Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Puma dobrze robi płukanie gardła szałwią Naprawdę pomaga, i zrób sobie napój imbirowy= kawałek ugotuj w wodzie, trochę ostudź, dodaj miód i cytrynę. Działa przeciwzapalnie :) Zdrówka dużo. Asiu myślę.,że ważne byś Zosi nie pokazała swojego zdenerwowania. Obserwuj, popytaj nauczycielkę jak sobie mała radzi. Może w piątek zaproś jakieś nowe koleżanki córki do Was do domku, jakie mała wybierze, wiadomo z całą klasą się nie polubi, a Ty zobaczysz jak sobie radzi w nowej grupie. Nie zadręczaj tylko siebie, na pewno będzie dobrze:) Mania, Agata, Magda, Ania co u Was? Moja córka miała kaszel. a teraz obie mają katar, ale poza tym to broją za przedszkole całe, więc mam nadzieję,że to jakaś drobna reakcja na zmianę pogody. U mnie dziś strasznie pada, nastrój mam kiepski, spać bym chciała tylko. Czekam na jakąś poprawę pogody. Jakoś ostatnio jestem szalenie wrażliwa na zmiany pogody., męczy to strasznie :( pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Na szczęście dziś wróciła do mnie ładna pogoda :) Puma na gardło to ostatnio żadne tabletki mi nie pomogły, chyba z 6 rodzajów miałam. Najlepiej polopirynę ssać, i dobrze wygrzać chorobę. Asiu myślę podobnie jak Michalina. Obserwuj. Ja byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem, a do tego 3 razy się przeprowadzałam i zmieniałam szkołę. Bardzo to przeżywałam, ale na szczęście za każdym razem wychowawczyni robiła miłe przedstawienie, posadziła mnie z miłą dziewczynką, i dbała bym łagodnie to przeszła. Właśnie ważne by swoich emocji nie przenosić na dziecko, jeżeli ona się cieszy tą zmianą Ty też się ciesz:) Michalina u mnie w domu każdy ma katar, ale przy tych zmianach pogody to chyba nieuniknione. Powiem Ci,że też ostatnio zaczęłam zasypiać tylko jak się położę, przed 21, myślę,że to przesilenie. A co u mnie? Ta sprawa z tatą zupełnie wytrąciła mnie z równowagi, do tego przedwczoraj doszedł konflikt z mamą, więc już byłam kłębkiem nerwów. Poszłam wczoraj do pracy, ale czułam się kiepsko - wiem, to tylko nerwy, ale w samej pracy mnóstwo zajęć, terminy gonią, telefon za telefon- znów napięcie. W pewnym momencie czułam,że zaraz przyjdzie atak, ale zamiast siedzieć i czekać wstałam, wyszłam na chwilę na dwór, głęboko oddychałam, zaczęłam ssać tick-taki-ponoć rozluźniają, i ataku nie było. Mi zawsze psycholog mówiła,że najgorsze to w takiej chwili siedzieć czy leżeć bezczynnie, organizm w chwili lęku chce uciec, więc trzeba chociażby zacząć chodzić. Potem byłam już zupełnie spokojna, wyjaśniłam sobie wszystko z mamą. Rano poszłam do biblioteki, i Biedronki. W końcu wyjaśniłam z rodziną całą sprawę i zeszło napięcie. Mam pytanie, ostatnio nie umówiłam się psychologiem, nie czułam potrzeby by iść znów po miesiącu, potrafię w chwili stresu się opanować co pokazało wczoraj. I jest jak mówiła pani psycholog- terapia nie sprawiła,że moje życie wygląda pięknie, to ja potrafię radzić sobie z życiem i nie mam ataków, żyję, robię zakupy, pracuję- normalnie. Wiadomo czasem są gorsze momenty, ale radzę sobie. Zadzwoniła do mnie wczoraj kiedy kolejna wizyta. I powiedzcie mi ile mam tak chodzić? Terapię zaczęłam w listopadzie 2012 roku. Widzę olbrzymi postęp, olbrzymią różnicę na plus. Ale przeżyłam już dwie podwyżki u tej pani, teraz bierze 120 zł, a wizyta jakby coraz krótsza- ostatnio byłam 37 minut, bo w zasadzie nie mam takich problemów bym musiała tyle mówić. Kiedy Wy zakończyłyście terapię? Wiem, że pewnie jeszcze do niej pójdę kiedyś, ale nie mogę chodzić teraz co miesiąc, bo jednak sporo pieniędzy już wydałam, a poza tym naprawdę żyję normalnie. Czy ten telefon był taki, że ona czuje,że muszę iść bo muszę, czy dlatego,że to dla niej zysk? Trochę już się pogubiłam, wydałam dużo na to prawo jazdy, i wiem,że teraz nie mam możliwości iść w marcu. A ona nalegała bym była w poniedziałek bo terapia trwa,a w grudniu mówiła,że zakończona, i czy chcę dalej chodzić? Dziwne.....

Odnośnik do komentarza

Maniu to co powiedział Ci tata jest przykre i bardzo dobrze rozumiem Twoje odczucia, ale dziewczyny dobrze piszą - niestety nikt kto nie przeżył sam nerwicy, napadów paniki, stanów lękowych nie jest w stanie nas zrozumieć. Dla ludzi z zewnątrz, nawet bliskich, takie nasze zachowanie jest bardzo dziwne, no bo jak to - chodzisz do pracy do taty na cały dzień, na zakupy, spotykasz się z koleżankami i czujesz się dobrze, normalnie funkcjonujesz, a na studia nie wracasz, albo pracy na cały etat nie chcesz podjąć? Moi rodzice też absolutnie nigdy nie zrozumieli, jak to jest, że np. musiałam być dwa tygodnie na L4 z pracy, bo zarzekałam się że nie jestem w stanie tam pójść, ale np. jak chłopak wyciągał mnie na spacer po okolicy, żeby oswajać mnie z wyjściami, to jakoś mogłam się przełamać i pójść - różnica między tymi wyjściami nie była dla nich zauważalna. Nie przejmuj się tym, magisterkę na pewno zrobisz w swoim czasie, prawka nie zdajesz nie z powodu braku umiejętności czy lęków, ale przez egzaminatorów - jak wiele innych osób. Mam nadzieję, że humor już dzisiaj lepszy? Puma jak gardło? Ja też polecam szałwię, mi pomagał jeszcze Neo Angin, ale nie tabletki tylko ten spray którym się pryska w gardło - smakował okropnie, ale działał szybko i dobrze. Michalinko ja też te kilka dni gorszej pogody niezbyt dobrze znosiłam, ciągle czułam się senna albo podenerwowana, do tego jestem przed okresem, i to mi pewnie też nie pomaga. Ale dzisiaj już u mnie lepiej, od rana piękne słońce i ma być 17 stopni, więc humor lepszy, choć samopoczucie nadal średnie, jeszcze się czuję taka rozedrgana wewnętrznie. Asiu i jak tam pierwszy dzień Zosi w nowej szkole? U mnie aktywnie, choć tak jak pisałam, samopoczucie różne. W niedzielę byliśmy u rodziców chłopaka na obiedzie, w sumie pół dnia nam tam zeszło, ale było bardzo miło. W poniedziałek po pracy byłam w bibliotece na swoim starym osiedlu, a we wtorek po południu miałam wizytę u psychologa. Znów wzięliśmy na tapetę moje relacje z rodzicami, ech... U mnie to niestety ciągle jest żywe, bo tak jak wkurzali mnie strasznie jak razem mieszkaliśmy, tak teraz gdybym ja do nich nie dzwoniła, to pewnie w ogóle nie mielibyśmy kontaktu. Nie zapraszają nas do siebie (mimo że napomknęłam im kilka razy, że moglibyśmy przyjść razem, a nie ja sama, tylko mój chłopak musi wcześniej wiedzieć), nie dzwonią do mnie praktycznie wcale, kiedyś specjalnie przez tydzień nie dzwoniłam, żeby zobaczyć reakcję, i nie było żadnej. Nie są zainteresowani w ogóle takimi rzeczami, jak np. numer telefonu mojego chłopaka - jakby coś mi się stało, to nawet nie mieliby jak się z nim skontaktować żeby się czegoś dowiedzieć, ba, oni nawet nie wiedzą, jak on się nazywa - nie pytali o to nigdy. Praktycznie zawsze jak u nich jestem to mówię że mogą dzwonić, choćby sprawdzić czy żyjemy, ale jakoś nie ma odzewu... Mój psycholog twierdzi, że to też musi wpływać na moją nerwicę, bo czuję się z ich strony kompletnie olana, oni nie potrafią się zachowywać jak rodzice, i sam mówi że z tak zdystansowanymi od dziecka rodzicami jeszcze nie miał do czynienia. Kazał mi zapytać mojego ojca, bo to z nim jest największy problem, jak wyglądały jego relacje z rodzicami, ale ja nie mogę tego zrobić, bo skoro my za bardzo nie gadamy nawet o przysłowiowej pogodzie, to nie wejdę z nim na taki temat, nie ma mowy. Do tego oni znów wyjeżdżają na święta, co już spotkało się ze zdziwieniem rodziców mojego chłopaka, że jak to tak, drugie święta z rzędu oni nas olewają, że to nieładnie, i ja też się tak czuję... Poza tym, zaraz potem na weekend majowy wyjeżdża mój chłopak i też będę zostawiona sama sobie, w dodatku to taki czas, że raczej każdy się stara wyjechać, więc nie będę miała się z kim spotkać :( Nie ukrywam, że przykro mi z tego powodu.

Odnośnik do komentarza

Ania myślę,że Twoi rodzice takie wzorce zachowania przejęli z domu. Dzieci się przytrafiły -trudno, są, ale nic więcej. Nie wiem czy sama naprawisz tę relację. Wydaje mi się, że tak to Ciebie dotyka, bo bardzo chcesz ich akceptacji i miłości, nawet podświadomie. Ale bez ich chęci nic nie zrobisz. Ania, jesteś świetną dziewczyną i skup się na sobie. Twoja opinia i Twoje samopoczucie nie może zależeć od opinii, troski czy akceptacji innych osób- rodziców, chłopaka. Jesteś wartościowym człowiekiem i to tylko dzięki sobie. Może zapisz się na jakiś wolontariat ? Myślę,że w Twojej sytuacji to byłby dobry pomysł. Mania świetnie sobie poradziłaś :) Wiadomo, że nasze życie będzie się składało z wielu nerwowych momentów, ważne, żeby nasze reakcje nie były właśnie paniczne i na wyrost. Uspokoiłaś się, i spokojnie wróciłaś do pracy. A mając takie napięcie w domu nie dziwię się Twoim nerwom. A co do psychologa to ja długo chodziłam, ale ja mówię- ja to ja. nie ma reguły, ale uważam,że chęć wizyty powinna wychodzić od Ciebie, jeżeli czujesz się dobrze, to nie ma potrzeby chodzenia na terapię. Kiedyś trzeba ją skończyć. Widocznie pani ma mniej klientów i chce się przypomnieć. Idź wtedy jeżeli poczujesz prawdziwą potrzebę:) Puma jak zdrówko, jak się czujesz? Michalina ja też stałam się istnym barometrem, jakoś z 10 lat temu- wiatr zawieje, głowa boli. Zmienia się pogoda, kości nie dają o sobie zapomnieć. Moje obawy były na wyrost- chociaż to drugi dzień dopiero, ale wczoraj Zosia była zachwycona. Klasa mała, ledwie 12 osób, każdy ma swoją ławeczkę, już nie mogłam jej wczoraj zabrać ze szkoły, tak nie chciała wychodzić z szatni :) Zaraz po nią będę szła, kopytka zrobiłam, gulasz się dusi, wezmę psa, zrobimy sobie spacer, a potem z córką jeszcze do sklepu wstąpimy. Na sobotę zaprosiłam dwie dziewczynki z jej klasy, wydają się takie same jak moja Zosia- spokojne i cichutkie:) Mam tłumaczenie, więc jutro muszę pojechać je zawieźć, już myślę jak to logistycznie zrobić by nie musieć 3 razy się przesiadać po drodze- takie jest marne połączenie.

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Trochę mnie nie było z wami ale nie zapomniałam o was. Staramy się z mężem jak najszybciej sprzedać nasze mieszkanie i kupić coś nowego bo sąsiedzi są nie do zniesienia niestety (ich zachowanie to trochę tak jakby mieszkał pod wami tabor cyganów) no i z tym trochę jest zamieszania. Mamy kogoś kto pomoże nam sprzedać a w ostateczności znależliśmy też możliwość zamiany i to nawet na całkiem ładne, nowe mieszkanie w spokojnej dzielnicy, także mam nadzieję że jakoś pójdzie sprawnie i jak szczęście dopisze za 2-3 miesiące będzie po wszystkim. Do tego w szkole sporo się dzieje bo to końcówka już (za półtora miesiąca jak dobrze pójdzie dostanę dyplom ukończenia i poświadczenie o opanowaniu języka w biegłym stopniu) i ten biznes z ciastami też jakoś załapał dość często je piekę i czasu nieco mniej. U mnie wszystko dobrze mimo stresu z sąsiadami nie mam ataków paniki ani lęków. Codziennie są zakupy, podróże komunikacją miejską, wychodzę też częściej ze znajomymi z grupy lub z tą moją polską koleżanką bo piękna pogoda. Wracam często metrem 2 razy wracałam w godzinach szczytu ludzie na szybach wtedy było mi nieco ciężko ale wystarczy mi już sam dialog do całkowitego uspokojenia się. Maniu przykro słyszeć o Twojej kłótni z tatą. Myślę podobnie jak reszta dziewczyn niestety ktoś kto nie przeżył tego co my nawet w małym stopniu nie zrozumie. To trochę tak jakby oczekiwać że ktoś kogo nigdy nie bolała głowa będzie w stanie szczerze zrozumieć jak cierpi ktoś z przewlekłą migreną. Ja sama zanim zaczęłam chorować może z 2 lata wcześniej czytałam o agorafobii i pamiętam dokładnie co sobie wtedy pomyślałam- nienormalni wariaci...a potem mi się to przytrafiło i wtedy zrozumiałam jak to jest i dlaczego prowadzi do takich zachowań jak nawet całkowite zamknięcie w domu. Ale pamiętaj że nie jesteś sama my też spotykałyśmy się/ spotykamy się z takim niezrozumieniem, przykrymi słowami, wyobcowaniem itd. Jedyne co można zrobić to rodzicom, bliskim podsuwać wiedzę na temat naszej przypadłości, dużo rozmawiać, jeśli to możliwe ich nakłonić na rozmowę z naszym psychologiem to bardzo dużo daje a bez tego z kolei ciężko liczyć na zrozumienie dla nich niezrozumiałego w końcu. Maniu to jest Twoje życie i to ty masz być zadowolona ze skończonymi studiami albo po maturze, z pracą w świetnym biurze, albo na pół etatu u taty, to są Twoje wybory i nikomu nic do tego zwłaszcza że choroba zabrała Ci sporo ze swobodnego podejmowania decyzji. Będziesz się czuła na siłach i będziesz chciała to skończysz studia, znajdziesz inną pracę itd. a jeśli nie to nie proste.. dopóki jesteś dobrym, porządnym człowiekiem nie robiącym nikomu krzywdy to nikt nie ma prawa za Ciebie decydować jak Twoje życie ma wyglądać. Mam nadzieję że atmosfera się uspokoi i wspólnie będziecie mogli na spokojnie porozmawiać tak żebyś ty też mogła powiedzieć co czujesz i co Cię boli...A co do psycholog ja myślę, że najlepiej zrobisz gdy z nią szczerze porozmawiasz. Tu nie ma reguły że terapia musi trwać rok miesiąc i tydzień to jest indywidualna sprawa. Jeśli nie czujesz już potrzeby powiedz o tym psycholog jeśli ona będzie podobnego zdania to może wystarczy jakieś odświerzające spotkanie raz na 2-3 miesiące, albo nawet po prostu zakończenie terapii. Ale to jest kwestia dotycząca tylko Ciebie i jej to wy obie powinnyście porozmawiać i coś ustalić. Aniu ja myślę w Twojej sprawie podobnie jak Asia...to wszystko się ciągnie od pokoleń. Ktoś kto nie zaznał w domu ciepła, troski i miłości nie będzie umiał tego dać własnym dzieciom itd. Dopóki ktoś taki jak ty Aniu nie przerwie tej pętli. Ty poszłaś na terapie zdajesz sobie sprawę z błędów rodziców itd. i masz szansę ich nie powtórzyć samej stworzyć dobrą, miłą i kochającą rodzinę. Moja psycholog powtarzała, że my możemy być żli, smutni itd. możemy mieć żal...ale w terapii też chodzi o to aby się powoli tego żalu wyzbyć, uświadomić sobie że rodzice może nasi mieli to samo w swoich domach i nie są w stanie innaczej się zachowywać. Spojrzeć na nich z dystansu z pewnym nawet politowaniem na ich braki i emocjonalną oziębłość..ale należy wyzbyć się nadzieji że któregoś dnia mama tato podejdą powiedzą oj córcia nie kochaliśmy Cię wystarczająco, przepraszam i jak za dotknięciem magicznej różdżki zamienią się w rodzinę z M jak miłość. Tak się nie stanie, oni sobie nie zdają sprawy z tych ułomności, nie podjęli nawet terapii więc nie ma mowy o zmianie. Ja przez lata miałam nadzieje że jak wystarczająco nawyrzucam winy swojej matce i wystarczająco się z nią będę kłócić to ona się zmieni (oczywiście to nieświadome było) ale to tylko pogarszało sytuacje....tak na prawdę u nas sporo się zmieniło gdy zmiana nastąpiła we mnie. Kiedy przestałam się rzucać, martwić, przejmować tym wszytskim, brać każde słowo do serca i się biczować a przede wszytskim gdy przestałam wymagać i czegokolwiek oczekiwać. Doszłyśmy z psycholog do etapu gdzie patrze z dystansu i z żalem że ona i mój tato od rodziców swoich dostali tyle obojętności ...i to był dla mnie pewnie przełom. Wiesz ja widzę jak moja mama z moją babcią do tej pory nawet drą koty, wyrzucają sobie pewne rzeczy potem nie śpią po nocach a wszystko to właśnie jakieś oczekiwania które przecież nigdy się nie spełnią....Życzę Ci Aniu żebyś kiedyś też na to tak spojrzała- jadą na święta ok mogłam się tego spodziewać, ok są obojętni nie dzwonia, pewnie w ogóle by nie dzwonili...zadzwonię ja raz w tygodniu i nie będę się tym przejmować. Myślę że miłość którą dostaniesz od swojego partnera, może dziecka kiedyś w jakiś sposób wypełni tą lukę którą teraz właśnie nie bardzo jest czym wypełnić...Życzę powodzenia i podpinam się pod pomysł Asi z wolontariatem- wdzięczność ludzi za Twoja pomoc i czas działa jak lekarstwo. Swój wolontariat wspominam z ogromnym sentymentem i uśmiechy tych dzieci ich radość z zabawy ze mną i z tego że przyszłam to było nie raz jak balsam na moje serce... Asiu cieszę się że córa tak wspaniale przyjęła się w nowej szkole...dorośli na pewno martwią się o swoje pociechy bardziej jak one same :). Mama myśli co to będzie jak przyjmą ją dzieci itd. a dziecko idzie z tą swoją ufnością i radością poznawania nowego. Z czasem będzie jeszcze lepiej ale myślę że już teraz wiesz że podjęlaś mądrą i dobrą decyzję :). Michalinko zdrowia dla córeczek, ja też niestety dziewczyny tak mam ciśnienie zmiany pogody na wszystko reaguje...trzeba to jakoś pretrwać Pozdrawiam serdecznie z wiosennej już Turcji :)

Odnośnik do komentarza

Hej kochane ja jestem w poczekalni boli mnie nadal gardło dołączył się katar okropny poczytałam was o tyle o ile przepraszam ze każdej nie odpisze imiennie Mania ja myślę że ona chce zarobić bo skoro raz powiedziała że terapia zakończona a teraz wywiera nacisk to coś jest nie halo idź kiedy ty będziesz czuła potrzebę Byłam dziś tez u lekarza rehabilitacji o mam skierowanie na rehabilitację z moim kręgosłupem we wtorek jadę na rtg zobaczę co mi tam wyjdzie

Odnośnik do komentarza

Michalinka jak samopoczucie? Anna faktycznie ciężkie relacje masz z rodzicami moja mama do mnie dzwoni codziennie a jak raz nie odbiorę to dopi dopytuje czemu w ciąży jak byłam to dużo spałam telefon wyciszalam bo oba dzwoniła po kilka razy czy nie zaslablam czy coś w końcu mnie zdenerwowala i mówię jej ze pp prostu śpię będę do niej dzwonić jak wstanę Ważne są takie relacje bo o tyle o ile z ojcem mam cięższe relacje to mama jest mi najbliższym człowiekiem na ziemi, może porozmawiaj z nimi powiedz im wprost jak ty to czujesz Joasiu no widzisz jak dobrze ze córkę zadowolona teraz pójdzie z górki :-) Ja po lekarzu rodzinny mam zapalenie zatok i gardła dał mi antybiotyk mam nadzieje ze w końcu mnie puści

Odnośnik do komentarza

Eh, wczoraj wieczorem młodsza córa miała 39 stopni gorączki, jednak poszło w gorszą infekcję. Teraz śpi, mam nadzieję,że nic wielkiego to nie będzie, bo nie wiem iść do lekarza czy nie? Mówią,że w przychodniach kolejki, mnóstwo chorych, nie chcę jej narażać dodatkowo. Będę ją obserwować, starsza strasznie zakatarzona, krótko zdrowiem się cieszyła córek. Agata dopiero co się wprowadziliście, taki remont i już zmiana. Ale jeżeli nie da żyć się z sąsiadami to nie warto się męczyć. Pamiętam, że pisałaś o jakiejś wymarzonej dzielnicy, tam się przeprowadzacie? Mam nadzieję,że nowe miejsce to nowe, same przyjemne możliwości :) Ania przykro się czyta o Twoich relacjach z rodzicami. Też nie miałabym złudzeń, że oni nagle się zmienią. Wiem jedno - Twoi rodzice nie widzą problemu, jeżeli więc Ty im nie powiesz wszystkich swoich żali nie poczujesz się lepiej. To zawsze będzie rozdrapana rana, musisz zdobyć się z nimi na tę rozmowę. Nie oczekuj wiele, ale myślę,że sama rozmowa i wyrzucenie wszystkiego co się w Tobie nazbierało do rodziców będzie formą terapii i dojścia do siebie. Pamiętaj Ania, że ze swoim lękiem i z problemami trzeba się zmierzyć. Ty musisz zmierzyć się z relacją z rodzicami. Mania bardzo fajnie poradziłaś sobie w pracy :) Co do rodziny cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliście, takie sytuacje trzeba opracowywać na bieżąco. A co do terapii, ja chodziłam z rok, w pewnym momencie poczułam,że muszę to skończyć, bo jak miałam trudną sytuację mówiłam sobie- za tydzień idę do pani Hani, ona mi doradzi. I wtedy pomyślałam- o nie, to ja muszę sobie radzić ze swoimi problemami, jestem silna i gotowa. Jak czujesz się silna powiedz psycholog, że chcesz na razie radzić sobie sama, ale jak coś się będzie działo przyjdziesz, zadzwonisz, wiesz gdzie jej szukać. Puma mam nadzieję,że antybiotyk Ci pomoże i szybko wrócisz do siebie! dużo zdrówka. Muszę szybko iść poprosić siostrę by zrobiła mi zakupy, póki jest w domu, ja dziś nie wyjdę, a mąż pojechał na szkolenie o 6 rano i wróci po 20. A lodówka pusta.

Odnośnik do komentarza

Witam weekendowo :) Upiekłam rogaliki maślane dla Zosi i jej koleżanek, męża wysłałam do ogródka niech popracuje :) Na popołudnie zaprosiłam bratową, a jutro jak pogoda będzie ładna chcemy jechać na spacer do lasu :) Czuję się dobrze, lęków brak, zakupy za mną spore z rana. Michalina i jak córeczki? Te choroby potrafią człowieka wymęczyć. Puma a Ty jak się czujesz? Antybiotyk skutkuje? Agata szybka ta przeprowadzka, no, ale sąsiedztwo jak utrudnia życie to nie ma siły. A powiedz mieszkanie ciekawe? Te dość długo remontowaliście, i takie spore było. Mam nadzieję,że ta przeprowadzka tylko na plus Wam wyjdzie. Maniu co tam u Ciebie słychać? Aga jak po wizycie u psychologa? pozdrawiam i miłego weekendu życzę.

Odnośnik do komentarza

Asiu to widzę, że u Ciebie bardzo spokojnie i sympatycznie, miło to czytać :) Cieszę się, że Zosi podoba się nowa szkoła i znalazła nowe koleżanki, jednak dzieci potrafią się błyskawicznie adaptować do nowych warunków. O wolontariacie będę myśleć jak w pracy mi się trochę uspokoi, czyli w połowie kwietnia, po dużej konferencji, którą organizujemy, chciałabym pracować ze zwierzętami, wiec pewnie schronisko albo zoo, bo póki co nie mogę namówić chłopaka na zwierzę w domu, a bardzo mi go brakuje, odkąd skończyłam 5 lat zawsze miałam jakiegoś zwierzaka jako towarzysza, więc teraz smutno mi bez takiego towarzysza. Michalinko współczuję choroby córek, to musi być dla Ciebie bardzo męczące. Życzę Wam zdrówka dużo. Puma i jak po antybiotyku, gardło mniej boli? Agata faktycznie muszą wam dawać w kość sąsiedzi, skoro podjęliście decyzję o przeprowadzce. Życzę Ci żebyście szybko dopełnili wszystkich formalności i znaleźli spokój w nowym lokum. Maniu wspaniale sobie poradziłaś z nadchodzącym atakiem, idealna reakcja, i jak widać skuteczna. Co do psychologa, to ja chodzę do niego trochę ponad pół roku, więc nie jakoś bardzo długo, ale wydaje mi się, że nie ma tutaj jakiejś reguły - gdyby udało mi się znaleźć ukojenie i na dobre pożegnać nerwicę, to nie kontynuowałabym terapii. Póki co nadal jednak czuję, że nie zawsze umiem sobie wlaściwie poradzić, wielu sytuacji się boję i pozwalam sobie się nad sobą rozklejać zamiast działać, więc myślę, że co najmniej kilka kolejnych wizyt przede mną, chociaż pod względem finansowym dość mocno mnie to obciąża, bo to 120 zł za jedno spotkanie :/ Jeśli Ty radzisz sobie na co dzień i wiesz, że w gorszej chwili masz sposoby, dzięki którym opanowujesz atak, to wydaje mi się, że spokojnie możesz na razie nie umawiać się na wizytę, jak poczujesz potrzebę to po prostu wrócisz do tej pani. U mnie jakoś leci, chociaż wczoraj przez większość dnia czułam się fatalnie, jeszcze w pracy zwaliło mi się na głowę wszystko co mogło i było bardzo nerwowo, więc dodatkowy stres. Po pracy pojechałam po prezent dla koleżanki do dużego centrum handlowego, a później odwiedziłam rodziców i było dość sympatycznie, chociaż zaraz przypomniały mi się te wszystkie związane z nimi żale, które ostatnio wylewałam przed psychologiem i moje złe samopoczucie jeszcze się pogorszyło, czułam skoki ciśnienia, waliło m iserducho, robiło mi się słabo, nawet przez chwilę myślałam, żeby poprosić ojca o odwiezienie samochodem, ale potem uznałam, że poradzę sobie sama i faktycznie, nie było źle, w sumie w drodze powrotnej czułam się lepiej niż u nich w domu. Niestety, dodatkowy stres przyszedł wieczorem - chłopak miał iść się spotkać z kolegami, ale zapowiadał, że wróci koło 22 i zjemy razem kolację, żebym na niego poczekała, i tak zrobiłam, tyle że on wrócił godzinę później i w dodatku kompletnie pijany (a nie zdarza mu się to praktycznie, zwykle jak idą na piwo to wraca co najwyżej lekko podchmielony, ale zupełnie przytomny i gotowy do zrobienia kolacji, pogadania czy obejrzenia czegoś razem w telewizji). Przyszedł, powiedział że źle się czuje i padł na łóżko spać, nawet się nie przebrał. Ja się strasznie wściekłam, nawrzeszczałam na niego i zabrałam swoją kołdrę i poduszkę z sypialni i poszłam spać do dużego pokoju, on przepraszał, ale ja byłam totalnie wkurzona i było mi bardzo przykro, bo akurat upijanie się jest czymś, czego nie akceptuję kompletnie i on o tym wie, więc zapłakana poszłam spać. Dzisiaj od rana musiałam być w pracy doglądać kolejnego szkolenia i jak na złość tym razem wszystko szło źle - tramwaje się mocno spóźniały, komputer prelegenta nawalał, więc była obsuwa czasowa, a na domiar złego prelegentka źle dostosowała długość prezentacji do ilości czasu, i zamiast przygotować ją na 3 godziny po godzinie skończyła, a ja musiałam naprędce wymyślać, co zrobić, żeby jej i mnie nie zlinczowali uczestnicy szkolenia. Jakoś ogarnęłam tę sytuację, ale było naprawdę ciężko. Potem wróciłam do domu, po drodze jeszcze zaszłam do sklepu po balerinki i do Biedronki na większe zakupy, a później przyszła do mnie koleżanka na kawkę i pogaduchy. Mam nadzieję, że limit pecha na najbliższy tydzień już się wyczerpał... Teraz czekam na chłopaka, aż wróci z zajęć, chociaż jeszcze jestem na niego zła. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam niedzielnie :) Ania też nie znoszę pijanych ludzi, kiedyś pijany pan na ulicy mnie uderzył w twarz, przy moich rodzicach, miałam 7 lat. Od tej pory unikam miejsc gdzie mogą być pijani ludzie, bo się ich boję. Nawet jak byłam na weselu przyjaciółki starałam się unikać grupek, gdzie ludzie pili za dużo, byleby nie mieć z nimi kontaktu. A powiedz pisałaś, że byłaś u rodziców- idziesz do nich tak bez zapowiedzi, oni Ciebie zapraszają, jakoś się umawiacie ? Możecie normalnie rozmawiać, czy każdy siedzi osobno, oni oglądają tv i w ogóle nie zauważają, że przyszłaś ? Jeżeli rozmawiacie, może warto z nimi poruszyć temat dzieciństwa i uwolnić ciężar?Jesteś u nich, zaczynasz myśleć o przeszłości, gorzej się czujesz, musisz zrobić krok by poczuć się lepiej. Michalina jak córki się mają ? Asia małe dzieci szybciej się dostosowują do nowych sytuacji, są bardziej ufne i ciekawe świata. Dobrze, że córka czuje się w nowej szkole swobodnie, nie musisz się martwić :) Puma jak zdrowie? Agata ja się z 7 razy w życiu przeprowadzałam, mówiąc szczerze nawet to lubię, ze względu na nowe możliwości i urządzanie na nowo mieszkania :) Chociaż z drugiej strony to smutne, że niedawno kupiłaś mieszkanie, i przez sąsiadów trzeba je porzucić. U mnie jak zwykle- zakupy, prace domowe. Wczoraj miałam wieczorem gorsze samopoczucie, ale nie psychiczne, tylko fizyczne - zaczął się czas alergii i pylenia. Katar się pojawił i okropne swędzenie skóry, do tego poczucie duszności. Wiadomo, humor od razu mam gorszy. Ale jakoś przetrwać to trzeba :)

Odnośnik do komentarza

WITAM dziewczyny w ten ponury wieczór:( jak ja nie lubie deszczu. a wiec tak MANIA ja tez mam cos z allergia caly czas mam zatkany nos i oczy mnie swedza i czerwone mam a nigdy allergi nie miałam, moja mała tez katar caly czas. u psychologa ok pogadałam miło bylo powiedziała ze widać ze zaczynam wierzyć w siebie i odcinać *pępowine* z mama i mężem. wczoraj miałam komisje w ZUSIE przedłużyli mi świadczenia rehabilitacyjne o kolejne 5 miesiecy więc narazie nie musze sie martwić chociaż w pracy nie przedłużyli mi umowy wiec nie mam już powrotu. mąż wlaśnie pojechał do niemiec ale przyjedzie w piatek na wieczór:( a ja dostałam okres i żle sie czuje cały dzien wirówka w głowie i brzuch mnie boli.

Odnośnik do komentarza

Piotr my tutaj chyba wolimy być anonimowe i na forum tu rozmawiać, ponieważ zwierzamy sie opowiadamy o swoim życiu i wogole i ja np nie chciałabym żeby o tym wszyscy moi znajomi sie dowiedzieli. dlatego ze mna mozesz porozmawiac tu na forum

Odnośnik do komentarza

Eh, dziewczyny nawet nie zauważyłam,że weekend minął. Siedziałam w domu z dziećmi, na szczęście jak im się szybko choroba rozwija, tak szybko znika groźna postać. Ale dziś też zostajemy w domu jeszcze. Jutro pójdę do pediatry, niech osłucha panny. Chciałam okna umyć, ale na chęci chyba się skończy, wiecie ja mam 5 balkonowych u siebie na górze, i 5 normalnych, już 2 tydzień zbieram chęci i nic. Do tego źle spałam, wczoraj na wieczór niepotrzebnie mąż przywiózł torcik od teściów, zjadłam dwa kawałki przed snem i to nie był mądry pomysł- za dużo cukru, zasnąć nie mogłam, i brzuch trochę bolał. Pogoda taka szara dość, to i mój nastrój szarawy. Znów czekam na słońce i pozytywną energię. Bo na razie to siedzenie w domu mnie dobija, za dużo skupiam się na sobie i swoich myślach, a wtedy wiadomo ciężko o spokój ducha. Aga współczuje tych dolegliwości, najprościej- zwolnij obroty na te dni. Dobrze,że masz to świadczenie, chociaż szkoda też pracy. Ale 5 miesięcy to sporo czasu, mam nadzieję,że coś znajdziesz. Ania właśnie też jestem ciekawa- jeżeli możesz to napisz jak spotkania mijają z rodzicami. I też uważam,że skoro te emocje są tak silne to musisz się na coś zdecydować- albo na szczerą rozmowę, albo na ograniczenie kontaktów, skoro wyzwalają takie emocje. Ania, musisz te emocje z siebie wyrzucić, nieważne co rodzice powiedzą, czy zmienią swoje zachowanie czy nie. Te emocje Cienie niszczą. Asiu i jak Ci weekend minął? Spokojnie wszystko? Mania alergia to fatalna towarzyszka życia. Teraz niestety zaczął się fatalny okres, mam nadzieję,że masz leki i jakoś to Ci pomoże. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Michalinko a sport, pamiętam że kiedyś zaczęłaś byłaś na basenie jodze..kontynuujesz? Może to byłby fajny sposób na dodanie sobie energii, wiadomo w Polsce słońce i piękna pogoda nie rozpieszcza i te endorfiny trzeba sobie jakoś inaczej zorganizować :). Co do okien to Cię całkowicie rozumiem, u nas w obecnym mieszkaniu 3 pokoje wychodzą na balkon więc są 3 okna balkonowe i jeszcze 2 zwykłe i dla mnie to też koszmar senny. Maniu alergii współczuje choć sama nie miałam z nią nigdy do czynienia, ale to chyba teraz z miesiąc taki najgorszy czas? Aga fajnie że Twój psycholog widzi zmianę w Twoim postępowaniu i zachowaniu to wielki plus, możesz być z siebie dumna :) Puma i jak kręgosłup, co wyszło ze zdjęcia? Ja mam przepuklinę na jednym z kręgów więc wiem że kręgosłup potrafi dać w kość...niestety. Jak tam u Ciebie z żelazem czujesz już jakieś efekty? Aniu podobnie jak dziewczyny uważam że emocje z siebie wyrzucić warto. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe ale w jakiejś formie dobrze byłoby od czegoś zacząć. Może psycholog doradzi coś mądrego znając dobrze Twoje relacje w rodzinie. Ja wyrzucałam swoje emocje, wielokrotnie kłóciłam się i wyrzucałam mamie żal o różne rzeczy. To w jakiś sposób pewnie pozwoliło mi wyrzucić z siebie złość ale u mnie to jest w domu tak np. jeśli powiem mamie że *zupa jest za słona* to ona odbierze to jako atak a siebie i zacznie momentalnie krzyczeć i mówić coś w stylu: *możesz w ogóle nie jeść, tak za słona pewnie najgorzej na świecie gotuje, najgorszą matkę masz, teraz się dowiedziałam* także możecie sobie wyobrazić reakcję jej na moje pewne sugestie co do tego że nie wszystko w tym domu było ok. Wszystko kończyło się awanturami, nawet moje delikatne napomknięcie, potem ja płakałam denerwowałam się i tak do niczego nie dochodziło. Ale dziś myślę, że pewnie pozwoliło to ze mnie wywalić dużo złości i że gdybym nic nie powiedziała to dla mnie byłoby o wiele gorzej. No a potem z psychologiem ustaliliśmy inne metody postępowania polegające na pracy tylko ze mną, to ja na nią wywalałam pewne emocje, pisałam listy itd. a potem był czas spojrzenia na rodziców z dystansu i teraz jest zdecydowanie lepiej. Po rozmowie nie powinnaś się spodziewać niczego wielkiego i jakoś mądrze ją zaplanować z psychologiem... A co do mnie dziewczyny to tak dla mnie Maniu to ta przeprowadzka byłaby 9 w moim życiu więc ja jestem w miarę przyzwyczajona do nie osiadania na długo w jednym miejscu więc nie jest to dla mnie jakaś tragedia. Tylko szkoda nam trochę bo inwestowaliśmy w nie sporo- remont zrobiliśmy od ścian po sufity, 2 łazienki całkowicie, kuchnie od zera, kaloryfery, podłogi zrywane no wszystko. Teraz mamy idealnie tak jak chcieliśmy, mieszkanie pod swój gust urządziliśmy i tego będzie nam szkoda...Teraz jak się gdzieś przeniesiemy to będziemy chcieli nowy budynek i stan deweloperski a tu stan deweloperski to już zrobione podłogi, pomalowane ściany, kuchnia i łazienka gotowe więc nie będzie to już tak o *po naszemu* ale tak nam będzie najlepiej nie mamy pieniędzy żeby kupić i miesiącami jakoś remontować szczególnie musimy sprzedać i od razu kupić tak tylko żeby zabrać meble i mieszkać...Ale są plusy tego przede wszystkim to mieszkanie w którym jesteśmy obecnie jest w starym budownictwie. My je kupowaliśmy zanim nawet do Tr. się przenieśliśmy, szwagierka mówiła żeby kupić bo okazja tanie a wyremontujemy sobie. Dziś widzę że to był błąd...nie znałam wtedy realiów Tureckich a teraz widzę że to mieszkanie jest nieatrakcyjne dla kupującego bo właśnie stare budownictwo, bez windy (teraz to standard nawet w 4 piętrowym budynku ) z 2 pokoi mamy nieciekawy widok, nie wiadomo na ile budynek jest przystosowany do ewentualnego trzęsienia ziemi co tu jest ważne i teraz jak to mieszkanie sprzedamy za 2,3 lata to nie dość że sporo stracimy to w ogóle możemy mieć problem ze znalezieniem kupca...dlatego teraz chyba ostatni dzwonek. Pewnie byśmy się na to nie zdecydowali ale sąsiedzi- kurdyjska rodzina z 7 dzieci w której pracuje 1 osoba więc po co spać o normalnych porach skoro można się kłócić ew. śpiewać, szybko przyspieszyła te plany. Co do miejsca przeprowadzki to będziemy myśleli o przeniesienie się gdzieś bardzo niedaleko bo nasza okolica jest super. Mamy blisko metro, do głównej ulicy 10 minut a tam autobusy, taksówki w samej okolicy sklepy, bazar, szpital mały, apteki, piekarnie, opere, do tego do morza mamy na piechotkę około 20 może 25 minut. Mamy gdzie jeżdzić na rowerach itd. więc bardzo nam zależy aby nie zmieniać dzielnicy ale mieszkanie w nowym budownictwie i koniecznie po sprawdzeniu sąsiadów. Nie wiemy na razie na co będzie nas stać ale jesteśmy dobrej myśli, a to o czym kiedyś pisałam ta wymarzona dzielnica to na razie odpada. Tam owszem spokój, cisza ja tam często jeżdżę do koleżanki więc zawsze jestem tam zachwycona ale to jest na wzgórzach, stamtąd wszędzie daleko nawet do sklepu bez auta ciężko, do tego rowery- może jeszcze jakoś zjedziemy ale wjechać na te wzgórza bez szans...No nic na razie trzymajcie kciuki abyśmy jakoś korzystnie sprzedali to :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

No to Agata mocno trzymam kciuki za tę przeprowadzkę, i znalezienie jakiegoś fajnego mieszkania. My długo mieszkaliśmy w wynajmowanym- bo mąż często zmieniał pracę i mieszkaliśmy byle bliżej pracy. To mieszkanie teraz zrobiliśmy właśnie całkowicie pod siebie, tak jak Wy-zrywanie podłóg, przesunięcie łazienki- to stara, urocza kamienica, toaleta osobno, ale wanna była w kuchni, wiadomo było,że tak być nie może :) Więc musieliśmy kuć ściany, i mamy łazienkę osobno, i kuchnię osobno. Teraz jak bym pomyślała o powtórce to bym padła na zawał serca. Chociaż mój mąż ciągle naciska na zmianę mieszkania, te na wynajem dla firmy-bo centrum, bo parter itp, a on chce się przenieść na przedmieście. Mi to zupełnie nie pasuje, bo też mi zależy by wszędzie było blisko, w odległości 25 minut spacerem mam teściów, rodziców, siostrę, nie dam się przenieść. Ale to mówię teraz, może kiedyś zmienię zdanie:) W każdym razie Agata moja mama jest dokładnie taka sama, jak mieszkaliśmy razem pytała się co chcemy na obiad- np rosół czy żurek, ja mówię rosół, a mama - ale ja chcę żurek, jak ci nie pasuje nie jedz, wyprowadź się, żyj na własny rachunek. Moja mama była szalenie przewrażliwiona i jest w kwestii kuchni, powiem,że coś mi nie smakuje, bo tego nie lubię, to od razu jakbym się jej wyrzekała.... Mania a na co jesteś uczulona? Jak na pyłki to rzeczywiście cała wiosna, lato i jesień -przekichane można powiedzieć. Aga odpoczywaj dużo, złe samopoczucie szybko minie. A pracą na razie staraj się nie przejmować. Nie ma co na zapas się zadręczać. Michalina ja mam 7 okien, jak to w kamienicach, okna są wielkie, zawsze myję na raty. Pewnie teraz miałaś dużo zajęć- choroba babci, dzieci ciągle chore, ale może powrót do tych zajęć dobrze by Ci zrobił? Sobota minęła nam fajnie, ale wczoraj miałam taką migrenę, że mąż pojechał z córką na spacer do lasu, ja zostałam w domu, wieczorem smażyliśmy naleśniki, obejrzeliśmy film animowany i ot, cała niedziela. A dziś wróciłam z zakupów, byłam u sąsiadki na kawce, a teraz zbieram się po Zosię. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Cześć Dziewczyny. Przepraszam, że nie nawiążę do tego, o czym pisałyście - czytam zaległości, ale do końca nie doczytałam. Dużo chciałabym wam odpisać, ale to następnym razem. Nie pisałam, bo: 1. Dostałam potwornej jelitówki, najpierw gorączka i dreszcze, potem biegunka i wymioty, a potem dolegliwości żołądkowe i potworne osłabienie organizmu, które w połączeniu z lekami na nerwicę powaliły mnie totalnie. 2. jak wyzdrowiałam, zaczęła się powtórka z rozrywki z moją córcią - a wiadomo jak z dzieckiem - jeszcze gorzej, bo uparciuch leków brać nie chciała. 3. Jeszcze córa biegała z biegunką, jak mąż zabrał się za poważny remont - adaptujemy strych, żeby zrobić 2 pokoje. Trzeba było wyciąć dziurę w suficie na schody i doprowadzić do porządku ten syf sprzed dobrych 50 lat - to poniemiecki dom, w stropach plewy ze zboża i mysie odchody. Remonty potrwają pewnie do lata. Zaczęliśmy tak nagle, bo wujek jest stolarzem, wybiera się na emeryturę i to był ostatni dzwonek, żeby zrobił nam okazyjnie schody na górę. 4. Ledwo zaczęliśmy remont, i Gosia chorowała, jak mój tato wylądował w szpitalu z sepsą. Jest po 5 amputacjach, od grudnia źle się z nim działo, ale był uparty, liczył, że antybiotyki wystarczą. Jadł te antybiotyki przez 3 miesiące bez efektu - tylko mu się zdrowie pogorszyło. Dzięki Bogu mama zmusiła go do pobrania krwi. Ona jest pielęgniarką, pracuje w niemieckiej klinice, pobrała mu krew i zrobiła prywatnie badania. Z laboratorium zadzwonili do niej po 2 dniach z alarmem, że trzeba szybko do szpitala, że sepsa, że to ostatni dzwonek. Strach pomyśleć co by było gdyby mama się nie uparła na pobranie krwi - to była kwestia dni. Tato leży w naszym polskim szpitalu - i tu się zaczynają problemy. Bo naszym lekarzom ciężko jest przełknąć zalecenia niemieckich lekarzy. Gdyby można było, tato poszedłby do niemieckiego szpitala, ale trzebaby było zapłacić tysiące euro za pobyt. A tu - nawet mu pielęgniarki w nocy temperatury i ciśnienia nie chciały zmierzyć, kiedy czuł, że coś złego się z nim dzieje. Dopiero rano mama przyjechała z domowym termometrem i okazało się, że ma 40 stopni gorączki - okazało się, ze to wstrząs po nieprawidłowym podaniu antybiotyku w kroplówce. Tato ma leżeć przynajmniej dwa tygodnie - bardzo źle się czuje, ale widać pomału poprawę i zakażenie się cofa. Trzeba tylko pilnować głupich pomysłów pielęgniarek i lekaży, bo już niejednokrotnie by mu zaszkodzili zamiast pomóc. Strach tylko pomyśleć co by było z tatą, gdyby nie fachowe podejście mamy, kontakty z niemieckimi lekarzami i ustawione leczenie, którego w naszej polskiej służbie zdrowia nigdy by nie zaznał. No, ale to kosztuje. Poza tym moja mama od 10 lat choruje na toczeń układowy. W naszej służbie zdrowia to nawet by jej tego nie zdiagnozowali... nie wspominając już o tym, że leki na zahamowanie rozwoju tej choroby na naszym rynku nie istnieją - znając życie dawno by już jej z nami nie było. Dzięki temu, że mama tam pracuje, to rodzice jeszcze żyją. 4. Jak mąż zabrał się za remont, dostałam makabrycznej alergii na te syfy, które siedziały od 100 lat w stropie. Od tygodnia męcze się z astmą, dostałam od brata wziewny steryd, który on sam bierze i to mi pomaga - ale biorę go ostrożnie - w sytuacjach, gdy już kompletnie nie mogę złapać powietrza. Przez tą astmę pęka mi głowa prawdopodobnie z niedotlenienia, kichania, smarkania i kaszlu. Noce są okropne, nie przesypiam ich. Płuca mnie bolą, czuję jakby mi ktoś je ściskał w garści - i ani wdechu ani wydechu zrobić nie mogę. Oczy mam napuchnięte, śluzówkę w nosie też. Były chwile, że myślałam że uduszę się, wpadałam w panikę bo nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Troszkę pomagają mi inhalacje - ale ileż można siedzieć i się inhalować. trzeba zająć się dzieckiem domem... kilka razy dziennie zmywam podłogi, żeby pozbyć sie tych alergenów. I modlę się, żeby to się w końcu skończyło. I cieszę się, że pogoda deszczowa, bo wilgoć sprzyja alergikom, jak odetchnę deszczowym powietrzem, to czuję ulgę. Jestem też po 3 spotkaniach z psycholożką. Ja też dużo mówię, a ona słucha. Ostatnio powiedziała, że te 3 spotkania były takie diagnostyczne, a od następnego zabieramy się za terapię. Nie wiem co to znaczy, ale się cieszę. Pytała też czy jestem zainteresowana krótkoterminową terapią, aby rozwiązać aktualne problemy, czy długoterminową aby zmienić siebie, swoje nastawienie i sposób funkcjonowania w życiu. Będzie to kosztowne, ale jeśli już zrobiłam ten krok to chcę się zmienić. Przecież za jakiś czas będę musiała stawić czoła nowym problemom i co? Znów popadnę w depresję, bo mnie coś przerośnie? Czas z tym skończyć. i *stać się potworem* - jak powiedział mój psychiatra. Nadal mam chwile zwątpienia, wiem że plotkują o mnie w pracy i na wsi - nawet chodzą plotki, że w ciąży jestem :D Ale o dziwo bawi mnie ta wścibskość i bezmyślność ludzi. Smieszy mnie nawet to, że przyglądają się mi, tak, jakby szukali rosnącego brzuszka... czasem padają jakieś aluzje po czym oczekują mojej reakcji... wiem, że sam fakt, że robimy strych daje im powód do podejrzeń, że rodzina się powiększy :D A mnie to tak strasznie bawi! Czy ludzie nie mają swojego życia i swoich problemów??? Z drugiej strony boli mnie to, że mąż i teściowie bardzo się wstydzą tego, że jestem chora... Chyba cierpię przez to ukrywanie się bardziej niż przez samą chorobę - to jest dla mnie błędne koło. Mam ochotę wszystkim powiedzieć co jest naprawdę ze mną, bo nie potrafię kłamać i udawać innych chorób na usprawiedliwienie - męczę się tym i jeszcze bardziej zamykam w sobie, najchętniej powiedziałabym prawdę i daliby mi święty spokój. Ci nieżyczliwi najwyżej odwróciliby się ode mnie - w sumie z korzyścią dla mnie, bo nie potrzebuję wścibskich bydlaków w swoim otoczeniu. Muszę kończyć, pomóc mężowi w remoncie. Może wieczorkiem napiszę do Was. Miłego dnia

Odnośnik do komentarza

Widze że u wszystkich się coś działo ja zażywam nadal antybiotyk jest poprawa ale aż taka jakiej się spodziewałam w weekend byliśmy u mojej kuzynki w sączu i jak wyjeżdżaliśmy z domu ti byłam poddenerwowana podróżą w drodze jeszcze młodsza namzwymiotowała stanęliśmy na środku drogi nie było gdzie zjechać musiałam ją przy drodze rozbierać wycierać chusteczkami dalszą część drogi jechaliśmy w smrodzie wymiocin :-/ ale co zrobić ogólnie było fajnie aczkolwiek mam gule w gardle od soboty i głowa mnie boli więc jestem też troszke spięta podróż do domu dla mnie fatalna o ile dziewczynki spały to ja całą droge z mężem wytężałam wzrok bo zakrętów multum ciemno nie oświetlone większosć drogi i głowa mnie okropnie bolałą myśli nakręcały myślałam ze zwariuje ale jak zwykle okazało się że to tylko wszystko w mojej głowie Anna współczuje sytuacjo z chłopakiem faceci czasem tak mają może on tak odreagował swój nagromadzony stres? Świetnie sobie radzisz szkolenia praca i u rodziców też super ci poszło pomimo wszytsko pokazujesz jaka jesteś niezależna nie prosisz nikogo o pomoc Agata trzymam mocne &&&&&&&&& żeby się udało sprzedać mieszkanie w dobrej cenie którą chcecie za nie otrzymać i kupić inne w dobrym miejscu Aga ciesze się że u nowej psycholog ci się podoba i zadowolona jesteś Mania współczuje ci alergi wiem ze potrafi uprzykrzyć życie niestety poprawy nastroju życze MMagda ale się u ciebie dzieje zdrowia tacie życze będzie dobrze, naważniejsze że mama jest bardzo dobra w tym co robi i uratowała mu życie nasza służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia niestety Ja miałam mieć rtgen jutro ale nie pojade bo m ma dłużej pracować a jeszcze wywiadówka w szkole u starszej mi się wykroiła i jeszcze starsza się po weekendzie pochorowała czekamy dzisiaj na lekarza żeby ją zbadał . Jeśli m jutro pojedzie później do pracy to ja rano musze jechać na wywiadówke bo popołudniu nie będę miała z kim dziewczyn zostawić,u mnie pogoda tak jak u większości z was brzydka i leje cały czas

Odnośnik do komentarza

Magda dużo się u Ciebie działa- i tak zdrowotnie niekorzystnie. Mam nadzieję,że teraz będzie już tylko lepiej. Puma dobrze, że lepiej się czujesz, szkoda, że córki Ci się pochorowały. Zdrówka dla starszej. Asiu te zmiany pogody ciągle nas męczą i stąd pewnie te migreny. Ale widać,że poniedziałek zaczęłaś aktywnie:) Agata ja bardzo lubię na nowo urządzać pokój i doradzać po przeprowadzce. Ale te wszystkie prace - podłogi, malowanie, kafelki itp - najgorsza część. Tym bardziej,że Wam się śpieszy, więc pewnie chcecie mieszkanie gotowe do zamieszkania. Ale pewnie z czasem przerobicie tak by znów było całkowicie Wasze :) Trochę szkoda,że to wszystko przez sąsiadów, ale trzymam kciuki by udało się znaleźć coś idealnego-dobra cena, ładne mieszkanie i stara dzielnica:) Michalina ja uwielbiam myć okna, dla mnie to największy relaks :) Ale masz rację, jak się siedzi tylko w domu to człowiek za bardzo skupia się na sobie i za bardzo siebie obserwuje w oczekiwaniu na jakieś objawy. Mam nadzieję,że córki przestaną tak chorować na wiosnę. Aga mam nadzieję,że czujesz się lepiej. A praca? Mam nadzieję,że przez te 5 miesięcy uda Ci się pokonać agorafobię i znaleźć coś nowego. U mnie pogoda kiepska, od sobotniego wieczora nic tylko pada, i jest maksimum z 4 stopnie. Każdy w domu przeziębiony, ja też wczoraj zaczęłam narzekać na ból gardła. W niedzielę poszłam do kościoła, ostatni raz byłam w styczniu, ale teraz powiedziałam sobie - idzie wiosna, będę mogła stać w ogrodzie przy kościele, trzeba znów oswoić to miejsce- i poszłam, chociaż była brzydka pogoda, ksiądz nie włączył nagłośnienia i pojawiła się myśl- no i co, chciałaś dobrze, a tu znów same przeszkody,wracaj do domu. Ale powiedziałam sobie, ok, bez sensu stać i nic nie słyszeć, pójdę pomodlę się przy kapliczce i po 10 minutach poszłam do domu, zahaczając o cukiernię. Mój kościół w środku jest mały, człowiek stoi na człowieku, dosłownie nie ma jak ręką ruszyć, każdy każdego obserwuje, więc swobodnie czuję się na zewnątrz, albo w jakimś obcym kościele, ale wiadomo nie będę co tydzień jeździć do innych kościołów byleby było mi wygodniej. A poza tym to ta pogoda każe siedzieć w domu, tylko do sklepu szybko i z powrotem. Czekam znów na słońce. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Magda ależ się u Ciebie działo, współczuję tych dolegliwości zdrowotnych, też mam nadzieję, że teraz już się trochę uspokoi i będzie coraz lepiej. Ważne, że mimo wszystko chodzisz do psychologa i zaczynasz terapię, jestem przekonana, że Ci to pomoże. Aga współczuję utraty pracy, ale 5 miesięcy to dużo czasu, więc trzymam kciuki, żebyś znalazła coś innego. Maniu bardzo dobrze sobie poradziłaś w kościele, nie zmuszałaś się na siłę do wejścia do środka, a jednocześnie nie uciekłaś w popłochu - wspaniale, że potrafisz tak zdroworozsądkowo radzić sobie z obawami. Agata też trzymam kciuki za szybką i korzystną sprzedaż mieszkania, wiadomo, zawsze szkoda się wyprowadzać z miejsca zrobionego specjalnie pod Wasze wymagania i gusta, ale z takimi sąsiadami to wierzę, że nie potrafilibyście się cieszyć pięknym wystrojem. Nowe lokum też na pewno dostosujecie pod siebie i z czasem będziecie się tam czuć równie dobrze. Asiu teraz pogoda taka zwariowana, że trudno się dobrze czuć, ja też czuję się fatalnie i marzę, żeby wróciło słońce i ciśnienie się podniosło. Michalinko to prawda, że siedzenie w domu tylko nas nakręca, dlatego dołączam się do pytania dziewczyn - co z tymi ćwiczeniami, na które chodziłaś jakiś czas temu? Zaglądasz tam jeszcze czasem? To fajny sposób nie tylko na odreagowanie, ale też na nabranie energii. Pytałyście jak wyglądają moje wizyty u rodziców. Zazwyczaj ja raz w tygodniu dzwonię, że chciałabym przyjść ich odwiedzić, czasem jeden - dwa dni wcześniej, czasem tego samego dnia, zwykle słyszę w odpowiedzi że nie ma problemu, będą w domu, no i jadę (zwykle w piątki po pracy). Moja mama jest już zazwyczaj w domu, robię sobie herbatę, ona ze mną siada przed telewizorem, czasem zjem z nią obiad, czasem kupują jakieś ciastka, no i mama mówi, co robiła w pracy, co ostatnio ciekawego widziała w telewizji, co kupiła, na co są wyprzedaże w różnych sklepach, ja ze swojej strony to samo. Potem w tv zaczynają się te takie seriale typu *Ukryta prawda* i to drugie o lekarzach, i mama to włącza, i nawet jak coś do niej mówię, to niby kiwa głową, ale widzę, że ogląda. Potem przyjeżdża z pracy ojciec, siada na chwilę, pyta co słychać, a potem idzie do kuchni, pali papierosa za papierosem i zazwyczaj już z nim więcej nie rozmawiam. Takie odwiedziny trwają około dwóch godzin, poza tym oni prawie nigdy nie dzwonią do mnie, ja też poza pytaniem o odwiedziny nie dzwonię, bo i po co? Teraz chcę ich zaprosić w weekend do nas, może będą bardziej rozmowni (wyłączę telewizor...). Psycholog każe mi z nimi porozmawiać, ale ja nie potrafię, niedobrze mi na samą myśl... U mnie kiepsko, w niedzielę nie miałam za bardzo po co wychodzić z domu, jeszcze pogoda taka okropna, a ja czułam się fatalnie, bardzo słaba, w głowie mi się kręciło - początek okresu, więc siedziałam w domu z książką. Wczoraj w pracy nie było źle, wreszcie trafił się trochę spokojniejszy dzień, powrót też bez szczególnych przygód, za to dzisiaj od rana czuję się okropnie, aż się trzęsę cała, tak jakbym się czegoś panicznie bała, do tego gula w gardle, co jakiś czas fale lęku - jak wychodziłam z domu rano było ok, w tramwaju myślałam że zasłabnę, i od rana w pracy też jest kiepsko, mimo że jestem dość zajęta i staram się nie myśleć zanadto o swoim samopoczuciu. Mam nadzieję, że dotrwam do 16 i uda mi się bez przygód wrócić do domu, a tam już tylko relaks do końca dnia.

Odnośnik do komentarza

Myślałam,że w ogóle Aniu z rodzicami nie rozmawiasz, ale jeżeli macie jakąś relację musisz spróbować z nimi porozmawiać. To nie chodzi, że raz porozmawiacie i jak za dotknięciem magicznej różdżki życie i rodzina się zmieni, ale te emocje wciąż to Ciebie wracają- chociażby jak dziś-czujesz irracjonalny lęk. Aniu, taka rozmowa nie jest dla Twoich rodziców, to jest dla Ciebie-musisz koniecznie uwolnić te emocje, one wciąż w Tobie siedzą i atakują. Także, odwagi Aniu, porozmawiaj z nimi, zrób to dla siebie. Jestem pewna,że to da Ci większy spokój. Oj Madziu dużo tych chorób się nazbierało w Twoim otoczeniu. Zdrowia Wam wszystkim, teraz musi być już lepiej. Puma i jak córka się czuje, coś poważnego? Maniu fajnie sobie radzisz :) Działasz na swoich warunkach to jest bardzo korzystne, pokazujesz,że odczucia emocjonalne nie rządzą Tobą, tylko Ty kontrolujesz sytuację i wiesz kiedy wyjdziesz i zrobisz to świadomie, a nie pod wpływem lęku. U mnie też nieciekawa pogoda, siedzę w domu, mężowi wysłałam listę zakupów, zrobi po drodze, córka ma dziś basen, i mąż ją odbierze, także ja wstawiłam pomidorówkę i trochę sprzątam. Też dziewczyny nie lubię takiej pogody, jak deszcz pada, i muszę siedzieć w domu na siłę szukam zajęcia, byleby nie skupić się na jakichś odchyleniach-a to bólu głowy, gardła, ręki itp. Jestem wrażliwa na zmiany pogody, ale ciągle pojawia się myśl- a może to objaw lęku? Czekam na słońce i więcej optymizmu:)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam, To zabawne dziewczyny wy tam narzekacie na deszcz i z utęsknieniem wypatrujecie słońca a ja wręcz odwrotnie- czekam na deszcz. Zresztą nie tylko ja...nasz region Turcji generalnie. Ten rok był bardzo niekorzystny dni deszczowe można zliczyć na palcach jednej ręki i prognozy pokazują, że jak tak będzie i przez marzec kwiecień nie popada (no bo od czerwca do września to nie ma na to szans) to w lecie możemy mieć problem z wodą z kranów...Wiecie ale tu nawet porządnie polać nie potrafi a jak już poleje (w tym roku to było raz :D) czyli taka burza kilku godzinna no to są takie korki i zamieszanie jak u nas jak porządna śnieżyca nas dopadnie. Dziś np. od rana pochmurnie (ja siedziałam w domu nie poszłam do szkoły okres mi się zaczął i okropnie boli) zaczęło padać nawet pogrzmiało, z godzinkę tak intensywnie polało nawet ale było miło...i co dziewczyny...?? I oczywiście tylko się skończyło już peełne słońce. Ja jestem nieprzyzwyczajona, męczy mnie to nasłonecznienie. Owszem z jednej strony bardzo to lubię bo i pozytywnie nastraja i jest przyjemnie pogodnie ale z drugiej idzie lato, idzie jeszcze więcej słońca i upały więc trochę człowiek ma ochotę poczerpać radości z deszczu :). Magda współczuje tego trudnego czasu, jak się wali to wszystko naraz niestety...bardzo mi przykro, faktycznie tyle tego aż ciężko sobie wyobrazić. Musi Ci być bardzo ciężko i myślę że jak na to co się dzieje dobrze sobie radzisz. Sąsiadami się nie przejmuj, na takie puste gadanie nie ma rady na głupotę i wścibstwo tym bardziej. Mieszkasz w jakiejś małej wsi w której się wszyscy znają podejrzewam więc pewnie niesie to za sobą takie konsekwencję że jak ktoś jest choćby nieco inny to już staje się tematem do plotek. Ale co na to poradzić? Nie macie jakiś miłych, fajnych sąsiadów tam? znajomych..?? Ich trzeba się trzymać Puma życzę zdrowia. Fajnie że podejmujesz wyzwania mimo lęku. Mania to ja zapraszam na mycie okien do mnie, pozwiedzamy trochę przy okazji same plusy :). A co do kościoła to nie miej do siebie żadnych pretensji. Jeśli byłoby tak że z paniką wiejesz z kościoła to inna sprawa a tak na ludzki rozum, na spokojnie zrezygnowałaś ze stania tam. To inna sytuacja. Aniu też myślę że ten Twój irracjonalny lęk jest spowodowany tym myśleniem o rozmowie z rodzicami. Skupiasz się na tym, myślisz o tym, boisz tego itd ale że wszystkie emocje nauczyłaś się ignorować i spychać głęboko w siebie zakładając skafander silnej i dobrze radzącej sobie Anny na co dzień to to wszystko objawia się w postaci lęku. W końcu jakoś objawić się musi, nie może w ten sposób to znajdzie inne ujście. Skoro psycholog nawet tak mocno nalega na tą rozmowę to uważam że powinnaś zrobić jakiś chociażby krok. Nie wiem skoro Twoje rozmowy z mamą są aż tak bardzo powierzchowne to wiadomo od razu może nie wywalisz z całą listą żalów i bólów ale możesz to zrobić stopniowo. Np. zapytaj po prostu: A dlaczego ty/ wy do mnie nigdy nie dzwonicie? Może to sprowokuje jakąś rozmowę....Może też skoro z tatą prawie w ogóle nie rozmawiasz na początek pogadaj tylko z mamą? Zaproś ją samą do siebie i koniecznie wyłącz telewizor. A jeśli widzisz to inaczej to zaproś oboje usiądż z nimi i wyjdż od choćby właśnie takiego pytania: Zawsze to ja do was dzwonię. Zastanawiam się dlaczego nie jest odwrotnie..jak myślicie? Oczywiście taki przykład tylko podaje. Zobaczysz jak oni zareagują, czego się możesz spodziewać itd..zawsze przecież można przerwać i wrócić do rozmowy o butach..ale przecież warto spróbować Powodzenia A ja dziewczyny w domu brzuch mnie boli, jakoś w tym miesiącu miesiączka bardzo mi dokucza...:(, oglądam polskie filmy, jakoś tak w Turcji bardziej mi się tęskni za tym co nasze i odkryłam że nasze kino może być na prawdę dobre ...może akurat coś szczególnego utkwiło wam w pamięci i możecie mi coś polecić? (coś bardziej w stylu *Róży* nie w stylu *Kac Wawy* ) :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ja tak szybciutko dziewczyny bo mamy zamieszanie w domu- poszła rura w łazience, cała piwnica zalana, wody nie mamy, czekam na hydraulika. U mamy na dole powódź była.... No widzicie dziewczyny ja nie mam czasu. Teraz u męża w pracy dwie dziewczyny są na macierzyńskim, przyszła nowa osoba, ale świeżo po studiach, ją trzeba uczyć, więc mąż wraca później, ja wróci to zostaje godzina zanim dziewczyny idą spać, wolę ten czas spędzić i z mężem i córkami niż iść na fitness - inaczej w ogóle byśmy się mijali.Do tego babcia w sanatorium, został dziadek u nas, on ma zaawansowaną cukrzycę, trzeba o niego dbać. Mam nadzieję,że niebawem będzie lepiej. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Mania ja niestety też nie co niedziele chodze do kościoła z podobnych przyczyn co ty :-/ Anna i jak dotrwałaś w pracy? Ważne ze cały czas pokonujesz swoje lęki nie uciekasz z tramwaju z pracy czy innego miejsca trwasz tam i lęk mija , jeśli chodzi o rodziców to musisz wypracować jakiś sposób jak ich podejść żeby w jakąś relacje z nimi wejść . Joasiu starsza ma zapalenie gardła i antybiotyk młodsza na szczęście tylko katar , ja też nie czuje się zafajnie jak są wahania pogody wtedy też łatwiej mi sie *nakręcić* i doszukiwać ... Agata ja moge ci przesłać deszcz od nas do ciebie gdyby się tak dało :-D z chęcią oddam ;-) współczuje @ Michalinka sporo masz wszystkiego teraz na głowie życze ci siły i zaglądnij napisać jak sytuacja z tą łazienką czy ogarnęłaś wszytsko U nas od wczoraj słońce i niby 15 st ale takie straszne zimno że dramat w domu z dziewczynkami siedze , wczoraj zadzwoniła pani z gopsu że musze im cos donieść i tak sobie myśle jestem z nimi dwiema sama starsza ma antybiotyk nie mam jak jej wziaść druga rzecz że strasznie ciężo jedzie się dwoma wózkami. i mówie do niej zostaniesz na chwilke sama w domu. Byłam przerażona tym pomysłem ale tak naparwde mase ludzi codziennie zostawia w domu swoje dzieci bo nie zawsze jest możliwość ich zabrać,załatwiłyśmy sprawy wc przed moim wyjściem . Wyszłam z młodszą stoje w banku wali mi serce boje się o starszą dzwonie do niej i pytam czy ok ona mówi tak wyszłam z banku ide do gopsu i dzwonie znowu do niej czy ok ona mówi że tak ale ja i tak pędem pcham wózek z młodszą żedy szyko obejsć załatwiłam w gopsie wyszłam i znowu dzownie do niej a ona mi mówi *,mamo po co ty co chwile dzownisz jak jest wszytsko wporządku , jak będę coś chciała to sama do ciebie zadzwonie* w szoku byłam jaka moja dziewczynka jest już duża i mądra ze mnie większa panikara tak naprawde strasznie jestem z niej dumna

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×