Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Witam w nowym tygodniu ;) Już w pracy, w tym tygodniu kończę, i z jednej strony cieszę się,że trochę odpocznę, znów będę z dziećmi tyle ile będę chciała,ale widzę też ile ta praca mi dała i jestem wdzięczna,że ta oferta przyszła i, że ją wykorzystałam :) Mój weekend był dość miły. W sobotę zakupy,parę wielkich sklepów zaliczonych, dzieci rosną, idzie chłodniejsza pogoda, buty, jakieś kurteczki trzeba kupić, one marudne w sklepach,ale przeżyliśmy. Wczoraj poszłam rano do kościoła, naprawdę odkąd się nie spinam, i idę na luzie, zostaję całą Mszę :) Potem podjechaliśmy na cmentarz i dumaliśmy co z sobą począć, na plażę za chłodno, ale za ciepło by siedzieć w domu. Mój brat zadzwonił,że są nad jeziorem i pojechaliśmy do nich. Mąż zaproponował kajaki, oni wzięli dzieci, my popłynęliśmy, ja pływać nie potrafię dlatego wody się boję, a mąż wczoraj co rusz krzyczał-toniemy, bujał tym kajakiem, płynął jak najdalej od brzegu, walczyłam by się z nim nie pokłócić na środku jeziora, bałam się, nie jak w panice, tylko normalnie. Potem podjechaliśmy do restauracji, i pochodziliśmy po miasteczku. Ale zła jestem na męża, on to specjalnie robił, bo wiedział,że się boję:( Aniu myślę,że Twój *teść* bardzo przeżywa wyprowadzkę syna i jego samodzielne życie, dlatego tak się angażuje. Z doświadczenia powiem Ci,że takie sprawy lepiej załatwiać spokojem, po co sobie psuć relację? Powiedz *teściowi*,że jego pomoc jest dla Ciebie cenna, i na pewno nie raz zwrócicie się do niego po jakieś wskazówki,ale powiedz,że tak ciebie cieszy ten remont, przeprowadzka itp,że chciałabyś czasem sama coś zrobić, zdecydować itp. Ale wszystko na spokojnie, i takie sprawy załatwiaj od razu, nie tłum niczego w sobie. Madziu widzę weekend udany :)co do pytania, dostaniesz kartę na miejscu-wyboru przychodni, to z 5 zajmie jej wypełnienie, najpierw pani weźmie Twój pesel i sprawdzi czy jesteś w systemie. Sama niedawno zmieniałam przychodnię, najpierw umówiłam się do lekarza-nie miałam tam karty, a przed wizytą to wypełniłam. Najlepiej zadzwoń do tej przychodni, i zapytaj jak to oni praktykują, ale same formalności to pestka:) Michalina masz świetne nastawienie, jestem pewna,że wyjazd będzie bardzo udany. A pomysł z zabraniem siostry świetny :) Asiu jak Ci weekend minął, pewnie odpoczęłaś w rodzinnym gronie?:) Agatka jak samopoczucie? Też jestem ciekawa co u naszej Bogusi? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wpadłam przed wyjazdem na chwilę pożegnać Was dziewczynki- nie wiem czy tam jest internet, w końcu będziemy w głuchym lesie siedzieć ;) Siostra z nami jedzie, myślałam,że będzie niezbyt chętna,ale to ostatnie chwile wakacji, więc chętnie jeszcze odpocznie. Moje samopoczucie na razie ok. Ani wielka radość, ani jakieś napięcie.Wczoraj dzieciaki po 18 pojechały, ja zaczęłam nas na poważnie pakować i naprawdę nie miała kiedy się negatywnie nastawić, bo w niedzielę było jezioro i grill, wczoraj rano też poszliśmy do parku i siedzieliśmy tam do obiadu na placach zabach. No, a teraz czekam na wyjazd. Julka ja pływać lubię, ale odkąd mam tę przypadłość to krępuje mnie myśl,że w wodzie dostane ataku i wyskoczę jak poparzona. Nie pomyślałabym żeby wziąć łódkę, kajak czy coś innego. Twój mąż widocznie myślał,że to zabawne, ale ja rozumiem,że jak ktoś nie potafi pływać to woli spokojne zachowanie na wodzie. Ale mimo to nie utraciłaś spokoju, a to,że czegoś nie lubisz, to w końcu zupełnie naturalna rzecz ;) A ten odpoczynek to na pewno Ci się przyda ;) Madziu w kwestii lekarza to jest dokładnie tak jak napisała Julia :) No i cieszę się,że miałaś taki pozytywny weekend:) Aniu też podjerzewam,że Twój teść bardzo to przeżywa, i może to jego sposób na okazanie emocji? W każdym razie pomysł Julki by wszystko załatwić spokojną rozmową jest jak najbardziej na miejscu. Niektórzy nie widzą,że ich pomoc zamiast kogoś cieszyć, trochę przeszkadza... Asiu a co tam u Ciebie? Agatka jak zdrowie, co tam słychać? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Madziu masz super nastawienie, cieszę się, że wszystko u Ciebie do przodu. Julka jak zwykle aktywna, tyle miejsc odwiedzonych i wszystko bez problemu :) Ja też nie umiem pływać i podziwiam Twoje opanowanie na środku jeziora, męża bym chyba udusiła za takie zachowanie, a Ty mimo wszystko nie dostałaś ataku paniki tylko zwyczajnie się bałaś - brawo! Michalinka no to miłego wyjazdu, na pewno będzie super i odpoczniesz. I siostra też skorzystała :) Agata co u Ciebie? Bogusiu Ty też się odezwij koniecznie, dawno Cię nie było u nas. Asiu co słychać? Ja wczoraj i dzisiaj w pracy, czuję się dość spokojnie, mimo że mam dużo do zrobienia i w dużym tempie. Wczoraj po pracy byłam u chłopaka, dzisiaj zajrzę do Rossmanna, muszę uzupełnić zapasy kosmetyków. Przed chwilą natomiast wróciłam ze spotkania z kontrahentem, byłam sama, w nieznanym miejscu, ale w niczym mi to nie przeszkodziło, załatwiłam wszystko sprawnie :)

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny Widzę, że u was wszystko ok idzie do przodu. Madziu super postawa trzymaj tak dalej Michalinko udanego wyjazdu, odpoczywaj i korzystaj z ostatnich uroków Polskiego lata Jula no wiesz co dziewczyna znad morza i nie umie pływać, wstyd :P ty po tym hiszpańskim na kurs pływania zasuwaj ;). Pamiętam dopiero co napisałaś, że dostałaś taką ofertę pracy, zastanawiałaś się jak to będzie a teraz już kończysz, Boże jak to leci. Ale praca dała Ci bardzo dużo, to było wyczuwalne że masz jeszcze więcej siły i energii. Aniu współczuje sytuacji z teściem wtrąca się jak z tureckiej rodziny he he. Cierpliwości Aniu remont się skończy zamieszkacie i po jakimś czasie zapomnicie o tym wtrącaniu teścia albo z rozbawieniem będziecie wspominać. Ludzkiego charakteru nie przeskoczysz, życzę Ci żeby się to jak najszybciej skończyło. Ten stan który opisujesz w pracy- problemy z oddychaniem, ucisk na klatkę piersiową, wrażenie zawału to wygląda na atak paniki. Być może nie pełnoobjawowy ale był dlatego tym większe gratulację, że w sumie dość spokojnie go przyjełaś i przetrwałaś. Ciesze się że teraz czujesz się lepiej, korzystaj z dobrego stanu oby jak najdłużej się utrzymywał. Asiu co tam slychać? Bogusiu wszystkie tu czekamy na jakiś znak od Ciebie... Ja jestem już w mieście wczoraj męża szwagier nas przywiózł bo tak akurat miał czas. Ale możliwe że w kolejny weekend znów pojedziemy bo kolejna rodzina się zwala i chcą koniecznie plaże i morze...ale to wszystko nie jest jeszcze pewne zapewne dowiemy się na ostatni moment jak to w Turcji. Tutaj w ogóle poszanowanie ludzkiego czasu i planów nie istnieje, żyje się na zasadzie a jakoś to tam będzie i czasem mam wrażenie że wręcz z minuty na minutę. Jeżeli wydaje się wam że Polacy są niezorganizowani i często zmieniają plany to zapraszam na kilka miesięcy do mnie :). W weekend ostatni przyjechała znów do mnie moja Polska koleżanka ale nie tylko w piątek przyjechała jeszcze nasz znajomy z Polski z całą swoją rodzinką- przyjechali autem z Wrocławia :). Niesamowici ludzie, wieczór z nimi wszystkimi fantastyczny...jak tak z nimi siedziałam to sobie uświadomiłam że bardzo mi brakuje tu takiego polskiego luzu. Tutaj w większości przypadków żyję się na zasadzie- *co ludzie powiedzą*. Tego nie widać na pierwszy rzut oka dopiero potem. Jest takie cholerne spięcie co do tego jak trzeba się zachowywać co mówić jak się ubierać. Są pewne tematy tabu których poruszanie delikatnie mówiąc jest bardzo ryzykowne. Jest ogladanie się na innych i niestety często czysty dom dla sąsiadów jest ważniejszy jak dobre relacje z członkami własnej, najbliższej rodziny. W Polsce wiadomo też tak bywa ale tu to jest standard dlatego tak fajnie było posiedzieć w Polskiej grupie, świetnie bardzo mnie to odstresowało. Polska rodzinka była tylko jeden wieczór potem już wracali do Pl a koleżanka została cały weekend. Ogólnie znów bardzo fajnie- plaża, plywanie, dobre jedzenie, wieczorem knajpki ale co jakiś czas męczył mnie płytki oddech, gorsze samopoczucie. W sobotę wieczorem przez jakiś czas złapał mnie taki dół że ostawiłam sobie sama ten lek. Wiem, że lek wcale nie musi być przyczyną złego samopoczucia ale musiałam się przekonać czy bez niego będę się czuła tak samo kiepsko. To też nie jest tak że ja ślęcze nad ulotkami leków zanim zacznę je brać nic z tych rzeczy ja na lekach jestem od kwietnia odkąd zaczęło mi się zapalenie płuc i czuje się ok i nie czytam żadnych ulotek. Miałam antybiotyki a potem dość silny lek przeciwalergiczny- brałam go cały miesiąc czułam się dobrze i nic nie czytałam. Potem dostałam inny lek i w zasadzie od początku czułam się na nim dziwnie ale nie zwracalam uwagi bo myślałam że to od nerwów, ale było coraz gorzej dodatkowo miałam problemy ze snem i co noc dosłownie koszmary senne co raczej mi się nie zdarza. Po 3 tygodniach przeczytałam ulotkę bo zachodziłam w głowe co może być i tam znalazłam prawie wszystkie ze swoich psychicznych dolegliwości łącznie z problemami ze snem i koszmarami sennymi ale też spadkami nastroju itd. Dziś byłam u lekarza babka kazała na razie odstawić i zobaczymy 15 dni bez leku jak będzie. Nie biorę leku od soboty, czuje się znacznie lepiej ale czy to efekt świadomości że go nie biorę czy czegoś innego zobaczymy. Ok ale się nagadałam...idę robić obiad...w mieście dalej skwar w mieszkaniu teraz równe 30 stopni :(. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Miałam awarię sieci, i ani internetu, ani telewizji-jeden plus,że pogoda ładna i dużo czasu na zewnątrz byliśmy. Weekend minął miło, rodzinnie. Chociaż w niedzielę głowa mnie bolała i wiecie od razu nastrój gorszy. Wczoraj byliśmy z córą na zakupach do szkoły, tak,aby uniknąć tego chaosu w weekend. Dziś sąsiadka córkę zostawiła, więc też dopiero co wróciłyśmy do domu z parku:) Michalina miłego wyjazdu, wypocznij i korzystaj z atrakcji ;) Julka właśnie jak ten czas leci, aż nie do wiary. Też zauważyłam,że bardzo pozytywnie to na Ciebie wpłynęło-mam nadzieję,że ta energia zostanie z Tobą na zawsze;) Aniu jak tam sprawy z ojcem chłopaka? I gratuluję udanego spotkania:) Ja bym Agata pomyślała,że to raczej tam ludzie żyją na luzie, a u nas to się dopiero spinają. W zasadzie każdy kto wyjeżdża z kraju chwali inszy luz, spontaniczność itp. A narzeka,że w Polsce to sami smutni ludzie, robiący dobrą minę do złej gry. A tam na odwrót :) pozdrawiam, trzeba jakiś obiad stworzyć;)

Odnośnik do komentarza

Już nie mogę się doczekać piątku i końca pracy-po takich dniach jak wczoraj mam dość bycia na 3 etatach. Moje dzieci się zbuntowały, myślałam,że się pozabijają, parę spraw w pracy okazało się trudniejszych niż myślałyśmy, a do tego w domu mam jeden wielki chaos. Wczoraj już nie dałam rady, umówiłam się z koleżanką i pojechałam na ploty, od razu humor lepszy. Aczkolwiek dziś znów to samo. Nasza niania chyba się obraziła,że pojechaliśmy na wakacje i w sierpniu w ogóle do nas przychodzi. Oficjalnie niby nie zrezygnowała, ale to jakiś wyjazd, to złe samopoczucie, i oczywiście wieczorem dzwoni,że musi 2 dni wziąć wolne, ja na siłę kogoś szukam, a po 2 dniach znów to samo. Z jednej strony pani jest świetna, i może naprawdę coś jej zdrowie szwankuje, ale jest to męczące i stresujące, bo nie zawsze kogoś się znajdzie. Jutro muszę zabrać dzieci z sobą do firmy :( Asiu teraz pewnie w sklepach chaos przed szkołą, więc dobrze,że go uniknęłaś ;) korzystajcie z ostatnich dni wakacji. No właśnie Agata ja bym nigdy nie powiedziała,że my to luzacy. Jak siedzę w pracy i spotykam różnych ludzi, to raczej oni się spinaja, i żyją w wiecznym napięciu ... A pływać kochana nie zamierzam się uczyć, ma to związek z pewnymi rodzinnymi sprawami, i kropka-mam złe doświadczenia, właściwie nie złe tylko tragiczne. Aniu właśnie jak Twój teść? Już mam nadzieję jest ok? Michalina udanego wypoczynku;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczynki Asiu nie ma tego złego....awaria sieci i dzięki temu więcej na powietrzu :). To Twoja córcia w poniedziałek pierwszy dzień szkoły...denerwujecie się czy raczej na spokojnie? Juleczko tak palnełam z tym pływaniem, żartowałam tylko, przepraszam jeśli Cię uraziłam bądż przywołałam złe wspomnienia. A co do Twojej sytuacji- w takim razie oby faktycznie tydzień przeleciał szybciuteńko. Już środa do piątku niedaleko. Ty masz tyle na głowie, że nie wiem jak Ci się udaje to wszystko pogodzić, szczerze podziwiam musisz być bardzo zorganizowaną i silną osobą. A co do tego luzu....to jest tak że owszem na pierwszy rzut oka to my jesteśmy wyjątkowe smutasy. Jak ktoś się uśmiechnie to patrzymy jak na wariata, narzekamy jesteśmy *pochmurni* i to jest fakt. W Turcji co uwielbiam ludzie są życzliwi, mili, często się do siebie uśmiechają, w sklepie zagadają, żartują itd. Można do kogoś podejść, poprosić o pomoc zagadać itd. Przykładowo w tej miejscowości co byliśmy na wakacjach w jednej knajpce poznaliśmy całą obsługę łącznie z właścicielką i jej mężem- bo ludzie podchodzą zagadują są pomocni itd. I ja to uwielbiam. Ale to są powierzchowne kontakty. Natomiast już głębiej jest dużo więcej spięcia jak właśnie w Polsce. Przede wszystkim Turcy żyją często w strachu przed tym *co ludzie powiedzą*. W miejscu gdzie ja mieszkam jest sporo *nowocześnie* żyjących ludzi jakby to u nas powiedzieć- lemurów. Natomiast w całej Turcji a nawet i tu jest bardzo wiele osób konserwatywnych- to może być Twoja rodzina, kolega, sąsiad i oni wytwarzają duuużą presję w związku z tym jak się ubierać, zachowywać, żyć itd. Tu jest bardzo wiele schematów - jak powinna się zachowywać dobra żona, jak prawdziwy facet, jak dziecko itd. i w związku z tym Turcy w większości się spinają bo nie ma tu pozwolenia na wiele zachowań w związku z tym trzeba się kontrolować np 2 dziewczyny w krótkich sukieneczkach, głośne i roześmiane mogą wzbudzić wiele nieprzyjemnych uwag i spojrzeń. Ludzie patrzą, obserwują, komentują. Na pozór są zawsze mili jednak za plecami mogą być paskudni. Znam jedną dziewczynę, która ma 20 lat i ma pierwszego chłopaka, przy jej mamie zaproponowałam żeby oboje wpadli do nas na weekend do letniego domku....okazało się że zaliczyłam straszną wtopę, matka spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić a dopiero potem dziewczyna wytłumaczyła mi, że przed ślubem ona nie może tak o wyjechać z chłopakiem na weekend. U nas zazwyczaj przechodzi się okres buntu jak się jest nastolatkiem/nastolatką tu jak się ma ponad 20 lat bo wcześniej cały czas pytasz mamę i tatę o zgodę. Jest duża kontrola tego jak się zachowujesz, co możesz, czego Ci nie wolno. Tu często rodzice używają argumentu- Nie bo Nie i masz się słuchać. Mimo ze Ci ludzie tu ciągle się przytualają i nawet do obcych mówią, że ich kochają (zdarzyło mi się to usłyszeć kilka razy, nawet od sąsiadki) to tak na prawdę we wlasnych domach zamiast miłości i rozmowy są zakazy/nakazy i wielka presja wysyłana w stronę dzieci. Tu się uważa co się ubiera, co i przy kim sie mówi, jak się przy kimś siedzi itd. u nas czegoś takiego i na taką skale w Polsce nie uśiwadczysz. My nie zwracamy aż takiej uwagi co powie ten czy tamten, żyjemy swoim życiem. Owszem jesteśmy ponurzy ale w domu wśród przyjaciół, rodziny na Boga nie kontrolujemy się co i jak robimy tylko czujemy się najczęściej super, na luzie. Przykładowo tureckie odwiedziny- jeśli przychodzą znajomi w naszym wieku ok ale jeśli przyjdzie rodzina, starsi, sąsiedzi to wtedy już jest *cyrk*. Żeby krótko to powiem o herbatce. Herbata w Turcji jest najważniejszym napojem, podaje się ją w bardzo malutkich szklaneczkach. W związku z tym że szklaneczki są malutkie herbatę się dolewa co jakiś czas. I teraz jak to wygląda w Tr...jest jedna osoba za to odpowiedzialna głównie jest to kobieta, rozlewasz wszystkim herbatę a potem musisz patrzeć czy ktoś nie kończy bo wtedy trzeba zaproponować dolewkę i nalać. Nikt sam sobie nie naleje! Nikt też nie poprosi....więc jeśli ty nie zdążysz nie zobaczysz że ktoś już 5 minut temu wypił a ty nie dolewasz popełniasz fo pa. Jesli jeszcze odwiedzi mnie 1-2 osoby ok ale jeśli jest to akurat 15 osób to wyobrażcie sobie na luzie coś opowiadać i co chwilę spoglądać na 15 szklaneczek...:/ wyobrażacie sobie takie Polskie odwiedziny? To są tylko malutkie przyklady ja bym mogła z 2 godziny wymieniać przykłady na Tureckie spinanie się. Poprostu chce powiedzieć że na luz innych nie należy patrzeć tylko powierzchownie i że my Polacy może i pozornie smutni i pochmurni wcale nie jesteśmy tacy żli. A co do mnie czuje się dobrze, wczoraj miałam dzień pieczenia zrobiłam ciasto z owocami i czekoladowe muffinki, zaprosiliśmy sąsiadów, był cyrk z herbatką oczywiście ale było dość miło :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata z tymi obyczajami to w Polsce też troszkę tak jest, tyle ze wśród starszych ludzi, oni też mają swoje przyzwyczajenia i jak się ich ktoś młodszy nie trzyma to też krzywo patrzą. Ale jeśli faktycznie aż takie silne są te konwenanse w Turcji, to współczuję, ja bym się nie nadawała do mieszkania tam na stałe - jestem trochę zbyt mało pokorna wobec takich rzeczy, nie uznaję ich, jeśli mi nie pasują i na pewno nie przyjmowałabym spokojnie jakichś krzywych spojrzeń czy złośliwych komentarzy. Ale Ty jako kobieta zamężna masz chyba trochę większą swobodę niż dziewczyna mieszkająca z rodzicami, możesz wszystko robić sama? Te konwenanse dotyczą w takim samym stopniu obcokrajowców? Co się dzieje kiedy ktoś się nie podporządkowuje? Są jakieś konsekwencje poza krzywymi spojrzeniami? A te małe szklaneczki zawsze mi się podobały, nawet kupiłam takie w Stambule, choć mało używałam póki co, ale też akurat z tym o czym piszesz (ciągłe dolewanie i sprawdzanie, czy szklanki nie są puste) się nie spotkałam, może na szczęście, bo pewnie jakoś źle bym się zachowała. Cieszę się, że po odstawieniu leku jest Ci lepiej, może to faktycznie były skutki uboczne :) Julka to rzeczywiście nie miałaś lekko, ale już niedługo będzie Ci lżej :) Naprawdę podziwiam Twoją energię, to niesamowite, ile potrafisz zrobić, nawet nie w kontekście choroby, ale tak w ogóle. Musisz być perfekcyjnie zorganizowana. Asiu bardzo dobrze, że zaplanowałaś zakupy wcześniej, w weekend pewnie będzie totalny amok. Co do mojego *teścia*, to od tej feralnej niedzieli go nie widziałam, dzisiaj byli z chłopakiem zakładać linoleum w mieszkaniu (w czasie jak ja byłam w pracy), malarz też już prawie skończył, więc pewnie w weekend gruntowne sprzątanie. Oczywiście *teść* zagląda do tego mieszkania prawie codziennie i coś tam dłubie, ale mi już chyba szkoda nerwów... Choć przykro, że nie mogę w pełni zdecydować jak będzie wyglądała moja szafa czy kuchnia. No ale nic, może kiedyś dorobię się czegoś swojego, gdzie nikt nie będzie mógł mi nic powiedzieć. W pracy było ok, tylko zrobiłam jeden błąd: z samego rana, o 8:30 miałam spotkanie i moja rozmówczyni ugościła mnie kawą, zanim zdążyłam zaprotestować. Ostatnio czułam się lepiej, więc uznałam, że kubek kawy, i to zwykłej rozpuszczalnej, nie z ekspresu nie zrobi mi krzywdy, ale chyba się pomyliłam, bo co prawda zaraz po wypiciu nie działo się nic złego, ale tak koło 11:00 zaczął się niepokój, walenie serducha, fale gorąca itd. Myślałam, że dwie - trzy godzinki i przejdzie, ale nie, do teraz mnie trzymają te objawy, mimo dwóch kubków melisy i ssania Validolu. Mimo to po pracy poszłam do fryzjera i wytrzymałam 2 godziny farbowania i strzyżenia, i nawet było sympatycznie, pogadałam z fryzjerką itd., tylko powrót do domu potem był mało przyjemny przez te objawy. No ale nic poza próbami ignorowania tego stanu nie mogę zrobić, mam nadzieję że jutro będzie lepiej. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam. Nie mogłaś Agata wiedzieć, ale nie lubię takich żartów, bo nie każdy musi wiedzieć dlaczego ktoś się czegoś może nie tyle boi, ale ma respekt przed wodą, i to nie musi być tak-że z nad morza, to musi pływać, bo jak nie to temat do żartów. Ja mam olbrzymi respekt wobec wody, przez rodzinną tragedię, i nie śmieszą mnie ani żarty mojego męża w tej kwestii, ani Twoje. A wiesz co do tej tradycji, to ja na Twoim miejscu bym starała się wpleść nasze. W końcu jeżeli goście przychodzą do Ciebie do domu, to na pewno też są ciekawi- a jak to jest w tej Polsce, tam gdzieś na dalekiej północy ;) Myślę,że fajnie by było od czasu do czasu pomieszać ich zwyczaje z naszymi. Mam znajomą parę-ona Polka, on Włoch, ich życie-taki miks szalenie mi się podoba ;) Aniu różnie ludzie reagują na kofeinę, czasem wystarczy nawet taka mała, niegroźna filiżanka. Mam nadzieję,że dziś czujesz się lepiej? Może zacznij pić Rooibasa? Ona nie ma ani kofeiny, ani taniny? Ja ją bardzo lubię, i moje dzieciaki też chętnie piją, delikatna, bez tego co może nas pobudzić. Asiu co tam u Ciebie? Ja w pracy, upiekłam ciasto na pożegnanie, już dostałam kwiaty, takie piękne,że jest mi przyjemnie, i od koleżanki kartę upominikową do perfumerii, mąż będzie jej wdzięczny;) Wczoraj też taka gonitwa, najpierw praca, potem Lila miała ortopedę, bo na bilansie nas pediatra skierowała, oczywiście zapłaciłam prywatnie, i co? Dziecko zdrowe,nie ma płaskostopia, tylko pieniędze wydałam. Potem zakupy, wpadła szwagierka, poszłyśmy do kawiarni, szybko zrobiłam obiad i ciasto, i jak mąż wrócił pojechaliśmy na wieczorny spacer na Starówkę, a tam kawiarnia. Ludzi jak to na Starówce bardzo dużo, ale byłam w świetnym nastroju. Chociaż naprawdę marzę o paru tygodniach wolnych-o ile wolne to bycie panią domu i mamą dwójki urwisów;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Aniu ja kawy unikam, staram się nie pić wcale ale jak czasem sytuacja taka jak Twoja, że ktoś już zalewa itd. to ja wtedy bardziej mleko z kawą i to i tak do połowy wypijam resztę wylewam. Też mnie bardzo pobudza niestety i to właśnie nie zaraz po wypiciu tylko po pewnym czasie. Ja nawet herbaty staram się nie pić za wiele. W którejś z książek o diecie na nerwicę czytałam żeby nie pić więcej jak 2 filiżanki herbaty bo teina też pobudza. Dobrze Jula radzi warto poszukać jakiegoś innego napoju, który nas nie będzie pobudzał. Takie owocowe herbatki, ziołowe itd. A co do *teścia* widać gość nieugięty dlatego trzeba to jednak przecierpieć bo potem stosunki na długo pogorszone, może mieć do was żal i wiecznie wypominać a wiesz z czasem to też pewne rzeczy sobie pozmieniasz tak jak lubisz i chcesz a meble wybraliście sami tak? Jula to faktycznie miły ten koniec pracy, zupełnie innaczej jak się odchodzi docenionym, są jakieś wyrazy wdzięczności to od razu człowiekowi miło. Odwaliłaś tam pewnie kawał dobrej roboty i dobrze, ze zostawiasz po sobie miłe wspomnienia :). Co do kultury to Jula- my tak właśnie żyjemy, tak wygląda nasze mieszkanie, gotowanie,styl bycia, styl mówienia- mieszanka Polski, Japonii i Turcji właśnie. Nasi znajomi też właśnie mówią, że w nas to lubią tą mieszankę, którą widać na każdym kroku. Tylko że to głównie nasi znajomi z Polski ,Japonii, bądż Turcy ale młodzi, otwarci i wykształceni albo tu mieszkające pary mieszane(mamy takich przyjaciół tu np. on Turek ona Japonka). A reszta młodych Turków różnie ale starsi, sąsiedzi itd. rodzina to w ogóle nie jest zainteresowana Polską. Dla nich to tam jest zimno i dziwnie i nie chcą nic wiedzieć, nic znać. Często jak coś ugotuje polskiego to nawet nie spróbują. Tu większość ludzi uważa, że Turcja jest najwspanialszym miejscem do życia, ma cudowną kuchnie itd. i po co oni mają o innych kulturach się dowiadywać...Nawet mój mąż który przez pół życia żył w Japonii nie raz mówił z żalem że wszyscy znajomi się go pytali jak tam jest, chcieli oglądać zdjęcia, słuchać historii ale znajomi z Turcji i jego rodzina w ogóle o nic się nie pytali. Ich po prostu nie interesuje nic poza Turcją. To u nas tak jest że my jesteśmy ciekawi, moi rodzice, rodzina zawsze go o wszystko wypytywali. Nasi znajomi z Polski też byli ciekawi ale tu nie. Tu to ja się często spotykam z opinią, że jestem szczęsciarą, że mam swojego męża i mogłam się do Turcji przenieść :/. Aniu- u nas jest inaczej bo oboje jesteśmy jakby obcokrajowcami. Mąż po 12 latach nieobecności wrócił do Tr, ja to w ogóle, Polka więc wiele ludzi to nas tak jak obcokrajowców traktuje oboje. Robimy to co uważamy za słuszne ale wiadomo rodzina tam musi skomentować co im się nie podoba więc nie powiem że to nie ma wpływu ma i to na nas oboje. Dodatkowo jest taka presja zewnętrzna gdzie jak można się ubrać, gdzie jak się zachować to też ma wpływ i od tego się tu uciec nie da. Ale ustaliliśmy, że najważniejsi jesteśmy my sami wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie, mój mąż też nie chce wychowywać dzieci w typowo turecki sposób itd. więc mam nadzieję że uda nam się zachować jednak odrębność. A jeśli ktoś się nie dostosuje? To wszystko zależy też od tego gdzie się dokładnie w Turcji mieszka, jakich ludzi się ma koło siebie czy jest ktoś na kogo można liczyć. Bo znam sporo historii gdzie dziewczyny szybko brały rozwody albo ich mężowie szybko je zostawiali za namową rodziny. Różnie to bywa wiadomo, że jak się nie dostosowujesz to życie masz trudniejsze ale na pewno jest część dziewczyn którym się udaje połączyć obie kultury i zachowywać odrębność. A co do tego czy jest coś więcej poza niemiłymi komentarzami to raczej nie, często nawet tych komentarzy nie usłyszysz po prostu zdajesz sobie stopniowo sprawę że ludzie naokoło Ciebie narzucają Ci presję i z tym trzeba sobie jakoś poradzić tak żeby nie wleżli na głowy a żeby dało się żyć. Np. znam jedną Polską dziewczynę, która mieszka tu z mężem Turkiem od 5 lat mają 2 dzieci i ona mieszka w dość małym, konserwtywnym miasteczku to wiem, że jej sposobem było stawianie ostro granic. Rodziła dziecko, natychmiast zleciały się ciotki do pomocy ona powiedziała NIE dziecko rodzić i wychowywać będę z mężem. Na początku stosunku były napięte ale teraz jakoś się już nauczyli żyć z tą rodziną a najważniejsze że właśnie nikt im mocno nie ingeruje w życie. A jeszcze chciałam powiedzieć, że mój mąż dziś z rana musiał pojechać do lekarza, wyszedł wcześnie a ja na powrót zapadłam w kamienny sen i już kompletnie się nie przejmowałam, że zostaje sama :) To po ostatnim gorszym samopoczuciu dla mnie dużo :). Asiu, Madiu, Bogusiu co u was? Pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza

A u mnie dziewczyny znów internet nie działa, piszę z telefonu, więc krótko bo tego nie lubię. Korzystamy z córą z ostatnich dni wakacji, są spacery, wczoraj cały dzień byłam u moich rodziców-jechałam w jedną stronę autobusem, co się przy tym napociłam to moje,ale wiecie dawno nie jechałam, i czułam się jakbym robiła to pierwszy raz. Ale powiem Wam,że weszłam, niepokój był,ale jak wyszłam bez problemu weszłam do marketu, nie byłam oszołomiona ;) A dziś też bratowa nas zabrała do innej części miasta, także tam dzieci szalały, a my spokojnie w kawiarni spędzałyśmy czas. Szkoda,że zaraz koniec wakacji... Julka wolne jak najbardziej Ci się należy-jestem pełna podziwu,że masz tyle energii, takiej pozytywnej-prezenty jak najbardziej zasłużone;) Ja Aniu piję jedną małą kawkę, więcej tam mleka,lubię i czuję się źle. Ale racja, są osoby, którym kofeina nie służy. Lepiej właśnie ziółka, jakieś owocowe herbatki, albo takie bez kofeiny-moja teściowa takie teraz tylko pija. Agata cieszę się,że zostawanie w domu samej już Ciebie nie przeraża-pamiętam,że bardzo to przeżywałaś. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Asiu gratuluję jazdy autobusem, tym bardziej jeśli dawno tego nie robiłaś :0 Super, że korzystasz z ostatnich dni wakacji, pogoda dopisuje, więc trzeba spacerować póki nie ma jesiennych chłodów i deszczu. Julka bardzo sympatyczne pożegnanie zorganizowały Ci koleżanki :) Też uważam, że ta praca dała Ci mnóstwo dodatkowej energii i wiary w siebie i swoje siły, widać jak to procentuje :) Ale z tego co pamiętam to Ty będziesz tam jeszcze przychodzić, tylko rzadziej, prawda? Wolne jak najbardziej Ci się należy :) Agata pewnie chwilami ciężko jest żyć w takim miksie kulturowym, ale myślę, że taka sytuacja ma też swoje uroki. Z czasem na pewno będzie Ci łatwiej, a jeśli poza jakimiś tam krzywymi spojrzeniami czy komentarzami nie narażasz się na bardziej przykre konsekwencje, typu jakieś wykluczenie ze społeczności czy zrywanie kontaktów, to tym bardziej sobie poradzicie, tylko konsekwencja i tak jak piszesz - stawianie jasnych granic. Wiadomo, w wielu sytuacjach nie warto się buntować, bo gra nie jest warta świeczki, ale w fundamentalnych kwestiach, typu rola żony/męża, wychowanie dzieci trzeba stawiać na swoim. Jestem pewna, że Wam się uda. Co do kawy, to ja nie piłam jej w ogóle od kwietnia, mimo że przed chorobą byłam wielką miłośniczką tego napoju, piłam dwie-trzy filiżanki dziennie, i to bez mleka i cukru, czarną - brakuje mi jej teraz bardzo, ale wiem że mi szkodzi. Na co dzień nie piję nawet czarnej herbaty, tylko melisę, herbatki owocowe i wodę, ewentualnie jakieś soki. Rooibosa też zdarza mi się popijać, ale nie codziennie, bo jest dla mnie trochę za słodki jak na herbatę. Wczoraj się skusiłam, skoro już dostałam, no i miałam nauczkę. Dzisiaj od rana dalej kiepsko się czułam, a najgorzej, że zaraz jak przyszłam do pracy miałam prowadzić szkolenie dla nowych pracowników, 10 osób, niewielka sala, ja zdenerwowana... Nie było fajnie, początek był okropny - głos mi się załamał, miałam problem z oddechem, zaczerwieniłam się cała i czułam, że jest mi niedobrze, a tu wiecie, wszyscy patrzą ze zdziwieniem. Zastanawiałam się nawet, czy nie powiedzieć, że muszę na chwilę wyjść i nie przerwać szkolenia, ale potem uznałam, że nawet jakbym miała paść tam na ziemię, to jestem w pracy, wśród życzliwych ludzi i ktoś na pewno mi pomoże, a poza tym że to ja prowadzę to spotkanie i ode mnie zależą przerwy, więc nie ma się czym stresować, bo to ja mam kontrolę nad sytuacją. Pomogło i dokończyłam z większym luzem, choć nadal nerwy mocno mnie męczyły. Jakoś jednak dociągnęłam do końca dnia pracy i w drodze do domu zrobiło mi się lepiej. Późnym popołudniem poszliśmy jeszcze z chłopakiem na spacer, też byłam lekko spięta, ale przewietrzenie głowy dobrze mi zrobiło, teraz czuję się spokojniejsza. Mam nadzieję, że jutro już będzie zupełnie ok, w końcu ile mogę odczuwać skutki jednej głupiej kawy... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkie forumowiczki;) dawno sie nie odzywalam ale co jakis czas zagladalam na forum jak tylko natrafilam na jakis sygnal internetowy niestety u mojej mamy nie mialam polaczenia:( pare dni temu wrocilam do swojego mieszkania...poki co nie patrze na samopoczucie i kazdego dnia wychodze....nie bylo nawet jednodniowej przerwy;) dalej potrafia mnie dopasc leki ale poddaje sie im i ide dalej;) samodzielnie robe zakupy chodze na spacery co do leczenia to myslalam ze cos wiecej da za miesiac ide do lekarza bo mysle o skonczeniu z lekami boli mnie tylko od nich glowa ijestem senna.....aaa i zapomnialabym zapisalam sie do szkoly i cofac sie nie zamierzam;) wwolnym czasie przeczytamwasze posty teraz musze pownosic i poukladac spowrotem wszystkie swoje rzeczy w mieszkaniu.pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Świetnie Marta,że wychodzisz z domu-tak dalej ;) A powiedz te leki tylko negatywnie na Ciebie wpływają, czy też widzisz poprawę w zachowaniu? I czy chodzisz też do psychologa? Trzymam kciuki za szkołę, świetna decyzja ;) Aniu to rzeczywiście musisz pożegnać się z kofeiną.Na szczęście szkolenie odbyłaś naprawdę profesjonalnie;) Asiu pewnie,że korzystaj, tym bardziej,że pogoda jest, szkoda siedzieć w domu z dziećmi. Gratuluję tej jazdy autobusem ;) Agata właśnie też pamiętam jak bardzo przeżywałaś samotne siedzenie w domu, a teraz w obcym kraju radzisz sobie doskonale-naprawdę świetnie ;) Wczoraj zakończyłam pracę, ale się cieszę na te wolniejsze chwile. Aniu będę jej pomagać tak jak dawniej, jeżeli będzie jakiś większy projekt.Pewnie tak do końca roku będzie to więcej pracy, bo koleżanka jest po porodzie dopiero 2 miesiąc, i w pełni zaangażowana nie będzie właśnie do Nowego Roku, ale już będzie kierować pracownikami. Wczoraj byłam na hiszpańskim, a dziś spacer z dziećmi, zakupy, dwie wizyty w urzędach, wystałam się w kolejkach, do tego dostałam okres,samopoczucie nijakie,ale cóż trzeba było załatwić, to się załatwiło ;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

No właśnie Julka, szkoda wielka :( Ale, dziś jedziemy na działkę do teściów-będzie pożegnanie wakacji, mam nadzieję,że udane ;) Wczoraj też byłam cały dzień niemal na dworze, wiadomo od czasu do czasu jakaś kiepska myśl się pojawiła,ale ogólnie zaczynam chyba nad tym panować-na tyle,że szybko się wracam do siebie,a nie jak było wcześniej-jedna myśl psuła mi cały dzień i wręcz paraliżowała na jakiś czas. Także powoli do przodu ;) Marta też mocno trzymam kciuki za Twoje plany, mam nadzieję,że z każdym tygodniem będzie coraz lepiej. A co do leków, to rzeczywiście najlepiej porozmawiać o nich z lekarzem. Julka Ciebie to wszędzie pełno ;) Dobrze,że do końca nie znikasz z tej pracy,ale na pewno będzie Ci teraz lżej ;) Michalina mam nadzieję,że spokojnie wrócisz z wakacji;) Aniu pełen profesjonalizm ;) Właśnie warto jest uświadamiać sobie,że zawsze jest jakieś wyjście awaryjne i na pewno nic złego nam się nie wydarzy. Gratuluję ;) Agata co u Ciebie? U mnie pogoda taka nijaka się robi, 20 stopni i koniec, teraz będziemy Ci zazdrościć ciepła i słońca ;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Marta miło znowu czytać Twojego posta :) Super, że wychodzisz z domu, zapisanie się do szkoły to także ważny krok - gratuluję :) A czy leki poza skutkami ubocznymi pomogły chociaż trochę? Julka Ty już jesteś na takim etapie, że nic nie jest w stanie Cię zatrzymać, podziwiam i zazdroszczę :) Asiu fantastyczne jest to, co piszesz - że zaczynasz panować nad sobą na tyle, że nawet złe myśli czy gorsza chwila nie psują Ci całego dnia. Mi to nie zawsze wychodzi, tak więc tym bardziej gratuluję. U mnie wczoraj dość aktywnie, mimo nadal kiepskiego samopoczucia. Już w autobusie do pracy zrobiło mi się słabo, oczywiście zaraz wizje typu zatrzymanie pojazdu, telefon po karetkę itd., ale ponieważ siedziałam, powiedziałam sobie, że i tak nie upadnę na ziemię, a jakbym nawet zemdlała to ktoś powie kierowcy co się stało i odpowiednio zareaguje, i jakoś dojechałam. W pracy na przemian lepsze i gorsze chwile, spotkanie z koleżanką z innego działu dłużyło mi się okropnie, mimo że trwało ledwie 20 minut, ale nie mogłam się skupić, kręciło mi się w głowie i ogólnie było ciężko. Na szczęście ona nic nie zauważyła, omówiłyśmy co miałyśmy omówić. Potem wpadła szefowa, która jest na urlopie macierzyńskim ze swoją małą córeczką, to był miły przerywnik, chociaż jak pół firmy zleciało się do naszego pokoju zobaczyć małą, to musiałam sobie usiąść za swoim biurkiem, bo na środku pokoju nie czułam się pewnie. Na koniec znów szkolenie, tym razem dla mniejszej grupki i krótsze, i to już minęło mi bez problemu. Po pracy przyjechał po mnie chłopak i pojechaliśmy do sklepu meblowego zamówić szafki i regały do dużego pokoju, i w sklepie czułam się ok. Dzień zakończyliśmy u niego w domu, ale niezbyt miło - znów się pokłóciliśmy o to wtrącanie się jego rodziców (ojciec znów zaplanował nam weekend, ale ja powiedziałam, że mam inne zajęcia i nie będę w tym uczestniczyć). Dzisiaj chłopak z ojcem jest u stolarza i omawia montaż drzwi (mamy problem, bo okazało się, że nowe drzwi z Praktikera i innych takich sklepów nie będą pasowały do framug które są w tym mieszkaniu), a ja wzięłam trochę pracy do domu i właśnie do tego zasiadam.

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny A ja nie pisalam bo wczoraj zjechala sie do nas dalsza rodzina i cala spocona sie uwijalam bo to ciasto to herbatka to owoce to woda. Jest nas teraz 10 osob i ja na dzisiaj postanowilam zrobic obiad. Zrobie cukiniowa zupe drugie danie typowo tureckie bedzie i ciastka z brzoskwiniami upieke. To bedzie moj pierwszy raz caly obiad dla nich w tak duzej grupie. Denerwuje sie bo jak juz pisalam oni sa tacy dosc krytyczni mam nadzieje ze wszystko pojdzie ok. Coraz lepiej juz sie porozumiewam bywa ze dlugo wszystko rozumiem z poprawnym gramatycznie mowieniem jeszcze ciezko ale oni juz mnie rozumia wiec sie coraz lepiej komunikujemy. Razem z mezem podjelismy decyzje ze zacznie pracowac w biurze siostry a ze tam czasem jest spory luz to wtedy bedzie szukal pracy ı rozwijal swoj biznes. U siostry bedzie mial swobode a dodatkowo jakis grosz wpadnie, kokosow nie zarabi ale i tak jak dla nas dobre pieniadze. No ale w zwiazku z tym od wtorku zaczyna wiec bede tu czesciej i dluzej sama. Mam nadzieje ze sobie poradze odzwyczailam sie od tego, ze on pracuje. Dodatkowo ja w poniedzialek wybieram sie do tego przedszkola zobaczymy jak to bedzie....Troche sie tym wszystkim denerwuje wiecie ta wizyta rodziny, praca meza ale nie panikuje... Aniu co do tego tescia i calej rodziny wtracajacej sie to chyba ja teraz moge powiedziec ze DOSKONALE Cie rozumiem. Widzisz ja teraz jak tu jestem to np. teraz non stop balansuje pomiedzy nimi moim mezem a dobrym samopoczuciem...Wtracajaca sie rodzina to naprawde wielki stres i presja. Moze Cie pocieszy moja sytuacja...Tak Tobie jak i sobie zycze wytrwalosci, cierpliwosci i chyba musimy troche podejsc z dystansem do tego wszystkiego. Przynajmniej ja bo czasem mam wrazenie ze sie spakuje i uciekne...tak jak ty czasem myslisz ze lepiej byloby sprzedac mieszkanie... Jula i jak tam na hiszpanskim grupe masz fajna? A co do tych urzedow i tego wszystkiego co robisz i o czym piszesz to juz nie mam slow...podziwu oczywiscie Joasiu wiesz to ogromny krok umiejetnosc kontrolowania tego co nam przychodzi do glowy i aby to cos nie psulo nam calego dnia. Wspaniale sobie radzisz. Marta bardzo milo ze piszesz...a leki chyba mniejsze masz niz wczesniej bo naprawde zrobilas bardzo duze postepy. Pozdrawiam i trzymajcie kciuki co bym nie padla dzıs pomiedzy zupa a deserem ;)

Odnośnik do komentarza

Witam;) Ja tylko na chwilę, wczoraj wróciliśmy naprawdę późno, dziś mam mnóstwo prania, a jeszcze przyjechała do nas rodzina, więc znów mam pełen dom. Urlop się udał, było naprawdę fajnie, wiadomo było parę chwil z poczuciem niepewności,ale ogólnie jestem bardzo zadowolona. Wiadomo byliśmy niedaleko, ale jestem szczęśliwa,że się udało ;) Postaram się we wtorek napisać więcej, jak mi goście pojadą ;) Miłej niedzieli

Odnośnik do komentarza

Michalinko super, że urlop się udał i lęki Ci go nie popsuły, ogromnie się z tego cieszę :) Czekam na bardziej szczegółową relację :) Agata współczuję takiej ilości ludzi na obiedzie, to prawdziwe wyzwanie - zarówno kulinarne, jak i towarzyskie. Jak poszło? A co do zmian związanych z pracą męża i być może Twoją - jestem przekonana, że sobie z nimi poradzisz, jak zresztą z wszystkim :) Mąż pewnie się cieszy, że kończy się ten okres bezczynności? Ja wczoraj cały dzień spędziłam w domu, większość czasu pracowałam, dopiero wieczorem pozwoliłam sobie na więcej relaksu, ale humor miałam paskudny, bo raz, że ciągle kiepsko się czuję, znów jest tak samo źle jak na samym początku choroby, a dwa że chłopak niby miał rozmowę z rodzicami, żeby się aż tak nie wtrącali, a co robił wczoraj? Pomagał ojcu w nowym mieszkaniu kłaść boazerię w kuchni i słuchał, jakie jeszcze ojciec ma pomysły. Powiem Wam, że mam tego wszystkiego tak dosyć, że łzy mi się same cisną do oczu, nie chcę widywać rodziców chłopaka ani jego samego też nie, skoro nie umie im się postawić. Wczoraj na zmianę płakałam i pracowałam, dzisiaj mieliśmy spędzić trochę czasu razem, i nie rozmawiać o remoncie i co? Telefon od chłopaka koło południa z informacją, że trzeba wybrać listwy przypodłogowe, ojciec przyniósł katalog, więc mamy do niego podjechać do tego nowego mieszkania i wybrać jakiś kolor. Ręce mi opadły i znów mi łzy poszły, już przestaję kompletnie panować nad emocjami. Pojechaliśmy, po drodze mieliśmy wstąpić do Castoramy, ale ja po 30 sekundach w tym sklepie wiedziałam, że nie dam rady i musiałam wyjść, czekałam na chłopaka w samochodzie. Potem w tym nowym mieszkaniu wybraliśmy listwy, zrobiliśmy parę pomiarów i pojechaliśmy do Media Marktu oglądać pralki. Tam czułam się o dziwo dużo lepiej niż w Castoramie, ale jak tylko chłopak znikał z mojego zasięgu wzroku czułam się koszmarnie, derealizacja, kołatanie serca, miękkie nogi... No ale obejrzeliśmy, potem pojechaliśmy do jeszcze jednego sklepu i do domu. Naprawdę czuję, że przez to wszystko cofam się do początku choroby, znowu zaczynam mieć lęk przed samym wyjściem z domu, mam lęki nawet w mieszkaniu, cały czas czuję się źle, kompletnie nic nie sprawia mi przyjemności, ciągle tylko płaczę albo śpię... Na samą myśl o pójściu jutro do pracy czuję się jeszcze gorzej, do tego moje poczucie własnej wartości leci na łeb na szyję, bo skoro facet woli słuchać rodziców zamiast mnie przy urządzaniu mieszkania, to naprawdę muszę być beznadziejna. Nigdy nie sądziłam, że będzie tak fatalnie... Validol codziennie jest w użyciu (a od dobrych 3 miesięcy nie brałam), Neospasmina też, ponadto wypijam po dwie-trzy melisy dziennie, ale mam wrażenie, że to nic nie daje, nie mogę normalnie funkcjonować. Naprawdę jest kiepsko :/

Odnośnik do komentarza

Michalina cieszę się,że wyjazd był tak udany-i czekam na większą relację ;) Agata mąż pewnie się cieszy pracą? Trzymam kciuki za to przedszkole, i proszę o szczegóły tej zupy z cukinii:) Asiu i jak tam weekend minął, teraz pewnie już na rozpoczęciu roku jesteś z córą? Cieszę się,że widzisz taką poprawę, to ważny krok :) Aniu smutno mi czytać Twoje słowa. Naprawdę przykre,że taka fajna, młoda dziewczyna cierpi. Nie chcę się wymądrzać, tylko wydaje mi się,że Validol i Neospasmisna nie rozwiążą Twoich problemów. - wiem,bo sama ten etap przerabiałam. wydaje mi się, że za szybko odeszłaś z terapii. Wiesz, jak na nią szłam to myślałam,że po 1, no góra 2 wizytach będę wiedzieć co robić jak przyjdzie panika. Tymczasem to wszystko psycholog jakby omawiała na 2 planie, najważniejsze było to co spowodowało te ataki. I powiem Ci,że odkąd uświadomiłam sobie co się dzieje, i jak mam siebie poprawić to tych ataków nie mam. Miałam olbrzymią niepewność siebie, zerowe poczucie własnej wartości, wstydziłam się niemal całego świata, i ukrywałam to pod maską wielkiego uśmiechu. Teraz jestem silna, pewna siebie i znam swoją wartość. Odkąd wiem,że jestem fajną dziewczyną, nie boję się wyjść na ulicę, bo wiem,że ktoś mi zawsze pomoże. To właśnie spowodowała terapia, nie nauczyła mnie jak sobie radzić doraźnie, tylko zlikwidowała przyczynę. Także moim zdaniem Twoja rodzinna sytuacja-często wspominałaś o problemach w domu, przeprowadzka, kłopoty z teściami, to się skumulowało i stąd pewnie te stany. Kochana mieszkasz w dużym mieście, jeżeli masz ograniczony budżet poszukaj pomocy w Mopsach-tam są psychologowie, na uczelniach, gdzie wykłada się psychologię, często można udać się na konsultacje, możesz iść na NFZ. Masz mnóstwo możliwości. Ja widzę,że tylko terapia, i dotarcie do źródeł pomaga. Zobacz, wczoraj strasznie pokłóciłam się z moją mamą, wcześniej uznałabym,że jestem beznadziejna, zamknęłabym się w domu na tydzień i dobijała tymi słowami, ale teraz nie. Mama wkurzyła się,że chcę znów jeździć autem-miała tydzień temu stłuczkę, z jej winy walnęła w sąsiada, nie auto,ale hmm dachówki-remontował dom, postawił przed domem dachówki, a mama w nie wjechała niszcząc po kolei. Była afera. I teraz nie może jeździć autem, tata zabronił, ale gniew wyładowała na mnie-że jak to ja chcę jeździć? Że mam tyle problemów, że się na pewno rozbije, ona nie będzie mnie ratować jak na środku drogi powiem nie jadę, że się nie nadaję, itp. itd. Powiedziała co wiedziała, ale mnie to nie obeszło w dużym stopniu, pewnie jakaś złość była,ale tyle. Byliśmy wczoraj na wycieczce w Łebie, ponad 100 km od domu, i było fajnie, chociaż okres dokuczał, chociaż mama swoje żale wylała na mnie, byłam w kościele, w restauracji, spacerowałam. I pomyślałam-mama jest zdenerwowana, i to jej problem nie mój. Ja dam radę. W sobotę też jeździliśmy po sklepach, i było ok. Także Aniu życzę Ci byś znalazła w sobie dużo siły do walki z tym, i pomyśl proszę jeszcze raz o wizycie u psychologa. Choćbyśmy chciały, same się z tego nie wyleczymy.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich w ta okropna pogode...leje u mnie od wczoraj az mi kwiaty na balkonie wyplynely... agata powiemtak leki nie trochedobijaja bo jestem przez nie senna i mam brak apetytu bole brzucha chce je jak najszybciej odstawic. A co do lękow to jak chce to potrafieje wywolac dziwnie to brzmi ale to prawda..... stojac w kolejce jak sie nakrece to znowu moglabym zwiac do domu jak dawniej i zamknac sie na kolejny rok ale powiedzialam sobie nie....w koncu jestem mloda i nie umre w arkecie z braku powietrza lub innyh wymyslonych powodow.....pare ostatnich dni czulam sie okrotnie myslalam ze oze mam awrot bo w koncuznowu zmiana-powrot do Ustki rano mąz o 5 wyszedl do pracy.....znowu sie zaczelo kolejny atak zamiast sie nakrecac a juz mialam zamiar go blagac o zostanie ze mna skupilam uwage na oknach pomyslalam sobie o tym ze trzeba kupic rolety.....przeszlo...niby glupota ale tak mi zalecila lekarz odwrocic uwage nie myslec o tym nie nakrecac sie......i usnelam co sie okazalo jak wstalam dostalam okres...dwa tygodnie przed terminem wiec juz wiadomo skad te zle samopoczucie.....a jak sama pamietam kiedys bym nie wychodzila z domu i trzesla sie przez cale dnie myslac otymze kazde zle samopoczucie..... Julia ja Ci powiem ze dobrze robisz z tą jazdą probuj i tyle ja bym sie nie przejmowala takimi komntarzami..... obiety tez potrafia jezdzic!!! Moja mama tez jest taka z czym bym sie jej nie pochwalila to zawsze mnie dobije....... dlatego jak mam zamiar cos zrobic to juz sie wczesniej nie chwale dopiero po fakcie tak zeby zatkało:p dzisiaj mialam isc na zakupy ale utkne jednak wdomu do wieczora.....leje normalnie bez przerwy aszkoda mi zeby mala zmokla nie mam ochoty jej przeziebic wieczorem podwiezie mnie maz do sklepu....i wlasnie julia moj mi tez gada i mama tak samo zreszta brat tezze ja to bym ludzi pozabijala ze jestem wariatka i samochod nie dla mnie....postanowilam zebrac pieniadze i im pokazac ze zdam egzamin a co?!

Odnośnik do komentarza

U mnie też chłodno,niezbyt ładnie... Już po rozpoczęciu roku, myślałam,że jakiś spacer będzie,lody na osłodę dla Zośki,ale zimno,brzydko. Czekam na siostrę, wpadnie z dziećmi. Weekend minął przyjemnie,grill,śpiewy,dużo dzieci i zabawy. Szkoda,że teraz szkoła, i już boję się tych Zosinych infekcji-ja potem łapię je raz,dwa i dwa miesiące mnie to męczy... Zobaczymy jak to będzie. Julka moja teściowa działa podobnie-nie wyjdzie jej np dżem, nic strasznego,ale od razu mówi,mi nie wyszedł,ale Tobie też nie, ten sprzed 5 lat była kwaśny;0. Taka jakaś perfekcyjna chce być,że porażki musi dzielić z kimś innym, albo nawet zrzuca je na innych, bo sama jest cudowna. Dobrą metodę przyjęłaś, niech mówi co chce, skoro jej ulży, a Ty rób swoje,super:) Marta a zapisz się, samej sobie udowodnisz,że inni nie mają racji, no i kochana,że jesteś silna. To naprawdę ważne. Jak tu wszystkie wskakujemy do auta, to może ja też? Odkąd mam agorkę nie jadę, bo boję się,że mnie zatrzyma panika np na moście, i co ja biedna zrobię? Ale chyba czas by wrócić... Agata cieszę się,że mąż znalazł miejsce dla siebie-na pewno się cieszycie;) Aniu przykro mi z powodu tego co przeżywasz, myślę,że Julia ma rację. To tylko wydaje się takie łatwe do pokonania,ale to proces rozłożony tak naprawdę na lata. Na pewno teraz masz dużo na głowie, zbyt dużo. Wszystkim się przejmujesz, pewnie nie masz czasu by zająć się swoimi emocjami, a one niestety wracają do nas w różny sposób. Pomysł z psychologiem jest naprawdę dobry, czasem wystarczy konsultacja żeby się dowiedzieć jak reagować właśnie na takie gorsze dni,tak by to były naprawdę tylko gorsze dni,ale całe okresy. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny :) Michalinko za Tobą kolejny duży krok zaliczony, jakby to mój promotor pracy magisterskiej powiedział- skaczesz jak kangur :) (to komplement jakby były wątpliwości). Bardzo się cieszę, że wyjazd tak miło upłynął i czekam na więcej wiadomości :). Marta uwierz, że jakby tu każda z nas pewnie nawet Jula specjalnie się długo i mocno ponakręcały to każda mogłaby doświadczyć paniki także to że gdy się nakręcisz to jest Ci gorzej to dotyczy każdego. Dobrze, że masz taką świadomość teraz w gorszych momentach myśl sobie- to myśli powodują że tak się czuje a przecież w każdej chwili mogę zmienić swoje myśli, skierować je na inny tor. A co do tych jazd dziewczyny to może i ja się skuszę....Tu w Turcji co prawda jeżdżą często jak wariaci ale prawo jazdy zdobyć jest bardzo łatwo a ja się zawsze stresowałam właśnie robieniem prawka- że będę mieć beznadziejne instruktora, będzie krzyczał, śmiał się i nie zdam nawet za 20 razem. Teraz raczej nie ale jak wy się rozjeżdzicie to może i spróbuje :). Aniu ja myślę bardzo podobnie jak Jula. Bardzo doceniam terapię. To Aniu że jesteś psychologiem nie zmienia tu nic dlatego że chirurg też sam sobie operacji przecież nie przeprowadzi. A radzenie sobie czysto technicznie z lękiem i napadem paniki to jednak trochę mało. Dobrze jest popracować nad całą sobą- radzeniem sobie z emocjami, własną samooceną, schematami poznawczymi których nawet nie uświadamiamy sobie a które decydują o naszym samopoczuciu, poprawie relacji i refleksją nad tym dlaczego mam takie a nie inne relacje, co zrobić żeby to zmienić, samoświadomość itd. Dlatego taka terapia behawioralna to moim zdaniem jest stanowczo za mało...Ja się wstydziłam pójść na terapię, wydawało mi się że ze wszystkim powinnam sobie sama poradzić. Teraz widzę, że to była jedna z lepszych decyzji. Widzę efekty na co dzień, to co Jula pisała zaczynam doceniać samą siebie. Wciąż mam jeszcze dużo pracy nad sobą bo wciąż chce się rozwijać i czuć się lepiej i teraz wiem że to żaden wstyd. Wokół Ciebie wiele się dzieje- Twoja rodzina, problemy z chłopakiem, z mieszkaniem do tego może i relacje z innymi (kiedyś pisałaś, że jak nie wyjdziesz z chłopakiem to nie masz z kim) z tym się łączy mnóstwo emocji, żalu, gniewu, smutku itd. Moim zdaniem warto posłuchać Julii i chociaż przemyśleć pomysł o zapisaniu się na terapię. U mnie obiad się udał co prawda spocona byłam od stóp do głów lataniem w 32 stopniach gotowaniem, pieczeniem itd. ale poprosiłam córki siostry męża o pomoc i jakoś nawet się uwinęłyśmy. Mąż był ze mnie dumny że tak sobie poradziłam i się odnalazłam między nimi. W niedziele wszyscy razem rano pojechaliśmy na śniadanie do dużej restauracji, która słynie z serwowania świetnych śniadań. Ludzi tłumy nas 10 kolejki ogromne, głośno tłoczno ale bez żadnego lęku całkiem miło. Potem oni chcieli pochodzić po Ikei więc 2 piętra na spokojnie zaliczone. A wieczorem gdy już cześć rodziny wyjechała -( została tylko teściowa ale jest u siostry męża w mieszkaniu więc no problem. ) to z rodziną siostry pojechaliśmy jeszcze do sporego centrum handlowego, pochodziliśmy po sklepach- upolowałam genialne 2 pary dżinsów. i poszliśmy na ciastko i kawę (ja milkshaka). Wszystko na spokojnie. A dziś dziewczynki z rana samiutkiego wybraliśmy się z mężem do tego przedszkola i po rozmowie, oglądnięciu mojego CV itd. Panie chciały żebym podjęła pracę....:) ale ale ....od 9 do 17 więc dziewczyny nie mogę bo dla mnie szkoła językowa jest priorytetem wiecie ja po tej szkole dostane dyplom że biegle mówię w języku tureckim i z nim będzie mi łatwiej czy to dalej kontynuować edukację czy też znależć pracę w różnych miejscach nie tylko bazować na angielskim...ta szkoła jest uznawana i szanowana w całej Turcji więc jest to dla mnie ważne. Mówiłam że ja jestem super chętna że po 13 i do 17 ale niestety...ale Panie mają mój numer i tak się umówiłyśmy że gdyby coś się zmieniło, potrzebowałyby na kilka godzin w ramach pomocy czy coś to wtedy od razu dzwonią no i żebym po skończeniu szkoły znów do nich przyszła. Wiecie szkoda mi bardzo ale też jest to dla mnie plus bo może kiedyś w przyszłości jak nie będzie alternatywy to będę mogła pracować tam a przedszkole naprawdę wspaniałe, kolorowe, przyjazne dzieciom bomba. Po tej rozmowie z mnóstwem myśli w głowie popłynęłam do szkoły- mąż ze mną nie mógł płynąć bo był umówiony w pewno miejsce. Wsiadłam w statek po miesiącu przerwy, zaczęłam płynąć i głupie myśli przypałętały się do głowy- czy sobie poradzę, że wypływam i 25 minut teraz na statku co najwyżej mogę wskoczyć do morza itd., skrócił mi się oddech, ale spokojnie wyjęłam swoją karteczkę ze zdaniami w takim wypadku (to jest mój jedyny uspokajacz jaki noszę już od prawie 2 miesięcy) zaczęłam czytać przymknęłam oczy, uspokoiłam oddech i dziewczyny za 2-3 minuty byłam jak nowo narodzona. Gdy dopływaliśmy do brzegu to byłam całkowicie spokojna i spacer do szkoły upłynął na myśleniu o zupełnie innych sprawach. Dlatego naprawdę poczułam się dziś silna bo o ile nie problem jechać płynąć itd. kiedy człowiek czuje się dobrze o tyle gdy jest kryzys a ja potrafię się uspokoić to już czuje że naprawde wszystko leży w moich rękach i umacnia się myślenie- dam sobię radę mimo wszystko. W klasie mam znów innych ludzi, została mi jedna Koreanka i Rosjanka z którą byłam na jednym z poziomów. Inni ludzie różnie wiadomo potrzeba czasu. Niestety mam też inną nauczycielkę i o tyle tamta była wspaniała i potrafiła niesamowicie wytłumaczyć to tak ta jest bardzo średnia. Wolna, trochę słabo jej idzie tłumaczenie ( mówi wyłącznie po turecku a brakuje czasem dopowiedzenia czegoś jednak po angielsku bo co do niektórych rzeczy mam wątpliwości). Wszyscy jesteśmy z niej średnio zadowoleni ale zobaczymy....może się rozkręci...A mąż jutro do pracy z siostrą do biura. Cieszymy się tą jego pracą i wiadomo ulżyło nam ale ja mam taki maluteńki stres jak to ze mną będzie ale myślę, że dam radę. Jula co do zupy cukiniowej to powiem Ci tak jak ja robię na 3-4 osoby: 1 duża lub 2 mniejsze cukinie duży ziemniak pol sredniej cebulki 2 zabki czosnku 750 ml bulionu 2-3 czubate lyzki jogurtu greckiego mieta najlepiej swieza Najpierw w garnku na oliwie szkle cebulke z czosnkiem i z sola. Dodaje pokrojonego ziemniaka i cukinie (nie obieram ze skorki) i tak smaze 4 minuty ciagle mieszajac. Potem dodaje polowe bulionu zagotowuje i pod przykryciem 4 minuty dusze. Nastepnie wlewam reszte bulionu i pod przykryciem ok 10 minut tak do miekkosci warzyw. Pod koniec dodaje miete dosc duzo. Odstawiam z ognia. W kubku rozprowadzam kilka lyzek tej zupy z jogurtem i tak przygotowany jogurt dodaje stopniowo caly czas mieszajac. Potem to wszystko miksuje blenderem. Doprawiam solą, pieprzem i jeszcze miętą i już :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Marta to wywoływanie lęków, to chyba każdy z nas przerabiał. Potrafiłam już noc przed wyjściem np na zakupy tak się nakręcić,że atak miałam jak w banku. Same złe wizje sobie przytaczałam, a potem zdziwiona mówiłam-znów mam atak. Ale właśnie psycholog uświadomiła mi,że 99 % ataków sama na siebie sprowadzam. Jak stoisz w takiej kolejce zamiast myśleć-będzie fatalnie, mów sobie co ma być to i tak będzie. Tu w tej kolejce, po wyjściu z niej, czy w domu. Jaki masz na to wpływ? No żaden. Wczoraj byłam w kolejce właśnie i jakaś starsza pani mówi do młodszej-ja to jestem w takim wieku,że mogę iść, przewrócić się i umrę na ulicy. A ona do niej-ja też mogę się potknąć i wiek nie ma tu nic do rzeczy. Tak samo u nas, to że ma się agorafobię nie powoduje,że od razu będziemy padać na ulicy. Każdego może to spotkać, więc trzeba zaakceptować życie i tyle. Marta popieram Twój pomysł, pokaż wszystkim,że dasz radę-szkoła,prawo jazdy-musisz mieć mnóstwo pozytywnej energii ;) Widzisz Asiu moja mama ma tak samo, taki ma wizerunek-osoba bez wad, a jak zrobi coś źle, to swoje wszystkie żale od razu zrzuca na innych. Na zasadzie skoro mi coś nie wychodzi to to musi być tak trudne,że ty też sobie nie poradzisz.... Ale cieszę się,że weekend udany, mam nadzieję,że pogoda się poprawi... Agatka dziękuję za przepis-kocham cukinię. Ostatnio co piątek robię placki z cukinii, mąż mówi,że lepsze niż z ziemniaków ;) Taki rejs po dłuższej przerwie musiał być pewnym wyzwaniem,ale poradziłaś sobie wspaniale ;) Szkoda,że te godziny w przedszkolu Ci nie pasują,ale dalej trzymam kciuki za tę pracę. Michalina i jak tam, goście pojechali? Aniu jak Twoje samopoczucie? Madziu kochana co u Ciebie słychać, pewnie szykujesz się do obrony? A ja wczoraj miałam pierwszą lekcję jazdy, okazało się,że nie zapomniałam gdzie są hamulce, ale stanowczo odmówiłam wyjechania na miasto. Jejku, tyle lat nie jeździłam, ja naprawdę jestem kiepskim kierowcą ;) Ale jak myślę ile mi to da, i jaką samodzielność, to muszę powalczyć. W końcu prawo jazdy już mam, teraz tylko muszę się nauczyć jeździć;0 pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny macie pewnie rację z tym psychologiem, zapisałam się do dwóch - do jednego w piątek, ale to trochę wyzwanie, bo jest 15 minut pieszo od mojej pracy i nie bardzo mam czym podjechać, muszę iść - ponoć jest świetny, i specjalizuje się w nerwicach i lękach, ale niestety drogi i nie wiem, czy dam radę się tam doczłapać. Jakbym nie dała, to na przyszły wtorek jestem zapisana do kobietki dość blisko mojego domu, a konkretnie w połowie drogi między moim domem a domem chłopaka. Mogę tam pójść pieszo albo podjechać autobusem (przystanek mam pod domem). Póki co jednak nie jest wesoło. Wczoraj nie czułam się szałowo, ale w pracy dałam radę i potem pojechałam jeszcze do chłopaka, za to dzisiaj jest źle. Rano niby czułam się ok, ale w pracy gdzieś tak po godzinie zasłabłam (nie zemdlałam, ale właśnie zasłabłam) i zaczęłam mieć problemy z żołądkiem - było mi bardzo niedobrze, trzęsłam się, skurcze w jelitach itd. Poprosiłam koleżankę, żeby mnie wypuściła wcześniej i pojechałam prosto do lekarza (musiałam wziąć taksówkę, bo nie doszłabym na pętlę), tam w poczekalni znów zasłabłam, także musiałam zadzwonić po ojca żeby mnie zgarnął do domu, bo bałam się nawet na taksówkę czekać. Lekarka dała mi coś na żołądek, kazała pić dużo płynów i leżec,zauważyła, że jestem strasznie spięta, ale nic mi na to nie zapisywała, kazała mi się tylko relaksować, mam zwolnienie do czwartku włącznie, ale wiecie, ja doskonale wiem, że to stres. Powtarza się koszmar z samych początków choroby, jak na złość, bo dzisiaj po pracy miałam jechać z chłopakiem skręcać meble. Znów się na mnie wścieknie... Wiem że nie powinnam mieć wyrzutów sumienia, ale mam - bo psuję wszystkim szyki. Jutro miałam mieć ważne spotkanie w pracy, ponadto przyuczam nową koleżankę, która beze mnie niewiele póki co umie zrobić, dodatkowo popsuję plany chłopakowi i jego rodzicom i sama sobie, bo teraz przez 3 dni nie wyjdę z domu. To jest jakieś potworne błędne koło, naprawdę zaczynam myśleć, że lepiej by było zrezygnować z pracy i rozstać się z chłopakiem, bo tylko wszystkich zawodzę... Nienawidzę swojego życia w jego obecnym kształcie, po prostu nienawidzę. Jeszcze chwila i pewnie stracę pracę przez takie akcje jak ta dzisiejsza, a wtedy z przeprowadzki nici, a więc i pewnie z całego mojego związku, bo po tylu latach to już wóz albo przewóz. Przepraszam że dzisiaj tak tylko o sobie, ale jestem naprawdę sfrustrowana. I ta koszmarna słabość...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×