Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Michalinko i jak wyszedł krem z porów? Powiem Ci, że to o czym piszesz, że pozwalasz sobie na zły humor, zdenerwowanie, gorze samopoczucie a nie łączysz tego z lękiem i robisz to wszystko co chcesz i co zaplanowałaś to jest bardzo pozytywny objaw zdrowia. Tak mi się Michalinko ułożyło w życiu że teraz faktycznie dużo się dzieje ale jeszcze z póltora roku temu wiodłam bardzo monotonne życie. Wszystkie czasem mamy takie okresy większego spokoju w życiu albo aktywności. U Ciebie jest spokojniej bo nie ma teraz pracy za to jest dom są dzieciaczki, spokojna miejscowości. To wszystko też brzmi bardzo przyjemnie dla mnie jak taka sielanka spokój i bezpieczeństwo. Miki witam Ciebie, współczuje Ci bardzo tego co teraz przechodzisz, wszystkie tu to znamy. Kiedy ja przyszłam na forum sklep na rogu był wyzwaniem, bałam się wszystkich prawie normalnych czynności typu-zakupy, autobus, spacer. Najgorzej było gdy zostawałam sama, byłam przekonana że jak tylko mąż się oddali to ja dostane takiej paniki że się uduszę i umrę w samotności albo coś w tym stylu na pewno się wydarzy. Praktycznie wyłączyłam się z życia i czułam się jak wrak, lęki ataki paniki niestety zdarzały się codziennie...gdy tu przyszłam była na forum Asia która też wtedy średnio sobie radziła i Jula która już zaczynała wychodzić z choroby ale stawiała dopiero pierwsze kroki. Dziś Jula jest zdrowa jak ryba, nie korzysta już z forum, pracuje, odnosi sukcesy. Asia świetnie sobie radzi, a ja też wyjechałam z kraju i żyje zupełnie jak normalny człowiek. Jeżdżę komunikacją miejską metrem, autobusem, pływam promem. Codziennie w ścisku, tłumie. Mąż długo pracuje zostaje sama w domu i wręcz świetnie się wtedy czuje. Nie miałam napadu paniki od ponad roku, środków na uspokojenie nie brałam od półtora roku, lęków też nie mam praktycznie zdarzają mi się jedynie niepokoje bardzo rzadko i umiem sobie z nimi radzić. Dlatego tak kochana jesteśmy żywymi dowodami na to, że z tego się wychodzi, że można żyć normalnie, można się wyswobodzić z uścisków lęku i nerwicy. Ja chodziłam na terapię u psychologa, nie polecam psychiatrów jeśli chodzi o naszą dolegliwość...do tego codziennie robiłam takie treningi- wyjść na klatkę kiedy już poczuje się pewniej wyjść przed dom, następnego dnia powtórzyć i zrobić o krok dalej...to może się z początku wydawać beznadziejne bo lęki nie odpuszczą jak ręką odjął po 2-3 dniach ale jeśli będziesz wytrwała to poczujesz efekty wraz z czasem. Najważniejsze w naszej chorobie to paradoksalnie - nie walczyć z nią! Wiadomo wydaje nam się o jezu to zawał więc panikujemy, biegamy jak szalone, jeszcze bardziej się nakręcamy...ale tu chodzi właśnie o coś odwrotnego...ten napad paniki to zaburzenie emocjonalne ale lęk jako emocja nawet bardzo silny nie jest w stanie nam zaszkodzić więc należy dać mu płynąć, starać się uspokoić, skupić na oddechu, powtarzać w myślach, że nic złego się nie dzieje, to minie itd. Z dziewczynami przesyłałyśmy sobie tu książki napisane przez psychologów naszym zdaniem bardzo dobre właśnie na temat tego jak sobie radzić z zaburzeniem : Strach i paniczny lęk Bakera, ściągniesz stąd: http://chomikuj.pl/kreett/ksi*c4*85*c5*bcki/Rozw*c3*b3j+osobisty/Strach+i+paniczny+l*c4*99k+-+Roger+Baker,3103802850.pdf i Oswoić lęk- świetna książka o tym jak pracować z myślami podczas lęku i paniki: http://chomikuj.pl/oswiecona/*e2*99*a5+06.+DEPRESJA*2c+NERWICA*2c+L*c4*98K+-+spr*c3*b3buj+pokona*c4*87!/Judith+Bemis+i+Amr+Barrada+-+Oswoi*c4*87+l*c4*99k.+Jak+radzi*c4*87+sobie+z+niepokojem+i+napadami+paniki,103074407.doc Mogę polecić inne tytuły jeśli chcesz, ale ja je kupowałam nie wiem czy będą dostępne w necie. Dziewczyny- Jula i Asia chyba też brały na początek jakieś ziołowe krople Baha, ponoć pomagały. No i psycholog bardzo pomoże tylko że efekty nie będą po pierwszym, drugim spotkaniu na nie trzeba troszkę poczekać. Nie będę ściemniać ja do zdrowia dochodziłam z rok- oczywiście od czasu kiedy zaczęłam się leczyć i realizować systematycznie treningi wychodzenia. Napisz coś więcej o sobie czym się zajmujesz, czy w takim stanie możesz pracować, czy wspiera Cię rodzina itd... U mnie dziewczyny wszystko bardzo dobrze, dziś znów powrót metrem..zimno się u nas zrobiło może ciężko uwierzyć ale rano było tylko 7 stopni do tego wiatr i deszcz więc no cóż poczułam się jak w Polsce... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Miki po pierwsze i najważniejsze to musisz zaakceptować fakt,że to Ciebie i dopadło i dać sobie czas na dojście do zdrowia. Niestety, nie ma co liczyć,że jedna tabletka i jedno spotkanie z psychologiem załatwią sprawę-ja chodzę rok. Ale o ile wtedy nie mogłam wyjść z domu, teraz robię prawo jazdy! To działa, tylko trzeba dać sobie czas, nie denerwować brakiem poprawy, sumiennie wykonywać polecenia terapeuty i najważniejsze-pogodzić się z nerwicą. Bez tego nie ma co ruszać. A czy to jest do wyleczenia? Oczywiście, że tak. Ja nie mogłam wyjść z domu, a byłam na półrocznym stażu w urzędzie-codzienna praca wśród ludzi, chodzę do sklepów, jeżdżę, bywam w tłocznych miejscach jak koncerty, a ostatnio mój tata miał zawał, i co? Normalnie poszłam do szpitala, ja go odebrałam, nie mam lęków. Trzymam kciuki, ale pierwsze co musisz zrobić to pozbyć się presji-muszę być zdrowa na dziś. U mnie dziś Agata ma być huraganowy wiatr do 160 km na godzinę, aż się boję, bo mam problemy z kolanami, i w taką pogodę umieram z bólu.... Michalina spróbuję tak do tego podejść:) Mi pani psycholog zawsze powtarzała,że nie muszę się tłumaczyć ze złego humoru-to się zdarza i tyle :) Wczoraj poszłam do apteki, po drodze wpadłam do biblioteki, bo już niczego nie miałam ,a mnie najbardziej kurują książki ;)

Odnośnik do komentarza

Miki, właśnie to co napisała Mania jest najważniejsze-chyba każda z nas to przechodziła, wiem co mi jest,poszłam na terapię, minął tydzień a poprawy nie ma. Niestety nerwice lękowe są skutkiem wieloletnich zaniedbań sfery emocjonalnej, to nie da się pstryknąć palcem i koniec. Niestety to nie katar. Ja zachorowałam 4 lata temu, i dopiero teraz odnalazłam spokój, radość z każdego wyjścia i na nowo poczułam prawdziwą chęć do życia. Najważniejsze Miki to pogódź się z chorobą, poznaj ją jak najlepiej dzięki tym książkom-im więcej wiesz,tym mniej się boisz. Chodź na terapię i codziennie walcz-wychodź choćby na przekór na sobie, ale zobaczysz,że każdego dnia strefa komfortu i bezpieczeństwa będzie się powiększać. I wpadaj tutaj dzielić się swoimi emocjami. Agata jak zwykle jestem pod wrażeniem Twoich dobrych rad:) Maniu mnie też książki najlepiej leczą, dzisiaj idę do swojej biblioteki, zakolegowałam się tam z jedną panią i zawsze poplotkujemy sobie dodatkowo:) Michalina ja właśnie każdy krzywy uśmiech traktowałam jako nawrót, to mnie blokowało. Teraz jestem pewna,że to nie nawrót, każdy ma prawo do złego samopoczucia. Córcia w szkole, pogadałam z siostrą i lepiej mi się zrobiło. Zabieg będę miała po nowym roku, teraz chcę mieć w miarę spokojny czas. I wiecie z mężem rozmawiałam, nie ukrywam,że nam smutno, bo obydwoje pochodzimy z dużych rodzin,ale nasza Zosia ma tyle kuzynów i kuzynek,że na pewno na samotność narzekać nie będzie. A my jak zwykle damy sobie radę ze wszystkim-razem:)

Odnośnik do komentarza

Dzięki wielkie dziewczyny za wsparcie!!! Pytalyscie czy ktoś mnie wspiera- tak, mąż i to bardzo, brat, przyjaciółka. Ale mimo wszystko to nie to samo co rozmowa z kimś kto poznał ataki paniki na własnej skórze. Maz stara sie robić wszystko co może by mi pomoc, stara sie nie wychodzić nigdzie z domu jak tylko wraca z pracy, żebym przynajmniej popołudniami czuła sie normalnie i spokojnie. Ja pracuje jako urzędnik, miałam ponad 1,5 roku przerwy w pracy, bo urodziła mi sie córeczka i byłam na wolnym z tego tytułu. Do pracy wróciłam w październiku. Troche bałam sie jak to będzie, jak sie odnajdę w robocie, jak ogarne z rana rodzine - mam oprócz córki 6 letniego synka. Na wakacjach zdałam prawko, dużo nerwów mnie to kosztowało, zdawałam 10 razy, już wtedy zauważyłam ze za bardzo sie denerwuje przy tych egzaminach, ze coś złego zaczyna sie ze mną dziać. Zapisalam sie nawetna wizytę do terapeuty ale olalam sprawę i nie poszłam. Pomyślałam, ze przecież ja całe życie byłam nerwowa (pochodzę z rodziny alkoholowej, mój ojciec zgotowal mi fatalne dzieciństwo) i ze skoro do tej pory jakoś dawałam sobie radę to i teraz sobie poradze. Od czasu do czasu robiło mi sie słabo będąc gdzieś na ulicy czy w domu, ale tłumaczyłam sobie, ze to nic takiego, pare głębokich oddechów i wszystko wracało do normy. Czasem brałam jakieś ziołowe leki na uspokojenie jak emocje za bardzo we mnie szalały i stawiałam sie nie znosna dla swojej rodziny. Po powrocie do pracy wszystko było ok, mam bardzo fajne dziewczyny w pokoju, znamy sie od lat, tworzymy super zespół. Szybko ksie wdrozylam,jedyne co powodowało we mnie stres, to dojeżdżanie samochodem do pracy, ale jakosdawalam radę, z dnia na dzień odczuwalam mniejszy lęk. Żyłam jak każdy normalny człowiek z większa lub mniejsza ilością stresów. Aż do tego cholernego dnia gdy prawie zaslablam za kierownica... Od tamtej pory wszystko jest inne, boje sie wrócić do pracy, bo boje sie ataków, nie jeżdzę wogole samochodem. Stram sie wmówić sobie ze to tylko nerwica, ze to wszystko siedzi w mojej głowie i da sie to przywrócić do normalności, ale jakoś miernie mi idzie...

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam, Maniu właśnie gdzieś czytałam, że ma nad Polską przejść jakiś huragan, który w dodatku ma przynieść spore opady śniegu...i jak faktycznie tak żle? Asiu wspaniale że porozmawiałaś z mężem, na pewno Ci ulżyło. Wiele osób tego nie robi a ja uważam, że na tym polega właśnie świetny związek, że możemy sobie powiedzieć wszystko i wyznać czego się boimy itd. Cieszę, się że pozytywnie myślisz i skoro Zosia ma tyle kuzynów to na pewno nie czuje się samotna :). A bycie jedynakiem wiąże się z wieloma plusami, ja jestem jedynaczką na przykład czasem było mi ciężko ale rozmawiając z mężem który pochodzi z licznej rodziny wiem, że jemu też wcale nie było lekko i pewnie pod wieloma względami by się ze mną zamienił. Miki ja też tak miałam, że wcześniej przed pierwszą paniką były już sygnały, że coś jest nie tak ale podobnie jak ty wszystkie ignorowałam. Ja wtedy też przechodziłam trudny okres w życiu związany ze stresem więc mówiłam sobie że to przez stres i w ogóle się sobą nie zajmowałam jak to zresztą miałam w zwyczaju. No a potem wszystko się potoczyło tak jak u Ciebie teraz...U Ciebie rzuciło mi się w oczy takie zdanie- staram się wmawiać, że to nerwica, że da się nad tym zapanować. To z jednej strony dobre myślenie ale z drugiej nie do końca. Bo my lubimy tak sobie mówić a to katar dobra zakropię nos i po sprawie, a gorączka ok no to coś na zbicie i jadę dalej, a nerwica ok no to psychiatra leki może terapia jak trzeba i jakoś przejdzie a niestety z zaburzeniami emocjonalnymi to tak nie działa. To co się dzieje z Twoim organizmem teraz to jak Asia powiedziała to są lata zaniedbań sfery emocjonalnej. Piszesz, że jesteś z rodziny alkoholowej czyli DDA, to już niesie za sobą pewne schematy zachowań. Być może było tak że przez lata tłumiłaś swoje emocje i potrzeby bo takiego funkcjonowanie się po prostu wyuczyłaś. Teraz te wszystkie wstrzymane emocje, wszystko to co przez lata nawrzucałaś do środka wychodzi w postaci lęków i napadów paniki. To jest taki sygnał Twojego organizmu- STOP, już nie mogę, dość, więcej nie przyjmę. I teraz ty się musisz sobą *zaopiekować* pójść na terapie, zadbać o te ignorowane emocje, potrzeby, poradzić sobie z trudnymi sprawami które zakopałaś w sobie i nigdy pewnie nie miały ujścia. Nauczyć się jak się konstruktywnie uspokajać, jak rozmawiać z najbliższymi aby to było zdrowe dla Ciebie itd. Tak na prawdę to nasza chwiejna pewność siebie, kompleksy, wewnętrzne niepokoje, wstrzymywane emocje są naszym największym problemem. Z tym trzeba sobie poradzić a do tego aby normalnie funkcjonować potrzebny jest trening codzienny jak wychodzić z domu, jak na nowo nie bać się świata. To tak jak ktoś po wypadku musi się rehabilitować długo dochodzić do czegoś co dla zdrowych ludzi jest zupełnie normalne. Co do męża super, że Cię wspiera ale ważne żeby to się nie ograniczało do zapewniania bezpieczeństwa w postaci siedzenia w domu razem. Z moim mężem też tak było na początku on nie wiedział co się dzieje ja nie wiedziałam co się dzieje, na spacerze po 500m. mówiłam że dalej nie pójdę to biegusiem wracaliśmy do domu itd. a lęk wtedy się umacniał. To też nie chodzi o to że masz z mężem wyjść i jechać na drugi koniec miasta wtedy też wzmocnisz lęk, chodzi o to żeby wychodzić na drobne dystanse razem...to będzie wtedy największa pomoc i wsparcia dla Ciebie. Czujesz się na siłach to powiedz do męża wyjdżmy na klatkę ty narzucaj tempo on niech się dostosuje, czujesz że masz ochote na więcej ok wyjdzmy przed dom itd. Macie czas popołudniami wspaniale ja takiego czasu nie miałam bo mąż do 20 nie raz pracował a ty masz z kim ćwiczyć więc ćwicz kochana psycholog, ksiązki i ćwiczenia i będzie dobrze :) U mnie ok :)

Odnośnik do komentarza

Miki ja mam podobne zdanie jak Agata- mówić - o to tylko nerwica nie można na tym etapie . Chodzi o to, że teraz Twój organizm domaga się uwagi i musisz mu pomóc. Owszem to nie katar, leki nie pomogą, konieczna jest codzienna praca nad sobą,ale jest ona wybawieniem. Także ja polecam Ci te książki, są wspaniałe, niosą ukojenie i pomoc. Rozumiemy wszystkie jak Ci ciężko, ale poczytaj nasze historie- z zalęknionych osób zmieniłyśmy się w normalne, pewne siebie kobiety i odnosimy sukcesy. I Tobie też tego życzę. Dasz radę, codziennie pracując nad sobą. Wiesz, terapia często nie daje odpowiedzi jak zachować się w konkretnej sytuacji-co mam robić jak w sklepie zrobi mi się słabo, ale dochodzi do sedna problemu, który wywołuje lęki, więc nie zniechęcaj się po 1 spotkaniu, to naprawdę pomaga. Agata u mnie śnieg pada, ale jakoś bardzo wiać to nie wieje. Zakupy zrobione, córka w szkole-dziś 8 dzieci nie było, przeziębienie atakuje. Boję się o córkę, i tak cieszę,że idzie do mniejszej szkoły:)

Odnośnik do komentarza

O tak, ja myślałam naiwnie-pójdę raz i wszystko przejdzie, a dwa dni później nie mogłam wysiedzieć na rodzinnej imprezie bo czułam się tak daleko od domu,że od zmysłów odchodziłam, ale psycholog od razu mi wytłumaczyła jak będzie wyglądać terapia i ile będzie to trwało. W zasadzie z każdym spotkaniem czułam się silniejsza, chociaż rzeczywiście więcej o tym jak zachować się w chwili paniki doczytałam z książek, bo psycholog pracowała nad moją samoocenę, brakiem wiary w siebie i lękiem przed oceną, kiedy to znikało ja zaczęłam czuć się pewnie podczas wyjść. Agata u mnie sypnęło śniegiem, wiatr nie zrobił wielkiego wrażenia,bo na północy często doświadczamy mocnych podmuchów, więc owszem wiało, ale dało się przeżyć. Gorzej ze śniegiem, trzeci dzień sypie non stop. A co tam u Was dziewczyny? Asiu cieszę się,że z mężem porozmawiałaś i lepiej się przez to czujesz:) U mnie tak sobie, to znaczy walczę z przeziębieniem, i w zasadzie poza apteką czy piekarnią nigdzie nie wychodzę, ale i warunki nieciekawe. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, Maniu dobrze zrobiłaś z tym egzaminem, nie było sensu ryzykować nerwów albo i złapania jeszcze gorszego choróbska skoro źle się czułaś, pieniędzy wiadomo szkoda, ale zdrowie i spokój ważniejsze. Trzymam kciuki, żeby kolejna próba odbyła się bez przeszkód. Asiu dobrze że porozmawiałaś z mężem, to ważne żeby w takich sytuacjach nie chować głowy w piasek i nie zastanawiać się, co pomyśli druga osoba, tylko po prostu z nią pogadać. Cieszę się, że jesteś już w lepszym nastroju, macie córeczkę i jesteście szczęśliwi, i to jest najważniejsze. Mnóstwo dziewczyn nie może zajść w ciążę w ogóle, i to są dla nich wielkie dramaty, a wy jesteście w tej dobrej sytuacji, że nie jesteście sami, jest Zosia i w dodatku macie duże rodziny, więc mała ma się z kim spotykać. Ja mam dwoje rodzeństwa i całe życie marzyłam o byciu jedynaczką, a te wszystkie historie o cudownych relacjach między rodzeństwem, wspólnych zabawach itd. można w moim przypadku włożyć między bajki, więc wiesz, różnie by to mogło być jakby Zosia miała brata albo siostrę. Agata u Ciebie jak zwykle do przodu, dużo się dzieje i to jest super. A jak wyglądają zimy w Turcji? Zdarza się śnieg czy co najwyżej kilka stopni na plusie i deszcz? Kiedy przylatujecie do Polski? Witam nową dziewczynę, dziewczyny w zasadzie wszystko już napisały, ja od siebie mogę powiedzieć, że bardzo pomaga bliska osoba, która rozumie naszą chorobę i np. wychodzi na spacer z nami albo do sklepu, małymi krokami uczy na nowo funkcjonować poza domem (chociaż ja i w domu miałam często ataki paniki). Pisałaś że masz męża, który Cię wspiera, uwierz mi że to bardzo dużo. Poza tym oczywiście terapia u psychologa i te książki, o których pisały dziewczyny plus niezrażanie się gorszymi dniami, bo niestety to nie działa tak, że jedno czy nawet kilka udanych wyjść raz na zawsze odgonią lęki. Z czasem jest jednak coraz lepiej i powoli choroba staje się wspomnieniem. U mnie dużo się dzieje, mam mnóstwo pracy, sporo dodatkowych zadań, a po pracy zazwyczaj chodzę na jakieś zakupy i generalnie czuję się nieźle, w czwartek miałam gorszy dzień, ale podejrzewam, że to dlatego, że w środę pokłóciłam się z chłopakiem i chociaż szybko się pogodziliśmy, to ten stres wyszedł ze mnie dopiero następnego dnia. Weekend znów mam samotny, bo chłopak do 20 na zajęciach, ale dzisiaj jest już zupełnie inaczej niż dwa tygodnie temu, ani się obejrzałam, a już jest 18 - zrobiłam pranie, upiekłam ciasto, posprzątałam w mieszkaniu, byłam na zakupach i jeszcze po drodze wstąpiłam do salonu z bielizną, chciałam kupić stanik, a kupiłam trzy :) Trafiłam na przemiłą sprzedawczynię, która pomogła mi dobrać odpowiedni model i w efekcie zamiast standardowych 10 minut spędziłam tam ponad pół godziny, z czego ponad połowę w przymierzalni,sprawdzając poszczególne fasony. Cieszy mnie to podwójnie, bo kiedyś zakupy, a już zwłaszcza bielizny, kiedy trzeba się rozebrać i nie tak łatwo w razie potrzeby wyjść na powietrze bardzo mnie stresowały, a chwilami były wręcz niemożliwe, a teraz dałam radę bez problemu. Jutro z kolei jadę najpierw do swoich rodziców, a potem do rodziców chłopaka na obiad, więc też aktywnie, mam nadzieję, że będzie ok. Jedyne miejsca, gdzie czuję się gorzej to komunikacja miejska, nie wiem dlaczego, bo teraz jeżdżę nią bardzo krótkie odcinki, a mimo to jestem w niej zestresowana, i galerie handlowe, ale w nich w zasadzie nie bywam, bo nie mam żadnej w pobliżu nowego miejsca zamieszkania i się odzwyczaiłam. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agatka zupa się udała, tylko mało syta jak na obiad samodzielny ;) Musiałam robić racuchy na szybko, bo mąż narzekał,że za mało. Miki pisz w gorszych, lepszych chwilach. Wiemy przez co przechodzisz, więc będziemy Twoją grupą wsparcia. Dziewczyny już większość powiedziały-nie wolno się poddawać, tylko dać sobie czas na dojście do zdrowia i walczyć codziennie. Ania coraz intensywniej u Ciebie, i coraz bardziej normalniej-gratuluję :) Pogoda dziewczyny zaskoczyła. Co prawda mówili o tym wietrze od dawna, ale jednak masa śniegu przyszła powiało. Córy zachwycone, wczoraj mąż zabrał je na wycieczkę sankami :) A ja mam zapalenie pęcherza, więc weekend w domu spędzam. Mąż wyruszył do pracy, nie znoszę jak ma niedzielne dyżury, ale cóż tak bywa. Mama robi obiad, a siostra obiecała zabrać dziewczyny i lepić bałwana, więc mam w miarę trochę czasu dla siebie i chcę się zrelaksować -bardzo nam są potrzebne takie chwile:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie:) W kwestii rodzeństwa to ja się z Wami nie zgodzę. Uważam,że o dobre relacje z rodzeństwem muszą dbać rodzice. Oczywiście znam i takie osoby, które nie znoszą swojego brata czy siostry, ale to są sprawy które narosły przez zaniedbania rodziców. Jeżeli rodzice mądrze traktują każde dziecko, nie wywyższają jednego, nie porównują, nie wzmagają rywalizacji, dbają o czas przeznaczony dla każdego dziecka, to potem rodzeństwo się wspiera, troszczy o siebie, i zawsze może na siebie liczyć,. Ja kłóciłam się z siostrą, ale nigdy nie słyszałam-pogódźcie się bo jesteście siostrami. Mama zawsze nam mówiła-jesteście różne, macie prawo się kłócić, ważne byście umiały się pogodzić. Więc dziś mamy świetne relacje i ja na pewno tak samo wychowywałabym swoje dzieci i jestem pewna,że Zosia byłaby świetną starszą siostrą-co widzę w jej kontaktach z kuzynami. Ale to zupełnie inny temat. U mnie pogoda brzydka, najpierw śnieg, teraz deszcz,przez te zmiany pogody mam wrażenie,że głowa mi odleci. Muszę dziś iść do przychodni, a potem z mamą będziemy lepić pierogi u siostry, co by nasza tradycja świąteczna była spełniona:) Michalina każda z nas potrzebuje takiego czasu tylko dla siebie i swoich emocji:) Aniu cieszę się,że wszystko zaczyna się układać i jakby z rodzicami było lepiej? Pozdrawiam Was serdecznie

Odnośnik do komentarza

Joasiu mam podobne zdanie co Ty. Sama mam dwójkę rodzeństwa, i nie mogę powiedzieć,że jest zawsze sielankowo, ale rodzice zrobili z nas bardzo zwartą drużynę, i chociaż się kłócimy, złościmy i walczymy, to razem świat nam niestraszny. Nie chciałabym być jedynaczką, chociaż nigdy nie zaznałam osobnego pokoju, musiałam dzielić rodziców, ich czas, i zabawki, ale rodzeństwo to najcenniejsza rzecz na świecie jaka mi się przydarzyła. To właśnie siostra najbardziej wspierała mnie w nerwicą. Ale mój tata ze swoim bratem nie rozmawia, dlaczego? Bo rodzice po śmierci ich środkowego dziecka całą miłość przelali na najmłodszego, tata miał już 13 lat, a jego brat 5. On wyrósł na niesamodzielnego faceta,dziadkowie wymagali od taty by się nim zajmował, dawał pracę, kupił dom i auto, ja mu raz nie pomógł brat się obraził, bo nie do tego był przyzwyczajony. To kwestie wychowania, a nie tego jakie są dzieci. Mądrzy rodzice wychowają wspierające i kochające się rodzeństwo. Rzeczywiście ciągłe zmiany pogody, ciężko to wytrzymać. Intensywnie Aniu u Ciebie :) Ja też się cieszyłam jak dziecko gdy zaczęłam na spokojnie robić zakupy, bez nerwowego-a co będzie jak dostanę ataku? Michalina fajnie mieć czas tylko dla siebie i po prostu się zrelaksować. Wiecie przykro mi się wczoraj zrobiło, bo zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną, i byłam taka zadowolona, ale okazało się, że ta firma jest w innym mieście-to znaczy małe biuro niedaleko mnie, a to gdzie miałabym pracować w innym mieście, do tego to tereny przemysłowe, autobus nie dojeżdża, ze 25 minut spacerem w jedną stronę, a najpierw 20 minut w autobusie . I doszłam do wniosku,że to za daleko jak na teraz. Jakbym miała tylko autobusem jechać, ale ten spacer wśród samych fabryk po błocie do mnie nie przemówił. A potem zaczęłam myśleć-znów szukasz wymówki,i miałam wyrzuty sumienia, bo wiadomo bardzo chciałabym iść do pracy, skoro teraz nie studiuję. Mama mówi,że mam szukać czegoś bliżej, i nie mam się śpieszyć,ale brakuje mi kontaktu z ludźmi...

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam, Aniu, gratuluje tych zakupów, zakupy bielizny to dla nas w sumie chyba najwyższy etap w zakupach bo wylecieć bez chleba, bez spodni a wylecieć nago ze sklepu to już większa różnica :P. Fajnie, że dobrze sobie radzisz a jak terapia? Dziewczyny co do pogody to tu tragedia zimno się zrobiło jak w Polsce- 5,6 stopni a dziś rano to 0 było wieje do tego, deszcz leje. Taki nieprzyjemny listopad w Polsce. W Turcji pada śnieg ale nie we wszystkich regionach w moich okolicach bardzo bardzo rzadko ale zdarza się. Ja się stęskniłam bardzo za 4 porami roku...tu albo upał albo listopad :P w Polsce w zimie może i faktycznie człowiek czasem z domu nie chce wyjść ale jak spadnie śnieg, świeci słońce to jest bajkowo a do tego atmosfera przed świętami...oj bardzo mi tego brakuje. Dobrze, że jeszcze tylko 11 dni i będę w Polsce :). Tu też teraz taka zmienna pogoda ciśnienie szaleje głowa mnie od 3 dni boli :(. Maniu co do tej pracy to sama znasz siebie swój i organizm i swój stan najlepiej więc to ty musisz decydować co teraz jest dla Ciebie najlepsze...skoro uznałaś, że to nie czas to ok ale ja uważam, że czasem warto jest zaryzykować. Zanim przyleciałam do Turcji myślałam co ja robię? Tak daleko, bez znajomych, rodziny...jak się tam odnajdę miasto ma około 4 mln mieszkańców, nie znam języka i co ja tam zrobię z moją przypadłością. Bałam się, że wszystko wróci. A tu widzisz codziennie pokoju spore trasy, jestem w różnych częściach miasta, funkcjonuje dobrze i nic złego się nie dzieje. Czasem takie wyzwania nam dodają właśnie siły i pewności siebie, odganiają chorobę. Ale nie bierz tego Maniu do siebie, każdy musi swoją drogą i tempem podążać. U mnie dziewczyny dobrze choć czuje się fatalnie chyba przez pogodę, jak już pisałam od 3 dni mnie męczy migrena, spać mi się chce i mam nieciekawy nastrój. Ale nie łącze tego z chorobą, lękami robię wszystko tak jak wcześniej. W niedziele cały dzień poza domem do tego wraz z siostrą męża i jej rodziną wybraliśmy się do centrum handlowego do kina. Przyjechaliśmy za wcześnie i 2 godziny byliśmy zmuszeni chodzić po tym centrum. Tłumy niesamowite bo pogoda kiepska każdy ciągnie do centrum handlowego do tego niedziela i dość popularne miejsce. Gorąco bo Turcy mają w zwyczaju w zimne dni grzać na maksa. Centrum 3 piętrowe, ja z tym bólem głowy. Na piętrze z jedzeniem ledwo się dało przecisnąć w niektórych miejscach, jak już w końcu wystaliśmy w tym tłumie i udało nam się gdzieś usiąść to non stop ktoś mi o krzesło zawadzał z przechodzących takie tłumy. W kinie też cała sala ludzi, do tego nagrzane jak już mówię na maksa film też długi ponad 2,5 godziny. Nawet moja szwagierka w trakcie filmu mówi, że nie ma czym oddychać że się denerwuje bo tak gorąco i tłum. Powiedziałam jej wtedy, żeby się nie martwiła, że zawsze można wyjść gdyby się żle poczuła i trochę śmiać mi się chciało bo zazwyczaj to sama sobie mówiłam takie rzeczy a tym razem wcale tego nie potrzebowałam...nawet się zdziwiłam, że ona to mówi bo to kobieta o silnej osobowości a tu bardziej niepewnie czuła się ode mnie. No i tak jak mówię prawie 6 godzin w zawalonym ludżmi, przegrzanym centrum handlowym i nic czułam się normalnie. Owszem byłam zła bo bolała mnie głowa i też nie lubię ani takich tłoków ani przesadnego gorąca ale wiecie to były normalne odczucia, nic związanego z lękiem...byłam z siebie na prawdę dumna bo to chyba kolejny krok do przodu...jeszcze w takich warunkach tak długo nie przebywałam a wszystko było dobrze. Pamiętam że 2 lata temu po 20 minutach chciałam uciekać ze zwykłego, niezbyt zatłoczonego centrum handlowego i tylko szukałam wyjść awaryjnych, rok temu trochę się denerwowałam ale wystarczyła rozmowa ze sobą kilka technik i byłam w stanie z przyjemnością robić zakupy, przymierzać ubrania itd. a teraz bez żadnej rozmowy, bez technik i bez lęku jestem w stanie 6 godzin spędzić w tłumie i zaduszonym centrum handlowym... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata nie zrozumiałaś mnie, ja psychicznie nie widzę żadnych przeciwwskazań. Byłam 7 miesięcy na stażu, codziennie chodziłam do pracy po 8 godzin do wielkiego urzędu,gdzie siedziałam na ostatnim 4 piętrze i było ok. Tyle,że teraz miałabym dojeżdżać ponad 2 godziny dziennie, co przy pracy na 7 rano powoduje,że musiałabym wychodzić z domu przed 6, a wstawać przed 5. A powrót też byłby późny, mimo,że kończyłabym pracę o 16, wracałabym koło 17,30, bo popołudniami autobus tam jeździ co godzinę. I tylko o to mi chodzi, to 13 godzin dziennie by wyszło z tymi wszystkimi dojazdami i spacerami, a pensja 950 złotych przez 3 miesiące bo wszystko ma być z początku przez Urząd Pracy załatwiane, a potem ewentualnie umowa i 1200 zł.-jak dla mnie to lekki wyzysk.W pracy spędzałabym cały dzień i cała pensja szłaby na obiady na miejscu, śniadania i bilet. Dlatego zrezygnowałam. Tyle,że u mnie w takich chwilach pojawia się taka myśl -a może to nerwica ciebie wstrzymuje? Wczoraj w Stambule taka śnieżyca była,że mecz musieli przerwać. Nie sądziłam, że w Turcji może aż tak zima dokuczać.:)

Odnośnik do komentarza

To Maniu rzeczywiście nie warto tracić czas. To znaczy ja rozumiem są osoby, które muszą iść do pracy bo rodzina,opłaty, Ty możesz jeszcze spokojnie czegoś poszukać. Dużo pracodawców teraz wykorzystuje młodych ludzi-staż, a zaraz potem do widzenia, i kolejny pracownik. W zasadzie poświęcasz firmie większość czasu a dostajesz marne grosze. U mojej mamy była teraz dziewczyna z urzędu pracy, 4 miesiące pracowała, i mama chciała kogoś wziąć do pomocy, prosiła w urzędzie miasta o kogoś dodatkowego, to znów ma od stycznia przyjść ktoś na staż- bo pracuje jak każdy, a za darmo. Spokojnie Maniu szukaj i nie miej wyrzutów sumienia. Też Agata słyszałam,że Turcję zaatakowała ostra zimna, za to u nas śnieg stopniał i 7 stopni na termometrze. A kiedy przyjeżdżacie na święta? I jak Asiu tradycja lepienia?:) Aniu cieszę się,że tyle pozytywów się dzieje u Ciebie, nawet małych rzeczy,ale dają nam siłę. A co do rodzeństwa to myślę jak Mania i Asia to tylko kwestia wychowania. Jakbyście zobaczyły moje córy, one takie małe, a tak z sobą związane. Nina wpatrzona w Igę, a Iga non stop pilnuje Ninki i ciągle mi mówi-mamuś pochwal Ninusię bo ładnie je, a dzieci trzeba chwalić. Wiem,że jak dorosną będą się kłócić o ciuchy, chłopaków, miały swoje tajemnice, ale wierzę,że dadzą się za siebie pokroić w krytycznych momentach i nigdy nie będą samotne. A u mnie tak codziennie-spacer,zakupy, chciałam wczoraj iść na swoje ćwiczenia, ale miałam pod opieką jeszcze dziecko szwagierki przedpołudniem, więc sił już mi zabrakło. Ale przed Świętami muszę trochę wziąć się za siebie. A dziewczyny jakie plany macie na te dni? :)

Odnośnik do komentarza

Witam :) Mania z jednej strony rozumiem,że chcesz pracować i marzysz o niezależności, ale też uważam,że nie warto brać co leci, byleby było. Praca po 9 godzin dziennie, do tego męczące dojazdy i to wszystko bez gwarancji zatrudnienia,i za małe pieniądze. Troszkę cierpliwości. Na pewno znajdziesz coś rozsądniejszego. Trzyma kciuki. Też Agata widziałam w tv,że zima Was męczy. Mam nadzieję,że w Twoim miejscu zamieszkania aż tak Wam nie dokucza? Michalina u mnie święta będą takie smutne trochę. Wigilia u moich rodziców-my plus oni i brat. Drugi dzień u teściów, też tylko my będziemy, a następnego ciocia do nas przyjdzie na obiad. Trochę smutne, bo tak się złożyło,że ani siostry nie zobaczę(do niej teściowie przyjeżdżają, teściowa będzie robić święta, to nie będziemy się wpychać, wpadniemy dopiero w sobotę), szwagier po wigilii u teściów z rodziną wybywa do rodziny szwagierki, i szkoda mi córki, bo dzieci do zabawy nie będzie i wiecie, ja lubię jak jest dużo osób na święta, dużo zamieszania, zabawy itp. A teraz będzie inaczej. Zośka miała wieczorem gorączkę, ale przeszła już, więc dziecko mi się nudzi. Jutro odpocznę u kosmetyczki-to mi jest potrzebne. Chociaż powiem Wam,że ostatnio mam więcej gorszych myśli, nawet nie związanych z paniką, tylko w ogóle. To przez te wszystkie wydarzenia ostatnie. Przyda się jakaś chwila relaksu. W niedzielę córce urodziny wyprawiamy, z opóźnieniem,ale tylko taki termin mieli w sali zabaw. Mam nadzieję,że ta gorączka to nie była zapowiedź choroby jakiejś.

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, Maniu ta propozycja pracy faktycznie nie była najbardziej korzystna, wiem że człowiek zawsze się cieszy, jak dostaje jakąs ofertę, ale tutaj chyba mimo wszystko było więcej minusów niż korzyści. Trzymam kciuki, żebyś znalazła coś lepszego. Michalinko u mnie święta też nie będą zbyt wesołe, w sumie marzę o tym, żeby ich nie było, ale niestety... Rodzice wyjeżdżają 22.12., wracają 27.12, a ja w związku z tym idę z chłopakiem do jego rodziców, będziemy w czwórkę albo w piątkę, jeśli jego babcia przyjedzie (jest bardzo humorzasta i potrafi np. przyjechać na Wigilię o 15, a zanim wszyscy zasiądą do stołu obrazić się o jakąś bzdurę i wyjść do domu, także wiecie...). Pierwsze i drugie święto też pewnie tam będziemy musieli spędzić, a ja jestem tym przybita, bo odkąd razem zamieszkaliśmy moje stosunki z *teściami* dość mocno się popsuły, oni ciągle się wtrącają, czasami w bardzo niemiły sposób, jak przyszli do nas w gości którejś niedzieli to ojciec chłopaka cały czas tylko patrzył w kierunku kuchni (nie mamy drzwi między salonem a kuchnią) i komentował, że lodówka krzywo stoi (nie stoi krzywo, ma lekko skrzywione drzwi - wada fabryczna), a na nasze próby odwracania jego uwagi od tego tematu się obrażał i tak siedział na kanapie. Poza tym matka chłopaka codziennie do nas dzwoni z jakimiś bzdurami i potrafi przy tym dobitnie pokazać, że my się nie znamy, nie umiemy czegoś itd. Dodatkowo, ja z tego wigilijnego menu prawie nic nie lubię i nie jadam, np. ryby są dla mnie kompletnie nie do przełknięcia, tak samo gotowana kapusta itd., jem tylko pierogi i słodycze, u siebie w domu mogłam sobie wybrzydzać pod tym względem do woli, a tutaj będzie trudno, bo co rozmawiam z matką chłopaka to ona zapowiada, że nie przyjmuje odmowy jedzenia, że będzie jej przykro jak nie zjem itd. Nie cierpię takiego szantażu emocjonalnego i choć wiem, że oczywiście nikt we mnie na siłę jedzenia nie wepchnie, to wiem też, jak bardzo to popsuje atmosferę i wcale nie mam ochoty tam iść. Aż mi się pogorszyło samopoczucie ostatnio z tego powodu, dziewczyny w pracy opowiadają o swoich przygotowaniach, kupowaniu prezentów, a ja zaciskam zęby tylko... Agata gratuluję tego dnia w centrum handlowym, dla mnie właśnie takie obiekty, jasno oświetlone z każdej strony, gwarne i duszne są najtrudniejsze. Dzisiaj po pracy właśnie muszę się do takiego wybrać odebrać prezent dla chłopaka, ale na szczęście sklep do którego idę jest zaraz przy wejściu, więc mam nadzieję, że całość zajmie nie więcej niż 10 minut. Asiu naprawdę zasługujesz na relaks, fajnie że umówiłaś się do kosmetyczki :) Trzymam kciuki, żeby u Twojej córki nie rozwinęła się choroba, teraz taka głupia pora, że łatwo coś złapać. U mnie ostatnio trochę gorzej, tzn. czuję się kiepsko, ale wychodzę, chodzę do pracy, na zakupy, robię swoje, także walczę i staram się nie poddawać ograniczeniom choroby, ale pojawiło się trochę gorszych stanów, co jest chyba związane właśnie z tym napięciem przedświątecznym i wizją Wigilii i obu świąt u chłopaka, plus zabójcze ciśnienie, i odezwały się moje zatoki, trzeci dzień boli mnie głowa, mam ucisk w skroniach, zatkane uszy, i trochę wariuje mi żołądek przez flegmę spływającą do gardła. Ponadto jak tylko przychodzę do domu po pracy to zasypiam na stojąco, mam dość, a chłopak ma do mnie o to pretensje, że nawet pogadać ze mną ciężko, także o złe myśli nietrudno. No ale weekend już blisko, to przynajmniej odeśpię trochę. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam, Maniu faktycznie Cie nie zrozumiałam bo na początku napisałaś coś na zasadzie że to daleko i to do Ciebie nie przemawia a potem zaraz o nerwicy dlatego tak to zrozumiałam. Natomiast teraz rozumiem już, że po prostu ta oferta pracy ma dużo minusów i z tego powodu rezygnujesz. Ale w takim razie Maniu absolutnie nie miej wyrzutów sumienia. W końcu każdy z nas zupełnie zdrowy człowiek myśli, analizuje co dla niego najlepsze i najważniejsze. Jeśli praca ma przynosić więcej minusów jak plusów to nie ma się nad czym zastanawiać i trzeba szukać dalej. Trzymam kciuki :) Asiu w takim razie życzę Ci miłego relaksu u kosmetyczki. Mam nadzieje że to Ci poprawi nastrój. Ja myślę że w obliczu tego co się działo ostatnio w Twojej rodzinie- zagrożona ciąża siostry, Twój stan zdrowia i decyzja o operacji, to takie ciemne myśli są naturalnym biegiem rzeczy. Ważne, że nie łączysz tego z nerwicą i że znajdujesz czas na relaks bo to bardzo ważne. Co do świąt to ja Ci powiem że jako jedynaczka zawsze marzyłam o wielkich, rodzinnych świętach i o tym aby było gwarno i wesoło. Niestety najczęściej Wigilię spędzaliśmy w trójkę tzn. ja i rodzice (moja mama ma tylko jedną siostrę z którą nie utrzymują żadnych kontaktów a tata jednego brata który od wielu lat mieszka w Stanach i Polskę odwiedza od wielkiego dzwonu) ewentualnie z dziadkami. Bardzo mi zawsze było przykro i nie lubiłam świąt z tego powodu...ale powiem Ci, że teraz gdy jestem w Turcji tak daleko od kraju i od bliskich, że ta świadomość że do Wigilii zasiądziemy w 4 ja z mężem i rodzice moi tylko i w Polsce i tak wydaje mi się fantastyczna :). Punkt widzenia na prawdę zależy od punktu siedzenia. Aniu ja z obserwacji widzę, że u Ciebie pogorszenie stanu zazwyczaj przebiega równolegle z jakimiś kłopotami i zmartwieniami w Twoim życiu. To chyba naturalne że gdy jest nam smutno i żle są gorsze myśli i nie należy ich łączyć z paniką i zbytnio się w nie zagłębiać bo niestety wtedy jest tylko gorzej. Przykro mi z powodu rodziców chłopaka, jak widać mają takie już charakterki, lubią mieć nad wszystkim kontrolę, co tata Twojego chłopaka już chętnie okazywał w trakcie przeprowadzki. Jeśli Cię to pocieszy to ja bardzo podobną sytuację miałam przenosząc się do Turcji jakoś w lecie nastąpił kryzys, ciągle się wtrącali, chcieli żebym żyła w ich stylu, w ich sposób a ja czułam się jak zwierzę w klatce. Wtedy jeszcze mało mówiłam po turecku, mój mąż też na tamten moment dopiero pracował nad tym aby się na nowo tam odnależć więc od niego też nie było wsparcia no tragedia. Pamiętam jak się wam żaliłam dziewczyny o sytuacji z rodziną i kłótni z mężem...mogę Ci tylko Aniu tyle powiedzieć że na moment obecny sytuacja się unormalizowała wszystko jest ok. Z tym że ja od początku w miły aczkolwiek stanowczy sposób dawałam do zrozumienia że to moje życie, dom to moje terytorium i sobie nie życzę takiego zachowania z ich strony. Wiadomo przeszło przez fazy obrażania się ich, moich płaczów, kłótni z mężem itd. i niestety chyba bez tego się nie da bo dla mnie było ciężko zrozumieć że oni tak mnie naciskają a im że ja taka oporna. Ja to rozgrywałam tak- dawałam im do zrozumienia w różny sposób że to czy tamto mi się nie podoba- żartem, udaniem że nie dosłyszałam pytania itd. i takim oddaleniem się niewerbalnym- ucieliśmy liczbę kontaktów, rzadziej rozmawialiśmy itd. Ja nigdy się nie dałam sprowokować do jakiejś awantury choć moja szwagierka próbowała mnie podejść- wtedy nic nie mówiłam, płakałam w poduszkę do niej się nie odzywałam oprócz zwrotów grzecznościowych a wtedy wysyłałam męża na rozmowy. Mąż siostrze (bo to z nią były największe problemy) powiedział, że ja nie będę taka jak oni sobie wyobrażają, że jestem taka i taka i on mnie taka wybrał i jest szczęśliwy a od niej wymaga szacunku co do mnie...coś w tym stylu...ona oczywiście nie była szczęśliwa to słysząc ale to było co innego bo rozmawiała z ukochanym bratem a nie ze mną więc wtedy łatwiej o zastanowienie się nad swoim zachowaniem. Myślę, że to jest najważniejsze żebyś ty w jakiś sposób pokazywała że Ci się to czy tamto nie podoba ale bez kłótni czy czegoś w tym stylu, natomiast za Tobą wstawiać się powinnien Twój mąż. Innaczej oni myślą tak...oh nasz biedny syneczek się związał z taką co moich ryb nie zje na Wigilię jak to można itd...a jeśli on powie słuchajcie Ania nie chcę psuć atmosfery i jest wam wdzięczna za Wigilię ale ryb i kapusty nie jada i proszę abyście to uszanowali...czy coś w tym stylu i to zupełnie jest co innego. Ja Ci powiem że na moment obecny ja mam dobre i miłe relacje, wiem że nie będziemy przyjaciółkami np. z siostrą męża ale możemy zachować dobre stosunki. Cierpliwości Aniu, czas i rozmowy zrobią swoje a ten czas trzeba trochę *przeboleć*. Co do naszej pogody dziewczyny jest zimniej jak w Polsce niestety lodowato dosłownie. Na szczęście u nas nie spadł śnieg bo zazwyczaj w naszym regionie prawie nigdy nie sypie ale jest okrutnie zimno, do tego nieprzyjemny, silny wiatr od morza i wychodzić z domu się nie chce. Ja się ostatnio gorzej czuje, nie jest to związane z lękami myślę ze może z pogodą...od 4 dni bolała mnie głowa i byłam bardzo zmęczona a dziś od rana mam mdłości...albo ta zmiana pogody mnie tak uderzyła, albo choroba się zbilża....albo...no właśnie na wszelki wypadek mąż kupi dziś test ciążkowy ale proszę o trzymanie kciuków aby jednak taki prezent świąteczny nas nie zaskoczył....jeszcze nie czas.... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata odległość sama w sobie jest ok-bo to niby 6 km od domu, problem w tym,że przez to, że to zapomniane przez ludzi miejsce dojazd by mi zrujnował życie niemal- ponad dwie godziny dziennie. A wiesz właśnie u mnie od razu pojawia się takie uczucie=szukasz problemów na siłę, tyle ludzi dojeżdża itp, a ja się poddałam. Ale doszłam z rodzicami do wniosku,że nie ma sensu za takie pieniądze tracić cały dzień. To mam nadzieję Agatka,że to choroba,albo naprawdę zmiana pogody. Jak u mnie tak wiało, to też czułam się nieciekawie, każda kość mnie bolała. Aniu mi się wydaje,że musisz więcej rozmawiać z chłopakiem, nie wiem przyjaciółkami, albo tutaj wyrzucaj emocje. Ale jak Agata wspomniała widać,że jak są trudniejsze momenty w Twoim życiu od razu pogarsza Ci się samopoczucie. Na bieżąco usuwaj lęki, wszelkie emocje, tak aby nie dusić tego w sobie. Asiu mam nadzieję,że urodziny córki się udadzą. A Twoje samopoczucie się poprawi. A takie święta też mogą być miłe, będziecie mogli na spokojnie porozmawiać itp. U mnie w domu nie było gości, poza dziadkami, dzieci do zabawy brakło, a mimo to miło wspominam święta,bo rodzice byli cali dla nas. Może Zosia też je miło zapamięta,bo razem spędzicie mnóstwo czasu na fajnych zabawach. Michalina my na święta jedziemy do hotelu. Po taty przygodach zdrowotnych uznaliśmy,że przyda nam się odpoczynek,relaks i ucieczka od przygotowań. Więc będziemy w lesie, niedaleko morza.:) A co jeszcze u mnie? Jestem przed okresem, więc zniżka samopoczucia, ale nie jest tak źle. Wychodzę, tylko może mniej intensywnie bo brzuch boli, i w ogóle podenerwowana jestem. Ale wiem,że to biologia :)

Odnośnik do komentarza

Witam z samego rana :) Córka mnie obudziła o 5 i koniecznie mama pić, a ja korzystam z chwili samotności, to wpadłam to Was. Asiu mam nadzieję,że urodziny się udadzą i impreza będzie wspaniała:) Maniu u mnie czasem też to się pojawia, takie uczucie ucieczki od problemów. Wczoraj byłam w mięsnym, kolejka niesamowita, tylko jedna pani obsługiwała, ludzie niezdecydowani itp. I stałam 15 minut i pojawiła się myśl-zaraz się wkurzę i wyjdę po prostu. I zaraz takie ukłucie-o uciekasz przed lękiem. Ale potem sobie tłumaczę, każdy by się wkurzył i mam prawo wyjść, to żadna ucieczka. Agata jeżeli to za wcześnie to nie trzymam kciuków za dziecko. Ale z doświadczenia Ci powiem-to nie jest tak,że zaplanujesz idealnie ten moment. Zawsze będzie za wcześnie, albo za późno. Na dziecko nigdy nie ma idealnego momentu. Aniu mam nadzieję,że lepiej się czujesz i fizycznie i psychicznie. Niestety teraz taka pogoda, ciągłe jej zmiany i łatwo albo o infekcję, albo o zmiany ciśnienia i nastroju. Moja młodsza córa ma katar i strasznie marudna jest. A ja jakoś tam bez energii chodzę. Pewnie przez aurę i szarość. Nie znoszę takiej pogody, od razu mam zniżkę nastroju. A co do świat to u nas tradycyjnie-Wigilia u mamy piętro mamy, pierwszy dzień u teściów, a drugiego przyjeżdża taty rodzeństwo, więc plany są i trochę pracy będzie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata i jak tam się sprawy potoczyły? Michalinka dobrze pisze, że w sumie to pewnie nie ma czegoś takiego jak idealny moment na dziecko, ale wierzę, że nie chcesz, żeby to było już teraz (wiem jaka ja byłabym przerażona, a jesteśmy w tym samym wieku)i trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się po Twojej myśli. A co do rodziny, to masz rację, to mój chłopak powinien im twardo powiedzieć, że mamy swoje zdanie i choć szanujemy ich pomysły na życie, to mamy własne i chcemy robić po swojemu, tyle że jemu jest ciężko się postawić, bo jest dość podatny na obrażanie się mamy i fochy ojca. No ale trudno, trzeba to jakoś przeczekać, a póki co staram się po prostu za dużo nie myśleć o świętach, w końcu to tylko 3 dni... Jutro idę do psychologa, to z nim też jeszcze raz przegadam tę kwestię, w czasie jednej z poprzednich wizyt już o tym rozmawialiśmy, ale jakoś jego pomysły na rozwiązanie tej sytuacji mi się nie podobają. Mania bardzo fajnie, że robicie sobie taką rodzinną wycieczkę na święta, na pewno będzie super. Dobrze też, że potrafisz oddzielić złe samopoczucie związane z okresem od nerwicy. Michalinko współczuję choroby córki, a co do samopoczucia, to ja też najbardziej nie lubię takiej pogody jaką teraz mamy, już wolę mróz i śnieg niż takie szare, ponure dni z kilkoma stopniami na plusie. U mnie już lepiej, w czwartek mimo bólu głowy i kiepskiego samopoczucia byłam w tym centrum handlowym po prezenty, a potem poszłam do domu pieszo (a to prawie godzina drogi), bo miałam jeszcze zajrzeć w dwa miejsca i sam spacer był ok, na dworze czułam się lepiej i mniej mnie bolało niż w pomieszczeniach. Na szczęście w piątek przestała mnie boleć głowa, po pracy byłam u rodziców, i tu znów tak śmiesznie - w pracy i u nich było ok, jak szłam ulicą albo czekałam na przystankach też, tylko w tramwaju miałam trochę problem. No ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Wczoraj po południu byliśmy z chłopakiem na rynku na jarmarku świątecznym i tam było super, zero niepokoju mimo tłumów ludzi, za to jak potem poszliśmy do knajpki na obiad, to czułam się dość mocno niepewnie, mimo że nie było dużo ludzi. Najgorzej było jak chłopak poszedł do łazienki - tylko 5 minut siedziałam sama przy stoliku, a zaraz walenie serducha i złe myśli. Nie wiem dlaczego tak jest... Dzisiaj z kolei mamy po południu gości, znajomi przychodzą, ja się z rana kiepsko czułam, taka podenerwowana, ale teraz jest już lepiej, chłopak poszedł po zakupy, a ja zaraz zabiorę się za pieczenie ciastek. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam:) Córcia w szkole, piję herbatkę, zaraz się biorę za porządki. Urodziny bardzo się udały, było bardzo miło i radośnie.:) A ja byłam bardzo swobodna i pełna energii, mimo,że impreza była w centrum zabaw w centrum handlowym, więc ludzi tłum. Aniu takie wahania są całkiem naturalne. Może za bardzo się skupiasz np na tym,że chłopak wyszedł do toalety i jesteś tu sama, i kierujesz myśli na te tory. Może też podświadomie myślisz,że ulica jest mniej bezpieczna niż praca czy dom rodzinny bo nie ma tam bliskich osób mogących pomóc? Może spróbuj zajmować myśli czym innym? Michalina w sobotę mój mąż był na zakupach i zapomniał jednej rzeczy, wrócił a tam kolejka okropna, postał,postał, ale wyszedł bo powiedział,że zwariowałby. Także ludzie tego nie lubią i to jest Michalina naturalne:) Zdrówka dla córeczki. Też nie znoszę tej pogody... Maniu Twoje święta na pewno będą bardzo sympatyczne, taki relaks i odpoczynek, na pewno Wam się przyda:) Agata też uważam,że na dziecko nigdy nie jest się gotowym.Jak ja się dowiedziałam o Zosi płakałam, ale nawet nie ze szczęścia-nowa praca, a ja w ciąży. Ustaliłam z mężem, że za pół roku zaczniemy się starać, a tu dziecko. I powiem Ci, że dzieci same wybierają sobie moment na pojawienie się na świecie. Wiem,że są różne sytuacje w życiu, że dziecko mogłoby poczekać, i często nawet lepiej jakby poczekało. Ale jesteście zdrowi, młodzi, macie mieszkanie, rodzinę obok-nawet jakbyś była w ciąży jestem pewna, że byś sobie poradziła. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Asiu gratuluje tych urodzin córeczki, to spore wyzwanie bo wiadomo wy to organizujecie nie powiesz więc gościom i córci nie dam rady wychodzę a tu centrum handlowe, ludzie a ty świetnie się bawisz. Zrobiłaś wielkie postępy i nawet te ostatnie gorsze chwile Tobą nie są w stanie zachwiać brawo. Michalinko co do kolejek to ja myślę jak Asia nikt sobie z nimi dobrze nie radzi...nigdy od nikogo nie usłyszałam czegoś w stylu..*o tak ja to lubię stać w kolejkach* :). No ale my mamy taki nawyk że wciąż się zastanawiamy czy to normalne czy jednak może nie...myślę, że czas to zmieni. Maniu ja wcześniej też czasem z rodzicami jeżdziłam na takie zorganizowane święta do hoteli i powiem szczerze też to lubiłam. Jest zupełnie inna atmosfera to fakt ale ma się wtedy więcej czasu dla siebie- w domu to albo piekłyśmy, gotowałyśmy a to prasowanie, mycie itd. w hotelu jest więcej czasu albo żeby wyskoczyć na narty, posiedzieć pogadać no i odpoczynek :), także na pewno będzie super. Aniu co do tych dziwnych odczuć ja też tak miałam z jednej strony w ciasnym, wielkim miejscu np. czułam się ok a zaraz potem jakieś fale lęków w sytuacji, która wcale nie była dla mnie wyzwaniem. Nie przejmuj się tym za bardzo. W tym co Asia mówi jest wiele prawdy, wystarczy 1,2 lękowe myśli a nawet w pozornie bezpiecznym miejscu możemy w jednej sekundzie bardzo się zdenerwować. Czasem te myśli są trudne do wychwycenia bywa że poza świadomością ale jeśli czułaś się dobrze a nagle ogarnia Cię lęk to w 98% to sprawka jakieś lękowej myśli. Trzeba te myśli kontrolować, myśleć o czymś przyjemnym pozytywnym, prowadzić dialog a będzie na pewno lepiej. Co do mnie to czuje się lepiej choć i zrobiłam test ciążowy i byłam potem u ogólnego lekarza. Generalnie do soboty bardzo bolała mnie głowa czułam się kiepsko rozbita itd. W badaniu krwi wyszła infekcja wirusowa ( w Turcji lekarze nie badają na oko tylko na początku dzięki badaniu krwi sprawdzają czy infekcja jest wirusowa czy bakteryjna i do tego dostosowują leczenie ) więc głowa wtedy może boleć...ale jeśli wciąż będzie się ten ból utrzymywał mam przyjść jeszcze raz ale jak na razie jest ok :), czuje że nabieram sił. W ciąży nie jestem ale macie dziewczyny wszystkie świętą rację- nie ma dobrego czasu na dziecko. Może kiedyś był w innych czasach nie wiem ale teraz po prostu nie ma. Jak byłam na studiach a moje koleżanki zachodziły w ciąże myślałam...wariatki przecież życie im się kończy a teraz patrze z zazdrością bo i studia pokończyły i dzieci mają już odchowane mogą szukać pracy, no ogólnie nie ma dobrego czasu...dlatego też tak z mężem do tego podeszliśmy robiąc test co będzie to będzie... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zdrowia dużo Agata :)Moja przyjaciółka jest 4 lata po ślubie, bardzo chcieli mieć już dziecko, a jak w końcu zaszła w ciążę to rozpaczała-dlaczego akurat teraz. Widać żadna pora nie jest odpowiednia. A kiedy Agata wybieracie się do Polski? Asiu cieszę się,że urodziny udane i jesteście zadowoleni:) Michalina ja też jakoś działam bez prądu, mało energii. Ale ponoć zimą to normalne.... Aniu też myślę,że to może być powód tych niepokojów-za bardzo skupiasz się na danym momencie. Pozwól sobie na więcej spontaniczności, luzu i staraj się myśleć, nie że on poszedł, jestem sama i coś się stanie, tylko-on zaraz wróci, a ja w tym czasie poczytam menu dla relaksu. U mnie pracowicie. W niedzielę pojechałam z tatą na cmentarze, to taka wyprawa na 2 godziny, a nie wzięłam mojej ratunkowej saszetki-zawsze mam tam ziołowe pastylki na nerwy, jakieś cukierki by zająć ręce i skupić na ssaniu a nie lęku itp. O dziwo nie miałam żadnych nieprzyjemnych chwil, a jeszcze ze 2 miesiące temu miałam to non stop w każdej torebce by nie zapomnieć. Wczoraj myłam okna, potem piekłam pierniki, następnie lekarz, zakupy, wróciłam do domu i była 13, zamiast zjeść w końcu śniadanie ja poszłam na pocztę wysłać karki.A tam kolejka,duszno,a ja głodna, i nieco słabo mi się zrobiło. Ale wiedziałam,że to moja głupota i brak jedzenia, więc zjadłam na szybko cukierka i spokojnie do domu wróciłam. A dziś już też byłam na zakupach, chciałam siostrze coś kupić pod choinkę, chodziłam po sklepach z ciuchami,przebierałam jak szalona, bez emocji,że są ludzie, a ja jestem w centrum miasta:) To wynik tego,że nie myślę o wyjściu-mam potrzebę idę, i nie nakręcam się negatywnie. Jedyny minus mam zaostrzenie alergii, i zakaz jedzenia 90 % produktów :( pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny, ja na moment, jutro u mamy w bibliotece zabawa świąteczna z Mikołajem, idę pomóc dekorować salę, mam też słodycze przywieźć i paczki porobić. Wczoraj miałam szalenie intensywny dzień, 7 godzin poza domem-u szwagierki, byłyśmy na zakupach, w kawiarni i jakoś zeszło. Agata dużo zdrówka. Lekarze mocno się tam Wami zajmują:) Asiu super,że i Zosia zadowolona i Ty masz dobre wspomnienia z tych urodzin:) Maniu u Ciebie jak zwykle bardzo intensywnie:) Też mam taki zestaw, noszę w torebce, ale rzadko kiedy zdaję sobie sprawę,że go mam. Ale przyznaję-przyzwyczaiłam się, że mogę z tego skorzystać, jakbym była daleko od domu. Ale np moja mama czy teściowa non stop tabletki na uspokojenie mają w torebkach, więc to chyba duże dziwactwo nie jest:) Aniu co u Ciebie słychać, jak samopoczucie? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny:) Szczyt przygotowań, jeszcze jutro córka ma Wigilię w klasie, piekę ciasto, takie a*la keks, bo proste. A jeszcze okna mnie dziś czekają. Mąż już z Zosią choinkę kupili, jutro dekoracja. Zakupy staram się robić rano, bez tłoku, czasu się nie marnuje. W ogóle dużo teraz maszeruję po sklepach- nie powiem, z radością. Dużo teraz Maniu tych alergii, w każdym wieku to się może objawić niestety... Jak od dziecka wiemy, że czegoś nie można jeść, to łatwiej się przyzwyczaić chociaż. Widać, że u Was też dużo przygotowań, zakupów itp. Jakie to szczęście,że w tym roku na spokojnie możemy to wszystko zrobić:) Agata jestem pod wrażeniem tureckiej służby zdrowia. U nas nie robią takich testów- w zasadzie powinni aby wiedzieć czy dać antybiotyk. Wiem po sobie, każda infekcja -antybiotyk, a potem osłabienie i kolejna infekcja. Dużo zdrówka kochana. A jak pogoda, znośniejsza? Aniu co u Ciebie słychać? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×