Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Ja na moment bo zaraz mamy rehabilitację, lekarka kazała dużo ćwiczyć,bo jest bardzo opuchnięta, ponoć to normalne,ale zobaczymy. W każdym razie ja już nie myślę o tym co się stało :) Maniu jestem pod wielkim wrażeniem, ja bym połowy w dobry dzień tego wszystkiego nie zrobiła-brawo:) Aniu mam nadzieję,że spokojnie minie Tobie ten tydzień. Mania pisała,że cały czas chodzi, czyli chyba rok-ale nie do mnie pytanie, może źle zrozumiałam? W każdym razie z mojego doświadczenia też wiem,że ten proces trochę trwa, i nie ma po co go przyśpieszać. Agata gratuluję sukcesu i tej radości życia-to bardzo cenne:) Bogusia super,że się odzywasz. Mam nadzieję,że u Ciebie będzie lepiej. Asiu też byłam w niedzielę na cmentarzu, na szczęście prawie ludzi nie było-pogoda kiepska i mogłam spokojnie pochodzić i odwiedzić tych, których nie zdążyłam-nie chciałam pchać się w tłum. Wolę tak na spokojnie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Michalinko dobrze, że złe myśli już odeszły to najważniejsze. Bez nich powoli i na spokojnie poradzicie sobie i powoli mała dojdzie do pełnego zdrowia :) Aniu bardzo się cieszę, że zaczynasz powoli czuć się lepiej, zaliczasz już pierwsze sukcesy, coraz więcej wychodzisz itd. dobrze, że prowadzisz dialog wewnętrzny on bardzo pomaga. Oby tak dalej... Bogusiu w takim razie czekamy na jakąś wiadomość A u mnie w porządku, egzaminy minęły dobrze bez stresu, zaliczyłam bardzo dobrze 98 na 100 punktów więc jestem z siebie bardzo dumna :). W poniedziałek zaczynam już średnio zaawansowany poziom :). Nie mogę się już doczekać kiedy będę mówić biegle ale widzę, że jest to do osiągnięcia i bardzo się cieszę. W zasadzie w domu z mężem rozmawiamy już prawie wyłącznie po turecku, zaczęłam tu oglądać też taki serial z 2 miesiące temu, dla poprawy nauki i powiem wam z początku dość często musiałam pytać męża co ten czy tamten powiedział a np. ostatni odcinek oglądałam już z 90% zrozumieniem :). Po egzaminie z dziewczynami wybrałyśmy się na sushi, do lokalu szłyśmy z jakieś 20 minut, tam byłam pierwszy raz ale zupełnie na spokojnie, a wieczorem mąż kupił mi kwiaty i zabrał na kolację- w jedną stronę podjechaliśmy autobusem a w drugą już na piechotę mimo że to dość spory kawałek ale spacer był fajny w samej restauracji też przyjemnie i bez lęku. A teraz mam 3 dni wolnego bo nowy poziom zaczynamy od poniedziałku, na szczęście wszyscy z grupy zostają więc bardzo się cieszę. Na sobotę zaprosiłam dziewczyny z kursu do siebie a na razie odpoczywam :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam:) Aniu ja chodziłam najpierw dwa razy w miesiącu-przez dwa miesiące, potem przez 8 miesięcy co miesiąc, a teraz co 6 tygodni. Psycholog mówi,że to już są spotkania podtrzymujące, i wycisza terapię. Także trochę cierpliwości tutaj jest potrzebne,ale po roku mogę o sobie powiedzieć jak Agata-zupełnie inny człowiek. Michalina po tej rehabilitacji na pewno będzie dużo lepiej, a Ty odetchniesz?:) Agata gratuluję tak wysokiego wyniku, turecki wydaje się dość trudnym językiem:) A jak Twoi sąsiedzi? Mój na razie odpukać-ma zabrane klucze, i jego matka ponoć ma dość naszych skarg i mandatów do płacenia. Mam nadzieję,że nie wróci:) Joasiu ja chciałam w niedzielę jeszcze pojechać na cmentarz, ale u mnie strasznie lało i nie było sensu wychodzić z domu. Teraz mam takie spokojniejsze dni, robię zakupy, chodzę na małe zakupy, właśnie wróciłam z biblioteki, gości goszczę i piekę ciasta na te chłodne wieczory:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zaraz jadę do siostry to tak na szybko wpadam. Powiem Wam,że moja siostra czuje się kiepsko, a jej dołki na mnie kiepsko wpływają. Zdaję sobie sprawę,że takie leżenie od tylu czasu ją męczy,ale zaczynam przejmować jej te emocje. Niby jest dobrze,ale ciągle chodzę smutna. Mam nadzieję,że w przyszłym tygodniu usłyszy od lekarza pozytywne wieści i troszkę jej się poprawi. Też Maniu byłam wczoraj w bibliotece,po książkę dla córki. Jak przypominam sobie,że wcześniej tam dojść nie mogłam,a teraz jest *zlecenie* to maszeruję ze spokojem:) Agata gratuluję serdecznie takich dobrych rezultatów,możesz być z siebie bardzo dumna:) Bogusia wpadaj częściej! Michalina i jak po zdjęciu gipsu? Córcia już ma się lepiej? Aniu dobrze,że weekend tak Ci spokojnie minął. Mam nadzieję,że w pracy też wszystko w porządku? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Bogusiu fajnie że się pojawiłaś, czekamy na więcej informacji od Ciebie! Mam nadzieję, że wszystko ok. Michalinko najważniejsze, że już nie myślisz o wypadku i przede wszystkim nie obwiniasz za niego siebie :) Rehabilitacja na pewno pójdzie sprawnie, a córa pewnie szczęśliwa, że nie musi już nosić gipsu? Agata bardzo gratuluję wyników egzaminu, no i super, że u Ciebie wciąż tak aktywnie, i mąż też szaleje - kupuje kwiaty, zabiera na kolację - pamiętam jak mówiłaś że brakuje Ci takich zachowań z jego strony, a tu proszę :) Bardzo się cieszę. Maniu właśnie podpytywałam Cię o tę częstotliwość chodzenia na terapię, bo ja chodzę od dwóch miesięcy, jeśli dobrze liczę, ale raz w tygodniu (raz się zdarzyła dwutygodniowa przerwa z powodu urlopu psychologa), i zastanawiam się nad zmianą na spotkania co dwa tygodnie - nie dlatego, że nie chcę chodzić czy nie wierzę w nią, ale z powodów finansowych, to jednak wychodzi 500 zł miesięcznie obecnie :/ Ale widzę, że u Ciebie mimo rzadszych spotkań efekty są super :) Asiu to niestety trochę tak jest, że kiepski nastrój się udziela, ale zobacz, mimo wszystko lęki nie powracają, to już jest bardzo dużo. Trzymam kciuki za zdrowie Twojej siostry. U mnie ogólnie jest lepiej, bo (odpukać) lęki jakby odpuściły, chodzę do pracy, staram się nie unikać spotkań, przewozimy z chłopakiem rzeczy do mieszkania (w weekend powinniśmy już tam spać). Tylko we wtorek miałam bardzo nieprzyjemną sytuację - ranki są zimne, więc ciepło się ubieram, tzn. bluzka z długim rękawem i zimowa puchowa kurtka, no i we wtorek w zatłoczonym autobusie zemdlałam jadąc rano do pracy. Jechałam co prawda z chłopakiem, ale stałam całą drogę i na 4 przystanki przed punktem docelowym zrobiło mi się okropnie słabo, poczułam że się osuwam i padłam na ziemię. Chłopak pomógł mi wysiąść na najbliższym przystanku, tam chwilę posiedziałam w chłodzie, napiłam się wody i pieszo poszliśmy do mojej pracy, chwilkę się spóźniłam ,ale normalnie 8 godzin pracowałam, nawet na 2,5 godzinnym zebraniu przetrwałam bez większego problemu. Po tym ekscesie czułam się jednak słaba cały dzień, no i trochę wróciła niepewność związana z jazdą komunikacją miejską. Wczoraj rano pojechał jeszcze ze mną chłopak, tym razem na szczęście siedzieliśmy, ale znów tłok, do tego w autobusie grzali i nie można było otworzyć okien, więc nie czułam się dobrze i gdybym nie siedziała na pewno znów bym padła. Dziś za to pojechałam już sama, też siedziałam, i poza jednym krytycznym momentem w połowie trasy było ok. A jutro po pracy psycholog. Wczoraj dodatkowo dostałam też niemiły komunikat od rodziców, który brzmiał dosłownie tak: *musisz sobie jakoś zorganizować święta w tym roku, bo my wyjeżdżamy od 22-27 grudnia*. Wiecie, nigdy nie lubiłam świąt w rodzinnym gronie, ale zrobiło mi się strasznie przykro, bo oni nigdy nie wyjeżdżali nigdzie, na wakacje w tym roku pojechali pierwszy raz od 25 lat, a teraz takie coś... Oczywiście mogę pójść na Wigilię do chłopaka, ale tu bardziej chodzi o takie poczucie odepchnięcia. Jednak mało kto tak zupełnie nie ma co ze sobą zrobić w tym czasie... Nie wiem, jak zniosę przygotowania do świąt moich koleżanek z pracy, które zazwyczaj trąbią o nich od połowy listopada :/

Odnośnik do komentarza

Współczuję Ci Aniu tego zasłabnięcia, ale myślę,że to paradoksalnie Ciebie wzmocni-doświadczyłaś trudnej sytuacji, dałaś sobie radę, już nic Ciebie nie zaskoczy. Nie zareagowałaś lękiem i to bardzo cenne:) Asiu teraz taka aura za oknem,że ciężko o pozytywne myśli. Ale jestem pewna,że jakoś humor się poprawi:) Agata bardzo gratuluję tak pięknych wyników:) Pewnie już swobodnie czujesz się np na zakupach? Maniu fajnie mieć czasem takie spokojniejsze dni:) A u mnie tako sobie. Córę nóżka boli, mąż jakiś taki zmęczony non stop,wraca z pracy i śpi, mama ma jesienne humory-nie wiem jak to się dzieje,ale u mnie wszyscy w domu ciężko znoszą jesień? Byłam właśnie na babskim spotkaniu ze szwagierką i przyszłą szwagierką, choć na chwilę mogłam się oderwać od domu i zupełnie bez lęków,a byłyśmy najpierw u kosmetyczki na manicure, a potem poszłyśmy do cukierni na wielkie ciacho, ale jak wróciłam to mąż i córy leżą na kanapie drzemały, chaos totalny panuje. Cóż, czeka mnie sprzątanie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, tak brzydko za oknem, deszcz leje, szaro cały czas:( Co u mnie? Chyba jakieś przeziębienie mnie bierze, gardło boli, w ogóle jakaś taka niewyraźna chodzę,ale wiem,że to od przeziębienia,więc nie nadaję temu jak wcześniej rangi nie wiadomo czego-boli mnie głowa,to zaraz będę miała wylew,najpewniej na ulicy,więc siedzę w domu. w czwartek spotkałam z przyjaciółką w kawiarni, dużo ludzi było,a ja miałam świetny humor:) Wczoraj miałam jazdę przed tym poprawkowym egzaminem,w nocy spać nie mogłam-przez ból gardła,ale wiedziałam,że muszę iść, a raczej jechać. Nie czułam się jakoś super,ale dałam radę i byłam z siebie dumna,że mimo zmęczenia, bólu głowy i gardła i stresu przed egzaminem zachowuję opanowanie i spokój. A reszta dnia pod kocem:) Michalina lubię takie spotkania, i fajnie,że mogłaś się zrelaksować:) Asiu ja często do biblioteki chodzę, zawsze byłam maniaczką czytania. Ale kiedyś pójście to było wielkie wyzwanie. Mam nadzieję,że humor lepszy? Aniu też myślę,doświadczyłaś tego czego się bałaś, świetnie sobie poradziłaś i wróciłaś do pracy. Już wiesz,że sobie poradzisz i nie musisz bać się dojazdu. wiem,że to łatwo brzmi,ale zemdlałaś w pełnym autobusie i nic się nie stało. Agata pisałaś,że teraz jesteś na nowo uśmiechnięta, radosna itp. Wiesz teraz chodzę po ulicy z radością, i wczoraj pewna pani do mnie podeszła, widząc,że wysiadam z L-ki, i życzyła mi powodzenia na egzaminie. Zupełnie nieznajoma. I to dodało mi skrzydeł-ludzie nam pomogą w wielu sytuacjach i nie ma się czego bać podczas wyjścia z domu:)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich serdecznie :) Bardzo bym ciała do Was dołączyć ,niestety bardzo cierpię ,mam wrażenie że jestem z tym problemem całkiem sama że nikt mnie nie rozumie z domowników , zachorowałam niedawno i jest to dla mnie bardzo trudny okres w życiu nie wiem jak z tym walczyć , bardzo mi brakuje rozmów z kimś kto to przechodzi co ja ...:( pozdrawiam Forum

Odnośnik do komentarza

Cześć,ja na szybko bo mąż ma wychodne-czasem mu pozwalam pójść do brata pograć na PlayStation, a muszę zaraz wykąpać dziewczyny. U mnie ruchliwie, wczoraj byliśmy w Radomiu kupić *dorosłe* łóżko dla Igi, wpadliśmy na obiad do pierogarni. Dziś cmentarz,spacer, i obiad z teściami. Jutro idziemy do szwagierki na jej urodziny, co prawda urodzona 13,ale jutro zaprasza na torcik:) Nynu fajnie,że do nas trafiłaś, na pewno znajdziesz zrozumienie i wsparcie. A powiedz coś o swoich objawach i historii choroby? Maniu bardzo intensywnie u Ciebie. :) I widzę,że odróżniasz fizyczne objawy od tych *lękowych*. Ja miałam z tym problem, ale widzę,że radzisz sobie świetnie. Już trzymam kciuki za drugi egzamin, dobrze pamiętam to we wtorek? Dziewczyny co tam u Was słychać? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witaj Michalinka :) Bardzo się cieszę że się odezwałaś ,mam nadzieję że dobrze trafiłam na forum ?! Moja historia jest długa a zarazem bardzo krótka ,wszystko się zaczęło po urodzeniu synka ,teraz ma 3l, po porodzie cieżko zachorowałam na zakrzepice, szpital leki ciągła kontrola krwi, gronkowiec,anemia ,tranfuzja krwi itd,z czasem doszły napady lękowe zawroty głowy zaburzenia równowagi ,duszności ,wymioty ból głowy oczy szyi tył, ciągłe wizyty w szpitalu , lekarze mnie męczyli 2l i wymyślali choroby.życie miałam chwiejne niestablne i tak mam do dziś ,są dni że płaczę i mam dość życia ,stałam się bardzo nerwowa ,synek mnie denerwuje jest bardzo ruchliwy i niegrzeczny złośliwy , denerwuj mnie hałas ,stwierdzili uszkodzenie błędnika choroba meniera, ale z czasem było coraz gorzej, coraz częściej źle się czułam ,słabo mi się robiło bez powodu, pochmurna pogoda złe samopoczucie,płacz smutek,problemy ze snem, zaburzenia widzenia czucia , kołatanie serca ciągła kontrola czy bije czy żyję ,pocenie rąk ,sztywnienie całego ciała , wybuchu ciepła ,pot, dreszcze ,prądy, a teraz silny ból przepony który przenosi się na jajniki lub szyję jakby ciało mnie udusić , to silne wiercenie w żołądku , raz jem raz mam wstręt ,mam ataki paniki od 3m-c że mnie zatyka nic nie mogę wydusić z siebie, boje się luster samej siebie , przy ataku nie poznaje siębie w lustrze i mam taki dziwny złe spojrzenie w oczach , ręce wydają mi się szczupłę i długie moje się ich nogi to samo , zaniki pamięci ,problemy z koncentracją , duszę się przy atakach ,zazwyczaj występują wieczorem w nocy lub po przebudzeniu, ciągłe myśli o śmierci że świat jest zły, lek przed szybką jazdą samochodem autobusem, ciągły lęk że umrę , mam ataki że już nie żyję i nieczuję serca, w atakach pomieszczenie mam wrażenie że jest za małe, byłam 1 raz u lekarza dał mi parogen biore 4tydz, i lorafen od którego się uzalezniłam teraz go odstawiam po troszku i wariuję mam tak silne lęki ,chore myśli nie wiem jak z tym walczyć , mój mąż ciągle w pracy poza domem 2tyg wyjazdy a ja z 3latkiem ,nie mam wsparcia w domu :( czuję się tak samotna ,nie wiem co u mnie wywołało te zaburzenia tak silne!? mam 28l marzyłam o dziecku a teraz czuję się złą matką 6l czekałam , mam też zaburzenia miesiączkowe zanik, tyję , czuję ciągłe otępienie ,czasami świat wydaj mi się inny że ja jestem inna i tylko patrzał .....

Odnośnik do komentarza

Witam, Witam nową dziewczynę... z tego co piszesz ciężko jest powiedzieć co się konkretnie dzieje z Tobą. Na pewno część objawów jest podobna do naszych bo i ataki paniki- w czasie ataku mogą się dziać bardzo różne rzeczy i duszności właśnie i derealizacja-stąd może Ci się wydawać że nie jesteś sobą, wychodzisz z ciała coś w tym stylu. Sprawdzanie pulsu, obserwacja ciała i wszelkich objawów to również znajoma rzecz dla nerwicy. Wszystkiemu może towarzyszyć taki wolno płynący lęk. Jesteś sama przynajmniej tak się czujesz i to potęguje objawy uczucie bezradności, zamknięcia w jakiejś sytuacji. Warto byłoby zbadać czy nie łączy się z tym depresja bo jak sama mówisz masz złe myśli wobec świata, siebie, pojawia się jakaś taka rezygnacja w Twojej wypowiedzi. Ja myślę, że powinnaś skonsultować się z psychologiem nie z psychiatra. Psychiatra zapisze otępiające leki i do widzenia a Tobie moim zdaniem potrzebny jest ktoś kto i wysłucha i wesprze bo wygląda na to że nie czujesz znikąd wsparcia no i przede wszystkim ważne abyś zaczęła wychodzić z tego stanu. My tu wszystkie korzystałyśmy/korzystamy z pomocy psychologa i to dla nas było/jest na prawdę ogromne wsparcie i pomoc. Napisz czy podobnie jak my masz problem z wychodzeniem z domu bądż przebywaniem poza *sferą bezpieczeństwa*. My tu głównie zmagamy się z agorafobią z lub bez napadów paniki a w agorafobii właśnie lęk przed tłumem, oddaleniem się z bezpiecznej strefy itd. jest dominujący. Michalinko to fajnie że u was takie dni czasem ty wychodzisz z dziewczynami a czasem mąż ma wychodne, moim zdaniem to bardzo pomaga w związku. Joasiu co u Ciebie jak tam siostra? Ty i tak dobrze funkcjonujesz w tym wszystkim ale nie dziwie się, że te emocje siostry się Tobie udzielają bo to w końcu bardzo bliska Ci osoba i wiesz o wszystkim, jest Ci też w jakimś stopniu ciężko a jednak musisz być dzielna i silna bo to ty tu dajesz wsparcie. Takie sytuacje mogą być wyczerpujące także w tym okresie postaw na trochę więcej czasu tylko z samą sobą i w tym czasie jakiś odpoczynek, wyrzucenie z głowy złych myśli, emocji... Aniu jak tam Ci idzie, jak się czujesz? Współczuje zasłabnięcia w autobusie, plus z tego taki że jak dziewczyny pisały nie poniosło to za sobą jakiejś paniki...mam nadzieje że lepiej się czujesz. Ta sytuacja ze świętami niemiła na pewno, ale w sumie ty już za chwilkę zaczniesz żyć na swoim ze swoim chłopakiem i on wtedy będzie Ci najbliższy, razem spędzicie święta i też będzie miło. Dobrze, że nie jesteś sama że jest ktoś obok Ciebie i o tym nie zapominaj. Maniu trzymam kciuki za egzamin U mnie wszystko dobrze, te kilka dni to sprzątanie domu, gotowanie w sobotę miałam dom pełen gości bo zaprosiłam 5 dziewczyn z kursu do siebie. Było przemiło :). Niedziela z mężem a dziś zaczęliśmy średnio-zaawansowany poziom kursu. Odeszła jedna Rosjanka ale reszta grupy na szczęście ta sama co bardzo mnie cieszy mamy 2 nowych- Australijczyka i Izraelczyka. Ja zawsze byłam otwartą osobą ale taką mieszankę kulturową jaką ja tu mam to chyba nigdy jeszcze nie przeżyłam :). Aaa w czwartek miałam kolejny sukces musiałam załatwić pewną sprawę na mieście- jeszcze nigdy sama tam nie jechałam więc była pewna adrenalina ale świetnie sobie poradziłam spędziłam znów kilka godzin poza domem i na spokojnie wróciłam. Pozdrawiam i miłego świętowania wam dziś życzę :)

Odnośnik do komentarza

Wpadłam na momencik bo dawno mnie nie było,ale właśnie wróciliśmy do domu. Tak na szybko z mężem zdecydowaliśmy się wyjechać na ten weekend, ostatni czas był trudny, to parę wolnych dni nam się przydało. Byliśmy w Malborku, u cioci,ale ona akurat wyjeżdżała do córki,więc mieszkanie mieliśmy dla siebie. Zamek zwiedziliśmy-córa zachwycona, chociaż to już chyba z 4 raz jak Zosia go ogląda. Ogólnie było bardzo miło:) Agata cieszę się,że u Ciebie wszystko dobrze, i jesteś taka radosna:) Maniu oczywiście mocno trzymam kciuki za Ciebie,najważniejsze podejść do tego na spokojnie. I masz rację, ludzie naprawdę nam pomogą, tylko do tego trzeba czasu-by dojść do tych przemyśleń,że świat nie jest taki groźny:) Michalina u Ciebie to widzę bardzo dużo się też działo, i bez lęków:) Aniu współczuję Ci tej sytuacji w tramwaju, ale też myślę,że to spełnienie Twoich lęków wyjdzie Ci na dobre. Ok, stało się, ale nikt się z Ciebie nie śmiał, nie zostałaś bez pomocy, żyjesz dalej, pracujesz i czujesz się dobrze:) Nynu zgadzam się z Agatą, koniecznie idź do psychologa. My tu w większości jesteśmy przykładem,że wizyta u psychologa to świetna inwestycja we własne zdrowie i komfort. Idź koniecznie, najlepiej zapisz się jutro. Na pewno prawidłowo Ciebie zdiagnozuje i rozpocznie odpowiednią terapię. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, Ja dzisiaj tylko na szybko, bo jestem w pracy i mam mnóstwo na głowie, ale chciałam zameldować, że mieszkam już z chłopakiem, przeprowadziliśmy się w niedzielę i tak już sobie razem gospodarzymy :) Jeśli chodzi o lęki, to nie jest źle, są momenty niepokoju, ale to są tylko momenty, a ogólnie cały długi weekend minął ok. Dzisiaj rano jechałam do pracy już inną drogą (chłopak jechał ze mną) , teraz idę z nowego mieszkania 10 min pieszo, potem 10 min tramwajem i potem mam do wyboru - albo czekać na autobus i podjechać 3 przystanki, albo iść około 15 minut. W sumie całkiem sprawnie poszło dzisiaj, tylko wczoraj objadłam się rogalami świętomarcińskimi i od 18 już nic nie jadłam, a dzisiaj też wyszłam bez śniadania i w połowie drogi zrobiło mi się słabo, musiałam na chwilkę usiąść, ale myślę, że to akurat dzisiaj całkowicie wytłumaczalne, bo byłam bardzo głodna, jutro już coś zjem przed wyjściem. Dodatkowo trochę się nie wysypiam, bo raz że nowe miejsce, a dwa że kładę się spać dużo wcześniej niż chłopak i jak on potem przychodzi do łóżka to się budzę i już nie mogę zasnąć, np. dzisiaj od 4 nie spałam, tylko przewracałam się z boku na bok. Myślę jednak, że to wszystko w ciągu paru dni powinno się ustabilizować :) Wyzwaniem jest też to, że parking dla samochodu będziemy mieć wykupiony od grudnia, więc w listopadzie chłopak trzyma auto u rodziców - nie mamy go pod ręką, wszędzie trzeba iść pieszo/jechać komunikacją, ale w sumie jest to jakaś forma treningu. Trzymajcie kciuki żeby było ok :) To na razie tyle ode mnie, bo praca czeka, potem obiecuję przeczytać Wasze wpisy i się do nich odnieść. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wpadłam też na moment. U mnie kiepsko, nawet nie przez lęki,ale w niedzielę zmarła moja ciocia, jutro pogrzeb,wiadomo człowiekowi smutno,pewne zamieszanie, a jeszcze miałam ten egzamin. Stres się pojawił, bo jechał pociąg, zamknęli przejazd,ledwo zdążyłam dobiec to już mnie wywołali, a potem przyszedł egzaminator-krzyczał na mnie od początku, ja nawet do auta nie wsiadłam a on już-co w kurtce przyszła,będzie się rozbierać, a mi nie płacą by na ciebie patrzeć i takie podobne. Ogólnie facet z problemami,krzyczał,obrażał-czy ty umysł masz.... I wiecie specjalnie zrobiłam błąd i przerwałam tę farsę,bo nie miałam siły. Myślę,że on widział,że jestem zdenerwowana i to mocno,i to wykorzystał. W każdym razie odetchnęłam jak wysiadłam. Mam nadzieję,że za 3 razem będzie normalniej... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dobrze Maniu,że się nie poddajesz. I bardzo przykre,że tacy ludzie pracują z innymi ludźmi. Szkoda,że trafiłaś akurat na takiego, sama pewnie bym mu nieźle powiedziała co o nim myślę,ale potem pewnie bym już nie zdała. Maniu mam nadzieję,że następnym razie obędzie się bez dodatkowych nerwów, w końcu sam egzamin to spore emocje, a tu jeszcze taki człowiek bezczelny.... Trzymam dalej kciuki:) Aniu super,że już razem mieszkacie. Jestem pewna,że to będzie nowy,dobry początek:) Joasiu taki spontaniczny wypad na pewno bardzo Wam się przydał, i humor dopisał,-świetnie:) Agata jak zwykle szalejesz, świetnie sobie radzisz:) Nynu też polecam wizytę u psychologa, nie psychiatry,czy zwykłego lekarza,tylko właśnie dobrego psychologa. A u mnie poniedziałek spokojnie,byliśmy poza domem,spacer,urodziny szwagierki. Wczoraj pojechałam do teściów,dałam im córy do pilnowania, a sama z mamą pojechałam na taki mały zabieg do lekarza. Większość czasu siedziałam w poczekalni wśród ludzi, i było zupełnie w porządku :) Zaraz lecę na zakupy. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Asiu super pomysł z tym wyjazdem, na pewno dobrze Ci to zrobiło. Ostatnio żyjesz w stresie więc takie oderwanie się od wszystkiego i nabranie energii jest niezbędne. To też jest element zdrowienia i lepszego samopoczucia- zamiast bezustannie tkwić i myśleć o stresującym wydarzeniu wyjechać i nabrać sił. Aniu no to widzę, że silna z Ciebie osóbka postawiłaś na swoim. Mam nadzieję że chłopak siłą nie został doprowadzony i też cieszy się na wspólne mieszkanie :P. Też myślę, jak Michalina bardzo dobrze Ci to zrobi. Biorąc pod uwagę co miałaś na co dzień w domu to nie jeden by się nabawił nerwicy i depresji więc bardzo dobrze że jesteś już na swoim. Do wszystkiego przywykniesz tu potrzeba tylko trochę czasu...wiadomo wszystko nowe, inne ale to w Twoim przypadku zmiana na zdecydowany plus...a co do samochodu ja tak żyję już od 7 miesięcy i można nawet powiem Ci jest dużo plusów braku samochodu. Człowiek z lenistwa często wsiada i jedzie a to do kina a to na zakupy itd. a tak okazuje się że można się przejść i na rower wsiąść i że komunikacja miejska też czasem sprawniej do celu dowiezie :). Maniu współczuje spotkania z takim człowiekiem...może oni tak specjalnie robią żeby ludzie płacili pieniądze za kolejne egzaminy sama nie wiem ale jak można dopuścić kogoś do egzaminowania kiedy nie ma on nawet szacunku do innych ludzi. Niech krowy idzie doić....mam nadzieję że przyszły raz będzie lepszy... Michalinko u Ciebie widzę spokojnie, bez stresu, zupełnie normalnie żyjesz już. U mnie wszystko w porządku, po szkole komunikacją wracam do domu robię zakupy w różnych sklepach teraz gotuje w domu nie jadam z mężem w firmie siostry bo już mi uszami wychodzi ta turecka kuchnia a i mąż zadowolony bo lubi moje jedzenie. Bardzo dobrze się czuje i jestem zadowolona :). Coraz częściej zapominam o chorobie....mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień kiedy choroba będzie tylko odległym wspomnieniem... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam;) Bardzo mi przykro Maniu,że miałaś takie doświadczenia, właśnie smutne,że tak traktują kandydatów na kierowców. Wiedzą jaki to stres i specjalnie go podsycają byleby więcej pieniędzy szło. Mam nadzieję,że kolejnym razem wszystko się uda. Pamiętaj Maniu,że to nie są zawody, na pewno zdasz, a czy za 3 czy 5 razem to nie ma różnicy :) Aniu nareszcie możesz odetchnąć, temat przeprowadzki zakończony. Mam nadzieję,że będzie się tam Wam świetnie mieszkało, a dla Ciebie to początek spokojnego życia;) Michalinka coraz więcej u Ciebie samych dobrych chwil :) Agata -jak zwykle radzisz sobie koncertowo ;) Ten wyjazd bardzo mi się przydał, naprawdę mogłam odetchnąć. Teraz w domu jestem, córa trochę chora,te dzieci w szkole przychodzą z jakimiś infekcjami, bo rodzice nie mają ich z kim zostawiać, a moja taka delikatna,że co rusz coś łapie. Rozmawiałam o tym z wychowawczynią, ale ona nie przecież nie wyrzuci dziecka ze szkoły z katarem... Myślę czy nie posłać córki do jakiejś mniejszej prywatnej szkoły. Obok nas jest jedna,córka znajomej tam chodzi, klasy po 8-10 osób, dużo zajęć dodatkowych.Ale wiecie to 400 zł co miesiąc,spora kwota. Ale z drugiej strony, jak ona tyle choruje.podliczę lekarzy,leki,nerwy i opuszczone dni to wychodzi niemal na zero. Ale z drugiej strony mówi się,że prywatne są dla bogatych,rozpuszczonych dzieci. Sama nie wiem, ale mam już dosyć, to już 2 choroba w listopadzie :(

Odnośnik do komentarza

Maniu bardzo współczuję tej sytuacji na egzaminie, słyszałam już wiele tego rodzaju opowieści i wydaje mi się, że chyba coś w tym jest, że czasem celowo wysyłają takich idiotów jako egzaminatorów, żeby więcej zarobić na kolejnych podejściach kursantów. Mam szczerą nadzieją, że za trzecim razem już będzie ok, a jak dziewczyny słusznie piszą, nie ma znaczenia, za którym razem zdasz. Michalinko cieszę się, że u Ciebie tak spokojnie i dobrze, bez lęków, oby tak dalej :) Agata myślę, że o chorobie zapomnisz już całkiem niedługo, żyjesz jak zdrowa osoba już od dłuższego czasu :) A chłopak nie został bynajmniej doprowadzony siłą, po tych moich płaczach i histerii tak się zaangażował, że sam prawie cała przeprowadzkę zorganizował :) Czyli jednak babski foch działa bardzo skutecznie, choć nie lubię tego rozwiązania :P Asiu niestety w szkołach i przedszkolach tak już jest, dzieci chorują jak szalone :/ Powiem szczerze, że ja nie mam złej opinii o szkołach prywatnych (moja praca jest bardzo mocno związana z edukacją, mam bardzo duży kontakt z placówkami publicznymi i niepublicznymi), często są bardzo przyjazne uczniom, są właśnie małe klasy, dużo dodatkowych zajęć, ale akurat jeśli chodzi o choroby to nie wiem, czy zauważysz różnicę :/ A Twoja koleżanka, która ma tam dziecko co mówi? Nauczycielki odsyłają przeziębione dzieci do domu? U mnie jest całkiem w porządku, wychodzę z domu, chodzę do pracy, zdarzają się gorsze chwile, np. przedwczoraj w pracy pod koniec dnia bardzo mocno zakręciło mi się w głowie i aż na chwilę oddech straciłam ze strachu, ale po pracy pojechałam jeszcze z koleżankami do jednej z nich na małe spotkanie przy herbatce i ciastkach i było całkiem miło. Niestety, tego samego dnia zmarła moja babcia, ta która od kwietnia była w szpitalu ze złamanym biodrem, w poniedziałek pogrzeb, więc humor mam trochę zwarzony, dziś po pracy jadę do rodziców na chwilę dogadać szczegóły, jak jedziemy na ten pogrzeb, no a weekend pewnie upłynie dość spokojnie i trochę smutno. Przepraszam, że teraz tak rzadko się odzywam, ale w nowym mieszkaniu nie mam swojego komputera, muszę go dopiero kupić, może jutro to załatwimy, także od czasu do czasu korzystam z komputera chłopaka, no i tak jak teraz, w pracy. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Asiu ja myślę,że szkoła prywatna może być nawet lepsza-ważne tylko by mądrze wybrać. Jak są mniejsze klasy to wiadomo,że jest mniejsza szansa,że dziecko się czymś zarazi-procentowo to maleje. Poza tym myślę,że jak w klasie jest mniej dzieci to nauczycielka szybciej wyłapie takie chore i poinformuje rodziców. Miałam kiedyś praktyki w prywatnej placówce, i powiem Ci,że porównując państwową i prywatną do było niebo a ziemia. Pewnie są świetne państwowe,a kiepskie prywatne,ale myślę,że jak koleżanka ją poleca to nie ma co się zastanawiać-jeżeli masz finansową możliwość to ja bym dała. Poza tym nawet jak będzie chorować, to w mniejszej grupie szybciej nadrobi zaległości. Ja swoje bym też chętnie wysłała prywatnie,ale u mnie w mieście nie ma, a aż tak zdeterminowana nie jestem by je wozić 20 km w jedną stronę:( Maniu mam nadzieję,że humor lepszy już?:) Agata ja myślę,że Ty już zapomniałaś o chorobie, i żyjesz zupełnie normalnie i swobodnie. A powiedz na święta jedziecie do Polski? Aniu bardzo mi przykro,że babcia zmarła. Ale cieszy mnie Twoja spokojna przeprowadzka i spokój. A u mnie jak zwykle, spacer,zakupy, mała czuje się świetnie po tym złamaniu, na zajęcia z rehabilitantką fruwa z przyjemnością. Jedyny minus dziadek męża miał zawał serca, i on do niego jutro jedzie. Ja nie, bo z dziewczynami nie wpuszczą mnie na oddział, ale mam nadzieję,że wyjdzie z tego szybko, i go odwiedzimy niebawem.

Odnośnik do komentarza

Widzę,że czas dla zawałów.... Mój tata dziś miał zawał w pracy, leży na intensywnej terapii kardiologicznej, miał ten zabieg-balonikowania i wszczepili tacie stenty. Nie pozwolili nam go zobaczyć, na szczęście znajomy lekarz *rozruszał* znajomych i tata ma doskonałą opiekę. Ale jestem w szoku, natomiast moja mama totalnie się rozkleiła. A ja w panikę nie wpadłam, i to ja musiałam ją pocieszać i wziąć sprawy w swoje ręce. Może jutro pozwolą nam się z tatą zobaczyć?

Odnośnik do komentarza

Jejku dziewczyny,bardzo Wam współczuję. Maniu Trzymaj się kochana, jestem pewna,że z Twoim tatą będzie wszystko dobrze. Aniu bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojej babci. Michalina i jak się dziadek czuje? Na pewno odwiedzisz go z córeczkami jeszcze nieraz. Agatka co u Ciebie? Michalinka mi właśnie o to chodzi, chodząc do klasy z mniejszą ilością dzieci 3 razy zmniejsza się ilość szans na chorobę. Poza tym w mniejszej klasie łatwiej wyłapać jakieś nieswoje czy chore. A jak moja ma mi tydzień chodzić, i tydzień leżeć to ja dziękuję. Ja od początku chciałam ją posłać do prywatnej placówki, ale mąż mnie nastraszył,że to kiepski pomysł-bo dla małego dziecka nie ważny jest poziom itp,tylko to,żeby szkoła była jak najbliżej domu i koleżanki tam chodziły. No i,że jest to miejsce dla bogatych dzieci, a naszej stać nie smartfon co roku. Ale ta szkoła jest prowadzona przez parafię, więc myślę,że będzie inaczej. Umówiłam się na spotkanie we wtorek. Nie wiem może szaleję zbytnio,ale koleżanka tak zachęcała do tej szkoły,że mi się udzielił jej entuzjazm. A weekend w domu. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, Byliśmy wczoraj u taty w szpitalu,na szczęście jego przyjaciel nas zabrał bo tam bardzo ciężko komunikacją dojechać, i jeszcze ten stres... Sam szpital przygnębiający z zewnątrz, do tego 4 piętro,trzeba jechać windą, bo jak nie to spacer przez piętra z chemioterapią. Ja co prawda wind od dziecka nie lubię jak jedna się popsuła ze mną na pokładzie,ale wolałam to niż taki smutny spacer. Jeszcze ta intensywna terapia na samym końcu piętra,daleko od tej windy., na sali 7 łóżek,budka pielęgniarek,nie ma jak usiąść,trzeba stać i w ogóle takie emocje. Musiałam na chwilę wyjść, bo bym się zupełnie rozkleiła, chciałam uciec-ale mama miała tak samo,nawet ten taty przyjaciel mówił,że słabo mu się zrobiło na tej intensywnej terapii,respiratory,ludzie tacy nieprzytomni... Na szczęście tata jest świadomy, i jeżeli dziś nie będzie komplikacji, to jutro przejdzie na salę kardiologiczną. W każdym razie lekarz powiedział nam,że takiego zawału się nie przeżywa po prostu i opatrzność czuwała nad tatą. Muszę być silna bo mama jest totalnie rozklejona.... Michalino również współczuję choroby dziadka, może coś w pogodzie dla sercowców było złego? Asiu ja zawsze chciałam chodzić do prywatnej szkoły, mam astmę ciągle chorowałam,i byłam nieśmiała-dla mnie to był dramat. Aniu współczuję śmierci babci, bardzo współczuję. Agata Twoje życie wygląda bardzo normalnie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny Przede wszystkim Aniu wyrazy współczucia z powodu śmierci babci...bardzo mi przykro, mam nadzieję że jakoś się trzymasz. Michalinko również współczuje i mam nadzieje, że niedługo będziecie mogli go zobaczyć wszyscy i odwiedzić. Maniu jesteś naprawdę silną dziewczyną, że tak dobrze się trzymasz w takich okolicznościach, to przecież Twój tato bardzo ważna osoba a tu takie załamanie zdrowotne. Trzymam kciuki aby sprawnie wracał do zdrowia poczuł się lepiej i jego stan się ustabilizował, a Tobie Maniu dużo siły...wiadomo w takiej sytuacji musisz się trzymać ale też pozwól sobie i na łzy i na złość żeby potem nie *odchorować* tych wstrzymywanych emocji... Asiu ja jak najbardziej popieram pomysł z prywatną szkołą, może to dziwne ale w Turcji mało kto posyła dzieci do państwowych szkół wolą prywatne i to nawet na wioskach. Wiadomo, że w takich prywatnych lepiej dbają i o to żeby program był ciekawy i żeby grupy nie były zbyt liczne itd. a w państwowych wszystko mają w głębokim poważaniu a ostatnio też czytałam artykuł w Polskim Newsweeku że właśnie dzieciaki z tych państwowych coraz gorzej się uczą bo właśnie spada poziom edukacji na łeb i na szyje...nauczycielom też tak się nie chce zachęcać do nauki i też polecali prywatne placówki... Co do mnie to czuje się dobrze, te kilka dni były dla mnie bardzo intensywne, zrobiłam też kilka nowych rzeczy- m.in. wieczorem z mężem płynęliśmy w inną część miasta dość daleko żeby spotkać się z jego znajomymi, spędziliśmy z nimi kilka godzin i wracaliśmy metrem-25 minut...w czwartek z dziewczynami po kursie poszłyśmy na obiad a potem na ciastko i kawę wspólnie nam zeszło 3 godziny...wczoraj spotkaliśmy się wieczorem ze znajomymi poszliśmy do klubu z muzyką na żywo wróciliśmy do domu koło 2:00 w nocy, dziś z kolei pojechaliśmy do dużego centrum handlowego, chodziliśmy po sklepach, potem robili zakupy w takiej Kipie Extra to coś takiego jak nasze Tesco Extra wszędzie pełno ludzi bo niedziela a to największe centrum handlowe w mieście...wracaliśmy w korkach...wszystko ok...a co do Twojego pytania Michalinko to tak przyjadę z mężem do Polski na święta i na sylwestra bardzo się cieszę i nie mogę się doczekać bo baaardzo się stęskniłam... pozdrawiam was :)

Odnośnik do komentarza

Mania szaleje Ci współczuję, bo doskonale Ciebie rozumiem. Mocno trzymam kciuki za Twojego tatę, jestem pewna,że z tego wyjdzie! U dziadka męża to nie był zawał, tylko migotanie przedsionków, co u starszych ludzi często się zdarza ponoć. Dziś wychodzi ze szpitala, i czuje się bardzo dobrze po lekach. Asiu ja na Twoim miejscu też bym starała się pomóc dziecku, które tyle choruje. To zupełnie naturalne, w końcu każda infekcja osłabia odporność, a nadmiar leków i antybiotyków na pewno nie służy zdrowiu. Ja bym poszła, dowiedziała się co i jak i podjęła decyzję na spokojnie. Agata Twoje przeżycia są bardzo pozytywnie motywujące :) A święta w Polsce na pewno będą udane:) Co u mnie? W porządku, w sobotę mąż pojechał, ja byłam z dziećmi i bratową w sali zabaw, potem w kawiarni. Wczoraj byłam na Mszy-wielki wysiłek dla mnie to był,ale dałam radę. Potem obiad u mojej babci. A dziś spokojne plany-mam nadzieję. Maniu jeszcze raz życzę Tacie dużo zdrowia i siły dla Ciebie.

Odnośnik do komentarza

Maniu bardzo mi przykro z powodu Twojego taty, mam nadzieję, że już niebawem wróci do zdrowia i wszystko będzie ok. Jesteś bardzo dzielna, trzymaj się kochana! Agata widzę że mnóstwo nowych rzeczy, nowych prób różnych sytuacji u Ciebie, i jak zwykle wszystko do przodu, super :) Jesteś dla nas wszystkich przykładem. Asiu rozważ sobie na spokojnie za i przeciw prywatnej szkoły, spotkaj się z dyrektorką, porozmawiaj może z innymi matkami dzieci, które tam chodzą i wtedy podejmij decyzję, najważniejsze żeby Twojej córce wyszło to na dobre :) Michalinko Ty też wychodzisz i dajesz radę, to bardzo pozytywnie. No i dobrze, że u dziadka to nie był zawał, i że po lekach czuje się lepiej, to bardzo dobry znak. Ja dzisiaj byłam na tym pogrzebie, powiem Wam, że tak jak na wieść o śmierci babci nie płakałam, bo jednak niestety można się było tego spodziewać, tak dzisiaj na cmentarzu puściły mi trochę nerwy i płakałam dość dużo, w kaplicy czułam się też kiepsko, tym bardziej że byliśmy z chłopakiem na miejscu pół godziny przed czasem, więc nerwowo się kręciłam i marzyłam, żeby ceremonia już się zaczęła, ale jak wyszedł ksiądz było lepiej, nad samym grobem też. Na szczęście wszystko trwało jakieś 40 minut, więc szybciutko, no i potem stypa. Tam na początku też czułam się kiepsko, tłum ciotek i wujków, których ostatnio widziałam jak miałam 2-3 latka, albo i wcale, plus ja ogólnie bardzo nie lubię tego zwyczaju stypy, ledwo co człowiek płakał nad grobem, a tu kotlety i rosół, śmiechy i żarty... No ale po kilkunastu minutach zrobiło mi się lepiej i dwie godziny minęły dość szybko. Wiecie, mi najbardziej przykro nawet nie dlatego, że babcia umarła, bo paradoksalnie dla niej to chyba lepiej, była już taka zmęczona, miała okropne odleżyny i 100% pewności, że trafi do domu opieki po wypisaniu ze szpitala, bo nie byłaby w stanie samodzielnie funkcjonować, potrzebowałaby pielęgniarki 24 h na dobę, tylko że ja przez tę cholerną chorobę nie odwiedziłam jej. Nie widziałam jej od mniej więcej roku, ostatnio chyba właśnie 1 listopada ubiegłego roku, potem w grudniu zaczęły się moje problemy ze zdrowiem, no a później już było tylko gorzej... Ani razu nie byłam u niej w szpitalu, a leżała tam od kwietnia... Czuję się z tym podle i nienawidzę swojej słabości, zwłaszcza że na pogrzeb przyjechały ze wsi ciotki chodzące o kulach, schorowane staruszki, a ja przez głupią nerwicę przez rok nie widziałam babci, która ostatecznie umarła... Przykre to. A jutro do pracy.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×