moja wiara jest bardzo słaba,  zazdroszczę czasami ludziom, że wiara pomaga im przetrwać ciężkie chwile, że wierzą, że jest coś po śmierci, ja tylko chcę wierzyć, że tak jest, wmawiam sobie ale jestem taką realistką, że trudno mi uwierzyć w coś co nie ma naukowego wytłumaczenia. Chciałabym żeby było coś, gdzie czujemy się wtedy lekko, cudownie i bez jakiegokolwiek cierpienia. Ja potraciłam dużo bliskich mi osób, czasami jak jestem w takim totalnym dole to proszę babcię, dziadka żeby mi pomogli tam z góry i z przykrością stwierdzam, że nie czuję ich, choć nasza więź była silna. Każdy wie, że śmierć jest częścią życia, rodzimy się, żyjemy i umieramy ale ogólnie większość ludzi boi się tego choć wie, że nie jest w stanie od tego uciec, nikt nie ucieknie. Chyba nerwica, depresja pogłębiają jeszcze strach przed umieraniem, przynajmniej ja to mam. Na smutno dzisiaj zaczęłam ale takie moje rozkminy w związku ze smutną informacją Milci, mam nadzieję, że trzymasz się jakoś nasza dziewczyno?

Nie mam dobrego czasu dziewczyny, tak mnie poniewiera depresja i nerwica, że boję się każdego dnia i nocy. Wszystko mi dokucza, serce, żołądek, kręgosłup, oczy. Złapała nas wszystkich grypa, mąż przywlókł z pracy i padliśmy wszyscy, myślałam, że zejdę z tego świata a płuca wypluje buzią. Dalej nie czuję się dobrze po tej grypie, nie mogę dojść do siebie a i nie ma się co dziwić bo cały czas mam wnuczki, pierw jedna zachorowała na grypę, później już obie chorowały, jedna już zdrowa, druga siedzi ze mną dalej. Nie mam dosłownie przez swoją nerwico-depresję siły opiekować się dziećmi, małe więc trzeba jeszcze przy nich wiele robić a ja mam większość chwil, że siły ani chęci nie mam żeby wstać z łóżka, trudno mi strasznie ale jak człowiek musi to płacze i robi bo nie ma wyjścia. Na prawdę tracę dziewczyny nadzieję, że ja kiedykolwiek będę żyła jako-tako, bo ja nie żyje, ja po prostu zaliczam dzień za dniem a każdemu dniu i nocy towarzyszy ból, strach, lęk i okrutnie złe samopoczucie. Leczę się i wszystko o kant dup.....y, efektów brak, już nie wiem czy ja taka nastawiona na nie ze zrytym beretem, mało kumata, że nie dochodzi do mnie pozytywne myślenie tylko ciągle przytłaczają mnie negatywne, pesymistyczne, katastroficzne myśli, tak się nie da żyć. Rozważam po nowym roku psychologa bo jak tak dalej pójdzie to chyba pierdyknę na zawał albo rzucę się z jakiegoś mostu bo już mi sił na życie brak a myśli negatywne mnie zabijają od wewnątrz. Gdyby nie to, że rodzina mnie ciągnie każdego dnia na powierzchnię, ociera łzy, gładzi po głowie to już by mnie nie było bo cierpienie za duże, stanowczo za duże.

Przepraszam was za te smutki ale coraz rzadziej piszę a wylałam takie swoje gorzkie żale. Raczej mało prawdopodobne żebym do świąt do was zajrzała, nie mam ochoty ani siły na to, w święta wyjeżdżam, może to mnie trochę otrzeźwi choć jak zwykle myślę, że będę tylko ciężarem wiecznie smutnym, płaczącym, nie dającym rady ruszyć tyłka żeby gdzieś wyjść i strachem w oczach czy jest gdzieś w pobliżu lekarz, który mi pomoże w razie czegoś, ach te myśli. Zamiast się cieszyć to znowu smutek i lęk, to nie jest normalne ale we mnie nie ma radości, pękła lata temu jak bańka mydlana.

Nie gniewajcie się za te smutasy z mojej strony, taka jestem ale z całego serca życzę Wam wszystkim i Waszym rodzinom z okazji Świąt dużo zdrowia, spokoju, miłości, miłych chwil w gronie najbliższych, dużo prezentów od Mikołaja a nam nerwicowcom wreszcie odzyskania spokoju, zdrowia, wolności od nerwicy i depresji  i najpiękniejszych chwil na każdy dzień. Wszystkiego najlepszego. Pozdrawiam was dziewczyny bardzo serdecznie.

Odnośnik do komentarza

Dorciu,jestes cudowna,mam wrazenie,ze jestes przy mnie,dziekuje z calego serca.Mandi,dziekuje za pamiec,to trudny czas dla mnie,i te wszystkie rzeczy na polkach w szafie to nieopisane uczucie,niby cos probuje zrobic,ale mam takie zawroty ze ledwo sie trzymam na nogach,byl bardzo chory ,,ale byl,,teraz taka smutna pustka,boje sie zyc,,mowie sobie ewka dla niego to wybawienie,ale  dla mnie to tragedia ,dziewczyny dzialajcie,swieta nadchodza,ja bede sama takie jest moje zyczenie,i moje dzieci musza to uszanowac,kocham was,wasza milcia

Odnośnik do komentarza

Ewuniu, bardzo Ci współczuje, jest okres świąteczny, każdy goni za prezentami, za zakupami, jak to na święta, Ty zostajesz sama , na pewno wylejesz morze łez, ale to przynosi też ulgę, pamiętaj jesteśmy tu z Tobą w tym trudnym czasie dla Ciebie, tego nikt za Ciebie nie przeżyje, weź to z innej strony, Twój kochany mąż już nie cierpi, nie znosi tego wszystkiego bólu, pójdziesz na jego grób, zaniesiesz mu piękny znicz, porozmawiasz z nim, to przyniesie Ci ulgę, przeżywałam to 3 lata temu, odchodził mój ojciec, to była śmierć w sumie pierwszej tak bliskiej osoby, może nie byłam tak zżyta z nim bo nie mieszkaliśmy razem , ale często czułam potrzebę iść na cmentarz, popłakać, zapalić świeczkę pogadać do grobu i z każdym dniem było mi lżej, taka jest kolej rzeczy, nie mamy na to wpływu, Ewciu - czas leczy rany, jak to mówią, pamiętam jak był siarczysty mróz, dużo śniegu, wieńce jeszcze na grobie, nie mówiłam nikomu gdzie jadę, a ja musiałam iść na cmentarz, choć na minutę i postać w samotności nad grobem, myślę że Twój mąż będzie zawsze z Tobą - w Twoim sercu, bo na pewno bardzo go kochałaś i kochasz dalej, życzę  Ci wszystkiego dobrego, abyś ten trudny okres przeżyła jak najmniej boleśnie, mam nadzieje, że dzieci mimo wszystko nie zostawią Cię samą

Odnośnik do komentarza

Witajcie Kochani, 

Na wstępie dziękuję Dora, Eliza za dobre słowo i wsparcie.

Eliza, to po prostu niesamowite, że mam takie szczęście, że na tym forum spotykam osobę, która ma tak podobne odczucia i że po porodzie nerwica tak nam dowala. Nawet nie wiesz jak mi pomaga to co mi napisałaś, że ktoś ma podobnie jak ja. Czy ja dobrze pamiętam, że Ty też cierpiałaś na bóle kręgosłupa? Mi nawet te bóle w ciąży złagodniały, a powinno być na odwrót, no ale teraz wszystko wróciło z większą siłą. Miałam kilka lepszych dni, że te drgania odczuwałam dużo słabiej, ale to wraca, ciągle wraca, a ja dostaje do głowy. No nic, po prostu robię tak jak Ty, albo wyje albo tłumacze sobie, że co na być to będzie i trudno, nic na to nie poradzę. A za chwilę znowu wyję, bo patrze na dzieci i tak bardzo chciałabym być przy nich już zawsze.

Nie wiem jak określić stan w jakim jestem. Jestem młodą kobietą, mam dwoje małych dzieci. Czuję się bardzo starą kobietą i bardzo chorą. Zgubiłam gdzieś radość z życia, zgubiłam gdzieś swój uśmiech i nie mogę go odnaleźć. Od dłuższego już czasu żyje w ciągłym stresie i lęku, które to sama sobie funduję. Ciągle tęsknię za tym co było, a boję się tego co będzie. Nie potrafię cieszyć się tym co jest tu i teraz. Wszystko mnie stresuje, moje ciało i objawy jakie mi daje, myślę w kółko o chorobach. Martwię się o dzieci, o ich zdrowie, o zdrowie rodziców. Stresuje mnie praca, powrót do niej po urlopie macierzyńskim, kredyt itd. Nie odczuwam przyjemności z życia, boję się żyć, a z drugiej strony tak bardzo chcę. Mam poczucie marnowania czasu, ale z drugiej strony nie potrafię inaczej, no bo jak mam ciagle jakieś objawy somatyczne to wkręcam choroby, jak skupię się na czymś innym to też są to zazwyczaj jakieś zmartwienia. Nie wiem jak nauczyć się żyć bez tego lęku. Chyba już nie będę umiała. Ciągle mam myśl że zachoruję albo coś mi się stanie. To jest straszne, po prostu straszne. 

Milciu przytulam Cię bardzo mocno, życzę Ci dużo siły w tym trudnym czasie i żebyś jeszcze odnalazła radość z tego życia, trudnego życia. Milciu, pamiętam Wasze zmagania z chorobą, ile stresu Cię to wszystko kosztowało, ile łez wylanych. Odpocznij kochana, może pomyśl teraz o sobie, zrób coś dla siebie. Może wybierz się na jakiś masaż albo jakaś inną formę relaksu jak już opadną największe emocje, bądź dla siebie dobra, tyle przeszłaś. Bardzo mi przykro, że tak cierpisz.

Będę myślami w te święta z Tobą Milciu, i z Wami wszystkimi z tego forum. Tyle różnych ludzi i światów, a jedno wspólne, ta małpa niszczy nam głowę i ciało, nie pozwala żyć i cieszyć się życiem. Życzę nam siły do walki z tym cholerstwem, ja z jednej strony próbuje, a z drugiej wątpię czy uda mi się od tego uciec.

Spokoju życzę. Pozdrawiam Was ciepło.

Odnośnik do komentarza

Molli,serce moje ,jestes moim odbiciem,z mala roznica ,ze ja jestem 2 razy starsza,ale to tylko liczba,ja przezylam pieklo nerwicowe od momentu zawarcia zwiazku malzenskiego .Zylam w panicznym strachu,i tak jest do dzisiaj,ciagle bylam chora,i ciagle cos nowego,,glowa,serce kregoslup,brzuch,lista chorob bardzo dluga ,balam sie o wszystko i wszystkich,tylko o mnie sie nikt nie martwil,bo takiej choroby nikt nie akceptowal,zylam z tabletkami w kieszeni,strach i lęk mnie nigdy nie opuscił .Zawsze myślałam,ze cos sie stanie,to uczucie mam do dzisiaj,leczyłam sie o ile to mozna było nazwac leczeniem po cichu,po cichu znaczy dostawalam po znajomosci benzo ,ktore byly moim wybawieniem,ale organizm domagal sie coraz czesciej ,i ja w 2002 roku wiedzialam juz ,ze to nie przelewki,dzieci dorastaly,praca,zrobilam sobie sama odwyk,to bardzo trudny okres w moim zyciu,ale dalam rady,8 miesiecy gryzlam sciany,i do okresu diagnozy mojego meza bylam bez tabletek ,ale bralam paroxetyne,zeby odrobine wyciszyc organizm,teraz jestem w potwornym smutku,łzy lecą same ,ale jestem na tyle swiadoma ,ze wiem co mi wolno i ile ,3 lata walki 3 lata patrzenia na straszne cierpienie i ostatnie tygodnie gdzie padalam ,ze zmeczenia i strachu na ryj,gdzie krzyczalam,ze juz nie dam rady 24 godz na dobe na nogach ze scisnieta klatka piersiowa ,z kregoslupem bolacym do niewyobrazalnego bolu,ale widok mojego cierpiacego meza stawial mnie na nogi,to cud od boga ,ze ta sile dostalam do samego konca,moje dzieci nie pozwolily na oddanie ojca do hospicjum,wszystko zaaranzowaly w domu ,lekarzy ,pielegniarki ,apteka ,i tak sie zakonczylo moje malzenstwo,Molli,musisz dzialac w miare jak najlepiej bo to gowno cie polozy na lopatki jak mnie,nie wiem co twoja rodzina na to ,bo moja nie byla przychylna,krzyczeli ,,wez sie do roboty to zapomnisz,probuj moja kochana,nie daj sie i nie szukaj chorob,bo ich nie masz ,to typowe objawy nerwicy,bo wiesz sama jak jedno zdjagnozujesz to juz nastepne czycha,,przyjmnij z pokora swoje dolegliwosci to najlepsza rada jaka ci moge dac,,tu w tej chwili widze nasza Wojowniczke ,ktora tez pieklo przeszla i przechodzi i chyle czola przed nia i bardzo jej dziekuje za wsparcie ,gdzie moje cierpienie postawila na pierwszym miejscu nie piszac o sobie,jestesmy razem jedne mlodsze ,jedne starsze,ale ztym samym gownem ,chociaz my te starsze mamy juz tych prawdziwych dosyc,wiesz Molli miej te swieta spokojne z dzieciaczkami i w rodzinnym gronie ,jestem myslami z Toba choc w bardzo smutnym czasie dla mnie,,dziewczyny,Zdrowych spokojnych swiat ,jestem i przytulam Was !kocham Was,,,wasza milcia,,

Odnośnik do komentarza

Witaj Dorciu,zadna z dziewczyn nie znalazla paru chwil na noworoczne spotkanie w grupie,bardzo to przykre,ja pomimo takiej wielkiej rozpaczy i bolu ktory znosze napisalam do wszystkich i oczekiwalam tez jakiegokolwiek cieplego slowa ,,,niestety ,nie dane mi to bylo i trudno ,nie jestem przeciez tutaj w t3j grupie pepkiem.Dorciu pytasz jak mi idzie,,sama w czter"ch scianach,fotel pusty,wszedzie  go widze,nie spie w sypialni,bo obok lozko puste,przenioslam sie na wersalke ,pale cala noc swiatlo,tesknie,jeszcze nie bylam na cmentarzu bo na to potrzebuje czasu,sama spedzilam swieta i nowy rok ,nigdzie nie poszlam powiedzialam ,zeby uszanowali moja wole ,,na stole wigilijnym nie st"lo nic,zreszta mi apetyt odszedl juz dawno ,schudlam 8 kilo,teraz zeby cos robic to  zmienam sypialnie ,kupie mniejsze lozko ,bo tak nie moge gnic na tej wersalce,w koncu musze troche porzadku zrobic,moje samopoczucie fatalne,emocje opadly to wszystko sie znowu pokazalo ,miedzy innymi brzuch,i tu znow mysli mam w kierunku tego swinstwa ,bardzo sie boje ,mam taki dyskomfort i ucisk,mialam tez grypsko,paskuda,duzo spraw jest do zalatwienia,mam pomoc w tym kierunku,,mojego syna ,ktory widzac te koncowe zycie swojego ojca przeszedl zalamanie nerwowe,a ten drugi zamknal sie w sobie,i widze jak bardzo mu ciezko,bylismy do ostatniego  jego tchu we trojke ,objelismy sie i po cichu plakali§my,zeby ojca nie zbudzic,mile pozdrowienia wasza milcia

Odnośnik do komentarza

Milciu, jestem z Tobą cały czas, często myślę o Tobie, bardzo Ci współczuję, ale życie biegnie dalej, to nie jest tak że ktoś odchodzi i już jutro będzie OK, trzeba dużo czasu aby przyzwyczaić się do pustego krzesła, fotela, łóżka, ciężkie to chwile, ale niestety wszyscy to musimy przechodzić, musi minąć na pewno kilka miesięcy aby ten najwiekszy ból minął, później będzie lżej, ale nigdy to nie minie, przytuliłabym Cię jakbyś mieszkała bliżej, spotkały byśmy się , pogadały, ale chociaż tutaj odzywaj się , przyniesie ulgę, choćbyś pisała jedno i to samo w kółko, ściskam Cię mocno, Dora

Odnośnik do komentarza

Dziekuje Moja Dorciu,to tak wiele dla mnie ,ja tez Ciebie sciskam mocno ,bardzo mocno,jestem teraz jak moja babcia spiewala samotny lesny kwiat,,,zaplakal cicho z tésknoty,,całe dnie sama i te wieczory, chlopcy wpadną na chwile i to wszystko,ale nie ja jedna i ostatnia,jestes kochana,,hihihi mam pisac jedno i to samo, masz racje zycie zamyka sie w pewnym momencie i jest w kolko to samo,strach przeszywa ,zeby nowe nie doszło,szum w głowie ciezkie zawroty ,w klacie ściski ,brzuch doskwiera,i ten potworny lęk,to co widzialam i przezyłam z moim męzem ,to horror,wiesz Dorciu ja nie mam jako tako przyjaciołek bo moje zycie domowe ,wczesniej praca zupełnie mi wystarczylo,zawsze miałam strach ,ze jak wyjdę gdzieś to cos sie stanie,dom byl moją przystanią,ale teraz muszę probować p9mału gdzieś wyść ,mam tylko jedną blizszą znajomą z ktorą od czasu do czsu wypije kawę na miescie,co nie znaczy ,ze jestem odludkiem wręcz przeciwnie lubie pogadac i sie pośmiac,kocham ludzi,co sie dzieje u Ellizki,Wojowniczka ucichła smutno bez nich,Karina miala klopoty z małym,mam nadzieje,ze pcszlo w dobrym kierunku,martwie sie o jacka,molly betti odezwijcie sie,kocham was,wasza milcia

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny

Dziś krótko, weszłam żeby powiedzieć, że jestem.

Milciu o tobie myślę nawet jak  mnie tu nie ma, przytulam cię, jestem myślami z tobą i wiem jak ci bardzo ciężko. Dasz radę bo musisz, wiem jak każdy dzień jest dla ciebie ciężki, wiem, że każdy kąt przywołuje wspomnienia i łzy ale dasz radę. Nie ma na to słów pocieszenia, nie ma recepty, tutaj tylko czas jest jakimś niewielkim lekarstwem. Pamiętam i tulę do serca.

Mało mnie i na razie będzie mało, podupadłam strasznie, znowu zabijają mnie ataki lęku i paniki mimo brania leków. Dzień, noc, nie ważne kiedy i w którym momencie dopadają mnie lęki. Łykam dodatkowe leki żeby przeżyć i nie jechać z lękiem do szpitala, nie fajny mam okres. Choroba rodziny przyczyniła się do takiego mojego strachu, boję się, że coś się stanie i to potęguje mój lęk, strach. Zapisałam się na psychoterapię jak dobrze pójdzie zacznę w przyszłym tygodniu. Psychiatra twierdzi, że bez psychologa nie poradzę sobie, zobaczymy. Jedno co mogę powiedzieć dostanie się/umówienie wizyty do w miarę dobrego psychologa graniczy z cudem, są tłumy, kobiety, mężczyźni, tłok. Świadczy to tylko o tym, że coraz więcej ludzi nie radzi sobie z życiem dnia codziennego, że coraz więcej ludzi jest takich jak my. To nie jest pocieszające, mnie to dobija, że depresja, nerwica i inne fobie odbierają ludziom radość życia.

Jak dojdę choć trochę do siebie, wyjdę choć trochę na powierzchnię z tego bagna odezwę się.

Trzymajcie się, walczcie o siebie a tobie Milciu siły i lepszych dni.

 

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×